Jestem ateistą, ale mam szacunek do ludzi wierzących w co tam sobie chcą, też bym tak chciał ale nie potrafię. Swoje zdanie opieram na faktach i teoriach które powstają na skutek obserwacji. I WIDZĘ TEŻ ŻE DO PÓKI RELIGIA NIE ZMIENIA SIĘ W FANATYZM CZY MANIPULACJE to jest dobra, bo nie ma religii całkowicie złej, każda ma swoje plusy i minusy, ale wielu osobom pozwala żyć z dnia na dzień, i przetrwać kolejny. Owszem, lubię pośmiać się z nich od czasu do czasu ale wiem też że kiedyś (np. jak zachoruję na raka płuc, bo palę) przyjdzie moment kiedy ogarnie mnie rozpacz i mój umysł nie będzie wierzył w nic poza tym co widzę, i będę zazdrościł ludziom mającym wiarę że nie czeka ich unicestwienie, ciemność, nicość jak sobie tam kurwa chcecie to nazywajcie. Ja wiem że śmierć to zanik przesyłu informacji w mózgu, jego wygaśnięcie i zaniknięcie mnie samego. I z tego co wiem impulsy które przesyłają sobie moje szare komórki (czytaj: Ja, moja osobowość) nie wznoszą się do nieba. Dla tego trochę zazdroszczę takiego optymizmu ludziom religijnym. Ja to kurwa nie wiem, jak widzę takie rozmowy jak powyżej to mnie rozpacz ogarnia ilu idiotów żyje na tym świecie. Wy wielcy przeciwnicy religii, podejdźcie do swoich wierzących przyjaciół i powiedzcie im co o ich poglądach sądzicie. Nie zrobicie tego bo tylko w internecie potraficie wyrazić swoje zdanie, jesteście frajerami. A wy wierzący w co tam tylko chcecie, zajmijcie się sobą bo i tak argumentów żadnych nie macie do dyskusji a tylko wzniecacie gimbusiarskie spory. Wierzysz? okej, nie daj sobą manipulować i traktuj to jak oddawanie kału, rzecz naturalną ale z którą niekoniecznie trzeba się obnosić...