Jesteśmy na planecie, a raczej na ziarnku, pyłku w kosmosie. Co więcej ten pyłem zostanie zniszczony i wiemy o tym (scenariuszy jest kilka). Musimy coś skolonizować.
Fajnie będzie uratować Ziemię jako planetę prawdopodobnie macierzystą i zrobić z niej muzeum ludzi pierwotnych, ale przetrwanie samo w sobie jest ważniejsze. Trzeba patrzeć dalej i choć to przeczy naszej naturze, bo ani my ani nasze dzieci (potomkowie) na 99.999% nie opuszczą tej planety i zostaną czekając na niższe ceny ewakuacji, lub zagładę.
Wiem, że dziura ozonowa wygląda już jak ser, ale i tak zostanie zmieszczona razem z cała planetą. Nie należy tego rozumieć tak, że w takim razie palmy oponami w piecach bo i tak chuj, chodzi o to by nie przedkładać pseudo ekologii ponad przetrwanie gatunku i warunki życia.
Podobnie jest z lodowcami, pierdolenie że się topią. Topią się, i co z tego?
Nie topią się już pierwszy raz, jeszcze nie raz powstaną, trzeba się przystosowywać. Czy ci zieloni naprawdę myślą, że planeta jest taka od zawsze i zawsze taka już będzie? Ziemia ociepla się dopiero po zlodowaceniu, a później znowu ochłodzi za jakieś kilkaset tysięcy lat. O ile ludzkość dotrwa.