- Dzisiaj nie chciało mi się skrobać szyb w samochodzie, to pojechałem autobusem, żeby być szybciej
moja odpowiedź:
- Podobno nie pierwszy raz uniknąłeś skrobania
Nie wiem, czy dobre, czy suche, reszta się śmiała, jak chujowe, to wyjebać
Rudy nie za mądry... Skrobiesz raz i jeździsz cały dzień. Chyba jednak lepsze to, niż najpierw leźć po mrozie na przystanek, czekać na zimnie aż gruchot z opóźnieniem przyjedzie, potem jechać wlokącym się i objeżdżającym rzęchem razem z niewychowaną hołotą, moherami i śmierdzącymi żulami, aż w końcu wysiąść na przystanku docelowym i jeszcze raz leźć po mrozie do miejsca przeznaczenia.
Rudy nie za mądry... Skrobiesz raz i jeździsz cały dzień. Chyba jednak lepsze to, niż najpierw leźć po mrozie na przystanek, czekać na zimnie aż gruchot z opóźnieniem przyjedzie, potem jechać wlokącym się i objeżdżającym rzęchem razem z niewychowaną hołotą, moherami i śmierdzącymi żulami, aż w końcu wysiąść na przystanku docelowym i jeszcze raz leźć po mrozie do miejsca przeznaczenia.
Hm. Na przystanek idę pięć minut - mam jakiś ruch o poranku, co jest bardzo zdrowe (zwłaszcza, że mieszkam na osiedlu z dala od centrum). Na autobus czekam 3 - 5 minut, zależnie od tego, jak wcześnie wyjdę z domu. Te linie, którymi jeżdżę akurat się nie spóźniają (w ogóle w moim mieście autobusy rzadko się spóźniają, jest tylko kilka takich linii, co mają to w zwyczaju. Oczywiście nie licząc sytuacji wyjątkowych, typu wypadek, czy korek). U mnie jeździ tylko kilka starych autobusów (zimą przeciąg, ale latem dobrze, bo szyby duże do otwierania) i większość nowszych, szczelnych, z ogrzewaniem.
Mimo, że jeżdżę codziennie po kilka razy (min. 2 ale czasem i więcej) z chamstwem spotykam się bardzo rzadko. Czasem trafiam na żula, ale to również rzadko. Nigdy nie miałam przykrego incydentu z emerytami. Nigdy się nie upominają sami, zawsze dziękują, czasem proszą, żeby nie ustępować.
Wysiadam i idę kolejne 5 minut - znów spacerek. Czy to jest złe rozwiązanie? Przynajmniej ruszam się więcej niż z domu na parking, z parkingu do pracy. No i książkę mogę poczytać, bo nie jestem kierowcą.
Pytanie brzmi: w jakim Ty świecie żyjesz i jakim cudem jest on AŻ tak różny od mojego, skoro ujmujesz jazdę autobusem takim przerażającym opisem?