Przejście trasy przez Orlą Perć. Drabinka, jedno z ciekawszych miejsc na szlaku. Ktoś był? Podzieli się wrażeniami?
📌
Wojna na Ukrainie
- ostatnia aktualizacja:
Dzisiaj 5:32
📌
Konflikt izrealsko-arabski
- ostatnia aktualizacja:
Dzisiaj 3:27
Zrzutka na serwery i rozwój serwisu
Witaj użytkowniku sadistic.pl,Od czasu naszej pierwszej zrzutki minęło już ponad 7 miesięcy i środki, które na niej pozyskaliśmy wykorzystaliśmy na wymianę i utrzymanie serwerów. Niestety sytaucja związana z niewystarczającą ilością reklam do pokrycia kosztów działania serwisu nie uległa poprawie i w tej chwili możemy się utrzymać przy życiu wyłącznie z wpłat użytkowników.
Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Szacunek za te przejścia..pamiętam pierwsze wejście po drabinie na dach 2 piętrowego domu, a później mordercze zejście..najgorzej jest zrobić ten pierwszy krok nogą w dół.
Kurwa mogłeś autorze ostrzec żeby głośniki wyciszyć przed węglanym akcentem
Shavot napisał/a:
Hahahah. Profesjonalny sprzęt. Rękawice treningowe, dżinsowe spodnie i adidaski.
Potem się kurwa dziwą, że matoły giną w górach.
Najprędzej krzywdę sobie zrobią ci, którzy myślą, że jak mają niewiadomo jaki sprzęt to nic im się nie stanie. Osobiście znam emerytowanego przewodnika tatrzańskiego, który całe życie chodził po Tatrach w... trampkach. Dlaczego? Mówił, że dla niego najważniejsze jest wyczucie gruntu pod stopami, a żadne buty z twardą podeszchwą mu tego nie dadzą. Ci którzy wytyczali szlaki w XIX wieku często łazili po górach w garniturach i podobnym jakże profesjonalnym ubraniu. Rzymianie w sandałach podbili większość znanego świata. Przeprawiali się przez Alpy, Pireneje i bóg wie jakie inne góry, a ty będziesz się naśmiewał z kogoś kto nie ma 'profesjonalnego sprzętu'. Dołączam zdjęcie legendy polskich Tatr - Tytusa Chałbińskiego (w środku, na dole). Podziwiaj jego 'profesjonalny sprzęt'
siemka ,ja też tam byłem .Mianowicie przeszedłem od kasprowego po sam koniec orlej perci.Szlak wymagający ale bez podniety panowie.
lufnik1946 napisał/a:
Szelki, pro uprząż i inne zabezpieczenia nie wchodzą w grę. Za dużo z tym kłopotu, a po drugie szlak nie jest przystosowany do stosowania zabezpieczeń. Po za tym jak by każdy idący tym szlakiem chciał stosować zabezpieczenie, to w sezonie były by tam większe kolejki niż na Kasprowy.
Najgorszym momentem jest samo podejście do drabinki. Idziesz w ciemno, nie widzisz jej, a łańcuch schodzi coraz niżej po skałce. Chodziło mi o podpięcie się do łańcucha i odpięcie w momencie stania na drabince (w tym jedna przepinka na słupku), bo zejscie po niej nie stanowi problemu.
Jak byłem w tym roku w tym dniu zginęła między innymi dziewczyna (helikopter widzieliśmy 4 razy jak podlatywał), oszpejona, w 'markowych' ciuchach i z 'wiedzą' ale albo zawiodły ją ręce albo po prostu się ześlizgnęła i zabiła (chyba właśnie na drabince).
Strój nie musi być markowy, takie same spodnie, czy rękawiczki kupisz bez loga za grosze w porównaniu z markowymi. Sam byłem w skórzanych rękawicach roboczych i z początku nie miałem zaufania ale po dłuższym czasie mogę powiedzieć, że je sobie chwalę. Często można spotkać ludzi w takich na drogach ferratowych.
Grunt to nie porywać się od razu na najtrudniejsze, bo można ale przejść się po łagodniejszych podejściach, choćby na Rysy. Widoki całkiem ciekawe, tylko ludzi w pip. Jak podchodziłem zliczyłem ponad 1 autokar ludzi koczujących na szczycie .
Polecam też Czerwoną Ławkę po słowackiej stronie, III najwyższy szczyt Tart, łagodne podejście, łańcuchy zawieszone chyba dla jaj, a widoki takie, że pała mała.
Strój nie musi być markowy, takie same spodnie, czy rękawiczki kupisz bez loga za grosze w porównaniu z markowymi. Sam byłem w skórzanych rękawicach roboczych i z początku nie miałem zaufania ale po dłuższym czasie mogę powiedzieć, że je sobie chwalę. Często można spotkać ludzi w takich na drogach ferratowych.
Grunt to nie porywać się od razu na najtrudniejsze, bo można ale przejść się po łagodniejszych podejściach, choćby na Rysy. Widoki całkiem ciekawe, tylko ludzi w pip. Jak podchodziłem zliczyłem ponad 1 autokar ludzi koczujących na szczycie .
Polecam też Czerwoną Ławkę po słowackiej stronie, III najwyższy szczyt Tart, łagodne podejście, łańcuchy zawieszone chyba dla jaj, a widoki takie, że pała mała.
iii tam całkiem przytulnie... nie ma to jak zjeżdżać na dupie po ciemku z Mięgusza i wyhamować zaraz przed przepaścią . Aparaty siadły energia też, oblodziło ale ubaw po pachy.
bylem tam i wspominam to cudownie.
z moim dobrym kumplem jezdzilismy duzo stopem nad morze mazury gory bo nie stac bylo naszych rodzicow na sponsorowanie naszych wakacji. wiadomo- jazda stopem jest ciekawa fajna i ekscytujaca mozna poznac naprawde wiele fajnych ludzi wiec robilismy to w kazde wakacje. jeden z najciekawszych wypadow byly tatry. cuuudo. zlapalismyh stopa z Lublina do Krakowa w ciagu 20 min. zatrzymala sie czarna sportowa beta gdzie dla nas cos takiego przezyc to byl szczyt marzen. typ byl weterynarzem ,o dziwo nie w dresach tylko czlowiek z wlasna firma po zdanych studiach .dojechalismy tam szybciej niz transportem publicznym bo jak wiadomo biznesmeni sie spiesza.specjalnie nas wyzocil na wylotowke na zakopane gdzie nie bylo mu to po drodze. wypilismy piwo i po chwili dostalismy stopa od polki z jakims wlochem (para byli) smiesnie bo puszczal typ wloskie regge(nie wiem jak to sie poprawnie pise bo nie slucham)gdy dojechalismy do zakopca naszym planem bylo rozbic sie gdzies gdzie kolwiek z namiotem by przekoczowac trzy dni i wejsc na najwyzsze szczyty tatr.bladzilismy troche po zakopanym by znalezdz miejsce do rozbicia namiotu. trudne to bylo bo kazdy chcial z nas wydusic ostatni grosz. w koncu znalezslismy pole namiotowe gdzie sciemnilismy paniom z recepcji ze druzynowa nas wyslala na przygode zycia za 50zl( bo bylismy w zhp troche czasu) imusimy za to przyzyc. zgodzila sie jakos na 5zl za dobe.. szok . i nas poczestowala zupa gorolska.i tak zaczela sie nasza przygoda po gorach . zrobilismy w ciagu trzech dni najwyzsze szyczyty tatr wliczajac kacprowy swinice rysy kasprowy giewont.(wiekszosc najwyzszych szczytow ).dalismy z siebie wszystko( bylismy przygotowani na wysilek fizyczny . ja trenowalem 3 lata kolarstwo szosowe i rok scianki wspinaczkowej kumpel 2 lata trialu rowerowego i tez rok scianki) gdy pokazalismy po trzech dniach tulaczki po szczytach nasza trase ktora zrobilismy instruktorowi to byl w wielkim szoku ze mozna przejsc w 3 dni tyle szczytow i to nas podbudowalo. drabinka bo to jest tematem byla zajebistym dodatkiem gdzie zatrzaslem portkami;)i pamietam to do dzis.ostatnij nocy zlapala nas tak wielka ulewa ze co 1godzine sie budzilismy i zbieralismy z namiotu wode bo oczywiscie sie okazalo ze tanie namioty przemakaja.powrot byl tez szybki jak i przyjaz bo skatowalismy pare w starszym wieku na stacji bezynowej by nas zabrali do lublina( mieli tablice rejestracyjne)opowiedzielismy im nasza historie i nie zastanawiali sie dwa razy by nas zawiezdz sporotem do domu.. Gory sa pikne daja ci kopa . chwile sam na sam z gorami popychaja cie do przemyslen . sa piekne.i hardkorowe gdy chcesz by takie byly.Po ty wypadnie mielismy inne pomysly by uderzac po europie stopem. Udalo sie i nie zapomne tego do konca zycia.. moim najlepszym wypadem jak do tychczas by stop po Nowej Zelandi;)polecam i Pozdrawiam Szymon Ligaj;)
z moim dobrym kumplem jezdzilismy duzo stopem nad morze mazury gory bo nie stac bylo naszych rodzicow na sponsorowanie naszych wakacji. wiadomo- jazda stopem jest ciekawa fajna i ekscytujaca mozna poznac naprawde wiele fajnych ludzi wiec robilismy to w kazde wakacje. jeden z najciekawszych wypadow byly tatry. cuuudo. zlapalismyh stopa z Lublina do Krakowa w ciagu 20 min. zatrzymala sie czarna sportowa beta gdzie dla nas cos takiego przezyc to byl szczyt marzen. typ byl weterynarzem ,o dziwo nie w dresach tylko czlowiek z wlasna firma po zdanych studiach .dojechalismy tam szybciej niz transportem publicznym bo jak wiadomo biznesmeni sie spiesza.specjalnie nas wyzocil na wylotowke na zakopane gdzie nie bylo mu to po drodze. wypilismy piwo i po chwili dostalismy stopa od polki z jakims wlochem (para byli) smiesnie bo puszczal typ wloskie regge(nie wiem jak to sie poprawnie pise bo nie slucham)gdy dojechalismy do zakopca naszym planem bylo rozbic sie gdzies gdzie kolwiek z namiotem by przekoczowac trzy dni i wejsc na najwyzsze szczyty tatr.bladzilismy troche po zakopanym by znalezdz miejsce do rozbicia namiotu. trudne to bylo bo kazdy chcial z nas wydusic ostatni grosz. w koncu znalezslismy pole namiotowe gdzie sciemnilismy paniom z recepcji ze druzynowa nas wyslala na przygode zycia za 50zl( bo bylismy w zhp troche czasu) imusimy za to przyzyc. zgodzila sie jakos na 5zl za dobe.. szok . i nas poczestowala zupa gorolska.i tak zaczela sie nasza przygoda po gorach . zrobilismy w ciagu trzech dni najwyzsze szyczyty tatr wliczajac kacprowy swinice rysy kasprowy giewont.(wiekszosc najwyzszych szczytow ).dalismy z siebie wszystko( bylismy przygotowani na wysilek fizyczny . ja trenowalem 3 lata kolarstwo szosowe i rok scianki wspinaczkowej kumpel 2 lata trialu rowerowego i tez rok scianki) gdy pokazalismy po trzech dniach tulaczki po szczytach nasza trase ktora zrobilismy instruktorowi to byl w wielkim szoku ze mozna przejsc w 3 dni tyle szczytow i to nas podbudowalo. drabinka bo to jest tematem byla zajebistym dodatkiem gdzie zatrzaslem portkami;)i pamietam to do dzis.ostatnij nocy zlapala nas tak wielka ulewa ze co 1godzine sie budzilismy i zbieralismy z namiotu wode bo oczywiscie sie okazalo ze tanie namioty przemakaja.powrot byl tez szybki jak i przyjaz bo skatowalismy pare w starszym wieku na stacji bezynowej by nas zabrali do lublina( mieli tablice rejestracyjne)opowiedzielismy im nasza historie i nie zastanawiali sie dwa razy by nas zawiezdz sporotem do domu.. Gory sa pikne daja ci kopa . chwile sam na sam z gorami popychaja cie do przemyslen . sa piekne.i hardkorowe gdy chcesz by takie byly.Po ty wypadnie mielismy inne pomysly by uderzac po europie stopem. Udalo sie i nie zapomne tego do konca zycia.. moim najlepszym wypadem jak do tychczas by stop po Nowej Zelandi;)polecam i Pozdrawiam Szymon Ligaj;)
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zobligowała nas do oznaczania kategorii wiekowych
materiałów wideo wgranych na nasze serwery. W związku z tym, zgodnie ze specyfikacją z tej strony
oznaczyliśmy wszystkie materiały jako dozwolone od lat 16 lub 18.
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów