Przewidzieć, że tak mocno jebnie to pewnie nie można było, ale ostrzeżenia przed burzami dla województw wydano, więc olać sprawy nie należało. Zarządzający takim obozem jest jak dupa od srania, aby przygotować obóz na uderzenia wiatru (wzmocnić naciągi, plan ewakuacji itd. itp.). W końcu to było obóz harcerski, a nie wycieczka maluchów z przedszkolankami. Taka nawałnica przychodzi w ciągu minut, ale nie sekund. Taki obóz to nie biwak gimbusów, powinno być przygotowane bezpieczne miejsce ewakuacji. Oczywiście może straty byłyby większe, ale znając polskie realia nie zrobiono nic. Winą trudno jednak obarczać tylko opiekunów. Obecnie młodzież jest jaka jest i na takie obozy jeżdżą również te dziewczynki co unikają wf-u itd., więc i taki obóz jest traktowany jako rozrywka a nie miejsce nauki. Ostatnio rozmawiałem z instruktorką z obozu żeglarskiego. Uczestnicy tak wszytko mają w dupie, że wariują do 3 w nocy mimo że cisza nocna jest o 23. W sumie wariować to by sobie mogli, gdyby nie fakt, że w ciągu dnia z 15 osób z grupy tylko kilka jest zdolne do zajęć z żaglowania czy nurkowania. Niby dlaczego tam miałoby być inaczej, bo to ZHR, ha, ha, ha. Mam kolegę w ZHR, tak jak tam jarali to nigdy...
Działania wojska to żenada. Oczywiście trudno winić szeregowych, ale za taki rozpizdziaj odpowiada rząd. By gdyby lokalni dowódcy byli pewni to przynajmniej część ruszyłaby dupy i pomogła, nawet sprzątać, ludziom zniszczenia w ramach zaprawy porannej, bez wielkiej ideologii do czego to służy wojsko. Wojsko ma być dla ludności wsparciem moralny w trudnych chwilach. Teraz to nikt na takie coś się nie odważy, bo o ile już wrócili z pielgrzymki to sraja pod siebie i boją się narazić Macierewiczowi i jego koleżkom. Jakby się okazało że kpt. Iksiński był na miejscu po dwóch godzinach, a MON zareagował po 4 dniach, jak ściągnięto z urlopów sekretarki, które wiedziały gdzie są odpowiednie pieczątki, to już dziś mógłby szukać nowej pracy...
Oto Polska właśnie...