The_Generat napisał/a:
wojsko to nie jest żadna ostateczna ostateczność, tylko na ten moment nie mamy wojska, które można by wykorzystywać do takich zadań, mówię o konkretnych jednostkach a nie paru plutonach alarmowych, które na siłę można zmobilizować i wysłać do "zamiatania"
Zgodnie z ustawą Wojsko to "ostateczna ostateczność" w przypadku klęsk żywiołowych. Jak zawiodą inne służby to dopiero Wojsko może wkroczyć do akcji.
The_Generat napisał/a:
nikt przy zdrowych zmysłach nie szkoli komandosów, nurków, snajperów, żeby ci potem jechali uprzątać drzewa
Właśnie, odnośnie nurków. Wiesz, służę w rozpoznaniu inżynieryjnym, mamy tutaj etaty nurkowe, które w akcji "powódź" są bezwzględnie przeznaczone do działania w rejonie występowania klęski żywiołowej.
The_Generat napisał/a:
natomiast gwardia narodowa, kiedyś zetka, może z czasem wot jak najbardziej się nadadzą do takich zadań, bo jak weekendowemu kapralowi drzewo złamie nadgarstek to ten se najwyżej odpocznie miesiąc w domu i weźmie odszkodowanie, taka kontuzja u specjalisty to porażka i w szkoleniu, gotowości do akcji bojowej i finansowa bo przywrócenie sprawności do walenia konia to nie to samo co przywrócenie jej do manipulowania dronem (przykładowo)
Przydadzą się jedynie do robienia dobrego pijaru, od zwalczania klęsk żywiołowych w WP mamy Wojska Inżynieryjne (prawie 10k żołnierzy jest przeznaczonych do tego typu akcji) o czym już wcześniej mówiłem. Samą siłą rąk nie oczyścisz rzek i dróg z powalonych drzew czy zawał ziemnych. WOT nie ma do tego sprzętu i mieć nie będzie, zresztą to obrona terytorialna, nie może działać na obszarze całego kraju. Mogą się nadać tylko do prac porządkowych, a nie zwalczania skutków klęsk żywiołowych.
Ogólne przesłanie Twojego postu rozumiem i masz rację, nie widzę zmechola, desantowca czy pancerniaka przy takiej robocie bo to nie ich działka. Oni są szkoleni do czegoś innego.