Serio, to są obecnie ludzie, którzy mają tytuł profesorski, macie takie środy, płatki, hartmany i inne kwiatki. Wystarczy posłuchać ich 5 minut i człowiek zaczyna uważać, że obecnie tytuł naukowy nic nie oznacza, to jest grono wzajemnej adoracji. Robi się magistra [albo i nie, w zasadzie dzisiaj liczy się bardziej łeb na karku, doświadczenie, niż jakiś papierek, że się 5 lat chlało i obijało] a potem idzie się pracować. W większości niedojdy [poza prawdziwymi naukowcami] zostają by robić doktorat, a potem żyją akademicko i piszą setki bzdurnych prac właśnie o czymś takim - czy przydzielić karaluchom obywatelstwo, w jakim wieku mają dostawać dowód osobisty i czy mogą głosować. Tych wszystkich socjologów, europeistyków, kulturoznawców, filozofów, politologów etc. powinno się oddzielić od grona naukowego, bo są oni zwykłym kabaretem. Setki tysięcy ludzi działa w nauce, starają się coś odkryć poprawić, a w mediach brylują takie persona, które obrażają naukę.