Wzmacnianie konstrukcji drewnianej.
📌
Wojna na Ukrainie
- ostatnia aktualizacja:
Wczoraj 18:08
📌
Konflikt izrealsko-arabski
- ostatnia aktualizacja:
Dzisiaj 5:23
#altana
Postawili domek na prętach zbrojeniowych, nie był to dobry pomysł
Jaki zaskoczony
W osiedlu w Kielcach konflikt o altanę z Budżetu Obywatelskiego. Jedni chcą grillować, a drudzy się modlić
Niecodzienny spór toczą mieszkańcy osiedla Bocianek w Kielcach. W Parku imienia Adolfa Dygasińskiego miasto wybudowało miejsce do grillowania, a część sąsiadów chce się tam modlić i stanowczo wyprasza rodziny, które pieką w tym czasie kiełbasę.
Altana, duży betonowy grill, ławki czy urządzenie do gry w piłkarzyki wybudował Urząd Miasta w ramach Budżetu Obywatelskiego. Od ubiegłego roku miejsce jest chętnie odwiedzane przez mieszkańców w różnym wieku a grill pracuje pełną parą. Jak donosi strona "Scyzoryk się Otwiera - Satyryczna Strona Kielc" na Bocianku pojawił się sąsiedzki konflikt o miejsce do grillowania. W altanie zaczęła się spotykać grupa kilkunastu pań i odprawiać nabożeństwa majowe nie licząc się z osobami, które przyszły przed nimi i korzystają z grilla. Domagają się stanowczo opuszczenia tego miejsca przez sąsiadów oddających się relaksowi.
Jedna z mieszkanie napisała list. "Jak pewnie wiadomo w Parku Dygasińskiego na os. Bocianek powstały wiaty grillowe z betonowym grillem, gdzie można posiedzieć ze znajomymi, pograć z dziećmi w piłkarzyki itp. Od jakiegoś czasu codziennie o godzinie 19 spotykają się tam panie z osiedla, rozkładają tymczasową kapliczkę, zapalają świece i odprawiają spotkania religijne ze śpiewami. Nie było by w tym nic złego, ale osobiście byłam świadkiem jak panie kilkakrotnie potrafiły "wyprosić" młodych ludzi, którzy tam w tym czasie piekli coś na grillu i rozmawiali pod wiatą. Młodzi ludzie byli tak zszokowani, że tak jak dzisiaj np. stali na deszczu i mokli, nie wiedząc co z tym fantem zrobić. Sytuacja niestety powtarza się codziennie. Mam pytanie czy takie spotkania powinny odbywać się w miejscach przeznaczonych do spotkań piknikowych i czy zachowanie pań nie przekracza dobrego wychowania??? Bo w zasadzie ja jestem w szoku, że wiata grillowa służy do spotkań religijnych i praktykowania nabożeństw majowych. Odnoszę wrażenie, że panie traktują wiatę jak osobisty klub. Zarówno mnie jak i wielu mieszkańcom nie podoba się takie zachowanie i dlatego chciałam zwrócić na to uwagę.
W poniedziałek wygoniły rodzinę z dwójką małych dzieci, i nie interesowało ich, że mają kiełbaski na grillu, że to jest miejsce dla rodzin z dziećmi. Ot tak sobie przyszły i z marszu "poprosiły", żeby się przenieśli bo one tu teraz mają nabożeństwo majowe.
(...)"
Na altanie pojawiła się też kartka podpisana „Oburzeni Użytkownicy Parku”, ale szybko ktoś ją zerwał. Mieszkańcy napisali na niej między innymi, że wiata w parku nie jest miejscem kultu religijnego. Wyganianie młodzieży, żeby odprawiać modły majowe jest karygodnym zachowaniem i nie powinno mieć miejsca, zwłaszcza przez osoby starsze i z racji tego kulturalne.
Jak rozwiązać ten konflikt, czy obie strony nie mogą się porozumieć? Czy grillowanie i śpiewanie maryjnych pieśni w bliskim sąsiedztwie jest nie do pogodzenia?
źródło: kielce.naszemiasto.pl/artykul/w-osiedlu-w-kielcach-konflikt-o-altane-z...
Niecodzienny spór toczą mieszkańcy osiedla Bocianek w Kielcach. W Parku imienia Adolfa Dygasińskiego miasto wybudowało miejsce do grillowania, a część sąsiadów chce się tam modlić i stanowczo wyprasza rodziny, które pieką w tym czasie kiełbasę.
Altana, duży betonowy grill, ławki czy urządzenie do gry w piłkarzyki wybudował Urząd Miasta w ramach Budżetu Obywatelskiego. Od ubiegłego roku miejsce jest chętnie odwiedzane przez mieszkańców w różnym wieku a grill pracuje pełną parą. Jak donosi strona "Scyzoryk się Otwiera - Satyryczna Strona Kielc" na Bocianku pojawił się sąsiedzki konflikt o miejsce do grillowania. W altanie zaczęła się spotykać grupa kilkunastu pań i odprawiać nabożeństwa majowe nie licząc się z osobami, które przyszły przed nimi i korzystają z grilla. Domagają się stanowczo opuszczenia tego miejsca przez sąsiadów oddających się relaksowi.
Jedna z mieszkanie napisała list. "Jak pewnie wiadomo w Parku Dygasińskiego na os. Bocianek powstały wiaty grillowe z betonowym grillem, gdzie można posiedzieć ze znajomymi, pograć z dziećmi w piłkarzyki itp. Od jakiegoś czasu codziennie o godzinie 19 spotykają się tam panie z osiedla, rozkładają tymczasową kapliczkę, zapalają świece i odprawiają spotkania religijne ze śpiewami. Nie było by w tym nic złego, ale osobiście byłam świadkiem jak panie kilkakrotnie potrafiły "wyprosić" młodych ludzi, którzy tam w tym czasie piekli coś na grillu i rozmawiali pod wiatą. Młodzi ludzie byli tak zszokowani, że tak jak dzisiaj np. stali na deszczu i mokli, nie wiedząc co z tym fantem zrobić. Sytuacja niestety powtarza się codziennie. Mam pytanie czy takie spotkania powinny odbywać się w miejscach przeznaczonych do spotkań piknikowych i czy zachowanie pań nie przekracza dobrego wychowania??? Bo w zasadzie ja jestem w szoku, że wiata grillowa służy do spotkań religijnych i praktykowania nabożeństw majowych. Odnoszę wrażenie, że panie traktują wiatę jak osobisty klub. Zarówno mnie jak i wielu mieszkańcom nie podoba się takie zachowanie i dlatego chciałam zwrócić na to uwagę.
W poniedziałek wygoniły rodzinę z dwójką małych dzieci, i nie interesowało ich, że mają kiełbaski na grillu, że to jest miejsce dla rodzin z dziećmi. Ot tak sobie przyszły i z marszu "poprosiły", żeby się przenieśli bo one tu teraz mają nabożeństwo majowe.
(...)"
Na altanie pojawiła się też kartka podpisana „Oburzeni Użytkownicy Parku”, ale szybko ktoś ją zerwał. Mieszkańcy napisali na niej między innymi, że wiata w parku nie jest miejscem kultu religijnego. Wyganianie młodzieży, żeby odprawiać modły majowe jest karygodnym zachowaniem i nie powinno mieć miejsca, zwłaszcza przez osoby starsze i z racji tego kulturalne.
Jak rozwiązać ten konflikt, czy obie strony nie mogą się porozumieć? Czy grillowanie i śpiewanie maryjnych pieśni w bliskim sąsiedztwie jest nie do pogodzenia?
źródło: kielce.naszemiasto.pl/artykul/w-osiedlu-w-kielcach-konflikt-o-altane-z...
Najlepszy komentarz (49 piw)
TB303
• 2019-05-23, 18:16
Niczym już mnie nie zadziwi. Zwłaszcza w tym upośledzonym przez religię narodzie.
Coś pyka
Najlepszy komentarz (23 piw)
LuzaQ
• 2019-02-08, 11:56
Po co mam odsnieżać dach kiedy mój daszek z kartonu jest niezniszczalny!
Dowcipy o kuchni są niemodne więc po prostu macie panią ze spadochronem
Najlepszy komentarz (30 piw)
aaaaaaaaaaaaaa
• 2018-08-13, 22:49
Jebła w stołówkę, to tak jakby kuchnia.
Namiot wiatrem porwany człowiekiem o asfalt pyrga gdyż siła natury była mocniejsza w tym wypadku od siły rąk człowieka. Nie utrzymał się, a nawet jakby się utrzymał to by też poleciał.
Akcja właściwa tak od 0:25.
...takie widowisko ale nie osiem a szesnaście sekund utrzymał jebany.
Najlepszy komentarz (30 piw)
B................o
• 2017-07-20, 10:25
Na koniec przyszła go jeszcze pocieszać, wspaniałe zwierzę.
Jak co wtorek, w godzinach późno wieczornych, siedziałem razem z kumplem Markiem i jego dziewczyną - Justyną, pod altanką, na Raciborskiej. To była nasza stara miejscówka ze szkolnych lat. Piliśmy piwko i rozmawialiśmy o wspólnym spotkaniu, które miało być za tydzień i, którego to byliśmy organizatorami. Skrzyknęliśmy znajomych z licealnych lat i mieliśmy powspominać razem stare czasy.
Kończąc czteropak, zauważyłem, że kończy nam się towar. Trochę mnie to przygnębiło, bo miałem ochotę na więcej, ale mówi się trudno. Rozmawialiśmy dalej i spoglądaliśmy na przejeżdżające auta, na obwodnicy. Dalej gawędząc, zobaczyliśmy czteroosobową grupkę, która powoli się do nas zbliżała. Trójka napakowanych dresów, w tym jeden łysy, i gruby chyba "szef" i jego koleżanka, cała w tatuażach, paląca papierosa. Gdy podeszli pod altankę, zauważyłem, że niosą skrzynkę browarów. Zaczęli się na nas gapić, nastąpiła taka wymiana spojrzeń, kurwa, jak w filmie. Czułem się trochę dziwnie, chciałem się zaraz zwijać, nie chciałem kłopotów. Ci jak gdyby nigdy nic, zbadali sytuację i się do nas dosiedli, tzn. Ich koleżanka się do nas dosiadła (siadła koło mnie), bo dla nich już nie starczyło miejsca. Nie paliłem papierosów i już zaczęło mnie wkurwiać to, że ona siedzi koło mnie i mi kurwa chucha w twarz! Chciałem już iść, gdy nagle łysy gruby, rzucił do mnie:
-Te, kurwa! Brodacz (Mam brodę, dosyć siwą), Tobie to się chyba pory roku popierdoliły! Nie dotykaj mojej laski! Kurwa, widziałem! Zbieraj kolegę, tą (celowy błąd) dziunię i wypierdalać mi stąd!
Podszedł do mnie, z rozłożonymi rękoma, jakby miał wrzody pod pachami. W ogóle jej nie dotknąłem, a gruby szukał tylko i wyłącznie zaczepki. Normalnie pewnie bym ustąpił i poszedł, ale wypite wcześniej piwa, dodały mi odwagi. Rzuciłem:
-Ty, gruby. Przychodzisz tutaj z jakimiś najduchami i swoją laską, która kurwa, chucha mi w twarz dymem z papierosów. Lepiej podaj mi browara i nie pierdol!
To z tym browarem rzuciłem, żeby odwrócić jego uwagę, element zaskoczenia. Chuj wie. Szybko wstałem i plunąłem mu w twarz. Jego lasce, która mnie wkurwiła, zajebałem "młotka" w głowę. Ta wypuściła papierosa i wyjebała orła przez ławeczkę. Czułem na sobie spojrzenia Marka i Justyny. Byli zaskoczeni, z resztą kurwa! Gruby chyba też! Wszystko działo się dosyć szybko i gruby skinął na swoich koleżków, a Ci rzucili mu nóż. Kurwa! Byłem w dupie, to nie były żarty. Przestraszyłem się, bo gruby na mnie ruszył z tym nożem. Wtem! Marek wstał i zasłonił mnie własnym ciałem. Gruby ugodził go prosto w serce, umarł na miejscu. To był piękny moment w naszej przyjaźni, zrozumiałem, że Marek był spoko. Justynie trochę zaczęło odpierdalać, bo zaczęła szlochać i trząść Markiem. Krzyczała coś, żeby wstawał. Nie wstał, bo nie żył. Wziąłem Justynę za bety i jebnąłem solidnego liścia w ryj. Chyba zrobiłem to dosyć mocno, bo zemdlała, ale przynajmniej był spokój.
Gruby przeprosił mnie za całe zamieszanie i zaprosił do stolika. Usadziłem Mareczka koło siebie i z grubym, i jego kolegami piliśmy do rana. Tylko Marka trochę szkoda, bo za tydzień miało być spotkanie.
Opowieść fikcyjna.
Kończąc czteropak, zauważyłem, że kończy nam się towar. Trochę mnie to przygnębiło, bo miałem ochotę na więcej, ale mówi się trudno. Rozmawialiśmy dalej i spoglądaliśmy na przejeżdżające auta, na obwodnicy. Dalej gawędząc, zobaczyliśmy czteroosobową grupkę, która powoli się do nas zbliżała. Trójka napakowanych dresów, w tym jeden łysy, i gruby chyba "szef" i jego koleżanka, cała w tatuażach, paląca papierosa. Gdy podeszli pod altankę, zauważyłem, że niosą skrzynkę browarów. Zaczęli się na nas gapić, nastąpiła taka wymiana spojrzeń, kurwa, jak w filmie. Czułem się trochę dziwnie, chciałem się zaraz zwijać, nie chciałem kłopotów. Ci jak gdyby nigdy nic, zbadali sytuację i się do nas dosiedli, tzn. Ich koleżanka się do nas dosiadła (siadła koło mnie), bo dla nich już nie starczyło miejsca. Nie paliłem papierosów i już zaczęło mnie wkurwiać to, że ona siedzi koło mnie i mi kurwa chucha w twarz! Chciałem już iść, gdy nagle łysy gruby, rzucił do mnie:
-Te, kurwa! Brodacz (Mam brodę, dosyć siwą), Tobie to się chyba pory roku popierdoliły! Nie dotykaj mojej laski! Kurwa, widziałem! Zbieraj kolegę, tą (celowy błąd) dziunię i wypierdalać mi stąd!
Podszedł do mnie, z rozłożonymi rękoma, jakby miał wrzody pod pachami. W ogóle jej nie dotknąłem, a gruby szukał tylko i wyłącznie zaczepki. Normalnie pewnie bym ustąpił i poszedł, ale wypite wcześniej piwa, dodały mi odwagi. Rzuciłem:
-Ty, gruby. Przychodzisz tutaj z jakimiś najduchami i swoją laską, która kurwa, chucha mi w twarz dymem z papierosów. Lepiej podaj mi browara i nie pierdol!
To z tym browarem rzuciłem, żeby odwrócić jego uwagę, element zaskoczenia. Chuj wie. Szybko wstałem i plunąłem mu w twarz. Jego lasce, która mnie wkurwiła, zajebałem "młotka" w głowę. Ta wypuściła papierosa i wyjebała orła przez ławeczkę. Czułem na sobie spojrzenia Marka i Justyny. Byli zaskoczeni, z resztą kurwa! Gruby chyba też! Wszystko działo się dosyć szybko i gruby skinął na swoich koleżków, a Ci rzucili mu nóż. Kurwa! Byłem w dupie, to nie były żarty. Przestraszyłem się, bo gruby na mnie ruszył z tym nożem. Wtem! Marek wstał i zasłonił mnie własnym ciałem. Gruby ugodził go prosto w serce, umarł na miejscu. To był piękny moment w naszej przyjaźni, zrozumiałem, że Marek był spoko. Justynie trochę zaczęło odpierdalać, bo zaczęła szlochać i trząść Markiem. Krzyczała coś, żeby wstawał. Nie wstał, bo nie żył. Wziąłem Justynę za bety i jebnąłem solidnego liścia w ryj. Chyba zrobiłem to dosyć mocno, bo zemdlała, ale przynajmniej był spokój.
Gruby przeprosił mnie za całe zamieszanie i zaprosił do stolika. Usadziłem Mareczka koło siebie i z grubym, i jego kolegami piliśmy do rana. Tylko Marka trochę szkoda, bo za tydzień miało być spotkanie.
Opowieść fikcyjna.
Najlepszy komentarz (42 piw)
snajperxzy
• 2014-07-30, 22:13
Kurwa człowieku pisz od razu na samym początku, że to jest trefna lipa to przynajmniej nikt nie będzie marnował czasu na czytanie takiego chłamu.
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zobligowała nas do oznaczania kategorii wiekowych
materiałów wideo wgranych na nasze serwery. W związku z tym, zgodnie ze specyfikacją z tej strony
oznaczyliśmy wszystkie materiały jako dozwolone od lat 16 lub 18.
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów