Widzę w ciągu ostatnich kilku dni modę na bohaterskie opowieści. Podejrzewam, że większość z nich skończyła się tak jak moja poniżej...Ale co tam JESTEŚCIE KOZAKAMI
Sytuacja miała miejsce jakieś 1.5 roku temu na PKS we Wrocławiu (Ogólnie Wrocław ma trochę problemów z ciapatymi, co również widać gołym okiem).
Po kilku piwkach koleżka odprowadzał mnie na PKS na autobus(mieszkam niedaleko Wrocławia). Przechodząc przez PKP zobaczyliśmy pijanego chłopa, którego obskoczyły cyganki. No to dużo nie myśląc wjazd, pyskówka chłopa zabraliśmy i mówimy żeby spierdalał bo go okradną. Mało ważne, poszliśmy dalej.
Jak już byliśmy na PKS, po 10 minutach jedna z cyganek(tych samych z PKP) z małym dzieckiem chodziła i żebrała między nami a potem puściła tego samego dzieciaka, żeby żebrał sam. Ogólnie wesołe umysły... wzieliśmy go w obroty (Tak cwaniaki 2 na 1) i pyskówka "Kurwa, gdzie masz honor ? Weź się do roboty, jakieś prawo jazdy jeździj czy coś pajacu, wypierdalaj moresie". Cyganiątko uciekło, pożegnałem się z kolegą i zanim przyjechał autobus mały cygan wyskoczył i znowu żebra... przyjebał się do 2 dziewczyn ode mnie z miasta(Całkiem ładniutkie, kojarzyłem je jeszcze z liceum). One szukały wzrokiem pomocy i GWÓDŹ ! Ludzie na nie patrzą a po spotkaniu wzrokiem odwracają się i udają, że nic nie widzą...
Rozochocony piwem i chęcią pokazania wielkiego, męskiego EGO podjechałem do niego, pyskóweczka, z bani, 2 lowkicki... Cygan znowu uciekł, a ja przez chwilę byłem bohaterem w oczach dzierlatek.
TERAZ WIĘKSZOŚĆ WASZYCH HISTORII BY SIĘ SKOŃCZYŁA ALE NIE MOJA !
Podjechał autobus, wszystko cacy i nagle na peron wchodzi ten mały cyganek z ok 10 starymi cyganami i pokazuje na mnie palcem. Nagle z wielkiego bohatera zrobiłem się gepardem i biegałem jak pojebany między autobusami uciekając i chowając się przed cyganerią, wskoczyłem do swojego busa, zasłoniłem się firanką i udawałem, że mnie nie ma
Akurat jak oni się ogarnęli, że ja to ja to kierowca uratował mi życie i ruszył.
Tadam ! Koniec bohaterskiej historii.