Tak sobie przeglądałem internet i natknąłem się na taki krótki artykuł, w którym wypowiada się prof. Marek Szczepański.
W latach 60. i 70. na Śląsk przyjechało mnóstwo ludzi za pracą, głównie w kopalniach np. w Jastrzębiu-Zdroju. Podobno przywieźli na Śląsk swoje wyniesione z domów rodzinnych upodobania?
Prowadziłem w latach 80. badania na ten temat. Zastanawialiśmy się wtedy, jak przyjezdni są traktowani przez rdzennych Ślązaków z Jastrzębia i Tychów, a także, jak ludzie przyjeżdżający tutaj do pracy traktują swoich nowych sąsiadów. Dowiedzieliśmy się wielu ciekawych rzeczy. Okazało się na przykład, że 90 procent ankietowanych przyznała, iż po przjeździe na Śląsk zdecydowanie poprawiły im się warunki mieszkaniowe. Co ciekawe, mnóstwo tzw. werbusów, pierwszy raz miało do czynienia z
sedesem w łazience.
Ślązacy wymyślali różne określenia przyjezdnym. Skąd to się brało?
Tych nazw było całe mnóstwo. Najogólniej mówiło się, że przyjechali gorole albo werbusy, ale na tym nie koniec. Popularne było dzielenie mieszkańców na trzy kategorie: pnioki, krzoki i ptoki. Pnioki, to oczywiście ci, którzy mieszkali w danym mieście od zawsze, a krzoki to tacy, którzy przyjechali za pracą i zapuścili tu korzenie. Kiedy zaczęto zamykać niektóre zakłady, pojawiła się też kategoria ptoków, czyli tych , co przyjechali na Śląsk za pracą, ale jak jej zabrakło, to znów wyjechali (albo odlecieli, jak ptaki). A o "słoikach" pan słyszał? Kto wtedy nie słyszał o słoikach. Chodziło o tych goroli, co w tygodniu mieszkali i pracowali na Śląsku, a na weekendy wyjeżdżali do rodzinnego domu i przywozili stamtąd pełne torby jedzenia z domowymi przysmakami i specjałami. Przypomnieli mi się jeszcze "hoteloki", którzy mieszkali w hotelach robotniczych. Mówiło się o nich wtedy, że mają grzebienie z tyłu (modna wtedy fryzura), szwedkę i beretkę.
W naszych badaniach, kiedy zapytaliśmy, czy Ślązak wydałby swoją córkę za "hoteloka", odpowiedź była niemal jednogłośna: na pewno nie. Ile jest prawdy w tym, że gorole przywieźli na Śląsk to, co najgorsze, np. choroby?
Nie było żadnej epidemii i takie teorie są mocno przesadzone. Nawet jeśli, gdzieś pojawiały się informacje, że wzrosła liczba osób z chorobami wenerycznymi. Gorole do naszej kultury wnieśli przecież dobre rzeczy, tak, jak ogródki działkowe, które zaczęły powstawać w centrach miast. A w Tychach, do dziś, jedna z dzielnic przypomina o tamtych czasach. Nazywa się Hotelowiec.
źródło
dziennikzachodni.pl/artykul/3351091,szczepanski-masowy-naplyw-goroli-n...