Demon dał mu ostrzeżenie, bo złamał tylko dwie nogi.
📌
Wojna na Ukrainie
- ostatnia aktualizacja:
Wczoraj 18:08
📌
Konflikt izrealsko-arabski
- ostatnia aktualizacja:
Dzisiaj 5:23
#demony
Wierzycie w demony? Kamilka opętana czy chora psychicznie?
Najlepszy komentarz (123 piw)
majsterklepka
• 2023-02-06, 18:32
Wypowiem się jako znawca, chuja widać!
Pastor nakazuje parafianom zdjąć majtki i golić części intymne, aby odpędzić demony
Materiał trochę długi, ale dosyć ciekawy. Zachęcam do liźnięcia kultury naszych przodków
jak nudne, to wywalić
jak nudne, to wywalić
Najlepszy komentarz (47 piw)
swampman
• 2016-04-04, 11:23
to bylo w chuj ciekawsze niz obecna zjebana religia
Film ukazuję problem masowych opętań w jednej z Polskich mieścin, oraz jak skutecznie można się wyleczyć
Najlepszy komentarz (168 piw)
_................_
• 2016-02-18, 17:14
Kurwa jakbym przyjebał temu kto na tak rozstrojonej gitarze napierdala
polecam obejrzeć to będąc samemu w domu w objęciach ciemności
Najlepszy komentarz (39 piw)
t................x
• 2015-07-09, 11:29
Hereticus napisał/a:
To ma być przerażające czy co? Bo nie załapałem.
Bo jesteś tępy
Witam w kolejnej części naszej rodzimej demonologii. Dzisiaj bez zbędnego pierdolenia.
5. Demony domowe:
DZIADY – Duchy zmarłych, opiekujące się pozostałymi, żywymi członkami rodziny, zamieszkujące na sosrębowej belce lub pod progiem (stąd zwyczaj całowania progu po powrocie z podróży). Ich siedzibę, sosrębową belkę, otaczano szczególną czcią, zdobiono magicznymi znakami i słuchano pilnie wszystkich odgłosów, jakie się z niej wydobywały. Niczego nie można było lekceważyć. Nawet kołatanie kornika mogło być ważnym znakiem dla żywych od zmarłych. Głośne, wyraźne trzaśnięcie oznaczało albo zbliżające się nieszczęście, albo rychłą śmierć mieszkańca chaty. Opiekunem rodu mógł zostać tylko mężczyzna, pod warunkiem, że nie zginął on w żaden gwałtowny sposób. Jeszcze w epoce piastowskiej, tak w kmiecych chatach jak i na dworach, po urodzeniu syna, dopełniano ceremonii nazywanej „podniesieniem”. Polegało to na tym, że ojciec trzykrotnie podnosił noworodka, dotykając jego czółkiem sosrębowej belki. Bez dopełnienia tej ceremonii, chłopiec nie mógłby zostać pełnoprawnym członkiem rodziny. Ojciec odmawiał przedstawienia, nowoprzybyłego na świat opiekunom rodu, tylko z ważnych powodów np. gdy podejrzewał códzołóstwo. Córek nigdy nie podnoszono do sosrębu, gdyż z czasem i tak odejdą one do innego rodu, by dawać dzieci innym (a więc nigdy nie będą prawdziwymi członkami własnej rodziny; obce pozostaną również w swoim nowym rodzie, jeśli nie urodzą synów).
RODZANICE – Istnieją trzy rodzanice. Są one do siebie bliźniaczo podobne, jednak każda z nich włada inną częścią losu. Pojawiają się one pierwszej nocy po narodzinach dziecka. Moc rodzanic to trójjednia. Dopiero wszystkie trzy razem, łącząc swą potęgę, mogą określić los człowieka. Jeżeli daru, jaki składa nowonarodzonemu jedna z nich, nie akceptują jej bliźniacze siostry, podarunek jest nieważny i nigdy się nie spełni. Los, który rodzanice przeznaczyły noworodkowi, musi się wypełnić. Nic nie zdoła go odmienić. Tej nocy, kiedy się pojawiają, nie należy zapalać ognia w izbie położnicy, hałasować czy chodzić bez potrzeby po chacie. Owe hałasy, lub brak ofiar, mogą być przez nie poczytane za brak szacunku, a w gniewie są gotowe dosypać do losu dziecka, pełne garście złej doli (jak to było w bajce o Śpiącej Królewnie).
NOCNICE – Nazywane są też „płaksami”. Są to mgliste, niepochwytne demony nocne, które z lubością dręczą maleńkie dzieci i rozkoszują się ich płaczem. Nocnice przybywają zawsze tam, gdzie urodziło się dziecko i zakłócają jego sen. Jednym z niezawodnych sposobów, pozbycia się nocnic, było umieszczenie pod dziecięcą kołyską wody, noża i pętli. Ustawiwszy to wszystko, należało życzyć nocnicy, by się zachłysnęła wodą, nożem zakuła a pętlą udusiła. Po przepłoszeniu nocnic, wieszano nad kołyską wilcze zęby, pęczek ususzonego ziela zwanego czartopłochem, lub kładziono pod dziecięcym posłaniem kawałek ramy od brony.
UBOŻĘTA – Ubożę to malutki krasnoludek, mieszkający w mysiej norze, w dziurze po sęku, na zapiecku. Często znany jest jako „domowik”, „pokuć”, „kłobuk” lub „kraśniak”. Ma on pod swoją opieką dom i gospodarski dobytek. Wbrew swym rozmiarom posiada on wielką siłę. Nasi przodkowie bardzo go szanowali i każdego wieczora, stawiali pod progiem miseczki ze świeżą strawą. Tym darom towarzyszyły modły i zaklęcia. Idąc tropem Ewy Nowackiej, możemy rozróżnić cztery rodzaje ubożąt, przyjmując za kategorię podziału ich role i funkcje. I tak mamy:
– ubożęta skotne (opiekujące się bydłem)
– ubożęta kątne (sprawujące pieczę nad ludzkim domostwem)
– ubożęta chlewne (troszczące się o nierogaciznę)
– ubożęta gumne (doglądające zwiezionych do stodół plonów)
BIEDA – Szara, niepozorna i cichutka, lecz niszczyła wszystko, czego się dotknęła. Zamieszkuje pajęczyny i śmieci walające się pod progiem. Najlepszą ochroną przed biedą jest obecność domowego ubożęta. Zachowany do naszych czasów, zwyczaj pozimowych porządków, kiedy palono poza domem, wymiecione z izby śmieci, zwano w niektórych regionach „wymiataniem biedy”.
A w następnej części postaram się dorzucić parę ilustracji. Zdrowia Bracia Sadole.
5. Demony domowe:
DZIADY – Duchy zmarłych, opiekujące się pozostałymi, żywymi członkami rodziny, zamieszkujące na sosrębowej belce lub pod progiem (stąd zwyczaj całowania progu po powrocie z podróży). Ich siedzibę, sosrębową belkę, otaczano szczególną czcią, zdobiono magicznymi znakami i słuchano pilnie wszystkich odgłosów, jakie się z niej wydobywały. Niczego nie można było lekceważyć. Nawet kołatanie kornika mogło być ważnym znakiem dla żywych od zmarłych. Głośne, wyraźne trzaśnięcie oznaczało albo zbliżające się nieszczęście, albo rychłą śmierć mieszkańca chaty. Opiekunem rodu mógł zostać tylko mężczyzna, pod warunkiem, że nie zginął on w żaden gwałtowny sposób. Jeszcze w epoce piastowskiej, tak w kmiecych chatach jak i na dworach, po urodzeniu syna, dopełniano ceremonii nazywanej „podniesieniem”. Polegało to na tym, że ojciec trzykrotnie podnosił noworodka, dotykając jego czółkiem sosrębowej belki. Bez dopełnienia tej ceremonii, chłopiec nie mógłby zostać pełnoprawnym członkiem rodziny. Ojciec odmawiał przedstawienia, nowoprzybyłego na świat opiekunom rodu, tylko z ważnych powodów np. gdy podejrzewał códzołóstwo. Córek nigdy nie podnoszono do sosrębu, gdyż z czasem i tak odejdą one do innego rodu, by dawać dzieci innym (a więc nigdy nie będą prawdziwymi członkami własnej rodziny; obce pozostaną również w swoim nowym rodzie, jeśli nie urodzą synów).
RODZANICE – Istnieją trzy rodzanice. Są one do siebie bliźniaczo podobne, jednak każda z nich włada inną częścią losu. Pojawiają się one pierwszej nocy po narodzinach dziecka. Moc rodzanic to trójjednia. Dopiero wszystkie trzy razem, łącząc swą potęgę, mogą określić los człowieka. Jeżeli daru, jaki składa nowonarodzonemu jedna z nich, nie akceptują jej bliźniacze siostry, podarunek jest nieważny i nigdy się nie spełni. Los, który rodzanice przeznaczyły noworodkowi, musi się wypełnić. Nic nie zdoła go odmienić. Tej nocy, kiedy się pojawiają, nie należy zapalać ognia w izbie położnicy, hałasować czy chodzić bez potrzeby po chacie. Owe hałasy, lub brak ofiar, mogą być przez nie poczytane za brak szacunku, a w gniewie są gotowe dosypać do losu dziecka, pełne garście złej doli (jak to było w bajce o Śpiącej Królewnie).
NOCNICE – Nazywane są też „płaksami”. Są to mgliste, niepochwytne demony nocne, które z lubością dręczą maleńkie dzieci i rozkoszują się ich płaczem. Nocnice przybywają zawsze tam, gdzie urodziło się dziecko i zakłócają jego sen. Jednym z niezawodnych sposobów, pozbycia się nocnic, było umieszczenie pod dziecięcą kołyską wody, noża i pętli. Ustawiwszy to wszystko, należało życzyć nocnicy, by się zachłysnęła wodą, nożem zakuła a pętlą udusiła. Po przepłoszeniu nocnic, wieszano nad kołyską wilcze zęby, pęczek ususzonego ziela zwanego czartopłochem, lub kładziono pod dziecięcym posłaniem kawałek ramy od brony.
UBOŻĘTA – Ubożę to malutki krasnoludek, mieszkający w mysiej norze, w dziurze po sęku, na zapiecku. Często znany jest jako „domowik”, „pokuć”, „kłobuk” lub „kraśniak”. Ma on pod swoją opieką dom i gospodarski dobytek. Wbrew swym rozmiarom posiada on wielką siłę. Nasi przodkowie bardzo go szanowali i każdego wieczora, stawiali pod progiem miseczki ze świeżą strawą. Tym darom towarzyszyły modły i zaklęcia. Idąc tropem Ewy Nowackiej, możemy rozróżnić cztery rodzaje ubożąt, przyjmując za kategorię podziału ich role i funkcje. I tak mamy:
– ubożęta skotne (opiekujące się bydłem)
– ubożęta kątne (sprawujące pieczę nad ludzkim domostwem)
– ubożęta chlewne (troszczące się o nierogaciznę)
– ubożęta gumne (doglądające zwiezionych do stodół plonów)
BIEDA – Szara, niepozorna i cichutka, lecz niszczyła wszystko, czego się dotknęła. Zamieszkuje pajęczyny i śmieci walające się pod progiem. Najlepszą ochroną przed biedą jest obecność domowego ubożęta. Zachowany do naszych czasów, zwyczaj pozimowych porządków, kiedy palono poza domem, wymiecione z izby śmieci, zwano w niektórych regionach „wymiataniem biedy”.
A w następnej części postaram się dorzucić parę ilustracji. Zdrowia Bracia Sadole.
Mój poprzedni temat jako tako(http://www.sadistic.pl/demonologia-slowianska-cz1-vt311626.htm#3431303) się przyjął więc czas na obiecaną drugą część. Będzie ich jeszcze kilka(żeby jakiś debil który zobaczy więcej niż 4 akapity nie stwierdził ''za długie nie czytam''. Uważam, że to dosyć ciekawy temat i warty poznania nawet przez mniej ochoczo czytających). Ale dobra koniec pierdolenia zaczniemy od demonów wody:
UTOPCE – Zamieszkują w rzekach(rzadziej w rzeczkach) lub w jeziorach o smoliście czarnej wodzie i bezdennej głębi, również na trzęsawiskach. Utopce wybierają te miejsca, gdzie występują wiry lub ruchome piaski. Ponieważ boją się słońca, na brzeg wychodzą dopiero w nocy. Nie są zbyt urodziwe. Palce rąk i nóg mają spięte błonami, zielone lub bure włosy i brody, ciągle ociekające wodą. Po ziemi poruszają się niezdarnie, za to w wodzie pływają jak ryby. Jeżeli ktoś zobaczy, okiełznanego i osiodłanego konia nad brzegiem w nocy, powinien go ominąć z daleka. Utopce mogą bowiem, przybierać postać konia, i biada temu, kto go spróbuje dosiąść – woda pochłonie go na zawsze (Zeusowy brat – Posejdon Ziemiotrześcia, także chętnie przybierał postać konia). Jeszcze do niedawna w Rosji, po spłynięciu lodów, wspólnoty wiejskie, nabywały nie targując się (to ważny szczegół) konia, którego topiono w ofierze dla utopców. W Polsce taką ofiarę składano, topiąc domowego ptaka, najczęściej kurę. Utopce często porywały kąpiących się młodzieńców, ledwie rozkwitłe dziewczęta lub dzieci. Ciała porwanych przez Utopce nigdy nie wypływały na powierzchnię, nie można ich było ani pochować, ani opłakać.
TOPIELCE – Porwani przez Utopce stawali się Topielcami. Byli oni jeszcze bardziej groźni dla ludzi, niż same Utopce. Topielcy nigdy nie opuszczali wody. Dziewczęta – topielice, wynurzały się tylko po to, by wabić lekkomyślnych chłopców. Obiecywały im wieczną radość w podwodnych pałacach i swoją miłość. Nie jeden w ten sposób zaginął.
Demony odludzkie:
WIEDŹMA – To ta, która zna przyszłość, potrafi ją odczytać a czasem nawet zmienić. Wiedźma wie też, jak szkodzić ludziom i jak im pomagać, zna zaklęcia, żyje za pan brat z leśnymi czartami. Wiedźma właściwie nie ma wieku, może być staruchą, ale również młoda i urodziwa. Wiedźmą zostaje siódma córka z kolei. Ten dziewczęcy ciąg nie może być przerwany narodzinami chłopca. Wiedźmy nie umierają, przemijały pokolenia, a one dalej żyły ze swoimi krukami czy puszczykami (później kotami).
CZAROWNICA – Czarownicę można poznać po zrośniętych brwiach, dodatkowym palcu u rąk lub stóp, po wgłębionej jamce w ciele albo po nietypowym owłosieniu. Dodatkowe wskazówki, to takie przymioty charakteru, jak kłótliwość, samotnictwo, brak pobożności, dziwaczne przyzwyczajenia. Pierwsza czarownica w Polsce spłonęła w 1511 roku, ostatnia w 1776. W naszym kraju, procesów o czary było niewiele, setki tysięcy stosów płonęło w Niemczech, Francji, Anglii i Szwajcarii.
ZMORA – Wysysa krew śpiącym ludziom lub zaciska palce na ich gardłach. To upodobanie do dławienia oddech sprawia, że Zmorę nazywa się także „Dusiołką”. Zmora jest bardzo blada i chuda a jednocześnie silna i wytrzymała. Zmory bywają kochliwe, wtedy ich nocne odwiedziny są próbą zbliżenia do ukochanego. Jeżeli pochwyci się Zmorę, trzeba ją mocno trzymać i nie puszczać, chociaż będzie przybierała różne postacie: ćmy, nietoperza, pająka itd. Gdy utrzymamy do końca mocny chwyt, Zmora musi wreszcie przybrać swoją prawdziwą, ludzką postać. Zdarzało się niekiedy, że nawiedzany przez Zmorę, zakochiwał się w swojej dręczycielce. Jednak Zmora, zakochana czy nie, potrafiła odebrać siły i zdrowie każdemu. Przepłoszyć ją jedynie zdoła ziele biedrzeńca, macierzanki i kozłka, oraz dym i żelazo.
WILKOŁAK – Istniały rodziny, gdzie każdy męski potomek, przychodził na świat jako wilkołak, co się ujawniało dopiero w okresie dojrzewania młodzieńca. Egzystencję Wilkołaka trzeba podzielić na dzienną i nocną. W dzień Wilkołak jest najzwyklejszym człowiekiem, nocą zamienia się w wilka. Wschodzące słońce pozbawia go całej złowrogiej mocy. Zwykłym pożywieniem Wilkołaków były borowe czarty, ludzi zabijały one raczej jako niepożądanych świadków. Wilkołaka niczym nie można było zranić, ale odstraszały go niektóre zioła: biedrzeniec, piołun, czartopłoch, macierzduszka, pokrzyk. Tą samą funkcję pełniła bryłka soli, zawinięta w czerwoną szmatkę. Radzono, by zioła i sól, poświęcić w dniu Matki Boskiej Zielnej. Śmierć Wilkołakowi mogły przynieść tylko rany, powstałe w wyniku postrzelenia srebrną kulą. Wiara w Wilkołaki, wywodziła się od spotkań z wilkami chorymi na wściekliznę.
Więcej w następnym odcinku.
UTOPCE – Zamieszkują w rzekach(rzadziej w rzeczkach) lub w jeziorach o smoliście czarnej wodzie i bezdennej głębi, również na trzęsawiskach. Utopce wybierają te miejsca, gdzie występują wiry lub ruchome piaski. Ponieważ boją się słońca, na brzeg wychodzą dopiero w nocy. Nie są zbyt urodziwe. Palce rąk i nóg mają spięte błonami, zielone lub bure włosy i brody, ciągle ociekające wodą. Po ziemi poruszają się niezdarnie, za to w wodzie pływają jak ryby. Jeżeli ktoś zobaczy, okiełznanego i osiodłanego konia nad brzegiem w nocy, powinien go ominąć z daleka. Utopce mogą bowiem, przybierać postać konia, i biada temu, kto go spróbuje dosiąść – woda pochłonie go na zawsze (Zeusowy brat – Posejdon Ziemiotrześcia, także chętnie przybierał postać konia). Jeszcze do niedawna w Rosji, po spłynięciu lodów, wspólnoty wiejskie, nabywały nie targując się (to ważny szczegół) konia, którego topiono w ofierze dla utopców. W Polsce taką ofiarę składano, topiąc domowego ptaka, najczęściej kurę. Utopce często porywały kąpiących się młodzieńców, ledwie rozkwitłe dziewczęta lub dzieci. Ciała porwanych przez Utopce nigdy nie wypływały na powierzchnię, nie można ich było ani pochować, ani opłakać.
TOPIELCE – Porwani przez Utopce stawali się Topielcami. Byli oni jeszcze bardziej groźni dla ludzi, niż same Utopce. Topielcy nigdy nie opuszczali wody. Dziewczęta – topielice, wynurzały się tylko po to, by wabić lekkomyślnych chłopców. Obiecywały im wieczną radość w podwodnych pałacach i swoją miłość. Nie jeden w ten sposób zaginął.
Demony odludzkie:
WIEDŹMA – To ta, która zna przyszłość, potrafi ją odczytać a czasem nawet zmienić. Wiedźma wie też, jak szkodzić ludziom i jak im pomagać, zna zaklęcia, żyje za pan brat z leśnymi czartami. Wiedźma właściwie nie ma wieku, może być staruchą, ale również młoda i urodziwa. Wiedźmą zostaje siódma córka z kolei. Ten dziewczęcy ciąg nie może być przerwany narodzinami chłopca. Wiedźmy nie umierają, przemijały pokolenia, a one dalej żyły ze swoimi krukami czy puszczykami (później kotami).
CZAROWNICA – Czarownicę można poznać po zrośniętych brwiach, dodatkowym palcu u rąk lub stóp, po wgłębionej jamce w ciele albo po nietypowym owłosieniu. Dodatkowe wskazówki, to takie przymioty charakteru, jak kłótliwość, samotnictwo, brak pobożności, dziwaczne przyzwyczajenia. Pierwsza czarownica w Polsce spłonęła w 1511 roku, ostatnia w 1776. W naszym kraju, procesów o czary było niewiele, setki tysięcy stosów płonęło w Niemczech, Francji, Anglii i Szwajcarii.
ZMORA – Wysysa krew śpiącym ludziom lub zaciska palce na ich gardłach. To upodobanie do dławienia oddech sprawia, że Zmorę nazywa się także „Dusiołką”. Zmora jest bardzo blada i chuda a jednocześnie silna i wytrzymała. Zmory bywają kochliwe, wtedy ich nocne odwiedziny są próbą zbliżenia do ukochanego. Jeżeli pochwyci się Zmorę, trzeba ją mocno trzymać i nie puszczać, chociaż będzie przybierała różne postacie: ćmy, nietoperza, pająka itd. Gdy utrzymamy do końca mocny chwyt, Zmora musi wreszcie przybrać swoją prawdziwą, ludzką postać. Zdarzało się niekiedy, że nawiedzany przez Zmorę, zakochiwał się w swojej dręczycielce. Jednak Zmora, zakochana czy nie, potrafiła odebrać siły i zdrowie każdemu. Przepłoszyć ją jedynie zdoła ziele biedrzeńca, macierzanki i kozłka, oraz dym i żelazo.
WILKOŁAK – Istniały rodziny, gdzie każdy męski potomek, przychodził na świat jako wilkołak, co się ujawniało dopiero w okresie dojrzewania młodzieńca. Egzystencję Wilkołaka trzeba podzielić na dzienną i nocną. W dzień Wilkołak jest najzwyklejszym człowiekiem, nocą zamienia się w wilka. Wschodzące słońce pozbawia go całej złowrogiej mocy. Zwykłym pożywieniem Wilkołaków były borowe czarty, ludzi zabijały one raczej jako niepożądanych świadków. Wilkołaka niczym nie można było zranić, ale odstraszały go niektóre zioła: biedrzeniec, piołun, czartopłoch, macierzduszka, pokrzyk. Tą samą funkcję pełniła bryłka soli, zawinięta w czerwoną szmatkę. Radzono, by zioła i sól, poświęcić w dniu Matki Boskiej Zielnej. Śmierć Wilkołakowi mogły przynieść tylko rany, powstałe w wyniku postrzelenia srebrną kulą. Wiara w Wilkołaki, wywodziła się od spotkań z wilkami chorymi na wściekliznę.
Więcej w następnym odcinku.
Demonologia to dziedzina obejmująca sferę samodzielnych istot duchowych, zwanych w nauce demonami, a zbliżonych swym charakterem do pojęcia duszy ludzkiej. Demony są postaciami antropomorficznymi, jednak występują grupowo i są pozbawione imion własnych i cech indywidualnych, czym różnią się od bogów właściwych, należących do najwyższej sfery pogańskiego świata nadprzyrodzonego.
Nasi słowiańscy przodkowie nie stosowali kategorii „dobra” i „zła” w odniesieniu do demonów. Obca im była myśl o polaryzacji bóstw na zasadzie etycznej. Ich bogowie i demony – podobnie jak bóstwa antyczne – łączyły w sobie cechy dobre i złe. Trudno więc zaproponować, jakieś bardziej rozsądne kryterium podziału, niż to przyjęte przez Ewę Nowacką w książce p.t. „Bożęta i my”. Również geneza i pochodzenie tych wierzeń, pozostają dla nas niejasne, w obliczu braku materiałów naukowych z tamtego okresu. Możemy jedynie hipotetycznie przyjąć, że „człowiek lękając się absolutu oswajał niepojęte, stwarzając byty pośrednie między niebem a ziemią. Czyniąc tak przywołał z niebytu echo baśni, którą ofiarował potomnym”.
1. Demony nieba:
PŁANETNIK – Płanetnicy żyją wśród nas i jedyne, co ich odróżnia od zwykłych ludzi, to długość rąk. Często sięgają one aż po same kolana. To, co go jeszcze wyróżnia, to fakt, że płanetnik nigdy nie rzuca cienia. Od czasu do czasu, opuszcza on, pod byle jakim pretekstem, swój rodzinny dom, a pod jego nieobecność spadają ulewne deszcze, które ustają dopiero po jego powrocie. Działalność płanetnika jest bardzo dobroczynna dla wysuszonych przez słońce pól. Bywa, że ludzie popadają w niełaskę płanetnika, przeganiając go od studni, z której czerpie on wodę, albo wyśmiewając jego podniebne żeglowanie na chmurach. Obrażony płanetnik potrafi się srogo zemścić, zsyłając grad lub powódź. Wędrując po niebie, płanetnicy często upatrywali sobie jakieś dziewczęta i na obłoku przywozili je do domu, by je poślubić. Tylko panna, która została porwana, mogła żeglować z płanetnikiem po niebie. Żonom i córkom płanetników, takie podróże były zabronione. Płanetnictwo jest sprawą czysto męską. Napotkawszy płanetnika należy go pozdrowić i odejść, nie oglądając się za siebie. Chociaż płanetnicy nie ukrywają tego, że czerpią wodę ze studni, nie lubią, gdy się ich przy tym podgląda.
POŚWIST – jest demonem wiatru, nazywanym też „powichrem”. Nie ma on określonej postaci. Na co dzień, ludzie o nim zapominali, lecz podczas wichury wybiegano z domów, z odkrytą na znak szacunku głową, i rzucano ku niebu przebłagalne ofiary (najczęściej mąkę i krupy). Jeżeli mąka czy kasza rozsypywała się u stóp ofiarnika, znaczyło to, że poświst wzgardził darem. Poświstem straszono czasami niegrzeczne dzieci, a także wierzono powszechnie, że najstraszliwsze wichury są wtedy, gdy ktoś się powiesi (stąd przysłowie: „Wieje jakby się kto powiesił”). Związek wisielca z wichurą jest trudny do wytłumaczenia. Może zmarły, zawieszony między niebem a ziemią, obrażał w jakiś sposób pośwista? Inne porzekadło głosiło zaś: „Taka zawierucha, jakby diabli wesele odprawiali”. Sądzono, że weselny orszak diabła i wiedźmy, korzysta z tchnienia pośwista. Owo czarcie wesele, ukryte pośród zawieruchy, mogło być słowiańskim odpowiednikiem „dzikiej pogody”, w którą wierzyli Germanie. Wierzono że poświst, podczas najdłuższych i najciemniejszych nocy roku, unosił ze sobą pomieszane demony, dusze zmarłych i bóstwa. Biada zatem temu, kto znalazł się pod gołym niebem w taką noc.
Jak się przyjmie i będziecie chcieli to będzie więcej.
Nasi słowiańscy przodkowie nie stosowali kategorii „dobra” i „zła” w odniesieniu do demonów. Obca im była myśl o polaryzacji bóstw na zasadzie etycznej. Ich bogowie i demony – podobnie jak bóstwa antyczne – łączyły w sobie cechy dobre i złe. Trudno więc zaproponować, jakieś bardziej rozsądne kryterium podziału, niż to przyjęte przez Ewę Nowacką w książce p.t. „Bożęta i my”. Również geneza i pochodzenie tych wierzeń, pozostają dla nas niejasne, w obliczu braku materiałów naukowych z tamtego okresu. Możemy jedynie hipotetycznie przyjąć, że „człowiek lękając się absolutu oswajał niepojęte, stwarzając byty pośrednie między niebem a ziemią. Czyniąc tak przywołał z niebytu echo baśni, którą ofiarował potomnym”.
1. Demony nieba:
PŁANETNIK – Płanetnicy żyją wśród nas i jedyne, co ich odróżnia od zwykłych ludzi, to długość rąk. Często sięgają one aż po same kolana. To, co go jeszcze wyróżnia, to fakt, że płanetnik nigdy nie rzuca cienia. Od czasu do czasu, opuszcza on, pod byle jakim pretekstem, swój rodzinny dom, a pod jego nieobecność spadają ulewne deszcze, które ustają dopiero po jego powrocie. Działalność płanetnika jest bardzo dobroczynna dla wysuszonych przez słońce pól. Bywa, że ludzie popadają w niełaskę płanetnika, przeganiając go od studni, z której czerpie on wodę, albo wyśmiewając jego podniebne żeglowanie na chmurach. Obrażony płanetnik potrafi się srogo zemścić, zsyłając grad lub powódź. Wędrując po niebie, płanetnicy często upatrywali sobie jakieś dziewczęta i na obłoku przywozili je do domu, by je poślubić. Tylko panna, która została porwana, mogła żeglować z płanetnikiem po niebie. Żonom i córkom płanetników, takie podróże były zabronione. Płanetnictwo jest sprawą czysto męską. Napotkawszy płanetnika należy go pozdrowić i odejść, nie oglądając się za siebie. Chociaż płanetnicy nie ukrywają tego, że czerpią wodę ze studni, nie lubią, gdy się ich przy tym podgląda.
POŚWIST – jest demonem wiatru, nazywanym też „powichrem”. Nie ma on określonej postaci. Na co dzień, ludzie o nim zapominali, lecz podczas wichury wybiegano z domów, z odkrytą na znak szacunku głową, i rzucano ku niebu przebłagalne ofiary (najczęściej mąkę i krupy). Jeżeli mąka czy kasza rozsypywała się u stóp ofiarnika, znaczyło to, że poświst wzgardził darem. Poświstem straszono czasami niegrzeczne dzieci, a także wierzono powszechnie, że najstraszliwsze wichury są wtedy, gdy ktoś się powiesi (stąd przysłowie: „Wieje jakby się kto powiesił”). Związek wisielca z wichurą jest trudny do wytłumaczenia. Może zmarły, zawieszony między niebem a ziemią, obrażał w jakiś sposób pośwista? Inne porzekadło głosiło zaś: „Taka zawierucha, jakby diabli wesele odprawiali”. Sądzono, że weselny orszak diabła i wiedźmy, korzysta z tchnienia pośwista. Owo czarcie wesele, ukryte pośród zawieruchy, mogło być słowiańskim odpowiednikiem „dzikiej pogody”, w którą wierzyli Germanie. Wierzono że poświst, podczas najdłuższych i najciemniejszych nocy roku, unosił ze sobą pomieszane demony, dusze zmarłych i bóstwa. Biada zatem temu, kto znalazł się pod gołym niebem w taką noc.
Jak się przyjmie i będziecie chcieli to będzie więcej.
takie tam co miesiąc spotkanie z demonem
polecam się wybrać na Mamre do Częstochowy:))
Najlepszy komentarz (25 piw)
WojtkU
• 2014-05-18, 1:58
Co miesiąc? U mnie wita codzennie czasami nawet dwa razy dziennie.
Kazdego ranka jak wypije kawke i zapale papierosa to muszę wypedzic demona. Czasami stawia opor ale zapieranie sie rekoma o sciany pomaga.
Kazdego ranka jak wypije kawke i zapale papierosa to muszę wypedzic demona. Czasami stawia opor ale zapieranie sie rekoma o sciany pomaga.
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zobligowała nas do oznaczania kategorii wiekowych
materiałów wideo wgranych na nasze serwery. W związku z tym, zgodnie ze specyfikacją z tej strony
oznaczyliśmy wszystkie materiały jako dozwolone od lat 16 lub 18.
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów