Demonologia to dziedzina obejmująca sferę samodzielnych istot duchowych, zwanych w nauce demonami, a zbliżonych swym charakterem do pojęcia duszy ludzkiej. Demony są postaciami antropomorficznymi, jednak występują grupowo i są pozbawione imion własnych i cech indywidualnych, czym różnią się od bogów właściwych, należących do najwyższej sfery pogańskiego świata nadprzyrodzonego.
Nasi słowiańscy przodkowie nie stosowali kategorii „dobra” i „zła” w odniesieniu do demonów. Obca im była myśl o polaryzacji bóstw na zasadzie etycznej. Ich bogowie i demony – podobnie jak bóstwa antyczne – łączyły w sobie cechy dobre i złe. Trudno więc zaproponować, jakieś bardziej rozsądne kryterium podziału, niż to przyjęte przez Ewę Nowacką w książce p.t. „Bożęta i my”. Również geneza i pochodzenie tych wierzeń, pozostają dla nas niejasne, w obliczu braku materiałów naukowych z tamtego okresu. Możemy jedynie hipotetycznie przyjąć, że „człowiek lękając się absolutu oswajał niepojęte, stwarzając byty pośrednie między niebem a ziemią. Czyniąc tak przywołał z niebytu echo baśni, którą ofiarował potomnym”.
1. Demony nieba:
PŁANETNIK – Płanetnicy żyją wśród nas i jedyne, co ich odróżnia od zwykłych ludzi, to długość rąk. Często sięgają one aż po same kolana. To, co go jeszcze wyróżnia, to fakt, że płanetnik nigdy nie rzuca cienia. Od czasu do czasu, opuszcza on, pod byle jakim pretekstem, swój rodzinny dom, a pod jego nieobecność spadają ulewne deszcze, które ustają dopiero po jego powrocie. Działalność płanetnika jest bardzo dobroczynna dla wysuszonych przez słońce pól. Bywa, że ludzie popadają w niełaskę płanetnika, przeganiając go od studni, z której czerpie on wodę, albo wyśmiewając jego podniebne żeglowanie na chmurach. Obrażony płanetnik potrafi się srogo zemścić, zsyłając grad lub powódź. Wędrując po niebie, płanetnicy często upatrywali sobie jakieś dziewczęta i na obłoku przywozili je do domu, by je poślubić. Tylko panna, która została porwana, mogła żeglować z płanetnikiem po niebie. Żonom i córkom płanetników, takie podróże były zabronione. Płanetnictwo jest sprawą czysto męską. Napotkawszy płanetnika należy go pozdrowić i odejść, nie oglądając się za siebie. Chociaż płanetnicy nie ukrywają tego, że czerpią wodę ze studni, nie lubią, gdy się ich przy tym podgląda.
POŚWIST – jest demonem wiatru, nazywanym też „powichrem”. Nie ma on określonej postaci. Na co dzień, ludzie o nim zapominali, lecz podczas wichury wybiegano z domów, z odkrytą na znak szacunku głową, i rzucano ku niebu przebłagalne ofiary (najczęściej mąkę i krupy). Jeżeli mąka czy kasza rozsypywała się u stóp ofiarnika, znaczyło to, że poświst wzgardził darem. Poświstem straszono czasami niegrzeczne dzieci, a także wierzono powszechnie, że najstraszliwsze wichury są wtedy, gdy ktoś się powiesi (stąd przysłowie: „Wieje jakby się kto powiesił”). Związek wisielca z wichurą jest trudny do wytłumaczenia. Może zmarły, zawieszony między niebem a ziemią, obrażał w jakiś sposób pośwista? Inne porzekadło głosiło zaś: „Taka zawierucha, jakby diabli wesele odprawiali”. Sądzono, że weselny orszak diabła i wiedźmy, korzysta z tchnienia pośwista. Owo czarcie wesele, ukryte pośród zawieruchy, mogło być słowiańskim odpowiednikiem „dzikiej pogody”, w którą wierzyli Germanie. Wierzono że poświst, podczas najdłuższych i najciemniejszych nocy roku, unosił ze sobą pomieszane demony, dusze zmarłych i bóstwa. Biada zatem temu, kto znalazł się pod gołym niebem w taką noc.
Jak się przyjmie i będziecie chcieli to będzie więcej.
Nasi słowiańscy przodkowie nie stosowali kategorii „dobra” i „zła” w odniesieniu do demonów. Obca im była myśl o polaryzacji bóstw na zasadzie etycznej. Ich bogowie i demony – podobnie jak bóstwa antyczne – łączyły w sobie cechy dobre i złe. Trudno więc zaproponować, jakieś bardziej rozsądne kryterium podziału, niż to przyjęte przez Ewę Nowacką w książce p.t. „Bożęta i my”. Również geneza i pochodzenie tych wierzeń, pozostają dla nas niejasne, w obliczu braku materiałów naukowych z tamtego okresu. Możemy jedynie hipotetycznie przyjąć, że „człowiek lękając się absolutu oswajał niepojęte, stwarzając byty pośrednie między niebem a ziemią. Czyniąc tak przywołał z niebytu echo baśni, którą ofiarował potomnym”.
1. Demony nieba:
PŁANETNIK – Płanetnicy żyją wśród nas i jedyne, co ich odróżnia od zwykłych ludzi, to długość rąk. Często sięgają one aż po same kolana. To, co go jeszcze wyróżnia, to fakt, że płanetnik nigdy nie rzuca cienia. Od czasu do czasu, opuszcza on, pod byle jakim pretekstem, swój rodzinny dom, a pod jego nieobecność spadają ulewne deszcze, które ustają dopiero po jego powrocie. Działalność płanetnika jest bardzo dobroczynna dla wysuszonych przez słońce pól. Bywa, że ludzie popadają w niełaskę płanetnika, przeganiając go od studni, z której czerpie on wodę, albo wyśmiewając jego podniebne żeglowanie na chmurach. Obrażony płanetnik potrafi się srogo zemścić, zsyłając grad lub powódź. Wędrując po niebie, płanetnicy często upatrywali sobie jakieś dziewczęta i na obłoku przywozili je do domu, by je poślubić. Tylko panna, która została porwana, mogła żeglować z płanetnikiem po niebie. Żonom i córkom płanetników, takie podróże były zabronione. Płanetnictwo jest sprawą czysto męską. Napotkawszy płanetnika należy go pozdrowić i odejść, nie oglądając się za siebie. Chociaż płanetnicy nie ukrywają tego, że czerpią wodę ze studni, nie lubią, gdy się ich przy tym podgląda.
POŚWIST – jest demonem wiatru, nazywanym też „powichrem”. Nie ma on określonej postaci. Na co dzień, ludzie o nim zapominali, lecz podczas wichury wybiegano z domów, z odkrytą na znak szacunku głową, i rzucano ku niebu przebłagalne ofiary (najczęściej mąkę i krupy). Jeżeli mąka czy kasza rozsypywała się u stóp ofiarnika, znaczyło to, że poświst wzgardził darem. Poświstem straszono czasami niegrzeczne dzieci, a także wierzono powszechnie, że najstraszliwsze wichury są wtedy, gdy ktoś się powiesi (stąd przysłowie: „Wieje jakby się kto powiesił”). Związek wisielca z wichurą jest trudny do wytłumaczenia. Może zmarły, zawieszony między niebem a ziemią, obrażał w jakiś sposób pośwista? Inne porzekadło głosiło zaś: „Taka zawierucha, jakby diabli wesele odprawiali”. Sądzono, że weselny orszak diabła i wiedźmy, korzysta z tchnienia pośwista. Owo czarcie wesele, ukryte pośród zawieruchy, mogło być słowiańskim odpowiednikiem „dzikiej pogody”, w którą wierzyli Germanie. Wierzono że poświst, podczas najdłuższych i najciemniejszych nocy roku, unosił ze sobą pomieszane demony, dusze zmarłych i bóstwa. Biada zatem temu, kto znalazł się pod gołym niebem w taką noc.
Jak się przyjmie i będziecie chcieli to będzie więcej.