18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Główna Poczekalnia (5) Soft Dodaj Obrazki Filmy Dowcipy Popularne Forum Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 0:57
📌 Konflikt izrealsko-arabski - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 0:05

#europa

Nie dla islamskiej Europy
yogi • 2013-08-27, 23:24

Aż dziwne, że jeszcze żadna informacja nt. euroislam.pl
nie pojawiła się na Sadistic.pl, a może było i zostało usunięte?

Polecam merytoryczną treść. Serwis zawiera dużo dyskusyjnych
treści ale wg. mnie im bardziej rzeczowy będzie przekaz dla naszych
pro-islamskich lobbystów to może coś zostanie z kraju nad Wisłą.
Białe ludobójstwo
H88tman • 2013-08-23, 15:12
Grafika idealnie obrazująca to, co obecnie zachodzi w Europie
Najlepszy komentarz (37 piw)
cveljan • 2013-08-23, 16:10
sratatata. a biali nie wbijali na wszystkie kontynenty i nie ruchali i zabijali? to zemsta kolorowych- taka z opóźnieniem.


Dramatycznie niska jakość drogowej infrastruktury w Polsce! Pod tym względem zajmujemy 124. miejsce na świecie!

W corocznym rankingu konkurencyjności publikowanym przez Światowe Forum Ekonomiczne, Polska - w kategorii "jakość dróg" - awansowała o 10 pozycji, na... 124. miejsce. W porównaniu do ubiegłego roku udało nam się wyprzedzić Mozambik. Uciekła nam jednak Mauretania...


Według Światowego Forum Ekonomicznego lepsze drogi niż w Polsce (uwzględniając potencjał i możliwości gospodarcze danego państwa) są w Tanzanii, Zimbabwe, Czadzie, Ugandzie czy we wspomnianej Mauretanii. Niestety niewiele lepiej prezentujemy się w innych kategoriach rankingowych dotyczących szeroko pojętej infrastruktury. W kategorii "jakość infrastruktury kolejowej" nasz kraj zajął 77. miejsce na świecie. Ten sam współczynnik osiągnęło Zimbabwe. Lepiej od Polski wypadły takie kraje jak: Bangladesz, Gabon, Vietnam, Liberia czy Pakistan. Jeśli chodzi o kraje, do których możemy się porównywać w potencjale gospodarczym i rozwoju cywilizacyjnym, to: Hiszpania zajęła 8. miejsce; Litwa - 20. miejsce; Czechy - 23. miejsce; Ukraina - 24. miejsce; Słowacja - 25. miejsce; Irlandia - 31. miejsce; Łotwa - 33. miejsce; Gruzja - 34. miejsce; Węgry - 42. miejsce. Równie tragicznie sytuacja wygląda jeśli chodzi o jakość infrastruktury lotniczej. Tutaj nasz kraj zajmuje odległe 105. miejsce na świecie. Ten sam współczynnik uzyskała Rosja, jednak wyżej od Polski zostały sklasyfikowane takie kraje jak: Zambia, Bostwana, Tadżykistan, Rewanda czy Kambodża.

Kilka lat temu obiecywano nam, że staniemy się "drugą Irlandią". W jak niewielkim stopniu te obietnice zostały zrealizowane świadczą rankingi, o których mowa powyżej. Polska, jako kraj o naprawdę sporym potencjale gospodarczym i rozwojowym, staje się światowym skansenem. Obecna władza, prawdopodobnie celowo i z premedytacją, nie wykorzystuje możliwości jakie posiadamy, a jeżeli już coś robi, to tak, aby przy okazji rozwalić połowę firm, które uczestniczą w danym przedsięwzięciu modernizacyjnym (przykład budowy autostrad). Niestety, póki rządzi układ, którego spoiwem jest ekipa Platformy Obywatelskiej, nic nie wskazuje na to, aby sytuacja miała ulec zmianie na lepsze.

Źródło
Źródło II
Europa zagrożona falą tsunami.
d................7 • 2013-08-09, 10:58


W Wielkiej Brytanii narasta atmosfera strachu. Wszystko przez ostatnie badania brytyjskich naukowców. Wynika z nich, że Wyspy znajdują się w obliczu poważnego zagrożenia, które doprowadziłoby do tragedii o niewyobrażalnych rozmiarach. Według specjalistów, ewentualne trzęsienie ziemi na Oceanie Atlantyckim wywołać może falę tsunami, która zalałaby spore obszary Królestwa.



Naukowcy twierdzą, że opieszałość administracji doprowadzić może do katastrofy podobnej do tej, która w 1755 r. spustoszyła Lizbonę. Według specjalistów, wstrząsy, które odnotowano wówczas w Portugalii, mogły mieć siłę nawet 9 stopni w skali Richtera. Spowodowana przez nie fala tsunami miała ok. 20 metrów. W wyniku kataklizmu Lizbona została obrócona w ruinę, a ok. 30 tysięcy ludzi zginęło. Skutki tamtego zdarzenia odczuła też Anglia.

Zdaniem badaczy, podobny dramat może już wkrótce dotknąć Wielką Brytanię. Tragedię o podobnych rozmiarach miałaby wywołać fala tsunami na Atlantyku, powstała w wyniku silnych wstrząsów. Już dziś snują oni scenariusz, według którego zalana zostałaby Kornwalia, a także archipelag wysp Scilly.

Fala, która ukształtowałaby się w wyniku drgań skorupy ziemskiej na oceanie, mogłaby sięgać ponad trzech metrów. Przedstawiciele kręgów badawczych prognozują, że w ciągu zaledwie kilku godzin zniszczone zostałoby całe wybrzeże w obszarze Kornwalii, a wspomniane wyspy Scilly zniknęłyby z map.

Problem został poruszony na lokalnym forum na Półwyspie Kornwalijskim, gdzie dyskutowano na temat zagadnień bezpieczeństwa. W spotkaniu udział wzięła policja, miejscy planiści oraz przedstawiciele służb ratunkowych. Ludzie obecni na zebraniu wyrazili głębokie zaniepokojenie realnym, jak się okazuje, zagrożeniem.

W czasie spotkania wystosowane zostały postulaty. Członkowie z Devon and Cornwall Local Resilience Forum (LRF) domagają się w nich zbudowania systemu wczesnego ostrzegania, który w razie niebezpieczeństwa zaalarmowałby zarówno turystów przebywających w strefie zagrożenia oraz mieszkańców, których domy mogłyby ulec zalaniu. Technologia taka staje się coraz bardziej powszechna w Azji oraz w Ameryce.

"Po spustoszeniu, jakie dokonało się w Japonii oraz Tajlandii, musimy zapytać się społeczności naukowej, gdzie nastąpi uderzenie, jakiego będzie rodzaju i jak powinniśmy się na nie przygotować?" - powiedział Paul Netherton, policjant i przewodniczący LRF.
Najlepszy komentarz (91 piw)
D................k • 2013-08-09, 11:13
A niech ich zalewa w pizdu.
Fałszywy antyislamizm
Hauer88 • 2013-08-04, 9:10
Po niedawnych atakach islamskich fundamentalistów na terenie Europy - brutalnym zabójstwie brytyjskiego żołnierza na ulicach Londynu i ataku na francuskiego wojskowego w biznesowej dzielnicy Paryża mogliśmy zauważyć duże nasilenie antyislamskich poglądów w Internecie, zarówno w przestrzeni związanej z szeroko pojętym ruchem narodowym jak i ze stron mocno od niego odbiegających. Czy sprzeciw wobec islamu może być tylko domeną obrońców tradycyjnego porządku i zawsze kryje się za nim coś pozytywnego?



Sojusz i wojna nowoczesnej lewicy

Myliłby się ten kto uważa, że europejska „lewica tolerancyjna" zawsze staje w obronie wyznawców islamu przed ograniczaniem ich praw i „ksenofobią". Przykładami mogą być np. niemiecka Fundacja Giordano Bruno, propagująca moralny relatywizm i sekularyzm w imię tzw. humanizmu ewolucyjnego. Niemieccy liberalni lewicowcy zorganizowali w maju tego roku konferencję w Berlinie, na której wysunęli szereg krytycznych postulatów wobec obecności religii islamu i muzułmańskich organizacji w życiu publicznym Niemiec. Oczywiście nie chodziło tutaj o obronę tożsamości niemieckiej przed obcą religią czy sprzeciw wobec samej idei multikulturalizmu. Przeciwnie, chciano wymusić aby muzułmanie jedynie dostosowali swoją religię do „norm nowoczesnego społeczeństwa" – społeczeństwa feminizmu, seksualnych dewiacji, konsumpcji i wszechobecnego laicyzmu. Jeden z postulatów wprost nawoływał do tego, że nie można pozwolić aby islamscy religijni rodzice nie chcieli posyłać swoich dzieci na lekcje tzw. „wychowania seksualnego" (jak wygląda te wychowanie wg. standardów europejskiej demokracji każdy pewnie zdążył już się dowiedzieć, jeśli nie, poleca się zobaczyć: LINK ) tłumacząc to "ochroną praw dziecka".

Pod egidą nieco innych ugrupowań odbyła się dość głośnia Konferencja na temat islamizacji Europy, która miała miejsce w Paryżu w dniu 18 grudnia 2010 roku. Wydarzenie to chociaż było współorganizowane przez uważany za tożsamościowy Bloc Identitare i przy obecności członków rządzącej wtedy we Francji centroprawicowej UMP w praktyce było debatą na której także ustalono, że nie należy walczyć z laicyzacją i degeneracją Europejczyków zachłyśniętych ideą „wolności jednostki" i znajdującym w tej cywilizacyjnej pustce swoje miejsce siłom islamu, ale bronić zlewaczałej i upadłej kulturowo Europy przed islamem, który mógłby jeszcze sprawić, że przestanie ona być laickim rajem konsumpcji i moralnego relatywizmu, opartym na fałszywej liberalnej „wolności" . W duchu tej idei do konferencji dołączyły także organizacje marksistów, feministek i LGBT oraz socliberałów. Końcowym punktem deklaracji jaka narodziła się na zjeździe, który organizatorzy szumnie określili jako narodziny "europejskiego ruchu oporu przeciwko islamizacji" było więc nacechowane epitatami znanymi z tolerancyjno-lewicowej narracji stwierdzenie: „wzywamy wszystkich, by przyłączyli się do zrzeszenia lub partii biorącej udział w tej walce, zgodnie z własnymi przekonaniami politycznymi, by zawierali sojusze z pojedynczymi osobami, ugrupowaniami i państwami. W ten sposób mogą powstać silne struktury. To jedyna droga by przeciwstawić się seksistowskiemu, homofobicznemu totalitaryzmowi islamskiemu, który chce opanować humanistyczną cywilizację przy użyciu przewagi demograficznej i metod zastraszania. Odrzucamy obskurantyzm, zabobony i ślepą uległość człowieka wobec makabrycznych, chorobliwych i haniebnych praw."

Powyższe fakty świadczą o tym, że kulturowa lewica przy wsparciu centroprawicy (która jest jest takim samym zagrożeniem poprzez swoją bierność i całkowitą akceptacje wchodzenia w życie lewackich postulatów na terenie całej Europy) może odrzucić w pewnym momencie swoją walkę w obronie religijnych mniejszości, kiedy mniejszości te poprzez silną tożsamość religijną, której nie udało się zwalczyć stają się przeszkodą w już prawie zrealizowanym planie ustanawiania nowego liberalno-lewicowego porządku . Systemu bez religii i narodowości, bez płci i przede wszystkim żadnych moralnych zasad i ograniczeń.

Nie trudno zauważyć, że muzułmanie sprowadzani przez lata do Europy wspólnie przez prawicowo-lewicowe rządy byli przez długi czas niezastąpionym narzędziem do wykorzeniania wiary chrześcijańskiej z Europejczyków poprzez zaprowadzanie przymusu demokratycznego dostosowania się do religii przybyszów – społeczeństwo wielowyznaniowe musiało więc ku zadowoleniu obu stron – lewackich ateistów i muzułmanów usuwać religię ze szkół, krzyże z miejsc publicznych, marginalizować głos duchownych (którzy dodatkowo w duchu zachodniego zliberalizowanego protestantyzmu i biernego posoborowia dostosowywali swój przekaz do postępowych norm). Pustoszejące kościoły i całkowita marginalizacja religii chrześcijańskiej była więc wymarzonym zwycięstwem wojujących ateistów i liberalnych zwolenników kulturowego marksizmu nad leżącą już w trumnie cywilizacją europejską, zastąpioną przez antycywilizacje liberalnej demokracji.

Muzułmanie, którym na rękę było zwalczenie Kościoła i ateizacja europejczyków sami jednak w znaczącej części nie chcieli się poddawać eksperymentom „nowoczesnego społeczeństwa". Chociaż spora liczba z nich także ulegała stopniowej laicyzacji i przyjmowała styl życia zdegenerowanego europejskiego mieszczaństwa, to poprzez silną tożsamość religijną opartą na zasadach fundamentalizmu stawali się ruchem uderzającym w nowy porządek ustanowiony przez kulturowych marksistów. Z pogardą traktując zarówno mentalność rozpustnych zsekularyzowanych europejczyków jak i stając na drodze innym mniejszościom traktowanym przez system demoliberalny jako obywatele szczególniej kategorii – znienawidzonym żydom i homoseksualistom.

W ten właśnie sposób problem który z pomocą mniejszości muzułmanów zwalczyła nowoczesna lewica, powrócił do nich z zwielokrotnioną siłą, stając się swego rodzaju nowym „faszyzmem" zagrażającym systemowi opartemu na całkowitym zanegowaniu praw naturalnych i stworzeniu społeczeństwa bez religii, bez narodowości (a w końcu nawet i bez podziału na płeć) podpieranym przez zindoktrynowane i wypłukane z wszelkich zasad narody zachodnioeuropejskie, w swym kulcie konsumpcji, pieniądza i rozpusty całkowicie poddające się i popierające ten stan. Stąd nie dziwią ostatnie wystąpienia dotąd tolerancyjnej liberalnej lewicy przeciwko islamowi, kiedy ten zaczyna coraz bardziej przeszkadzać w funkcjonowaniu homokracji i demoliberalizmu – systemu który zamienił zachodnią Europę w cywilizacyjnego trupa.

Centroprawica i kapitalizm w służbie multikulturalizmu

Nie tak dawno z ust przywódców zachodniej centroprawicy reprezentujących państwa stojące na czele Unii Europejskiej mogliśmy usłyszeć zgodne deklaracje o „multikulturalizmie, który się nie udał". Słowa te odbiły się szerokim echem w mainstreamowych mediach, wywołując z jednej strony sprzeciw tolerancyjnej lewicy będąc zinterpretowane jako tradycyjne nawoływanie do „ksenofobii" a z drugiej pochwały środowisk demokratycznej prawicy wyznającej symboliczny patriotyzm (także na naszym podwórku) interpretujących ten fakt jako „budzenie się Europy". Wystarczy jednak przyjrzeć się nieco bliżej pełnym wypowiedziom poprawnych politycznie kanclerz Merkel, prezydenta Sarkozyego i premiera Camerona, bo to oni wyrazili się zgodnie „o klęsce multikulturalizmu" i poruszyli problem rosnącej siły islamu na zachodzie, by stwierdzić wprost, że nie miały one nic wspólnego z wyrażeniem potrzeby przywrócenia tradycyjnej tożsamości europejskiej, a wręcz przeciwnie były oparte na tych samych hasłach jakie podjęli kulturowi marksiści – czyli pochwale samej idei multikulturalizmu jednak z przymusem jak najszybszej „demokratyzacji" islamu. Dla przykładu Kanclerz Angela Merkel, o której słowach mówiło się chyba najwięcej przytaczając sformułowanie o „całkowitej klęsce multikulturalizmu" jednocześnie oświadczyła wtedy, że islam jest mile widzany w Niemczech „ale musi to być forma islamu, która czuje oddanie dla naszych fundamentalnych wartości" (oczywiście nie chodziło o wartości na jakich został ukształtowany naród niemiecki, a antywartości demoliberalizmu i fałszywej tolerancji). W tym samym czasie „chadecki" prezydent Christian Wulff wprost poświadczył, że „Islam należy do Niemiec".

Nie inaczej wyglądała sytuacja z prezydentem Sarkozym i jego „walką z burkami" podczas jednoczesnej akceptacji budowy kolejnych meczetów i zamieniania chrześcijańskich świątyń w tego typu budowle oraz zapewniania, że pragnąłby „islamu francuskiego". Pochwalany przez sporą ilość tzw. „prawicowych publicystów" premier Wielkiej Brytanii David Cameron z Brytyjskiej Partii Konserwatywnej (która to powołała w swoich strukturach oficjalną frakcję homoseksualną) w podobnym tonie wyraził się ostatnio po słynnym zamachu na żołnierza w Londynie. Potępiając czyn motywowany fundamentalizmem, naraz wyraził aprobatę wobec samej obecności muzułmanów w Angli „które dają tak wiele jego krajowi". Rzecz jasna poza pochwałą wielokulturowego tygla zajmującego miejsce narodowego państwa (co jest charakterystyczne dla nowczesnych „konserwatystów") chodziło o kapitał jaki część muzułmańskich imigrantów (tych nie będacych na zasiłkach) produkuje poprzez pracę jako tania siła robocza, oraz wysoki przyrost naturalny jaki generują te wspólnoty – co pozwala przez jakiś czas utrzymać stabilność rządów zbudowanych na gruzach kultury anglosaskiej i zadowolić staczającą się w demograficzną przepaść rdzenną ludność.

Kwestia imigracji jest bowiem jednym z filarów systemu gospodarczego jaki zapanował w powojennej Europie zachodniej. Często jesteśmy wiedzeni przez pogląd jakoby jedyną i całkowitą przyczyną masowej imigracji przybyszów z Bliskiego Wschodu i Afryki była przerośnięta polityka socjalna, polegająca na rozdawnictwie publicznych pieniędzy rzeszom rozleniwionych imigrantów. Nie jest to jednak przyczyną a następstwem tego, co działo się lata wcześniej przez politykę niepohamowanego rozrostu gospodarczego prowadzonego na fundamencie neoliberalizmu. Na przykładzie Niemiec przeżywających w latach 50 i 60 „cud gospodarczy" możemy dokładniej przeanalizować zaistniałą sytuację. Gwałtowny rozrost gospodarki RFN sprawił, że szybko zaczęło brakować rąk do pracy. Myśl oparta na kapitalizmie, nie uznającym innych wartości niż jak największy zysk jak najmniejszym kosztem i odrzucająca całkowicie prymat narodowej jedności wprost nakazywała sprowadzenie imigrantów gotowych pracować za względnie niższą stawkę, głównie dla wielkich korporacji. Od początku lat 50 do Niemiec przyjechało kilka milionów imigrantów, głównie z Turcji. Nawet gdy w latach 70 gospodarkę RFNu dotknął kryzys nie zaprzestano ściągać kolejnych gastarbeiterów. Stali się oni instrumentem do walki ze związkami zawodowymi Niemców, którzy nie mogli żądać podwyżek i zagrozić rządzącym, a w obliczu ilości przybyszów musieli zgadzać się nawet na nisko płatne prace. Gdy imigranci potworzyli rodziny, państwa zachodnie nadawały im obywatelstwo, a gdy ich liczba stawała się coraz większa, w dodatku tworząc środowisko niezwykle kryminogenne i skłonne do buntu wobec władzy, nie pozostawało nic jak obdarowanie gorzej prosperujących licznymi przywilejami socjalnymi , co miało zapewnić względny spokój w państwie i uchronić przed fizycznym oporem pozbawionych środków do życia przybyszów. Niemniej jednak to kapitalizm w którym zawsze będzie się bardziej opłacało zatrudnić pracownika choćby z najuboższych regionów świata jest motorem napędowym multikulturalizmu i masowej imigracji do Europy.

Amerykanizm i „izraelski bastion cywilizacji"

Wśród przedstawicieli nieco innego typu tzw. „prawicy" niż mainstreamowi europejscy politycy możemy zauważyć pewien abstrakcyjny trend bezkrytycznego aprobowania polityki prowadzonej przez Stany Zjednoczone i Izrael, rzekomo mającej m. in. chronić Europę przed islamizacją. Wielu entuzjastów atlantyzmu i syjonizmu możemy znaleźć w środowiskach stawiających się na pozycji „skrajnych konserwatystów" czy „prawdziwych katolików" (za przykład można wziąć głównych redaktorów popularnej Frondy Ł. Adamskiego i T. Terlikowskiego). Środowiska te fanatycznie wierząc w dziejową misję światowego hegemona i państwa stworzonego przezeń na Bliskim Wschodzie (na wzór propagandy szerzonej przez amerykańskich neokonserwatystów) są kompletnie niewrażliwe na jakiekolwiek fakty mówiące o tym do czego naprawdę prowadzi polityka USA i Izraela. Nie trudno zauważyć, że Stany eksportują na cały świat destrukcyjną kulturę konsumpcji i liberalizmu (niezwykle skutecznie wyjaławiającą duchowo podległe jej państwa) będącą doskonałym podłożem do stworzenia masy odrzucającej tożsamość i chrześcijańską wiarę - ewentualnie do spłycenia jej na wzór amerykański w kierunku corocznego odpustu gdzie głównym celem są zakupy w centrach handlowych. Jednak przede wszystkim to właśnie ze Stanów pochodzi wzór współczesnego społeczeństwa multikulturowego. To właśnie Ameryka jest największym rozsadnikiem wypracowanej przez siebie (i przedstawianej całemu światu jako doskonałej) matrycy populacji składającej się z wielu narodowości i religii, naturalnie sama nie walcząc z islamizacją postępującą za Atlantykiem w niemniejszym stopniu niż w Europie. Sami odpowiedzmy sobie też jakim „bastionem europejskiej cywilizacji" może być goszczące co roku wielotysięczne parady gejów państwo Izrael, które zakazało ewangelizacji na swoich terenach, pozwala na niszczenie Kościołów przez żydowskich ekstremistów, czy jak oficjalnie potwierdza abp Jerozolimy Fouad Twal wychowuje młodych Żydów w nienawiści do chrześcijan, skąd na porządku dziennym jest plucie na krzyże i na księży na ulicach Jerozolimy. Do przemyślenia można pozostawić fakt, że przed konfliktem zbrojnym i powstaniem państwa Izrael w żyło w Jerozolimie około 25 tys. chrześcijan, obecnie to jedynie kilka tysięcy.

Inną chyba najbardziej rażącą kwestią proamerykańskiej i syjonistycznej prawicy jest całkowite poparcie dla działań militarnych Waszyngtonu, gdzie w kolejnych wojnach za ropę i przygniecenie wrogów Izraela potrafią widzieć „nową krucjatę". Nie trzeba dogłębnej analizy aby wiedzieć, że jedyne co mogą przynieść te państwa to patologie demokracji liberalnej nie mającej żadnego związku z chrześcijańską cywilizacją, co więcej te same które tą cywilizacje zniszczyły. Należy podkreślić, że USA jednocześnie wpiera islamskich fundamentalistów tam gdzie widzi w tym interes, czego najnowszymi przykładami mogą być tzw. „arabska wiosna ludów" i trwająca obecnie wojna domowa w Syrii, gdzie rząd Stanów dostarcza duże ilości uzbrojenia w ręce salafickich terrorystów, którzy dotychczas wsławili się ścinaniem głów pojmanym chrześcijanom. Pomijając jednak aspekty ideologiczne, które w tych konfliktach są drugoplanowe, a jeśli już je brać pod uwagę to są dalekie od absurdalnych wyobrażeń syjonistycznej prawicy o „wojnie w imię europejskiej cywilizacji" możemy przeanalizować ten problem w kontekście rozszerzania multikulturalizmu i islamizacji na Europę i odpowiedzenia jak imperialna polityka USA ma się rzekomo do ochrony Europy przed islamem. Jak podaje raport Organizacji Narodów Zjednoczonych najwięcej uchodźców politycznych na teren Europy pochodzi z Afganistanu, Somalii, Iraku, Sudanu i Syrii. Czy to przypadek, że w każdym z wymienionych krajów rząd ameryki zaangażował się w „szerzenie demokracji"? Na tym właśnie polegają „krucjaty" USA: zasiać konflikt, zbombardować, złupić i opanować źródła surowców – a dla zmniejszenia lokalnego oporu importować muzułmańską ludność do Europy.

English Defence League

Organizacją której nie sposób pominąć w temacie rozpatrywania problemu antyislamizmu opartego na antynarodowych i lewackich wartościach jest Angielska Liga Obrony (EDL). Te sformowane 4 lata temu w leżącym nad Londynem mieście Luton stowarzyszenie jest obecnie ruchem o znaczącej sile w Wielkiej Brytanii, przez propagandę lewicowych mediów określanym jako „skrajna prawica". Chociaż jej symbolem jest czerwony krzyż na białym tle, w treściach szerzonych przez ten ruch nie znajdziemy nic wspólnego z odrodzeniem chrześcijańskich tradycji w Zjednoczonym Królestwie, przeciwnie, opiera się on na ateizmie i atakowaniu islamu z pozycji zwolenników laickiego państwa. Co najbardziej zaskakujące, jak czytamy o Lidze na Wikipedii: „nietypowo dla organizacji skrajnej prawicy, zabiega o szersze poparcie (w jej skład wchodzą m.in. sekcja gejowska i żydowska)". W istocie oglądając zdjęcia z manifestacji EDLu możemy zauważyć powiewające między flagami brytyjskimi flagi tęczowe, izraelskie, niekiedy także amerykańskie. Pochody są zasilane przez azjatyckich i afrykańskich imigrantów. Mimo tego manifestacje EDLu przyciągają spore liczby nieświadomych udziału w lewackim projekcie, a sfrustrowanych wszechobecną islamizacją angielskich kibiców i przedstawicieli tzw. „working class". Pod hasłami „obrony Anglii przed islamem" liderzy English Defence League operują jednocześnie językiem tolerancyjnej lewicy, mówiąc wprost o przymusie walki z rasizmem, ksenofobią, homofobią, nietolerancją i stanięcia w obronie demoliberalnego systemu (nazywanego przez nich zachodnią cywilizacją). Często można też zauważyć przeciwstawianie islamowi pochwały zdegenerowanego moralnie stylu życia współczesnego europejczyka, opartego na konsumpcji, hedonizmie i luźnych obyczajach. Można zastanawiać się komu może zależeć na skupieniu osób o zdrowych odruchach, w środowisko obrońców terrorystów z USA i Izraela, mniejszości żydowskich i homoseksualnych, a w końcu w obronie zachodnio-demokratycznego systemu panującego w Anglii , który całkowicie wyniszczył brytyjską tożsamość i moralność, sprowadzając przy tym miliony islamskich imigrantów.









Mocno nagłaśniane akcje EDLu doprowadziły do stworzenia oddziałów Defence League w innych krajach zachodniej Europy, jak Norwegian Defence League czy German Defence League. Warto wspomnieć o tym, że aktualnie podobny eksperyment pod nazwą Polish Defence League próbuje stworzyć w Polsce grupa przewodzona przez ludzi przedstawiających się jako polscy emigranci z Wysp Brytyjskich. Chociaż deklarują, że nie mają zamiaru tworzyć sekcji homoseksualnych jak ich wzorcowe EDL (prawdopodobnie bardziej z przesłanek nierealności takiego projektu w Polsce, gdyż obserwując ich wypowiedzi na ten temat, nietrudno odnieść wrażenie, że problem homopropagandy w naszym kraju jest przez nich całkowicie bagatelizowany) to analizując szerzoną przez tą grupkę ludzi propagandę, możemy zaobserwować znane już oparcie się o przymus obrony obecnej „demokracji" tj. lewicowego demoliberalizmu. Na stronie projektu w zakładce „O Nas" możemy przeczytać (z tekstu niedostępnego w języku polskim) m.in., że PDL (podobnie jak wszelkie wymienione w tym tekście nurty kulturowej lewicy czy mainstreamowej centroprawicy) nie sprzeciwia się imigracji, gdyż ich zdaniem wystarczy, że imigranci dostosują się do zachodnich demokratyczno liberalnych standardów, jakie już zaczynają coraz szerzej opanowywać naszą ojczyznę (czyli porzucą religijny fanatyzm i przyjmą standardy demoliberalizmu).

Nacjonalizm jako rozwiązanie

Rozważając stanowisko wobec islamu jakie przyjmują niektóre odłamy kulturowej lewicy wspólnie z centroprawicą i organizacjami takimi jak EDL, możemy dojść do prostych wniosków. Ta droga nie tylko nie jest rozwiązaniem problemu, ale konserwuje to co poprowadziło Europę do cywilizacyjnej śmierci. Każdemu polskiemu nacjonaliście i tradycjonaliście całkowicie obca powinna być idea środowisk które obecną kosmopolityczną antycywilizację hedonizmu, konsumpcji i całkowitego upadku obyczajów przeciwstawiają islamowi i uznają ją za „swoją cywilizację" za cywilizację „zachodnią" i „europejską" . Cywilizacja demokracji liberalnej nie jest i nigdy nie będzie naszą cywilizacją, a czymś co zabiło wszelkie wartości od wieków obecne na kontynencie. Walka islamu z zachodnim demoliberalizmem i homokracją nie jest naszą walką. Pacyfistyczny, pozbawiony wiary i tożsamości, zdemoralizowany i zniewieściały Europejczyk nie przedstawia wyższej wartości niż islamski religijny fundamentalista. Pozbawione jakiegokolwiek wstydu, wyzwolone seksualnie i zabijające własne potomstwo Europejki nie są lepsze od kobiet w burkach. Przeciwnie. Patrząc na problem obiektywnie zauważamy, która społeczność wychodzi w tym porównaniu na słabszą i bardziej moralnie prymitywną. która wymiera i stacza się na coraz gorsze kulturowe dno. Rocznie 50 tys. Francuzów przechodzi na islam. W Większości są to młode kobiety gotowe do rodzenia dzieci. Pokazuje to, że w demokratyczno liberalnej pustce islam zwycięża, a wielu do obozu zwycięzców chce dołączyć. Stawiać w tym momencie islam jako główne źródło problemu a jednocześnie bronić demokracji liberalnej to zwyczajnie to samo co zwalczać skutki a bronić przyczyny. Jest to rzeczywiste stanięcie po stronie wroga. Trzeba wprost zauważyć pewien fakt – społeczności chrześcijańskie przetrwały prawie półtorej tysiąca lat pod okupacją muzułmańską, a nie są w stanie przetrwać nawet kilkudziesięciu lat agresywnej liberalizacji i wpływów zachodniej antykultury. To system oparty na tzw. „wolności jednostki", „prawach człowieka" i „demokracji" jest winny rozkładowi europejskiej cywilizacji. To amerykanizacja i kapitalistyczny styl życia jest powodem tego, że przeciętnego europejczyka nie obchodzi nic poza dostarczaniem sobie kolejnych przyjemności. To mulitkulturowy tygiel i idea „tolerancji" broniona zgodnie przez mainstreamową prawice i lewice są powodem zaniku narodowej tożsamości na kontynencie. Polski narodowiec nigdy nie może dać się okłamać ośrodkom promującym fałszywy antyislamizm, oparty na lewackich doktrynach, czy to będzie głos lewicy, czy prawicy, czy organizacji pokroju EDL czy PDL. Nie możemy dać sobie wmówić, że jedynym i największym problemem jest islam. To kłamstwo i pod tym kłamstwem próbuje się nam wmówić, że musimy bronić antynarodowego i liberalnego systemu jaki zapanował w Europie. Systemu barbarzyńskiego i produkującego ludzi pozbawionych zasad i godności. Systemu który przekazuje dzieci w ręce zboczeńców seksualnych. Prawdziwym problemem jest degeneracja zateizowanych i kosmopolitycznych Europejczyków, co poprowadziło naturalnie do rozszerzania kultury silnej religijnie. Trzeba też wprost zaznaczyć, że traktowanie islamu w sposób zero-jedynkowy i holistyczny nie powinno być domeną świadomego nacjonalisty. Warto wiedzieć, że dla przykładu choćby syryjscy alawici, których przedstawicielem jest także prezydent Syrii Bashar Al-Asad (przez innych muzułmanów uznawani często za niewiernych) stoją po naszej stronie – broniąc miejscowych chrześcijan przed wspieraną przez USA, zachodnią Europę i Izrael rebelię salafickich fanatyków. Nie zmienia to oczywiście faktu, że imigracja przedstawicieli także bardziej cywilizowanych odłamów islamu, powinna być powstrzymana z racji różnic kulturowych.

Droga jaką wskazuje nam nacjonalizm jest prosta – całkowity sprzeciw wobec rozszerzania w naszym kraju zgubnych idei zachodniego demoliberalizmu i multikulturalizmu pod każdą (a zwłaszcza tą zdemokratyzowaną) postacią. Nie ma innego wyjścia niż całkowite zablokowanie przez państwo imigracji obcych kultur do naszego kraju. Tylko postawienie bariery między nami a Unią Europejską i Stanami Zjednoczonymi może uchronić nas przed skażeniem liberalizmu potrafiącego zniszczyć w narodzie każdą wartość. To zwalczenie wirusa postnowoczesnej demokracji tworzącej przedpole do ekspansji obcych kultur. Nie ma bowiem skuteczniejszej zapory przed zalewem islamu niż naród mocno wierzący, przywiązany do swojej chrześcijańskiej tradycji, zdrowy i zorganizowany w silnym państwie. O to powinna toczyć się teraz narodowa walka.

M.K

LINK
Polska walcząca...
białywęgorz • 2013-07-31, 21:21
Witam, zapewne wiecie że Polska to najbardziej zaciekły do walki naród, nie ważne czy w kraju dzieje się dobrze, czy też źle - jak zachodzi potrzeba, to jesteśmy praktycznie nie do pokonania. Przedstawię wam tutaj 3 najważniejsze bitw dla Rzeczpospolitej, jak i dla losów całej Europy!

JESTEŚ POLAKIEM! PRZECZYTAJ!

1. Bitwa warszawska 1920 rok

ZSRR chciała zapanować nad całą Europą Zachodnią, pech chciał, że ich pierwszym i ostatnim rywalem była Polska. Chociaż ta bitwa nie była zwieńczeniem całej wojny Polsko - Bolszewickiej, to jej wynik z góry zakończył działania Rosjan. Ostatnią bitwą była bitwa nad Niemnem. Rosjanie posiadali ok. 100 000 piechoty natomiast Polska "zaledwie" 67 000. Straty po stronie polskiej wyniosły "tylko" 7 tys. natomiast po stronie Rosyjskiej aż 5 krotnie większe, bo aż 40 000 poległych. Wojna ta uchroniła Europę przed skomunizowaniem jej, a z pewnością by to nastąpiło, bo jedynie Niemcy mogli stawić jakikolwiek opór Rosjanom, ale był bo to jedynie opór...

2. Bitwa nad Beresteczkiem

Gdyby nie ta wygrana, dzisiaj Europa mogłaby żyć w religii islamskiej (może oprócz Polaków, my zawsze powstawiamy). Bitwa stoczona podczas Powstania Chmielnickiego na Ukrainie. Łączna liczebność wojsk Tatarko-Kozackich sięgała aż 160 tys., a Polski 70 tysięcy. Nie trudno się domyślić, że stłumiliśmy wrogów, straty po naszej stronie wyniosły tylko 700 wojujących (to bardzo mało, jak na tak liczebną armię), natomiast po stronie Tatarskiej... 40 000. Był to wielki sukces Rzeczpospolitej

3. Bitwa pod Wiedniem

Bitwa składa się z dwóch epizodów - oblężenia i bitwy. Pierwsze odbywało się podczas nieobecności Polaków, a wszystko miało miejsce na terenie Austrii. To kolejna bitwa, w której Polska ratuje Europę przed islamizacją. Łączna liczebność wroga podczas samej bitwy wynosiła ok. 70 tysięcy, natomiast po stronie Polskiej ok 20 tysięcy, w której przeważała Husaria, jazda Austriacka i Niemiecka. Łączne straty po "naszej" stronie wyniosły ok. 4 tysiące, natomiast po stronie islamskiej 10 000. Co prawda ta bitwa była jedynie epizodem, całej wojny Polsko - tureckiej, jednakże był to milowy krok w przegnaniu tatarów...

Oczywiście bitw było o wiele więcej, ale przedstawiłem te najbardziej znaczące.
Euroćpuny
alganonim • 2013-07-23, 1:56
Oto dlaczego ślimak jest rybą, a ziemniak owocem:



Cytat:

Kokaina w Europarlamencie.

Badanie przeprowadzone przez dziennikarzy niemieckiej stacji TV Sat-1 wykazało, że w 41 z 46 badanych miejsc Parlamentu Europejskiego, głównie w toaletach, odnaleziono ślady kokainy. Próbki poddano także badaniom laboratoryjnym. Prof. Fritz Sörgel z Instytutu Badań Biomedycznych i Farmaceutycznych w Norymberdze, który partycypował w dziennikarskim eksperymencie, stwierdził, że ilość znalezionych śladów kokainy jest zbyt duża, by można było mówić o przypadku. Wcześniej podobne śledztwo przeprowadzili w Wielkiej Brytanii dziennikarze The Sun w parlamencie w Pałacu Westminsterskim. Tam ślady kokainy odnaleziono w niemal wszystkich toaletach, także tych dostępnych jedynie dla deputowanych i Lordów. Dziennikarze przy pomocy specjalnych testów sprawdzali deski sedesowe, uchwyty do papieru toaletowego oraz suszarki do rąk.

Skoro kokaina jest tak wszechobecna w Parlamencie Europejskim czy parlamencie brytyjskim, to czy oznacza to, że obraduje tam jakaś banda ćpunów, albo cytując Leszka Millera „naćpana hołota”? To rzuca zupełnie nowe światło na całkowicie niezrozumiałe dla normalnego człowieka postawy euro-deputowanych, kiedy to np. jedyni rozsądni ludzie tam zasiadający są nazywani choćby przez takiego Daniela Cohn-Bendita ( człowieka o skłonnościach pedofilskich – tak na marginesie ) „chorymi psychicznie”. Parlament Europejski jak wiemy jest instytucją fasadową, której jedynym zadaniem jest przyklepywanie wszystkich autorytarnych rozporządzeń Komisji Europejskiej, dając im tym samym pozory demokratycznej legitymizacji. Pozostaje pytanie, jak duża część euro-deputowanych jest uwikłana w skandal narkotykowy, ale skoro przynajmniej niektórzy z nich obradują tam i chodzą na głosowania naszprycowani koksem, to przestaje już dziwić, dlaczego ten parlament uchwala każdy, nawet najbardziej bzdurny projekt Komisji Europejskiej.



źródło
Najlepszy komentarz (25 piw)
Vegeta13 • 2013-07-23, 10:13
''za hajs podatników baluj''
Weź się do pracy.
maassk • 2013-07-19, 23:15
Bądź twardy.
Ćwicz jak najczęściej.
Może zapisz się na jakieś sztuki walki

Oglądaj mniej telewizji.
Interesuj się historią i polityką. Wyrób sobie poglądy polityczne.
Nie patrz na to czy dana partia nazywa siebie lewicową bądź prawicową. Patrz na to co rzeczywiście robi.

Zawsze ignoruj lewicę. Źródło tego syfu w Europie.
Pusta tolerancja dla wszystkiego skończy się jak czarnoskóry, bezrobotny muzułmanin ze skłonnościami homoseksualnymi , przebywający w Europie na papierach które sobie sam wydrukował, wyrżnie Cię w dupę razem ze swoimi 17 synami.

Zainteresuj się jak działa broń.
Nie licz na to, że tak skorumpowany kraj da Ci jakąkolwiek możliwości samoobrony.
Chyba nie chcesz, aby Twoja rodzina skończyła jak nasi rodacy z Wołynia, zaszlachtowani gorzej niż bydło.

Kiedyś to wszystko może Ci się przydać.
Najlepszy komentarz (65 piw)
Arczi.Milano • 2013-07-19, 23:27
Zgon14 idź i zalicz swój nick....