"Aleksander Jabłonowski komentuje manifestację KODu. Jego zdaniem liderzy opozycji to bezwzględni oszuści i propagandyści, pilnujący wyłącznie swych przywilejów i apanaży, a ludzie bezrefleksyjnie podążają za nimi, niczym stado baranów na rzeź."
#felieton
"Aleksander Jabłonowski komentuje manifestację KODu. Jego zdaniem liderzy opozycji to bezwzględni oszuści i propagandyści, pilnujący wyłącznie swych przywilejów i apanaży, a ludzie bezrefleksyjnie podążają za nimi, niczym stado baranów na rzeź."
Zrzutka na serwery i rozwój serwisu
Witaj użytkowniku sadistic.pl,Od czasu naszej pierwszej zrzutki minęło już ponad 7 miesięcy i środki, które na niej pozyskaliśmy wykorzystaliśmy na wymianę i utrzymanie serwerów. Niestety sytaucja związana z niewystarczającą ilością reklam do pokrycia kosztów działania serwisu nie uległa poprawie i w tej chwili możemy się utrzymać przy życiu wyłącznie z wpłat użytkowników.
Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Nasze braki finansowe widać głównie w materiale - stosujemy raczej słabą kamerę, słabe mikrofony i bardzo DOMOWE oświetlenie Liczymy jednak, że mimo tych niedociągnięć uda nam się przekazać kawałek fajnej wiedzy.
Polub nas na Facebook'u:
facebook.com/pages/GRH-Infanterie-Regiment-73/491611150933981?fref=ts
Odwiedź naszą stronę:
www.regiment73.pun.pl
A oto i sam odcinek 8 - "Chlebak, menażka i manierka"
Jesteśmy Grupą Rekonstrukcji Historycznej Infanterie-Regiment 73 z Bełchatowa, która odtwarza żołnierzy Wehrmachtu z 1939 roku. W toku naszej nauki (tak, REKONSTRUKCJA, to przede wszystkim nauka) zauważyliśmy, że wiele informacji jest porozrzucanych po kilku źródłach. Postanowiliśmy więc wyjść naprzeciw militarystom i fascynatom, zbierając to wszystko do kupy
Przedstawiam poniżej kolejne odcinki naszego felietonu (poprzednie wrzuciłem już raz na Sadola).
5. O koszulach M34, szelkach wewnętrznych i spodniach M37
6. O niemieckich butach marszowych i pasie z klamrą
7. O karabinku Mauser i ładownicach doń
Miłego oglądania!
Moderatora proszę, żeby pomógł mi wstawić tu filmik tak, aby była możliwość jego odtworzenia na stronie, bo mi coś nie wychodzi...
Pozdrawiam!
Jesteśmy grupą rekonstrukcji historycznej, która działa już prawie dwa lata. Odtwarzamy tę złą stronę, czyli, jak się już pewnie domyślacie, żołnierzy Wehrmachtu.
Wszyscy jesteśmy mieszkańcami województwa łódzkiego, a większość naszych ludzi mieszka w Bełchatowie. Jednostka, na której się skupiliśmy, to niemiecki 73 pułk piechoty
W Polsce są różne grupy, jedne bardziej przykładają się do odtwarzania swoich postaci, drugie mniej. My, starając się jak najlepiej odwzorować wygląd żołnierzy niemieckich z 1939 roku, zmuszeni jesteśmy do ciągłego poszukiwania informacji. W związku z tym, że dowiedzieliśmy się już bardzo wiele, postanowiliśmy się podzielić z innymi swoją wiedzą.
Tak oto zrodził się plan nagrywania felietonów historycznych, umieszczanych na YT co miesiąc.
Naszym głównym problemem jest jednak słaby sprzęt do nagrywania, stąd kiepska jakość dźwięku i nie do końca fajna jakość obrazu. Mamy jednak nadzieję, że mimo tych wad uda nam się dotrzeć do zainteresowanych historią i zachęcenie ich do dalszych poszukiwań. Liczymy też na łaskawość Sadoli - jakby to w ogóle było możliwe
Pilotaż:
Hełmy w Kampanii Wrześniowej:
Furażerki i czapki garnizonowe:
Bluza mundurowa M36:
Kelnerka była młodą blondynką z małego miasteczka. Miała czarną bluzkę, czarną spódnicę i strach w oczach. Wystarczyło na nią spojrzeć, żeby wiedzieć, że jest to jej wakacyjna praca, że jest tu może drugi albo trzeci dzień i się bardzo stara.
Włosy związała w koński ogon.
Mój znajomy był blondynem, który pracował w dużej kancelarii, zarabiając tam przez miesiąc tyle ile ona będzie zarabiać przez rok. Miał białe błyszczące zęby, opaleniznę z Azji i dobry garnitur.
Ten garnitur kosztował tyle ile ona miała zarabiać w pół roku.
Kelnerka szła niosąc nasze zamówienie do stolika przy którym siedzieliśmy w kilkanaście osób. Postawiła przed nim carpaccio, mówiąc proszę oto gnocchi, a następnie kawałek dalej do mnie i zostawiła mi gnocchi z gorgonzolą. Mówiąc: a dla pana carpaccio.
Uśmiechnąłem się.
Kelnerka pomyliła się dwa razy w trakcie jednego zamówienia. Raz myląc nazwy potraw. Dwa to ja zamawiałem carpaccio a blondyn gnocchi.
Blondyn momentalnie się wkurwił. – Co to jest? Carpaccio pani od gnocchi nie odróżnia? Jakim trzeba być tłukiem żeby nie widzieć, czym jedno się od drugiego różni? – wrzasnął.
Kelnerka zaczerwieniła się i powiedziała przepraszam.
- Wszystko już ok. – powiedziałem pojednawczo i podałem mu jego talerz.
Kelnerka nadal czerwona odeszła od naszego stolika.
- Kurwa kogo oni tu zatrudniają? – sapnął blondyn. – Dostają dotację z PFRN – u czy jak??
Koleś zachował się jak chuj. Po części dlatego, że był chujem.
Ale im dłużej o tym myślałem tym bardziej dochodzę do wniosku, że to wyraz jego bezradności. Bezradności człowieka, który na nic nie ma wpływu i który w końcu mógł się na kimś wyżyć z czego skwapliwie skorzystał.
Nie ma wpływu na to, że szef jebie go jak burą sukę.
Nie ma wpływu na to, że musi wchodzić w dupę klientom.
Nie ma wpływu na to, że robotnicy wykańczający jego gigantyczne mieszkanie – oczywiście na warszawskim Wilanowie, mają go w dupie i śmieją się z niego za jego plecami.
Nie ma wpływu na to, że żyje na kredyt.
Może właściwie tylko przypierdolić kelnerce. I to robi. Bo jak już napisałem jest chujem.
Ale to problem nas wszystkich. Nasz problem polega na tym, że w każdym momencie swojego życia jesteśmy zależni. A chcielibyśmy być niezależni.
Dawniej jeśli kiedyś zabrakło ci wody w studni to kopałeś nową. Przeciekał dach? Wchodziłeś na dach i go naprawiałeś, bo inaczej ciekło ci na głowę. Było ci zimno w dupę? Tkałaś sobie na drutach ciepły sweter. Kiedyś mieliśmy poczucie sprawstwa. Tego, ze każdy nasz problem da się łatwo rozwiązać.
Jak chciałeś mieć żonę i pochodziłeś z określonej klasy i społecznej i miałeś jakieś tam pieniądze z góry było wiadomo jak to będzie wyglądać. Jego rodzice jechali do twoich rodziców, (ewentualnie twoi do jej), umawiali się ile krów, ile świń, ile ziemi oraz ile ubrań i pierzyn a później był ślub. Po ślubie była noc poślubna a później wywieszało się zakrwawione prześcieradło na płocie i wszystko było jasne.
Przed długie lata kobieta szukając faceta czuła się jak w wiejskim sklepie gdzie były tylko gumofilce i grabie. Ale miała nad tym poczucie kontroli, sprawstwa. Wiedziała, że jeśli spełni pewne warunki to na pewno będzie miała męża. Lepszego, gorszego ale będzie miała.
Teraz czuje się jak w hipermarkecie. Jest cały regał gumofilców, cały regał grabi i problem jak odróżnić czym jedne różnią się od drugich. Nie dość że nie wie jak wybrać właściwe, to jeszcze boi się, że jeśli będzie się zastanawiać za długo to za chwilę wszystko inne laski rozdrapią i zostanie z niczym. Chwyta więc na oślep, przymierza, szamoce się, zdejmuje, wyrzuca gdzieś parę komuś na głowę i przepycha się biodrami o jak najlepsze.
Bo teraz czujemy że nie mamy na nic wpływu. A chcielibyśmy być niezależni. Chcielibyśmy się zachowywać cały czas według zasady płacę i wymagam.
Jeśli zepsuje nam się samochód nie możemy go naprawić. Jest to za trudne. Musimy zadzwonić do warsztatu, umówić się na wizytę, wezmą od nas dużo pieniędzy a i tak nas wypierdolą (my wypierdolimy ich, kiedy przyjdą do nas).
Nie ma wody w kranie? Możesz co najwyżej zadzwonić do wodociągów i się pokłócić. Chcesz kupić mieszkanie? Musisz wziąć na nie kredyt, którego nie rozumiesz i spłacać je według zasad, których nie rozumiesz.
Nie masz wpływu na to czy ktoś ci zarysuje samochód na parkingu w centrum handlowym, kiedy poszłaś/poszedłeś kupić tam rzeczy, które nie są nam do niczego potrzebne aby zrobić wrażenie na tych osobach, które nie są nam do niczego potrzebne.
Nie mamy wpływu na pracę. Możemy przełożyć papiery z prawej strony biurka na lewą. Z lewej na prawą. Zjeść na nich śniadanie. Wyrzucić je do kosza. Podrapać się po dupie.
Aby zacząć cieszyć się życiem – musisz to zrozumieć. Na większość rzeczy po prostu nie masz wpływu. A skoro nie masz to po co nimi się przejmować?
Kelnerka po prostu pomyliła dania. Nie stało się nic więcej.
Źródło
też jebałem jako kelner, i w tej sytuacji tacy klienci dostawili bonus do żarcia i napojów. Także mała uwaga drodzy sadole, nieważne jak smutne jest wasze życie, nie wyżywajcie się na ludziach, którzy wam niosą żarcie.
Lobby żydowskie szantażuje Forbesa
Redakcja polskiej edycji Forbesa opublikowała przeprosiny, aby nie być pozwana do sądu przez lobby żydowskie za cykl artykułów, jaki ujawnił zbyt wiele prawdy o działalności tej wspólnoty pasożytniczej w Polsce.
Według raportu JTA, żydowskiej agencji telegraficznej, polska edycja magazynu Forbes przeprosiła za trzy artykuły na temat restytucji mienia przedwojennych gmin żydowskich, które ukierunkowane zostały na opis działań przywódców zorganizowanej społeczności żydowskiej w Polsce i wielu innych organizacji żydowskich.
Przeprosiny za artykuły opublikowane we wrześniu, pojawiły się w wydaniu poniedziałkowym na stronie internetowej czasopisma.
We wrześniu br. „Forbes” zamieścił trzy teksty: artykuł dziennikarza tego miesięcznika Wojciecha Surmacza „Kadisz za milion dolarów” (powstał we współpracy z izraelskim dziennikarzem Nissanem Tzurem), felieton Seweryna Aszkenazego, prezesa stowarzyszenia Beit Warszawa, „Kim są nasi przywódcy?” i felieton „Żydowskie oskarżenie” Eryka Stankunowicza, pierwszego zastępcy redaktora naczelnego „Forbesa”. W tekstach oskarżano osoby ze Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich w Polsce i Fundacji Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego o to, że sprzedają warte miliony złotych nieruchomości przedwojennych wspólnot żydowskich zwracane im przez państwo. Pieniądze ze sprzedaży miały trafiać do prywatnych kieszeni.
Tekst w miesięczniku „Forbes” nie spodobał się Związkowi Gmin Wyznaniowych Żydowskich w Polsce i Fundacji Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego, a także Michaelowi Schudrichowi, naczelnemu rabinowi Polski. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, z żądaniem sprostowania zwrócili się oni do centrali koncernu Ringier Axel Springer Polska w Zurychu z pominięciem redakcji „Forbes Polska” i jego wydawcy Ringier Axel Springer Polska.
Polski wydawca „Forbesa” zamówił jednak ekspertyzy prawne w kancelarii Kochański Zięba Rapala i Partnerzy na temat szans wygrania procesu w razie niezamieszczenia sprostowania. – Wynikało z nich, że wydawnictwo ma duże szanse taki proces wygrać. Ale niemiecka centrala Springera ugięła się pod naciskiem Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich w RP i zdecydowała, że „Forbes” musi teksty sprostować.
Sprostowanie dotyczy 15 błędów zawartych w artykule Surmacza. Redakcja je opublikowała, a w odrębnym oświadczeniu przeprosiła społeczność żydowską w Polsce. „Wyrażamy ubolewanie z powodu opublikowania nieuprawnionych twierdzeń o działaniu opisanych instytucji i osób na szkodę mienia i dziedzictwa społeczności żydowskiej w Polsce” – napisała. W oświadczeniu redakcja „Forbesa”, a także jego wydawca (Ringier Axel Springer Polska) przepraszają za trzy błędy z 15 wyszczególnionych w sprostowaniu: za to, że w tekście pojawiły się informacje, iż osoby wskazane w artykule czerpały korzyści z działalności organizacji żydowskich w Polsce, czyli ze sprzedaży odzyskanych cmentarzy w Toruniu, Gliwicach i w Lublinie, za stwierdzenie rozdzielające żydów na „prawdziwych” i „nieprawdziwych” oraz stwierdzenie, że we władzach organizacji żydowskich „prawdziwych żydów jest jak na lekarstwo„.
Kazimierz Krupa (występuje w odcinku VI Parady oszustów jako jeden z napastników na prof. Jasiewicza – przypis), redaktor naczelny miesięcznika „Forbes Polska”, nie zgadza się z większością zarzutów zamieszczonych w sprostowaniu. – Zgodnie z prawem prasowym mamy obowiązek publikowania sprostowań, które spełniają formalne wymogi. Bez względu na to, jaka jest prawda. Dziś w sprostowaniu można napisać każda bzdurę, nawet to że ziemia jest płaska, a wydawca musi je opublikować. W oświadczeniu odcięliśmy się zresztą od większości zarzutów, przyznając się tylko do błędów, które rzeczywiście popełniliśmy – mówi Krupa.
Nissan Tzur, izraelski dziennikarz piszący do dzienników „Maariv” i „The Jerusalem Post” (współpracował z Surmaczem przy tekście opublikowanym w „Forbesie”), nie ma takich oporów: – Po ukazaniu się naszego artykułu Piotr Kadličik, przewodniczący Gminy Wyznaniowej w Warszawie i rabin Schudrich wystosowali do władz Ringier Axel Springier list, w którym oskarżyli nas o nazizm, arabski terroryzm i antysemityzm. Poczułem się tak, jakbym wbito mi nóż w plecy. Jestem Żydem, a moi dziadkowie byli w obozie w Oświęcimiu. Jestem przekonany, że to centrala Springera zdecydowała o sprostowaniu. Odpowiadam tylko za swoje informacje zawarte w tekście, ale zamierzam wytoczyć proces Kadličkowi za zniesławienie – mówi Tzur.
Według JTA, „Forbes postanowił opublikować przeprosiny i sprostowania, aby uniknąć grożącego pozwu ze strony społeczności żydowskiej”.
W ten sposób, poprzez grożenie pozwami, żydowskie lobby jest w stanie cenzurować wiadomości. Forbes i inne serwisy informacyjne są pod pełną kontrolą żydowskiej mafii, i jeśli nawet redaktorzy tych mediów starają się od święta napisać kilka słów prawdy, od razu spotykają się z reakcją burków szczekających o „antysemityzmie”, jak Kadlcik, Schudrich i cała reszta kolonii pasożytniczej.
Źródło
Felieton nr 7 Troche o nazwach firm
Felieton Tomasza Olbratowskiego w RMF FM
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów