18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Główna Poczekalnia (2) Soft (3) Dodaj Obrazki Filmy Dowcipy Popularne Forum Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 23:54
📌 Konflikt izrealsko-arabski - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 2:55
🔥 Wesele po rosyjsku - teraz popularne

#francja

Temat kozolubnych każdy zna i każdy ich nienawidzi. Większość wie, że "czyści inaczej" zaczęli sobie robić z francuskiej ziemi własny folwark. Co mnie osobiści cieszy, rząd francuski zaczął cokolwiek w tej kwestii robić, a więc wprowadził "Kartę sekularyzmu".

Poniżej zdjęcie z oryginalnym zapisem, jak jest tutaj jakiś operujący francuskim, może śmiało tłumaczyć.



Francuski rząd zdecydował o wprowadzeniu tzw. "karty sekularyzmu", która będzie wywieszona we wszystkich szkołach w kraju. Dokument zawiera 15 zasad, którymi powinny się kierować szkoły, aby zapewnić uczniom "poszanowanie wolności sumienia". Tyle wstępem.

Karta zawiera wiele norm postępowania uczniów jak i nauczycieli w szkołach, jeden z moich ulubionych fragmentów, bodajże dotyczy punktu 13. "Karta sekularyzmu" przypomina też o wprowadzonym we Francji w 2004 r. zakazie noszenia w szkołach publicznych symboli religijnych, w tym dużych krzyży, chust islamskich i jarmułek. "Żaden uczeń nie może odmówić przestrzegania obowiązujących w szkole zasad, powołując się na swoją religię".

Zobaczymy co z tego Francuzom wyjdzie, ale za to działanie małe piwko
Mniejszości narodowe
Pravicow • 2013-09-01, 16:05
Nie przepadam za mniejszościami narodowymi, dlatego uważam, że należałoby się w końcu pozbyć resztek francuzów z Francji...

Pierwszy dzień września
Francja
Magnus • 2013-08-30, 19:12
Świat się zmienia... jest już realna groźba ataku na Syrię a Francja jeszcze nie wywiesiła białej flagi.
Najlepszy komentarz (162 piw)
BrunoL • 2013-08-30, 19:53
@up
idiota...
Francja sie budzi
Resider • 2013-08-19, 22:06
Grożą zamachami na meczety w imigranckich gettach


Francuski rząd zaostrzył policyjną ochronę meczetów na imigranckich przedmieściach Lyonu. Do imamów zostały rozesłane listy zapowiadające antyislamskie zamachy terrorystyczne.
Śledztwo wszczęła antyterrorystyczna sekcja prokuratury. Autorzy pogróżek twierdzą, że są potomkami weteranów wojny w Algierii sprzed pół wieku. Wyjaśniają, że chcą zatrzymać „inwazje islamskich imigrantów”. Zapowiadają, że będą atakować meczety i łapać muzułmanów, by ich torturować.

Policja podejrzewa, że autorzy listów mogą być powiązani z 23-letnim francuskim żołnierzem, który został aresztowany prawie tydzień temu w bazie wojskowej koło Lyonu. Zeznał on, że zamierzał ostrzelać wychodzących z meczetu wiernych. Przyznał się też do podpalenia meczetu w Libourne koło Bordeaux w sierpniu ubiegłego roku.

Według policji aresztowany żołnierz powiązany jest ze skrajnie prawicowymi organizacjami. Funkcjonariusze twierdzą, że wielokrotnie próbował nawiązać kontakt z innym działaczem skrajnej prawicy - Maximem Brunerie, który 14 lipca 2002r. próbował zastrzelić ówczesnego prezydenta Francji Jacquesa Chiraca w czasie defilady wojskowej na paryskich Polach Elizejskich. Brunerie został zwolniony warunkowo z więzienia cztery lata temu.

Źrodło

Specjalne podziękowanie dla lewego, bez którego pomocy dostałbym warna
Najlepszy komentarz (98 piw)
nokia324 • 2013-08-19, 22:33
Moje pierwsze wrażenie "łooo kurwa , z jakiej to gry że taka grafa ;d"
Jak w temacie, ciapaty przedstawia sposób w jaki wypowiadają się ludzie (i ciapaci) w innych krajach.

Najlepszy komentarz (82 piw)
RockyWood • 2013-08-10, 20:10
@up

jestem w 100% przekonany że co najmniej 90% lasek z twojej okolicy chciałoby się na takiego nadziać i być z tego dumną.
Francja - dzielny kraj
Allocer • 2013-08-07, 0:13
Wiadomo, że Francja - dzielny kraj, który zawsze zostaje na placu boju do końca - musi się gdzieś szkolić.
Oto fragment zajęć we francuskiej akademii wojskowej.

Najlepszy komentarz (56 piw)
Zarammoth • 2013-08-07, 1:14
Cytat:

Po raz kolejny bunt wyznawców islamu sprawił, że zapłonęły przedmieścia francuskiej stolicy. Jednak niewielu europejskich dziennikarzy zainteresowało się tą sprawą. Czy wydarzenia tego typu są rzeczywiście tak mało istotne? A może po prostu pojawiła się „nowa świecka tradycja” i nad płonącymi miastami Starego Kontynentu powinniśmy nauczyć się przechodzić do porządku dziennego.



W tym tygodniu we Francji znów zapłonęły przedmieścia Paryża. Wszystko zaczęło się od mandatu wypisanego okrytej burką kobiecie, zgodnie z francuskimi przepisami zakazującymi nosić podobnych strojów (a więc takich, które uniemożliwiają identyfikację) w miejscach publicznych. Mandat taki można porównać z mandatem za parkowanie w niewłaściwym miejscu. Mąż owej kobiety, rozsierdzony taką niesłychaną obrazą, w próbie obrony honoru rodziny, zaatakował wykonującego swoje obowiązki policjanta i próbował go udusić. Został za to aresztowany a to z kolei rozwścieczyło jego współwyznawców, którzy od trzech dni wchodzą w dysputę z obowiązującym prawem na sposób, jaki znamy nie tylko z przedmieść Paryża, ale także z innych miast Europejskich – podpalają samochody i wdają się w regularne potyczki z siłami porządkowymi. Wydarzenie to zostało jednak zignorowane przez media. Nie wiadomo jednak, czy ma to świadczyć o nieistotności tych zajść, czy też może o tym, że pojawiła się „nowa świecka tradycja” i że nad płonącymi europejskimi miastami powinniśmy nauczyć się przechodzić do porządku dziennego.

Z doniesień medialnych, które przebiły się do głównego nurtu informacyjnego dowiedzieć się można za to następujących rzeczy: Przede wszystkim ze świecą możemy szukać słowa „burka”, mandat dotyczył chusty, czy też „welonu na twarzy”. Po drugie informowano, iż natychmiast wkroczyły kompetentne władze i oto francuski minister spraw wewnętrznych zaapelował o spokój i dialog nalegając, że potrzeby jest w pierwszej kolejności porządek publiczny zaś w drugiej szacunek dla francuskich muzułmanów.

Ostatnia uwaga miała na celu ułagodzenie tych, którzy twierdzą bez ogródek, że sławetna francuska laïcité, a więc polityka bezwzględnego sekularyzmu w przestrzeni publicznej, jest tylko fasadą instytucjonalnej dyskryminacji wyznawców Mahometa, drugiej co do liczebności grupy religijnej we Francji. We Francji zakaz burek obowiązuje od 2011 roku a jego zwolennicy podkreślali, że ubiory takie nie tylko stoją w sprzeczności z zasadami, na których oparta jest republika, ale także są oznaką uciskania kobiet. Zgodnie z prawem, obok niewysokiego mandatu za noszenie burek w miejscach publicznych, przewidziano także grzywnę wysokości 30,000 euro dla każdego, kto zmuszałby kobietę do tego ubioru. Oczywiście takie prawo bezpośrednio uderza tylko w ten nieliczny procent muzułmanek, które uważają, że wymogi skromności sprawiają, że nie mogą one wyjść z domu w czymś innym niż nikab pozostawiający tylko wąski otwór na oczy, lub burka, która przesłania nawet tę część. Ale są i tacy, którzy uważają, że francuskie prawodawstwo w obecnej formie stygmatyzuje także owych mitycznych – pozostają oni mitycznymi, gdyż nikomu nie udało się ich zdefiniować – „umiarkowanych” muzułmanów.

Postulowane pierwszeństwo szacunku dla muzułmanów wobec szacunku dla francuskiego prawa i kultury, stanowi absurdalny dysonans, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę dziejącą się niemal równocześnie sprawę Marte Dalelv, którą w Zjednoczonych Emiratach Arabskich oskarżono i skazano za cudzołóstwo po tym, jak zgłosiła na komisariacie popełniony na niej gwałt. W przypadku Norweżki media podkreślały przecież jak ważne jest pamiętanie o odmienności kulturowej krajów muzułmańskich i o tym, by podczas pobytu tam dostosowywać się do obowiązującego prawa. We Francji to nie mniejszość ma się dostosować do większości, ale raczej na odwrót – większość ma odrzucić swoje prawa, swoje zasady, swój dorobek cywilizacyjny w imię tolerancji wartości wyznawanych przez mniejszość.

Trzecim elementem wystąpień ministra Vallsa było potępienie stosowania przemocy. Nie chodziło jednak o apel do muzułmanów, a raczej – nie tylko do nich. Minister zaapelował o zwalczanie wszystkich, którzy „atakują budynki muzułmańskie oraz naszych współziomków wyznania mahometańskiego” dodając przy tym, że tylko dialog oferuje wyjście z zaistniałej sytuacji. Te słowa także wymagają refleksji, zwłaszcza, że Trappes płonie nie po raz pierwszy. Jak można się dowiedzieć z depesz prasowych “było to jedno z wielu przedmieść, w których w 2005 roku protestowała rozczarowana młodzież pochodząca z rodzin emigranckich wywodzących się z byłych francuskich kolonii w Afryce Północnej zamieszkująca zaniedbane osiedla socjalne”. Proszę czytać uważnie: Zwrot “rozczarowana młodzież” sugeruje, że francuskie społeczeństwo zawiodło nadzieje owej młodzieży, a przecież wiadomo, że jest moralnie zobligowane do tego, żeby niczym dobra wróżka spełniać wszelkie marzenia emigrantów. Wiemy też, że Francuzi nie stanęli na wysokości zadania i nie dbają o „osiedla socjalne”, które przekazali przybyszom (w dużej części za darmo, lub za symboliczną opłatą). Zabrakło też wyjaśnienia, dlaczego muzułmanie sami nie dbają o zamieszkiwane przez siebie dzielnice. Przypomina się także, że ostatecznie winny wszystkiemu jest francuski imperializm i kolonie w Afryce Północnej. Dzięki takim zabiegom stylistycznym, czytelnik nie ma wątpliwości, że tak naprawdę nie chodzi o żadne burki, wartości i zasady, ale o „pracę, nadzieję i wykształcenie” jak to ujął minister Valls. Wynika z tego, że gdy muzułmanie podpalają miasta – tak naprawdę chcą pracy. Kiedy w biały dzień mordują maczetami na ulicach – tak naprawdę chcą pracy. Kiedy demolują, protestują i planują zamachy terrorystyczne – chcą pracy i brak im nadziei (sic!).

Nie powinno to dziwić. W swoich przemówieniach minister Valls powtarza tylko to, co już setki razy mogliśmy usłyszeć od innych europejskich polityków. Podtrzymują oni kłamliwe przekonanie, że poprawa warunków egzystencjalnych muzułmanów rozwiąże wszystkie problemy związane z ich radykalizacją i skłonnością do stosowania przemocy jako najskuteczniejszego narzędzia w „dialogu”.

W 1968 muzułmanie we Francji stanowili ok 1.23% ogółu populacji. W 1988 ten wskaźnik wzrósł do 3.6% a w 2009 już do 11.94%, chociaż wszystkie te dane są tylko szacunkowe. Zgodnie z tą tendencją wzrostu, oblicza się, że obecnie mniejszość muzułmańska stanowi już prawie 15% społeczeństwa. W praktyce oznacza to z jednej strony, że muzułmanie stanowią coraz bardziej liczącą się siłę polityczną (żelazny elektorat partii lewicowych, które bardzo zabiegają o islamskie głosy), z drugiej zaś, pewną „masę krytyczną”, której zachowanie i żądania budzą coraz bardziej zdecydowany sprzeciw autochtonicznych Francuzów. Zamieszki, potyczki z policją, podpalanie samochodów, blokowanie ulic podczas piątkowych modlitw, całe osiedla zwane „no-go zones”, gdzie strach się pokazać niemuzułmaninowi, ataki na przedstawicieli państwa (policjantów, strażaków, urzędników)… wyliczankę tę można ciągnąć, a nic nie wskazuje na to, by zjawiska te miały ustąpić – wręcz przeciwnie, tylko się nasilają. Wydaje się, że na zdecydowane działania jest już zdecydowanie za późno.

Zwolennicy „zdecydowanych działań”, określani przez mainstream mianem skrajnie prawicowych partii neofaszystowskich, jak np. Front Narodowy Jean-Marie Le Pena, zalecają stosowanie zasady “zero tolerancji”. Przekonują, że albo rozwiąże się te problem teraz, albo będzie prowadzić nieefektywny dialog do momentu, kiedy będzie za późno, a więc do momentu, kiedy muzułmanie zaczną dyktować warunki Francuzom, w kraju, który już nie będzie Francją. Według nich należy aresztować wszystkich biorących udział w rozruchach (a zatem ok. 250 osób), deportować w przyspieszonym trybie tych, którzy nie mają prawa pobytu we Francji, nałożyć surowe grzywny na sympatyków zamieszek, zamknąć w więzieniach wszystkich, którzy dopuścili się przemocy, na czele z mężczyzną, od którego to wszystko się zaczęło i w ten sposób pokazać, że prawo jest jedno i dla wszystkich.
Naturalnie problemem jest logistyka – czy jest we Francji wystarczająca ilość policjantów, sił porządkowych, czy starczy miejsca w więzieniach, czy system sądowniczy poradzi sobie z taką ilością procesów? Jak można wylegitymować podejrzanych, kiedy zabarykadowali się w swojej dzielnicy? W jaki sposób wyegzekwować zapłacenie grzywny, jeśli nie mają oni przychodów? Na końcu zaś – jak deportować z Francji obywateli bądź co bądź francuskich. Jak odebrać obywatelstwo komuś, kto we Francji się urodził, wychowywał i spędził całe życie, szczególnie, jeśli jest to jego jedyne obywatelstwo – a zatem nie ma kraju, który byłby zobowiązany taką osobę przyjąć? Wydaje się to raczej niemożliwe.

Tymczasem mieszkańcy Trappes w rozmowie z reporterem Le Monde stwierdzają buńczucznie, że atmosfera w dzielnicy jest rewolucyjna i zapewniają zgodnie, że to dopiero początek i że „za 20 lat Trappes będzie Czeczenią”. Takie deklaracje wskazują jasno na to, że część muzułmanów zamieszkujących Francję wcale nie czuje się Francuzami, na pewno nie w ujęciu społeczno-kulturowym, zaś ta część, która być może się z Francją identyfikuje (wracamy tu do problemu mitycznych „umiarkowanych muzułmanów”) nie jest w stanie zapobiec i powstrzymać przemocy. Ludzie uczestniczący w zamieszkach nie są zainteresowani Francją i jej dobrem, są zainteresowani dobrem wspólnoty muzułmańskiej we Francji a to w ich rozumieniu nie ma nic wspólnego z integracją i przyjęciem francuskiego dziedzictwa cywilizacyjnego.

Długo można dywagować o powodach zamieszek i sposobach radzenia sobie z nimi, jedno można powiedzieć jednak na pewno – nie były one pierwszym pokazem muzułmańskiego niezadowolenia, nie będą też ostatnim. Nie wiadomo tylko które miasto zapłonie jako następne.



źródło - pch24.pl

światowiec
murray33 • 2013-07-25, 23:26
Przychodzi koleś do burdelu bo ruchać się mu chce jak sam skurwysyn ale tym razem ma ochotę na coś nowego.
Patrzy na cennik i czyta:
seks tradycyjny 100zł
seks po francusku 120 zł
seks po hiszpańsku 500 zł.
Chłop sobie myśli: po hiszpańsku jeszcze nie dymałem, drogo trochę ale chuj tam, kto bogatemu zabroni.
Idzie do burdelmamy, zamawia kurwe i idzie z nią do pokoju.
Dyma już 2 godziny, wszystko git, skończył, chłop zadowolony i zaciekawiony. W końcu nie wytrzymał i pyta się tej kurwy:
-ej mała, co było w tym hiszpańskiego?
a kurwa na to:
- OLE!

Związki gejowskie we Francji
ripmax • 2013-07-23, 0:12
Myślałem ostatnio w pracy dużo o legalizacji związków pedalskich we Francji i doszedłem do wniosku, że nie ma się czym martwić, ponieważ rząd już niedługo będzie karał dewiacje tego typu śmiercią.

W końcu prawo szariatu jest bardzo surowe.
Najlepszy komentarz (48 piw)
kroplowa • 2013-07-23, 14:23
Dimenzo, gdyby to była prawda to już dawno by ich nie było. Niektórzy się po prostu rodzą jako homoseksualiści tylko dowiadują się tego w wieku dojrzewania. Nauczmy się, że jest zasadniczy podział tych ludzi:
- na homoseksualistów, czyli takich których na pierwszy rzut oka nie da się rozpoznać, a i nawet jak znasz takiego osobnika dłużej to często o tym nie wiesz tj. znają pojęcie prywatności intymnej
- na gejów/pedałów/cioty itp. itd., czyli tacy którzy nie szanują tejże prywatności intymnej, srają tęczą, każą Ci się nią napawać, wmawiają że heteroseksualizm to zło. Ogólnie rzecz biorąc to właśnie te twory organizują większość parad gejowskich.
Napęd wysokociśnieniowy V-3
Jagzzie • 2013-07-22, 15:04
V3 – jedna z trzech niemieckich broni odwetowych (niem. Vergeltungswaffe), zaprojektowanych podobnie jak latająca bomba V-1 i rakieta V-2 w okresie II wojny światowej, jednakże w odróżnieniu od V-1 i V-2, V-3 nie była rodzajem pocisku kierowanego, lecz działem, w którym prędkość pociskowi nadawały eksplozje, wywoływane kolejno w miarę poruszania się ładunku wewnątrz lufy.
Niekiedy mianem V-3 określane są błędnie pociski Wasserfall lub nigdy nie ukończone kontynuacje projektu V-2

Wyrzutnia w 1942 roku

Prace rozpoczęto w 1943 roku w Hillersleben koło Magdeburga oraz w Zalesiu na południe od Międzyzdrojów na wyspie Wolin, gdzie zainstalowano trzy działa V-3.
na wyspie Wolin pozostały betonowe konstrukcje, stanowiące podpory dział, oraz bunkry. Wewnątrz składu rakiet urządzone zostało muzeum broni V-3.






Technologiczną innowacją było zastosowanie wielu ładunków napędzających, rozmieszczonych wzdłuż lufy, które eksplodując zaraz po minięciu ich przez pocisk zapewniały dodatkowe przyspieszenie. Z uwagi na dogodność i łatwość użycia, zamiast materiałów wybuchowych wykorzystano silniczki rakietowe, rozmieszczone symetrycznie parami, pod niskim kątem (poniżej 30°) względem lufy. Z takim układem urządzenia wiążą się niemieckie kryptonimy Hochdruckpumpe (Pompa Wysokociśnieniowa) i Tausendfüßler (Stonoga).


Budowa Baterii


Prędkość wylotowa pocisku miała wynosić 1 500 m/s przy zasięgu 165 km. Bateria 25 dział miała być w stanie oddać 300 strzałów na godzinę.

Przekrój bunkra w którym zandjowały sie wyrzutnie

Docelowa bateria została zlokalizowana w dużym podziemnym kompleksie w Mimoyecques, niedaleko Calais we Francji. W skład kompleksu V-3 w Mimoyecques miały wchodzić dwa bunkry, z 25 działami 150 mm każdy, pogrupowanymi w 5 szybach po 5. Masa pocisku wynosiła 140 kg. Z powodu braków zaopatrzeniowych zawieszono jednak budowę jednego z bunkrów.
Kompleks został zniszczony 6 lipca 1944 roku.



Program V-3 kontynuowano przy pomocy dwóch mniejszych (długość lufy 45 m) dział zlokalizowanych w Lampaden, 13 km na południowy wschód od Trewiru w Niemczech. Od 30 grudnia 1944 do 22 lutego 1945 wystrzelono około 183 pocisków w kierunku Luksemburga (odległość 43 km), przy bardzo niewielkiej skuteczności: śmierć poniosło 10 cywilów, a 35 zostało rannych. Wkrótce po wystrzeleniu ostatniego pocisku zdemontowana broń wraz ze stanowiskiem strzelniczym wpadła w ręce Amerykanów, którzy po wywiezieniu jej do USA przeprowadzali testy i oceniali skuteczność na poligonie Aberdeen. Zezłomowana w 1948.