j.w
Hans Frank, niemiecki gubernator okupowanych ziem polskich, powiedział kiedyś tak: „Polacy muszą być tak biedni, by sami chcieli dobrowolnie jechać na roboty do Niemiec, bez łapanek”. Wojna podobno się skończyła, komuna formalnie upadła, żyjemy w dobie fukuyamowskiego przekonania o końcu historii. Tymczasem te słowa, są wciąż tak bardzo aktualne…
Z Polski w ciągu ostatnich pięciu lat wyemigrowało przeszło 1,2 mln ludzi. Nie potrzeba było wojny, kataklizmów naturalnych czy epidemii – wystarczyło 25 lat rządów postkomunistycznego układu, składającego się z PiSu, PO, PSLu, SLD i (Twojego) Ruchu Palikota. Dzisiejsza klasa polityczna realizuje testament Hansa Franka. Nie bez powodu, w ostatnim czasie w mediach pojawiła się informacja, jakoby Donald Tusk powoli szykował się do objęcia intratnej posady w Unii Europejskiej. Zapewne się tak stanie – jeśli nie w tej, to w przyszłej kadencji. Tusk zrobił swoje – teraz odejdzie na ciepłą posadkę, gwarantującą mu wysoką pensję oraz mocny, europejski immunitet – a w praktyce bezkarność.
Utrudnianie życia Polakom, niszczenie gospodarki i rozkradanie naszych pieniędzy od lat trwa w najlepsze. Tylko w ostatnich latach podniesiono VAT z 22 do 23%. Wcale nie spowodowało to wzrostu do budżetu państwa! W ostatnich dwóch latach, wpływy spadły najpierw o 800 mln, a następnie o 7 mld złotych! Ja nie chcę, aby w budżecie było więcej. Państwo jest bogate, majętnością swych obywateli. Ale podnoszenie podatku to nie jest ta droga! Sprawia to, że Polacy muszą marnować swój czas i energię, aby zatrzymać choćby parę złotych w swoich portfelach. Nie dajmy się jednak zwieść! Ani Rostowski, ani Szczurek, to nie są idioci (ten ostatni przyznał co prawda, że wyznaje Keynesa, a więc do końca nie wiadomo). To są bardzo sprawni ekonomiści. Osobiście jestem pewien, że doskonale przewidzieli taki obrót sytuacji.
Ostatnio przez polskie media przetoczył się szereg dyskusji na temat podniesienia pensji minimalnej. Autorytety lewicy oraz związki zawodowe wespół z rządem przekonywały nas, że zarabiamy za mało przez naszych pracodawców! To oni rzekomo mają pieniądze, które nam się należą. „Ojcowie narodu”, wydają się zapominać, że koszt takiej regulacji i tak zawsze spada na konsumenta – czyli na wszystkich Polaków! To nie wszystko. Mądre głowy nigdy nie mówią prawdy, ile już dzisiaj kosztuje utrzymanie pracownika, ani nawet, o ile więcej naprawdę on zarabia. Każdy zatrudniony z „najniższą krajową” w rzeczywistości ma dochód większy o 749 zł! Te pieniądze miesięcznie wypłaca pracodawca, ale zabiera je państwo. Im wyższa pensja, tym więcej zawłaszcza sobie Urząd Skarbowy. To politycy są winni biedzie w Polsce!
Nie tylko wysokości podatków w Polsce są problemem. Cały aparat państwa – urzędy, wymiar sprawiedliwości oraz służby porządkowe są skonstruowane tak, by uprzykrzać nam życie. Każdy w swoim życiu spotkał się z nielogicznym, nierozsądnym i rażąco niesprawiedliwym prawem, nieefektywnie wykorzystującym czas i pieniądze podatnika urzędnikiem lub na przykład policjantem, który w pogoni za premią gotów był ukarać za najdrobniejsze i niegroźne przewinienie. Nic dziwnego, że Polacy masowo emigrują i nie chcą żyć w takim państwie.
Patrząc na zależności ekonomiczne pomiędzy krajami Unii Europejskiej mam wrażenie, że Polska stała się biedną kolonią, niekonkurencyjnym rynkiem zbytu dla Europejskich liderów, dodatkowo zaopatrującą ich w tanią siłę roboczą. Jesteśmy tak słabi, że obcy parlament przyjeżdża i obraduje na naszym terytorium, ochraniany przez uzbrojone po zęby własne służby specjalne, a Polski rząd biernie się temu przygląda! Czy to nie jest typowe dla Imperialisty, zaszczycającego swoją obecnością kolonię?
Mamy okazję żyć w czasach wyjątkowych. Bez względu na to, co próbuje się nam wmówić, jest to okres przełomu. To w znacznej mierze od nas zależy, jak dalej potoczą się losy Polski. Możemy bezrefleksyjnie wciąż zadłużać się na koszt przyszłych pokoleń, dawać cichą zgodę na rujnowanie gospodarki, rodziny, społeczeństwa i umysłów ludzkich – albo możemy powiedzieć nie. Zbliżają się wybory – najpierw do Parlamentu Europejskiego, następnie do samorządów oraz w końcu do Parlamentu Polskiego. Naprawę państwa oraz naszej sytuacji musimy rozpocząć od wymiecenia ze struktur międzynarodowych i krajowych szkodników, działających na niekorzyść Polski. Później można zacząć budować od nowa. Korekty i drobne reformy systemu nie wystarczą – sprawy zabrnęły za daleko. Czas na radykalne rozwiązania!
zerżnięte z wmeritum