18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek - małych plików zapisywanych w przeglądarce internetowej - w celu identyfikacji użytkownika. Więcej o ciasteczkach dowiesz się tutaj.
Obsługa sesji użytkownika / odtwarzanie filmów:


Zabezpiecznie Google ReCaptcha przed botami:


Zanonimizowane statystyki odwiedzin strony Google Analytics:
Brak zgody
Dostarczanie i prezentowanie treści reklamowych:
Reklamy w witrynie dostarczane są przez podmiot zewnętrzny.
Kliknij ikonkę znajdującą się w lewm dolnym rogu na końcu tej strony aby otworzyć widget ustawień reklam.
Jeżeli w tym miejscu nie wyświetił się widget ustawień ciasteczek i prywatności wyłącz wszystkie skrypty blokujące elementy na stronie, na przykład AdBlocka lub kliknij ikonkę lwa w przeglądarce Brave i wyłącz tarcze
Główna Poczekalnia (1) Soft Dodaj Obrazki Dowcipy Popularne Losowe Forum Szukaj Ranking
Wesprzyj nas Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 20:34
📌 Konflikt izraelsko-arabski Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 17:47

#ii wś

Powitać ponownie wszystkich szanownych Sadoli. Dziś chciałbym trochę bardziej poważniej, oraz sentymentalniej. Brnąc dalej przez Holokaust, dotarłem niedawno do Oskara Schindlera. Dla niektórych z was może być on znany, dla niektórych- mniej, bądź w ogóle pozostaje zagadką. Temat Holokaustu interesuje mnie od dawien dawna, jednak dopiero podczas przygotowywania się do pracy maturalnej mam sposobność i czas na wgląd w nowe materiały i poszerzenie swojej wiedzy. Chciałbym teraz jednak przejść do tematu. Rozpocznę może od krótkiego cytatu z wiki.

"Oskar Schindler (ur. 28 kwietnia 1908 w Svitavach, zm. 9 października 1974 w Hildesheim) – niemiecki przedsiębiorca, który uratował swoich żydowskich robotników przymusowych przed zagładą w obozach koncentracyjnych."

Postać tą może wam przybliżyć znakomita książka "Arka Schindlera" Thomasa Keneally'ego lub też nie mniej dobry film "Lista Schindlera" Steven'a Spielberga. Dlaczego jednak piszę te kilka zdań o nim?

Człowiek który zarobił dużo pieniążków, człowiek który był członkiem pro-faszystowskich partii SDP oraz nazistowskiej NSDAP, a jednak człowiek który w odpowiednim momencie usunął z oczu klapki i...zaczął ratować żydów. Na początku jednak wykorzystywał ich w niewolniczych pracach w swojej fabryce naczyń, na której sporo się dorobił. Zarobienie tych pieniędzy było jednak niezbędne do jego dalszej działalności. W tamtym okresie zatrudniał ok. 1300 żydowskich pracowników, dla których załatwiał tzn "niebieskie karty" uprawniające żydów do przebywania (w miarę bezpiecznie) w getcie. Jednak zgodnie z planem "ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej" nawet one w ostateczności nie mogły zagwarantować przeżycia. Kiedy zaczęto rozwiązywać getto, Schindler obracał się już w wysoko postawionym towarzystwie SS, co umożliwiło mu przeniesienie 900 żydów z obozu w Płaszowie (komendantem był Amon Goethe) do obozu niedaleko swojej fabryki.

Jednakże machina nazistowska nie ustawała w trudach zgładzenia wszystkich żydów. Niedługo potem przyszedł rozkaz przeniesienia wszystkich żydów do Oświęcimia, gdzie czekały już krematoria. "Schindlerowi udało się w październiku 1944 roku przenieść 1200 „pracowników” do fabryki w Brünnlitz w Okręgu Rzeszy Kraj Sudetów (dzisiaj Brněnec w Czechach), a gdy transport został po drodze skierowany do obozu w Auschwitz-Birkenau, zdołał ich stamtąd wydostać. Brünnlitz zostało wyzwolone w maju 1945 roku."

Co się dalej stało z Schindlerem? Na sprawę żydowska przeznaczył większość ze swojej fortuny, a niedługo potem zbankrutował. Nie układało mu się także w małżeństwie. Zmarł w Hildesheim, wskutek niewydolności wątroby. Przed tym jednak w 1963 Instytut Yad Vashem uhonorował go „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”, a rok wcześniej posadził swoje drzewo w Gaju Sprawiedliwych. Obecnie żyje około 6 tysięcy tzw Schindler's jews.
Postać wielkiego serca według mnie, zasługuje na pamięć. Z filmu zapamiętałem kilka cytatów które chwyciły mnie żywo za gardło i serducho. Jednym z nich właśnie chciałbym skończyć ten artykuł.

Każdy kto ratuje jedno życie, ratuje cały świat.


(U góry kadr z filmu. Po tagach nie znalazłem niczego o nim, jak gdzieś jednak było to przepraszam, kosz)
Witaj użytkowniku sadistic.pl,

Lubisz oglądać nasze filmy z dobrą prędkością i bez męczących reklam? Wspomóż nas aby tak zostało!

W chwili obecnej serwis nie jest w stanie utrzymywać się wyłącznie z reklam. Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).

Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę
 już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Sensacje XX W Katyń
ddobry10 • 2013-01-30, 18:12
Zauważyłem że dużo tematów o II WŚ jest na temat Niemiec itp. Zapominając o największym skurwysyństwie podczas II WŚ i w sumie chyba największej tajemnicy do tej pory.

CZ I
1/3

2/3

3/3

CZ II
1/3

2/3

3/3

Może ta historia niżej będzie nie na miejscu do filmików wyżej ale przypomniała mi się po obejrzeniu wyżej zamieszczonego materiuału.

Przypomniało mi się że kiedyś zapytałem się mojej babci kto był gorszy, niemieccy żołnierze czy rosyjscy? I czy pamięta czasy II WŚ. Powiedziała że nie za bardzo bo była młoda ale opowiedziała mi jednak jedną historię bo sobie coś tam przypomniała. Jak to na wsi hodowali świnie, mieli konia i takie tam. Kiedy przyjechali niemieccy żołnierze byli schludnie ubrani zjedli po pili i szli dalej i nie zabierali wszystkiego zostawili coś na przetrwanie żeby nie umarli z głodu przynajmniej z 3 świnie i parę kur trochę ziarna . Gdy przyjechali rosyjscy mówiła że gorzej wyglądali i zachowywali się jak świnie, zabierali wszystko świnie, konie, bili gwałcili podpalali. Kiedy zabierali ostatnią świnie mama mojej babci wstawiła się i nie chciała jej oddać szarpała się z nimi, wtedy to "stado chamów" jak powiedziała moja babcia. Wzięło mamę babci pod stodołę i chcieli ją rozstrzelać a dokładnie ten ich dowódca, moja babcia była mała i wstawiła się przed nią złapała tego dowódcę za rękaw i zaczęła płakać wrzeszczeć jak to dzieci żeby jej nie zabijali itp odepchnął ją że się wywróciła i nic tym nie zdziałała bo rusek wyciągnoł broń i strzelił. Jej mama przeżyła tylko dlatego że zaciął się "bydlakowi" pistolet i powiedział że ma szczęście i odeszli . Mam nadzieje że nie zepsułem tym wyżej wstawionego tematu.
Witam z racji że mój śp dziadek był jednym z żołnierzy AK Obwodu „Gołąb” Garwolin i nigdy mi nie opowiadał o żadnych akcjach bo w sumie byłem mały i moje zainteresowanie o II WŚ zaczęło się później, postanowiłem poszukać w internecie co na ten temat i o to wygrzebałem bardzo ciekawą historie z której dowiedziałem o zamachu na Karla Ludwiga Freudenthala - doktor praw, wyższy oficer SS, od stycznia 1941 roku objął funkcję Kreishauptmanna (starosty) powiatu Garwolin I z tej akcji jestem bardzo dumny. Wiem Tekst może i jest długi ale naprawdę miło się go czyta i zachęcam go do przeczytania.

Od pierwszych dni działania administracji okupacyjnej do końca 1940 r. funkcję Kreishauptmanna (starosty) powiatu Garwolin pełnił dr Klein. Był to człowiek dość łagodny i wyrozumiały. W tym czasie ludność miasta i powiatu nie odczuła zbyt ciężko rygorów władzy okupacyjnej. Ten okres względnego spokoju został przerwany w 1941 r., kiedy to urząd Kreishauptmanna powiatu Garwolin objął Karl Ludwig Freudenthal, doktor praw, wyższy oficer SS.

Freudenthal był spokrewniony ze zbrodniarzem wojennym, generalnym gubernatorem Hansem Frankiem. Był z tego pokrewieństwa bardzo dumny i stale je podkreślał. Ów despota dał się poznać jako zaciekły polakożerca, którego rządy zaznaczyły się pasmem okrucieństw.

Już w pierwszym miesiącu urzędowania, w styczniu 1941 r., Freudenthal polecił usunąć z Garwolina obywateli narodowości żydowskiej i przesiedlić ich do gett w Żelechowie, Sobolewie, Łaskarzewie i Parysowie. Gestapowcom i żandarmom nakazał każdego schwytanego w mieście Żyda na miejscu zastrzelić.

W drugiej połowie 1941 r. na rozkaz Freudenthala w centralnej części miasta wybudowano obóz karny. Niemcy przetrzymywali jednorazowo w obozie ponad 200 osób, część więźniów, bez względu na pogodę, zmuszona była przebywać pod gołym niebem. W obozie maltretowano obywateli polskich - przeważnie rolników, aresztowanych za niewywiązywanie się ze zbyt wysokich kontyngentów żywca i zboża. Strażnicy pod dowództwem oficera SS Lorentza np. co godzina lub dwie w nocy urządzali zbiórki, stosowali różne wymyślne ćwiczenia fizyczne, niemiłosiernie bijąc najmniej sprawnych.

Natychmiast po objęciu urzędu starosty Freudenthal wyrzucił księży z plebanii, przebudowując ją na swoją rezydencję. Ogród plebanii, o powierzchni około 3 ha, zamienił w park. Przeprowadzono prace adaptacyjne: meliorację, niwelację terenu, układanie nawierzchni parkowych i sadzenie drzew. Do ubijania terenu posłużono się wałem, przy czym konie mechaniczne zastąpiono siłą ludzkich mięśni. Do wału przymocowywano dwie liny, do każdej przydzielając po pięciu więźniów. "Zaprzężonych" strażnicy popędzali pejczami. Gdy pojawiał się Freudenthal, ustawiali się po obu stronach ciągnących wał więźniów i bezlitośnie ich katowali. Na twarzy Freudenthala sceny te wywoływały uśmiech zadowolenia. Wszystko to przypominało epokę niewolnictwa, do której tak gorliwie starał się nawiązać hitlerowski doktor praw.

Innym przykładem brutalnych metod był sposób egzekwowania od rolników zbyt wygórowanych kontyngentów rolnych. Do wybranej wsi Kreishauptmann przyjeżdżał w asyście "czarnych" i żandarmów. Jeżeli któryś z gospodarzy nie mógł udowodnić terminowej dostawy, wymierzano mu karę cielesną na oczach zebranych. Kładziono go na ustawioną na środku drogi beczkę i zadawano pejczem ustalaną przez Freuenthala liczbę razów. Zdarzało się, że niektórzy z gospodarzy mimo otrzymanych kar nie mogli się wywiązać z nałożonych kontyngentów. Wtedy Freudenthal polecał rekwirowanie inwentarza żywego i rozbiórkę zabudowań, a gospodarza z całą rodziną wysyłał do Rzeszy. Był również wypadek wykonania kary śmierci. Zamordowany rolnik nazywał się Stanisław Pietrzak i pochodził ze wsi Ksawerów. Człowieka tego na polecenie Freudenthala publicznie powieszono na rynku w Żelechowie.

17 lipca 1942 r. warszawskie Gestapo przy współudziale Freudenthala dokonało licznych aresztowań oraz mordów obywateli powiatu. Aresztowano m.in. ks. Mariana Juszczyka, notariusza Jana Pinakiewicza, pracownika magistratu Bolesława Warownego oraz Narcyza Witczaka-Wiaczyńskiego, chorążego 1 Pułku Strzelców Konnych (członka sztabu Obwodu AK Garwolin). Bolesław Warowny nie figurował na liście aresztowanych. Poszukiwano natomiast Jana Zaniewskiego, byłego studenta prawa. Obaj wymienieni byli do siebie podobni z uwagi na rodzaj kalectwa. Niemcy nie mieli dokładnego adresu Zaniewskiego, ale wiedzieli, że jest garbaty. Poszukując go, pytali o człowieka z garbem. Ktoś z pytanych, nieświadomy niebezpieczeństwa, wskazał, że taki człowiek pracuje w magistracie. W ten sposób Bolesław Warowny stał się ofiarą swego kalectwa.

O mających nastąpić aresztowaniach wywiad AK dowiedział się dość późno i dlatego nie wszystkich można było ostrzec. Kilkanaście osób udało się jednak w porę zawiadomić. Niektórzy, jak ks. Juszczyk i chorąży Witczak-Witaczyński, nie ulękli się i wytrwali na posterunku. Ksiądz kanonik w rozmowie z ludźmi, którzy namawiali go, by ukrył się, oświadczył, że zdaje sobie sprawę, iż godziny jego życia są policzone, jednak obowiązek kapłana i honor Polaka nie pozwalają mu uciekać przed katami. Podobną postawę reprezentował chorąży Witczak-Witaczyński.

Bezpośrednio po aresztowaniu wywieziono go na Pawiak. Przebywał tam kilka miesięcy, przechodząc bardzo ciężkie śledztwo. Dzielny żołnierz nie załamał się i nikogo nie wydał. Odesłano go do obozu w Majdanku, gdzie wkrótce zmarł śmiercią męczeńską. Księdza Juszczyka, notariusza Pinakiewicza i pracownika magistratu Warownego wywieziono do lasu koło Pilawy i zastrzelono. Ciała zamordowanych zakopano na drodze, a dla zatarcia zbrodni miejsce, w którym zakopano zwłoki, rozjechano kilkoma samochodami. Ten bestialski mord był osobistą "zasługą" Freudenthala, który szczególną nienawiść przejawiał wobec duchowieństwa i inteligencji polskiej.

Do końca 1942 r. na rozkaz Freudenthala lub za jego zgodą Gestapo i żandarmeria zamordowały na terenie miasta i powiatu 890 osób. Do obozów koncentracyjnych lub do pracy przymusowej wywieziono 2100 osób. Za zbrodnie te Sąd Delegatury Rządu na Kraj wydał na przełomie lat 1942-1943 wyrok skazujący Freudenthala na karę śmierci.

W latach 1939-1940 na terenie Obwodu AK "Gołąb" - Garwolin powstało 10 grup dywersyjno-sabotażowych (12-20 żołnierzy każda). Tworzyły one oddział Kedywu obwodu, którym dowodził ppor. "Ziuk" Wacław Matysiak.

W początkach 1943 r. na terenie tym utworzono również oddział partyzancki "Chochlik". Dowodził nim kpt. "Komar" Czesław Benicki. W pierwszych dniach lipca 1943 r. w czasie narady dowództwa na wniosek ppor. "Ziuka", komendant obwodu mjr "Marcin" Władysław Szkuta wydał rozkaz, aby oba zgrupowania, oddział partyzancki i oddział dywersji, wykonały wyrok na Freudenthalu.

Dokładne rozpoznanie zachowania się Freudenthala w pracy, terminów i tras jego wyjazdów służbowych pozwoliło wybrać najpewniejszy wariant akcji.

Zamach będzie miał miejsce na szosie Garwolin-Warszawa, poza granicami powiatu. Ustalono, że Freudenthal raz w tygodniu lub co drugi tydzień wyjeżdża do Warszawy. Zawsze tą samą drogą. Od granicy powiatu garwolińskiego towarzyszy mu już niewielka eskorta esesmanów. Kreishauptmann wyjeżdża najczęściej w godzinach 7-8, wraca między 16 a 19. Silna grupa żandarmów eskortuje go tylko do Starej Wsi (gmina Kołbiel - 20 km od Garwolina). Wyjeżdżają też po niego na granicę powiatu około godz. 17. Na trasie prowadzącej przez powiaty Mińsk Mazowiecki i Warszawa ubezpiecza Freudenthala tylko straż osobista.

28 lutego 1944 r. doszczętnie spalono wieś Wanaty, a jej mieszkańców w bestialski sposób wymordowano (zginęło 108 osób). Zbrodni tej dokonała duża grupa gestapowców, żandarmerii i własowców pod osobistym kierownictwem Freudenthala. Okrucieństwo obudziło pragnienie jak najszybszego odwetu. Robiono wszystko, aby osaczyć Freudenthala. Ten jednak unikał pułapek.

W końcu zamachowcom dopisuje szczęście. 5 lipca o 6 rano wywiad obwodu "Gołąb" zawiadamia ppor. "Ziuka", że Freudenthal szykuje się do wyjazdu. Niespodziewana decyzja wynika z konieczności odwiezienia żony i syna do Warszawy, skąd mają odjechać do Berlina pociągiem ewakuującym rodziny niemieckie. Coraz bliższy bowiem jest front wschodni.

Po potwierdzeniu tej wiadomości "Ziuk" wyznacza gońców, którzy mają obserwować Kreishauptmanna i natychmiast przekazywać uzyskane informacje. Jednocześnie dowódcom grup dywersyjnych na terenie Garwolina, "Czarnemu" i "Sękowi", rozkazuje zebrać ludzi, wyposażyć ich w broń oraz przygotować transport konny potrzebny do przewiezienia broni. Do dowódcy placówki AK wachmistrza "Groma" w Woli Rębkowskiej wysyła gońca z zaszyfrowanym meldunkiem, aby przebywającą na jego terenie grupę dywersji, odpowiednio uzbrojoną, skierował na miejsce zbiórki oddziału.

Następnie przedkłada mjr "Marcinowi" plan działania. Do akcji na szosie należy wprowadzić dwie grupy dywersyjne składające się z około 20 żołnierzy:

l) grupę z Garwolina (dwie sekcje dowodzone przez st. sierż. "Czarnego" i st. wachm. "Sęka" w sile 12 żołnierzy); uzbrojenie - l erkaem "browning", 4 peemy "sten", 10 pistoletów "vis", 16 granatów i kilka butelek z płynem zapalającym;

2) grupę z Woli Rębkowskiej (pod dowództwem kpr. "Świecia" w sile 10 żołnierzy); uzbrojenie - 2 erkaemy "browning", 4 peemy "sten", 2 kbk, 6 pistoletów "vis" i kilka granatów.

Broń z Garwolina należy przewieźć na miejsce zbiórki furmanką, dla zamaskowania załadowaną obornikiem. Zbiórka oddziału nastąpi na skraju lasu na północ od miejscowości Miętne - około 400 m na zachód od szosy Warszawa - Lublin. Żołnierze dotrą na miejsce zbiórki polami, bez broni. Następnie oddział zostanie przewieziony samochodem, który trzeba zdobyć na szosie, przed Starą Wsią. W odległości 3 km przed tą wsią grupa powinna opuścić samochód i wyjść na główną szosę na północ od cegielni Anielinek.

"Piotruś" przekazuje z punktu kontaktowego: za kilka minut Freudenthal wyrusza do Warszawy. Wszystkie bagaże spakowane, jego żona żegna się właśnie z Niemkami - pracownicami starostwa. "Ziuk" poleca "Czarnemu" przerzucić natychmiast sprzęt na miejsce zbiórki.

Tymczasem następują nieprzewidziane komplikacje. W pobliżu Miętnego słychać nagle odgłos strzałów. To dwaj żołnierze grupy garwolińskiej, strzelcy Kazimierz Stachowiak i Zygmunt Barcz, spotykają niespodziewanie w okolicy glinianek kilku żandarmów. Na widok Niemców młodzi chłopcy nie wytrzymują nerwowo i zaczynają uciekać. Żandarmi otwierają do nich ogień z broni krótkiej i rozpoczynają pościg. Stachowiak wpada w łany żyta i ucieka (poległ wkrótce w walce pod Wilgą), natomiast Barcz zatrzymuje się i zostaje aresztowany. Na szczęście nie ma przy sobie żadnych obciążających materiałów. Po trzech dniach aresztu udaje się go wydostać z rąk Niemców.

Na miejsce zbiórki oddziału przybywa jedynie 8 ludzi z grupy garwolińskiej. Oprócz Stachowiaka i Barcza nie stawia się jeszcze dwóch żołnierzy. Szczęśliwie dowieziono sprzęt i broń. Woźnicą, który je przywiózł, był brat st. wachm. "Sęka" Józef Jaworski. Natomiast nie stawia się grupa z Woli Rębkowskiej. Wywołuje to zrozumiały niepokój. Z przewidzianych 22 ludzi liczba uczestników zamachu maleje do 8! Znacznie również zmniejsza się siła ognia grupy atakującej, pozbawionej broni oddziału z Woli Rębkowskiej. Sytuacja staje się^ krytyczna. Poszukiwanie grupy "Świecia" zajęło zbyt dużo czasu. Niewiele go już zostało na zdobycie samochodu i dojazd do Starej Wsi. Dalsze czekanie grozi dotarciem na miejsce akcji już po przejeździe Freudenthala.

A zatem tylko 8 ludzi podejmuje trudne zadanie zgładzenia kata garwolińskiego. Są to: ppor. "Ziuk" (Wacław Matysiak) - dowódca akcji, st. sierż. "Czarny" (Jan Piesiewicz) i st. wachm. "Sęk" (Stanisław Jaworski) - zastępcy dowódcy oraz wachm. "Grześ" (Franciszek Lussa), plut. "Kruczek" (Stefan Zysk), st. 8trz. "Grab" (Stanisław Tobiasz), st. strz. "Brodacz" (Henryk Winek) i st. strz. "Szczupak" (Kazimierz Wielgosz).

Grupa opuszcza miejsce zbiórki i podąża lasem w kierunku odległej o 400 m szosy Warszawa - Lublin. Zapada w rosnących przy szosie krzakach. "Sęk" i "Kruczek" wychodzą, aby zarekwirować potrzebny im samochód. Na nieszczęście na szosie panuje ożywiony ruch. Przejeżdżają samochody różnych formacji SS i Wehrmachtu. Z pełną gotowością bojową, z bronią skierowaną w kierunku lasu. Powiat Garwolin Niemcy zaliczali do bardzo niebezpiecznych.

Upływają minuty. Nareszcie nadjeżdża kryty plandeką samochód ciężarowy, "Sęk" z "Kruczkiem" zatrzymują go. Staje. Lecz zanim schowani w krzakach zamachowcy zdołają podnieść się ze swych stanowisk, "Sęk" gwałtownie daje sygnał: kolumna w drodze! Wciskają się w ziemię. Tuż koło nich przejeżdżają samochody z żołnierzami formacji lotniczej. Co za napięcie! Przecież teraz kierowcy zatrzymanego samochodu w każdej chwili mogą wszcząć alarm. "Ziuk" obserwuje swoich żołnierzy. Są spokojni - to dobry znak. Kolumna niemiecka przejeżdża, a dwaj kierowcy ciężarówki, Polacy, nie awanturują się. Droga wolna! Podbiegają do samochodu.

"Czarny" i "Sęk" zajmują miejsca obok kierowców, "Ziuk" z pozostałymi żołnierzami ładują się pod plandekę. Samochód rusza. "Ziuk" analizuje sytuację. Nie jest najlepsza, do rozpoczęcia ataku została zaledwie godzina. Natomiast na dojście tam drogą okrężną obok Starej Wsi, potrzeba około 2,5 godziny. W tej sytuacji "Ziuk" podejmuje ryzykowną decyzję: pojadą samochodem na samo miejsce akcji. Nadrobią stracony czas, choć narażą się na niebezpieczeństwo spotkania z żandarmerią na lotnym posterunku w Starej Wsi.

"Ziuk" wydaje instrukcje siedzącym w szoferce zastępcom. Gdyby żandarmi chcieli zatrzymać samochód - przyhamować, ale nie zatrzymywać się. Gdy padną strzały - dodać gazu i szybko oddalić się. Ukryci pod plandeką żołnierze, z bronią gotową do strzału, mają obserwować szosę z obu stron i otwierać ogień jedynie na rozkaz wydany przez dowódcę akcji.

Samochód zbliża się do punktu kontrolnego. Lecz żandarmów nie widać! Wszyscy oddychają z ulgą. Teraz ciężarówka pędzi pełnym gazem. Wkrótce dojeżdża do celu. Wokół lasy. Chłopcy zeskakują z samochodu.

Zbliża się chwila rozprawy z katem. Oddajmy głos dowódcy akcji, ppor. "Ziukowi":

Oddział zapada w zaroślach tuż w pobliżu szosy. Wraz z zastępcami ustalam stanowiska ogniowe. Będziemy działać w trzech zespołach, każdy po dwóch żołnierzy. Odległość między stanowiskami około 50 m. Zadanie dla zespołów uzależnione jest od kolejności samochodu Freudenthala, który w czasie jazdy często przemieszczał się w szyku; raz jechał na przodzie, a innym razem za samochodem eskorty. Stanowisko pierwsze (od strony Warszawy): "Czarny" (dowódca stanowiska) i "Brodacz". Uzbrojenie: l peem "sten", 2 pistolety "vis", 4 granaty ręczne, 2 butelki zapalające. Zadanie: jeżeli Freudenthal jedzie pierwszym samochodem, nie strzelać do niego, ogień otworzyć do samochodu eskorty, a jeżeli jedzie w tyle kolumny - ogień otworzyć wyłącznie do samochodu Freudenthala.

Poza tym "Czarny" i "Brodacz" ubezpieczają z kierunku Warszawy.
Stanowisko drugie (środkowe): "Ziuk" i "Grześ". Uzbrojenie: l erkaem "browning", l peem "sten", 2 pistolety "vis" i 4 granaty ręczne. Zadanie: obojętne w jakiej kolejności jedzie Freudenthal, ogień kierować wyłącznie na jego samochód. Na "Ziuku" i "Grzesiu" spoczywa zadanie zatrzymania samochodu i dokonania likwidacji. Stanowisko trzecie (od strony Garwolina): "Sęk" (dowódca stanowiska) i "Grab". Uzbrojenie: l peem "sten", 2 pistolety "vis", 4 granaty ręczne, 2 butelki zapalające. Zadanie: cala uwagę skierować na Freudenthala.

W wypadku zatrzymania samochodu Kreishauptmanna przez pierwsze dwie dwójki ogień skierować na samochód eskorty oraz w miarę możliwości włączyć się do wykonania głównego celu. I ubezpieczać teren od strony Kolbiel - Garwolin.

"Kruczek", uzbrojony w peem "sten", pistolet "vis", 3 granaty ręczne i butelkę z płynem zapalającym, udaje się na punkt obserwacyjny, położony 300 metrów w kierunku Warszawy. Jest w ubraniu robotnika drogowego. Najlepiej zna samochód, w którym jedzie Freudenthal. Znakiem umownym przekaże czy oczekiwane samochody nadjeżdżają i w jakiej kolejności jedzie Freudenthal. Do pilnowania kierowców samochodu, który przywiózł oddział, oraz do zatrzymywania przechodniów - od chwili zajęcia stanowisk ogniowych do momentu zakończenia walki - zostaje wyznaczony "Szczupak", uzbrojony w pistolet "vis" i granat ręczny. Ustalono kierunek odwrotu i miejsce zbiórki w wypadku rozproszenia oddziału.
Godzina 17. Grupy zajmują stanowiska bojowe! "Kruczek" tkwi w punkcie obserwacyjnym, "Grześ", zamaskowany małymi sosenkami, usadawia się z erkaemem na samym brzegu wykopu. Jego zadanie: ogniem z erkaemu zatrzymać samochód wiozący Freudenthala. Ruch na szosie duży, szczególnie z kierunku Warszawy. Większość samochodów wypełniona wojskiem.

17.30. "Kruczek" przekazuje umówiony sygnał. Freudenthal jedzie pierwszym samochodem! Samochody szybko zbliżają się. Odległość gwałtownie maleje. Zerkam na "Grzesia". Z całym spokojem prowadzi samochód na muszce. Już 50, 30 metrów. Wreszcie słychać gwałtowny jazgot erkaemu. To "Grześ" ładuje serię w silnik samochodu.

Samochód gwałtownie skręca w lewo i wpada przodem do rowu naprzeciw naszych stanowisk, po drugiej stronie szosy. Spostrzegam górne krawędzie otwierających się drzwi. Wykorzystując naturalną osłonę, Niemcy wysypują się z samochodu i zajmują stanowiska ogniowe na skarpie szosy. Zaczynają ostrzeliwać się. Rozgorzała walka. Widzę czołgającego się kierowcę samochodu. Podrywa się i ucieka w kierunku Kołbieli. Słyszę serię z peemu z lewej strony, to "Czarny" strzela do samochodu z eskortą.

Za moment wóz ten z dużą szybkością przemyka przed lufami drugiego stanowiska. Nasz ogień jest jednak prowadzony wyłącznie na grupę Freudenthala nie angażujemy się w walkę z eskortą i pozwalamy jej uciec. Znowu seria z prawej strony. Tym razem "Sęk" strzela do samochodu eskorty, która umyka, nie podejmując walki. "Sęk" poleca więc "Grabowi" obserwować drogę w kierunku Kolbiel-Garwolin, a sam włącza się do walki, atakując ogniem z flanki. Gwałtowna strzelanina. Strzały Niemców są niecelne. Nasz ogień nie pozwala im na otwarte prowadzenie walki. Wyraźnie grają teraz na zwłokę. Postanawiam zwiększyć silę rażenia. Rzucam granat, który niestety nie wybucha. Tymczasem z kierunku Warszawy nadjeżdża kilkanaście samochodów z Wehrmachtem. Niemcy słyszą odgłosy walki, Kolumna zjeżdża na prawą stronę i zatrzymuje się w odległości około 150 metrów od naszych stanowisk. Niemieccy żołnierze wyskakują z samochodów i zapadają w rowie obok szosy.

Podejmuję decyzję, która moim zdaniem powinna szybko rozstrzygnąć walkę. Rozkazuję "Grzesiowi" nadal prowadzić ogień, a sam z grupą "Sęka" postanawiam uderzyć na broniących się Niemców od tyłu. Przebiegamy we trójkę szosę, wychodząc na stanowiska nieprzyjaciela z przeciwnej strony lasu. W odległości około 10 metrów widać jak na dłoni Niemców. Jeden z osłony już nie żyje. To na pewno "Sęk" zgasił go ogniem flankowym. Freudenthal jest ranny. Strzela jeszcze w kierunku "Grzesia", ale jego ruchy są powolne. "Sęk" błyskawicznie krótką serią likwiduje Niemca z osłony. Ja strzelam z peemu do Freudenthala. Jednocześnie "Sęk" ładuje w niego serię ze swojego "stena" (dostał 17 kul). Freudenthal wypuszcza pepeszę z rąk. Stacza się ze skarpy i odwraca twarzą ku górze.

Ogarnęła nas radość. Wreszcie koniec z nim! Podbiegam do samochodu, zabieram teczkę z dokumentami i broń osobistą Freudenthala - pistolet typu "mauser". "Sęk" i "Kruczek", który zdążył wrócić z punktu obserwacyjnego, zabierają resztę broni i dokumenty zabitych.

Rezultat akcji: zabito trzech Niemców, a wśród nich Freudenthala, zdobyto teczkę z ważnymi dokumentami oraz l pepeszę, l peem, 3 pistolety ręczne, 2 kbk i dużo amunicji (Freudenthal jeździł stale z pepeszą). Od strony Warszawy droga jest całkowicie zablokowana samochodami. Przebiegamy powtórnie szosę. Sprawdzam stan oddziału. Brak tylko "Szczupaka", który pełnił nadzór nad kierowcami i przechodniami. Po chwili i on dołącza do oddziału. Są wszyscy. Robimy odskok w lasy.

Zadanie wykonane. Teraz trzeba bezpiecznie wycofać się i wrócić do Garwolina.

Kolumna wojskowa, która zatrzymała się w odległości około 150 m od miejsca akcji, okazała się kompanią wojsk łączności, podążających na wschód. Słysząc strzelaninę, żołnierze wyskoczyli z samochodów i zajęli pozycje w przydrożnych rowach, lecz nie włączyli się do walki. Niezależnie od kolumny wojskowej zgromadziło się kilkanaście samochodów prywatnych, wśród nich jeden z Garwolina. Pasażerowie tej ciężarówki w obawie przed pociskami leżeli na podłodze. Później opowiadali, że widzieli oddział partyzantów w sile około 200 ludzi. Strach ma wielkie oczy.

Kierowca samochodu Jan Zimny nie odniósł żadnych obrażeń. Według jego relacji, seria strzałów z erkaemu ugodziła w przód wozu i wytrąciła mu z rąk kierownicę. Samochód wpadł do rowu. Zimny wysunął się i wyczołgał z pola rażenia. Przebiegł 3 kilometry i zgłosił się na posterunku żandarmerii w Kołbieli. Należy tu przypomnieć, że Freudenthal zatrudniał dwóch kierowców i obaj byli Polakami. Był przekonany, że uchroni go to od zamachu. Jeden z tych kierowców, Stanisław Lussa (stryj "Grzesia"), był członkiem komórki wywiadu i dostarczył wiele cennych informacji o Freudenthalu. Drugi, Jan Zimny, do konspiracji nie należał i nic o przygotowaniach do zamachu nie wiedział. Zresztą atakujący byli poinformowani, kto prowadzi samochód Freudenthala i starali się oszczędzić kierowcę.

Powróćmy do dalszych wydarzeń. Gdy rozstrzygały się losy Freudenthala, z pola walki umykał samochód jego osobistej eskorty. Znajdowało się w nim 6 Niemców pod dowództwem oficera SS Lorentza. W wyniku ostrzelania przez partyzantów jeden żołnierz został ranny, uszkodzono też nadwozie. Wóz mknął w kierunku Garwolina, nie zatrzymując się w Kołbieli i nie zawiadamiając o zamachu żandarmów oczekujących na Freudenthala. Stan nerwów tych "bohaterów" nie był najlepszy, skoro dopiero po pół godzinie zdołano od nich wydobyć informacje o wydarzeniu. I dopiero wtedy żandarmeria w Garwolinie zawiadomiła wszystkie pobliskie jednostki, nakazując przeszukanie okolicznych lasów.

Tymczasem zamachowcy, odskoczywszy na odległość około 3 kilometrów od miejsca walki zatrzymali się, aby przejrzeć broń i uzupełnić amunicję w magazynkach. Posuwano się lasem, ubezpieczając się i zachowując wzmożoną czujność. Na wysokości Celestynowa szperacze zasygnalizowali dużą grupę Niemców. Oddział zaszył się w młodym zagajniku. Wkrótce około 50 Niemców pomaszerowało w kierunku Celestynowa.

Było to ostrzeżenie, że Niemcy rozpoczęli przeczesywanie lasów. Należało poruszać się szczególnie ostrożnie i powoli. Dopiero po wejściu w większe kompleksy leśne żołnierze poczuli się bezpieczni. Około godziny 23 zmęczeni i głodni dotarli do wsi Zabieżki. Jeden z gospodarzy odwiózł ich pod wieś Krystyna, skąd przeszli lasami do Woli Rębkowskiej. Po ukryciu broni powrócili do swoich domów. Porucznik "Ziuk" złożył meldunek o przebiegu akcji komendantowi obwodu, mjr "Marcinowi".

Wieść o likwidacji Freudenthala szybko rozeszła się po terenie, wywołując mieszane uczucia. Z jednej strony - radość z powodu kary, jaka spotkała okrutnego Kreishauptmanna, z drugiej - strach przed represjami, jakie spaść mogły na mieszkańców Garwolina.

Na zemstę okupanta nie czekano długo. Ofiarami nie stali się jednak mieszkańcy powiatu. Wczesnym rankiem 8 lipca 1944 r. przywieziono z warszawskiego Pawiaka 30 więźniów. Zakładników tych z zagipsowanymi ustami rozstrzelano w Garwolinie na skarpie przebiegającej przez środek miasta szosy Warszawa - Lublin, tuż za mostem przez Wilgę.

Ciała zamordowanych wywieziono ciężarówką. Wkrótce czerwone plamy na skarpie pokryła gruba warstwa kwiatów. Był to ostatni krwawy akt związany z osobą Freudenthala...

BÓG HONOR OJCZYZNA!!!
Kobiety z Auschwitz
ddobry10 • 2013-01-18, 0:30
Film dokumentalny o kobietach które przeżyły obóz koncentracyjny w Oświecimiu.
Jakość audio jest jaka jest. Zostaje podkręcić głośniki

1/3



2/3



3/3



Szukałem ale nie znalazłem, jak było to przepraszam


Ostatnio "wrzuciłem" na sadistic postać niestety dość zapomnianą, mianowicie generała Stanisława Sosabowskiego.

Wydaję mi się, że tematyka się niektórym spodobała, więc dzisiaj trochę o człowieku, o którym chyba każdy coś tam słyszał, jest to generał Władysław Anders.


Władysław Anders był prawdziwym żołnierzem z krwi i kości. Udowodnił to już podczas służby w wojsku rosyjskim, a następnie w nowo odrodzonym Wojsku Polskim. Sławę jednak zyskał jako twórca oraz dowódca Polskiej Armii utworzonej w ZSRR w 1941 r., a także zdobywca wzgórza Monte Cassino w maju 1944 r. Po wojnie nazywany był przez władze PRL jednym z przywódców "reakcyjnej emigracji" i mitycznym wyzwolicielem na białym koniu.



Władysław Anders urodził 11 sierpnia 1892 r. w Błoniu koło Kutna w rodzinie agronoma i administratora majątków ziemskich. Jego ojciec, Albert Anders, oraz matka Elżbieta z domu Tauchert byli z pochodzenia Niemcami wyznania ewangelickiego. Władysław miał trzech braci: Tadeusza, Karola i Jerzego oraz siostrę Irenę. Wszyscy trzej bracia w okresie międzywojennym byli oficerami Wojska Polskiego, zasłużonymi podczas wojny polsko-bolszewickiej (dwóch zostało odznaczonych Orderem Virtiti Militari). Siostra natomiast została wydziedziczona z powodu małżeństwa z ubogim mężczyzną.

Młody Władysław edukację podstawową ukończył w warszawskim gimnazjum realnym. We wrześniu 1910 r. zgłosił się na ochotnika na roczną służbę w armii rosyjskiej, którą ukończył w stopniu chorążego. Następnie podjął studia na Wydziale Mechanicznym Politechniki w Rydze, gdzie również zaangażował się w działalność Korporacji Akademickiej Arkonia. Studia przerwał mu wybuch I wojny światowej, gdy jako oficer rezerwy został powołany do armii carskiej i przydzielony do 3. Noworosyjskiego Pułku Dragonów Jej Cesarskiej Mości Wielkiej Księżny Heleny Władimirowny, gdzie w stopniu porucznika dowodził jednym ze szwadronów i został trzykrotnie ranny. W 1917 r. otrzymał dyplom ukończenia kursów carskiej Akademii Sztabu Generalnego w Petersburgu. Po ukończeniu kursów brał udział w formowaniu I Korpusu Polskiego, tworzonego w Rosji przez gen. Dowbor-Muśnickiego. Kiedy oddziały te rozwiązano, wrócił do Warszawy w stopniu podpułkownika i brał udział w rozbrajaniu Niemców w Polsce.

Kiedy Polska tworzyła swe wojsko, Władysław Anders został szefem sztabu Dowództwa Głównego Sił Zbrojnych w byłym zaborze pruskim. Na przełomie 1918, a 1919 r. walczył w powstaniu wielkopolskim jako szef sztabu Armii Wielkopolska. W okresie wojny polsko-bolszewickiej był dowódcą 15. pułku ułanów poznańskich, z którym przeszedł trudny szlak wiodący m.in. przez Mińsk, Bobrujsk oraz Iwachnowicze, gdzie 29 lipca został ranny. Po zakończeniu wojny udał się do Paryża, by ukończyć studia Ecole Superieure de Guerre i praktyki w szkole kawalerii w Saumur. Powrócił do Polski w 1924 r., gdzie otrzymał awans do stopnia pułkownika. Następnie został nominowany na dyrektora nauk na kursie dla wyższych dowódców, potem zaś pracował w sztabie Generalnego Inspektora Kawalerii.

W czasie przewrotu majowego opowiedział się przeciwko Piłsudskiemu i był szefem sztabu dowódcy wojsk rządowych. W okresie od 1928 do 1937 r. dowodził początkowo 5. Brygadą Kawalerii „Brody”, potem Wołyńską Brygadą Kawalerii. W 1934 r. awansował do stopnia generała brygady. W 1937 r. mianowany został dowódcą Nowogrodzkiej Brygady Kawalerii. Przez cały okres II Rzeczpospolitej Władysław Anders kilkakrotnie brał również udział wielu międzynarodowych zawodach jeździeckich, m. in. w Nicei w 1925 r. ekipa jeździecka, którą kierował zdobyła Puchar Narodów.


Święto 15 pułku ułanów poznańskich w Poznaniu, gen. Anders pierwszy z prawej w pierwszym rzędzie


Wielka Rewia Kawalerii w Krakowie w 1933 r., płk Władysław Anders pierwszy z prawej.

Wojna obronna z września 1939 r. zastała gen. Władysława Andersa na stanowisku dowódcy Nowogórdzkiej Brygady Kawalerii, która była podporządkowana Armii "Modlin". W ramach tej armii prowadziła walki na południe od Prus Wschodnich, w rejonie Płocka i Warszawy. W czasie odwrotu spod Mławy nie wykonał rozkazu osłony ruchu 20. Dywizji Piechoty, co stało się jedną z przyczyn jej rozbicia. Następnie gen. Tadeusz Kutrzeba wydaje gen. Andersowi rozkaz obrony fragmentu Puszczy Kampinoskiej, ten jednak odmawia wykonania rozkazu motywując to przewidywanymi zbyt dużymi stratami swojej brygady.

12 września 1939 r. zostaje dowódcą Grupy Operacyjnej Kawalerii swojego imienia, w skład której wchodziły trzy brygady: Nowogródzka Brygada Kawalerii, Wołyńska Brygada Kawalerii oraz Kresowa Brygada Kawalerii. Wycofując się na południe stoczył ciężkie walki przeciwko Niemcom w okolicach Mińska Mazowieckiego oraz Tomaszowa Lubelskiego, w tzw. drugiej bitwie tomaszowskiej. Gdzie po lokalnych sukcesach – zdobyciu Krasnobrodu, samowolnie wycofał się, nie informując dowództwa Frontu Północnego, do Lwowa, w wyniku czego udało mu się przebić na południe. Wobec zajęcia terenów wschodniej Polski przez ZSRR otrzymał rozkaz przebicia się na Węgry lub do Rumunii. Po ciężkich walkach, podczas których został dwukrotnie ranny, 29 września w okolicach Sambora dostał się do niewoli radzieckiej.

Początkowo więziony we Lwowie, a następnie przewieziony przez NKWD do Moskwy i osadzony na Łubiance oraz w Butyrkach. Podczas 22-miesięcznego pobytu w więzieniu był wielokrotnie przesłuchiwany oraz, ze względu za zasługi z I wojny światowej, bezskutecznie namawiany do wstąpienia do Armii Czerwonej. Po ataku III Rzeszy na ZSRR i zawarciu układu Sikorski-Majski w 1941 r. zwolniony z więzienia, żeby objąć dowództwo powstającej tam Armii Polskiej. Tym samym 11 sierpnia 1941 r. został awansowany do stopnia generała dywizji.


Gen. Władysław Anders dokonuje inspekcji oddziałów Armii Polskiej w ZSRR

Gen. Władysław Anders - dowódca Armii Polskiej w ZSRR i płk. dypl. Leopold Okulicki

Pierwszy rozkaz gen. Andersa o formowaniu polskich sił zbrojnych i apel do obywateli polskich o wstępowanie do wojska wydany został 22 sierpnia 1941 r. Po nim do Armii Polskiej, formującej się okręg Buzułuku, zaczęli napływać głównie jeńcy wojenni oraz Polacy deportowani z terenów okupowanych przez ZSRR. Działo się to w niesłychanie trudnych warunkach, przy niesprzyjającej władzy radzieckiej i utrudnionym zapasach przesyłanych przez Brytyjczyków. Łącznie wcielono do Armii 25 115 osób, w tym 960 oficerów, a oprócz tego wraz z żołnierzami do polskich obozów przybywało wiele tysięcy dzieci, najczęściej skrajnie wynędzniałych, wśród których było bardzo wiele sierot. Żołnierze objęli dzieci troskliwą opieką. Zaczęto od razu organizować dla nich szpitale, sierocińce, szkoły.

Wiosną 1942 r. wobec coraz gorszych przydziałów żywnościowych dla Armii Polskiej oraz żądań Stalina o natychmiastowe wysłanie Polaków na front, gen Władysław Anders, po porozumieniu radziecko-brytyjskim rozpoczął wycofywanie Wojska Polskiego do Pahlavi w Iranie. Ogółem ZSRR opuściło 41 tysięcy wojskowych i 74 tysiące cywili – obywateli polskich. Gen. Anders uważał ewakuację za swój sukces, jednak obecnie wielu historyków uważa, że ewakuacja wojsk polskich z ZSRR z punktu widzenia polskiej racji stanu była błędem.

12 września 1942 r. gen. Władysław Anders został nominowany na dowódcę nowo utworzonej Armii Polskiej na Wschodzie, która została przeniesiona do Iraku oraz zreorganizowana według etatów brytyjskich. W lipcu 1943 r. nastąpiła kolejna reorganizacja armii, z której wyłączono 2. Korpus Polski w celu włączenia go do działań wojennych na froncie włoskim. Dowództwo Korpusu objął gen. Anders i przeniósł się do Palestyny, aby następnie w listopadzie tego samego roku przegrupować się w Egipcie przed transportem na kontynent europejski.


Podróż gen. Władysława Sikorskiego do Armii Polskiej na Bliskim Wschodzie

Wizyta gen. Władysława Andersa w oddziałach Pomocniczej Służby Kobiet 2. Korpusu Polskiego

Na przełomie 1943 i 1944 r. do Włoch został przetransportowany 2. Korpus Polski w skład którego zasadniczy trzon stanowiły: 3. Dywizja Strzelców Karpackich, 5. Kresowa Dywizja Piechoty, 2. Samodzielna Brygada Czołgów, pułk samochodów pancernych oraz armijna grupa artylerii i służby. Łącznie Korpus liczył wówczas ponad 52 tysiące żołnierzy. Po wylądowaniu Polacy zostali podporządkowani rozkazom gen. Oliviera Lee – dowódcy brytyjskiej VIII Armii.

W maju 1944 r. 2. Korpus rozpoczął swój szlak bojowy. 11 maja ruszyło pierwsze polskie natarcie na silnie umocniony masyw Monte Cassino. Drugie natarcie (17 i 18 maja) doprowadziło do zdobycia wzgórza oraz klasztoru Monte Cassino. Polskie walki pod Monte Cassino były niezwykle krwawe, w natarciu zginęło 924 żołnierzy, 2930 zostało rannych, a za zaginionych uznano 345. Poprzez zwycięstwo okupione polską krwią droga na Rzym została otwarta, który został zajęty przez amerykanów 4 czerwca, a więc w dwa tygodnie po bitwie. Warto wspomnieć że wcześniej pod Monte Cassino siły niemieckie wiązały aliantów przez ponad cztery miesiące.

Następnie, w czerwcu, 2. Korpus Polski ponownie wkroczył do akcji, odznaczając się w bitwie o Ankonę, której zdobycie było jedyną operacją Wojska Polskiego na froncie zachodnim, która była czysto polską operacją, a nie jedynie udziałem naszych żołnierzy w alianckiej operacji. Tu dowodzili Polacy. Plan natarcia na Ankonę opracował gen. Władysław Anders i jego sztab, któremu podporządkowane zostały jednostki brytyjskie i Włoski Korpus Wyzwolenia. Po zdobyciu Ankony 2. Korpus walczył o przełamanie linii Gotów, w Apeninach Emiliańskich, aby zakończyć swój szlak bojowy zdobyciem Bolonii w lutym 1945 r.

W czasie gdy 2. Korpus Polski walczył we Włoszech gen. Anders zaczął coraz bardziej interesować się wydarzeniami politycznymi. Staje się zdecydowanym przeciwnikiem polityki lansowanej przez Stanisława Mikołajczyka oraz powstania warszawskiego. Szczególne emocje wzbudza u niego fakt przegrywania sprawy Kresów Wschodnich przez polskich dyplomatów. Zmianę na stanowisku premiera przyjął z zadowoleniem i od tej pory jego krytyka przeniosła się na sojuszników zachodnich. W 1945 roku, po konferencji jałtańskiej, doszło do dramatycznego spotkania między gen. Andersem, a premierem brytyjskim Winstonem Churchillem. Polak ostro skrytykował ustalenia konferencji i wyraził myśl, iż lepiej by było, gdyby w formowanym Rządzie Tymczasowym znaleźli się sami komuniści, ponieważ wtedy świat dowiedziałby się o ich intencjach. Churchill z kolei zaatakował go za jego nieprzejednaną postawę i stwierdził, iż żołnierze 2. Korpusu Polskiego nie są mu już potrzebni. Od 26 lutego do 21 czerwca 1945 roku Anders pełni obowiązki Naczelnego Wodza i Generalnego Inspektora Polskich Sił Zbrojnych.

Gen. Anders oraz gen. Bronisław Duch pod Monte Cassino

Narada gen. Oliviera Leese i gen. Władysława Andersa w rejonie rzeki Sangro we Włoszech

Po zakończeniu II wojny światowej większość żołnierzy 2. Korpusu Polskiego, z powodu swych przeżyć w Związku Radzieckim, zdecydowała się nie wracać do Polski. Również gen. Władysław Anders pozostał na emigracji. 26 września 1946 r. uchwałą rady Ministrów PRL pozbawiony został obywatelskiego polskiego. Pozostając na emigracji kontynuował działalność polityczną, ukierunkowaną na zachowaniu ciągłości konstytucyjnej Rządu Emigracyjnego w Londynie. W listopadzie 1946 r. został mianowały Naczelnym Wodzem i Generalnym Inspektorem Sił Zbrojnych, chociaż w tym czasie funkcja ta miała już głównie tytularny charakter. Funkcję tę pełnił do demobilizacji Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Od 1949 roku był przewodniczącym Skarbu Narodowego, a w 1954 roku został członkiem Rady Trzech. 16 maja 1954 r. otrzymał awans do stopnia generała broni. Zmarł 12 maja 1970 r. w Londynie. Zgodnie z ostatnią wolą, został pochowany na Polskim Cmentarzu Wojennym pod Monte Cassino, wśród swoich żołnierzy.

Grób gen. Władysława Andersa na cmentarzu zołnierzy polskich pod Monte Cassino

ps. Jeżeli ktoś ma zamiar narzekać "gdzie tu hard", polecam najpierw zajrzeć do regulaminu.
Film przedstawia wydobycie niemieckiego działa pancernego Sturmgeschütz III (StuG III/StuG-40). Minerały zawarte w glebie zatrzymały efekt korozji i czołg zachował się w bardzo dobrym stanie.



muzyka: Rabbia E Tarantella" by Ennio Morricone
Najlepszy komentarz (26 piw)
dumad • 2012-09-16, 20:49
ciekaw jestem czy z załogą
3 pytania
yarzapp • 2009-06-06, 14:39
Polak, Rusek, Niemiec i Murzyn lecą samolotem.
Nagle jeden silnik się rozwalił i samolot spada.
Żeby się uratować ktoś musi wyskoczyć.
No i Polak mówi do Murzyna żeby wyskoczył,
ale on nie chce. Mówi to samo do Niemca, Ruska, ale oni tez nie chcą.
Wiec Polak powiedział, że kto źle odpowie na pytanie które on zada
to będzie musiał wyskoczyć z samolotu.
No i Pierwsze pytanie było do Niemca.
-Kiedy wybuchła II wojna światowa
-1939-1945
-bardzo dobrze: odpowiada Polak
Drugie pytanie do Ruska.
-ile osób zginęło na wojnie
-6 milionów
-bardzo dobrze; odpowiada Polak
Trzecie pytanie do Murzyna.
-wymień nazwiska wszystkich którzy zginęli
Wpis zawiera treści oznaczone jako przeznaczone dla dorosłych, kontrowersyjne lub niezweryfikowane
Kliknij tutaj aby wyświetlić wpis
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zobligowała nas do oznaczania kategorii wiekowych materiałów wideo wgranych na nasze serwery. W związku z tym, zgodnie ze specyfikacją z tej strony oznaczyliśmy wszystkie materiały jako dozwolone od lat 16 lub 18.

Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:

  Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów
Funkcja pobierania filmów jest dostępna w opcji Premium
Usługa Premium wspiera nasz serwis oraz daje dodatkowe benefity m.in.:
- całkowite wyłączenie reklam
- możliwość pobierania filmów z poziomu odtwarzacza
- możliwość pokolorowania nazwy użytkownika
... i wiele innnych!
Zostań użytkownikiem Premium już od 4,17 PLN miesięcznie* * przy zakupie konta Premium na rok. 6,50 PLN przy zakupie na jeden miesiąc.
* wymaga posiadania zarejestrowanego konta w serwisie
 Nie dziękuję, może innym razem