"Mój stary to pierdolony wróżbita. Po całym domu rozjebane karty od tarota, łańcuszki, medaliony i inne szklane kule. Pojebaniec rano do roboty idzie z worami pod oczami bo po nocach siedzi i ogląda wróżbitów na TVNie i ma ból dupy, jak to oni chujowo wróżą, ze nie wiedzą co oznaczają karty i ogólnie, że są spierdoleni. Pewnego dnia postawił karty swojemu szefowi i wyszło, że mają zainwestować w jakieś akcje. Przełożony ojca ślepo w to uwierzył, po czym w kilka dni przepierdolił kilka ładnych tysięcy. Ojca wyjebali z roboty bez okresu wypowiedzenia.
Stary postanowił zrobić nowy interes. No kurwa na jebanym wróżeniu z miski do zupy. Wziął stary stół, wywiercił dziurę po środku na której postawił szklaną kule. Cała sypialnię zapierdolił jakimiś czarnymi materiałami i obrazami które w nocy podpierdalał ze wszystkich okolicznych śmietników. Nawet sąsiadka mówiła do mnie jaki to menel jest z mojego starego, że po śmietnikach grzebie. Raz przyniósł z tych poszukiwań kurwa poroże jelenia. Nie chciało wejść przez drzwi do windy, więc szedł po schodach na 10 piętro. Rano sąsiadki patrzą a tu hieroglify na ścianach wyskrobane. Okazało się ze ojciec nie widział, że jednym z rogów rysuje ścianę. Spółdzielnia nie mogła się doprosić o naprawę więc wyjebała mu polecenie zapłaty. Ojciec cały miesiąc wyzywał, że nie może rozwijać interesu bo musi zapłacić jebany mandat i kurwił po nocach przez sen jaka to ta spółdzielnia nie jest zjebana. W końcu wyposażył cale astrologiczne laboratorium w sypialni. Matka wkurwiona, bo co nie przyszła się położyć na łóżku, to jakieś karty i szklane kule wbijały się jej w dupę. Stary stwierdził ze mam mu pomagać bo gnojek jestem i nie wiem co to prawdziwie zarobione pieniądze. Kolejne dwa tygodnie zajęło mu wymyślenie wspaniałej, astrologicznej ksywki, bo kto normalny przyjdzie na wróżby do Kazika. Po tym czasie wjebał do gazety ogłoszenie "Wróżbita Maestro przyjmuje o każdej porze dnia i nocy". Zaczęli schodzić się pierwsi debile którzy chcieli posłuchać co przyniesie im przyszłość. Plan był taki, ze siedziałem z latarka pod stołem i jak ojciec mnie kopał w dupę to miałem świecić latarką w dziurę, na której stała kula. To podświatlało kulę i ludzie dostawali padaki ze ojapierdole.jpg, to duchy zstępują im przepowiedzieć przyszłość. Robota okropna, przychodzi jakiś chłop i śmierdzą mu skarpety, bo ojciec do domu w lakierkach nie wpuści, choćby ktoś wylizał podeszwy. Pewnego razu przyszła baba gruba jak bela. Karina jej było na imię, na oko po 50. Wpierdoliła swoje śmierdzące stopy pod stół i zaczęła pytać starego o jej przyszłość w sprawach seksu. Siedzę pod tym jebanym stołem, jebie jak skurwysyn, wiec trzeba jakoś sieę pozbyć tej baby. Wyciągnąłem telefon, szybko wyszukałem pornola na redtubie. Jak stary mnie kopnął w dupę to przyłożyłem ekran telefonu na którym wyświetlany był pornol do dziury w stole. Na kuli pojawiły się jakieś rozmazane postacie uprawiające seks. Stary ochujał. Wstał, zaczął zrywać obrazy ze ścian. Nawet to jebane poroże ze ściany zrzucił. Wyjebał przez okno krzycząc jakieś szeremere kukuryku po arabsku. Baba tak spierdalała widząc ojca w amoku, ze nie otworzyła drzwi. Przeszła przez zamknietę, antywłamaniowe drzwi wyrywając je z zawiasów. Ojciec z kurwicą wyrzuca z pokoju wszystkie rzeczy, matka płacze w kuchni, Karina drze ryja przed blokiem, a ja oddychając świeżym powietrzem myślałem o niedalekiej przyszłości. Rano obudziłem się na podłodze. A raczej na betonie. Staremu tak odjebało ze wyjebał wszystko z 10 pietra przez okno, meble, telewizory, komputer. Nawet kurwa panele z podłogi zerwał i wyjebał. Jedyne co zostawił to szklaną kulę i karty od tarota, które były dla niego święte. Nie wiedzieliśmy co zrobić, stary wypierdalał przez okno kolejne rzeczy. Powoli zaczął już demontować kibel, a tego było już za wiele. Wyjebałem jego karteczki za okno, powiedziałem, że wiatr zwiał z parapetu, bo okna także leżały już na skwerku przed blokiem. Stary jak pojebany wybiegł z domu, a ja razem za nim. Jako że nie było już drzwi to ułatwiło to sprawę. Kurczowo zaczął zbierać karty jedna za drugą. Wycierał je i całował, mówił że przeprasza je za to zajście. Wróciłem do mieszkania, ojciec jeszcze siedział na dworze. Przyszedł po godzinie zdyszany i fioletowy na twarzy krzycząc "synek, zobacz co stoi na klatce". Wyszedłem i zobaczyłem wielką, wypchaną kozę. A miało być tak pięknie...