Koleżanka koleżanki wraca samochodem sama z pracy późnym wieczorem. Jedzie przez las, głucho, ciemno. Nagle musi zahamować — na drodze leży konar drzewa. Nie da się go ominąć, więc kobieta wysiada z samochodu, odsuwa przeszkodę i kontynuuje podróż. Daleko nie ujechała, gdy nagle jakiś samochód podjeżdża do niej bardzo blisko i oślepia ją długimi światłami. Wcale nie chce jej wyprzedzić, tylko co chwila włącza długie światła. Kobieta przyspiesza, samochód za nią — też przyspiesza, kobieta zwalnia, tajemniczy samochód — też zwalnia. Kobieta jest nie na żarty przestraszona, dzwoni do męża, mówi, że jest już blisko domu, ale ktoś ją ściga, prosi zatem męża, żeby wyszedł przed dom. Dojeżdża do domu, roztrzęsiona wybiega ze swojego samochodu, prześladujący ją samochód również zatrzymuje się pod domem kobiety! W samochodzie siedzi para. Mąż głównej bohaterki podbiega, krzyczy na nich. „Prześladowcy” wybiegają z samochodu i zaczynają wszystko tłumaczyć. Okazuje się, że jechali spokojnie do domu, gdy zauważyli stojący na drodze samochód (jak się okazuje, należący do głównej bohaterki opowieści). Spostrzegli, jak ktoś pochylony wybiega z lasu, chyłkiem otwiera tylne drzwi samochodu i wsiada do środka. Zaniepokojeni włączają długie światła, widzą, jak tajemniczy pasażer wyciąga ręce, jakby chciał coś zrobić kobiecie prowadzącej samochód. Na szczęście wystraszyły go światła i znowu schował się na tylnym siedzeniu. Po chwili ponownie próbuje zaatakować kobietę, więc para kierująca samochodem włącza długie światła, i tak kilka razy.
Po tych wyjaśnieniach wszyscy biegną do samochodu kobiety, tylne drzwi są otwarte. Złoczyńca zdążył już uciec.
........................
To opowieść o mordercy przyczajonym na tylnym siedzeniu samochodu (The Killer in the Backseat) to klasyczna amerykańska legenda miejska, opowiadana w różnych wariantach przynajmniej od lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku.
Podobną wersję przedstawiła mi dziś moja dziewczyna, że słyszała od swojej siostry, a tej opowiadała koleżanka, że to jej znajomej koleżanki siostry koleżanki ze studiów siostry szwagierce się przytrafiło.
Niestety po tym jak powiedziałem, że znam podobną opowieść i że to jest tylko ściema musiałem znieść jej nie odzywanie się.
W innej wersji kobietę próbuje ostrzec kierowca tira, a finał opowieści ma miejsce nie przed domem niedoszłej ofiary, lecz na stacji benzynowej. Większość innych elementów opowieści pozostaje bez zmian: kierowcą samochodu jest kobieta, samochód zatrzymuje konar leżący na drodze, kobieta w trakcie „pościgu” dzwoni do męża, złoczyńca zdążył umknąć z samochodu, w samochodzie znaleziono tylko narzędzie zbrodni („[…] w samochodzie kobiety, obsługa stacji znalazła sznur i nóż”).
Legenda stała się bardzo popularna. Wiele osób opowiada ją z pełnym przekonaniem o autentyczności opisywanych wydarzeń („[…] nam ta historia zmroziła krew w żyłach. Dziewczyny napisałam ją po to, żeby was ostrzec”).
Oto kilka świadectw moich informatorów:
Słyszałem tę historię z dwóch niezależnych źródeł, wersja opisywana była z TIR-em (znaczy kierowca tegoż migając światłami i trąbiąc, gonił kobietę), rzecz działa się na północ od Poznania, kierowca TIR-a dogonił kobietę na stacji benzynowej, jak się tamże zatrzymała i opowiedział, że widział, jak ktoś wsiadał do jej auta. Pracownicy stacji na zdjęciach z monitoringu widzieli, jak ktoś wysiada z tyłu auta.
Historia ta pojawiła się również w grudniu 2008 roku na pewnym forum internetowym, na zamkniętym podforum dla kobiet […]. Elementy kluczowe — działo się to w okolicach Łodzi, dziewczyna zatrzymała się, żeby odsunąć gałąź, później kierowca TIR-a dawał jej znaki długimi światłami i klaksonem. Przerażona dziewczyna zadzwoniła do ojca, z którym umówiła się na pobliskiej stacji benzynowej. Zjechała na stację, TIR za nią, kierowca wyjaśnił jej, że widział, jak ktoś wsiada do jej samochodu. W samochodzie znaleziono worek i sznurek, a kamera przemysłowa na stacji benzynowej zarejestrowała, jak facet z tego samochodu uciekał.
Też słyszałam od dalszego znajomego jakoś w 2007 r. Główną bohaterką była córka znajomych tego znajomego, miejscowości nie pamiętam. Była gruba gałąź na drodze, oślepiający tir, ale nie było stacji benzynowej. Dziewczyna podobno wkurzona oślepiającymi światłami zjechała na pobocze — tir za nią. Wysiadła z samochodu i zaczęła iść w kierunku tira, bo chciała ochrzanić tirowca, ale kierowca nie wysiadał, tylko przez dłuższy czas oświetlał jej auto. W końcu spasował, krzyknął, żeby wsiadała do auta i odjechał. Dziewczyna wzburzona dojechała do domu, a następnego dnia rano na tylnym siedzeniu jej ojciec znalazł metalową linkę. Konkluzja była taka, że prawdopodobnie tirowiec zobaczył, jak gość wsiada do auta przy akcji z konarem, próbował ostrzec dziewczynę światłami, a potem jak na poboczu zobaczył, że złoczyńca wysiada, kazał odjechać dziewczynie.
Usłyszałam tę historię od mojej siostry. „Znajoma jej znajomej” wracała do domu. Nie było TIR-a, tylko zwykły samochód, w którym jechała para staruszków, którzy bali się wysiąść i powiedzieć o tym, co widzieli, w środku samochodu znaleziono łom […]. Konar i las się zgadzają. […].
W większości polskich wersji „występuje” konar. Wydaje mi się, że jest on jakimś naszym rodzimym dodatkiem — nie znam amerykańskiej wersji z tym „rekwizytem”.
podobne legendy
czarne bmw
blondynki na holu
grasuje wampir!
Idźcie i dalej przekazujcie niewiastom tę opowieść. Satysfakcja gwarantowana
Nigdy same do lasu nie wjadą