18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Główna Poczekalnia Soft (1) Dodaj Obrazki Filmy Dowcipy Popularne Forum Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 17:51
📌 Konflikt izrealsko-arabski - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 14:20
📌 Powodzie w Polsce - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 23:12

#kosmici

Broń satelitarna
BongMan • 2015-04-30, 8:44
Rozmawia dwóch kosmitów:
– Dominująca forma życia na Ziemi zaczyna rozmieszczać broń satelitarną.
– Czyli na Ziemi jest inteligentna forma życia?
– Niekoniecznie. Celują nią w siebie.
Najlepszy komentarz (39 piw)
Jurny_Ziemniak • 2015-04-30, 13:52
Max Ibuprom napisał/a:

W którym miejscu nieustannie dążymy do samozagłady? -.-



Chociaż by wywołując durne wojny o charakterze: religijnym, poglądowym, obyczajowym, koloru skóry, strefy wpływów, dominacji nad innymi, etc.

Ale co Ja tam mogę wiedzieć
Od fantastyki do rzeczywistości
C................a • 2015-03-22, 13:45
Teleportacja, czarne dziury, zagłada Ziemi, terraformowanie, podróże międzygwiezdne i inwazja Obcych.

Gwiezdna Czaszka
Wiercik102 • 2014-05-30, 21:43
Przeglądając YT i pierdoły typu Paranormalni SS trafiłem na taki "artykuł" i zagłębiłem się troszeczkę

"W latach trzydziestych ubiegłego wieku w Meksyku odkryto intrygujący grobowiec. Odnaleziono w nim czaszkę istoty, którą nazwano gwiezdnym dzieckiem. Nazwa nie była przypadkowa a czaszka wyraźnie odbiegała anatomicznie od ludzkiej. Najnowsze badania DNA potwierdziły, że kod genetyczny tych szczątków jest bardzo niezwykły."



A teraz co do tego gościa to gdzieś przeczytałem

"Lloyd Pye nie żyje! Jest to dla mnie dość podejrzane. O raku dowiaduje się 16.07.2013 (Lloyd Pye diagnosed with cancer!) a 9.12.2013 już nie zyje! Takie jest życie ktoś powie? Jak sam wspomniał, nie palił, nie pił, prowadził aktywne i zdrowe życie i… bach agresywna postać raka… Owszem często życie jest do dupy, nawet zdrowotnie ale zauważ czytelniku, że coraz więcej osób, które albo są od krok od jakiegoś odkrycia, upublicznienia badań, czy głoszenia swoich niekomercyjnych prelekcji … nagle – i to w szybkim tempie, umiera na raka. Wszystko byłoby ok, gdyby nie zaznajomienie się z materiałem (przy zbieraniu materiału do Kontroli Umysłu) potwierdzającym możliwość spowodowania choroby (i to w każdym stadium rozwojowym) – w tym raka u wytyczonej osoby. Fantazje? Niestety nie (niedługo rozwinę tą kwestię)."

A tutaj dodatek:
ukryta treść


W latach trzydziestych ubiegłego wieku w Meksyku odkryto intrygujący grobowiec. Odnaleziono w nim czaszkę istoty, którą nazwano gwiezdnym dzieckiem. Nazwa nie była przypadkowa a czaszka wyraźnie odbiegała anatomicznie od ludzkiej. Najnowsze badania DNA potwierdziły, że kod genetyczny tych szczątków jest bardzo niezwykły.

Czaszka, o której mówimy różni się znacząco od czaszki człowieka. Ma dużo większą objętość a oczy są rozstawione bardzo blisko siebie. Udokumentowano ponad 25 podstawowych różnic między tą czaszką a normalną.

Sceptycy twierdzili, że dziwny wygląd czaszki to efekt wodogłowia a nie dowód na pozaziemskie pochodzenie. Aby uciąć wszelkie spekulacje czaszkę poddano badaniom genetycznym. Zbadano również drugą czaszkę, którą znaleziono w tym grobowcu. Uważano, że może to być czaszka matki. Okazało się, że mitochondrialne DNA tej czaszki wskazuje na przynależność do haplogrupy chromosomu Y typowej dla Rosji lub Mongolii. Przynależność czaszki uważanej za pozaziemska wskazuje raczej na przynależność do haplogrupy wskazującej na pochodzenie z Afryki. Biorąc pod uwagę, że szczątki znaleziono w środkowym Meksyku jest to dość nadzwyczajne.

Tym samym wykluczono hipotezę, że czaszki należały do osób w jakiś sposób spokrewnionych. Jednak wiedząc o tym, że grobowiec, w którym znaleziono szczątki pochodził sprzed 900 lat należy zadać pytanie, jak to możliwe, że w jednym miejscu pochowano osoby, których pochodzenie było tak różne.

Grupa naukowców skupiona w ramiach The Starchild Project badająca czaszkę gwiezdnego dziecka sugeruje, że mogą to być szczątki hybrydy człowieka i istoty pozaziemskiej. Badania genetyczne będą kontynuowane a sam fakt, że w trakcie odkryto, iż materiał genetyczny pobrany z tajemniczej czaszki zawiera ponad 800 różnic w mitochondrialnym DNA jest zdumiewający. Ludzie w trakcie 200 tysięcy lat zdołali się "dorobić" 120 różnic mitochondrialnego DNA.

Istnieje też inne możliwości. Ilość różnic mitochondrialnego DNA może wskazywać, że ten konkretny gatunek trwał dłużej niż homo sapiens. Może to być człowiek z przyszłości, podróżnik z innego wszechświata, który utknął na Ziemi. Możliwości jest więcej. Zastanawia tylko dlaczego tak zdumiewającą sprawę nowoczesna nauka traktuje z taką niechęcią, czyżby czaszka gwiezdnego dziecka mogła więcej rzeczy skomplikować niż wyjaśnić?

O tych katastrofach ufo nie słyszałeś.



Latający talerz spadł nie tylko w słynnym Roswell. Doniesienia o podobnych incydentach pochodzą z wielu krajów świata. Niezidentyfikowane obiekty latające rozbiły się lub zostały zestrzelone m.in. koło Chihuahu’y w Meksyku, w argentyńskiej prowincji Salta oraz w okolicach miasta Prochladny na Kaukazie. O tych sprawach opinia publiczna nie wie praktycznie nic…

Wydarzenia, do których doszło na początku lipca 1947 r. w Roswell (Nowy Meksyk, USA) to jedna z największych kontrowersji XX wieku. W sierpniu 2013 r. zmarł dr Jesse Marcel Jr - jeden z ostatnich świadków tego incydentu, który jako dziecko trzymał w rękach szczątki rzekomego latającego spodka, jakie pokazał mu ojciec - oficer bazy w Roswell. Rozbity obiekt i znajdujące się w nim ciała miała przejąć US Army, a sprawa została zatuszowana, stając się - jak mówi znany ufolog Stanton Friedman - "kosmicznym Watergate".

Katastrofa w Roswell nie była jednak zdarzeniem unikatowym. Zimą 1965 r. pojazd przypominający kształtem dzwon spadł do lasu pod Kecksburgiem (Pensylwania). Dwa lata później UFO wpadło do oceanu w pobliżu Shag Harbor (Kanada), zaś w 1986 r. na wzgórzu w Dalnegorsku (Rosja) rozbił się obiekt, który świadkowie opisywali jako "kulę światła". Oprócz tego istnieją inne, często bardzo mało znane przypadki przejmowania przez wojsko zestrzelonych lub rozbitych "latających talerzy".

Coyame: Dysk uderza w samolot

Leonard H. Stringfield (1920-94) - dyrektor w dużej firmie, a prywatnie badacz UFO, szczególnie interesował się przypadkami katastrof tych obiektów, czemu poświęcił część swego dorobku. Jedna z ostatnich spraw, jaką się zajmował dotyczyła incydentu z Coyame (Meksyk), gdzie w 1974 r. miał spaść nieznanego pochodzenia obiekt. Dokument na ten temat "wyciekł" w 1992 r. i trafił w ręce ufologów.

Raport, uznany przez Stringfielda za autentyczny, stwierdzał: "27 sierpnia 1974 r., o 22:07, radar Obrony Powietrznej wykrył niezidentyfikowany obiekt zbliżający się nad terytorium USA od strony Zatoki Meksykańskiej. […] Po ok. 60 sek. obserwacji, będąc jakieś 250 km od miasta Corpus Christi, zmniejszył on prędkość do ok. 874 m/s i ciągle zwalniając wykonał zwrot, wlatując w przestrzeń powietrzną Meksyku na obszarze oddalonym o 40 km na południe od Brownsville (Teksas)".

Dalej czytamy, że obiekt wykryto w pobliżu miasta Coyame k. Chihuahu’y, po czym znikł nad pustynią. Kontaktując się z lokalną kontrolą lotów Amerykanie dowiedzieli się, że w tym samym momencie zaginął tam również mały samolot pasażerski z El Paso nadlatujący od północy. Wysłanej rano grupie poszukiwawczej "udało się zlokalizować szczątki pierwszej maszyny. Chwilę potem od drugiej ekipy nadeszła wiadomość o odkryciu kolejnego wraku, który miał kształt okrągły i znajdował się w jednym kawałku. […] Wiadomość o tym przekazano CIA, która […] zaczęła formować grupę mającą przejąć szczątki" - stwierdza raport.

Z początku Meksykanie umywali od sprawy ręce, ale ostatecznie zebrali z pustyni rozbity dysk i nieliczne szczątki Cesny 180. "Późniejsze zajście zmieniło bieg incydentu. Ustalono, że meksykański konwój z jakichś powodów zatrzymał się i nie odpowiadał na próby nawiązania kontaktu" - czytamy w relacji.

Niebawem dokonano tragicznego odkrycia. Meksykańscy żołnierze, ubrani w ochronne kombinezony, nie żyli. Raport nie precyzował jednak przyczyn ich śmierci. Wrak UFO udało się Amerykanom przetransportować do bazy lotniczej Wright Patterson (Ohio), a maszyny, które brały udział w akcji musiały zostać poddane "dezynfekcji". Według opisów "talerz" miał ok. 5 metrów średnicy, srebrzystą barwę i ważył zaledwie 680 kg.

Metán: UFO trafione pociskiem

17 sierpnia 1995 r. Antonio Galvagno jadł posiłek ze swą żoną, kiedy okolicą wstrząsnął potężny huk. Oboje uznali, że musiało dojść do katastrofy lotniczej albo upadku meteorytu. Nie czekając, Galvagno wsiadł do swojego ultralekkiego samolotu i ruszył na zwiad nad pobliskie góry. Nie wiedział jeszcze, co widzieli inni mieszkańcy miasteczka Metán w argentyńskiej prowincji Salta. Według późniejszych relacji, wielu obserwowało niezidentyfikowany obiekt, który rozbił się o zalesiony stok góry El Crestón (ok. 2700 metrów n.p.m.), trafiony wcześniej dwoma pociskami.

Upadek obiektu zarejestrowały nawet znajdujące się 90 km dalej sejsmografy. Opinia publiczna dowiedziała się jednak niewiele. W miejscu katastrofy wznosił się słup czarnego dymu. W Metán zaroiło się wkrótce od dziennikarzy i pogłosek - nie zawsze prawdziwych. Wśród nich była relacja Pedro Olivery - kierownika ekipy ratunkowej, która wyruszyła na miejsce zdarzenia, znajdując wśród połamanej i spalonej roślinności metaliczny jajowaty obiekt. Zgodnie z wytycznymi nie zbliżali się do niego. Nie wiadomo, jakie były jego losy, choć miejscowi mówili o najeździe anglojęzycznych "ekip", które kierowały się na El Crestón. Jak informował Galvagno, na miejscu katastrofy drzewa nie rosną do dziś…

Co równie ciekawe, w 1974 r. identyczny scenariusz rozegrał się w okolicach Llandrillo (Walia), które 23 stycznia nawiedził potężny wybuch i seria wstrząsów. Okazało się, że "coś" spadło na górę w paśmie Berwyn. Miejscowi uznali to początkowo za katastrofę lotniczą i pośpieszyli z pomocą, ale zostali zatrzymani przez wojsko i policję. Świadkowie wspominali, że na zboczu wzniesienia widać było jaskrawe światło…

Historie pełne luk

Inna katastrofa UFO miała rzekomo miejsce niedaleko miasta Prochladny w radzieckiej Kabardino-Bałkarii, latem 1989 r. Dziś jednak trudno ustalić, skąd pochodzą pierwsze informacje na ten temat. 10 sierpnia na radarze pojawił się niezidentyfikowany obiekt, a ponieważ nie odpowiadał na wezwania, w jego kierunku wysłano dwa MiG-i 25, zezwalając im w razie czego na otwarcie ognia. UFO strącono i - jak w innych historiach - udało się odnaleźć jego wrak, natrafiając również na ciała pasażerów. Znalezisko przewieziono do kosmodromu Kapustin Jar koło Astrachania.

Choć z racji braku źródeł trudno uznać tę relację za wiarygodną, z dokumentacji oficjalnych programów badawczych nad UFO prowadzonych zarówno w USA (np. Projekt "Blue Book"), jak i ZSRR (Program "Sietka") wynika, że część z tych obiektów miała nieustalone pochodzenie. Jednak w przypadku katastrof "latających talerzy" wielu zwolenników ma hipoteza, że kryją się za nimi testy tajnych wojskowych maszyn, podczas których coś poszło nie tak.

Przykładem może być domniemana katastrofa UFO niedaleko Laredo (Teksas), do której doszło rok po incydencie w Roswell. Wykryty przez radar obiekt znikł niedaleko pogranicznego miasta. Okazało się, że wrak spoczywa po meksykańskiej stronie. W jego wnętrzu znaleziono zwęglone zwłoki, o których Stringfield pisał: "Wzrost ok. 1,35 m, ciało bezwłose, z dłońmi pozbawionymi kciuka".

Co ciekawe, zachowała się (łatwa do znalezienia w internecie) fotografia przedstawiająca rozbitka. Znana jako "Tomato Man" przedstawia zdeformowane przez ogień zwłoki, które - mimo dziwnego wyglądu - wcale nie musiały należeć do kosmity. Płk Wendelle C. Stevens (1923-2010) - ufolog i pisarz był zdania, że było to zwęglone ciało małpy (rezusa), którą wystrzelono w eksperymentalnym pojeździe z poligonu White Sands (Nowy Meksyk)

źródło
Najlepszy komentarz (38 piw)
Darkstep • 2013-12-26, 20:08


Tyle w tym temacie.
Rosjanie wystosowali pismo do Obamy aby ujawnił on prawde o obcych cywilizacjach nawiedzajacych nasza planete. Jezeli USA nie wyjawi ludziom prawdy, to zrobia to rosjanie. Ciekawie sie robi W naszym rodzimym internecie niestety brak o tym jakiejkolwiek wzmianki. Zamieszczam wiec na dole artykuł z jednego zagranicznego portalu, opowiadajacy o tym pisemku. Trzymajcie czapki sadole, coś czuje że niedługo runie ta cała islamska teoria o allahu

Cytat:

A stunning Ministry of Foreign Affairs (MFA) report on Prime Minister Medvedev’s [photo top right] agenda at the World Economic Forum (WEF) this week states that Russia will warn President Obama that the “time has come” for the world to know the truth about aliens, and if the United States won’t participate in the announcement, the Kremlin will do so on its own.

The WEF (The Forum) is a Swiss non-profit foundation, based in Cologny, Geneva and describes itself as an independent international organization committed to improving the state of the world by engaging business, political, academic and other leaders of society to shape global, regional and industry agendas.

The Forum is best known for its annual meeting in Davos, a mountain resort in Graubünden, in the eastern Alps region of Switzerland. The meeting brings together some 2,500 top business leaders, international political leaders, selected intellectuals and journalists to discuss the most pressing issues facing the world, including health and the environment.

Medvedev is scheduled to open this years Forum where as many as 50 heads of government, including Germany’s Angela Merkel and Britain’s David Cameron, will attend the five-day meeting that begins on 23 January.

Critical to note about this years Forum is that the WEF, in their 2013 Executive Summary, scheduled for debate and discussion a number of items under their X Factors from Nature category, and which includes the “discovery of alien life” of which they state: “Proof of life elsewhere in the universe could have profound psychological implications for human belief systems.”

Equally critical to note is that Medvedev, after completing a 7 December 2012 on-camera interview with reporters in Moscow, continued to respond to reporters and made some off-air comments without realizing that his microphone was still on. He was then asked by one reporter if “the president is handed secret files on aliens when he receives the briefcase needed to activate Russia’s nuclear arsenal,” Medvedev responded:

“Along with the briefcase with nuclear codes, the president of the country is given a special ‘top secret’ folder. This folder in its entirety contains information about aliens who visited our planet… Along with this, you are given a report of the absolutely secret special service that exercises control over aliens on the territory of our country… More detailed information on this topic you can get from a well-known movie called Men In Black… I will not tell you how many of them are among us because it may cause panic.”

Western news sources reporting on Medvedev’s shocking reply about aliens stated that he was “joking” as he mentioned the movie Men In Black, which they wrongly assumed was a reference to the 1997 American sci-fi adventure comedy about two top secret agents battling aliens in the US.

Medvedev, however, wasn’t referring to the American movie but was, instead, talking about the famous Russian movie documentary Men In Black which details many UFO and alien anomalies. [Full MIB length movie in Russian with English subtitles can be viewed HERE.]

Where Western news sources quoted Medvedev as saying “More detailed information on this topic you can get from a well-known movie called ‘Men In Black,’” his actual answer was, “You can receive more detailed information having watched the documentary film of the same name.”

The reason(s) for Western propaganda news outlets deliberately distorting Medvedev’s words become apparent after his shocking statement, and as evidenced in just one example of their so called reporting on this disclosure of alien life already being on our planet where the title of one such article was “Russian Prime Minister Dmitri Medvedev makes a crack about aliens, and conspiracists promptly lose their minds.”

If anyone is “losing their minds” about aliens, it must be pointed out, it is certainly not Russia, but the Vatican, which in November 2009 announced it was “preparing for extraterrestrial disclosure”.

Equally, and apparently, “losing their minds” are US government officials themselves, such as former Pentagon consultant Timothy Good, and author of Above Top Secret: The Worldwide U.F.O. Cover-Up, who in February 2012 stated that former President Dwight Eisenhower had three secret meetings with aliens who were ‘Nordic’ in appearance and wherein a ‘Pact’ was signed to keep their agenda on Earth secret.

With the recent discovery in the Russian city of Vladivostok of a 300-million-year-old UFO tooth-wheel, and scientists, astronauts and YouTube users reporting increasingly strange happenings on the moon, the European Space agency reporting their discovery of a 1,000 ancient river on Mars, and UK and Sri Lanka scientists saying they now have “rock solid proof of alien life” after finding fossilized algae inside meteorite, the only ones who seem to be truly “losing their minds” are the Western, especially American, propagandists who for decades have covered up one of the most important stories in all of human history that “we are not alone.”

To if Medvedev will be able to convince the Obama regime to tell the truth about UFO and aliens at the WEF this week it is not in our knowing. What is in our knowing, though, is that with or without the US, the Kremlin will surely begin the process of telling the truth about that which we already know to be true.



Niech mi teraz ktoś powie ze kosmici nie istnieja!

Zródło:
eutimes.net/2013/01/russia-orders-obama-tell-world-about-aliens-or-we-will/

whatdoesitmean.com/index1649.htm
Najlepszy komentarz (35 piw)
petrick • 2013-08-24, 16:35
Cytat:

Niech mi teraz ktoś powie ze kosmici nie istnieja!



Oczywiście, że istnieją:

Oto 10 najdziwniejszych potworów, które udało się sfotografować w różnych rejonach świata. Czy odnalezione monstra są mutacjami jakiegoś znanego już gatunku albo przykładami zwierząt dotkniętych chorobą genetyczną? Nie wiadomo. Żaden ze specjalistów, którzy zetknęli się z fotografiami, nie potrafił w sposób jednoznaczny określić jaki gatunek reprezentują odnalezione stwory.


Różowa bestia
W Nowej Zelandii, na plaży Waikanae, na początku czerwca 2007 r. fale morskie wyrzuciły tajemniczy stworzenie. Było ono różowej barwy i miało kształt wielkiej rury długiej na 14 m.

Lokalne władze i badacze nie potrafili wyjaśnić, do jakiego gatunku należy to monstrum. Nie wiadomo było nawet, czy są to kompletne szczątki, czy tylko fragment jakiegoś giganta. Założono, że może to być martwe nieznane nauce głębinowe stworzenie.

Dziecko kosmitów
W połowie czerwca 2008 r. w jednym z miasteczek w Tajlandii znaleziono zwłoki dziwnej istoty. Pojawiły się pogłoski, że to szczątki mieszańca o DNA człowieka i istoty z kosmosu. Na miejsce przyjechało wielu dziennikarzy, ufologów i zoologów.

Lokalna ludność potraktowała zwłoki z szacunkiem i starała się ciekawskich utrzymać z daleka. Urządzono czuwanie przy wystawionych zwłokach i odprawiono rytuały, jak przy pogrzebie ludzkiej istoty. Choć pojawiły się domniemania, że to płód krowy z wadami genetycznymi, jednak nadal nie ma pewności jakiego rodzaju było to monstrum.

Tengu
Tengu, to specyficzne japońskie demony przypominające wyglądem po części człowieka i ptaka. Tengu ma ludzką głowę i korpus, ale ptasie nogi i porośnięty jest piórami.

Mumię Tengu można dziś podziwiać w muzeum miejskim w Hachinohe w prefekturze Aomori na północy Japonii. Zmumifikowane ciało demona należało do skarbów arystokratycznego klanu Nambu Nobuyori, który do połowy XVIII w. sprawował władzę w tym regionie. Tradycja nie mówi jednak, kto i gdzie pokonał demona, a następnie go zmumifikował.

Potwór z Sachalinu
W sierpniu 2006 r. na wyspie Sachalin w Rosji odkryto leżące na morskim brzegu szczątki dużego drapieżnego zwierzęcia. Zwierzę miało ok. 7 m długości, tyle co dorosły okaz krokodyla, ale jego skóra nie była pokryta pancerzem tylko porośnięta sierścią szarego koloru, o włosach długich na 5 cm. Powierzchowne analizy układu kostnego i uzębienia tajemniczego zwierzęcia wykazały, że nie jest ono rybą.

- Jeden z rybaków próbował zidentyfikować znalezisko przeglądając encyklopedie. Z zaskoczeniem odkrył, że zwierzę jest najbardziej podobne do plezjozaura - stwierdził w wypowiedzi dla mediów Władimir Bedżisow, dyrektor Departamentu Kultury Obwodu Sachalińskiego.

Podobno szczątkami zajęły się rosyjskie służby i nie wiadomo gdzie przewieziono to tajemnicze znalezisko.

Kijanka Diabła z Jersey
Wg źródeł, Diabeł z Jersey dał o sobie znać po raz pierwszy we wrześniu 1880 r. Sprawę opisał wówczas dziennik "New York Times". Reporterzy donosili, że w ciągu kilku kolejnych dni wielu świadków widziało na niebie przelatujące w kierunku New Jersey bardzo duże stworzenie o nietoperzych skrzydłach.

W październiku 2007 r. Doug Laubert z miasta Mullica w okolicach Atlantic City w USA odkrył niezwykły okaz przechowywany w magazynie miejscowej szkoły Crowleytown. Było to małe zmumifikowane stworzenie przypominające wyglądem Diabła z Jersey.

Laubert nazwał je "kijanką Diabła z Jersey". Nie przeprowadzono żadnych badań, więc nie wiadomo do jakiego gatunku należało to najmniejsze z przedstawionych tu monstrów.

Chupacabras z Teksasu
W lipcu 2006 r. Phylis Canion, zamieszkała w Cuero, niecałe 130 km na południowy wschód od San Antonio w amerykańskim stanie Teksas, znalazła razem ze swymi sąsiadami szczątki trzech przejechanych przez samochód dziwnych zwierząt.

Uznano, że te przypominające nieco psy, ale pokryte szaroniebieską skórą przypominająca w dotyku zamsz stworzenia, to chupacabrasy, odżywiające się krwią zwierząt tajemnicze drapieżniki. Chupacabrasy po raz pierwszy pojawiły się w połowie lat 90. XX-go w. w Portoryko.

Potem kryptozoologowie odnotowali ich obecność w krajach Ameryki Południowej, w Meksyku, a w lipcu 2004 r. po raz pierwszy widziano je w Teksasie. Na temat zwłok przechowanych przez Phylis Canion postawiono wiele hipotez. Od tej mówiącej, że to szczątki chupacabrasa, po założenie, że chodzi o zniszczonego choroba kojota.

Potwór z Montauk
Pierwsze stworzenie zwane Potworem z Montauk znalazła i sfotografowała w lipcu 2008 r. Jenna Hewitt. Ta istota nie przypominała żadnego żyjącego na Ziemi zwierzęcia. Miała ok. 75 cm długości i krępą, silną budowę ciał. Pysk zwierzęcia uzbrojony był w duże ostre zęby i przypominał bardziej pysk żółwia, niż psa, czy dzika.

W okolicach nadmorskiej miejscowości Montauk w rejonie Long Island w USA wkrótce odkryto leżące na plaży kolejne szczątki zwierzęcia, którego przynależności gatunkowej nie udało się ustalić. Następne Potwory z Montauk znaleziono we wrześniu 2008 r. i w maju roku 2009.

Na temat przynależności gatunkowej tych monstrów postawiono wiele hipotez. Sceptycy najczęściej twierdzili, że to szczątki psów, kotów, morskich żółwi, a nawet szopów praczy. Inna koncepcja mówi, że Potwory z Montauk, to hybrydy, mutanty stworzone dla nieznanych celów w jakimś tajnym laboratorium genetycznym.

Kappa
Kappa, to w japońskiej tradycji wodne stworzenia, o którego realnym istnieniu niczego nie wiadomo akademickim przyrodnikom. Kilka zmumifikowanych okazów kappy przechowywanych jest w japońskich świątyniach i muzeach.

Mumia kappy widoczna na zdjęciu znajduje się w zbiorach starego browaru Matsuura. Mumię ok. 1950 r. znaleźli stolarze remontujący stary budynek browaru. Wcześniejsza historia tego monstrum nie jest znana. Właściciele Matsuura umieścili mumię w przeszklonym relikwiarzu i złożyli na małym ołtarzu, jako święte szczątki rzecznego bóstwa.

Mini Nessie
We wrześniu 2004 r. w Wielkiej Brytanii, w Parton, w okolicach Whitehaven, morze wyrzuciło na brzeg ciało nieznanego zwierzęcia. Stworzenie przypominało wyglądem plezjozaura z epoki jurajskiej, ale było niewielkie, długości ok, 1,5 m. Brytyjskie media opisały to zajście, a dziennikarze nazwali to nieduże monstrum Mini Nessie.

Nie wiadomo do jakiego gatunku to stworzenie należało. Oprócz hipotezy o małym plezjozaurze postawiono takie, które minimalizowały odkrycie. Wg sceptyków, były to szczątki foki lub pingwina.

Qaqrat
22 lipca 2007 r. w nieokreślonym miejscu wybrzeża Alaski odkryto leżące na morskim brzegu duże martwe zwierzę o różowawej skórze. Kryptozoolodzy powiązali to odkrycie z lokalnym folklorem i tajemnicze monstrum nazwano qaqrat. Qaqrat, to morska istota z legend alaskańskich Inuitów, czyli Eskimosów.

Nazwa znaczy tyle, co "mors-bestia" i pochodzi z eskimoskiego dialektu Cup'ig, charakterystycznego dla rdzennych mieszkańców Nunivak Island, wyspy leżącej u brzegów Alaski.

Podobno właśnie znający dawne legendy starsi mieszkańcy Mekoryuk, głównej osady Nunivak Island, stwierdzili po obejrzeniu zdjęć szczątków tajemniczej istoty, że jest to "qaqrat". Naukowcy nie wypowiedzieli się w sprawie przynależności gatunkowej tego monstrum.