Przypadająca w tym roku 150 rocznica ukazania się dzieła "O pochodzeniu gatunków" oraz 200. rocznica urodzin Karola Darwina skłoniła wielu obrońców teorii ewolucji do organizowania na całym świecie imprez upamiętniających te wydarzenia. Czują oni jednak, że coraz trudniej jest bronić nienaruszalności dogmatu neodarwinowskiego, utrzymującego, że każda istota żywa, w tym również człowiek powstały w wyniku przypadkowych, nieplanowanych i bezrozumnych procesów biologicznych. Neodarwiniści jako zagorzali przeciwnicy Boga uważają, że tzw. prawo naturalne nie jest niezmiennym systemem wartości lecz wyrazem walki o byt. W zmieniającej się rzeczywistości może ono być modyfikowane w taki sposób, by odpowiadało najsilniejszym jednostkom.
Nie tak dawno temu na łamach "Dziennika" biolog, ateista i wielki obrońca ewolucjonizmu Richard Dawkins ubolewał, że "dziedzictwo Darwina jest dziś bardziej kwestionowane niż kiedykolwiek." Skarżył się, że kreacjonizm zagraża szkołom publicznym. W USA nauczyciele chcąc mówić o teorii ewolucji spotykają się ze sprzeciwem, a nawet płaczem uczniów. Połowa Amerykanów bowiem nie uznaje prawdziwości teorii ewolucji.
Podobnie ma się rzecz w Wielkiej Brytanii, gdzie zdarza się, że studenci biologii propagują materiały utwierdzające w przekonaniu, że teoria ewolucji jest fałszywa.
Opublikowane w lutym tego roku sondaże opinii publicznej rzeczywiście wskazują na to, że tylko co czwarty Brytyjczyk uważa, iż t. ewolucji Darwina jest prawdziwa. Tyle samo mieszkańców Wysp uważa ewolucję za dość prawdopodobną. Aż 22 proc. tłumaczy powstanie świata i człowieka kreacjonizmem lub tzw. inteligentnym projektem (ID).
Pod koniec stycznia tego roku francuski lewicowy "Le Nouvel Observateur" pisał: "Któż mógł przewidzieć jeszcze dziesięć lat temu, że w 200 lat po narodzinach Darwina i w 150 lat po ukazaniu się jego dzieła "O powstawaniu gatunków", które zburzyło na zawsze dotychczasowe dogmaty o genezie życia i miejscu człowieka we Wszechświecie, wojna rozgorzeje nagle ze zdwojona siłą?" I dalej: "Wielki paleontolog Stephen Jay Gould, który w 1999 roku w książeczce "I Bóg powiedział: niech nastanie Darwin!" szydził z raczkującego wówczas kreacjonizmu, przepowiadając niosącym te hasła na sztandarze religijno-politycznym ruchom sczeźnięcie na marginesie wszystkich oświeconych społeczeństw, przewracać się musi w grobie. Nie mógł podejrzewać jak szybko, za byle podmuchem lęku i demagogii, zgasnąć może świeca i jak żwawo, gdy gaśnie światło, rodzą się potwory."
Autor artykułu Stefen Rieger zauważył, że Gould, który zmarł w 2002 r. nie dostrzegł dynamiki ruchów neoprotestanckich, które poniosły w świat swe ewangeliczne przesłanie "proliferując niemalże skuteczniej od islamu". Nie mógł on nawet przypuszczać, że ta "amerykańska specyfika rozleje się niemal jak atrament po bibule po całym globie". Pisze on: "Nawet Francja, bastion świeckości, drży w posadach. Kiedy przed paroma laty znany paleontolog Pascal Picq wystąpił z serią wykładów na temat teorii ewolucji, w wielu liceach natrafił na opór, w szczególności ze strony okutych chustami panienek, odrzucających a priori ideę pochodzenia od małpy"
daniem gazety "Le Nouvel Observateur" jak również dziennika "Le Monde" do upowszechnienia się kreacjonizmu w Europie przyczyniła się Turcja.
W 2007 r. niejaki Harun Yahya (a tak naprawdę Adman Oktar) opublikował imponujących rozmiarów "Atlas stworzenia", w którym dowodził na przykładzie kolorowych fotografii skamielin, iż żaden z gatunków nie podległ ewolucji i wszystko istnieje od wiek wieków w stanie jakim Bóg je stworzył. Autor Atlasu założył Fundację na rzecz Badań Naukowych, która całkiem prężnie działa i ma wsparcie ze strony rządu.
W podobnym tonie wypowiedziały się gazety "Südeutche Zeitung" i "Spiegel," które choć piszą, że kreacjonizm jest szczególnie rozpowszechniony wśród Amerykanów, to przyznają także, że i w Europie rośnie liczba sceptyków wobec "naukowych teorii dot. powstania gatunków, które Darwin opublikował 150 lat temu, a które "zostały nieraz udowodnione i rozbudowane."
Gazeta "Südeutche Zeitung" potwierdziła, że naukowcy obawiają się, iż w najbliższym czasie kreacjonizm zyska większe znaczenie w Europie. Powołując się na pismo "Science" gazeta podała, że jedynie w Islandii, Danii, Szwecji i Francji 80 proc. społeczeństwa akceptuje teorię ewolucji. Niemcy z 70 proc. poparciem plasują się w średniej czołówce europejskiej przed wieloma krajami Europy Wschodniej. W Austrii jedynie 55 proc. społeczeństwa uważa, że teoria ewolucji jest prawdziwa lub raczej prawdziwa.
Spór o teorię ewolucji wprowadza sporo zamieszania. Biolodzy ewolucyjni - jak potwierdziły badania ankietowe w 95 proc. będący ateistami - badając zależności istniejące pomiędzy poszczególnymi organizmami i opierając się na podstawowych założeniach teorii ewolucji Karola Darwina doszli do wniosku, że organizm jednokomórkowy, jak i tak bardzo złożony jak człowiek powstały w wyniku przypadkowych, niekierowanych procesów biologicznych (dobór naturalny i mutacja). Organizmy rywalizują ze sobą. Przeżywają tylko te najsilniejsze przekazując dobre cechy nowym pokoleniom przez co powstają nowe gatunki a wymierają stare. Jest to tzw. neodarwinizm, czyli współczesna odmiana t. ewolucji. Zwolennicy tej teorii, a może bardziej odpowiednie byłoby użycie słowa hipotezy, wykorzystują ją jako udokumentowany, niepodważalny i niekwestionowany fakt, który wyjaśnia nam z punktu widzenia naukowego jak powstało życie, do promowania ateizmu.
Nie uznają opinii rosnącej liczby biologów, chemików, fizyków, astronomów, paleontologów itp. (oficjalnie jest ich 700) dystansujących się od t. ewolucji, a twierdzących, że t. ewolucji jest błędną koncepcją nie pozwalającą wyjaśnić wielu kwestii związanych z powstawaniem życia. To właśnie ci naukowcy ukuli termin nowej teorii tzw. inteligentnego projektu (ID), która lepiej tłumaczy genezę życia.
Koncentrując się na badaniu pojedynczych systemów biologicznych np. oka, ucha itp. starają się odpowiedzieć na pytanie, w jakim stopniu mogą one ewoluować przy udziale i bez udziału inteligencji. Ograniczona zdolność do ewoluowania w wyniku działania czynników naturalnych stanowi dowód na ID.
Twórcy teorii inteligentnego projektu są z pogardą traktowani przez ewolucjonistów uważających, że jest to "nowa forma kreacjonizmu, która kryje się pod płaszczykiem naukowości". Zarzucają im także, że są sponsorowani przez bogatych kreacjonistów.
Faktem jest, że zarówno jedna jak i druga strona sięga po wszelkie dostępne środki marketingowe, by zyskać przychylność zwykłych zjadaczy chleba.
Trudno jednak odmówić sensowności dowodom przedstawianym przez twórców ID na to, że żaden złożony system biologiczny nie mógł powstać w wyniku przypadkowego doboru naturalnego.
Nawet komórka - podstawowa forma życia - jest bardzo skomplikowanym systemem, złożonym z ogromnej ilości molekularnych maszyn transportujących składniki pokarmowe i tlen. Te tzw. biologiczne maszyny są nieredukowalnie złożone, tzn. działają tylko wtedy kiedy sprawne są wszystkie części. Zatem nie mogły one powstawać w jakimś czasie na zasadzie przekazywania tylko pewnych cech, a odrzucania innych. Podobny argument dotyczy kodu DNA, który każdy organizm musiał posiadać od początku.
Wbrew temu co twierdzą ewolucjoniści wielu biologów mówi, że wciąż pozostaje sporo kwestii nierozwiązanych.
Pod koniec lat 70. grupa naukowców, którym przewodził Sccot Gilbert, starając się rozwinąć nową teorię opisującą mechanizmy ewolucji doszła do wniosku, że neodarwinizm nie jest w stanie adekwatnie wyjaśnić makroewolucji. Napisali oni: "Od początku lat 70. ubiegłego wieku wielu biologów zaczęło kwestionować jego [neodarwinizmu] adekwatność w wyjaśnianiu ewolucji. Genetyka może być adekwatna do wyjaśniania mikroewolucji, ale mikroewolucyjne zmiany w częstości genów nie wydają się być w stanie zamienić gada w ssaka lub rybę w płaza. Mikroewolucja bada adaptacje, które dotyczą przetrwania najlepiej przystosowanego, a nie powstania najlepiej przystosowanego. Jak zauważył Goodwin: "Powstawanie gatunków - problem Darwina - pozostaje nierozwiązany."
Tak samo stwierdzili w 2003 r. Gerd Müller i Stuart Newman. Co więcej powiedzieli oni, że nie jest prawdopodobny scenariusz neodarwinistyczny, zakładający, że źródłem nowych biologicznych struktur pojawiających się w historii życia może być zmienność w genach. Podkreślili, że neodarwinizmowi brakuje "teorii generującej" takie nowe struktury.
Ewolucyjny genetyk Wallace Arthur ośmielił się stwierdzić, że "obecna ewolucyjna teoria, bazująca na doborze naturalnym i adaptacjach w obecnych liniach rodowych jest co najmniej niekompletna", skutkiem czego pojawia się "uczucie niezadowolenia [ dissatisfaction ], jakie wielu rozwojowych biologów odczuwa w związku z neodarwinizmem".
Z kolei znany paleontolog James Valentine w swojej wydanej w 2004 r. książce oceniając wartość różnych teorii usiłujących wyjaśnić fenomen nagłego (w skali geologicznej) pojawienia się w kambrze nowych planów budowy ciała stwierdził, że żadna obecna hipoteza nie dostarcza satysfakcjonującego wyjaśnienia powstania kambryjskich typów i problem powstawania w historii życia nowych planów budowy ciała wciąż pozostaje nierozwiązany, lub używając jego słów "leżące u [jego] podstaw przyczyny pozostają nieokreślone".
Nawet zatwardziałemu ewolucjoniście Kevinowi Padianowi, zanim został kierownikiem National Center for Science Education - sztandarowej amerykańskiej organizacji broniącej nauczania teorii ewolucji w publicznym szkolnictwie - wyrwała się uwaga, iż problem powstawania nowych struktur pozostaje nierozwiązany. "Jak zaczynają się większe ewolucyjne zmiany?" - pytał on w 1989 r. "Chciałbym zobaczyć nową ewolucyjną syntezę przybliżającą odpowiedź na pytanie, jak morfogeneza (procesy rozwojowe organizmu) tworzy nowe cechy i jak robi to tak dobrze, tak często i tak szybko".
Kwestia genezy życia wcale nie jest rozstrzygnięta. Dlatego też upieranie się przy prawdziwości neodarwinowskiego mechanizmu ewolucji (wydoskonalonej t. ewolucji Darwina) i nie pozwalanie na jego kwestionowanie jest co najmniej dziwne, by nie powiedzieć głupie.
Równie ciekawe jest stanowisko Kościoła katolickiego w tej sprawie. O tyle ciekawe, że - z jednej strony pojawia się problem stosunku wiary do nauki - z drugiej zaś kwestie fundamentalne: czy jesteśmy dziełem przypadku, bezsensownym produktem ewolucji, czy tez chcianymi i zaplanowanymi przez Boga istotami?
Kościół uważnie obserwuje dyskusję na ten temat. Nie potępił dzieła Darwina, ale też nie powiedział, ze teoria ewolucji jest bezsprzecznie udowodniona i nie kłóci się z nauczaniem Kościoła katolickiego.
Cytowany wielokrotnie przez ewolucjonistów papież Pius XII miał rzekomo poprzeć t. ewolucji. Dlatego przeczytajmy uważnie wybrane fragmenty encykliki Humani Generis.
Pius XII pisze tak: "Ktokolwiek przypatrzy się uważnie ludziom żyjącym poza owczarnią Chrystusową, łatwo zda sobie sprawę z głównych rozdroży myśli, na które weszło niemało uczonych. Są mianowicie najpierw tacy, którzy system tzw. ewolucji, nawet w dziedzinie nauk przyrodniczych dotąd niezbicie nie udowodniony, nieroztropnie i bez zastrzeżeń stosują do wytłumaczenia początku wszechrzeczy, przyjmując śmiało monistyczne i panteistyczne wymysły o świecie całym, nieustannej ewolucji podległym. Tą właśnie hipotezą posługują się chętnie zwolennicy komunizmu, aby skuteczniej rozszerzać i naprzód wysuwać swój dialektyczny materializm, który wszelką ideę Boga z umysłów całkowicie wyplenia."
I dalej papież przestrzegł przed upowszechnianiem się błędnych nauk, które najpierw głoszone skrycie i z pewnymi zastrzeżeniami przez jednych z czasem będą przedstawiane przez śmielszych "jawnie i bez umiaru, na szkodę duchową wielu, osobliwie młodszego duchowieństwa i nie bez uszczerbku kościelnej powagi."
W innym fragmencie encykliki dot. t. ewolucji papież pisze: "Z różnych stron dają się słyszeć natarczywe żądania, by religia katolicka brała te nauki w poważną rachubę. Żądanie to jest oczywiście godne pochwały, gdy chodzi jedynie o fakty rzeczywiście udowodnione. Gdzie jednak w grę wchodzą hipotezy, choćby były w pewnej mierze naukowo uzasadnione, jeśli jednak dotykają one nauki w Piśmie świętym albo w tradycji zawartej, wskazana jest wielka ostrożność. A gdyby takie przypuszczenia czy domniemania istotnie sprzeciwiały się, wprost czy ubocznie, nauce przez Boga objawionej, byłyby absolutnie nie do przyjęcia."
Pius XII nie zakazał - co jest zrozumiałe - dyskusji na temat teorii ewolucjonizmu, podkreślając jednak, że powinna ona być "przedmiotem dociekań i dyskusji uczonych obydwu obozów, zgodnie z obecnym stanem nauk ludzkich i świętej teologicznej wiedzy. Te dyskusje jednak powinny być tak prowadzone, żeby racje obydwu stron, tak zwolenników jak przeciwników ewolucjonizmu roztrząsane były i oceniane poważnie, z miarą i umiarkowanie, a nadto, żeby obie strony gotowe były poddać się sądowi Kościoła, któremu Chrystus zlecił obowiązek, zarówno autentycznego wykładania Pisma, jak strzeżenia dogmatów wiary."
Ojciec święty ubolewał że "są jednak tacy, co niestety tej swobody dyskusji nierozważnie i zbyt śmiało nadużywają, przemawiając takim tonem, jakby dotychczasowe odkrycia i oparte na nich rozumowania dawały już zupełną pewność, że ciało ludzkie w swym pierwszym początku wyszło z istniejącej uprzednio i żywej materii, i jakby źródła Bożego objawienia niczego nie zawierały, co w tej zwłaszcza kwestii jak największej domaga się ostrożności i umiarkowania."
Wyraźnie widać, że Pius XII nie uznał jako takiej teorii ewolucji za zgodną z nauczaniem Kościoła. Podkreślił, że teoria ewolucji nie jest niezbicie udowodniona i wymaga takiego niezbitego udowodnienia, by mogła być uznana przez Kościół za prawdziwą. Przestrzegł też wszystkich tych w łonie Kościoła, którzy ulegają nowinkom przed głoszeniem najpierw skrycie, a później otwarcie błędnych doktryn. Zalecał daleko idącą ostrożność.
W tym duchu również wypowiada się obecny papież Benedykt XVI i jego najbliżsi współpracownicy, jak austriacki kard. Schönborn, który w 2005 r. publikując artykuł w The New York Times'ie, a następnie w The First Things rozpętał burzę medialną.
Benedyktowi XVI ta kwestia jest szczególnie bliska. Uważnie obserwuje dyskusje dot. wszelkich wątpliwości związanych z ewolucją i powstawaniem świata oraz człowieka. Nie popiera dosłownej interpretacji Biblii, "która nie jest podręcznikiem nauk przyrodniczych, ani nie chce nim być. Pismo święte nie opowiada nam, w jaki sposób powstawały rośliny, jak ukształtowały się słońce i księżyc i gwiazdy, lecz ostatecznie chce nam powiedzieć tylko jedno: Bóg stworzył świat."
W kazaniach na temat stworzenia, które wygłosił w Monachium w 1981 r., a które 4 lata później ukazały się drukiem wówczas jeszcze kard. Joseph Ratzinger powiedział: "wiara w stworzenie również dzisiaj nie jest nierealna lecz rozumna. Również w świetle wyników nauki jest "lepszą hipotezą," wyjaśniającą więcej i lepiej niż wszystkie inne teorie."
Zdaniem kardynała to właśnie najnowsze odkrycia pokazują, że nie jesteśmy dziełem przypadku. Mówi on: "odkrycia naukowe pokazały, że świat niejako niesie w sobie swój zegar - zegar, który pozwala nam na rozpoznanie początku i końca, drogi od źródła do zakończenia." I dalej: "Im bardziej poznajemy świat, tym lepiej widzimy rozum, którego drogi możemy tylko śledzić z podziwem. Poprzez nie w całkiem nowy sposób widzimy tego Ducha Stworzyciela, Któremu zawdzięczamy również nasz rozum. Albert Einstein powiedział kiedyś, że w prawach przyrody "objawia się tak potężny rozum, że wobec niego wszelki sens ludzkiego myślenia i porządkowania wydaje się niczym. Poznajemy, że w olbrzymich przestrzeniach, w świecie gwiazd objawia się rozum, który utrzymuje kosmos w jedności. Coraz lepiej widzimy też to, co najmniejsze, komórkę, pierwotne struktury życia; również tutaj odkrywany rozumność, która budzi w nas podziw, tak, że za św. Bonawenturą musimy powiedzieć: Kto tego nie słyszy jest głuchy. Kto nie zaczyna tu wychwalać stworzyciela jest niemy."
W dniu inauguracji pontyfikatu papież powiedział: "Nie jesteśmy przypadkowym i pozbawionym znaczenia produktem ewolucji. Każdy z nas jest owocem zamysłu Bożego. Każdy z nas jest chciany, każdy miłowany, każdy niezbędny".
Na początku września 2006 r. w prywatnej rezydencji Castel Gandolfo papież spotkał się na mini konferencji z grupą swoich byłych studentów, by przedyskutować kwestie sporu kreacjonizmu z ewolucjonizmem. Podczas spotkania Benedykt XVI stwierdził, że: "teorii ewolucji nie można całkowicie udowodnić, ponieważ mutacji zachodzących przez setki tysięcy lat nie można powtórzyć w warunkach laboratoryjnych."
Tydzień wcześniej zwolnił ojca George'a Coyne'a ze stanowiska dyrektora Obserwatorium Watykańskiego, który pełnił swoją funkcję przez 28 lat. Choć nie podano powodów zwolnienia uważa się, że ma to związek z jego kontrowersyjnymi wypowiedziami na temat Boga jak np. to, że "Bóg nie jest projektantem, a życie jest owocem miliardów prób."
Z kolei w przedmowie do wydanej w 2007 r. książce Kreacja i Ewolucja Benedykt XVI napisał, że "teoria ewolucji autorstwa Karola Darwina nigdy nie została ostatecznie dowiedziona, a naukowcy błędnie i kurczowo się jej trzymają, wyciągając zbyt pochopne wnioski, przenoszone potem na płaszczyznę relacji wiara - wiedza."
Benedykt XVI jest przeciwny neodarwinowskiemu ujmowaniu rzeczywistości. Jest także zaniepokojony ogromną akceptacją pozytywizmu naukowego (spychającego wiarę do sfery emocjonalnej i pozbawiającej ją rozumności). Także zdaje sobie sprawę, że pośród duchownych jest grupa wspierająca neodarwinowską t. ewolucji.
Kiedy w 2005 r. bliski współpracownik i uczeń Benedykta XVI kard. Schönborn napisał; na łamach "The New York Times'a", że "ewolucja w znaczeniu wspólnego pochodzenia może być prawdą, jednak ewolucja w sensie neodarwinowskim, jako ślepy, niezaplanowany proces przypadkowego różnicowania i selekcji naturalnej z pewnością nią nie jest", rozpętała się burza. Zaprotestowali naukowcy i niektórzy przedstawiciele Kościoła.
Włoski biblista ks. prof. Bernardo Boschi stwierdził natychmiast, że stworzenie i ewolucję gatunków można bez problemów pogodzić, a "ewolucja stanowić może część aktu stworzenia, a do nauki należy odkrywanie przebiegu tego procesu".
Z kolei członek Papieskiej Akademii Nauk ks. prof. Michał Heller przywołał fragment przesłania Jana Pawła II z 1996 roku, w którym Papież mówił, iż "ewolucja jest czymś więcej niż tylko hipotezą."
W maju ub. roku w wywiadzie dla Dziennika prof. Michał Heller stwierdził: "Z punktu widzenia współczesnej nauki nie da się podważyć teorii ewolucji. Nie chodzi tu tylko o ewolucję w biologii, bo ta jest tylko nitką wielkiego procesu kosmicznej ewolucji - tłumaczy profesor. - Święty Augustyn sformułował na przełomie IV i V wieku zasadę interpretacyjną Pisma Świętego, która mówi, że jeśli pojawia się sprzeczność między interpretacją Biblii, a dobrze ustaloną wiedzą, dziś powiedzielibyśmy nauką, to należy zmienić interpretację Pisma Świętego, by nie narażać chrześcijan na wyśmiewanie przez pogan - dodał ks. Heller.
Laureat Templetona skomentował też spór dotykający światów religii i nauki, czyli protesty studentów i naukowców przeciwko wizycie papieża na Uniwersytecie Rzymskim La Sapienza. "To było nieporozumienie na poziomie metodologii i filozofii nauki. Do niedawna niemalże obowiązującą interpretacją nauki było spojrzenie pozytywistyczne. Jego główną tezą było twierdzenie, że każda wartościowa ludzka wiedza musi być oparta na doświadczeniu rozumianym jako eksperyment (.). Obecnie obserwujemy odwrotne zjawisko - życzliwość naukowców w stosunku do metafizyki poszła za daleko i pojawiają się jakieś dewiacje w postaci powrotu do irracjonalizmu."- stwierdził ks. Heller.
Dodajmy na marginesie, że kiedy arcybiskup Wiednia kard. Schönborn na łamach The First Things wyjaśniał bardziej szczegółowo cel swoich wypowiedzi na temat ewolucjonizmu, napisał, że zrobił to przede wszystkim z myślą o przebudzeniu wielu naukowców ze snu pozytywistycznego, który sprawia, że nauka przestaje być nauką a staje się ideologią.
Prof. Heller wraz z arcybiskupem Życińskim podjęli się obrony t. ewolucji w Polsce. W ich wspólnej książce pt. "Dylematy ewolucji" można przeczytać m.in.: "Życie na naszej planecie zaistniało na mocy działania praw fizyki bez żadnej nadzwyczajnej ingerencji, a współudział elementów przypadkowych i koniecznych w tym procesie nie był bardziej nadzwyczajny niż na to zezwalają "zwyczajne" prawa fizyki."
Gdzie więc miejsce na Boga? Odpowiedź znajdziemy w wywiadzie udzielonym przez prof. Hellera w lipcu 2005 r. "Tygodnikowi Powszechnemu." Odpowiadając na pytanie Marka Zająca dot. tego jak zdefiniować wydarzenia przypadkowe ks. Heller powiedział: "To dość złożony problem, także filozoficzny. Dla celów naszej dyskusji wystarczy, jeśli za przypadkowe uznamy takie zdarzenia, do których opisu potrzebny jest rachunek prawdopodobieństwa. Nie tylko narodziny życia, ale również wiele szczegółów budowy naszego organizmu (np. kształt nosa) są wynikiem współdziałania praw przyrody i przypadku. Gdyby badacz twierdził coś innego, wykroczyłby poza granice naukowej metody. Jeżeli jednak na ten sam proces patrzy teolog, ze swojego punktu widzenia ma prawo powiedzieć, że to Bóg - stwarzając świat - określił strategię wkomponowywania przypadków w działanie praw przyrody. Oczywiście Stwórca mógł wykorzystać ewolucję do urzeczywistniania swoich celów. Teolog ma prawo powiedzieć, że Bóg działa w kosmicznym procesie ewolucji. Co dla nauk przyrodniczych jest ślepym przypadkiem, dla teologii może być celowym działaniem Boga.
(…) Bardzo lubię tradycyjną doktrynę (sięgającą św. Augustyna), która głosi, że Bóg istnieje w wieczności, tzn. w wiecznym teraz, poza czasem. Jeżeli tak, to w Jego oczach ewolucja nie układa się w łańcuch kolejnych zdarzeń, błądzących po nieokreślonej przestrzeni, lecz stanowi całość daną w jednym oglądzie, jeden obraz. To nie zmienia jednak faktu, że utrzymywanie, iż katolikowi nie wolno akceptować teorii ewolucji, bo ta tłumaczy powstawanie człowieka przypadkiem, jest nieuzasadnione. To są dwie różne perspektywy - perspektywy nauki i wiary."
Ostatnio w marcu w celu upamiętnienia rocznicy narodzin Darwina i ukazania się jego dzieła w Rzymie na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim we współpracy z amerykańskim, cieszącym się ostatnio niechlubną sławą Uniwersytetem Notre Dame z Illinois odbyła się konferencja pt. "Ewolucja biologiczna: fakty i teorie" na którą zaproszeni zostali wyłącznie zwolennicy t. ewolucji. Konferencja sponsorowana była przez Fundację Templeton ostro zwalczającą ruch ID. Patronat nad konferencją objęła Papieska Rada Kultury.
Szef Rady arcybiskup Gianfranco Ravasi uważa, ze teoria ewolucji nie jest kwestionowana w Kościele i że idee ewolucji można wywodzić od św. Augustyna oraz św. Tomasza. Dla organizatorów ID to zjawisko kulturowe a nie naukowe, czy teologiczne, o którym warto by rozmawiać.
Komentując to zdarzenie szef Discovery Institute powiedział, że była to "parada ateistów, agnostyków, teistycznych ewolucjonistów", których łączy wspólny sąd, że ID nie jest nauką, ani teologią, w ogóle niczym, tylko "zwyczajnym reakcyjnym zjawiskiem socjologicznym." Dyrektor konferencji ojciec Marc Lecler, profesor filozofii naturalnej na Papieskiej Akademii Gregoriańskiej w wypowiedzi dla agencji AP stwierdził, że ID nie jest teorią naukową, ani filozoficzną i dlatego trudno jest się porozumieć z jej przedstawicielami. Zaznaczył, że "dialog jest niemal niemożliwy."
W literaturze przedmiotu dot. teorii ewolucji pojawiają się pojęcia tzw. mikroewolucji i makroewolucji. Pierwsza zakłada zmiany wewnątrzgatunkowe i raczej nie budzi zastrzeżeń naukowców. Jest ona często określana mianem szczególnej t. ewolucji. Istnieje także makroewolucja, która zakłada zmiany wychodzące poza gatunek. Jest to tzw. ogólna teoria ewolucji, która stanowi problem dla jednej, jak i drugiej strony sporu. Problem Darwina, czyli jak powstawały gatunki - jak zaznaczył ewolucjonista Brian Goodwin - wciąż pozostaje nie rozwiązany."
Agnieszka Stelmach
krucjata.org.pl/ewolucja.php3