#kredyt
Zrzutka na serwery i rozwój serwisu
Witaj użytkowniku sadistic.pl,Od czasu naszej pierwszej zrzutki minęło już ponad 7 miesięcy i środki, które na niej pozyskaliśmy wykorzystaliśmy na wymianę i utrzymanie serwerów. Niestety sytaucja związana z niewystarczającą ilością reklam do pokrycia kosztów działania serwisu nie uległa poprawie i w tej chwili możemy się utrzymać przy życiu wyłącznie z wpłat użytkowników.
Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Rząd wraz z ekspertami z Ruchu Informacji Gospodarczej i Cywilizowanych Zasiłków (RiGCz) przygotował program dla prawie 700 tyś. osób, których dotknęły wahania kursu franka szwajcarskiego w ostatnim czasie. Może być to przełom w tej sprawie, który położy kres gehennie poszkodowanych.
Głos w sprawie frankowców zabrał ekspert - Tomasz Paweł Czapla. Specjalizuje się on w rozwiązywaniu trudnch spraw społecznych, o których w mediach głośno. Jako komentator życia społecznego zyskał sobie sławę nieprzejednanego i nieznającego kompromisów. I tak samo jest w tym przypadku - jego rozwiązanie jest proste, skuteczne i jako jedyne ma szanse zadziałać.
Jak widzimy, rozwiązanie jest ostateczne i nieodwracalne, ale to czyni je skutecznym. Zaczęto również dostrzegać poboczne pozytywne skutki wprowadzenia w życie Ważnej Wiadomości. Ręce zacierają już producenci trumien, grabarze, a przede wszystkim producenci sznurów wszelkiej maści.
- Dzień dobry, chciałbym pożyczyć 100 tys. we frankach.
- 200tys.? A na co Panu 300 tys.? Zresztą z chęcią pożyczymy Panu te 500 tys.
Kliknij tutaj aby wyświetlić wpis
I za cholere nie dostaniesz teraz kredytu w frankach
Rząd Tuska przechwala się, że Polska w latach 2014-2020 otrzyma z unijnego budżetu 106 mld euro. Problem w tym, że aby było to możliwe najpierw trzeba wyłożyć z własnej kieszeni odpowiednio wysokie środki, a z tym - zadłużone po uszy samorządy i borykający się z wielkim deficytem rząd - mogą mieć poważne kłopoty.
Wiele wskazuje na to, że unijne dotacje zaplanowane na lata 2014-2020, zamiast być szansą na rozwój, staną się dla Polski prawdziwą kulą u nogi. Polska w latach 2014-2020 ma otrzymać z unijnego budżetu około 106 mld euro (ok. 440 mld zł) dotacji na modernizację, rozwój i nowe inwestycje. Tak się stanie jeśli znajdziemy środki na tzw. wkład własny, bez którego przyznanie unijnych dotacji jest niemożliwe. Aby móc uzyskać z UE pełną kwotę planowanych na najbliższe 7 lat dotacji, nasz kraj będzie musiał wyłożyć z własnej kieszeni około 38 mld euro (czyli ok. 160 mld zł). A z tym może być już wielki problem.
Źródło - ciag dalszy
Od 2007 roku rachunki za prąd w Polsce podrożały blisko dwukrotnie. Uwzględniając siłę nabywczą polskiej waluty, energia elektryczna w naszym kraju jest niemal najdroższa w całej Unii Europejskiej! To jednak nie koniec złych wiadomości - eksperci szacują, że w ciągu najbliższych kilku lat prąd w Polsce zdrożeje o kolejne 20-50 proc.
Jeszcze w 2007 roku przeciętne polskie gospodarstwo domowe płaciło za energię około 700 zł rocznie (przy założeniu zużycia 2 MWh na rok). Obecnie rachunek za zużycie takiej samej ilości prądu wynosi około 1350 zł. Najgorsze jest jednak to, że przy uwzględnieniu siły nabywczej naszych zarobków, za prąd płacimy niemal najwięcej w całej Unii Europejskiej! Eurostat porównał ceny prądu sprzedawanego w Europie odbiorcom prywatnym przy użyciu tzw. PPS, czyli: Purchasing Power Standard - sztucznego przelicznika uwzględniającego parytet siły nabywczej waluty danego państwa. PPS pozwala na realne porównanie cen danego produktu (w tym przypadku prądu) jakie funkcjonują w poszczególnych krajach Unii Europejskiej. Okazało się, że w 2012 roku najdrożej za prąd w całej UE musieli płacić Cypryjczycy - 32,9 PPS. Należy jednak pamiętać, że w 2011 roku potężnych wybuch składu amunicji przewożonej na rosyjskim statku zrównał z ziemią największą elektrownie jaka funkcjonowała na wyspie (dostarczała 60% energii potrzebnej Cyprowi). Drugie miejsce w tej kategorii zajęła... Polska, ze wskaźnikiem 25,9 PPS. Przeciętna dla całej UE kształtowała się na poziomie około 20,0 PPS. Były jednak i takie państwa, gdzie cena prądu liczona z uwzględnieniem siły nabywczej była niższa niż 15,0 PPS (Finlandia, Francja i Luksemburg).
Należy zauważyć, że w najbliższych latach za prąd będziemy musieli płacić prawdopodobnie jeszcze więcej. W dużej mierze wynika to z uprawianej przez obecny rząd Donalda Tuska nieudolnej polityki dotyczącej bezpieczeństwa energetycznego naszego kraju. Polska, z uwagi na przymus wyłączania starych bloków w elektrowniach węglowych, na gwałt potrzebuje elektrowni nowych, przy których budowie zastosowano najnowocześniejsze technologie. Te jednak z jakiegoś powodu nie powstają. Warto zauważyć, że państwo polskie pod rządami Donalda Tuska nie może sobie poradzić z ekologami, którzy co chwila blokują nowe projekty energetyczne (elektrownie w Kozienicach, Opolu i Pelplinie), budowa elektrowni w Ostrołęce została przez Energę wstrzymana z niewiadomych przyczyn (byłaby to najdalej wysunięta na północny-wschód duża elektrownia w Polsce; eksperci twierdzą, że gdyby powstała, to budowana przez Rosjan elektrownia atomowa w Kaliningradzie mogłaby być nierentowna), zaś termin oddania do użytku jedynej polskiej elektrowni atomowej przesunięto z odległego 2020 roku, na jeszcze bardziej odległy rok 2025 (który także wydaje się być zupełnie nierealny). Obrazu rozpaczy dopełnia bardzo niekorzystny dla Polski tzw. Pakiet klimatyczny (na który Tusk wyraził zgodę), blokada gazoportu w Świnoujściu przez niemiecko-rosyjski Gazociąg Północny oraz paraliż legislacyjny w sprawie wydobycia gazu łupkowego.
Powstaje pytanie: czy uprawiana przez obecny rząd polityka dotycząca bezpieczeństwa energetycznego, nie jest ukierunkowana właśnie na to, aby wspierać - kosztem polskich obywateli - zagraniczny przemysł energetyczny? Wszak, gdy stare elektrownie w naszym kraju trzeba będzie ostatecznie zamknąć, a nowe w ogóle nie powstaną, to zapotrzebowanie na prąd w naszym kraju wcale się nie zmniejszy. W takim przypadku trzeba będzie go od kogoś najzwyczajniej w świecie kupować (no chyba, że chcemy mieć codzienne, kilkugodzinne przerwy w dostawie). W grę wchodzi import energii z zagranicy (wspomniany Kaliningrad lub Niemcy), a wówczas jej cena osiągnie znacznie wyższe poziomy niż dziś... Czy tak właśnie powinna wyglądać polityka dotycząca bezpieczeństwa energetycznego Polski?
Źródło:
W 2008 roku pewien Rosjanin, Dymitr Agarkow z Woroneża (500 km na południe od Moskwy), dostał od banku Tinkoff Credit Systems ofertę założenia karty kredytowej. W kopercie był gotowy formularz, który wystarczyło podpisać i odesłać do banku, żeby po jakimś czasie otrzymać pocztą gotową do użycia kartę. Dymitr umowę wypełnił i odesłał bankowi, a bank ją uznał, przysyłając wkrótce Rosjaninowi kartę. Nikt w banku nie zauważył, że to, co odesłał Agarkow, różniło się kilkoma drobnymi szczegółami od wysłanej przez bank umowy. Historię Rosjanina opisała agencja Ria Novosti.
Nie ma chyba mieszkańca Rosji, który nie otrzymałby choć raz w życiu oferty wzięcia kredytu lub założenia karty kredytowej. Średnio co dziesiąty Rosjanin ma po pięć jeszcze niespłaconych kredytów, a na każdego zdolnego do pracy przypada około 110 tys. rubli (ponad 10,5 tys. zł) zaciągniętego długu. Umowy proponowane przez banki oraz organizacje parabankowe bywają obwarowane prowizjami, opłatami czy ewentualnymi karami, o których informacje są zapisane drobnym druczkiem. Mało kto wczytuje się w te zawiłości, tylko podpisuje umowę, zaciąga kredyt, a potem płaci więcej, niż mu się wydawało. Dymitr Agarkow, były pracownik służb mundurowych, postanowił w oryginalny sposób odwrócić takie praktyki.
Rosjanin zeskanował umowę, którą przysłał mu bank, a potem w zawiłościach napisanych drobnym drukiem dokonał kilku zmian. Po pierwsze, zapisał tam, że odsetki od pożyczki wynoszą 0 proc. Po drugie, że klient nie jest zobowiązany do uiszczania żadnych opłat prowizyjnych czy kar. W umowie był też odnośnik do strony internetowej banku, odsyłający do ogólnych zasad zawarcia umowy. Agarkow zamienił adres www.tcsbank.ru na www. tcsbank.at.ua - prowadzący do jego własnej strony. Tam zawarł swoje "obowiązujące warunki i taryfy umieszczone w sieci Internet". Wśród nich był taki, że bank nie ma prawa jednostronnie dokonywać żadnych zmian w umowie zawartej z klientem, a jeśli takiej zmiany dokona, za każdą musi zapłacić 3 mln rubli (blisko 300 tys. zł). Był też zapis, że jeśli bank będzie chciał rozwiązać umowę jednostronnie, musi zapłacić 6 mln rubli.
Po tym Agarkow umowę wypełnił i odesłał bankowi. Wkrótce otrzymał od Tinkoff Credit Systems kopię umowy i kartę kredytową. Tym samym zaczęła być ważna umowa, gdzie bank udziela klientowi nieoprocentowanej pożyczki. Nikt nie czyta przecież tego, co napisane jest drobnym drukiem, nawet firmy, które ten druk umieszczają.
Rosjanin zaczął używać swojej karty kredytowej. Oczywiście nie płacąc odsetek, bo przecież nie był do nich zobowiązany umową, którą podpisały obie strony. Przez dwa lata bank nie reagował, nie zadawał pytań i nie wysyłał ponagleń. W końcu w kwietniu 2010 roku rozwiązał umowę z Dymitrem, uznając, że ten nie spłacił zaciągniętej za pomocą karty pożyczki. Następnie w 2012 roku podał klienta do sądu, żądając od niego zapłacenia łącznie 45 tys. rubli tytułem zwrotu pożyczki, odsetek i opłat karnych. Agarkow przyniósł do sądu umowę, którą bank przysłał mu razem z kartą kredytową oraz warunki umowy ze strony internetowej. Zgodził się na spłatę kwoty pożyczki - 19 tys. rubli, ale nic więcej.
Sąd uznał, że klient jako jedna ze stron umowy miał pełne prawo zaoferować swoje warunki. A skoro Tinkoff Credit Systems je zaakceptował, wysyłając kartę, to Dymitr Agarkow nie jest w żaden sposób zobligowany do płacenia odsetek, prowizji czy kar.
Klient wygrał proces i miałby wszelkie powody, by czuć się usatysfakcjonowanym. Ale na tym nie koniec. Mając wyrok sądu, który uznał, że umowa zawarta z bankiem była legalna, 1 sierpnia 2013 r. Agarkow sam pozwał Tinkoff Credit Systems. Zażądał, aby bank za zmianę w warunkach umowy i prowizjach zapłacił po 3 mln rubli za każdą, a dokonał ich, według klienta, osiem. Po tym zaproponował bankowi ugodę. Odstąpi od procesu, jeśli bank zapłaci mu 24 mln rubli.
Na razie sąd nie rozstrzygnął sprawy, bo pojawiła się podnoszona przez bank kwestia przedawnienia umowy.
Następna rozprawa odbędzie się w październiku. Agarkow ma duże szanse na wygranie sprawy, bo zgodnie z dekretem Sądu Konstytucyjnego w Rosji obywatel jest słabszą stroną w umowach z bankami i jego prawa powinny być specjalnie chronione.
Tinkoff Credit Systems to jeden z wiodących banków w zakresie usług finansowych prowadzonych przez internet oraz oferujących karty kredytowe. Został założony przez Olega Tinkova, znanego rosyjskiego przedsiębiorcę.
Tekst zajebany z wyborczej.
Żonę, trójkę dzieci i kredyt hipoteczny.
Kliknij tutaj aby wyświetlić wpis
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów