18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Główna Poczekalnia (7) Soft Dodaj Obrazki Filmy Dowcipy Popularne Forum Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 1:05
📌 Konflikt izrealsko-arabski - ostatnia aktualizacja: 2024-09-13, 13:31
📌 Powodzie w Polsce - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 23:33

#książka

Pewien żydowski chłopiec uwielbiał czytać książki, przeczytał już każdą którą miał w domu i bibliotece. Pewnego dnia zapytał w księgarni czy mają książkę której wcześniej nie czytał. Stary pracownik wyjął starą, zakurzoną książkę spod lady zatytułowaną ŚMIERĆ i powiedział, że może mu ją sprzedać za 10 szekli, ale chłopiec nie może nigdy otworzyć jej na ostatniej stronie. Chłopiec kupił ją i przeczytał, bardzo mu się podobała, jednak był bardzo ciekaw co było napisane na końcu. Pewnego dnia chłopiec nie wytrzymał i otworzył na ostatniej stronie.

"Cena sugerowana: 5 szekli"
Skok na biurko
~LegendarnyZiom • 2016-01-20, 13:12
Widać, że młody talent rośnie. Jeszcze kilka lat i na olimpiadę.

Najlepszy komentarz (59 piw)
r................4 • 2016-01-20, 13:47
Jaki kurwa głupek
Niesforne papugi
~LegendarnyZiom • 2015-12-26, 19:49
Przychodzi babcia do księdza i mówi:
- Ojcze, mam problem. Mam dwie papugi, dwie samiczki, które strasznie bluźnią. Co robić?
- A jak bluźnią?
- Ciągle skrzeczą 'cześć, jesteśmy dziwki, chcecie się zabawić?'
- Hmm, droga córko, ja mam dwa samce, które całymi dniami modlą się i czytają pismo święte. Zamknijmy je razem, na pewno twoje się nawrócą.
I tak też zrobili. Umieścili wszystkie cztery papugi w jednej klatce. Samiczki odezwały się:
- Cześć, jesteśmy dziwki, chcecie się zabawić?
Jeden z samców podniósł łepek znad biblii i mówi do drugiego:
- Bracie, wypierdol tę książkę, nasze modły zostały wysłuchane!
Najlepszy komentarz (253 piw)
solltys • 2015-12-26, 20:07
@KiKiZ Twój mózg nie wyrabia z przetwarzaniem dłuższych kawałów?
Naukowy żarcik
konrad100 • 2015-11-05, 10:04
Wchodzi facet do biblioteki i prosi książkę o psie Pawłowa i kocie Schrodingera. Bibliotekarz myśli przez chwilę i mówi: „Coś mi dzwoni, ale nie wiem, czy mamy, czy nie.”
Najlepszy komentarz (34 piw)
C.Z.E.S.I.E.K • 2015-11-05, 10:24
@2xUp
Pozwól, że daruję sobie lektury Wikipedii.

@Up
Tłumaczę i objaśniam:

Pies Pawłowa i kot Schrodingera to obiekty badań naukowców. Tak, zgadza się Pawłowa i Schrodingera.

Pies Pawłowa miał tak najebane we łbie, że ślinił się słysząc dźwięk dzwonka. Na początku Pawłow sygnalizował porę karmienia psów dzwonkiem, później robił je w chuja, bo dzwonił, a jeść nie dawał.

Natomiast kot Schrodingera, był w zasadzie stworzeniem teoretycznym, w pewnych warunkach można było uznać, że jest jednocześnie żywy i martwy. (Opisałbym to, ale jest to tak nieżyciowe, że za niedługo umieszczą to w podstawie programowej dla gimnazjum).
FUTU.RE
Trybson • 2015-10-06, 18:47
Chciałbym podzielić się zwami fragmentem książki "Futu.re" D.Glukhovskiego. Jej akcja dzieje się w dalekiej przyszłości ale porusza ona również w sobie refleksje na temat współczesnej zachodniej cywilizacji.

"Przyczyną nieszczęścia Barcelony, niegdyś wielkiego i wspaniałego miasta, stała się dobroć i zbyt dobre wychowanie mieszkańców Utopii: ktoś ich nauczył, że to nieprzyzwoite, kiedy innym jest źle, a tobie dobrze. Zaczęli więc wpuszczać do siebie tych, którym wiodło się wyjątkowo marnie - w Afryce, Ameryce Łacińskiej, w Rosji - żeby spróbować naprawić nasz niesprawiedliwy świat.
Pomysł był oczywiście idiotyczny: równie dobrze można było spojrzeć pod nogi, odkryć istnienie owadów i dalej - nauczmy je żyć zgodnie z prawem rzymskim, pójmy słodką wodą i kruszmy im bułeczkę, żeby żarły ją, a nie siebie nawzajem. Wiadomo, czym się coś takiego skończy: mrówek i karaluchów przyleci do cukru tyle, że potem nijak ich nie usuniesz; jeśli nie uciec się do dezynsekcji, wypchną wszystkich dobrotliwych gospodarzy z domu."

Sami osądźcie czy to według was trafna diagnoza na otaczający nas świat.
Anegdotka
BorgBorg • 2015-08-05, 23:22
Ciekawa i lekko szokująca anegdotka z meczu Polska- Anglia (1-1) w el. do MŚ 2014r.

[Frag. książki "Wójt"]

Co sądzę o piciu alkoholu przez piłkarzy? Sam, jak wiecie, nigdy za kołnierz nie wylewałem, więc nie zdziwi was, jeśli powiem ,że przeciwnikiem alkoholu nigdy nie byłem. Jeśli zawodnik jest wytrenowany, to wieczorny browarek czy łycha naprawdę nic złego mu nie zrobi. Gorzej, kiedy nawali się tak ,że traci kontakt z rzeczywistością. Ale w takiej Anglii piłkarze lubią się napić i w niczym im to nie przeszkadza.
Chcecie przykładu? To to już! Najlepszy jest mecz Polska - Anglia w eliminacjach do mistrzostw świata 2014, który rozegrano na stadionie, albo lepiej - Basenie Narodowym. Został, jak wiadomo, przełożony o jeden dzień, bo na murawie można się było najwyżej wykąpać, granie nie wchodziło w rachubę. Nasi pojechali do hotelu, a Anglicy - jak to oni - rozpoczęli balangę, o czym dowiedziałem się od pracowników hotelu. Zakwaterowano ich w Hiltonie, ale nie chcieli tam imprezować, bo bali się, że wytropią ich dziennikarze. Przy samym hotelu na Woli są świeżo wybudowane apartamentowce i bogaci Anglicy postanowili wynająć sobie kilka pokojów na dwóch piętrach. Wiadomo po co - żeby ściągnąć sobie dupy i walić whisky. Były więc i zakąseczki, i panieneczki.
Bawili się całą noc. Rano dostali od lekarzy glukozę i potas, co miało postawić ich na nogi, ale mimo wszystko przystąpili do meczu z Polakami na dużym kacu. Nasi spali grzecznie, przygotowywali się jak należy, a okazało się, że nie są w stanie pokonać najebanych i wycieńczonych po dymaniu Anglików! Co by było, gdyby nasze orły usiadły do stołu razem z Anglikami? Skończyłoby się pogromem.

Najlepszy komentarz (42 piw)
whiget • 2015-08-06, 11:50
Jeśli nasi by siedli z angolami do picia nie skończyło by się pogromem, ale raczej naszą wygraną przez walkower. Polacy może i najebani ale wtoczyli by się na murawę. Wyspiarzom i glukoza by mogła nie pomóc.
Poniżej są fragmenty z księgi życzeń i zażaleń pewnego sklepu to tylko skrawek tego co było w tamtych latach.

Skarga z 1983 roku: Kolejka zaczyna się już przed sklepem, a obsługa odmawia uruchomienia drugiego stanowiska kasowego, mimo że w sklepie są cztery pracownice. Dwie siedzą sobie na zapleczu i pija herbatę. Ponadto kierowniczka ubliżała mi przy wpis...(tu książka skarg jest nieco pomięta i naddarta, jakby ktoś ja klientowi z całej siły wyrwał - przyp. red.)

Wyjaśnienie kierowniczki: NIEPRAWDA!!! KLAMSTWO!!! Jako kierowniczka oświadczam, że w sklepie była duża kolejka spowodowana świeżą dostawa tak atrakcyjnych towarów jak olej, margaryna, cukier. Ekspedientki nie nadążały z noszeniem towaru. Ponadto klient ten jest wyjątkowo konfliktowym klientem, który to wiecznie ma dużo nieuzasadnionych pretensji i sam ubliża!!!

Skarga z 1985 roku: Około godz. 11.30 przyszłam do sklepu mięsnego, aby ustawić się w kolejce. Oczywiście nic już nie było o tej godzinie, ale ponieważ dostawa poranna jest zawsze dzielona na sprzedaż przedpołudniową (o godz. i popołudniową (o godz. 16), liczyłam, że jakiś towar zostanie o godz. 16 wyłożony. Było nas takich 20 osób. Pytaliśmy ekspedientki, czy warto stać, ale nie wiedziały, co będzie, tylko że na pewno będą wyłożone parówki z porannej dostawy. Czekaliśmy wiec w ciemno do 16. Kiedy wystawiono towar, okazało się, że wszystkiego jest b. mało. A parówki z porannej dostawy w ogóle wyparowały. Domagaliśmy się kontroli komisyjnej zaplecza i tego, co tam zostało odłożone, ale nie pozwolono nam na tę społeczną inicjatywę - R. Korpal, A. Będkowska, S. Jędrzejczyj, D. Kozłowska.

Wyjaśnienie kierowniczki: Parówki zostały sprzedane na żywienie zbiorowe dla kolonii.

Skarga z 1985 roku: Kupiłam nieświeże drożdże, pol kilo. Nie chciano mi ich wymienić - Walewska

Wyjaśnienie kierowniczki: Klientka przedstawiła do reklamacji drożdże kupione rzekomo w naszym sklepie 3 dni temu. Tymczasem były one zapakowane w prawdziwy papier pakowy, którego to papieru sklep nie posiada od pół roku - a więc drożdże nie nasze.

Skarga z 1987 roku: Jestem siostrą PCK. Mam pod opieka sześć samotnych kalek i mam zezwolenie na kupowanie dla nich poza kolejnością. Odmówiono mi sprzedaży wafli, natomiast sprzedano trzem innym osobom z kolejki po 14, 15 i 10 sztuk - Marcinkowska.

Wyjaśnienie kierowniczki: Zgodnie z wytycznymi ministra w sprawie zasad obsługi poza kolejnością wyjaśniam, że opiekunka PCK nie miała prawa do zakupu poza wszelka kolejnością - które to prawo mają wyłącznie inwalidzi wojenni i wojskowi - a jedynie miała prawo do stania w kolejce dla uprzywilejowanych, zamiast w kolejce zwykłej. Z uwagi na to, że zarówno w kolejce zwykłej, jak i w kolejce dla uprzywilejowanych stała znaczna ilość klientów i nie wyrażali oni zgody na sprzedaż wafli siostrze PCK, klientce odmówiono sprzedaży poza wszelką kolejnością. Tak wiec nie było żadnej winy ekspedientki - wszystkim uprzywilejowanym przysłu-guje obsługa poza kolejnością, ale tylko jeśli staną w kolejce dla uprzywilejowanych. I w tej kolejce powinna pani - jako siostra PCK - stanąć. Jest jeszcze zwykła kolejka, dla nieuprzywilejowanych. W niej stać pani nie musi.

Skarga z 1985 roku: Ekspedientka odmówiła mi sprzedaży 1/2 kg szynki na dziecinną kartkę, tłumacząc, że nie jest to kartka zarejestrowana w tutejszym sklepie. To prawda, ale przecież mamy 31 lipca i zostały jeszcze tylko trzy godziny handlu. I gdzie ja potem lipcowa kartkę zrealizuje? Mam dzieci 2 i 4 lata. Czy ludzkie podejście nie obowiązuje? - Prokop.

Dopisek innej osoby: Uważam powyższy wpis za złośliwy i arogancki. Ekspedientka miała słuszną rację. Nie chcemy, aby sprzedawano obcym osobom z niezarejestrowanymi kartkami, bo za mało jest wędlin - Mrówka.

Wyjaśnienie kierowniczki: Klientka Prokop była bardzo zdenerwowana, gdyż inne osoby z kolejki nie pozwoliły jej obsłużyć.

Skarga z 1988 roku: Weszłam do sklepu i co widzę... Na stoisku mięsnym nie ma żadnej wędliny. Uważam, że przed świętem 22 lipca powinno być lepsze zaopatrzenie. Co maja jeść ludzie pracy? - Alicja Kozakowska.

Skarga z 1988 roku: Odmówiono mi sprzedaży miodu z wystawy (podpis nieczytelny).

Wyjaśnienie kierownika: Miód znajdujący się na wystawie będzie sprzedany po zmianie dekoracji. Jest już sporządzona lista na te towary, ale klient stwierdził, że tyle to on nie będzie czekał.

Skarga z 1988 roku: My, niżej podpisani klienci że zwykłej kolejki, składamy skargę na kierowniczkę, która odmówiła naszej prośbie o zmianę zasad obsługi kolejki uprzywilejowanej. Nie wyraziła zgody, by na pięć osób że zwykłej kolejki obsługiwać jedną z uprzywilejowanej. Obsługiwała jeden na jeden. Towaru dla nas nie starczyło (tu następuje dziesięć podpisów).

Dopisek pod skargą: My, ludzie z kolejki uprzywilejowanej, wyjaśniamy, że jesteśmy inwalidami wojennymi, starymi bojownikami o Polskę i prosimy o nieuwzglednianie ww. PASZKWILU - Jerzy Hys.

Pochwała z 1980 roku: W sklepie jest bardzo uprzejma i szybka obsługa, aż przyjemnie postać chwilę w kolejce - Beata Małaszko.

Dopisek: My, klientela stojąca obecnie w kolejce, dołączamy się do pochwał (tu następuje 10 podpisów).

Kolejny dopisek: Jako kierownik sklepu dziękuję za słowa uznania - Wojciechowska.

Skarga z 1984 roku: Mimo iż nie mam kartki zarejestrowanej w tym sklepie, proszę o sprzedanie mi 30 dkg kiełbasy krakowskiej, ponieważ bardzo mi zależy - Wajdzik Alina.

Dopisek kierowniczki: Odmawiam ze względu na stany zerowe wędlin.

Skarga ze stycznia 1983 roku: Biały ser kładzie się na wagę, trzymając w dwóch palcach, którymi to palcami liczone są potem pieniądze. Proszę to zmienić - Janik. Dopisek ekspedientki: Osobiście uważam, że nie ma innej możliwości jak podanie sera palcem.

Skarga z 1983 roku: Na wystawie są wystawione różne sery żółte, ale w sklepie nie ma ich w sprzedaży. Co to za zwyczaj reklamowania towaru, którego nie ma w sklepie. Proszę o wyjaśnienie - Tadeusz Kędzielski.

Wyjaśnienie kierownika: Sklep bierze udział w konkursie. Zrobiono więc wystawy konkursowe, na których umieszczono atrapy towarów. Samych towarów od dłuższego czasu niestety brak w sprzedaży.

Najlepszy komentarz (29 piw)
mazin • 2015-07-01, 8:25
Ja te czasy pamiętam. Tłuk, bez szkoły, bez zębów za to z nadwagą i włochami pod pachą - to był wzór królowej osiedla, pani ekspedientka. W sklepie pięć rzeczy na półkach, wszystko nieświeże. Najgorzej było w okolicach 1983, trzeba było stać nawet po chleb (krótko, tj. przez kilka miesięcy tak było). Masło w wielkim bloku, słone i śmierdzące już w sklepie jak cholera. W masarni resztka salcesonu oraz kurze łapki. Nawet, jeśli coś przywieźli, nawet jeśli było jadalne, nawet jak już odstałeś swoje, to mogłeś kupić tyle, ile miałeś kartek. Na kartki było mięso, słodycze, wódka, cukier, mąka, kasza, paliwo, a nawet kurwa - mydło i proszek do prania. Kurwa, za papierem toaletowym stało się jeszcze w latach siedemdziesiątych (schyłkowy Gierek), jako pierwszy reglamentowany był cukier (d 1976). Potem było tylko gorzej.
Jak czytam wypociny trockistów w rodzaju Grzegorza.C czy innego Europejczyka, to mi się otwiera nóż w kieszeni.
Krótka, za to ciekawa historia z książki Aleksandra Wasilewskiego "WOJNA SŁUŻB racja stanu"

Tobie Ojczyzno
3 godz. ·
Polecamy krótki fragmencik na niedzielne południe Emotikon wink
Sobota, godz. 7.47, Jednostka JW. GROM, Rembertów
Prostą aleją w promieniach wschodzącego słońca na sygnałach pędziły cztery czarne BMW X5 z agentami BOR. Samochody na pełnym gazie wyjechały na szeroki dziedziniec i zahamowały jeden za drugim z piskiem opon przed bramą
wjazdową do jednostki JW GROM.
Jak na rozkaz w tym samym momencie, otworzyły się drzwi wszystkich terenówek i wysiadło z nich dziewięciu potężnie zbudowanych facetów w czarnych garniturach z pod których, wystawała włożona w specjalne kabury, przy pasach biodrowych, broń krótka. Zbici w ciasną gromadę pewnym krokiem podeszli do chodzącego wzdłuż bramy wartownika, Żołnierz przystanął przed boczną kratą, która pełniła funkcję drzwi biegnących wzdłuż budynku wartowni, zagradzając drogę idącym.
Najwyższy z borowców przedstawił się żołnierzowi patrząc na niego z góry.
- Karol Zdebski, biuro ochrony rządu. Mam rozkaz odtransportować pana generała Petrażyckiego do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, proszę nas wpuścić – mówił, władczym tonem.
Żołnierz w szarym mundurze z karabinem Beryl przewieszonym przez plecy, podniósł wzrok na twarz mówiącego i patrząc jakby obojętnie przed siebie milczał.
- Żołnierzu- czy mnie słyszycie - odezwał się zirytowany pułkownik Zdebski odwracając się z drwiącym uśmiechem do swoich oficerów. - Chcę natychmiast rozmawiać z generałem Petrażyckim - rzekł stanowczo podnosząc głos i kładąc ręce na swoich biodrach chcąc dodać sobie jeszcze więcej dowódczej powagi.
- Generała nie ma w koszarach, jeszcze nie przyjechał z domu - beznamiętnie oświadczył wartownik ignorując zupełnie oficera.
Zdebski przybliżył swoją twarz do twarzy GROMowca , prowokacyjnie patrząc mu prosto w oczy.
Wartownik poczuł jego oddech. Pułkownik przysunął mankiet lewej ręki do ust i zapytał do ukrytego w nim mikrofonu – Grupa 2, gdzie jesteście?
W ukrytej w uchu słuchawce usłyszał głos podwładnego. – Weszliśmy do mieszkania, jest puste. Facet musiał wyjść nagle, cała sypialnia jest rozgrzebana, a galowy mundur wisi na drzwiach od szafy. Całą klatka schodowa jest podziurawiła od kul, drzwi wejściowe do bloku rozjebane w drobny mak. W rozpytaniu wśród sąsiadów ustaliliśmy, że około trzech kwadransów temu była tu mała bitwa kiedy generał wychodził z bloku w obstawie pięciu żołnierzy. I wisienka na torcie, w samochodzie terenowym zaparkowanym przed jego mieszkaniem znaleźliśmy trzy trupy. Sprawnie poszatkowani z broni automatycznej. Wyglądali na naszych ale nie mają dokumentów i broń też nie z naszego arsenału. Co robić panie pułkowniku?
- Zostańcie na miejscu, zabezpieczcie teren do przyjazdu naszych techników. Nie wpuszczać na miejsce zdarzenia żadnych pał i prokuratora. Niech spierdalają, zabezpieczyć teren dookoła - rzucił do mikrofonu pułkownik, nie odrywając wzroku od wartownika.
- Żołnierzu kłamiecie, mój oficer twierdzi, że generał pojechał do koszar i to w obstawie takich małych szarych kurdupli jak ty - powiedział zdenerwowany borowiec - jeżeli nas nie wpuścisz, sami wejdziemy do środka – dodał.
- Łącz się z oficerem dyżurnym i otwieraj te wrota, masz na to 10 sekund – warknął.
Żołnierz w szarym mundurze wszedł w wąski okratowany ze wszystkich stron korytarz między bramą główną, a budynkiem wartowni. Podniósł słuchawkę zawieszonego na ścianie telefonu i przyłożył ją do ucha. Jego rozmowa trwała kilka sekund. Po jej zakończeniu spokojnie wrócił na swoje miejsce przed bramę przy której stali funkcjonariusze BOR, starannie zamykają za sobą kratę na elektryczny zamek.
Stanął wyprostowany przed pułkownikiem i patrzył do góry w jego szeroko otwarte oczy.
- Generała nie ma w koszarach - powiedział pewnym, beznamiętnym głosem. W tej sytuacji rozumiem, że panów wizyta jest bezcelowa. Do widzenia – dodał uprzejmie jak na zaistniałą sytuację.
Wyraźnie zirytowany pułkownik zrobił dwa kroki do przodu kładąc prawą rękę na lewym ramieniu o głowę od siebie niższego żołnierza.
- Za mną panowie – chciał bezceremonialnie odsunąć na bok pełniącego służbę wartowniczą żołnierza.
W tym samym momencie poczuł jak żelazne dłonie wartownika zaciskają się na jego nadgarstku. Nie zdążył powiedzieć swojego ulubionego w takiej sytuacji słowa „wypierdalaj”, kiedy poczuł jak potężna dźwignia na wyprostowany staw łokciowy zgięła go w pół, a szarpnięcie do przodu rzuciło borowca na kolana. Jednocześnie żołnierz w szarym mundurze zmienił pozycję ciała stając bokiem do napastnika cały czas trzymając w dźwigni jego rękę. Bez zastanowienia wyprowadził proste kopnięcie szpicem buta wprost w podbródek i otwarte usta borowca. Jego szczeki kłapnęły głośno rozsypując przed siebie połamane zęby.
Pozostali funkcjonariusze jak na komendę sięgnęli pod swoje marynarki by wyciągnąć ukryte pod nimi pistolety. Już czuli kolby w dłoniach, już mieli szarpną do góry.
Zanim zdążyli to zrobić w powietrzu rozniósł się dobrze znany im dźwięk odwodzonych zamków broni automatycznej.
Zza wartowni wyłoniło się nagle trzech żołnierzy GROM w pełnym rynsztunku bojowym, w hełmach, z bronią przy oku. Szybko podeszli do grubych stalowych prętów kraty, bramy wjazdowej do jednostki. Wysuwając pomiędzy szerokie otwory lufy i zakończone nimi tłumiki. Zbita masa ludzi była dla łowców doskonałym celem.
Borowcy stanęli jak skamieniali w pół ruchu. Powoli jakby w zwolnionym tempie zasłaniali marynarkami kolby pistoletów. Starali się nikogo nie sprowokować swoimi zbyt gwałtownymi ruchami. Mieli świadomość, że ta bitwa jest już przegrana. Tylko pułkownik Zdebski trwając w żelaznym uścisku wartownika, próbując się bezskutecznie szarpać, żeby wstać z kolan, wysyczał pełnymi krwi ustami - Gdzie jest generał, gnoju.
-W dupie - odpowiedział jak zwykle beznamiętnie wartownik, uderzając morderczym prawym sierpowym w szczękę oficera puszczając jednocześnie dźwignię na staw oficera. Cios wyłączył BORowcowi na pewien czas wizję i fonię.
W tym samy momencie z wartowni wyszedł kolejny gromowiec w szarym mundurze, który z lekko wyczuwalną ironią w głosie zwrócił się do funkcjonariuszy BOR-u.
- Generała nie ma w jednostce. Panowie wezmą kolegę żeby tak sam nie leżał przed bramą, tu duży ruch jest.
Najlepszy komentarz (80 piw)
kaktus83 • 2015-06-21, 15:52
grzechem byłoby nie dać piwa