18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Główna Poczekalnia (4) Soft (5) Dodaj Obrazki Filmy Dowcipy Popularne Forum Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 14:02
📌 Konflikt izrealsko-arabski - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 4:40
🔥 Koniec jazdy - teraz popularne

#kuce

Płaca minimalna
K................n • 2014-09-29, 2:04
Witam Kuców. Jest to temat jak zwykle, aby was potrollować.

Rzucam hasło: PŁACA MINIMALNA.

Jesteście przeciwnikami płacy minimalnej. Odrzućcie teraz krytykę mojej osoby, a skupcie się na rozwiązaniu problemu. Wg typowego kuca, płaca minimalna spowoduje ogromne bezrobocie, pracę na czarno, ceny z pasu Oriona itp. Ogólnie upadek i kataklizm jakiego świat nie widział.

Na drugi front wrzucam kraje jak Anglia czy Norwegia. W pierwszym płaca minimalna wynosi lekko ponad Ł6, a w Norwegii od 100 koron za godzinę (50zł/h).

Pytanie: Skoro ceny towarów w sklepach są zbliżone do tych w Polsce, to jak to się dzieje, że oni z płacą minimalną wyższą kilkukrotnie (my mamy 10,08ł/h u nich 30-50zł/h) dają radę?

Pytanie uzupełniające: Dają radę, bo najbiedniejsi płacą niższe podatki, a zatem czy dla was kuców nierobów na garnuszku mamy i taty, nie lepiej byłoby głosować, za obniżeniem podatków dla najbiedniejszych, oraz podwyższeniem płacy minimalnej? W ten sposób, ludzie nie musieliby spierdalać za granicę na zmywak, bo równie dobrze w Polsce też robiliby na zmywaku. Przynajmniej kapitalizmy by was nie zniszczył, niesprawiedliwi bogatsi nie wykończyliby waszych przedsiębiorstw, a wasze żony nie musiałyby ciągnąć gały na ulicy.

Nota objaśniająca: Przyjąłem śmiałą hipotezę, nie wliczając ropy, która zasila obydwa państwa, ponieważ oni mają dużo bardziej rozbudowany socjal, na który dają kasę, a my nie.

PS: Jestem urzędnikiem Państwowym i wsysam wasze gówniane zarobki dupą, wraz z innymi nieudacznikami. W pracy jestem 5 godzin dziennie, jutro nie muszę wstawać wcześnie do pracy, bo mam wyjebane, tata jest urzędnikiem podpisze listę za mnie. Świątek, piątek wolne 6000 na rękę, do tego premie i 13tki.

Zapraszam do dyskusji.
Do młodego korwinisty
Imie_jego_44 • 2014-07-13, 13:10
Posłuchaj przez chwilę głupiego lewaka (swoją drogą: kto to taki ten „lewak”? umiecie to jakoś sensownie określić?). Mam Ci do powiedzenia kilka prostych rzeczy, tak od serca. Zanim oplujesz ekran, szyderczo parskając na moją głupotę, zrób proszę mały wysiłek i przeczytaj ten artykuł do końca, bez emocji, bez poczucia wyższości, nie szukając w każdym słowie pretekstu do śmiechu – po prostu uczciwie i z otwartym umysłem.
Jeśli w komentarzach zdobędziesz się na coś więcej niż obraźliwe inwektywy, chętnie na nie odpowiem. Może uda mi się przekonać Cię i skłonić do uwolnienia się od politycznego czaru, któremu uległeś? Przez te ćwierć wieku widziałem już wiele takich przypadków, więc moja nadzieja niekoniecznie jest płonna.

Pewnie zastanawiasz się, czy Twój przywódca aby nie przegiął pały, policzkując Michała Boniego, prawda? Tym bardziej że jeszcze się tym buńczucznie przechwala. A może myślisz, że Korwin raz jeszcze pokazał, że jest „facetem z jajami”, że słusznie pamiętał zniewagę sprzed lat i słusznie poniżył kogoś, kto sprzeciwiał się wówczas lustracji, bo sam był agentem bezpieki.
Otóż mylisz się bardzo. Michał Boni to bardzo zasłużony opozycjonista w czasach PRL, a w wolnej Polsce jeden z najbardziej spokojnych, kompetentnych i rzeczowych polityków, a takich mamy przecież niewielu. Wiele lat temu, szantażowany, podpisał papier o współpracy, ale tej współpracy nie nawiązał i nikogo nie zdradził. Czy wymuszone podpisanie czegoś odbiera Boniemu jego zasługi dla Solidarności? Czy z człowieka godnego szacunku, należącego do tych niewielu w sumie odważnych, którzy działali w podziemiu w latach 80., jednym podpisem stał się łajdakiem i zdrajcą? A choćby kimś mniej godnym szacunku niż miliony takich, którzy się niczym nie narażali i nikt też im papierów do podpisania ani myślał pod nos podtykać?
Zastanów się nad tym uczciwie. A teraz pomyśl o lustracji. Czy wiesz, jak bardzo różni się świat opisany w ubeckich raportach, mających służyć za podstawę lustracji, od świata rzeczywistego? Czy zdajesz sobie sprawę, w jakich trudnych i złożonych sytuacjach bywali ludzie, którzy mieli na pieńku z władzą, a jednocześnie chcieli jakoś normalnie żyć wraz ze swymi rodzinami? I jak niewielu w sumie ludzi w PRL, aż do wybuchu pierwszej Solidarności (w roku 1980), nie popierało „czerwonego”?
Jeśli sądzisz, że całe społeczeństwo nienawidziło komuny niczym hitlerowskiego okupanta, a każdy, kto miał jakieś stanowisko, to kolaborant Imperium Zła, to znaczy, że po prostu nic nie wiesz o tych czasach i jak dziecko dajesz sobie wmówić propagandowe bajeczki. Pogadaj o tym z rodzicami.
Wracając do incydentu z Bonim. Co byś sobie pomyślał, gdyby Twój własny dziadek na jakimś przyjęciu uderzył jakiegoś pana, który spokojnie powiedział mu dzień dobry? I potem był jeszcze cały dumny z siebie? Jeśli takie zachowanie nie jest przejawem już to chamstwa, już to zaburzenia równowagi psychicznej, to co nim jest? A gdyby tak do JKM podszedł ktoś i zdzielił go w pysk za obraźliwe i szydercze słowa pod swoim adresem w którymś z licznych felietonów albo wypowiedzi telewizyjnej? Też byłoby fajnie i w ogóle? Może wszyscy mamy się zacząć tłuc i to najlepiej jeszcze przed kamerami, żeby większa draka była, co?
Ale zostawmy już JKM. Pomówmy o polityce.
Wiesz, kiedyś, w drugiej połowie XIX wieku, w Europie było fajnie. Obowiązywał całkowicie wolny rynek i nieograniczona konkurencja. Kto potrafił, to zakładał fabryki i robił fortunę, a kto nie potrafił, uważał się za szczęściarza, jeśli mógł w nich pracować po kilkanaście godzin dziennie za głodową zapłatę.
A najgłupsi byli sami sobie winni i zdychali z głodu. Ich dzieci też. Tak po prostu, na bruku Londynu, Paryża, Warszawy… Zupełnie jak nieraz dziś jeszcze w Indiach. Podatki były niskie, a wzrost gospodarczy zawrotny. A jakby czegoś brakowało, to Murzyni z kolonii chętnie wszystkiego dostarczali. Tylko trzeba ich było dobrze knutem do roboty pognać (bo leniwi są z natury).
I byłaby już pełnia szczęścia i sprawiedliwości (każdy odpowiadał za siebie i robił sobie, co chciał!), gdyby nie lewacy, którzy zaczęli urządzać te swoje pieprzone strajki i rewolucje. Wymusili podwyżki, ośmiogodzinny dzień pracy, zakaz zatrudniania dzieci, ubezpieczenia emerytalne i inne fanaberie, za które muszą do dziś płacić uczciwi ludzie.
No a teraz, drogi korwinisto, pomyśl o sobie, o swojej własnej życiowej sytuacji i odpowiedz sobie na pytanie, co by się z Tobą i Twoją rodziną stało, gdyby usunąć to całe lewactwo i złodziejstwo.
Podatki byłyby dwa razy niższe – ot, tyle, co potrzeba na wojsko, policję, trzy klasy podstawówki i parę innych niezbędnych rzeczy. Bogaci byliby nareszcie jeszcze bogatsi, a Twoi rodzice każdego miesiąca mieliby całego tysiaka więcej!
A może i Ty, jeśli masz pracę. Za to przychodziłyby do Was nowe rachunki: za szkołę, za wizytę u lekarza, za studia. A potem, w miarę rozwoju normalnej zdrowej gospodarki, byłyby jeszcze rachunki za korzystanie z dróg, transportu publicznego (żadne tam 3,60 za bilet tramwajowy!), a wyjście do teatru kosztowałoby niezłą dniówkę.
Oczywiście połowę urzędników wywaliłoby się na bruk (niech idą do łopaty!), podobnie jak robotników z fabryk i kopalni, których nikt nie chciałby od rządu wykupić. Nie będziemy płacić za jakichś darmozjadów!
Czy w tym świecie Ty i Twoi rodzice należelibyście do zadowolonych i zamożnych, czy może do biedoty? A jeśli do biedoty, to czy byłbyś sam sobie winien? Kiedyś tak już było, w Europie, w USA. Jednak jakoś wszędzie na Zachodzie (łącznie z USA!), jest teraz zupełnie inaczej. Rynkowy raj zapanował za to w Chinach…
A może ten świat byłby przynajmniej sprawiedliwy? Pewnie z punktu widzenia tych, którzy dobrze by sobie radzili, byłby całkiem OK. Tak to już jest, że w każdym ustroju bogaci są zadowoleni, a biedni nie.
A wolność? Cóż, każdy robiłby, co chce, a rząd tylko swoją silną ręką pilnowałby, żeby nie było złodziejstwa. Normalnym ludziom nie brakowałoby wolności.
Gorzej, jeśli ktoś miałby pecha i był, powiedzmy, gejem. W zdrowym społeczeństwie takich nie potrzeba.
Dobra, kogo obchodzą geje czy inne świry. Ale wyobraź sobie, że jednak kogoś obchodzą i ten ktoś protestowałby przeciwko rządowi i ludziom, którzy poniżają pedałów. No i co? Jemu też bęcki, prawda? A gdyby ten protestujący to był Twój kolega albo brat i stanąłbyś w jego obronie? No, pewnie i Tobie by się oberwało. Tylko że wtedy już coś z tą Twoją wolnością byłoby nie tak, co nie?
Bo, widzisz, wolność to znacznie, znacznie więcej, niż swoboda zawierania umów, handlowania i generalnie robienia tego, co się chce. I ktoś tej wolności musi bronić. Najlepiej gdyby byli to poważni ludzie, myślący o zabezpieczeniu praw i elementarnych interesów wszystkich obywateli (nie tylko „normalnych”), zrównoważeni i profesjonalni.
Potrzebowaliby do tego dwóch rzeczy: po pierwsze konstytucji, która gwarantowałaby wolność, równość i równe prawa polityczne dla wszystkich oraz zakazywała prześladowania i dyskryminowania kogokolwiek z powodu tego, kim jest, jak żyje i jakie głosi poglądy.
Po drugie potrzebowaliby sporej grupy obywateli, którzy potrafią coś więcej jako obywatele, niż pokazywać władzy fucka, lecz gotowi są angażować się w sprawy społeczne, jakoś tam współpracując z władzą – czasem ją popierając, czasem krytykując. Bo czy chcesz, czy nie, żyjesz w społeczeństwie i ktoś o tę społeczną wspólnotę musi dbać. I to właśnie jest polityka.
Czy na pewno chciałbyś, aby światem rządzili egoiści, mówiący, że mają wszystko w dupie i niech każdy robi, co chce, bo to jego sprawa, czy zarabia, czy zdycha? Byłoby wtedy zero polityki. Ale świat jest bardzo skomplikowany, a życie jest trudne. Żyjemy, bo jakoś umiemy czasem z czegoś zrezygnować, by pomóc innym, za których czujemy się odpowiedzialni. Możesz to nazywać lewactwem, jeśli chcesz.
I jeszcze jedno. Wiesz, ja jestem nie tylko lewakiem, ale w dodatku pejsatym lewakiem. Przyjaciel Twojego idola, Stanisław Michalkiewicz, regularnie przypomina o tym miłośnikom Nowej Prawicy. Jesteś pewien, że nienawiść do „pejsatych” jest fajna? Bo chyba nienawiść do Polaków już chyba taka fajna Ci się nie wydaje?
Dziękuję Ci, jeśli przeczytałeś ten tekst do końca. Zanim odpowiesz sobie, co o tym wszystkim, co tu napisałem, sądzisz, weź trzy głębokie oddechy. Bywaj!

hartman.blog.polityka.pl/2014/07/13/do-mlodego-korwinisty/
Analiza programu KNP
Imie_jego_44 • 2014-05-20, 17:56
LEGALNOŚĆ ZABIJANIA DZIECI NIENARODZONYCH

JKM od wielu lat powtarza, iż jest za utrzymaniem obecnego kompromisu aborcyjnego. Jeśli chodzi zaś o środowisko zgrupowane w jego partii to owszem są tam osoby, które choćby przez swą postawę sygnalizują, iż opowiadają się za poszerzeniem prawnej ochrony życia nienarodzonych. Czy taka sytuacja czyni stanowisko JKM i KNP wyraźnie lepszym od innych centroprawicowych i prawicowych ugrupowań? Szczerze i mocno w to wątpię. Jeśli porównamy JKM -KNP z podejściem PiS i "Polski Razem" (dalej PR) do legalności aborcji to wyjdzie nam mniej więcej podobny obraz. Otóż Jarosław Kaczyński oraz Jarosław Gowin (liderzy PiS i "Polski Razem") podobnie jak JKM wypowiadali się za utrzymaniem obecnego prawa w kwestii aborcji, deklarując swój sceptycyzm wobec poszerzania prawnej ochrony nienarodzonych dzieci. Podobnie jak w KNP również w PiS, jak i "Polsce Razem" są mniej lub bardziej mocne środowiska, które chciałby rozszerzyć zakaz aborcji (szczególnie dużo jest takich osób w PiS).

Nie można zaś mieć mocniejszych wątpliwości co do większej zgodności z nauczaniem katolickim w owej sprawie, środowisk skupionych wokół dwóch pozostałych ugrupowań sytuujących się po prawej stronie sceny politycznej, a więc "Solidarnej Polski" (daje SP)oraz "Ruchu Narodowego". Pierwsza z tych partii wnosiła wszak pod obrady Sejmu projekt ustawy poszerzającej zakaz zabijania dzieci nienarodzonych. Z kolei żaden z liderów Ruchu Narodowego (dalej RN) nie opowiadał się za utrzymaniem obecnego "prawnego status quo", za to bardzo często słychać tam deklaracje o tym, iż zakaz aborcji powinien być poszerzony.

Podsumowując: nie ma większych różnic w podejściu do kwestii aborcji pp. JKM, Jarosława Kaczyńskiego i Jarosława Gowina, za to wyraźną wyższość w tym względzie widać w podejściu Solidarnej Polski i Ruchu Narodowego.

LEGALNOŚĆ PORNOGRAFII

JKM w wyraźny sposób deklarował się, iż jest za legalnością rozprzestrzeniania pornografii o ile jest to czynione w sposób, który nie narzuca tego osobom nie chcącym mieć z nią styczności. Z przeprowadzanych przeze mnie rozmów ze zwolennikami JKM i KNP oraz uważnej lektury ich publicystyki stawiam też "dolary przeciw orzechom", iż to stanowisko jest w tym środowisku powszechne, a zakaz pornografii, jeśli w ogóle to jest tam popierany przez rzadkie wyjątki. Co więcej, takie, a nie inne stanowisko JKM i jego zwolenników jest tu podyktowane nie tyle względami czasowej roztropności (czyli np. myśleniem: "Zasadniczo należy zakazać całkowicie pornografii, ale w obecnej sytuacji nie da się tego zrobić, więc dążmy przynajmniej do jej ograniczenia") ale wypływa z ich głęboko libertariańskiego przekonania, iż władze cywilne po prostu nie mają prawa zakazywać czegoś co jest prawdzie bardzo niemoralne i ohydne, ale co bezpośrednio nie narusza wolności innych osób (innymi słowy: "Jeśli chcesz handlować porno to twoja sprawa, ale rób to tak, byś nie zmuszał innych do obcowania z nią").

Jak to wygląda w porównaniu z PiS, PR, SP i RN? Nie udało mi się dotrzeć do wypowiedzi i deklaracji w tej sprawie liderów "Polski Razem". Co do PiS, to wiem, iż wielu z jego działaczy opowiada się za całkowitym zakazem rozpowszechniania materiałów pornograficznych (wynikało to jasno choćby z deklaracji, jakie składali oni w tej sprawie przy okazji wyborów parlamentarnych w 2005 roku). Owszem, jeśli chodzi o praktykę, to tu było nieco gorzej, gdyż wówczas, gdy 23 posłów PiS próbowało wnosić pod obrady Sejmu ustawę zakazującą pornografii zostało to zastopowane przez nieżyjącego już dziś Maka Gosiewskiego (wówczas tzw. prawą rękę Jarosława Kaczyńskiego). Ale przynajmniej w tym wypadku argumentacja p. Gosiewskiego szła bardziej po linii "roztropnościowej" (czyli: "Jeszcze nie nadszedł czas na całkowity zakaz pornografii, próbujmy ją ograniczyć"), a nie po stricte ideowej, jak to ma miejsce w wypadku JKM-KNP ("Państwo z zasady nie ma prawa zakazywać takich rzeczy"). Jeśli więc już porównując stosunek JKM-KNP i PiS do pornografii to w przypadku tego pierwszego mamy jednoznaczne wypowiedzi opowiadające się za jej legalnością, a jeśli chodzi o to drugie ugrupowanie można jak już mówić o pewnej dwuznaczności.

Jeśli zaś chodzi o wypowiedzi działaczy SP i RN w tej kwestii, to nigdy nie słyszałem, by ktokolwiek z tego środowiska opowiadał się za legalnością pornografii, nierzadko zaś czytałem i słuchałem z tej strony głosów opowiadających za jej zdecydowanym zakazem.

Podsumowując: w kwestii zakazu pornografii, w mniejszym bądź większym zakresie to PiS, SP i RN, mają bliższe lub tożsame z nauczaniem katolickim stanowisko niż JKM-KNP.


CUDZOŁÓSTWO I HOMOSEKSUALIZM

Jak wiemy nauczanie katolickie zdecydowanie popiera delegalizację oraz penalizację niewierności małżeńskiej oraz czynów homoseksualnych. Trzeba jednak powiedzieć, iż - zapewne w dużej mierze ze względu na nieznajomość tego nauczania, a po części też, z powodów roztropnościowych - chyba żadne z ugrupowań znajdujących się na prawo od centrum nie podnosi tych postulatów (no może poza wypowiedziami niektórych działaczy RN sugerującymi, iż homoseksualizm powinien być przymusowo leczony). W pewien sposób na nauczanie katolickie w tej kwestii wskazują niektóre wypowiedzi startującego w wyborach z list PiS Marka Jurka, który sugerował, iż przynajmniej pewne formy propagowania czy pochwalania cudzołóstwa powinny być prawnie zakazane. Jednak poza takimi wyjątkami, wspomniane wyżej środowiska nie tylko, że nie podnoszą postulatu zakazu takich obrzydliwości (co ze względu na roztropność można uznać za usprawiedliwione), ale jeszcze dodatkowo powtarzają liberalną mantrę, iż "Sprawą państwa nie jest zaglądanie nikomu do łóżka". Można więc powiedzieć, że w tym aspekcie liberalne poglądy JKM nie są niczym szczególnym na "prawo od centrum".

Nie da się jednak powiedzieć tego o innej niż ściśle prawna ocena cudzołóstwa w wykonaniu JKM. Kiedy bowiem przyglądamy się temu jak człowiek ten patrzy na ów występek na płaszczyźnie stricte moralnej to uderza nas wręcz jego szokująco libertyńskie spojrzenie na tą kwestię. Jakoś bowiem nie kojarzę, by panowie Kaczyński, Gowin, Ziobro czy Bosak wygłaszali tyrady o tym, że cudzołóstwo jest dowodem prawdziwej męskości, a zdradzana żona powinna być raczej z tego powodu dumna, bo stanowi to wszak oznakę, że "chłop ma ikrę". Nie przypominam też sobie, by politycy ci twierdzili, że "kretynizmem są wszystkie paragrafy skierowane przeciwko molestowaniu seksualnemu w pracy". Owszem, tak w PiS, PR, SP czy RN na eksponowanych stanowiskach były lub są osoby, który prowadziły się na tej płaszczyźnie niemoralnie lub przynajmniej bardzo podejrzenie, ale w ich przypadku można mówić jeszcze o tolerancji wobec ich występków, nie zaś o otwartym pochwalaniu takowych. Ostatecznie rzecz biorąc to kiedy np. Adam Hofmann chwalił się w obecności niewiast rozmiarem swego przyrodzenia (co uściślijmy choć naganne, to nie jest jeszcze tym samym co cudzołóstwo), Jarosław Kaczyński nie pochwalił go za to słowami: "Czego chcecie, przecież chłop ma ikrę". Trudno też stawiać znak równości pomiędzy publicznie obściskującym się na parkiecie tanecznym Krzysztofem Bosakiem a pochwalaniem niewierności małżeńskiej (jakby nie patrzeć to są jednak dwa odrębne kategorie występków).

WOLNOŚĆ UMÓW

Kolejną fałszywą ideą JKM i KNP jest potępianie wszelkiej ingerencji państwa w wolność gospodarczą oraz swobodę zapisów w zawieranych przez pracodawcę i pracobiorców umowach. Coś takiego byłoby jednak faktyczną legalizacją ucisku, nadużyć i niesprawiedliwości dokonywanych przez silniejszych względem słabszych. O jakiej równej płaszczyźnie w swobodzie podejmowania decyzji może wszak mówić samotna, bezrobotna matka czworga dzieci, której zostanie zaoferowana umowa typu: "Pracujesz za 1000 złotych miesięcznie, przez 6 dni w tygodniu po 12 godzin dziennie, a dodatkowo raz w tygodniu godzisz się na seks oralny z szefem". W wymarzonym przez JKM państwie takie treści w umowie o pracę byłyby legalne, wszak "nikt nikogo tu nie zmusza do pracy, a kobieta może odmówić podjęcia zatrudnienia na takich zasadach" - mimo jednak braku bezpośredniego naruszenia wolności którejkolwiek ze stron, byłoby to całkowicie niesprawiedliwe i godne surowego ukarania ze strony władz cywilnych.

Dzięki Bogu, żadne z pozostałych ugrupowań "na prawo od centrum" nie popierają od aż tak daleko idącej "wolności gospodarczej i swobody umów". Nawet te z nich, które mają - moim zdaniem słusznie - bardziej liberalne podejście to tych kwestii, a więc Polska Razem i Ruch Narodowy, a więc wspierają np. znaczne obniżanie podatków, ograniczanie ilości przepisów dotyczących działalności gospodarczej, likwidację ZUS czy deregulację dostępu do części zawodów, nie twierdzą, że zniesiona powinna być płaca minimalna, Kodeks Pracy i przepisy przeciwko molestowaniu seksualnemu w miejscu zatrudnienia.


NIE DLA LIBERTARIAŃSKIEJ HEREZJI

Jak zatem widać nie jest tak, jakoby JKM-KNP "nie były idealne, ale że są one jednak najbliższe nauczaniu katolickiemu i chrześcijańskiemu konserwatyzmowi". Jest niemal dokładnie odwrotnie - na "prawo od centrum" to JKM-KNP w niejednej kwestii prezentuje najbardziej zepsute i zdegenerowane stanowisko. I nawet jeśli w pewnych szczegółach ma on rację (np. w kwestii ukraińskiego kryzysu, kary śmierci i chłosty, karcenia dzieci czy pozostania kobiet w domu) to w żaden sposób nie niweluje to faktu, iż heretycki jest sam libertariański fundament jego poglądów. NA KNP zagłosowałbym tylko wtedy, gdyby nie było już innych partii niż te w rodzaju Twojego Ruchu, SLD, Zielonych oraz PO. Wszystkie inne partie obecnie startujące w wyborach są lepsze ideowo od KNP.

źródło: fronda.pl/blogi/miroslaw-salwowski/czy-jkm-knp-sa-najblizsze-nauce-kat...