Cześć,
jeżeli myślicie, że obowiązkowa matura z matematyki to bzdura, to zapraszam do zapoznania się z ciekawym absurdem, którego miałem ostatnio okazję doświadczyć.
Historia jest prawdziwa i traktuje o zespole sprzątającym wieczorami jedno z kin w centrum wsi Opole, a dokładnie o jego kierowniczce.
Dziewczyna młoda, dwudziestoparoletnia, nie podeszła do matury, szkoły średniej też nie skończyła - powiecie: "A na cholerę sprzątaczce średnie i matura, przecież to tylko ma mopem machać?".
Okazuje się, że taki pogląd nie do końca pokrywa się z prawdą. A w szczególności, gdy taka osoba zostaje (po znajomości rzecz jasna) kierownikiem zespołu.
Od czasu kiedy nasza kierownicza (dajmy jej Karyna, coby przekaz uprościć) objęła swoje stanowisko, przy wypłatach brakowało kilku złotych. Na pewno zdajecie sobie sprawę, że sprzątanie kina nie jest intratnym biznesem, ale zawsze można coś dorobić na takich nockach. Przeważnie brakowało nam z 5-6 złotych, ale sprawa stała się poważniejsza, gdy jednej z zatrudnionych zabrakło +/- 40zł. Karyna stwierdziła, że ona się pomylić nie mogła, nie będzie liczyć jeszcze raz i chusteczka ją obchodzi to, że jej pracownica ma problem.
Po tym wszystkim zespół zaczął podejrzewać, że Karyna po prostu zbiera kasę dla siebie licząc na to, że nikt nie będzie się rzucać o małe kwoty, a te 40zł były jakimś większym skokiem na kasę, bo zabrakło jej na nowe, białe kozaki.
Prawda okazała się jednak jeszcze mroczniejsza niż spotkanie z Przedwiecznym i zmroziła nam krew w żyłach.
A wszystko zaczęło się od tego, że ktoś rzucił hipotezę, że Karyna liczy pół godziny za 3zł (stawka godzinowa to 10zł).
Przechodząc do sedna - wykonaliśmy stosowne obliczenia i okazało się, że Karyna nie ogarnia matematyki. podliczając godziny w następujący sposób:
1h 30m -> 1,30 (zamiast 1,50)
3h 30m -> 3,30 (zamiast 3,50)
30 m-> 0,30 (zamiast 0,50)
Kalkulator podlicza jedności do setki, nie do sześćdziesiątki, stąd w takim systemie z każdych trzydziestu minut ulatnia się jakieś 10 minut, czyli +/- 1,66zł. Jeżeli ktoś przychodzi do kina przez 24 dni w miesiącu to traci 240 minut swojej pracy... czyli równo 40zł.
Nigdy bym na to nie wpadl, no ale czego spodziewać się po osobie, która w Sylwestra lata wypita po kinie z równie wstawionymi znajomymi, drąc się wniebogłosy, będąc jednocześnie w pracy i to na kierowniczym stanowisku...
Reasumując - kiedy następnym ktoś przy Was będzie wyśmiewał ogłoszenia o pracę dla sprzątaczki ze średnim wykształceniem albo obowiązek zdawania matematyki na maturze, to przypomnijcie mu tę historię.