#ludobójstwo
Zrzutka na serwery i rozwój serwisu
Witaj użytkowniku sadistic.pl,Od czasu naszej pierwszej zrzutki minęło już ponad 7 miesięcy i środki, które na niej pozyskaliśmy wykorzystaliśmy na wymianę i utrzymanie serwerów. Niestety sytaucja związana z niewystarczającą ilością reklam do pokrycia kosztów działania serwisu nie uległa poprawie i w tej chwili możemy się utrzymać przy życiu wyłącznie z wpłat użytkowników.
Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
W materiale wideo występują niewielkie problemy z audio - na początku troszkę bzyczy.
Byli żołnierze podziemia niepodległościowego i ich rodziny skierują do prokuratury zawiadomienie w sprawie wypowiedzi byłej posłanki SLD Joanny Senyszyn. W TVN24 powiedziała, że Żołnierze Wyklęci dopuszczali się zbrodni na ludności cywilnej.
Kontrowersyjna wypowiedź padła 2 marca, nazajutrz po Narodowym Dniu Pamięci Żołnierzy Wyklętych. – Ci żołnierze zabili tylko tysiąc radzieckich żołnierzy, a 30 tysięcy Polaków, w tym kobiety i dzieci. Gwałcili je, mordowali, rabowali. Występowali na przykład przeciwko bardzo wielu, np. rozdawnictwu ziemi w ramach reformy – mówiła na antenie TVN 24 Senyszyn. Zaatakowała zwłaszcza działającego na Podhalu Józefa Kurasia, pseud. Ogień. Jej zdaniem dopuszczał się on „zbrodni przeciwko ludzkości".
Dzień wcześniej pisała na Twitterze: „Wreszcie marzec, miesiąc wiosny. Radosny nastrój psuje tylko dzisiejszy dzień" oraz „trzeba pamiętać także o pomordowanych przez żołnierzy wyklętych, czyli o ich ofiarach. Historii się nie oszuka".
– Słowa pani Senyszyn to skandal, potwarz i zniesławienie. Nie zgadzamy się na opluwanie naszego polskiego wojska, które walczyło o wolny kraj. Pani Senyszyn reprezentuje stronę, która represjonowała i mordowała naszych żołnierzy – komentuje Tadeusz M. Płużański, prezesem Fundacji „Łączka" i syn więźnia stalinowskiego prof. Tadeusza Płużańskiego.
dalsza część artykułu w źródle
rp.pl/artykul/10,1184753-Senyszyn-odpowie-za-slowa-o-Zolnierzach-Wykletych.html
1. Mamy wolność słowa, więc każdy obywatel może powiedzieć co chce.
2. Jeśli komuś się słowa obywatela nie spodobają, może dochodzić swoich praw przed sądem.
3. Tak prawdopodobnie będzie w tym przypadku, więc z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg sprawy.
4. Swoją drogą trzeba mieć tupet i brak przyzwoitości, żeby za nazywanie bandziorów bandziorami podawać kogoś do sądu. No, ale czego można się spodziewać po potomkach i mentalnych spadkobiercach bandziorów?
Przed kioskami we Francji po nowy numer "Charlie Hebdo" tworzyły się olbrzymie kolejki. "Osobiście również stałem w takiej kolejce, z rozmów ludzi wiem, że w kolejkach stali już od 5 rano. Kolejki były przy każdym kiosku w Paryżu" - napisał do redakcji Kontaktu Łukasz.
- To niesamowite, kiedy otworzyłem kiosk, ustawiła się przed nim kolejka 60-70 osób - mówi jedna z kioskarek w Paryżu. - Nigdy czegoś takiego nie widziałem; 450 egzemplarzy poszło w 15 minut - dodaje.
W innych punktach sprzedawcy prasy dostali tylko po 50-100 egzemplarzy - informuje agencja AFP. "Kolejnych egzemplarzy spodziewamy się w czwartek i piątek" - odpowiadali zawiedzionym klientom.
Koczowanie w oczekiwaniu na nowy numer
Francuskie radio informowało z powołaniem się na świadków, że niektórzy już w nocy ustawiali się przed kioskami, żeby mieć pewność, iż zdobędą historyczny numer "Charlie Hebdo". Wielu stałych klientów przezornie zarezerwowało sobie egzemplarz u zaprzyjaźnionych kioskarzy już we wtorek.
Dystrybutor "Charlie Hebdo" poinformował w środę, że zwiększy nakład najnowszego numeru z 3 do 5 milionów egzemplarzy w związku z rosnącym popytem; przed atakiem nakład tygodnika wynosił 60 tys. egzemplarzy.
tak w Nigerii w jedną noc islamska bojówka Boko Haram bestialsko wymordowała ponad 2000 chrześcijan. Ludzie byli zabijani maczetami, podpalani żywcem. I nikt nie płacze. W mediach cisza, nie ma żałoby, nie ma protestów.
Nigeryjskie władze poinformowały, że islamistyczna organizacja Boko Haram wymordowała przed tygodniem nawet dwa tysiące cywilów żyjących w wioskach na północy kraju. Armia rządowa rozpoczęła ofensywę w regionie, by odbić tereny zajęte przez islamskich fanatyków, ale ci się bronią. - Nic nie możecie nam zrobić - stwierdził lider Boko Haram.
Według nigeryjskich władz do ataku na północy kraju, na wsie wokół miasta Baga, doszło w nocy z 3 na 4 stycznia. Kilkuset bojowników sekty wjechało samochodami do wsi i rozpoczęło rzeź. Setki ludzi zginęły rozstrzelane, nie wiadomo, ile ofiar spłonęło w domach, które jeden po drugim zaczęli podpalać najeźdźcy.
Organizacja Amnesty International potwierdziła informacje o ataku, dodając, że miejsce masakry w relacjach świadków "wygląda tak, jakby była to największa dotychczasowa zbrodnia" organizacji.
Wielu mieszkańców wsi, ratując się przed nagłym atakiem Boko Haram, uciekło do buszu. Do tej pory znajdowane są tam ich zwłoki, stąd dokładna liczba ofiar nie jest jeszcze ostateczna.
Bezpośrednio po ataku do graniczących z Nigerią Kamerunu i Czadu z zaatakowanych 16 wsi uciekło ok. 30 tys. osób.
Armia nigeryjska próbuje od weekendu odzyskać zagarnięte przez Boko Haram ziemie, napotyka jednak na ogromny opór bojowników najwyraźniej świetnie wyposażonych w broń.
Z niewiadomych przyczyn zbrodnie islamistów w Nigerii nie wzbudzają takich reakcji świata cywilizowanego jak morderstwo 12 osób w Paryżu. Pytanie - dlaczego? Dlaczego europejscy liderzy są niekonsekwentni w swoim manifestowaniu sprzeciwu się wobec zbrodni i solidaryzowaniu z ofiarami?
Wstawiłbym tu zdjęcia z masakry w Nigerii, ale większość nadaje się na harda.
Źródełka:
tvn24.pl
niewygodne.info.pl
Luty 2009 r. Andrzej Arseniuk, rzecznik prasowy Instytutu Pamięci Narodowej, w rozmowie z tygodnikiem “NIE” obiecał sprawdzić i poinformować, co dzieje się ze śledztwem dotyczącym zbrodni popełnionych przez “ogniowców” na żołnierzach AK i innych zbrodni, o których akowcy donieśli. Obietnicy nie dotrzymał. Domyślamy się, dlaczego. Zamiast ścigać zbrodniarzy, IPN uczestniczy w ich gloryfikacji. Świadczą o tym kolejne publikacje instytutu, odbywające się od niedawna rajdy śladami “Ognia” współorganizowane przez IPN czy wreszcie odsłonięcie pomnika “Ognia” w Zakopanem. W uroczystości tej uczestniczył prezydent Lech Kaczyński. Być może prezydent nie wiedział, że składa kwiaty pod pomnikiem człowieka, który organizował UB w Nowym Targu i jawnie współpracował z NKWD. Wiedzą tą z pewnością dysponuje IPN oraz pracujący tam historyk Maciej Korkuć, specjalista od “Ognia”. Korkuć o swoim bohaterze pisze tak (w “Ogień bez odwrotu”; internet “Wikipedia”; przypisy do hasła “Józef Kuraś”): dowódca największego na terenach b. województwa krakowskiego zgrupowania partyzanckiego (…) jego grupa stała się podstawą, na której stworzono jeden z pierwszych oddziałów partyzanckich Armii Krajowej na Podhalu. Usprawiedliwia mordy dokonywane na Żydach i Słowakach: W swoich odezwach “Ogień” ostrzegał wszystkich konfidentów i ludzi pełniących w UB kierownicze stanowiska w celu tępienia prawdziwych Polaków, że będą na każdym kroku wieszani i strzelani, nie patrząc na ich pochodzenie, a ich dobytek zostanie skonfiskowany na rzecz oddziałów partyzanckich. Dlatego też wielokrotnie działalność jego oddziałów wymierzona była zarówno w osoby narodowości polskiej jak i pochodzenia niemieckiego, słowackiego i żydowskiego. W odniesieniu do tych ostatnich Józef Kuraś postulował przeprowadzenie akcji wysiedlenia Żydów z Podhala (tak jak w tym samym czasie uczyniono z Niemcami ze Śląska i Pomorza), co wiązało się z powszechnym wówczas utożsamianiem Żydów z nowym reżimem ze względu na ich stosunkowo liczny udział w strukturach komunistycznej władzy. Podkomendni “Ognia” zdecydowanie zaprzeczają oskarżeniom o dążeniu do fizycznej likwidacji ludności żydowskiej. Mordy na Polakach i prześladowanie akowców historyk Korkuć przemilcza.
Ta wstrętna AK
W proteście przeciwko fałszowaniu historii przez IPN i chronieniu zbrodniarzy członkowie Światowego Związku Żołnierzy AK w Nowym Targu postanowili powołać Stowarzyszenie Pamięci im. 1 Pułku Strzelców Podhalańskich AK. To właśnie żołnierzy tego pułku “Ogień” prześladował. Zebrali wiele relacji i dokumentów świadczących o tym, że “Ogień” i jego ludzie dopuszczali się m.in. zbrodni przeciwko ludzkości i zbrodni komunistycznych w rozumieniu ustawy z dnia 18 grudnia 1998 r. o Instytucie Pamięci Narodowej.
Józef Kuraś pseudonim “Ogień” był żołnierzem Armii Krajowej przez kilka miesięcy. Zdezerterował, za co został skazany na karę śmierci. Do wykonania wyroku wyznaczono czterech żołnierzy, mimo to “Ogień” przeżył. 19 stycznia 1945 r. AK na Podhalu rozformowano. Już kilkanaście dni później “Ogień” został komendantem UB w Nowym Targu i rozpoczął polowanie na żołnierzy AK. Oficjalną nominację otrzymał 16 lutego 1945 r. na podstawie skierowania nr 224 wydanego przez Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Krakowie. Zapisał się również do PPR. 9 marca 1945 r. Zofia Gomółkowa (pisownia oryginalna) z wydziału personalnego KC PPR (czyli żona Władysława Gomułki) pisze do wydziału personalnego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego: Kierujemy do waszej dyspozycji porucznika KURASIA Józefa, dowódcę plutonu oddziałów partyzanckich. Byłoby celowe wykorzystać go w miejscu starego zamieszkania na terenie NOWEGO TARGU.
2 lutego 1945 r. został aresztowany akowiec Władysław Zagardowicz, ps. “Kukułka”. IPN ma jego oświadczenie: Zostałem aresztowany przez NKWD i wywieziony do łagrów sowieckich w ZSRR, gdzie byłem uwięziony do 1947 r. Wczasie mojego aresztowania był obecny z patrolem NKWD Andrzej Gąsienica-Makowski ze Szlachtowej, który moim zdaniem doprowadził NKWD do mojego domu (…) był wówczas milicjantem podległym Józefowi Kurasiowi “Ogniowi”, gdyż “Ogień” wtedy pełnił funkcję komendanta powiatowego MO w Nowym Targu.
Inni akowcy aresztowani w tamtym czasie przez NKWD przy współpracy “Ognia”: Teofil Zubek ps. “Wiewiórka”, Stanisław Kapłon, Franciszek Kieta ps. “Limba”. Próbowano aresztować również Mieczysława Batkiewicza ps. “Topola” oraz jego syna Aleksandra Batkiewicza. Ci jednak uciekli w porę ostrzeżeni przez sąsiadów. Informacje na ten temat już dawno zostały przekazane IPN.
Bolszewik od Witosa
IPN od kilkunastu lat posiada także oświadczenie złożone przez Jana Kacwina, obecnego przewodniczącego Światowego Związku Żołnierzy AK w Nowym Targu. Kacwin opisuje osiem zbrodni popełnionych przez “ogniowców” na rozkaz swojego przywódcy już po jego dezercji z UB. Autor oświadczenia był bezpośrednim świadkiem niektórych mordów.
W lutym 1946 r. “ogniowcy” zastrzelili w Krościenku Franciszka Kołodziejskiego, w czasie wojny członka Rady Głównej Opiekuńczej, a po wojnie członka odradzającego się Kółka Rolniczego.
21 września 1946 r. ludzie “Ognia” powiesili na słupie telegraficznym Jana Klamerusa, sekretarza przedwojennego Stronnictwa Ludowego w Krościenku i bliskiego współpracownika Wincentego Witosa. Klamerus zginął dlatego, że bez pytania “Ognia” o zgodę odradzał Stronnictwo Ludowe i sfinansował zakup zboża dla rolników z okolic Krościenka. Został powieszony zbyt nisko. Stojąc na palcach, ratował się przed uduszeniem, więc “ogniowcy” dobili go strzałem z karabinu. Kacwin był jednym z tych, którzy Klamerusa odcinali od stryczka.
W pierwszych dniach maja 1946 r. ludzie “Ognia” w okolicach Krościenka zamordowali Jana Wąchałę ps. “Łazik”. “Łazik” miał doprowadzić do granicy z Czechosłowacją grupę 18 Żydów, którzy uratowali się z obozów koncentracyjnych. Potem “ogniowcy” napadli na Żydów i 11 z nich zabili. Zamordowani zostali strzałami z ręcznego karabinu maszynowego. Znane jest nazwisko człowieka, który strzelał.
Zachował się notatnik “Ognia”. Józef Kuraś przypisał sobie o jedną ofiarę więcej. Wspomniał o pieniądzach, jakie zrabował. Zdarzenie opisał tak: Witaj majowa jutrzenko. W nocy samochód z Żydami. 12. Mieli być przeprowadzeni przez granicę. 50 tysięcy. Przed Krościenkiem do rowu. Salci krzyczała: Panie Ogień! Taką pan nieładną demokrację robi. Ucięto język.
Księża stalinowcy
Akowcy mają znacznie dłuższą listę mordów, których dopuścił się “Ogień” lub jego ludzie, bynajmniej nie na “czerwonych”. Legendarnemu dowódcy IV batalionu 1 PSP AK kpt. Julianowi Zapale ps. “Lampart” zabili brata, gdyż ten odmówił wydania całej broni zamelinowanej przez AK. “Ogniowcom” przypisują także śmierć por. Williama Beinbrinka, członka załogi amerykańskiego liberatora zestrzelonego nad Podhalem. Cała załoga wyskoczyła ze spadochronami. 9 lotników wylądowało w rejonie kontrolowanym przez żołnierzy 1 PSP AK i wszyscy wojnę przeżyli. Beinbrink wylądował niedaleko obozowiska “Ognia” i słuch po nim zaginął. Żołnierz AK Józef Kmiecik ps. “Góral” (żyje) wspomina: Nieoficjalnie były doniesienia, że w czasie lądowania jeden z ludzi “Ognia” będąc na czujce wziął lądującego spadochroniarza za Niemca i zranił go, a potem go dobił, po czym zwłoki porucznika Beinbrinka zostały zwleczone z miejsca zastrzelenia i porzucone w zaroślach, gdzie reszty dokonały dzikie zwierzęta.
Sprawiedliwości od lat bezskutecznie domaga się ksiądz Władysław Zarębczan, któremu na rozkaz “Ognia” wymordowano 6 krewnych, mieszkańców Gronkowa. “Ogień” rozkazał zamordować innego księdza, proboszcza z tegoż Gronkowa Wiktora Błotko. Ten rozkaz nie został wykonany.
Akowcy zebrali relacje o wielu ohydnych zbrodniach. O powieszeniu na słupie telefonicznym kobiety w siódmym miesiącu ciąży, którą wcześniej torturowano i przetrącono jej kręgosłup. O wielokrotnym zgwałceniu innej kobiety, którą “Ogień” więził przez dwa tygodnie i w tym czasie wypożyczał kolegom z NKWD. Na taśmie wideo mają relację dwóch innych kobiet. Jedną z nich “Ogień” usiłował zgwałcić. Ponieważ się broniła, strzelił jej więc prosto w pierś. Kobieta żyje do dziś. Miała wtedy 20 lat.
Luty 2009 r. IPN zorganizował w Nowym Targu promocję książki: “Wokół legendy “Ognia”. Opór przeciw zniewoleniu: Polska – Małopolska – Podhale 1945-1956″. Na imprezę zaproszono tych członków bandy “Ognia”, którzy jeszcze żyją. Czy wśród nich byli zbrodniarze wojenni, zbrodniarze przeciwko ludzkości, zbrodniarze przeciwko narodowi polskiemu – nie wiadomo. Nie wiadomo, gdyż IPN do dziś nie przeprowadził w tej sprawie śledztwa.
W dokumentach delegata Rady Głównej Opiekuńczej zachowało się „Sprawozdanie z wypadków w Hucie Pieniackiej”. Warto przytoczyć je w całości, ponieważ niektórzy historycy nie tylko polscy, ale i ukraińscy całą rzecz zbywają eufemizmami w rodzaju: ,,spalenie wsi” lub „wymordowanie mieszkańców”. Niektórzy usiłują także tłumaczyć morderców. Twierdzą, iż Huta Pieniacka byłą polską placówką samoobrony przed UPA(Ukrajinśka Powstanśka Armija), ale również, że przez pewien czas stacjonował w niej oddział partyzantki radzieckiej, jak gdyby fakt, że Polacy nie chcieli paść ofiarą ukraińskiego ludobójstwa stanowił zbrodnię sprzeczną z prawem wojny prowadzonej przez cywilizowane narody. W ,,Sprawozdaniu z wypadków w Hucie Pieniackiej'' możemy przeczytać:
Naoczny świadek i mieszkaniec Huty Pieniackiej opowiada: Huta Pieniacka (pow. Brody) leży położona w lasach. Często przechodzą bandy i spadochroniarze bolszewiccy. Z końcem lutego, gdy przyszły oddziały SS Dywizji Hatyczyna (właśc. Hałyczyna) natknął się koło Huty taki oddział na bandę bolszewicką. Po potyczce oddział SS się wycofał. Mniej więcej po tygodniu 26-27 II wieś została otoczona przez Oddział SS dywizji Hałyczyna. Na dany znak rozpoczął się ogień karabinowy naokoło wsi. Pierścień się zacieśniał. Spotkanych ludzi pędzono do kościoła. Ludność widząc, że ma do czynienia z regularnym wojskiem nie uciekała. Kto się tylko ociągał był strzelany na miejscu. SS żołnierze wpadali do chat i mordowali długimi, ostrymi nożami. Sprawozdawca ma taki nóż schowany na pamiątkę. Widział dzieci rozprute nożami, kobiety o poobcinanych piersiach. Gdy ludzi spędzono do kościoła i drzwi zamknięto, rozpoczęto kościół minować. Obecni w kościele oczekiwali wysadzenia, w międzyczasie jednak przyjechała starszyzna i miny kazała wydobyć z powrotem. Następnie w kościele zaczęto przeprowadzać segregację. Mężczyzn osobno, dzieci i kobiety osobno. Ta segregacja była jednak bezcelowa, gdyż następnie partiami wyprowadzano ludzi, zamykano do pustych chat, stodół, szop, które podpalano. Sprawozdawca słyszał jęki palonych żywcem, widział kobietę wyskakującą oknem z palącymi włosami i sukniami. Kobieta ta musiała być już obłąkaną lub też przestraszyła się strzałów i skoczyła z powrotem w ogień. Ludzi wyskakujących lub uciekających strzelano. Akcja ta trwała od pierwszej w nocy do piętnastej - szesnastej, padło w niej dwóch SS-ów, którzy postrzelili się sami przez nieostrożność.
Każdy dom i zabudowanie było grabione przez przybyłych z wojskiem cywilnych Ukraińców, którzy zrabowany dobytek ładowali na wozy i wywozili. Pod kościołem zginął dowódca samoobrony Kazimierz Wojciechowski. Jak twierdzą świadkowie, oblano go łatwopalną cieczą i podpalono. Wcześniej, jeszcze w domu, zamordowano jego żonę, córkę i ukrywających się tam Żydów.
Sprawozdawca mówił z umierającą kobietą, ranną nożem w pierś, zeznała, że krewny ich SS-owiec z pobliskiej wsi, mimo zaklęć męża, jego zastrzelił, dziecko zarżnął, ją przebił nożem (...) SS Dywizja wracając z Huty w Pieniakach zdemolowała pocztę i zabrała kasę.
W świetle tego dokumentu znajdującego potwierdzenie także w wielu innych źródłach mord w Hucie Pieniackiej w zgodnie z prawem międzynarodowym był klasycznym ludobójstwem, wpisującym się w politykę zaplanowanych czystek etnicznych realizowanych przez OUN- UPA.
Wielu z ukraińskich esesmanów, mordujących mieszkańców Huty Pieniackiej spoczywa dziś w Panteonie Chwały Dywizji "SS-Galizien", znajdującym się koło Brodów. Wyrżnięci Polacy w Hucie Pieniackiej spoczywają w zbiorowej mogile, a każde złożenie na niej wieńców budzi wściekłość postbanderowskich środowisk.
W 1989 r. osoby, które przeżyły zbrodnię i ich rodziny za zebrane pieniądze ufundowały drewniany krzyż. Obecnie istniejący pomnik wzniesiono w 2005 r. dzięki staraniom Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Strona ukraińska przez dwa lata blokowała umieszczenie daty zbrodni na monumencie.
Obchody 65. rocznicy wydarzeń odbyły się 28 lutego 2009 z udziałem kilkudziesięcioosobowej reprezentacji rodzin ocalałych z masakry zrzeszonych w Stowarzyszeniu "Huta Pieniacka", którym Urząd ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych odmówił dofinansowania wyjazdu, co stało się wielkim skandalem. Patronat nad obchodami przyjęli i osobisty udział w uroczystości wzięli Prezydent Lech Kaczyński oraz Prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko wielki sympatyk OUN-UPA i SS Gallizien
To tylko jedna z wielu akcji nacjonalistów ukraińskich skierowanych przeciwko ludności polskiej i czeskiej zamieszkującej na Wołyniu.
Szerzej o mordach na rodakach: google.
Akurat musiałem coś na szybko polutować, więc łapię lutownicę grotową i do dzieła.
Zebrało mi się trochę za dużo lutowia, a akurat nie miałem pod ręką wody by nawilżyć gąbkę (zwykle w ten sposób usuwa się różne niepożądane rzeczy na grocie lutownicy) więc stwierdziłem, że użyję do tego celu chusteczki, która leżała za monitorem.
Lutownica rozgrzana do 350 stopni, szybko wsadziłem grot w chusteczkę i obracam, by oczyścić z lutowia.
Nagle po pokoju rozniósł się trochę gryzący smród spalonego białka...
Tak, w tą właśnie chusteczkę fapałem poprzedniego dnia.
Jeśli aborcja to morderstwo, to to się nazywa ludobójstwo!
Dokument amerykańskiego reżysera Joshui Oppenheimera skupia się na dwóch indonezyjskich masowych mordercach, dowodzących brygadami śmierci egzekwujących antykomunistyczną czystkę w latach 1965-1966. W jej wyniku zginęło ponad pół miliona osób (niektóre źródła podają, że nawet około miliona), partia komunistyczna została całkowicie zlikwidowana, a mordercy ustanowili „Nowy porządek”, do tej pory zasiadając na ważnych politycznie stołkach.
Co wyróżnia ten film od innych, to fakt, że reżyserowi… udało się namówić zbrodniarzy do odegrania swoich ulubionych morderstw przed jego kamerami, stylizując je na wybrane przez nich gatunki filmowe. Zanim stali się mordercami, Anwar Congo i Adi Zulkadry zajmowali się rozprowadzaniem na czarnym rynku biletów kinowych, więc możliwość pochwalenia się swoimi czynami na modłę produkcji gangsterskiej, westernowej czy musicalowej była dla nich wyjątkowo kusząca.
Za zbrodnie przeciwko ludzkości nigdy nie zostali ukarani i, co więcej, do momentu premiery dokumentu nie uważali, by zrobili coś złego. W trakcie kręcenia filmu Anwar, który własnoręcznie udusił około 1000 osób, zaczął odczuwać wyrzuty sumienia, ale pozwolił na kontynuowanie tego nietypowego filmowego przedsięwzięcia. Obaj mordercy nie czują się oszukani przez reżysera i nazywają „Scenę zbrodni” najbardziej prawdziwym filmem, jaki mógł powstać.
1. Link do całego artykułu o sadystycznych dokumentach kulturawplot.pl/2013/12/16/najbardziej-szokujace-dokumenty/)
2. Link do całego filmu z trailera movie4k.to/The-Act-of-Killing-watch-movie-3782574.html
12 marca 1944 roku, w Dzień Pański, diabeł dopiął swego. Jego hordy wdarły się do klasztoru i pod okiem Podkamieńskiej Pani wymordowały zakonników i chroniącą się za murami ludność. Grasowały w całej okolicy. Tego dnia w pobliskich Palikrowach spełnił się apokaliptyczny obraz rzek czerwonych od krwi. „Ktokolwiek kiedyś będzie szedł lub jechał z Podkamienia do Palikrów, nich zatrzyma się przy cmentarzu (...) a potem, idąc dalej, niech przy moście spojrzy w lewo, tam nad rzeczkę, dwieście metrów od miejsca, gdzie (...) lała się polska niewinna krew, a rzeczka krwią płynęła.”(Zbigniew Iłowski)
Pani Podkamieńska repatriowała się do Wrocławia. W opuszczonym przez Nią miejscu nowy pan-szyderca umiejscowił szpital psychiatryczny. Dzisiaj po grobach podkamieńskich męczenników kręcą się w charakterystycznych strojach pensjonariusze psychuszki. Do pełnego szczęścia zabrakło diabłu tylko zburzenia świątyni. Mikołaj Falkowski tak opisuje to miejsce:
„Podkamień przyciąga uwagę niczym widmo na wzgórzu. Pięknie zlokalizowany, lecz zrujnowany, otoczony kamiennymi murami, nie pozbawiony śladów zaciętych walk, kryje w sobie mroczne tajemnice z lat II wojny światowej. Atmosfera spowijająca to wzgórze wciąż przeraża wspomnieniem ludobójstwa i widocznymi śladami sowieckiego barbarzyństwa.”
Ojciec Józef Bocheński, dominikanin, światowej sławy filozof, mający związki z Podolem, pisał we wspomnieniach: „Europa, nasza Europa – kończy się w Podkamieniu. Myślę, że kogoś, kto przeżył te wydarzenia, nikt nie nabierze na historyjki o Europie aż do Urala…”.
Bocheński mylił się – tego dnia w Podkamieniu i Palikrowach nie skończyła się Europa - skończył się cały świat.
A to przebieg zbrodni:
Według relacji ks. Józefa Burdy o. Marcin Kaproń, który w sobotę, 11 marca 1944 był w gminie w Podkamieniu w sprawie urzędowej, usłyszał od woźnego, że szykuje się napad na klasztor. Po powrocie do zabudowań nakazał on zamknięcie bram. Faktycznie, tego samego dnia pod murami klasztoru pojawił się oddział podający się za partyzantkę radziecką (inne świadectwo – za oddział SS walczący z banderowcami) i zażądał wpuszczenia do klasztoru oraz wsparcia w postaci żywności. Dowodzący obroną klasztoru spuścili posiłek na linach, a na żądanie domniemanych partyzantów sowieckich wysłali do nich delegację, która jedząc go razem z oblegającymi miała udowodnić, że jedzenie nie jest zatrute. Delegaci zostali wypuszczeni tego samego dnia, rozpoznali oni, że oblegającymi są Ukraińcy z UPA. Sprawiło to, że obrońcy tym bardziej postanowili nie opuszczać klasztoru i w miarę możliwości umocnili jego bramy i okna. W tym czasie wewnątrz murów obiektu przebywało na stałe co najmniej 300 polskich cywilów. Pod osłoną nocy część ludności wymknęła się z klasztoru.
Następnego dnia, 12 marca, wobec kolejnej odmowy otwarcia bram, oblegający zaczęli ostrzeliwać klasztor i rąbać siekierami furtę. Powstrzymały ich jednak strzały z dwóch posiadanych przez Polaków karabinów maszynowych. Wówczas dowództwo ukraińskiego oddziału zażądało opuszczenia budynków przez wszystkich ukrywających się tam Polaków, z wyjątkiem zakonników, obiecując wypuścić ich wolno. Kiedy Polacy zaczęli wychodzić z klasztoru, upowcy otworzyli ogień. Powstało ogólne zamieszanie, w którym napastnicy przedarli się do wnętrza klasztoru.
W dalszym toku wydarzeń zamordowanych zostało ok. 100 Polaków, nie licząc osób ukrywających się poza klasztorem na terenie Podkamienia[4]. Ciała ofiar były porzucane w miejscu zabójstwa lub wrzucane do klasztornej studni. Części osób udało się przetrwać w kryjówce na strychu.
Mienie klasztorne, stanowiące jedno z najbogatszych zbiorów precjozów i dzieł sztuki na ówczesnych Kresach, było przez kilka dni sukcesywnie i pedantycznie łupione, aż do zupełnego jego rozgrabienia, według kapłanów który ocaleli z tej rzezi skarby zrabowane przez Ukraińców sięgnęły kilku milionów dolarów. Pogromy przeniosły się także na teren miasteczka, gdzie trwały jeszcze przez kilka następnych dni. Bojówki banderowskie penetrowały zabudowania, ogrody i zagajniki, poszukując ukrywających się Polaków. Ewa Siemaszko szacuje, że w miasteczku zginęło więcej ludzi niż w samym klasztorze[2].
Osoby ocalałe z klasztoru podkamieńskiego (ks. Józef Burda, Paulina Reissowa) podawały liczbę ok. 150 zabitych. Publicysta Jacek Borzęcki relacjonując odsłonięcie pomnika ofiar mordu na portalu Wspólnoty Polskiej, mówił o ponad 120 ofiarach[5]. Wszystkie relacje brały jednak pod uwagę jedynie zabitych w samych zabudowaniach klasztornych. Ewa Siemaszko szacuje całkowitą liczbę zabitych w Podkamieniu na 400-600 osób[2]. H. Różański, H. Komański i Sz. Siekierka podają liczbę ok. 600 zabitych, pisząc zarówno o zamordowanych w samym klasztorze, jak i w czasie próby ucieczki z niego. Ci sami autorzy wskazują na związek między wycofaniem się UPA z Podkamienia a wejściem do miejscowości Armii Czerwonej, które nastąpiło 19 marca. Twierdzą też, że obok oddziału UPA w napadzie na klasztor brała udział 14 Dywizja Grenadierów SS.
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów