zastanawiające .. czyżby znaleźli koziołka ofiarnego bo faktycznie coś tu nie halo
#morderca
zastanawiające .. czyżby znaleźli koziołka ofiarnego bo faktycznie coś tu nie halo
Lubisz oglądać nasze filmy z dobrą prędkością i bez męczących reklam? Wspomóż nas aby tak zostało!
W chwili obecnej serwis nie jest w stanie utrzymywać się wyłącznie z reklam. Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
"Strzec strusi należy się" - Mistrz Yoda.
Adam K. (35 l.) uznał, że odbierając życie swoim córeczkom Laurze i Natalce najbardziej jak tylko można ukarze żonę za to, że chciała z nim się rozwieść. Prawdopodobnie morderca zaplanował wszystko bardzo dokładnie. Czekał tylko na odpowiedni moment. Dopiero teraz mieszkańcy przypominają sobie, że pijąc piwo pod sklepem powiedział niedawno, że nigdy po rozwodzie nie odda Małgorzacie K. (29 l.) córeczek.
Nikt jednak nie przypuszczał co może mieć na myśli ten do niedawna spokojny i zrównoważony mężczyzna. Że w jego głowie kiełkuje zbrodniczy plan zarąbania dzieci i popełnienia samobójstwa
We wsi Zamch (woj. lubelskie), gdzie doszło do zbrodni sprawa ciągle budzi ogromne emocje. Sąsiedzi mają przed oczami siedzącego przed domem Adama K. Na jednym kolanie trzyma Natalię, na drugim Laurę. Mocno je przytula.
- Moje maluśkie, tak was kocham - mówił uśmiechając się. Ludzie nie mogą wprost uwierzyć, że ten czuły ojciec był zdolny do tak potwornej zbrodni.
Pokryty niebieską blachodachówką dom, gdzie rozegrał się horror został wysprzątany przez najbliższą rodzinę zmarłych. Zakrwawione ubrania pościel i meble spalono na placyku przed domem. Zniknęły policyjne taśmy, zagradzające wjazd. Okna zostały szczelnie zakryte roletami przed ciekawskim wzrokiem gapiów. Pozostałej części dobytku pilnuje uwiązany na łańcuchu przy budzie pies.
- Ładny domek ale raczej nikt tutaj nigdy nie zamieszka. Kto by miał odwagę? Przecież krew tych niewinnych dzieci wsiąkła w ściany, w podłogę. Najlepiej byłoby to rozwalić - mówi pracujący w ogrodzie kilkaset metrów dalej mężczyzna.
On podobnie jak większość mieszkańców tej części Zamchu znał Adama K. od najmłodszych lat. Do niedawna miał o sąsiedzie jak najlepsze zdanie. Że jest pracowity, opiekuńczy, miły, rozmowny, nigdy nikomu nie odmawiający pomocy. Że ponad wszystko kocha swoją młodszą o kilka lat, piękną żonę. Z Małgorzatą K. ludzie nie mieli za bardzo kontaktu. Mimo, że mieszkała w tym miejscu od kilku lat, większych przyjaźni nie nawiązała. Nie pasowała tutaj, bardziej nadawałaby się do miasta.
- Przecież rozwód to nie koniec świata. Ludzie się rozstają, tak było i będzie zawsze. To nie powód żeby komuś odbierać życie. Jak już chciał pójść na tamten świat to powinien siebie zabić a nie Laurę i Natalię - dodaje jedna z sąsiadek.
Źródło: fakt.pl
Pokryty niebieską blachodachówką dom
już można było przypuszczać, że coś jest z nim nie tak
Luis Garavito (a właściwie: Luis Alfredo Garavito Cubillos) - to człowiek zwany "La Bestia" albo "Tribblin" (po hiszpańsku "Goofy"). Określony przez media, jako "najgorszy seryjny morderca" zabił sto czterdzieści ofiar. Przez ten okrutny czyn stał się jednym z niesławnych "rekordzistów". Urodzony 25 stycznia 1957 roku w Kolumbii, najstarszy z siedmiu braci. Na narodziny psychopaty znaczący wpływ mogło mieć spaczone dzieciństwo, przez które szybko wyrósł na maszynę do zabijania. Garavito już od najmłodszych lat był bity, molestowany i poniżany przez ojca.
W lutym 1998 znaleziono trzy nagie ciała dzieci zakopane na wzgórzu niedaleko miasta Genua w Kolumbii. Później, jak się okazało, ofiary Luisa Garavito były mordowane w ten sam sposób. Wszystkie ciała miały związane ręce, zaś szyje i genitalia drastycznie zmasakrowane. Wokół grobów znaleziono też plamy krwi oraz nóż, których - niestety - nie można było poddać badaniu DNA. Przeszkodą okazały się wysokie koszty. W tym samym czasie w Kolumbii znanych było wielu seryjnych morderców. Początkowo znalezione zwłoki chciano przypisać zabójcy, znanemu jako Pedro Alonzo Lopez, który miał już na swoim koncie blisko 70 morderstw. Ofiarami Lopeza padały jednak tylko dziewczynki. Poza tym, trudność we wprowadzaniu w życie właściwych procedur i kompletny brak funduszy utrudniało odpowiednie profilowanie seryjnego mordercy. Po badaniu ciał stwierdzono, że chłopcy mieli 11-13 lat i mieszkali w okolicznym miasteczku.
Przez długi okres czasu na terenie Kolumbii znajdowano ciała zamordowanych chłopców. Zgłaszanych przypadków były setki, jednak powiązanie jakichkolwiek z konkretnym zabójcą było niezwykle trudne. Słaba organizacja policji, brak pieniędzy i trudne śledztwo spowodowały, że przez niemal całe lata dziewięćdziesiąte Luis Garavito pozostawał bezkarny. Identyfikacja zwłok była o tyle trudna, że zdecydowana większość dzieci nie miała zrobionych zdjęć dentystycznych, a tylko taka metoda porównawcza mogłaby być zastosowana.
Luis Garavito niejednokrotnie był bliski wpadki. Zdawał się nie okazywać lęku przed zatrzymaniem, działał niemal bezczelnie i na oczach świadków uprowadzał swe przyszłe ofiary. Wczesnym popołudniem 8 czerwca 1996 roku , w miasteczku Boyaca zaginął chłopiec. Ciało znaleziono pięć dni później. Odcięta głowa i pokaleczone genitalia jednoznacznie poświadczyły o bestialskim gwałcie i morderstwie. Matka chłopca natychmiast wszczęła poszukiwania zabójcy. Szybko dowiedziała się, że jej syn widziany był po raz ostatni w lokalnym sklepie w towarzystwie innych dzieci i obcego mężczyzny, który kupował im słodycze. Świadkowie rozpoznali w nim Garavitę, który zatrzymał się w miasteczku. Policja przesłuchała podejrzanego, ale ustaliła tylko fakt zakupu słodyczy przez nieznajomego, który miał następnie zostawić dzieci w sklepie i odejść. Po czterech dniach Garavito zabił 13-letniego chłopca w sąsiednim mieście - Pereira.
Nadmieniony wcześniej schemat zabijania, który stosował Luis, był niezwykle okrutny. Morderca przetrzymywał dzieci w wydzielonych przez siebie "sektorach". Związywał ofiary tak, by mogły powoli chodzić po pomieszczeniu i torturował je za pomocą noża. Po rozkładzie ciała trudno było wyznaczyć dokładną przyczynę śmierci, ale wiele wskazywało na dekapitację (lub jej próby). Wykonane nożem V-kształtne nacięcia na czwartym kręgu szyjnym występowały przy każdej ofierze. O wspomnianych sektorach opowiedział sam aresztowany Luis. Miał przetrzymywać jedno dziecko na wyznaczonej strefie i tam je mordować. Potem zmieniał lokację i powtarzał cykl zabijania. Co ciekawe, spokrewniona z Garavitą osoba przekazała policji pudełko, w którym znaleziono nie tylko notes (Luis zaznaczał w nim kreskami kolejne ofiary), ale też wycięte z paszportów fotografie wielu nieżyjących dzieci - jedyne trofea zabójcy. Poza tym w pudełko znajdował się też kalendarz z zaszyfrowanymi notatkami. Jak się później okazało - zawierał listę ofiar wraz z datami mordów.
Aresztowanie Luisa Garavito miało miejsce w 1999 roku w okolicy miasta Villavicencio. Na podstawie zeznań bezdomnego sporządzono rysopis mężczyzny, który próbował uprowadzić małego chłopca w zaroślach. Tego samego dnia, taksówkarze spostrzegli pasującego do opisu człowieka i zawiadomili policję. Garavito nie miał przy sobie dokumentów, podał więc imię i numer dowodu osobistego znajomego polityka z małego miasteczka. Z braku odpowiedniego sprzętu nie można było zweryfikować podanych informacji. Zapytany, dokąd idzie, odpowiedział, że zmierza do miasta. Wskazał jednak zły kierunek, co wzbudziło podejrzenia funkcjonariuszy. Jako, iż podejrzany podobny był do mężczyzny z rysopisu, szybko go zatrzymano i umieszczono w więzieniu.
Luis Garavito przyznał się do 140 okrutnych mordów dokonanych na dzieciach, chociaż, od roku 1992, ich faktyczna ilość mogła przekroczyć nawet 300. Większość jego ofiar to mieszkańcy ulicy - ubodzy, błąkający się tu i ówdzie chłopcy. Zarówno sposób uprowadzania swych "zdobyczy", jak i metoda mordu były w przypadku Luisa Garavito schematyczne. Wszystkie zabójstwa cechowała wyjątkowa bestialskość oprawcy.
Początkowo Garavito skazany został za swe wszystkie zabójstwa na blisko 2,600 lat odsiadki. Jednak z powodu kolumbijskiego prawa, które mówi, że wyrok nie może wynieść więcej niż 30 lat, oraz dzięki współpracy z policją, "La Bestia" dostał tylko 22 lata więzienia. Przetrzymywany jest w nieznanym miejscu, z obawy przed samosądem.
Dla zainteresowanych:
Źródło
9 miłych facetów pewnie niektórym bardzo dobrze znanych
Jak wypadł test ?
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów