#mordercy
Zrzutka na serwery i rozwój serwisu
Witaj użytkowniku sadistic.pl,Od czasu naszej pierwszej zrzutki minęło już ponad 7 miesięcy i środki, które na niej pozyskaliśmy wykorzystaliśmy na wymianę i utrzymanie serwerów. Niestety sytaucja związana z niewystarczającą ilością reklam do pokrycia kosztów działania serwisu nie uległa poprawie i w tej chwili możemy się utrzymać przy życiu wyłącznie z wpłat użytkowników.
Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Wykorzystali nieuwagę matki i wyprowadzili dziecko ze sklepu. Udali się w kierunku torów kolejowych. Położyli go na torach i czekali na nadjeżdżający pociąg. 2-latek nie chciał jednak spokojnie leżeć, więc Robert i Jon rzucali w niego cegłami i tłukli żelaznym prętem, by nie wstawał. Gdy usłyszeli pociąg, ukryli się w zaroślach i obserwowali całą akcję z daleka. Malec zginął na miejscu. Zwłoki odnaleziono dopiero po dwóch dniach od rozpoczęcia poszukiwań. Dzięki nagraniu z monitoringu, po tygodniu odnaleziono sprawców.
Dziesięciolatkowie stanęli przed sądem i byli sądzeni jak dorośli. Przyznali się do winy. Wydanie wyroku nie było łatwe. Ława przysięgłych debatowała przez kilka dni. W końcu ogłosili werdykt, że "chłopcy są winni porwania i zabójstwa".
Sędzia Michael Morland orzekł, że Robert i James mają trafić do więzienia na tak długo, aż nie zostaną resocjalizowani.
Robert i Jon wyszli na wolność w 2001 roku. Dostali nową tożsamość i szansę na normalne życie. Warunkiem był zakaz kontaktowania się między sobą i z rodziną zmarłego chłopca.
Robert wykorzystał szansę, ale Jon w 2010 roku trafił z powrotem do więzienia za pornografię dziecięcą.
Na koniec kilka zdjęć:
Jednym z morderców-kanibali był Fritz Haarmann, który zyskał sobie przydomek "rzeźnika z Hanoweru". Nic dziwnego, udowodniono mu zamordowanie 24 młodych chłopców, choć liczba ta z pewnością mogła być większa. Urodził się w biednej rodzinie jako szóste dziecko. W wieku 16 lat rodzice wysłali go do szkoły wojskowej, ale z powodu kłopotów zdrowotnych i homoseksualizmu chłopak szybko wrócił do domu. Udało mu się znaleźć zatrudnienie w fabryce cygar, lecz w 1898 roku, gdy mężczyzna miał już 19 lat, aresztowano go za molestowanie seksualne dzieci i umieszczono w szpitalu psychiatrycznym. Haarmannowi udało się uciec i od tej pory prowadził życie wypełnione drobnymi oszustwami, kradzieżami i pobytami w więzieniu. Z czasem stał się przydatny policji - przekazywał jej informacje o siatce przestępczej działającej w Hanowerze.
W maju 1924 roku w rzece Leine przypadkowo natrafiono na ludzkie kości. Było ich aż 500 i jak wykazały badania, pochodziły od 22 ofiar, w większości w wieku od 14 do 18 lat. Na Haarmanna, karanego już wcześniej za kontakty z nieletnimi, zastawiono pułapkę. 22 czerwca 1924 został zatrzymany podczas próby zwabienia do swojego mieszkania chłopca. W trakcie śledztwa wyszło na jaw, że w latach 1918-1924 Haarman wraz ze swoim partnerem dopuścił się morderstwa na 24 nieletnich, choć on sam przyznał na rozprawie, że ofiar mogło być nawet 70. Chłopców podstępnie zwabiał do domu, gwałcił i mordował, przegryzając ich gardła. Ciała sprzedawał na czarnym rynku jako mięso wieprzowe, kości wrzucał do rzeki. Co najgorsze, policja pokładała tak duże zaufanie w swoim informatorze, że długo nie podejrzewała, iż może on mieć coś wspólnego z zaginięciami chłopców w tym rejonie. Ostatecznie, został skazany na śmierć i stracony przez ścięcie toporem.
Friedrich Haarmann z niemieckimi śledczymi
Haarmann to nie jedyny okrutny morderca, który sprzedawał ciała swoich ofiar. To samo robił Carl Großmann, którego pierwszym płatnym zajęciem była praca w... rzeźni. Później często popełniał drobne wykroczenia. Trafił też do więzienia na 14 lat za gwałty na dwóch dziewczynkach: 15-letniej i 4-letniej. Młodsze dziecko zmarło.
Po wyjściu z więzienia Großmann kontynuował zbrodniczy proceder. Do swojego domu zwabiał bezdomne prostytutki, którym proponował pracę przy zajmowaniu się domem. Tak jednak nie było - kobiety mordował, a ich ciała ćwiartował i zjadał lub sprzedawał jako konserwy wieprzowe. Miał także stoisko z kiełbaskami, które przyrządzał ze swoich ofiar. Okrutne zbrodnie mężczyzny wyszły na jaw, gdy na policję zadzwonili sąsiedzi. Słyszeli oni krzyki młodej kobiety, po których nagle zaległa cisza. Gdy funkcjonariusze dotarli na miejsce zbrodni, zobaczyli ciało kobiety, a w piecu zwęglone ludzkie szczątki. Mimo że mężczyźnie udało się udowodnić tylko jedno morderstwo, najprawdopodobniej ofiar mogło być nawet sto. Jedna zbrodnia wystarczyła jednak, by skazać Großmanna na karę śmierci. Mężczyzna powiesił się przed wykonaniem wyroku w swojej celi, w lipcu 1922 roku.
To samo zrobił Karl Denke, który popełnił samobójstwo, jeszcze zanim doszło do procesu. Ten mieszkaniec Münsterberga (obecnie Ziębice, miasto leżące w województwie dolnośląskim) był w społeczności bardzo znany i szanowany, słynął z tego, że przyjmował do swojego domu biednych włóczęgów, by dać im jeść. Jego motywacja nie miała jednak nic wspólnego z altruizmem. Ludzi, którzy dali się nabrać na jego dobre serce, mordował, a następnie zjadał. Część mięsa peklował, a z jeszcze innych fragmentów wykonywał sznurówki i rzemyki.
Karl Denke
Zbrodnia nie wyszłaby na jaw, gdyby nie niedoszła ofiara Denkego - Vincenz Olivier, który w grudniu 1924 roku z raną głowy po uderzeniu siekierą przez mordercę, pobiegł powiedzieć policji o okrutnym kanibalu. Gdy funkcjonariusze przyjechali na miejsce, odkryli, że w domu Denkego znajdują się setki ludzkich kości oraz ludzkie ciała przeznaczone do spożycia. Morderca notował dane wszystkich swoich ofiar. Dzięki temu udało się określić, że od lutego 1903 roku do kwietnia 1924 roku zamordował 30 osób, ale policjanci natrafili na ślady jeszcze innych ofiar. Ludzkie kości odnajdywano w okolicy jeszcze długo po wojnie.
Nie można stwierdzić, co tak naprawdę kierowało Denkem. W młodości uważano go za opóźnionego umysłowo, choć być może do zamordowania tylu ludzi przyczyniła się bieda, w którą popadł z powodu panującej wówczas hiperinflacji. O takim motywie nie może jednak być mowy w przypadku Petera Kürtena. Ten morderca już jako 5-letni chłopiec utopił w strumieniu dwa szczeniaki, co sprawiło mu niesłychaną przyjemność. W wieku 9 lat miał ponoć zabić swoich dwóch kolegów, topiąc ich podczas zabawy w rzece.
Potem było coraz gorzej - w sumie udowodniono mu zamordowanie 9 osób, w większości kobiet w różnym wieku, oraz co najmniej 7 prób morderstw. Kürten swoje ofiary gwałcił, dusił, a także podrzynał im gardła. Ciał nie zjadał, ale ponoć ssał krew z cięcia na szyi, a sam widok krwi doprowadzał go do orgazmu. Kürten został skazany na śmierć i zgilotynowany w lipcu 1931 roku. Nie wiadomo, co skłoniło go do takich czynów - być może nieszczęśliwe dzieciństwo - jego ojciec, alkoholik, miał gwałcić matkę i starsze siostry. W obliczu tych zbrodni trudno szukać jednak dla niego usprawiedliwienia.
Myślę że was to zainteresuje
1.Ponury Śpioch:
Lonnie Franklin Jr., zwany też „Ponurym Śpiochem”, wpadł po 25 latach od momentu popełnienia pierwszej zbrodni. Przestępca trafił w ręce policji dzięki… swojemu synowi, którego zatrzymano wcześniej w związku z zupełnie inną sprawą. Porównanie DNA obu mężczyzn naprowadziło śledczych na trop seryjnego mordercy. Franklin został na razie oskarżony o popełnienie dziesięciu morderstw, ale możliwe, że lista jego przestępstw zostanie poszerzona o osiem kolejnych, których miał dokonać wcześniej. Grozi mu kara śmierci. A skąd takie ciekawe przezwisko? Otóż morderca zrobił sobie przerwę w zabijaniu w latach 1988-2002.
2.Wydany przez Facebooka
28-letni informatyk, maniak broni Mark Dizon dokonał trzech włamań do pokojów hotelowych i prywatnych domów, podczas których zabił łącznie dziewięć osób. Przestępca kradł ofiarom sprzęt elektroniczny, ale zostawiał inne kosztowności. Miejscowa policja podejrzewa, że w skradzionych urządzeniach szukał haseł do kont bankowych. Dizon wpadł, ponieważ córka jednej z ofiar znalazła sprawcę na swojej liście znajomych na Facebooku.
3. Dusiciel z Cleveland
Długą listę przestępstw popełnionych przez Anthony’ego Sowella zakończył gwałt na nieprzytomnej kobiecie, którego dokonał w swoim domu. Po odzyskaniu świadomości ofiara uciekła oprawcy i po chwili wróciła z policją. Samego Anthony’ego już nie zastano, ale za to znaleziono w jego domu jedenaście rozczłonkowanych trupów płci żeńskiej. Śledczy podejrzewają, że „Dusiciel z Cleveland” popełnił więcej niż jedenaście zabójstw, gdyż w czasie, kiedy maniak mieszkał w tym rejonie, bez wieści przepadło wiele kobiet. W 2010 roku skazano go na karę śmierci, ale Sowell walczy o zamianę wyroku na karę dożywocia.
4.Całe życie poza prawem
Przestępcze dossier Samuela Little’a liczy ponad sto stron i na jego podstawie można dokładnie odtworzyć gdzie był i co robił przez ostatnie 56 lat. W minionym roku odkryto, że na całym obszarze USA istnieją nierozwiązane dotąd sprawy, w których figuruje DNA Little’a. Moment popełniania tych zbrodni idealnie pokrywa się z czasem przebywania mężczyzny w danym mieście. Według śledczych, Samuel Little (były bokser) dotkliwie bił kobiety, a następnie dusił je i zaspokajał się seksualnie. Proces przestępcy jest w toku.
5.Kochanek-truciciel
Mohan Kumar był indyjskim nauczycielem, który przyznał się do zabicia dwudziestu młodych kobiet w przeciągu pięciu lat. Z każdą spotykał się jakiś czas, po czym namawiał do wyjazdu z miasta. Para spędzała razem noc, a rankiem mężczyzna prosił dziewczynę, by wypiła kilka kapsułek cyjanku potasu, mówiąc jej, że to środek antykoncepcyjny. Śmierć przychodziła już po kilku sekundach. Mohan następnie okradał ofiarę ze wszystkich kosztowności. Morderca czeka obecnie na proces.
6.Kanibal w spódnicy
W 2011 roku w Indonezji zatrzymano 29-letnią kobietę, która zabiła i zjadła ponad trzysta dziewczyn. W jej lodówce znaleziono ogromne ilości ludzkich szczątków, w tym jej męża. Jakby tego było mało, morderczyni organizowała imprezy, na których niczego niepodejrzewającym gościom podawała dania przyrządzone z ludzkiego mięsa. Kobieta przyznała, że wyrządzała te okropności, bo czuła taką wewnętrzną potrzebę i bez wahania zrobiłaby to ponownie.
7.Oryginalny morderca
Israel Keyes czerpał przyjemność z zabijania ludzi. Przestudiował sprawy słynnych seryjnych zabójców i wynalazł własną metodę po to, by nikt nie zarzucił mu naśladowania swoich poprzedników. Wszystkie potrzebne do mordowania przedmioty (łopaty, plastikowe torby, pieniądze i chemikalia) poukrywał w różnych miejscach w całych Stanach, co pozwoliło mu łatwiej pozbywać się trupów. Po aresztowaniu przyznał się do siedmiu zabójstw, a podczas przesłuchania dokładnie opisywał swoje zbrodnie. Pod koniec 2012 powiesił się w celi.
8.Zabijała, by ratować życie
Doktor Virginia Helena Soares de Souza jest oficjalnie podejrzana o zabicie siedmiu swoich pacjentów, ale liczba ofiar lekarki może zawierać nawet trzysta nazwisk. Prokuratura oskarża ją o podawanie chorym środka uspokajającego i odcinanie im dostępu tlenu, w rezultacie czego ofiary umierały na szpitalnym łóżku. Motywem zbrodni była chęć zwolnienia miejsc w szpitalu dla pacjentów, których można jeszcze wyleczyć.
9.Kolejny kanibal
W latach 2008-2012 w chińskiej prowincji Yunnan przepadło bez wieści dwadzieścia osób. W trakcie śledztwa policja trafiła do domu Zhanga Yunmina, gdzie znalazła ususzone fragmenty ludzkiej tkanki, zakonserwowane gałki oczne i inne części ciała. Kanibal nie tylko sam żywił się ciałami dzieci i karmił nimi swoje psy, ale także sprzedawał mięso na wiejskim rynku jako strusie. Śledczym udało się oskarżyć Yunmina „jedynie” o dokonanie jedenastu zabójstw, ale to wystarczyło, by skazać go na karę śmierci.
10.Bestia w mundurze
Byłego oficera milicji Michaiła P. uważa się za jednego z najgroźniejszych maniaków w historii Rosji. Zabił co najmniej dwadzieścia cztery kobiety, ale podejrzewa się, że jego ofiarą padło jeszcze kolejnych dwadzieścia sześć. Mężczyzna wieczorami krążył samochodem po mieście i oferował im podwiezienie. Zamiast do domu, ofiary trafiały do lasu, gdzie były torturowane, masakrowane, a ich ciała gwałcone. Michaił P. wodził śledczych za nos przez 20 lat. W czasie śledztwa zbadano DNA 3500 ludzi, przesłuchano 1000.
Zródło: Joemonster.org
Mam nadzieję że się spodobało
Rzeźnik z Rostowa, bo tak jest nazywany, urodził się 16 października 1936 roku w Jabłocznoje, małej wiosce na Ukrainie. Nie miał łatwego dzieciństwa. Wychowywał się w czasach drugiej wojny światowej. Ponadto przeżył dziecięcą traumę. Gdy miał pięć lat, matka opowiedziała mu o jego starszym bracie, który zniknął bez śladu. Rodzice podejrzewali, że został zjedzony przez sąsiadów. Opowieść ta odcisnęła na Czikatiło głęboki uraz.
Gdy skończył 18 lat wyjechał do Moskwy, by studiować prawo. Gdy nie zdał egzaminu, zaciągnął się do wojska. Po odbyciu służby, rozpoczął pracę jako telefonista, a później został nauczycielem. Oskarżono go jednak o molestowanie dzieci i zwolniono ze szkoły.
Pierwszą ofiarą rzeźnika z Rostowa była dziewięcioletnia dziewczynka, którą próbował zgwałcić. Gdy chciała się uwolnić z rąk bandyty, pchnął ją kilkakrotnie nożem. Wtedy odczuł niesamowite podniecenie seksualne. Mimo że był impotentem, pojawiła się u niego erekcja. Odkrył wtedy, że to jedyny sposób, na doznania seksualne.
Zaczął więc mordować. Zaczajał się na dworcach na młode dziewczyny, które zazwyczaj były na tzw. gigancie. Pił z nimi albo obiecywał posiłek, a potem porywał, wywoził do lasu i mordował. Tak było z Larisą Tkaczenko. Zawiózł ją w odludne miejsce i chciał zgwałcić. Gdy ta zaczęła krzyczeć, on odgryzł jej sutek. Potem zamordował, a ciało przykrył gałęziami.
W czerwcu 1982 roku, podczas służbowej podróży, zabił 13-letnią Ljubę Biriuk. Najpierw chciał ją zgwałcić, ale z powodu swojej impotencji nie udało mu się. Brutalnie zadźgał ją nożem, zadając jej mnóstwo ciosów.
Po tych dwóch morderstwach rzeźnik z Rostowa rozkręcił się na dobre. Przez kolejny rok zamordował aż sześć osób. Szybko nauczył się rozgryzać swoje ofiary. Szukał młodych uciekinierów z domu, którzy potrzebowali zainteresowania i pomocy. Gdy tylko opuścili z nim przystanek, stację kolejową czy dworzec, wiadomo było, że już nigdy nie wrócą...
Większość morderstw miała miejsce w okolicach Rostowa. Ofiarami psychopaty zaczęli także padać młodzi chłopcy. Po kolejnych zbrodniach milicja zaczęła poszukiwania seryjnego zabójcy. Wiedzieli, że morderca ma skłonności psychopatyczne, dlatego pod lupę wzięli wszystkich pacjentów szpitali psychiatrycznych.
Wyłapywano także ciemnych typów kręcących się na dworcu. Wielu podejrzanych nawet przyznawało się do leśnych morderstw. Nie potrafili oni jednak wskazać miejsc ciał ofiar. Poza tym, w czasie gdy przebywali w areszcie, pojawiały się kolejne ciała zabitych nastolatków.
W końcu natrafiono na trop Czikatiło. Milicjanci, ze specjalnej jednostki powołanej do rozwikłania tej sprawy, zaczęli śledzić podejrzanego. Zauważyli, jak zaczepia nastolatki na dworcu. W końcu podeszli, by go wylegitymować. Przeszukali jego walizkę. Znaleźli w niej wazelinę, sznur i nóż. To jednak nie potwierdzało jego winy. Milicjanci nie mieli nic więcej. Czikatiło został skazany na rok więzienia za kradzież, której się wcześniej dopuścił.
Gdy wyszedł na wolność, jego psychopatyczne skłonności znowu dały o sobie znać. Mordował dalej, a milicja odnajdywała ciała kolejnych ofiar psychopaty. Po pięciu latach Czikatiło został ponownie aresztowany. Podczas przesłuchania przyznał się do 56 zabójstw. Policjanci byli zdumieni, bo wiedzieli tylko o 36 ofiarach. W 1992 roku morderca został skazany na śmierć. Wyrok wykonano dwa lata później, strzałem w tył głowy.
2. Aleksander Jurewicz Piczuszkin
Zwany również szachownicowym zabójcą lub Bitcewskim maniakiem. Urodził się 9 kwietnia 1974 roku. Smak zabijania poznał mając zaledwie 18 lat. Jego pierwszą ofiarą był kolega z klasy. Młody psychopata najpierw udusił chłopca, a później wyrzucił jego ciało przez okno.
Piczuszkin przez kolejne 13 lat nie popełnił żadnej zbrodni. Nie mógł jednak zapomnieć, o tym co zrobił. Bynajmniej nie dręczyły go wyrzuty sumienia. Wprost przeciwnie. Na rozprawie porównał pierwsze zabójstwo do uczucia pierwszej miłości, której nie da się zapomnieć i zawsze wraca się do niej z sentymentem.
Na miejsce zbrodni wybrał Park Bitcewski w Moskwie. Podchodził głównie do pijaków i bezdomnych. Oferował im wspólną libację alkoholową. Upijał, zwabiał w zarośla, a następnie mordował. Dusił, katował młotkiem i wrzucał do ścieków. Zawsze upewniał się, że ofiary są martwe. Potem szedł do domu i odznaczał swoje trofeum. Zapisywał każde morderstwo, kładąc na szachownicy kolejny numerek. W jego planach było zapełnienie wszystkich 64 pól.
Piczuszkin wpadł po zabójstwie w lecie 2006 roku Mariny Moskaliewej. Kobieta miała w kieszeni bilet z moskiewskiego metra. Kamery monitoringu miejskiego zarejestrowały Piczuszkina ze swoją ofiarą.
Gdy został zatrzymany przez milicję, na szachownicy znajdowały się 63 oznaczenia, chociaż mundurowi znaleźli jedynie 48 ciał. Na rozprawie powiedział, że nawet po zapełnieniu wszystkich pól nie przestałby dalej mordować. Zwyrodnialec w 2007 roku został skazany na dożywocie.
3. Siergiej Rakowski - rozpruwacz z Bałaszychy
Urodził się w Moskwie w 1963 roku. Zaczął mordować w wieku 35 lat. Był bardzo brutalny. Zazwyczaj dusił swoje ofiary gołymi rękoma lub linką. Potem gwałcił zwłoki. Na tym jednak nie poprzestawał. Psychopata brutalnie okaleczał ciała zabitych. Odcinał głowy lub okaleczał narządy płciowe nożem lub śrubokrętem.
Plany kolejnych zbrodni przygotowywał w drewnianej chacie, w lesie w okolicy Bałaszychy. To przez tę kryjówkę wpadł.
W kwietniu 1993 roku policja znalazła kolejne zwłoki w lesie niedaleko domku mordercy. Podczas przeszukania odkryli w pomieszczeniu pętlę przymocowaną do sufitu. To wzbudziło podejrzenia policjantów. Postanowili zaczaić się więc na właściciela kryjówki. Kilka dni później aresztowali Rakowskiego, gdy wchodził do chaty.
Podczas przesłuchania przyznał się do zamordowania 19 osób, w tym trzech małych chłopców. Tłumaczył, że zabijał pod wpływem impulsu. Jego misją było oczyszczenie świata z prostytutek i homoseksualistów.
Biegli psychiatrzy wydali opinię, w której nie stwierdzili choroby psychicznej. Za swoje skłonności psychopatyczne i zbrodnie został skazany na karę śmierci przez rozstrzelanie. W 1996 roku moratorium na wykonywanie wyroków uchroniło go przed pozbawieniem życia. Wyrok zamieniono na dożywotnie więzienie.
4. Aleksander Czajka
Urodził się w 1975 roku w Sumach na Ukrainie. Od młodości przejawiał przestępcze skłonności. W wieku 14 lat został pierwszy raz aresztowany. Oskarżono go o brutalny gwałt. Sąd wydał na niego wyrok 14 lat więzienia. Po dwóch latach odsiadki dostał jednak kredyt zaufania i został zwolniony za dobre sprawowanie.
Sąd nie wiedział jeszcze, że popełnia błąd, który będzie kosztował życie czterech osób... Pierwszą z nich Czajka zabił 30 stycznia 1994 roku. Była to młoda kobieta, którą psychopata zadźgał nożem. Wbił ostrze 21 razy. Zmasakrował ciało do tego stopnia, że syn ofiary miał problemy z identyfikacją.
Kolejne trzy osoby zginęły w lutym. Wszystkie kobiety zostały kilkakrotnie pchnięte nożem i okradzione. Milicja miała ciężki orzech do zgryzienia. Pojawił się świadek, który twierdził, że zabójca był ubrany na czarno. Nic ponadto jednak nie mieli.
Rozpoczęli intensywne poszukiwania mordercy. Kilka dni później jeden z milicjantów zauważył podejrzanie zachowującego się mężczyznę ubranego na czarno w metrze.
Zaczęli go śledzić. Po godzinie Czajka został aresztowany. Podczas przesłuchania przyznał się do wszystkich morderstw. Został skazany na karę pozbawienia życia, ale ze względu na moratorium, nie wykonano jej. Morderca odsiaduje dożywcie.
5. Sasza Spesiwcew
Urodził się 1 marca 1970 roku w syberyjskim Nowokuźniecku. Od małego nie miał wzorów do naśladowania. Wywodził się z patologicznej rodziny, w której ojciec znęcał się nad nim, rodzeństwem i matką.
Gdy dorósł, zaczął układać sobie życie. Znalazł narzeczoną, z którą chciał stworzyć normalny dom. Sielanka zamieniła się jednak w tragedię. Młody Spesiwcew zamordował swoją narzeczoną. Został za to osadzony w zakładzie dla psychicznie chorych. Niedługo po tym wypuszczono go. Zamieszkał u swojej matki Ludmiły.
W 1996 roku sąsiedzi z dołu zauważyli, że rury się zapchały. Wezwali hydraulika, który stwierdził, że problem jest w mieszkaniu wyżej. Nikt jednak nie otwierał drzwi. Hydraulik wezwał milicję. Gdy siłą dostali się do mieszkania, przeżyli szok. Wszędzie znajdowały się miski ze szczątkami ciał. W wannie leżał korpus bez głowy, a na kanapie siedziała wpółprzytomna kobieta.
Olga Galtsewa z trudem opowiedziała o torturach jakie przeszła. Trzy kobiety podstępem zwabiono do mieszkania. Potem zostały brutalnie zgwałcone i pobite. Jedna z nich zginęła od razu, drugą zagryzł pies Spesiwcewów. Galtsewa została zmuszona do poćwiartowania zwłok koleżanek, by Ludmiła ugotowała z nich obiad.
Po wyczerpujących zeznaniach kobieta zmarła w szpitalu. W mieszkaniu znaleziono pamiętnik, w którym opisane były inne zbrodnie matki i syna. W sumie mordercza para zabiła 19 osób. Spesiwcew został schwytany podczas próby gwałtu kolejnej kobiety kilka godzin później. Skazano go na karę śmierci. Ludmiła za współudział dostała dożywocie.
6. Anatolij Sliwko
Urodził się 28 grudnia 1938 roku. Od lat młodości przejawiał skłonności pedofilskie. By mieć stały kontakt z młodymi chłopcami założył klub Chagrid, do którego zapraszał nastolatków. Spotykał się z nimi pod pretekstem kręcenia filmów w lesie.
14 listopada 1973 roku zaginął 14-letni chłopiec z Niewinnomyssku. Dwa lata później zniknął kolejny - Andriej. Zrozpaczona matka próbowała odnaleźć synka. Wskazówka dotycząca tego, że chłopiec należy do klubu, w którym nieznany mężczyzna filmuje ich zachowania nie wzbudziła żadnych wątpliwości milicji. Niechlujnie prowadzone śledztwo nie ujawniło brutalnej prawdy.
Kolejne zaginięcia - w 1980 i 1985 roku - nie pozwoliły jednak zapomnieć o grasującym psychopacie. Na jego trop milicjanci wpadli przypadkowo. Jeden z chłopców z klubu poskarżył się, że wychowawca ich źle traktuje. Informacja trafiła na milicję. Dopiero wtedy mundurowi skojarzyli, że wszyscy zaginieni chłopcy należeli do stowarzyszenia. Sliwko został zatrzymany. Podczas przesłuchań przyznał się do siedmiu zabójstw. Wskazał również miejsca porzucenia zwłok.
Psychopata wyjawił, że zabijał, by zaspokoić swoje chore żądze seksualne. Chłopcy byli wielokrotnie gwałceni przed śmiercią. Później bandyta dopuszczał się nekrofilii. Został skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano w 1989 roku.
7. Aleksiej Sukletin
Aleksiej Sukletin urodził się w 1943 roku. Przez wiele lat pracował jako dozorca na terenie ogrodów "Kaenlyk", położonych na obrzeżach Kazania. Był spokojnym człowiekiem i nic nie wskazywało na jego psychopatyczne skłonności. Do czasu, aż latem 1985 roku w ogródku na jego posesji znaleziono ludzkie kości.
Sprawą od razu zainteresowała się milicja. Funkcjonariusze zaczęli dokładnie przeszukiwać teren. Niedługo potem dokonali makabrycznego odkrycia. Wydobyli cztery worki, w których były kości należące do siedmiu osób.
To jednak nie był koniec. W mieszkaniu Sukletina znaleziono przetopiony ludzki tłuszcz oraz rzeczy osobiste zamordowanych osób. Wszystkie znaki wskazywały, że to Sukletin jest psychopatycznym zabójcą. Potwierdziły to zeznania na komisariacie.
Podczas przesłuchania oskarżony przyznał, że wraz z dwoma wspólnikami - Madinem Szakirowem i Anatolijem Nikitem - zamordowali siedem młodych kobiet. Ciała poćwiartowali, a szczątki ludzkie sprzedali na pobliskim bazarze jako zwierzęce mięso!
Sąd Najwyższy Tatarstanu postanowił skazać Sukletina na najcięższy wymiar kary. Kanibal został zastrzelony w 1994 roku. Jego wspólnicy dostali po 15 lat więzienia.
Jak coś nie tak to proszę o przeniesienia na harda
W ciągu najbliższych 5 lat na wolność wyjdzie niemal setka skazanych pierwotnie na śmierć przestępców - alarmuje "Polska The Times". Jak dodaje gazeta, ta liczba może być nawet większa. - Niestety, oni muszą wyjść z więzienia, takie są przepisy prawne - mówi dziennikowi prof. Brunon Hołtys, prawnik, specjalista od kryminologii.
Skazani za zbrodnie przestępcy pierwotnie otrzymali karę śmierci. Uniknęli jednak wykonania wyroku, dzięki wprowadzonemu w 1988 roku moratorium na wykonanie kary śmierci. Rok później ogłoszono amnestię, wówczas wszystkie wyroki kary śmierci zamieniono na 25 lat więzienia.
Jak ustaliła "Polska The Times", w ciągu najbliższych 5 lat na wolność wyjdzie prawie setka przestępców, którym kończy się kara 25 lat pozbawienia wolności. Ale liczba ta może być większa, jeśli weźmie się pod uwagę tych przestępców, którzy będą mogli ubiegać się o warunkowe przedterminowe zwolnienie po odbyciu 15 lat kary.
"Szatan" i "Wampir z Bytowa" na wolności
Wśród tych, którzy w najbliższym czasie opuszczą więzienie, jest Mariusz Trynkiewicz, zwany "Szatanem", który zgwałcił i zamordował czterech chłopców w wieku od 11 do 13 lat. Za zabójstwo każdego z nich dostał karę śmierci. W sądzie powiedział, że na wolności nadal będzie zabijał. Wyjdzie 11 lutego 2014 r. Będzie miał 51 lat. W podobnym wieku będzie Leszek Pękalski, "Wampir z Bytowa", który więzienie opuści w 2017 roku. Prokurator oskarżał go o 17 zabójstw, on sam mówił o 90 dokonanych zbrodniach. Udowodniono mu jedną.
Takie są przepisy prawne
- Niestety, oni muszą wyjść z więzienia, takie są przepisy prawne - mówi gazecie prof. Brunon Hołtys, prawnik, specjalista od kryminologii. To jednak nie koniec problemu. Gazeta informuje, że nie ma możliwości odizolowania sprawców takich przestępstw od społeczeństwa. Choć, jak dodaje, ministerstwo sprawiedliwości pracuje nad rozwiązaniami, które będą chroniły przed niebezpiecznymi osobami opuszczającymi zakłady karne.
żródło: TVN24.pl
Popierdolony kraj.
japierdole...
"Mickey (Woody Harrelson) i Mallory (Juliette Lewis) Knox są parą kochanków. Podróżują przez Stany Zjednoczone drogą nr 666 dokonując brutalnych morderstw na przypadkowo spotkanych, niewinnych ludziach. Zostawiają zawsze jednego żywego świadka, aby opowiedział o tym, co zobaczył. Media śledzą i relacjonują ich dokonania. Mickey i Malory stają się bohaterami i idolami nowej generacji."
dobry film, polecam
Richard Kuklinski (ur. 11 kwietnia 1935 w Jersey City, zm. 5 marca 2006 w Trenton) amerykański mafiozo polskiego pochodzenia, płatny morderca dla rodziny Gambino, nosił pseudonim The Iceman (ang. człowiek z lodu). Szacuje się, że w przeciągu 30 lat zamordował ponad 200 osób, a pierwszego morderstwa dokonał mając 13 lat.
Richard Leonard Kuklinski urodził się 11 kwietnia 1935 roku w Jersey City w New Jersey, był drugim z trójki dzieci Stanleya i Anny Kuklinskich. Pochodził z patologicznej rodziny.
Anna pochodziła z Dublina. Mimo że miała czas przede wszystkim dla dzieci nigdy nie nauczyła się, jak powinna je kochać. Sama wychowywała się w sierocińcu prowadzonym przez sadystyczne zakonnice. W wieku 10 lat została zgwałcona przez księdza. Stała się przez to oschła i nieczuła, przez co ani Richard, ani jego rodzeństwo nie doświadczyli nigdy, co to ciepło i matczyna opieka.
Stanisław pochodził z Warszawy. Był alkoholikiem. Nie było jednak różnicy, czy był zamroczony wódką, czy trzeźwy. Bił tak samo często i tak samo mocno. Mężczyzna był tak brutalny dla maluchów, że zabił starszego brata Richarda - 7-letniego Floriana. Zrzucił go ze schodów. Matka, jak zwykle, głucha na krzyki oraz ślepa na cierpienie swoich dzieci i tym razem, zamiast pomóc, wolała udawać, że się modli. Biegała do pokoju, odpalała świece i klepała pacierze. Tylko tego nauczyły ją zakonnice z sierocińca. Gdy po dramatycznych wydarzeniach przyjechała policja, potwierdziła wersję męża o nieszczęśliwym wypadku ich syna.
Mimo tego, że był inteligentny, miał ciągle problemy w szkole. Nikt jednak nie interesował się tym, co Richard robi po lekcjach. W chłopaku stale rósł gniew wobec świata, w którym przyszło mu żyć. Zaczął pielęgnować swoje sadystyczne skłonności. Najbardziej lubił katować zwierzęta. Szedł w opuszczone miejsca, zwabiał je, a później torturował. Potrafił przywiązać dwa koty do siebie za ogony, przewiesić przez linkę do suszenia prania i patrzeć, jak zwierzęta się rozszarpują. Słuchał ich przeraźliwych wrzasków. Nigdy nie czekał do końca, by nie przyglądać się, jak wzajemnie się zagryzają.
Inną formą zadawania śmierci było palenie zwierząt w piecu na śmieci, który znajdował się na osiedlu. Rozpalał ogień tak, by płomienie nie pozwalały kotom na jakąkolwiek ucieczkę. To był jednak dopiero początek wypaczonych zachowań Kuklinskiego...
Pierwszy raz zabił, mając 14 lat. Rzucił się wtedy na przywódcę ulicznego gangu, który wyśmiewał się z "głupiego Polaczka". Jego gniew był tak ogromny, że zmasakrował młodemu mężczyźnie twarz kijem bejsbolowym, poodcinał wszystkie palce, a ciało wrzucił do jeziora. Richard po raz pierwszy poczuł wtedy, że zabijanie to coś, czego potrzebuje i co sprawia mu satysfakcję. Po latach nie potrafił odpowiedzieć na pytanie, dlaczego mordował i dlaczego nie wzbudzało to w nim żadnych większych uczuć. Wiedział jednak, że pobicie, czy skakanie po człowieku, zadawanie mu przeraźliwego cierpienia nie było dla niego trudniejsze niż splunięcie.
Jeszcze jako młody, dwudziestokilkuletni chłopak zgładził 50 kolejnych osób. Zazwyczaj byli to bezdomni, pijacy, narkomani, albo przypadkowi ludzie, którzy mu się nie spodobali. Miał niepohamowany temperament, a wszystkie problemy rozwiązywał w jedyny znany mu sposób. - Wystarczało, że ktoś na mnie krzywo spojrzał i mogłem go za zastrzelić albo zadźgać - mówił w więzieniu. Między innymi z tego powodu zamordował przypadkowego mężczyznę, który ze znajomymi szedł do baru. Kuklinski śledził grupę całą drogę do pubu. Nagle obserwowany przez psychopatę mężczyzna poczuł potrzebę fizjologiczną. Znajomi weszli do środka, a on stanął przy murze, z tyłu baru. Wtedy Kuklinski zaczął działać. Zerwał sznur do suszenia bielizny i podbiegł cicho od tyłu. Zawiesił mu pętlę na szyi i trzymając mocno odwrócił się i przewiesił przez ramię. - Byłem dla niego jak drzewo, na którym został powieszony. W końcu przestał się szamotać - opowiadał po latach "Iceman".
Gdy mordował, zawsze był blisko swoich ofiar. Chciał patrzeć jak umierają. Dlaczego? - Lubiłem, żeby przed śmiercią widzieli moją ładną buzię - powiedział w jednym z wywiadów w więzieniu. Radością napawał go widok umierających oczu, w których odbijała się jego twarz.
Kuklinski przez 30 lat prowadził podwójne życie. Na co dzień był mężem Barbary, Włoszki, którą poznał, gdy dziewczyna miała zaledwie 18 lat. Zakochał się w niej od razu. Przeżyli razem 25 lat. Mimo uczucia, nie uniknęła ona ataków agresji ze strony męża. Kilkanaście razy poważnie ją poturbował. Z Barbarą założył rodzinę. Miał dwie córki, dla których był gotowy zrobić wszystko. Kochał je i starał się być opiekuńczym ojcem. Były to jedyne istoty na ziemi, które nie musiały obawiać się agresji Kuklinskiego. - Nie było rzeczy, której nie mógłbym zrobić dla moich dzieci. Mógłbym dla nich nawet zabić - wyznawał podczas rozmowy z psychologiem. Barbara żyła w przekonaniu, że mąż jest biznesmenem. Nikt z rodziny nie domyślał się nawet, że mieszkają pod jednym dachem z potworem.
Kuklinski był mistrzem zacierania śladów. Ciała ofiar skrupulatnie ćwiartował i ukrywał. Karmił nimi szczury lub kraby na plaży. Niektóre zwłoki ukrywał przez dłuższy czas w studni, wypełnionej lodowatą wodą. Gdy policja przestawała szukać zaginionego, wydobywał ciało i wywoził do innego stanu. Pakował do plastikowego worka i wyrzucał w rzadko odwiedzanym lesie. Czasami zdarzało się jednak, że zwłoki były odnajdywane zbyt szybko. Doskonale zakonserwowane przez zimno, często miały jeszcze resztki lodu w środku. Stąd wziął się jego przydomek - "Icemen".
W latach 60. Richard Kuklinski zaczął dostawać zlecenia od mafii. Pracował dla gangsterskich rodzin z New Jersey i Nowego Jorku konkretnie rodziny Gambino. Nikt nie domyślał się, że Polak współpracuje z mafią. Pochodzenie sprawiało, że był poza podejrzeniami. Błędnie, bo morderca rozkręcał się na dobre...
Duszenie, zastrzelenie czy zadźganie nożem w repertuarze jego metod nie należały do tych najokrutniejszych. Na najbardziej makabryczny sposób zabijania psychopata wpadł całkiem przypadkiem, podczas polowania. Zastrzelił wtedy szczura. Idąc śladami zwierzęcia, dotarł do jaskini, w której było całe mnóstwo gryzoni. Od tego momentu wnęka w skałach stała się jego ulubionym miejscem mordów.
Szczury wykorzystywał jak swoich sprzymierzeńców. Ofiarę, na którą dostał zlecenie, przywoził do kryjówki. Zazwyczaj były to osoby, które - wedle zamówienia - miały umierać w męczarniach. Trafiali więc tam mężczyźni, którzy zgwałcili córkę mafiosa lub skrzywdzili ich kobiety. "Iceman" przywiązywał dłonie ofiary do stóp i krępował tak, by nie mogła się wydostać. Nastawiał kamerę i zostawiał na pastwę szczurów. One powoli wyczuwały obecność człowieka. - To była bardzo bolesna śmierć, ponieważ szczury w końcu go zauważały i do niego podchodziły, a potem zaczynały go jeść. Było przy tym wiele krzyku, hałasu, prób wydostania się - opowiadał morderca. Oglądał potem taśmy, zastanawiając się, dlaczego jest inny niż wszyscy. Dlaczego tak potworne obrazy nie robiły na nim wrażenia? Jak sam wspominał w więzieniu, ciężko było go obrzydzić, poruszyć jego sumienie. Do widoku śmierci i ludzkiego "mięsa" był tak przyzwyczajony, że potrafił nawet podczas ćwiartowania zwłok jeść spokojnie pizzę. Nie lubił używania piły mechanicznej. - Z piłą jest tylko bałagan. Miałem na sobie mnóstwo kawałków mięsa. I po co miałbym sobie brudzić koszulę dla piły łańcuchowej? - zastanawiał się. Jego ulubionym narzędziem zbrodni stał się więc nóż. Nie rozstawał się również z dwoma Derringerami kaliber 38. Ale zabijał również przy pomocy sznurka na pranie, cyjanku, kuszy, kijów, pałek i plastikowych worków. Gdy nie miał nic pod ręką, kopał i okładał pięściami, aż do ostatniego tchnienia. Wielu zrzucił z dużych wysokości i utopił.
Został schwytany przez policję w 1986 roku. Udział w schwytaniu mordercy miał detektyw z New Jersey Pat Kane, który został umieszczony w strukturach mafii i przyjaźnił się z Kuklinskim. Dwa lata później sąd skazał Kuklinskiego na dwa dożywocia, co oznaczało możliwość wyjścia na wolność za dobre sprawowanie w 2046 roku. W więzieniu zabił jeszcze dwie osoby, skazane za przestępstwa seksualne na nieletnich. Zmarł nagle 5 marca 2006 roku, prawdopodobnie z przyczyn naturalnych, lecz istnieje również podejrzenie, że śmierć była wynikiem zatrucia kadmem. Jedno jest jednak pewne - wraz z jego śmiercią zniknął jeden z najokrutniejszych zwyrodnialców w historii.
I jeszcze fotki.
Jak dla mnie jeden z największych skurwysynów na świecie. Tym bardziej, że był całkowicie zdrowy psychicznie, ba tortury dawały mu przyjemność.
I jeszcze podziękowania należą się panu Janiolowi za "natchnienie" mnie.
Źródło
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów