Ukryta frakcja Sadola w redakcji Onet.pl
#onet
Ukryta frakcja Sadola w redakcji Onet.pl
Lubisz oglądać nasze filmy z dobrą prędkością i bez męczących reklam? Wspomóż nas aby tak zostało!
W chwili obecnej serwis nie jest w stanie utrzymywać się wyłącznie z reklam. Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
"Co z tego, że możemy stosować środki wychowawcze, w tym pouczenia, skoro komendanci zabraniają takich praktyk. Każde wykroczenie ma kończyć się mandatem lub skierowaniem wniosku do sądu. Najważniejsza jest statystyka, później daleko pomoc obywatelom" – twierdzi policjant, który nie wytrzymał presji i przesłał do naszej redakcji skany dokumentów wraz z opisem sytuacji w swojej komendzie.
Afery radarowej ciąg dalszy. Tym razem głos w tej sprawie zabierają sami funkcjonariusze, przy okazji ujawniając mechanizmy działania polskiej policji. Przypomnijmy. Chodzi o ręczne radary Iskra-1, których używa drogówka. Kierowcom udało się udowodnić, że są one szczególnie podatne na zakłócenia, a w przypadku kilku pojazdów, nie potrafią wskazać tego, którego prędkość zmierzyły. Rzecznik policji, Mariusz Sokołowski, twierdzi, że w tym ostatnim przypadku, policjanci powinni odstąpić od sprawdzania pojazdów, a jeśli zatrzymają kierowcę, bo wiedzą, że jedzie za szybko, nie powinno się to kończyć mandatem.
Policjant w kropce
Po tych słowach do naszej redakcji napisał zbulwersowany policjant z podkarpackiej drogówki.
- Pan rzecznik nie wie, co mówi, co tak naprawdę dzieje się w komendach. Po pierwsze policjant ma obowiązek zareagować na wszelkie przestępstwa i wykroczenia, a nie odstępować od sprawdzania. Po drugie, o ile policjanci mogą stosować środki wychowawcze, w tym pouczenia, to zazwyczaj komendanci jednostek policji zabraniają podwładnym takich praktyk. Każde wykroczenie ma kończyć się mandatem lub wnioskiem do sądu. Niestosowanie się do tego typu rozkazów jest działaniem wbrew przełożonemu, a to z kolei ciągnie za sobą szereg konsekwencji karnych i dyscyplinarnych – twierdzi.
Funkcjonariuszom, którzy nie wystawią mandatów kierowcom złapanym miernikiem prędkości Iskra, może grozić zwolnienie, bo, jak twierdzi policjant, popsują statystykę.
– Skoro Iskry to badziewie, to co mają zrobić ci policjanci, co pełnią służbę? Jak mają zaspokoić statystyki? Mają zjechać po służbie i powiedzieć przełożonemu, że mają suszarkę badziewie i zgodnie z tym, co mówi rzecznik Sokołowski, wszystkich pouczyć? Jak by powiedział, że tylko poucza, to zaraz by wyleciał na bruk – uważa policjant.
Mandaty, tylko mandaty
Według niego w policji liczy się tylko statystyka, a pomoc obywatelom schodzi na dalszy plan.
– W policji liczy się tylko i wyłącznie statystyka, bo na jej podstawie są oceniani komendanci, a na podstawie tej oceny przyznawane kilkutysięczne premie – twierdzi.
A na statystykę największy wpływ mają nakładane mandaty karne, a nie stosowane pouczenia. To dlatego, jego zdaniem, policjanci są strofowani, by wypisywać ich jak najwięcej. Na dowód załącza dokumenty, w których zastępca komendanta wytyka rozliczanym patrolom zbyt dużą ilość pouczeń, w stosunku do wystawionych mandatów.
"Zbyt duża ilość pouczeń – w przypadku zbyt dużej ilości zastosowania tych środków przez poszczególnych policjantów, mają pisać notatki służbowe z uzasadnieniem powodu takiego postępowania".
Komentując zapisy w książce rozliczeń wyników, zastępca komendanta pisze: "Panowie policjanci słabe wyniki, mało osób legitymowanych, brak reakcji na pieszych, poprawić wyniki".
Każe także wyjaśnić dwóm funkcjonariuszom, co robili przez 12 godzin na służbie, bo nie zanotowali żadnych efektów pracy. Wytyka policjantom brak nastawienia na wyniki. Mało tego, w przypadku kolizji, do której doszło z udziałem psów, zastępca komendanta zaleca patrolom ustalanie właścicieli wałęsających się zwierząt i stosowanie wobec nich sankcji w postaci mandatów karnych. Zaznacza jednak, by nie stosowali pouczeń.
Nie cel, a narzędzie
O komentarz prosimy komendanta jednostki, którego podwładny jest autorem tych wskazówek.
– Przełożony ma prawo, ale także obowiązek wskazywać podwładnym kierunki działań, które należy realizować, mając oczywiście na uwadze bezpieczeństwo i porządek publiczny. Działania policji podejmowane są na podstawie analizy stanu bezpieczeństwa i porządku publicznego, gdzie wskazywane są zagrożenie i ich przyczyny. Aby skutecznie eliminować zagrożenia właściwym jest stosowanie adekwatnych środków w stosunku do przyczyn – mówi nam komendant powiatowy podkarpackiej jednostki. Zaznacza jednocześnie, że policja nie jest nastawiona na statystyki – Statystyki nie są celem, ale narzędziem do utrzymania bezpieczeństwa. Celem policji jest zapewnienie bezpieczeństwa mieszkańcom, co też czyni – dodaje.
Podobne stanowisko ma Komenda Wojewódzka Policji w Rzeszowie.
– Każdy z policjantów rozliczany z efektów swojej pracy, nie przez ilość, ale adekwatność nałożonych środków prawnych. Od funkcjonariuszy oczekuje się bowiem reakcji adekwatnej do zagrożenia i posiadanej wiedzy. Jednak w każdym przypadku decyzja co do rodzaju zastosowanego środka prawnego zależy tylko od policjanta. Statystyki nie są celem, a jedynie narzędziem, które jest pomocne w zobrazowaniu efektów pracy funkcjonariuszy. Ilość pouczeń i mandatów wystawianych przez policjantów nie jest kryterium otrzymywania nagród finansowych – zapewnia Bartosz Wilk z Wydziału Komunikacji Społecznej KWP w Rzeszowie.
Problem nas wszystkich
Okazuje się, że podobne statystyczne problemy trapią policjantów w całym kraju.
– Czy w policji rządzi statystyka? Tak, przełożeni są rozliczani ze statystyki, komendanci także. Jeśli statystyka przestępcza spada, komendant zaczyna wymagać, aby policjanci ścigali Bogu ducha winnych kierowców, karali mandatami za spożywanie piwa pod chmurką i za inne tego typu drobiazgi. Poza tym nasz dzielny rząd w ramach walki z dziurą budżetową wymyślił, że część z niej uda się zasypać, drenując kieszenie podatników za pomocą mandatów. Policja to służba mundurowa. Komendant główny zawezwany na dywanik ministra, trzasnął dziarsko obcasami i powiedział "rozkaz". Komendant główny wzywa komendantów wojewódzkich i tak to leci w dół, zatrzymując się na szeregowym policjancie z wydziału ruchu drogowego, prewencji czy dzielnicowym – mówi nam były policjant.
Za mało, ciągle za mało
O tym, że nabijanie statystyk, to żadna nowość, można dowiedzieć się też z policyjnych forów.
"Mało, mało... panowie za MAŁO!!!! i tak co środa na naradach kierownictwa. Czy kiedykolwiek było dużo? Albo wystarczająco? Chyba nie. Wszechobecna paraliżująca naszą pracę statystyka ma ciągle za MAŁO" – pisze jeden z policjantów. "To co? sami mamy napadać na kogoś i tworzyć bzdetną statystykę? Czy działanie policji ma na celu nie dopuścić do przestępstwa czy też odwrotnie... umożliwić jego zaistnienie i następnie zatrzymanie sprawcy?? No czegoś tu nie rozumiem" - zastanawia się
Wątpliwości ma także inny policjant: "Czy to normalne, aby kontrolny ustnie zabraniał nam łapania nietrzeźwych kierowców, bo mamy ich w tym roku dużo? Nie raz słyszeliśmy, że mamy interweniować jak na przykład nietrzeźwy rowerzysta wjedzie rowerem nam w maskę radiowozu, a w innych przypadkach odwracać głowę. Czy to jest normalne?"
"To jest objaw choroby, jaka toczy policję, swoistej "dewiacji", która spowodowała, że policjanci nie są po to, by było bezpiecznie, tylko po to, by statystyka i wskaźniki się zgadzały" – podsumowuje inny funkcjonariusz.
Pogoń za mandatowymi statystykami granice absurdu osiągnęła w 2010 roku. Jeden z funkcjonariuszy z Białogardu nałożył sam na siebie mandat, bo podczas pełnienia służby nie udało mu się nikogo innego ukarać. Bał się zaniżyć statystyki jednostki. Naczelnik sekcji, który dowiedział się o sprawie, zabronił oficjalnie takiego postępowania i doradził policjantom, by następnym razem to jeden drugiemu wypisywał mandat. Samemu sobie nie wypada.
Mandatu z radaru nie będzie
Pomimo statystycznych problemów trapiących policjantów, Komenda Główna Policji podtrzymuje stanowisko rzecznika Mariusza Sokołowskiego. W przypadku pomiaru kilku pojazdów radarem Iskra-1, policjant nie może wystawić mandatu. Wyjaśnia dokładnie, dlaczego.
– Stosowany obecnie przez Policję radar Iskra-1, w przypadku grupy pojazdów dokonuje pomiaru prędkości najszybciej jadącego pojazdu pod warunkiem, że jego prędkość będzie większa o co najmniej 4 km/h od pozostałych. Dlatego też w instrukcji radaru wskazuje się, że (…) przy dokonywaniu pomiaru prędkości najszybciej jadącego pojazdu na tle grupy, osoba dokonująca pomiaru musi mieć bezwzględną pewność o trafnej ocenie wizualnej wyróżniającego się wyższą szybkością pojazdu (…)".
Jeśli więc do policjanta dokonującego pomiaru zbliża się grupa pojazdów, a żaden z nich nie porusza się z istotnie wyższą prędkością, to zachodzi nie dająca się usunąć wątpliwość, co do tego którego pojazdu w istocie prędkość została zmierzona - o ile radar w ogóle dokona pomiaru, bowiem przy zbliżonej prędkości samochodów, powinien blokować możliwość wykonania pomiaru. W związku z tym, brak jest podstaw do stwierdzenia, że konkretny kierowca naruszył przepisy ruchu drogowego, a co za tym idzie brak jest również podstaw do stosowania wobec niego nie tylko postępowania mandatowego, ale nawet środków oddziaływania wychowawczego, jakimi są pouczenie lub zwrócenie uwagi. Należy bowiem mieć na względzie, że środki oddziaływania wychowawczego mogą być stosowane jedynie wobec sprawców wykroczeń, a w opisywanym przypadku nie można stwierdzić, że mamy do czynienia z naruszeniem przepisów – informuje Piotr Bieniak z Zespołu Prasowego Komendy Głównej Policji.
Pouczenia nie wystarczą
Nie oznacza to, że policjanci mają całkowicie zrezygnować z wypisywania mandatów. W przypadku Ikry chodzi tylko o tę jedną sytuację. Abstrahując jednak od niej, policja jest zdania, że mandaty wystawiać trzeba, bo pouczenia w niektórych przypadkach po prostu nie są wystarczające. Chodzi o bezpieczeństwo. I tylko ze względu na nie kładzie się na mandaty tak duży nacisk.
– W prawie wykroczeń obowiązuje zasada pierwszeństwa stosowania środków oddziaływania wychowawczego nad środkami stricte represyjnymi. Jeśli jednak realia ruchu drogowego w Polsce są takie, że do około 30 proc. wypadków drogowych dochodzi na skutek nadmiernej prędkości, a konsekwencją tego jest około 40 proc. ofiar śmiertelnych, to stosowanie pouczeń w stosunku do sprawców tego typu wykroczeń powinno mieć charakter incydentalny. Nie może bowiem być tu mowy o popełnieniu czynu mniejszej wagi, którego społeczna szkodliwość jest niewielka. Można mieć również uzasadnione wątpliwości, czy zastosowanie pouczenia będzie wystarczające do osiągnięcia zamierzonych celów zapobiegawczych i wychowawczych – uważa Piotr Bieniak z KGP. – Zdecydowanie zbyt daleko idącym uproszczeniem jest sprowadzanie dyskusji o bezpieczeństwie ruchu drogowego do rozważań, czy w statystykach lepiej wypadają nałożone mandaty niż pouczenia. Zgodnie z przepisami każdy funkcjonariusz policji i w każdym przypadku może podjąć całkowicie suwerenną decyzję o zastosowaniu pouczenia wobec sprawcy wykroczenia i nikt tego prawa policjantom nie odbiera, a wręcz odebrać nie może. Nie jest jednak żadną tajemnicą, że policja, realizując cel nadrzędny, jakim jest poprawa bezpieczeństwa ruchu drogowego analizuje ilość pouczeń stosowanych przez policjantów, w szczególności w odniesieniu do wykroczeń polegających na przekroczeniu dozwolonej prędkości, co w pewnym sensie kreuje określoną politykę represyjną. Zwolennicy bardziej liberalnego podejścia powinni jednak zdawać sobie sprawę, że każdego roku na polskich drogach ginie około 4 tys. osób, co sytuuje Polskę na jednym z ostatnich miejsc w zjednoczonej Europie – dodaje.
Powiedzcie mi, skąd sie biorą tacy idioci ?
A nie... czekaj... Zapomniałem ze PW i JP2 to tematy święte na które można mieć tylko jeden pogląd czyli taki że PW było przecież pewną wygraną(tylko nikt nie chciał pomóc więc przez to Polacy przegrali).
No bo przecież to logiczne aby rzucić się na wroga wiedząc że NIKT nie pomoże bo jest zajęty walka na INNYM froncie. Ruskim to było na rękę. Zobacz jak potem budowali na tym propagandę... Do odbudowy Warszawy zwozili cegły z CAŁEJ Polski.
Po pierwsze znalazłem ten artykuł na onecie gdzie większość informacji jest pro gejowska i pro gówniana. A tu szok , pozytywny rzecz jasna.
Po drugie artykuł jest o Ruskach, w którym piszą, że zakazuje się u nich homoseksualizmu. ( )
Był podobny artykuł tutaj ale to nie ten sam.
Polecam bo krzepi na sercu. Ktoś normalny się za nich wziął.
Kontrowersyjna ustawa
Podpisana w czerwcu przez Władimira Putina ustawa, która w pierwotnej wersji miała zakazywać "propagowania homoseksualizmu", ostatecznie zabrania dystrybucji informacji o "atrakcyjności nietradycyjnych stosunków seksualnych" oraz "równorzędności tradycyjnych i nietradycyjnych relacji". Zakazuje także "narzucania informacji wywołujących zainteresowanie takimi relacjami". "Działania" takie ustawa kwalifikuje jako "szkodzące zdrowiu dzieci".
Ustanawia grzywny dla szeregowych obywateli w wysokości 4-5 tys. rubli (124-155 dolarów), dla osób pełniących funkcje publiczne - 40-50 tys. rubli (1240-1550 dolarów), a dla osób prawnych - od 800 tys. do 1 mln rubli (24,8-30,9 tys. dolarów). W wypadku osób prawnych możliwe jest też zawieszenie ich działalności na okres do 90 dni.
Natomiast w stosunku do cudzoziemców wprowadza - poza karą grzywny - deportację z terytorium Federacji Rosyjskiej, którą może poprzedzić areszt do 15 dni.
Po jej przyjęciu na świecie zawrzało. Środowiska gejowskie, które uznały nowe prawo za homofobiczne, wezwały do bojkotu przyszłorocznych zimowych igrzysk olimpijskich w Soczi i uruchomiły na Facebooku profil "Boycott Sochi 2014", na którym, oprócz potępienia Rosji, pojawiły się także wezwania do bojkotu... rosyjskiej wódki.
Znany brytyjski komik Stephen Fry porównał łamanie praw mniejszości seksualnych we współczesnej Rosji do prześladowania Żydów w nazistowskich Niemczech podczas igrzysk olimpijskich w Berlinie w 1936 roku. "Putin uczynił z homoseksualistów kozły ofiarne, dokładnie tak samo jak Hitler z Żydów" - napisał w specjalnym liście do premiera Davida Camerona.
Rosję skrytykowali prezydent USA Barack Obama i wielu innych wpływowych polityków. - Nie toleruję krajów, które próbują traktować gejów, lesbijki i osoby transseksualne w sposób, który je zastrasza lub rani - oświadczył Obama w wywiadzie dla telewizji NBC.
Putin: nie ma żadnej dyskryminacji
Rosyjski prezydent z kolei podczas kwietniowej wizyty w Holandii, a więc pierwszym na świecie kraju, który zalegalizował małżeństwa osób tej samej płci (w 2001 roku - przyp. red.), przekonywał stanowczo, że w Rosji "nie ma ograniczania praw mniejszości seksualnych". Prosił też, aby "nie wtrącać się" w "nasze regulacje".
Krytyka pod adresem rosyjskiego ustawodawstwa zbiegła się w czasie z lekkoatletycznymi mistrzostwami świata, które odbywały się w Moskwie. Jeszcze przed ich rozpoczęciem minister sprawiedliwości Niemiec Sabine Leutheusser-Schnarrenberger wezwała "wolny świat", żeby się zastanowił nad tym, jak przeciwdziałać rosyjskiej "polityce wykluczania" mniejszości.
Gdy szwedzka skoczkini wzwyż Emmy Green-Tregaro w geście solidarności z homoseksualistami w Rosji wystąpiła podczas mistrzostw z paznokciami pomalowanymi w kolorze tęczy (symbol ruchu LGTB), dziennikarze poprosili o komentarz najsłynniejszą rosyjską sportsmenkę Jelenę Isinbajewą.
"Caryca tyczki", która właśnie wywalczyła kolejny złoty medal, odparła po angielsku: "Każdy może u nas wziąć udział w zawodach, ale jeśli będzie promować takie związki na ulicach, będzie to brak szacunku dla mieszkańców naszego kraju. Jesteśmy przeciwko propagandzie homoseksualizmu w Rosji. (…) Jesteśmy przeciwko demonstrowaniu tego, ale oczywiście nie jesteśmy przeciwko poszczególnym osobom. To ich życie, ich wybór, ich uczucia".
- Mamy swoje prawa, które każdy, kto przyjeżdża do nas, powinien szanować – stwierdziła sportsmenka. - Jeśli pozwolimy promować tego typu zachowania na ulicach naszych miast, możemy zacząć się bać o nasz naród – kontynuowała.
- Uważamy się za normalnych, zwykłych ludzi. Chłopcy spotykają się z dziewczynami, a dziewczyny z chłopakami. Nigdy w Rosji nie mieliśmy takich problemów i nie chcemy ich mieć w przyszłości – dodała.
"Isinbajewa twarzą rosyjskiej homofobii"
Słowa sportsmenki wywołały falę oburzenia w zachodnich mediach. "Chicago Tribune" ogłosił Isinbajewą "twarzą rosyjskiej homofobii", a niemiecki "Die Welt" wezwał do odebrania jej prawa do bycia ambasadorem igrzysk.
Norweski "Dagsavisen" zamieścił natomiast artykuł o ekspansji "globalnej homofobii", która jest "dobrze zorganizowana i znajduje się na drodze do legalizacji w skali międzynarodowej".
Media pisały o wielkim, międzynarodowym skandalu. Obszernie cytowano sportowców, którzy wyrażali zdumienie słowami mistrzyni w skoku o tyczce.
Isinbajewa w końcu zabrała głos ponownie i tłumaczyła, że została źle zrozumiana. - Chciałam powiedzieć, że ludzie powinni respektować prawa innych państw, zwłaszcza gdy w nich przebywają. Chcę zdecydowanie podkreślić, że jestem przeciwko jakimkolwiek formom dyskryminacji homoseksualistów ze względu na ich orientację seksualną – wyjaśniła.
Rosyjskie media obszernie relacjonowały zamieszanie, wskazując na mającą ich zdaniem miejsce nagonkę na Isinbajewą. Skrzętnie wyławiały przy tym z potoku epitetów te najbardziej niewybredne. I tak np. muzyk Boy George, niekryjący swojego homoseksualizmu, na Twitterze nazwał tyczkarkę "głupią s…", a włoski polityk Gianluigi Piras sugerował wręcz, że być może należałoby ją uprowadzić i zgwałcić.
Po stronie sportsmenki zdecydowanie stanęła Rosyjska Cerkiew Prawosławna, ale też elity polityczne.
– Wyznawcom różnych religii niejednokrotnie wmawiano, że nie uznają wolności słowa i chcą mieć monopol na prawdę, lecz - jak pokazała informacyjna kampania przeciw Jelenie Isinbajewej, wiele światowych mediów najwyraźniej przemyślało swój stosunek do zasady swobody wyrażania myśli – powiedział rzecznik Patriarchatu Moskiewskiego Władimir Legojda. Pełną oburzenia reakcję zagranicznych mediów na słowa sportsmenki określił jako "dziwną".
Zaproponował również, aby ostro krytykujący Isinbajewą dziennikarze poszukali wśród uczestników francuskich masowych demonstracji przeciw legalizacji małżeństw homoseksualnych sportowców reprezentujących ten kraj i zacytowali również ich poglądy.
Dodał także, że próby nacisku na Isinbajewą należy rozpatrywać jako wyraz braku szacunku dla ludności Rosji, która gremialnie poparła ustawę zakazującą propagandy homoseksualizmu wśród dzieci.
Co Rosjanie sądzą o homoseksualizmie?
W rzeczywistości zapisy rosyjskiej ustawy są i tak mniej restrykcyjne niż poglądy Rosjan na temat homoseksualizmu.
Badania Ogólnorosyjskiego Ośrodka Badania Opinii Publicznej (WCIOM), przeprowadzone w czerwcu, pokazują, że aż 88 proc. Rosjan opowiedziało się za zakazem "propagandy homoseksualizmu". Tylko 7 proc. było przeciw.
Co więcej, aż 42 proc. badanych uważa, że należy karać za "nietradycyjną orientację seksualną", 25 proc. – że powinna być ona przedmiotem ogólnospołecznego potępienia. 15 proc. chce karać homoseksualistów grzywnami.
Socjologowie podkreślają, że w Rosji rośnie liczba osób, które deklarują swoją niechęć i negatywny stosunek wobec homoseksualizmu.
Niezależny Ośrodek Lewady w kwietniu spytał grupę Rosjan, jakie działania należałoby podjąć wobec homoseksualistów. Oto wyniki:
Ścigać na drodze sądowej 13 proc.
Leczyć 38 proc.
Pomagać godnie żyć 8 proc.
Zostawić w spokoju 31 proc.
Trudno powiedzieć 10 proc.
Z kolei na pytanie, czy państwo powinno zakazać publicznego okazywania homoseksualizmu, 43 proc. odpowiedziało - "Zdecydowanie tak", a 25 proc. - "Raczej tak".
Socjologowie z Ośrodka Lewady wprost mówią, że przekonania zdecydowanej większości obywateli Rosji i ich przedstawicieli w Dumie Państwowej są zbieżne.
Z innego badania tego ośrodka wynika, że 61 proc. respondentów obawia się, że ich dzieci i wnuki mogą stać się ofiarami "propagandy homoseksualnej". Przy czym - jak podkreślają autorzy sondażu - pojęcie to jest nieostre, a aż połowa badanych traktuje je bardzo szeroko, uznając za propagandę nawet osobisty kontakt z gejem czy lesbijką.
Co więcej, w Rosji rośnie również liczba przeciwników "małżeństw homoseksualnych", a media dużo piszą o ich instytucjonalizacji, którą we Francji przeprowadził Francois Hollande, a w Wielkiej Brytanii – David Cameron.
- W Rosji ten temat przypomina przeciąganie liny, gdzie po jednej stronie znajdują się burżuazyjni opozycjoniści, kreujący się na zachodnich Europejczyków, a po drugiej stronie 140-milionowy naród. Nasz naród jest bardzo prosty. Niepotrzebne nam te zachodnie perwersje. Ja oczywiście stoję po stronie narodu – przekonywał w rozmowie z Onetem Edward Limonow, arcywróg Władimira Putina i jeden z najwybitniejszych współczesnych pisarzy rosyjskich.
Również w Polsce doszło do polemiki na temat rosyjskiej ustawy, gdy jako jej zwolennik objawił się poseł PiS i legendarny bramkarz Jan Tomaszewski.
– Osobiście chciałbym, aby żeby prawo Putina ws. gejów obowiązywało w Polsce - wyznał poseł w TVN 24.
Gdyby ktoś chciał się czepiać, według praw tolerancji każdy homofob ma prawo manifestować swoją nienawiść tak samo jak geje mają prawo do manifestowania swojej miłości! To się nazywa wolność słowa! Uszanujcie nasze prawo albo zrezygnujcie ze swoich aby być na równi z nami. Wasz wybór.
Cytat:
Dziennikarze zamiast zajmować się wczorajsza klęską Tuska na szczycie EU gdzie Polska zasiadając przy nim i tak nie będzie miał prawa głosu czy veta, i będzie tam tylko jako obserwator nic poza tym, na domiar złego zapłacimy za Greckie długi ponad 6 miliardów nie będąc jednocześnie w Eurostrefie gdzie emeryt grecki idzie na emeryturę w wieku 55 lat pobierając średnią emeryturę 1100 euro.
Dziennikarze zajmują się Suskim który zresztą przeprosił za te słowa od razu jak ktoś widział to potwierdzi moje słowa, dlatego sądzę że toz znowu odwracanie uwagi przez rząd Tuska wczorajsza klęską.
Dlaczego dziennikarze nie są bezstronni gdzie jest opozycja która powinna mówić klęsce gdzie są bezstronni dziennikarze , w jakim my państwie żyjemy ?
W końcu sprawa porwanego dziecka ucichła to trzeba nagłośnić co innego.
żal.pl
Z resztą miał racje, murzyn to murzyn, a może niedługo bedą kary za mowienie na Anne Grodzką per Pan?
Ja pierdolę, niedługo będziemy musieli przepraszać czarnych i transów za to, że jesteśmy biali i nigdy nie zmieniliśmy płci. Adolf, kurwa, gdzie jesteś kiedy cię trzeba?
Wiadomo, Kim musi być wszędzie.
Bo co się liczy w życiu? Cycki i trupy.
Jestem ateistką. Mam 65 lat. Kiedy byłam młoda wszędzie
obowiązywała kościelna cenzura. Ale dość tego !!!
Ja chcę publicznie pokazywać moje cycki. Jadąc w tramwaju
chcę je swobodnie wyłożyć sobie na kolana albo powiesić na
poręczy."
(~Gertruda 24 lut, 17:29)
dopoki bedziemy sie zabijac nawzajem
NIE SKONTAKTUJE SIE Z NAMI UFO
~biomasa
Ja chodzę do solarium
Kobietom mówię, że jestem Murzynem i każda na mnie leci
~Miszcz
artykuł pt: Zielone światło dla gejów w armii USA: kilka komentarzy
Przynajmniej żołnierze nie bedą gwłacili ludności cywilnej. Zajmą się sobą. Nie chciałbym służyć w takiej homoarmii.
~MF~from hell
Ale się porobiło! Strach się będzie po granat schylić!
~heteryk
"A MASZ TY WSTRĘTNY WROGU!"
Tak będą krzyczeć geje rzucając granat.
~KoRNfanTy
No to grubo.
A pod prysznice będą chodzić z hetro?
~Dogg
Wysokie morale
ha he he
~armia od tyłu
Gejow-komandosow beda zrzucac na "tyly" przeciwnika. Cool ! [1]
"A masz, lobuzie ! A masz !"
~ksylen
Czy zostana wyposażeni
w broń....hmmm,odtylcową?
~Ekspedytor
Arabowie będą teraz dużo wazeliny potrzebować
~Producent oleju
Jak się wygłodniali gejo-marines zdesantują w Iranie to wazelina będzie produktem pierwszej potrzeby
Dobrze, a nawet bardzo dobrze!
Nie wykonczyli pederastow HIV-em to wykoncza wojnami,
~dere
Kto wie kiedy zostanie ogłoszony przetarg na rakietę która
zawiezie JPDrugiemu Akt Beatyfikacji? Ja już w garażu działam!!
~gęgała
Każdemu do trumny powinni dodawać żywego księdza żeby się ...
... za niego modlił.
~G. Rabarz
Kliknij tutaj aby wyświetlić wpis
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów