18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Główna Poczekalnia (2) Soft (4) Dodaj Obrazki Filmy Dowcipy Popularne Forum Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 16:58
📌 Konflikt izrealsko-arabski - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 4:40
🔥 Koniec jazdy - teraz popularne

#opowieść

Anegdota o pewnej miłości
Darson666 • 2013-01-19, 18:08
Opowiedziałem mojej nowej dziewczynie jakim kretynem jest mój szef. Okazało się, że ,,kretyn" jest jej ojcem.
Poznam dziewczynę. Szukam pracy.
>>historia oczywiście nie moja, nie będę się chwalił źródłem bo się wstydzę<<
Najlepszy komentarz (56 piw)
GangBang • 2013-01-20, 4:38
@up To wracaj tam i zostań.
Nieznana książka
~LegendarnyZiom • 2013-01-06, 17:46
Krótka historia o chłopcu który lubił czytać książki. Słuchać całego, bo złapiecie o co chodzi w zakończeniu.

Najlepszy komentarz (82 piw)
androgenius • 2013-01-06, 18:16
Na końcu dowiaduje się, że książka kosztowała 19.99 zł.
Opowieść Wigilijna wg Pyty
H................Q • 2012-12-23, 0:26
Świąteczna opowieść

Najlepszy komentarz (74 piw)
Pater patriae • 2012-12-23, 0:37
Pyta rozjebała system tym razem, Zsan, warto było czatować na yt, piwek będzie sporo. A Żydzi nigdy się nie nauczą i znowu ktoś się na nich wkurwi.

Haters Gonna hate
dokke • 2012-11-19, 21:28
Znałem dziewczynę. Całkiem ładna. Mieszkała tylko dwie ulice ode mnie. Wysoka, szczupła, błękitnooka blondynka. Dosyć niespotykanie jasne włosy sprawiały że wyglądała jak anioł. Była niesamowita. Uwielbiałem czasami z nią porozmawiać. O niczym. W rozmowie była tak optymistycznie nastawiona, tak mocno była przekonana w dobroć tego świata, że mój rozum nie mógł tego pojąć. Zawsze po przypadkowym spotkaniu odchodziłem lepszy. To znaczy... Po prostu byłem naładowany pozytywną energią. Moje bystre oko zauważyło że ubiera się dosyć dziwnie. Niezależnie od pory roku miała długie spodnie lub dżinsy i długi rękawek bądź bluzę. Jak by chciała coś ukryć.
Pamiętam jak w ciepły wieczór udałem się na spacer z psem. Późniejsza pora wypłoszyła przypadkowych przechodniów z ulic. Takie miasto. Jako jedno z nielicznych zasypia o godzinie dziewiętnastej. Dosłownie. Mieszkają tu w większości emeryci i renciści. Ci przyzwyczajeni do godziny policyjnej z czasów PRL-u dosyć wcześnie zamykają się w swoich domach.
Na końcu głównej ulicy skręciłem w lewo. Droga polna prowadząca do rozległych łąk. Lubiłem tam chodzić. Choćby dlatego, że mój pies mógł się wyszumieć. Tej nocy miedzy sapaniem zmęczonego psa, cykaniem świerszczy a odgłosu szumu drzew wdarł się całkiem obcy dźwięk. Cichy szloch. Nie był słyszalny dla wiecznie spóźnionych osób. Ja jednak należałem do tej drugiej grupy- co czasem stają i wsłuchują się w otaczający świat. Słyszałem ten dźwięk doskonale. Nie narzucał się lecz dla mnie był dziwnym i stosunkowo nie słyszanym wcześniej dźwiękiem w tej okolicy. Po prostu nie pasował do otoczenia. Płacz na środku łąki? Wziąłem podręczną latarkę. Słabe baterie wycisnęły z siebie resztki sił by powstała nie tak jasna smuga światła. Po około dziesięciu minutach byłem blisko epicentrum. Szloch zdawał się być wyraźniejszy. Swoją latarką oświetliłem rów, który kończył łąkę a zaczynał las. Strumień światła spoczął na zakrwawionej osobie. Cholera! Nie wziąłem komórki. Wysłałem psa po pomoc. Lata szkoleń nauczyły go odpowiednich rzeczy. W domu będą wiedzieć że stało się coś niedobrego.
Powoli zbliżyłem się do zakrwawionej osoby. Była obszarpana. Strzępki ubrań mieszały się z kawałkami zmasakrowanego ciała. Na snop światła mojej latarki podniosła głowę. To była ona. Jasnowłosa dziewczyna
- Co ci się stało? -krzyknąłem podbiegając do niej. Klękłem obok. W zdziwieniu patrzyłem jak mocno była poturbowana- Pomoc zaraz nadejdzie -odpowiedziałem
-Zaraz się wykrwawię więc słuchaj uważnie. Będziesz jedyny który będzie znał moją historię. Co z nią zrobisz, twoja sprawa, a teraz proszę posłuchaj.

Jestem dziewczyną która od zawsze miała wiele siniaków na ciele. Nikt nie wiedział dlaczego tak się dzieje. Mama nie umiała tego wytłumaczyć. Lekarze rozkładali ręce. Ja natomiast odkryłam że pojawiają się one tylko wtedy gdy pełen nienawiści człowiek złorzecze lub bluzga pod moim adresem. Miałam wtedy sześć lat. Wiedziałam że nikt nie może się o tym dowiedzieć. Od tamtej pory starałam się być dla każdej napotkanej osoby miła. By siniaków i bolących ran, czasami naprawdę głębokich, było jak najmniej. Gdy skończyłam 12 lat prawdopodobnie mi się to udało, ponieważ na moim ciele nie było już ani jednego, nawet najmniejszego guza. Mijały dni i miesiące w spokoju od bólu. Mniej więcej dwa lata temu założyłam konto na You Tubie. Zostałam vlogerką. Dla zabezpieczenia się przed ranami podałam fałszywe dane. Miałam coraz więcej widzów. Dziś, w drugi jubileusz założenia konta, wstawiłam filmik który ujawnia moje prawdziwe dane. Pierwsze komentarze wyzwały mnie od oszustki i wielkiej flądry. Niespotykana i zapomniana choroba przypomniała o sobie. Na moim ciele zaczęły pojawiać się siniaki później krwawiące rany. Po kilku godzinach od publikacji filmu, zaczęło wykręcać mi nadgarstek. Skończył dopiero gdy pojawiło się złamanie otwarte. Mięso bezwładnie wisiało na kościach. Postanowiłam uciec z domu. Nie dlatego że nie chciałam zakrwawić podłogi. Wiedziałam że nikt mi już nie jest w stanie pomóc. Dopóki z ludzi nie ujdzie nienawiść ja już nie będę mogła żyć normalnie. Nie mogę się już ruszać. Mocno krwawię. Idź już.

Pobiegłem jak najszybciej do domu. Nikomu nic nie mówiłem. Każdej nocy wracał sen. Sen w którym zmasakrowane ciało, opowiada historię swojego życia.

Ten tekst pochodzi z pamiętnika mojego kolegi, który wczoraj próbował się zabić. Z dedykacją dla hejterów
Najlepszy komentarz (114 piw)
M................d • 2012-11-19, 21:30
Tekst pochodzi pewnie z Bravo Girl pedale.
Daj pieniążka
dokke • 2012-11-17, 21:31
Pewien chłopczyk wracając ze szkoły napotkał starszą cygankę. Stało się tak ponieważ tego dnia postanowił pójść skrótem.
-Młodzieńcze daj pieniążka- powiedziała zbliżając się do niego.
- Nie dam- odpowiedział hardo chłopczyk.
- Dasz!- łapiąc go za rękaw.
- Nie dam i już- odpowiedział głośniej, wyszarpując się z uścisku.
- A więc bądź przeklęty, a za twą pazerność do końca życia będziesz żałował.
Chłopiec tylko parsknął śmiechem i oddalił się w swoją stronę. Nie zastanawiał się nad znaczeniem tych słów.

Chłopiec mieszkał w dużym, starym domu wraz z rodzicami. Po powrocie słyszał różne chichoty. Gdy zapadł zmrok słyszał przeraźliwe jęki. Swoim tonem drażniły słuch małego domownika.
- Mamo, słyszałaś to?- spytał chłopiec
- Co słyszałam dziecinko?
- Noo ten krzyk
- Zdawało Ci się, to pewnie z zewnątrz. Oprócz telewizora nic nie słyszałam.
Chłopiec zrozumiał że tylko on je słyszy. Gdy rodzice zasnęli do dźwięków dołączyły spadające przedmioty. Miał wrażenie że coś za nim chodzi, że ktoś umiera pod łóżkiem wydając przy tym straszne dźwięki- tego jednak nie sprawdził, oraz że ogólnie dom jest nawiedzony. Chłopiec próbował zasnąć. Nie mógł. Ciągle ktoś krzyczał, lub coś ciągnęło go za palce u stóp

Nasz bohater po raz pierwszy ucieszył się że idzie do szkoły. Miał nadzieje że chociaż tam odpocznie od koszmaru, i tam będzie bezpieczny. Nie, nie był. Przed nim, za nim, po prostu wszędzie słyszał lub widział coś przeraźliwego.

Po powrocie do domu, koszmar zaczął się od nowa. Gdy tylko zasnęli rodzice, klątwa uderzyła z potrójną siłą. Leżał w łóżku. Krzyk. Chciał jak najszybciej wybiec z pokoju. Nie mógł. Drzwi były zamknięte. Z parapetu spadła doniczka. Potem druga i trzecia. Z szafy wydobył się przeraźliwy jęk. Chłopiec skulił się po środku pokoju, i przez łzy wołał o pomoc. Ktoś chwycił go za włosy i podniósł. Z ciemności wydobyły się czarne sylwetki. Po pokoju zaczęły latać meble. Roztrzaskiwały się z hukiem o ścianę. Szyderczy śmiech mieszał się z obrzydliwym jękiem. Chłopiec wisiał na włosach prawie pod sufitem. Jego wrzask z bólu rozbił wszystko co było ze szkła. Próbował zamknąć oczy, ktoś jednak bardzo się starał by tego nie zrobił. Po środku pokoju pojawili się jego rodzice. Rozmawiali o jego pogrzebie, o tym jak bardzo się cieszą. Chłopiec dostał biczem w plecy.

Nie wytrzymał. Pełen strachu i nienawiści chłopiec, wyszarpał się i wyskoczył przez okno. Wrócił jednak do domu. W kuchni znalazł potrzebne mu narzędzia. Oblał siebie i największy nóż jaki znalazł, wodą święconą. W jego oczach zabłysły czerwone lampki, a na twarzy pojawił się dziki uśmiech.
Ruszył przez ciemność. Na jego podwórku wiły się węże, a po między nimi stały czarne sylwetki wraz z dawno umarłymi krewnymi. Każda postać która chciała mu przeszkodzić został zgładzona. Wiedział gdzie iść. Wiedział co robić. Musiał zabijać.

Nachylił się nad ostatnią w tym mieście cyganką, i poderżnął gardło jak wcześniejszym 400.
Tej nocy zakończył koszmar. Być może nie tylko jego.
Tylko jak on teraz wytłumaczy rodzicom bałagan w pokoju?
Najlepszy komentarz (37 piw)
sedroo • 2012-11-17, 21:33
tyle czytania... a tak sucho :C
Pegazus i popierdolona gra
Lechu1234 • 2012-09-11, 21:04
Nie wiem co o tym sądzić, podobno prawdziwe...

---------------------------------------------------------------------
Poniższa historia wydarzyła się naprawdę, ale z wielu względów nie będę próbował nikogo przekonać do jej realności, a spróbuję raczej nadać jej charakter generycznej creepypasty. W tej roli prawdopodobnie sprawdzi się ona lepiej.

Rok 1998, Łódź. Brzydka jesień, mętne niebo, ustawiczne deszcze. Podwórka opustoszałe; dzieci wolą siedzieć w domach niż taplać się na zabłoconych boiskach. Najprawdopodobniej ma to pewien związek z rosnącą popularnością Pegasusa - klona japońskiej konsoli NES, sprowadzanego ze wschodu.

Sam zaliczałem się do grona posiadaczy tej sławnej "gry telewizyjnej". Stykałem się z problemem znanym chyba każdemu jej właścicielowi, po prostu wszystkie moje gry mnie znudziły i miałem dziką ochotę na coś nowego. W drodze powrotnej z podstawówki postanowiłem odwiedzić rynek na Bałutach, bo tylko w takich miejscach można było kupić w Polsce kartridże do Pegasusa. Z racji na to, że Pegasus był podróbką z lekko odmienną architekturą, gry też były nielicencjonowanymi podróbkami lub piratami. Wtedy nie miałem o tym pojęcia, a wstępną atrakcyjność tytułu oceniałem według naklejki na kartridżu. Mój ulubiony sprzedawca wyceniał gry na 5-10-15zł - najdroższe były ładne kartridże z chwytliwą nalepką, 10 zł kosztowały te wyglądające przeciętniej, a za 5 zł chodziły takie z dziwnymi naklejkami lub kompletnie ich pozbawione. Pech chciał, że stać mnie wtedy było tylko na najtańszą opcję. Wybrałem żółtą dyskietkę z bordową nalepką, na której widniało niebieskie kółko, plus i napis "ttttt 4 :". Nie dało się z tego nic wywnioskować, ale wyszedłem z założenia, że nalepka na kartridżu nadzwyczaj często nie ma nic wspólnego z jego grą, więc może nie być tak źle.

Wróciłem do domu i natychmiast spróbowałem włożyć nowy nabytek do Pegasusa. Wtedy zauważyłem, że obudowa kartridża jest większa niż zwykle, nie dało jej się też rozłożyć na dwie części, jak to dało się z każdą inną. Spowodowało to problem, bo przez jej rozmiary nie mogłem wepchnąć jej do konsoli. Postanowiłem zaryzykować i rozbiłem młotkiem obudowę gry, uważając przy tym, aby płytka w środku nie uległa uszkodzeniu. Udało mi się i w końcu włożyłem ją ostrożnie do gniazda. Tu jednak czekało na mnie kolejne rozczarowanie - po włączeniu Pegasusa i nastawienia telewizora na odpowiedni kanał widziałem tylko czarny ekran, zero reakcji. Wyjąłem płytkę, przetarłem szmatką, pochuchałem, wyczyściłem wnętrze konsoli, ale nie przyniosło to żadnych rezultatów. W końcu przypadkiem nacisnąłem przycisk reset i ku mojemu zdziwieniu zaczęła grać jakaś wejściowa melodia, a na ekranie pojawił się ekran startowy gry. Z ciekawości wyjąłem grę i spróbowałem włączyć ją jeszcze raz konwencjonalnie, efektem był czarny ekran jak wcześniej i znowu zaczęła działać dopiero po wciśnięciu resetu.

Rozgrywka nie wyróżniała się niczym szczególnym. Z tego co pamiętam, kierowało się jakimś niedużym gościem z włócznią, który walczył z jakimiś wężami na drzewach. Problemem było to, że ZAWSZE po jakichś 5 minutach zastygał wszelki dźwięk, dość często pojawiały się pomniejsze graficzne glitche i nierzadko wszystko się po prostu zacinało. Mocno ograniczało to grywalność, dlatego nigdy za daleko nie dobrnąłem. Grafika stała na dość niskim poziomie, podobnie jak animacja i muzyka. Jakiejkolwiek treści, fabuły czy tytułu nie jestem w stanie podać, bo wszystkie napisy były w jakimś azjatyckim języku, pewnie chińskim.

Skończyło się tak, że odpalałem ją tylko od czasu, gdy naprawdę przycisnęła mnie nuda. Zwykle jednak szybko kończyłem zabawę ze względu na jej techniczne niedoskonałości, ale pewnego dnia odkryłem coś nowego. W grze był moment, w którym trzeba było przeskoczyć z jednej gałęzi na drugą. Postać umiała skakać stosunkowo daleko, więc nie powinno to stanowić to żadnego problemu dla sprawnego manualnie gracza. Mi raz omsknął się wtedy palec i wyskoczyłem duuużo za wcześnie, w rezultacie czego leciałem prosto w kierunku przepaści między gałęziami. Powinienem spaść w dół, ale postać zatrzymała się na pustej przestrzeni między drzewami, tak jakby był tam dla niej grunt. Jakąś sekundę po tym całe otoczenie graficzne się zglitchowało, a muzyka ustała. Tępo wcisnąłem przycisk skoku, a w reakcji na to wszystko znikło i pojawił się czarny ekran. Po chwili usłyszałem głośne "BEEP" i wyskoczyła kolumna tekstu na cały ekran. Znowu nacisnąłem przycisk skoku, znowu rozległ się beep i miejsce poprzedniego textwalla zajął kolejny textwall. Jeszcze raz - i znowu to samo. Za trzecim razem pojawiła się jakaś czarno-biała mapa z naniesionymi nazwami i zaznaczonymi na czerwono kilkoma punktami. Wcisnąłem znowu - pojawiła się następna mapa, znowu nieznanego mi regionu. Znowu skok. Znowu mapa - tę już rozpoznałem - przedstawiała obszar Morza Czarnego (zauważyłem to jako dzieciak, bo ojciec zmuszał mnie do studiowania atlasu). Czerwony punkt znajdował się na obszarze granicznym Rosji z Gruzją. Potem wyskoczył kolejny textwall, skok, niewielki textwall i jakaś grafika. Była to męska twarz, przypominała policyjny portret pamięciowy, ale przez ograniczone możliwości Pegasusa nie był zbyt szczegółowy. Skok, textwall, a pod nim 4 małe czaszki w rzędzie obok siebie, nieznacznie większe od pojedynczych literek. Skok, czarny ekran, 3 beepy, koniec. Próbowałem po tym wciskać każdy przycisk na padzie, ale bez reakcji.

Po tym incydencie gra się zepsuła. Nie dało się grać więcej niż jakieś 10s, bo gwarantowany był freeze. Tydzień potem w ogóle nie dała się włączyć, a później gdzieś ją zgubiłem.
Z biegiem lat zacząłem zastanawiać się co udało mi się odkryć - podejrzewam, że najprawdopodobniej kartridż miał służyć za zaszyfrowany nośnik informacji dla świata przestępczego lub nawet jakichś organizacji terrorystycznych/przewrotowych, a jakimś zbiegiem okoliczności nie dostał się do miejsca przeznaczenia i trafił do Europy Wschodniej razem z innymi grami.
Najlepszy komentarz (35 piw)
zeto88 • 2012-09-11, 21:32
Wyślij ten tekst do faktu, myślę, że możesz im się przydać.
W tamtym roku odwiedziłem kumpla w jego firmie z racji, że dawno się nie widzieliśmy. Akurat szczęśliwy traf chciał, że przytoczyła się też sąsiadka z osiedla, babcia ziomka i zaczęła nawijać. Kumpel to wszystko nagrał na dyktafon w telefonie, a ja zmontowałem poniższy filmik, który obejmuje najciekawsze jej sentencje. Co jak co ale dobrze gada, choć po wypowiedzi słychać, że prosta kobieta. Tyle prawd życiowych i to takich na czasie Pomyślałem, że może się Wam spodobać



Swoją drogą to mogłem jej piwo w realu wtedy postawić

Zwroty akcji: 0:41- opowieści o pracy na kuchni i kurwiszcze z ejcem; 2:08 opowiada o swoim wnuczku 2:29 opcja z psami- w tym czasie uciekł ktoś z chełmskiego więzienia. 3:00 "pamiętajcie panowie pijcie deko pod rozum i kiełbasę"
Miłego słuchania Sadole