#patriotyzm
Zrzutka na serwery i rozwój serwisu
Witaj użytkowniku sadistic.pl,Od czasu naszej pierwszej zrzutki minęło już ponad 7 miesięcy i środki, które na niej pozyskaliśmy wykorzystaliśmy na wymianę i utrzymanie serwerów. Niestety sytaucja związana z niewystarczającą ilością reklam do pokrycia kosztów działania serwisu nie uległa poprawie i w tej chwili możemy się utrzymać przy życiu wyłącznie z wpłat użytkowników.
Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Mała prośba- jeśli ktoś będzie chciał przenieść to do Polityki i Religii proszę, bardzo proszę
Jako że mamy dziś rocznicę śmierci Romana Dmowskiego, wypadałoby przypomnieć, że nacjonalizm kurwą jest. Wniosek ten nasuwa się nieodparcie nawet wówczas, gdy nie zredukujemy go (nacjonalizmu) do łysych łbów, pałkarstwa i krematoriów, przyjmując definicję naukową, według której nacjonalizm oznacza przekonanie o prymacie narodu w hierarchii wartości doczesnych.
Rzecz w tym, że za nacjonalizmem nie stoją żadne rzeczowe racje, tylko subiektywne stany emocjonalne nacjonalistów. Dlatego każdą dyskusję ideową z nacjonalistą należy zaczynać od postawienia banalnego pytania: "Dlaczego naród jest taki ważny?" - i drążyć ku pognębieniu troglodyty: "No dalej, KURWO, dlaczego?! Skąd bierze się wartość tego, w imię czego żądasz od innych przymusowych ofiar z ich własności i życia?! ODPOWIADAJ!".
Nieco bardziej oczytany nacjonaluch zacznie w tym momencie bąkać coś o "nędzy liberalizmu" i "atomistycznym indywidualizmie", który ogołaca człowieka z jego "naturalnej wspólnotowości". Tu pojawiają się jednak co najmniej dwa problemy. Po pierwsze, skoro ten indywidualizm jest taki nędzny, a wspólnota taka dobra i naturalna (z tym ostatnim się zgadzam), to dziwnym byłoby, gdyby wolni ludzie nie wybierali przynależności do niej dobrowolnie. Fakt, że nacjonalizm uzasadnia przemoc i jest przy jej użyciu (przede wszystkim za pomocą państwowego systemu edukacyjnego) narzucany, wiele mówi o jego naturze.
Po drugie, odwołanie się do argumentów filozofii komunitarystycznej (zwykły to robić polskie oczytane nacjonaluchy takie jak dr Wierzejski i maturzysta Bosak) uzasadnia wartość życia wspólnotowego, ale niekoniecznie wspólnoty narodowej. Stąd też problem uzasadnienia nacjonalizmu pozostaje nierozwiązany. Komunitaryzmem można w najlepszym razie uzasadnić patriotyzm - ale jak wyprowadzić z niego pogląd, że uczucia patriotyczne powinny mieć priorytet wobec uczuć rodzinnych czy nawet, powiedzmy, klubu golfowego (a to jest właśnie nacjonalizm)? Tego się nie da uzasadnić - nacjonaluch po prostu "tak czuje". Branie swoich subiektywnych odczuć za obiektywne prawa etyki i przymusowe organizowanie innym życia według nich umiejscawia go na poziomie umysłowym rozkapryszonego kilkulatka, dla którego "dobry" jest ten, kto mu kadzi i daje cukierki, "zły" zaś ten, kto każe mu powściągać swoje zachcianki i dostosowywać się do porządku społecznego. Dzięki tym "złym" dziecko przekracza z czasem swój moralny solipsyzm i staje się pełnowartościowym członkiem zbiorowości. Nacjonalista nigdy nie pokonuje tego etapu: pozostaje do swojej śmierci przerośniętym, agresywnym, rozwydrzonym bachorem, z uporem maniaka prowadzącym swoją histeryczną rewoltę przeciwko rozumowi i społeczeństwu. Jej ofiary liczą się, tak jak ofiary komunizmu, w setkach milionów. Czas skończyć z tym szaleństwem.
Pokażmy, że nie wyginęły i jest nas więcej niż te niecałe 19 tys. odsłon.
Piosenka o miłości do własnego kraju nie mieści w konwencji polskich rozgłośni radiowych, o czym najdobitniej przekonał się zespół Golec uOrkiestra. Mimo sukcesu odniesionego w Opolu, utwór „Młody Maj” nie trafił do mainstreamowych rozgłośni z powodu jego tekstu.
Piosenka „Młody Maj” zdobyła aż trzy główne nagrody podczas 50. festiwalu opolskiego w konkursie SuperPremiery, deklasując jednocześnie konkurencję. W jej refrenie padają następujące słowa:
Maj!!! Młody maj!!!
Gdy kasztany kwitną.
Kocham ten kraj!!!
Niestety tryumf w Opolu nie pomógł w przebiciu się utworu w polskich mediach.
Powiedziano nam, że się nie mieści w konwencji... Faktycznie, to niepopularne: "kocham ten kraj, wierzę w ten kraj" – stwierdził Łukasz Golec.
Zajebane z fb z profilu Ruchu Narodowego
Polecam obejrzeć całe, daje do myślenia. Bogusław Wolniewicz dobrze gada, mam nadzieję że ten krótki filmik was czegoś nauczy.
Choć szanse na to są znikome
Z cyklu sadol bawi sadol uczy. Jakiś czas temu wyszła nowa płyta krakowskiego rapera Tadka, pod tytułem Burza 2014. Tadek już dłuższy okres czasu zajmuję się tematyką patriotyczną. Muzyką i filmami na yt stara się przekazać historię swojej ojczyzny młodemu pokoleniu. Płyta była dodawana jako darmowy dodatek do Gazety Polskiej. Na płycie tej znajduje się piosenka "Sztafeta pokoleń". Piosenka opowiada o historii Polski, dlaczego będąc częścią tego narodu powinno się czuć dumę. Postaram się przybliżyć Waszemu gronu kilka zawartych w pierwszej zwrotce historii oraz postaci. Nie ma sensu wklejać całego tekstu bo zainteresowani sobie wygooglują. Cała piosenka dostępna na yt
Tak więc od początku:
"Od Cieplińskiego z grypsem, idę dla Andrzejka"
Łukasz Konrad Ciepliński ps. "Pług", "Ostrowski", "Ludwik", "Apk", "Grzmot", "Bogdan" (ur. 26 listopada 1913 w Kwilczu, pow. Międzychód, zm. 1 marca 1951 w Warszawie) – podpułkownik piechoty Wojska Polskiego (w 2013 r. awansowany pośmiertnie do stopnia pułkownika), żołnierz Organizacji Orła Białego, ZWZ-AK oraz NIE i DSZ, prezes IV Komendy Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość, kawaler Orderu Orła Białego. Brutalne i okrutne śledztwo wobec podpułkownika Łukasza Cieplińskiego i jego współpracowników trwało aż trzy lata i było prowadzone pod bezpośrednim nadzorem NKWD. Był przetrzymywany w warszawskim więzieniu mokotowskim. Przez cały pobyt w więzieniu był przykładem zachowania godnego prawdziwego chrześcijanina i Polaka. Zachowały się wzruszające grypsy więzienne adresowane do rodziny w ostatnich miesiącach życia Łukasza Cieplińskiego. Pisał je ołówkiem chemicznym na dwóch stronach bibułki, którą skręcał i wciskał w szwy chusteczki sporządzonej z więziennego prześcieradła, następnie przemycanej do krewnych. Ta chusteczka trafiła do adresatów i dziś jest najcenniejszą pamiątką rodziny.
"Ja z Bałachowiczem, pędzę tu z Estonii
Zamykam oczy, jeszcze słychać tętent koni"
Stanisław Bułak-Bałachowicz (błr.: Станіслаў Булак-Балаховіч, Stanisłaŭ Bułak-Bałachovič, ros. Станислав Никодимович Булак-Балахович; ur. 10 lutego 1883 r. w Mejsztach w powiecie nowoaleksandrowskim (Powiat brasławski), zm. 10 maja 1940 r. w Warszawie) – białoruski wojskowy, oficer kawalerii Armii Imperium Rosyjskiego, generał major Białej Armii, dowódca ochotniczych oddziałów walczących w składzie Wojska Polskiego II RP w 1920 i 1939 r. Brat Józefa Bułak-Bałachowicza. Po zawarciu estońsko-sowieckiego traktatu pokojowego w marcu 1920 r. przeszedł z Estonii śmiałym rajdem przez pozycje bolszewików na stronę polską na czele oddziału ok. 800 ludzi (Rosjan, Białorusinów, Litwinów, Łotyszów, Estończyków i Polaków) pod Dyneburgiem. Po reorganizacji w Brześciu nad Bugiem w kwietniu 1920 r. jego grupa została podporządkowana dowódcy 3 Armii gen. Edwarda Śmigłego-Rydza.
"Strzelają do nich Niemcy, jak do kaczek
Jadę czołgiem im na odsiecz, na mundurze moim Maczek"
Stanisław Władysław Maczek (ur. 31 marca 1892 w Szczercu, zm. 11 grudnia 1994 w Edynburgu) – generał broni Wojska Polskiego, honorowy obywatel Holandii. Kawaler Orderu Orła Białego. W październiku 1938 r. otrzymał dowództwo 10. Brygady Kawalerii, pierwszej polskiej jednostki zmotoryzowanej stanowiącej zalążek sił pancernych. Podczas kampanii 1939 r. dowodzona przez Maczka jednostka zadała ciężkie straty niemieckiemu XXIII Korpusowi Pancernemu. 10 BK uczestniczyła w walkach odwrotowych mających na celu opóźnienie marszów przeciwnika.
"Siedzę w celi śmierci, obok Łupaszki
Choć jeszcze chwilę temu w Woźnianach dawałem radę"
Zygmunt Edward Szendzielarz, ps. „Łupaszka”[1] (ur. 12 marca 1910 w Stryju, zm. 8 lutego 1951 w Warszawie) – major kawalerii Wojska Polskiego i Armii Krajowej. Major „Łupaszko” przejął kilkunastu niedobitków z rozwiązanej z rozkazu Moskiewskiego brygady "Kmicica". Do Komendy Okręgu Wileńskiego AK dotarła informacja, że oddział „Kmicica” przestał istnieć. Okazało się, że to nieprawda. Szendzielarz odtworzył brygadę, która funkcjonowała dalej. W styczniu 1944 roku doszło do starcia „Łupaszki” z wojskami niemieckimi i policją litewską pod miejscowością Woźniany. Bitwa była nie do wygrania. W pewnym momencie Niemcy i Litwini, których było zdecydowanie więcej i którzy mieli lepsze uzbrojenie, zaczęli przeważać. Widząc, co się dzieje, jeden z żołnierzy majora zbiegł z pola walki i przekazał informację, że oddział „Łupaszki” został rozbity. Następnego dnia do Komendy Okręgu przyszedł meldunek, z którego wynikało, że bitwa pod Woźnianami jednak została wygrana przez partyzantów. Niemcy i Litwini zostali rozbici. Dwa dni później, wycofując się spod Woźnian, brygada majora została zaatakowana przez sowieckich partyzantów, którzy dysponowali siłami dziesięciokrotnie większymi od oddziału AK. Ponownie, w trakcie walk, do Komendy Okręgu przyszedł meldunek, że oddział „Łupaszki” przestał istnieć. Kiedy jednak „Łupaszko” wysłał swojego łączniku z wiadomością, że brygada przetrwała i walczy dalej, sam komendant Okręgu Wileńskiego, pułkownik Aleksander Krzyżanowski „Wilk” roześmiał się i powiedział: „Oddział Szendzielarza to prawdziwa brygada śmierci. Trzykrotnie ginęła i za każdym razem niczym feniks powstała z popiołów”. Major Szendlarz za swoją niezłomną postawę i heroizm został osadzony w więzieniu na przy rakowieckiej na mokotowie. Skazany 18 razy na karę śmierci. Szendzielarz nie zaprzeczał swojemu udziału w podziemiu antykomunistycznym, ani nie poprosił o łaskę. Wyrok wykonano 8 lutego 1951 roku w więzieniu na Mokotowie. Ciało zostało pochowane w tajemnicy w nieznanym przez lata miejscu.
"Szedłem z moim dziadkiem, pod Ostrą Bramę"
Operacja „Ostra Brama” – operacja wojskowa rozpoczęta 7 lipca 1944 przez oddziały Armii Krajowej, w ramach akcji „Burza”, w celu samodzielnego oswobodzenia Wilna z rąk okupanta niemieckiego siłami AK i zgodnego z założeniami „Burzy” wystąpienia wobec Armii Czerwonej „w roli gospodarza terenu”. Plan operacji został opracowany w marcu 1944 przez sztab okręgu wileńskiego – zakładał on zdobycie miasta przez połączone siły wileńskiego i nowogrodzkiego okręgu AK. Po zdobyciu Wilna, dowództwo sowieckie nakazało żołnierzom AK wyjść z miasta. Żołnierze Armii Krajowej po operacji byli internowani, przymusowo wcielani do Armii Czerwone, bądź przenoszeni do obozu w Kałudze gdzie przymusowo zatrudniani byli do wyrębu lasów.
"Pod Monte Cassino biegłem za pradziadkiem"
Monte Cassino było centralnym punktem tzw. linii Gustawa, która miała zatrzymać aliancki marsz na północ w kierunku Niemiec. Ze względu na ukształtowanie terenu w tej części Włoch, nie dało się ominąć tego punktu. Od 17 stycznia 1944 roku ruiny klasztoru próbowali zdobyć Amerykanie, Brytyjczycy, Hindusi i Nowozelandczycy. Żadnej z tych armii nie udało się przejść niemieckich umocnień. 11 maja 1944 roku o godzinie jedenastej w nocy rozpoczęło się kolejne ogromne przygotowanie artyleryjskie, które rozświetliło niebo nad Monte Cassino. Po nim Polacy ruszyli do ataku po odkrytym i zaminowany zboczu. Byli narażeni na serie z niemieckich karabinów maszynowych i moździerzy. W takiej sytuacji musieli ponieść wielkie straty, ale nie były one daremne. Wprawdzie atak nie udał się, ale w dużym stopniu dzięki niemu Anglicy wyparli Niemców z dolnej części wzgórza.
Drugi atak rozpoczął się 17 maja i zakończył się sukcesem. Natarcie było tak silne, że spadochroniarze niemieccy zostali wyparci z zajmowanych stanowisk. Ale zanim to się stało, trwały niezwykle zacięte walki. Żołnierze 2 Korpusu Polskiego musieli zdobywać kawałek ziemi po kawałku. Okupili to dużymi stratami. Jednak aby uzupełniać starty, zmobilizowano wszystkich od kierowców po oficerów sztabowych. Zacięte, krwawe walki trwały do rana 18 maja 1944 roku. Wtedy to Polacy z 12 Pułku Ułanów Podolskich zawiesili flagę na ruinach klasztoru i na znak zwycięstwa odegrali hejnał mariacki.
"Z polskimi lotnikami walczyłem o Anglię"
Bitwa o Anglię lub, zwłaszcza w historiografii brytyjskiej, bitwa o Wielką Brytanię (Battle of Britain) – kampania powietrzna głównie nad południową i centralną Anglią, toczona między niemieckim lotnictwem Luftwaffe a brytyjskim RAF w czasie II wojny światowej, w okresie od 10 lipca do 31 października 1940 roku. Była to pierwsza kampania toczona wyłącznie za pomocą lotnictwa. W bitwie o Anglię najpierw w składzie, a potem u boku RAF, walczyły 4 polskie dywizjony: 2 bombowe (300 i 301), 2 myśliwskie (302 i 303) oraz 81 polskich pilotów w dywizjonach brytyjskich, w sumie 144 polskich pilotów (poległo 29), co stanowiło 5% ogółu pilotów RAF biorących udział w bitwie. Polacy zestrzelili około 170 samolotów niemieckich, uszkodzili 36, co stanowiło około 12% strat Luftwaffe. Dywizjon 303 był najlepszą jednostką lotniczą, biorącą udział w bitwie o Anglię – zgłosił zestrzelenie 126 maszyn Luftwaffe.
"Znów z Czarną Brygadą, chcę się bić o Francję"
Formacja wojskowa złożona z żołnierzy pochodzących z Rzeszowa, Łańcuta i okolic. Legenda polskich wojsk pancernych. Dowodzona przez wspomnianego wcześniej gen. Maczka. Znienawidzona przez wroga siejąca strach formacja. Nazywana Czarną Brygadą lub jak kto woli "Die Schwarze Brigade". Sztab brygady i wiele pododdziałów stacjonowało w Rzeszowie. Natomiast 10 Pułk Strzelców Konnych miał koszary w Łańcucie. W skład jednostki wchodził również 24 pułk ułanów z Kraśnika (dziś woj. lubelskie). W 10 brygadzie służyli mężczyźni pochodzący z Rzeszowa, Łańcuta, Albigowej, Kraczkowej, Markowej Krasnego i wielu innych. Generał Maczek walczył o przerwanie okrążenia Lwowa. Jego ludzie bili się pod Zboiskami, 17 września brygada dostała rozkaz przejścia na południe i wycofania się na Węgry. Dwa dni później 10 brygada opuszcza Polskę w sile 1,5 tys. żołnierzy, z pojazdami i czołgami. To była jedyna z polskich dużych formacji, która na Węgry wycofywała się nie rozbita, z bronią w ręku i w gotowości bojowej.
Na Węgrzech żołnierze Maczka zostali internowani. Jednak przy cichym przyzwoleniu Węgrów, zarówno strażników, policjantów jak i ludności cywilnej Polacy uciekali masowo do Francji. Tam 10 brygadę odtworzono. Polacy walczyli w 1940 roku we Francji.
"Koło mnie Królowa wyzwoliliśmy Holandię"
W czasie inwazji Niemiec na Holandię, 14 maja 1940 r., niemieckie lotnictwo zbombardowało Rotterdam – z wyjątkiem ruin kościoła st. Laurents żaden budynek nie pozostał cały w centrum miasta. Pierwszym miejscem w Holandii, do którego weszli polscy żołnierze, była wieś „Baarle-Nassau”, skąd przebijano się do Moerdijk, na południe od rzek, które tworzą południową granicę prowincji zwanej (Północną i Południową) Holandią. Ich zawołaniem było więc „od Baarle-Nassau do Moerdijk”. Moerdijk zostało wyzwolone 9 listopada 1944 r. po tygodniu ciężkich walk. Wcześniej, 29 października, „czarne diabły’ – jak ich nazywali Niemcy – wyzwolili Bredę dzięki zakończonemu sukcesem manewrowi oskrzydlającemu 1 Dywizji. W czasie walk nie było ofiar cywilnych!
Trochę długie, ale jeżeli ktoś się żywo interesuję tematyką historii to nie ma dla niego za długich tekstów.
O dziwo prawie trafił w sedno, ale nie potrafił z tego wyciągnąć wniosków.
Oczywiście to pytanie jest z góry błędne - nikt nie chce umierać - sedno sprawy jest zupełnie inne i pięknie to podsumowuje Generał Patton:
"Na wojnie nie chodzi o to abyś zginął za Ojczyznę, tylko o to aby inny skurwysyn zginął za swoją"
A czy Ty zabijesz Ruska jak przyjdzie nam "pomagać" ?
Umierać za kraj, to inaczej umierać za wolność matki, córki, żony, za ziemie, które są od wieków Twoje. Szumlewicz to lewak, w czasie II wojny sprzedałby wszystkich kumpli za ucieczkę.
I co wy wszyscy tak z tą wojną z Rosją? O co, kurwa, chodzi? Ktoś nam grozi? Z tego co wiem, to nikt.
Tak bardzo chcecie wojny? Na wojnie się nie zrespisz jak w Call of Duty.
Zaraz odezwała się cześć prawicowa mieszając tamtych z błotem. Że umierać za kraj to obowiązek, że rotmistrz Pilecki porzucił rodzinę żeby walczyć itd. itp. Jak czytałem te wszystkie bzdury z każdej strony to mnie krew trochę zalewa... Zdaję sobie sprawę, że każdy rozumie patriotyzm po swojemu, ale co to naprawdę jest? Czy patriotyczną akcją było Powstanie Warszawskie, przez które zginęła porażająca część naszego "polskiego kwiatu", czy może wprowadzenie stanu wojennego, który być może uratował polską ludność przed interwencją zbrojną ZSRR?
Moim zdaniem drodzy Sadole, patriotyzmem nie można tak szastać jak robią to niektórzy użytkownicy tego portalu, lub jak obrzucają się nim jak gównem politycy. Patriotyzm nie jest lewy, ani prawy; to coś zupełnie innego.
To obowiązek, odpowiedzialność za siebie i swoich bliskich, oraz troska, przede wszystkim o dobro swojej rodziny, a w szczególności dzieci, bo to one są zawsze przyszłością kraju. Nie zawsze walka aż do śmierci przynosi coś dobrego, ale wpuszczanie wroga, który chce nas zabić, lub odebrać nam naszą wolność również nie przynosi nic pożądanego. Ktoś słusznie w jednym z komentarzy napisał, że w przypadku wybuchu wojny pierwszym co by zrobił, to "wywiózł rodzinę w bezpieczne miejsce".
Najpierw jestem głową rodziny, potem obywatelem swojego miasta. Potem Polski, wówczas dopiero Europy a potem obywatelem świata. W takiej kolejności, nie na odwrót! Tym jest tzw. codzienny patriotyzm. Uczenie swoich dzieci wartości moralnych. Pomoc starszej kobiecie z naprzeciwka we wniesieniu zakupów, nie bycie obojętnym na krzywdę innych. (jak ktoś tonie to go ratujemy a nie nagrywamy komórką bo "będzie materiał na harda"). Dbanie o swój grajdołek, że tak powiem. Głosowanie w wyborach (żeby nie wybierać ciągle złodziei i kurew). Kupowanie polskich produktów, wspieranie lokalnych wytwórców. Praca w Polsce, nie za granicą (choć czasem rzeczywiście sytuacja nas przymusza). Generalnie aktywność społeczna (nie mylić ze społeczniactwem).
Patriotyzmem nie jest darcie mordy na stadionie i wyrywanie krzesełek żeby okładać nimi policją (nie mylić z prawdziwymi kibicami). Nie jest nim też na pewno napierdalanie na ulicy ludzi, którzy nie pasują do naszego "prywatnego" obrazu idealnej Polski (nie mylić z promocją różnych zboczeń).
No trochę się rozpisałem bo i temat rzeka i trochę się wkurwiłem. Jak się komuś nie chce czytać niech nie czyta.
Jednak chyba to nie miejsce na takie wypowiedzi. Nikogo nie obrażasz, z nikogo się nie nabijasz, nikomu nie wciskasz żadnych śmieci, nie starasz się pokazać jaki jesteś "zajebisty" etc.
Na tym forum trzeba robić jedno z powyższych rzeczy. Rozsądny i rzeczowy głos w dyskusji zniknie pod toną gnoju który za chwilę pojawi się w komentarzach.
Po chwili zastanowienia nie tylko tutaj nie ma miejsca na takie wypowiedzi - w sumie w jakiejkolwiek płaszczyźnie publicznej.
Obrazek odnosi się do najnowszych sondaży wg. których bardzo niewielka liczba młodych Polaków stwierdziła, że jest w stanie zginąć w obronie kraju.
Patriotyzm to pozostałość po czasach prymitywnych plemion. Jak już musiałbym koniecznie ryzykować życie dla ratowania ludzi to bez względu na narodowość.
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów