Zmieniam imiona kumpli i miejsce wydarzeń, bo wiem, że zaglądają na sadola i mogę mieć później ciężko
Wyjechaliśmy na weekend (ja, Andrzej i Tomek) do innego miasta. Nazwijmy to miasto Awazsraw dla zmyły
na dziki podryw!
Wpadliśmy do klubu, gdzie były same piękne dziewczyny i prawie zero facetów (wejście free tylko dla zgrabnych lasek, inne w iście sadolowym stylu nie przechodziły tzw. kontroli stoju). Istny raj! A zasada prosta. Kto pierwszy usmaży złotą rybkę, ten zostaje królem wszystkich jebaków. Nie chodzi oczywiście o zawody na serio, tylko o podkręcenie zabawy.
Idę więc zajmować stolik, a kumple wracają z baru z drinkami i… dwoma seksownymi lachonami. Pięć minut w klubie, a ja już jestem w tyle.
Andrzej już po czterdziestu minutach żegna się z nami, wychodząc z klubu ze swoją niewiastą. Cieszyliśmy się za niego z całego serca, ale jeszcze bardziej cieszyliśmy się, gdy wrócił po piętnastu minutach do klubu z obrzyganymi spodniami. Czym on ją poił - nie wiem, w każdym razie wieczór już był udany.
Ja natomiast wybierałem jedynie najpiękniejsze z najseksowniejszych kwiatów płci przeciwnej. Pierwszy kwiat jednak dał mi znać, że na pierwszej randce mogę podotykać co najwyżej jej ust i to tylko tych rozmieszczonych na głowie. Druga była podobna, a po trafieniu na kolejne dwie zakonnice wieczór dla mnie się skończył. Była już czwarta i już mi się nie chciało. Zresztą dla ubzdryngolonego Andrzeja wieczór też już dawno się skończył.
No ale został jeszcze Tomek the Undertaker! Zaproponował on seks już niemal każdej dziewczynie w klubie (a może nawet każdej) i gdy zacząłem robić sobie z niego jaja wybiegł z klubu, krzycząc że nie wróci bez zdobyczy. I faktycznie, po 15 minutach wraca z trzeźwą piękną dziewczyną, zagaja do niej, po czym oświadcza mi, że jedziemy we czwórkę na mieszkanie.
W tym miejscu trzeba wyjaśnić, że że zamiast wynajęcia wykwintnych hotelowych pokoi pożyczyłem od kumpla bezpłatnie jednopokojowe mieszkanie. Z jednym łóżkiem. I nie, nie mam Żydów w rodzinie, po prostu ustaliliśmy, że ten, kto nie wraca sam, ma jechać do hotelu.
Słysząc więc propozycję Tomka o powrocie na mieszkanie mówię mu, żeby brał hotel, bo niby gdzie zamierza użyć swego miecza namiętności? Nad naszymi głowami? Tomek jednak powiedział coś, co mnie po prostu wyjęło z butów: „Nie wezmę jej do hotelu, bo pomyśli, że chcę ją wyruchać”.
A niby kurwa do mieszkania to ona na szachy jedzie?
Przegrały wszystkie moje argumenty. Jedziemy więc taksówką na mieszkanie, aż raptem Tomek głosem Wilhelma Zdobywcy oznajmia taksówkarza, że ma kierować się do apteki całodobowej (pewnie uznał, że paczki kondomów to im nie starczy o piątej nad ranem). Stoi on długo ze swoją szachistką przy okienku drzwi do apteki, podchodzę więc do nich, żeby ich pośpieszyć.
Zauważam jednak, że ma on jakąś taką dziwną minę. Jakby miał kawałek gówna w buzi, ale udawał, że wszystko jest super. Patrzę, a aptekarz w tym momencie podaje lasce iście prawdziwy zestaw nimfomanki! Co takiego? Daje jej tampony o.b. i panadol extra!!
Nie powinienem był, ale płakałem przy nich ze śmiechu. Z trójki największych jebaków w tym województwie jeden był obrzygany, drugi stracił kasę na pojenie zakonnic, a trzeci wyrwał krwawiącego lachona, któremu zapłacił za tampony.
Na tym w sumie ten wieczór się skończył. Dla ciekawskich dodam, że Tomek i tak zabrał ją do mieszkania, nadal planując z nią seks (w kuchni), jednak gdy ta zobaczyła jak wygląda mieszkanie (syf nie do opisania) poprosiła o taksówkę i odjechała.