18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek - małych plików zapisywanych w przeglądarce internetowej - w celu identyfikacji użytkownika. Więcej o ciasteczkach dowiesz się tutaj.
Obsługa sesji użytkownika / odtwarzanie filmów:


Zabezpiecznie Google ReCaptcha przed botami:


Zanonimizowane statystyki odwiedzin strony Google Analytics:
Brak zgody
Dostarczanie i prezentowanie treści reklamowych:
Reklamy w witrynie dostarczane są przez podmiot zewnętrzny.
Kliknij ikonkę znajdującą się w lewm dolnym rogu na końcu tej strony aby otworzyć widget ustawień reklam.
Jeżeli w tym miejscu nie wyświetił się widget ustawień ciasteczek i prywatności wyłącz wszystkie skrypty blokujące elementy na stronie, na przykład AdBlocka lub kliknij ikonkę lwa w przeglądarce Brave i wyłącz tarcze
Główna Poczekalnia (7) Soft (2) Dodaj Obrazki Dowcipy Popularne Losowe Forum Szukaj Ranking
Wesprzyj nas Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 14:43
📌 Konflikt izraelsko-arabski Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 17:47

#problem

Tekst nie jest mój, jest w 100% zerżnięty ze strony Auto świata .

Statystyki usterkowości są bardzo cenne z punktu widzenia... producentów samochodów. Model, który dobrze wypada w raporcie usterkowości, łatwiej znajduje nabywców. W tym biznesie krążą ogromne pieniądze. Tak duże, że producentom raportów i samochodów opłaciło się dogadać ze sobą. Kto nie płaci, ten frajer – jego auta (na papierze!) psują się częściej niż inne

Już kilka lat temu opisywaliśmy, jak tworzone są raporty usterkowości przez najważniejsze niemieckie organizacje. Wystarczyło zadać sobie trochę trudu i dopytać, jak zbierane są dane do poszczególnych rankingów, żeby wiedzieć, że raporty te są pełne dziur, a warte są cokolwiek tylko z punktu widzenia osoby, która dobrze zna zasady ich powstawania.

W ciągu paru lat sporo się jednak zmieniło. Na gorsze! Interesy robione pomiędzy firmami i organizacjami wzięły górę nad dobrem klienta. O problemie zrobiło się głośno przy okazji afery, jaka wynikła na początku roku, kiedy okazało się, że ADAC, uchodzący nie tylko w Niemczech za instytucję zaufania publicznego, drugi co do wielkości automobilklub na świecie, od lat ordynarnie oszukiwał przy prowadzonych przez siebie konkursach na ulubione auto niemieckich kierowców.

O tym, kto dostanie Żółtego Anioła – nagrodę niezwykle pożądaną wśród producentów aut – decydowały nie głosy publiczności, ale kalkulacja funkcjonariuszy automobilklubu, którzy zabiegali o względy koncernów motoryzacyjnych. Niemal od razu pojawiły się podejrzenia, że również inne rankingi i testy prowadzone przez ADAC mogą nie być wiarygodne.

Lipny ranking niezawodności
Sztandarowym produktem ADAC jest od lat ranking niezawodności aut tworzony na podstawie sprawozdań pomocy drogowej organizowanej przez automobilklub. Fachowcy od dawna podchodzili do niego z rezerwą. A wszystko to za sprawą przyjętej jakiś czas temu metodologii zbierania wyników. Otóż do statystyk nie trafiały wcale wszystkie interwencje pomocy drogowej, a jedynie wybrane, spełniające określone kryteria.

Już od wielu lat ADAC oferuje swoje usługi nie tylko klientom indywidualnym, ale też producentom i importerom aut. Zwykle bywa tak, że kierowca w razie usterki auta dzwoni na numer usługi assistance organizowanej przez producenta auta – w Niemczech w takiej sytuacji na miejsce bardzo często podjeżdża pomoc drogowa w barwach ADAC. Tyle że wtedy interwencja jest opłacana przez producenta lub importera auta i... nie trafia do statystyki awaryjności.

Ponadto w zestawieniach pomijane są auta za młode, za stare, występujące w zbyt małej liczbie na niemieckim rynku, a także interwencje realizowane przez podmioty współpracujące z ADAC. Można produkować najgorsze, najbardziej awaryjne samochody, jakie występują na rynku – a i tak w raporcie awaryjności wypadną one na „zielono”. Trzeba tylko wiedzieć, z kim podpisać umowę na ich holowanie. Dla producentów samochodów to niewątpliwe poważny argument, żeby współpracować z ADAC.

O skali procederu dobitnie świadczą konkretne liczby. W 2007 roku spośród ok. 3,8 mln interwencji pomocy drogowych ADAC do statystyk awaryjności trafiło ok. 400 tys. To jednak nie było ostatnie słowo automobilklubu. W 2012 roku interes z producentami aut kręcił się jeszcze lepiej: na 4,17 mln wyjazdów trafiło do statystyk zaledwie 168 tys. interwencji.

Przyczyny pozostałych 96 proc. wyjazdów pomocy drogowych dyskretnie przemilczano. Dobitnym przykładem tego, jak niedoskonały jest ranking niezawodności prowadzony przez ADAC, jest gigantyczna wpadka Mercedesa sprzed kilku lat. Przypomnijmy: niemiecki producent wprowadził do kilku swoich modeli nowy silnik Diesla o wewnętrznym oznaczeniu OM651. Jak się później okazało, poza mnóstwem zalet, nowa jednostka miała też poważną wadę: niedopracowany układ wtryskowy.

W szczytowym momencie kryzysu, w 2009 roku, nowe Mercedesy padały jak muchy – według nieoficjalnych przecieków psuło się ok. 4500 aut tygodniowo (!), usunięcie usterek kosztowało koncern ok. pół miliarda euro. Co na to statystyka awaryjności? Nic! Reputacja Mercedesa jako marki aut solidnych i niezawodnych nie ucierpiała zanadto na tej historii: w 2009 roku Mercedes klasy E wypadł prawie idealnie (6. miejsce w swojej klasie), a w 2010 – wręcz koncertowo – 3. miejsce! Dla zainteresowanych: na łagodne traktowanie ADAC mogą też liczyć firmy (klienci ADAC): Cadillac, Chevrolet, Citroën, Ford, Honda, Hyundai, Jaguar, Kia, Land Rover, Nissan, Opel, Peugeot, Smart oraz Volvo. Wartość merytoryczna raportu spadła więc niemal do zera.

Dane z przeglądów
W europejskich mediach równie chętnie co statystyki ADAC cytowane są rankingi Dekry i TÜV-u. Dane do ich tworzenia zbierane są na obowiązkowych przeglądach aut – w Niemczech przeprowadzanych co dwa lata. Odnotowuje się w nich usterki z podziałem na „drobne” i „poważne”.

Bystry czytelnik już wie, że raporty te nie uwzględniają wszystkich usterek, jakie pojawiają się w samochodach, a jedynie te, które stwierdzono w dniu obowiązkowego przeglądu, i to tylko te, które w jakikolwiek sposób mają wpływ na bezpieczeństwo jazdy i zanieczyszczenie środowiska – diagnosta nie sprawdza przecież, czy np. działa szyberdach.

Po co miałby to robić? W szczególności zaś raporty te nie uwzględniają tych awarii, które spowodowały unieruchomienie samochodu na drodze. Zanim bowiem zepsuty samochód trafił na przegląd, został zawieziony przez pomoc drogową do warsztatu i naprawiony – ale o tym diagnosta nie musi ani nie potrzebuje wiedzieć.

Socjologia czy technika
Raporty dotyczące usterek z obowiązkowych przeglądów często stanowią bardziej podstawę do rozważań socjologicznych, a nie technicznych. Dlaczego? Często zupełnie różnie wypadają w nich auta technicznie i jakościowo identyczne, produkowane w tych samych fabrykach, ale adresowane do różnych odbiorców. Czy to znaczy, że te raporty są bezużyteczne?

Wcale nie: z nich dowiadujemy się bowiem, w jakim stanie (statystycznie) są egzemplarze aut wybranej marki i modelu. Stąd np. niezmiennie od lat wysokie notowania aut Porsche – ich właściciele nie majsterkują sami, stać ich na pedantyczny serwis, który dba o zachowanie samochodu w odpowiednim stanie. W niezłym stanie (statystycznie) są też modele wybierane przez emerytów (to zjawisko obserwuje się także w Polsce, niech przykładem będzie Renault Thalia – znacznie łatwiej o dobry egzemplarz tego modelu niż w przypadku Renault Clio), zaś modele chętnie kupowane z drugiej ręki przez młodych ludzi na dorobku albo wybierane jako samochody „do zajeżdżenia” wypadają w raportach usterkowości gorzej.

Nie do końca jednak oddaje to stan używanych samochodów sprowadzanych przez handlarzy do Polski: te są bowiem z reguły bardziej zużyte i z różnych przyczyn wybrakowane. Dla większości importerów głównym kryterium opłacalności jest cena – kupuje się głównie auta powypadkowe lub wyjątkowo wyeksploatowane. Warto też wiedzieć, że Dekra ocenia w swoim rankingu wyłącznie auta o przebiegu do 200 tys. km, czyli takie, które trafiając na polski rynek, mają na liczniku zwykle o 100 tys. km mniej po interwencji oszusta.

Zależy, jak się psuje
Miejsce danego modelu w statystyce awaryjności zależy w dużej mierze nie od tego, czy auto się psuje (bo każde jakoś się psuje), ale jak się psuje. Jeśli samochód zepsuł się w trasie z powodu usterki układu wtryskowego, to nawet jeśli właściciel zapłacił za naprawę kilkaset czy kilka tysięcy euro, usterka ta może nie „zasilić” ani bazy danych Dekry czy TÜV, ani ADAC.

Dlaczego? To proste – zwykle pierwszym objawem zbliżającej się katastrofy jest zapalenie się kontrolki check engine i włączenie trybu awaryjnego. Z reguły jednak samochód w takim stanie może o własnych siłach „doczłapać się” do serwisu. W takiej sytuacji usterka nie zostanie jednak odnotowana ani w statystykach prowadzonych przez operatorów pomocy drogowych, ani przez organizacje nadzoru technicznego.

Jeżeli samochód trafi do warsztatu autoryzowanego, informacja o niej wyląduje w zestawieniach prowadzonych przez producenta lub importera aut danej marki – ale te są pilnie strzeżoną tajemnicą. Przecieki z takich baz danych zdarzają się rzadko. Osoby mające do nich dostęp podpisują cyrografy, które skutecznie powstrzymują od przesadnego gadulstwa. Czy to znaczy, że wiarygodnych statystyk dotyczących aut różnych marek nie ma wcale? Ależ skąd, są – choć ich dane pozostają utajnione.

Z takich rankingów korzystają m.in. firmy ubezpieczeniowe oferujące produkty „gwarancjopodobne”. Ponieważ z takich programów korzystają też sprzedawcy nowych aut (opcja przedłużenia gwarancji to właśnie przykład takiego ubezpieczenia), trafiają do nich dane zbierane również przez autoryzowane serwisy, dotyczące m.in. napraw wykonywanych jeszcze na gwarancji. Liczba wybrańców mających dostęp do takich zestawień nie jest jednak duża, a uczestnicy programów dbają, żeby nie dochodziło do przecieków. Chodzi przecież o to, żeby nie odstraszać potencjalnych nabywców nowych samochodów.

Testy długodystansowe
Długodystansowe testy nowych aut prowadzone przez redakcje motoryzacyjne też nie dają wystarczających podstaw do wyciągania ogólnych wniosków w kwestii jakości konkretnych modeli. Tylko nieliczne gazety mogą sobie pozwolić na zakup pojazdu jako „tajemniczy klient” – zwykle pojazdy do testów przekazywane są przez producentów.

A to oznacza, że mogą to być egzemplarze starannie dobrane (lub wręcz przygotowane na potrzeby testów) i otoczone szczególną opieką serwisową. Jeśli takie auto trafi do serwisu na rutynowy przegląd lub wymianę oleju, to mechanicy po cichu mogą też wymienić wszystkie te elementy, które potencjalnie mogłyby sprawiać problemy. Mimo takich zabiegów wpadki i tak się zdarzają. Z punktu widzenia potencjalnego nabywcy najciekawsze mogą być wnioski z rozbiórki takiego auta po zakończeniu testu – fachowcy mogą ocenić stopień zużycia poszczególnych podzespołów i oszacować w ten sposób jego trwałość.

Warto jednak pamiętać, że takie samochody eksploatowane są z reguły w specyficzny sposób, inny niż przeciętne egzemplarze tego modelu. Ponieważ mało kto zainteresowałby się wynikami testu auta sprzed 10 lat o przebiegu 100 tys. km, samochody muszą w bardzo krótkim czasie pokonywać ekstremalne przebiegi. Wbrew pozorom, czasem im to służy. Np. niektóre volkswagenowskie silniki TSI bardzo źle znoszą częste rozruchy na zimno – zamontowane w nich wadliwe napinacze przez pierwszych kilka sekund nie napinają wystarczająco łańcucha rozrządu, przez co element ten przedwcześnie się zużywa, w efekcie demolując silnik.

W żadnym teście długodystansowym ta usterka się nie ujawniła – nie miała prawa, bo takie auta praktycznie nie stygną! W pojazdach przeciętnych użytkowników, które przejeżdżają czasem zaledwie kilka, kilkanaście kilometrów dziennie, taki problem może wystąpić już po 30 tys. km. To samo dotyczy częstych kłopotów z filtrami cząstek stałych. Choć zwykli użytkownicy je przeklinają, testerzy nie znają tego problemu. Nic w tym dziwnego – w intensywnie eksploatowanych samochodach filtr ma się kiedy „przedmuchać”, szczególnie że kierowcy testowi z reguły mają bardzo ciężką nogę.

Rankingi zadowolenia
W krajach anglosaskich bardzo popularne są rankingi zadowolenia klientów poszczególnych marek lub modeli aut, np. firmy badawczej J.D. Power. To także cenne źródło wiedzy o samochodach, ale również o ich użytkownikach, a przede wszystkim o poziomie obsługi klienta w autoryzowanych serwisach oraz salonach danej marki.

Niestety, w Polsce żadna firma badawcza nie prowadzi takich badań na reperezentatywnej próbie użytkowników. Jak w takiej sytuacji wyrobić sobie wiarygodną opinię o konkretnym modelu samochodu czy opony? Najlepszą metodą jest po prostu korzystanie z wielu źródeł. Zawsze warto poszukać opinii użytkowników danego modelu umieszczanych na specjalistycznych forach.

Autor:
Maciej Brzeziński, Piotr Szypulski

Witaj użytkowniku sadistic.pl,

Lubisz oglądać nasze filmy z dobrą prędkością i bez męczących reklam? Wspomóż nas aby tak zostało!

W chwili obecnej serwis nie jest w stanie utrzymywać się wyłącznie z reklam. Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).

Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę
 już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Jako, że na sadolu wykazuje się duże zainteresowanie sytuacją w Andrychowie, wrzucam wywiad z przedstawicielem kibiców Beskidu. Pojawiają się odpowiedzi na pytania, które zadawaliście w temacie o patrolu obywatelskim oraz kilka ciekawych informacji.
Tekst jest dość długi, więc dla tych uczulonych na czytanie zalecam ominięcie tematu, aniżeli późniejszy ból dupy w komentarzach.

Po ostatnich wydarzeniach w Andrychowie i szumie medialnym im towarzyszącym przedstawiamy odpowiedzi na najważniejsze pytania cisnące się na usta osobom spoza naszego miasta, żywo zainteresowanych tematem.

Skąd pomysł na powstanie strony „Andrychów po godzinie 22″?


Strony tej nie prowadzi kibic. Założył ją 18-letni chłopak, który przyjaźni się z ofiarami cygańskiej napaści. Nie jest on żadnym narodowcem, działaczem MW etc. Jest to zwykły młodzieniec, który mieszka od zawsze w samym centrum Andrychowa – tam, gdzie najczęściej można spotkać Cyganów i doświadczać na co dzień ich bezkarności. Pomysł na założenie tego fanpage’a na pewno zrodził się spontanicznie zaraz po dramatycznych zajściach w andrychowskim parku w nocy z 5 na 6 czerwca, było to też wynikiem ogromnego rozgoryczenia i bezradności, braku wsparcia ze strony włodarzy miasta jak i nieudolnych działań Policji. Strona ta ma wyłącznie charakter informacyjny, ostrzega mieszkańców Andrychowa i okolic o zagrożeniach ze strony Cyganów jak i opisuje zdarzenia, do których już doszło. Chłopak dostał już kilka ostrzeżeń od Facebooka, że niebawem strona zostanie zamknięta. Nie ominęły go także niezbyt pochlebne opinie o jego „internetowej działalności” ze strony jego szkolnych nauczycieli.

Czy incydent, do którego doszło kilka dni temu (czyt.brutalna napaść na polską młodzież) to odosobniony przypadek?

Oczywiście, że nie. W tamtym roku głośną sprawą było pobicie nastolatka przez trochę starszego od niego Cygana. Po tym incydencie także powstawały różne strony, które opisywały rozboje Cyganów – niestety ich żywotność oscylowała w granicach 2-3 dób (Zuckerberg czuwa). Nagonka mediów głównego ścieku osiągnęła zamierzony efekt – z Cyganów zrobiła ofiary ataków na tle rasistowskim. Nikt nie skupił się na pobitym przez Cygana chłopaku, w perfidny sposób odwrócono kota ogonem i skończyło się na tym, że andrychowianie to rasistowska swołocz, która nawołuje do przemocy i zabijania Cyganów. Sprawa w sądzie ciągnie się do dziś, pomimo tego, każdy dobrze wie, kim był sprawca – Brandon Linder, brat sławnego kickboxera z Andrychowa, prezesa Małopolskiego Stowarzyszenia Romów „Jamaro” – Gerarda Lindera, który w „Dzień dobry TVN” kilka dni po zajściu tak zagorzale wypowiadał się na temat represji i ataków ze strony mieszkańców Andrychowa. Kpiny! Prócz tego co jakiś czas słyszy się o występkach Cyganów – pobicia (często też między sobą), kradzieże, napady i inne, już o wyzwiskach padających pod adresem wszystkich „białych” nie wspominając. Przemoc i agresja cygańskich przybyszów wobec rodzimej ludności są nieodłącznym elementem życia społecznego w tym mieście od przeszło 10 lat. Dane na temat przestępczości cygańskiej w naszym mieście są zatrważające (samorządowcy to potwierdzają) – jesteśmy na etapie ich pozyskiwania, by je opublikować.

Jak na sytuację w Andrychowie reagują władze i Policja, która powinna stać na straży obywateli?

„Władza ma sprzyjać każdemu mieszkańcowi miasta tak samo, bez względu na kolor skóry” – zgoda, tylko nie zawsze to tak działa. Coraz częściej odnosimy wrażenie, że władza stoi po stronie Cyganów. Dlaczego? Nie ma oficjalnego stanowiska mówiącego o tym, że w naszym mieście jest ogromny problem z mniejszością cygańską oraz że znacząca większość mieszkańców gminy wyraża niezadowolenie z ich niecywilizowanego trybu życia. A jest to główny problem Andrychowa, nie ma co ukrywać. „Bezpieczne” wypowiedzi do mediów, walka partyjna, zwalanie winy na poprzednich włodarzy – „ktoś ich tutaj kiedyś sprowadził i muszą tu zostać, kropka” – to wszystko sprawia, że mieszkańcy, którzy pragną jedynie spokoju i bezpieczeństwa, są oburzeni. Jeśli chodzi o Policję, to nie wiemy dokładnie na jakiej zasadzie oni działają. Jedno wiemy na pewno – prawo nie jest wobec wszystkich równe – nie tylko w naszym mieście. Przymykanie oka na rozboje Cyganów, za które pierwszy lepszy Polak zwyczajnie zostałby ukarany, czy brak konsekwencji w działaniach w przypadku, gdy sprawcą nie jest Polak, nie świadczą najlepiej o tym organie państwowym. Czyżby to ze strachu przed utratą stanowiska za „wykonywanie czynności służbowych na tle narodowościowym”? Nie wiemy. A jakie represje spotykają nas, kibiców ze strony Policji za czasami tak banalne sprawy, każdy myślący człowiek wie. Smutne.

W jakim celu Romowie „patrolują miasto” uzbrojeni w niebezpieczne przedmioty, tj. pałki i paralizatory?


To oczywiste – by zastraszyć mieszkańców Andrychowa. Kiedy tylko zdarzy się okazja, kolejny raz wypróbują na kimś swój sprzęt – temu pragniemy zapobiec. Zbierają się oni w okolicach miejsc swojego zamieszkania, organizują także samochodowe eskapady w najbardziej znienawidzone tereny – osiedla mieszkaniowe. Często ich samochody są przepełnione i niezdatne do jazdy (dla przykładu brak szyb), mimo to Policja nie reaguje. Ten sam organ rozkłada także ręce w przypadku znalezienia przy nich wyżej wymienionych przedmiotów. Ale to nam, mieszkańcom się zarzuca ataki z użyciem sprzętu wobec nich – brakuje tylko poszkodowanych – nie wydaje się to dziwne? Postanowiliśmy zorganizować „patrole obywatelskie”, które mają na celu zapobieżenia dalszym aktom bezprawia ze strony Cyganów oraz monitoring sytuacji – wszystko to w pokojowym charakterze.

Czy mniejszość romska wykazuje chęć zażegnania sporu, którego jest inicjatorem?

Jak widać nie. Mnóstwo udogodnień w postaci wszelakich zasiłków, dodatków na dzieci, mieszkań socjalnych, ale także pobłażanie im we wszystkim sprawia, że czują się bezkarni i że „mogą wszystko”. Władza bezradna, policja się boi, a media tylko podsycają konflikt poprzez przekłamywanie faktów. Nas to wszystko już przerosło, więc postanowiliśmy wziąć sprawy w swoje ręce i próbować to zmienić. Coraz więcej ataków z ich strony na pewno nie świadczy o chęci zażegnania sporu. Dopóki wszyscy nie zrozumieją, że to nie wojna na tle narodowościowym, tylko próba poprawy komfortu życia mieszkańcom Andrychowa, to koniec szybko nie nastąpi. Naprawdę sami teraz chcielibyśmy się zająć swoimi rodzinami, czy też rozwijać swoją kibicowską pasję, a nie poświęcać czas na patrole i odpowiadanie na Wasze pytania (z całym szacunkiem). Ale jak nie my, to kto?

Gdzie szukać źródła niezgody pomiędzy Romami a Polakami?

Trzymajmy się określenia „Cyganie”. Popatrzmy na to przez pryzmat całej Europy. Wizja „jednego, wielkiego, wspólnego i szczęśliwego narodu”, jaką proponuje nam Unia Europejska, kompletnie nie zdała egzaminu. Z problemem imigrantów boryka się praktycznie każdy europejski kraj. Bardzo tolerancyjni panowie w parlamentach przepchnęli ustawy gwarantujące obcym nacjom ogromne przywileje, nierzadko większe niż te, które mają obywatele danego kraju. Proszę spojrzeć np na Francję czy Wielką Brytanię, gdzie religia islamu zaczyna dominować. Świeżym przykładem jest Norwegia, która od kilku miesięcy przeżywa najazd rumuńskich Cyganów, przez co rząd planuje wprowadzić zakaz żebractwa. Pomysłu na ich ulokowanie, podobnie jak w Polsce, nie ma. Naszym zdaniem te wszystkie konflikty „polsko-cygańskie” u nas są dlatego tak wyolbrzymiane, ponieważ Polska (a raczej jej obywatele) jako jeden z nielicznych krajów sprzeciwia się inwazji „obcych”. Niezmienne wartości oparte na głębokiej wierze chrześcijańskiej oraz na szeroko rozumianym patriotyzmie na to po prostu nie pozwalają. Nie od dziś wiadomo, że przyzwolenie na multikulti żadnemu krajowi na dobre nie wyszło. Cechą wspólną dla WSZYSTKICH andrychowskich Cyganów jest brak chęci asymilacji, dostosowania się do zasad społecznych jak i do ogólnie pojętych reguł panujących w każdej cywilizacji. Od początku ich pobytu w naszym mieście andrychowian irytował fakt, że Cyganie nie edukują się i nie pracują, a jednak wiodą beztroskie życie. To, że mają inny kolor skóry, tak naprawdę nikogo tutaj nie interesuje i nikomu to nie przeszkadza. Jednak ich bezkarne zachowanie daje wiele powodów do złości. Dawniej w Andrychowie występowały ataki skinów na Cyganów i odwrotnie, owszem, lecz obecny spór jest zupełnie o co innego. Dziś mieszkańcy są „mądrzejsi”, młode pokolenia zaczynają rozumieć na czym to wszystkim polega, nie chcą stać bezczynnie – i bardzo dobrze.

W jaki sposób mieszkańcy Andrychowa bronią się przed napastliwością uciążliwego sąsiedztwa?

Nasza inicjatywa jest pierwszą, która ma na celu poprawę bezpieczeństwa w naszym mieście. Do tej pory nikt nic nie kiwnął palcem, by zapobiec tej degrengoladzie. Każdy omija Cyganów wielkim łukiem, coraz rzadziej w słoneczne dni ludzie przesiadują w parku czy też na Rynku, bo po prostu nie chcą mieć z nimi do czynienia. Unikanie „konfrontacji” oraz bierna postawa wobec nich nigdy nie rozwiąże problemu. Ludzie się boją, nie ma co ukrywać. Przykładem tego są sklepikarze, w których Cyganie notorycznie dokonują kradzieży i ich milczenie. Nie zawsze zgłaszają ich wybryki na Policję, z obawy o siebie i swój lokal. Jeśli chodzi o sąsiadów tej nieterytorialnej narodowości, jest jeszcze gorzej – andrychowianie są zastraszani i szantażowani, mało kto chce się wypowiadać na ten temat. Nie możemy także dopuścić do „zamiecenia sprawy pod dywan”, jak stało się to w tamtym roku. Niezadowolenie społeczne jest tak ogromne, że nie można tej sprawy odkładać na dalszy plan. Potrzeba radykalnych działań, mądrych zarządzeń zgodnych z prawem. Wszystko po to, by zapewnić bezpieczeństwo mieszkańcom Andrychowa i okolic oraz przyjezdnym turystom.

Czy inicjatywa, której pomysłodawcami są kibice i zwykli mieszkańcy ma szansę wyjść z internetu z realnymi postulatami do włodarzy?

Bardzo ciężko odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ sytuacja jest bardzo dynamiczna. Jest wiele przesłanek ku temu, aby problem cygańskiej agresji rozwiązać w sposób prawny. Nie mniej jednak w praktyce nie jest to takie łatwe, gdyż nasze pomysły cały czas tłamszone są przez lokalne media oraz urzędników, którzy twierdzą, że przykładowo eksmisja Cyganów ze zdewastowanych przez nich mieszkań jest bardzo trudna. Staramy się jednak w chwili obecnej sformułować kilka kluczowych postulatów, które prawdopodobnie przywróciłyby ład i porządek w naszym kochanym mieście, a ludzie mogli czuć się bezpiecznie. Gorąco wierzymy, że nasza praca nie pójdzie na marne.

Co do tej pory dla sprawy zrobiły media, które zainteresowały się sprawą w Andrychowie?

Po części odpowiedzieliśmy na to pytanie wyżej, poza tym jak rzetelne są niby-polskie media, każdy ma świadomość (no, nie każdy…). Nieustanne odwracanie kota ogonem, przeinaczanie faktów, skupianie się na rzeczach naprawdę błahych. Media operują klasycznym podziałem od lat: Cygan – biedny i bezbronny, prawowity obywatel; Polak – rasista, kibol, skin i obrzydliwy faszysta. Wydaje nam się, że to właśnie dziennikarzom najbardziej zależy na konflikcie, bo wiadomo, że sensacja najlepiej się sprzedaje. Jednak jest jeszcze sprawiedliwość w tym kraju i istnieją niezależne media, które w bardzo rzetelny sposób opisują tę iście patową sytuację naszego miasta, za co…dziękujemy. Mamy nadzieję, że doczekamy czasów, kiedy to polskie media będą przekazywały prawdę i bazowały na rzeczywistości. Chwała Wielkiej Polsce!

Bolek – przedstawiciel grupy Ultras Beskid ’08



Rozmawiała Sandra Skibniewska dla Polski Niepodległej

Źródło: ultrasbeskid.pl
Rosja, Niemcy
wolekosp • 2014-05-25, 9:46
Czym się różni Rosja od Niemiec gdy ma z kimś problem ?

Rosja ogranicza dostawy gazu. Niemcy wręcz przeciwnie

Zajebane z neta.
Mocz
MichaU • 2014-02-25, 10:32
- Doktorze, mam dziwny problem. Mój mocz intensywnie pachnie tym co jem lub piję. Jak zjem w KFC mój mocz pachnie kurczakami, jak wypiję Colę mój mocz pachnie Colą. Co mam zrobić żeby mój mocz miał zapach zwykłego moczu?
- Pić Tyskie.

 
Najlepszy komentarz (63 piw)
I2ufu5 • 2014-02-25, 12:53
prawda jest taka że każde koncernowe piwo smakuje prawie tak samo
a sam smak piwa nie jest jakiś super wykwintny
więc się kurwy nie kłóćcie bo i tak żadne niema racji
Pracę mojemu kuzynowi zadał nauczyciel, który należy do jakiejś organizacji narodowej.

Miał zrobić prezentację na lekcję wosu o jakimś problemie społecznym w Polsce.

Kuzyn zrobił prezentację o Cyganach. Dostał 6.
Najlepszy komentarz (88 piw)
n................i • 2014-02-19, 20:18
to chyba dobrze?
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zobligowała nas do oznaczania kategorii wiekowych materiałów wideo wgranych na nasze serwery. W związku z tym, zgodnie ze specyfikacją z tej strony oznaczyliśmy wszystkie materiały jako dozwolone od lat 16 lub 18.

Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:

  Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów
Funkcja pobierania filmów jest dostępna w opcji Premium
Usługa Premium wspiera nasz serwis oraz daje dodatkowe benefity m.in.:
- całkowite wyłączenie reklam
- możliwość pobierania filmów z poziomu odtwarzacza
- możliwość pokolorowania nazwy użytkownika
... i wiele innnych!
Zostań użytkownikiem Premium już od 4,17 PLN miesięcznie* * przy zakupie konta Premium na rok. 6,50 PLN przy zakupie na jeden miesiąc.
* wymaga posiadania zarejestrowanego konta w serwisie
 Nie dziękuję, może innym razem