Przed chwilą zakończyło się El Clasico, a ja natrafiłem na taki ładny wierszyk w sieci. Co prawda jest nieaktualny, ale kunszt autora poety i tak warto docenić. A idzie to tak:
"Real górą, zmiana warty, w Barcelonie trwa gej-party, czyli stypa po porażce. Każdy wypił se po flaszce, i zaczęło się hopsasa! Najpierw wzięli Fabregasa. Delikatnie majtki zdjęli, ułożyli na pościeli... Pierwszy atakuje Xavi. Ssie kutasa, aż sie dławi! A po chwili przed nim klęka najpierw Tello, potem Cuenca. Cesc rozkosznie sobie stęka, lecz po chwili Puyol wkracza, już wyciąga zaganiacza - zarośnięty, owłosiony, pierwszy kutas barcelony. Wpycha w dupe, aż do granic, nie chce przestać Carles za nic. Fabs sie krzywi, krzyczy: ,,Boli!" To nie wzrusza Guardioli: pchnął Puyola - i pierdoli. Teraz kolej Alexisa - Sanchez wyjął już penisa, puszcza oko do Javiera, już mu Javier w dupie szpera, chociaż sobie marszczył rano, rżnie go niczym widły siano. Wizerunek tej gej-fiesty psuje smutny wzrok Iniesty. ,,Co się stało, Andres, bracie?? Dawaj do nas! Ściągaj gacie!" ,,Jestem mały, chudy, blady... nie no, kurwa, nie dam rady!" Zdjął mu Pique kalesony, i - ku chwale Barcelony! - rozdziewiczył z całej siły, aż zwieracze mu puściły. Messi wyjął siedem centymetrów, skromnie spuścił sie do getrów, Busquets wyjął dildo z cipki i ogłosił koniec bibki. Jasne płyną stąd morały - Barcelona to pedały..!"
Note: Nie kibicuje Realowi. Na oba kluby mam wysrane.