Utracone kresy nie były peryferiami kraju, lecz jego bijącym sercem, symbolem polskiego imperium zbudowanego na atrakcji cywilizacyjnej, a nie krzywdzie i zniewoleniu.
📌
Wojna na Ukrainie
- ostatnia aktualizacja:
Wczoraj 20:34
📌
Konflikt izraelsko-arabski
- ostatnia aktualizacja:
Wczoraj 17:47
🔥
Przesłanie do kozojebców
- teraz popularne
#ruiny
Utracone kresy nie były peryferiami kraju, lecz jego bijącym sercem, symbolem polskiego imperium zbudowanego na atrakcji cywilizacyjnej, a nie krzywdzie i zniewoleniu.
Witaj użytkowniku sadistic.pl,
Lubisz oglądać nasze filmy z dobrą prędkością i bez męczących reklam? Wspomóż nas aby tak zostało!
W chwili obecnej serwis nie jest w stanie utrzymywać się wyłącznie z reklam. Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Lubisz oglądać nasze filmy z dobrą prędkością i bez męczących reklam? Wspomóż nas aby tak zostało!
W chwili obecnej serwis nie jest w stanie utrzymywać się wyłącznie z reklam. Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Budzi się facet na tylnym siedzeniu jadącego auta. Spogląda na siedzenie kierowcy, a tam wielki, napakowany typ z czerwoną skórą i rogami na głowie.
- Co się dzieje? Gdzie ja jestem?! - pyta kierowcy.
- Umarłeś. Jestem diabłem i wiozę cię tam, gdzie twoje miejsce.
Facet wygląda za okno i blednie.
- Jak tu strasznie, brzydko... I tak szaro, depresyjnie.
- Zgadza się - mówi diabeł.
- Te sypiące się ruiny, jak po zagładzie.
- Tak...
- I ten czarny dym, smog... Jak tu śmierdzi, nie ma czym oddychać!
- To prawda.
- To piekło jest straszne! - woła przerażony pasażer.
- Jakie piekło? - Dziwi się diabeł - jeszcze ze Śląska nie wyjechaliśmy.
- Co się dzieje? Gdzie ja jestem?! - pyta kierowcy.
- Umarłeś. Jestem diabłem i wiozę cię tam, gdzie twoje miejsce.
Facet wygląda za okno i blednie.
- Jak tu strasznie, brzydko... I tak szaro, depresyjnie.
- Zgadza się - mówi diabeł.
- Te sypiące się ruiny, jak po zagładzie.
- Tak...
- I ten czarny dym, smog... Jak tu śmierdzi, nie ma czym oddychać!
- To prawda.
- To piekło jest straszne! - woła przerażony pasażer.
- Jakie piekło? - Dziwi się diabeł - jeszcze ze Śląska nie wyjechaliśmy.
Fajny efekt.
Najlepszy komentarz (80 piw)
C................a
• 2015-03-16, 10:27
„Walczcie wraz z nami o przedterminowe dostawy, wzorowe siewy, sprawne wykopki wzywa załoga PGR Mosty”.
Takim oto tytułem zaczyna się jeden z artykułów w jednodniówce „PGR- owiec szczeciński” z września 1954 roku.
Tematem PGR-ów w Węgorzycach zainteresowałem się, gdy po raz pierwszy zobaczyłem duże, opuszczone budynki stojące w środku pola. Jako, że wcześniej z aparatem zwiedzałem znajdujące się nieopodal opuszczone bloki, które miały być przeznaczone dla pracowników PGR-u i z ich zniszczonych oraz zdemolowanych dachów widziałem zdewastowane obory i stodoły znajdujące się po drugiej stronie ulicy-wiedziałem już, że następny reportaż będzie dotyczył dawnego PGR-u.
„Nie wolno nam zapomnieć, że realizacja obowiązkowych dostaw dla państwa to możliwość dalszego rozwoju przemysłu, a zatem dalszy krok do powiększenia produkcji towarów potrzebnych wsi i zwiększenie siły obronnej naszej Ludowej Ojczyzny”.
Do pozostałości budynków PGR-ów dojeżdża się betonowymi płytami. Praktycznie wokół wszystkich zabudowań rośnie trawa wielkości od 1,5-2 metrów. Część dachów jest zawalona, wszystkie metalowe części zostały rozkradzione przez okolicznych „złomiarzy”. Ogrom pomieszczeń robi na mnie wielkie wrażenie. Hale długie na ponad 100 metrów a szerokie na około 50 kojarzą się z salami sportowymi. Znajdujące się nieopodal wraki infrastruktury powodują, że zaczynam się zastanawiać jak wyglądała produkcja w tym kombinacie. Jak ponad trzydzieści lat temu tętniło w nim życie i ile razy któryś z pracowników stojąc w tym miejscu co ja teraz, patrząc na stłoczone w klatkach zwierzęta odliczał czas do końca swojej zmiany? Szukam pozostałości po urządzeniach przemysłowych, po maszynach, dojarkach, resztkach klatek. Niestety nic nie znajduję, a jedynym pracujących urządzeniem jest kręcący się wentylator umocowany w dziurawym dachu.
Historia powstania wyglądała podobnie jak w wielu innych miejscach kraju. W roku 1971 w Osinie utworzono siedzibę Kombinatu PGR, w skład którego weszły zakłady rolne m.in. Bodzęcin, Kikorze, Węgorzyce oraz PGR-y w gminach Nowogard i Maszewo. Na terenie ośrodka Zakładu Rolnego zlokalizowano fermę bydła mlecznego na 1500 stanowisk w większości o technologii rusztowej.
„(…)W tym samym czasie traktorzysta Dalewski, który jest sekretarzem organizacji partyjnej w Węgorzycach zaorał Ursusem 6 ha ziemi, a oprócz tego pomagał przy omłotach. Nic dziwnego więc, że Sekretarz Komitetu Zakładowego towarzysz Śremski śmiało może powiedzieć: - Ja, wiecie, jestem pewien że zobowiązania nasze wykonamy w całości. Z takimi ludźmi wszystko potrafimy (…).”
Dopiero będąc w domu zaczynam przeglądać zdjęcia i zaczytuję się w teksty zamieszczone na różnych stronach dotyczące Kombinatu Rolnego w Osinie, dowiaduję się na czym polega hodowla rusztowa. Jednym słowem zwierzęta stoją na rusztach, w których znajdują się szczeliny, by wszelkie odpady biologiczne zbierały się w betonowym dole pod rusztem i prawdopodobnie kanałami spływały do przygotowanego dołu, skąd były wypompowywane. Pozwalało to zintensyfikować i usprawnić produkcję bydła mlecznego, a w szczególności utrzymać czystość w stodole.
„(…) oto jak wyglądała praca w gospodarstwie Węgorzyce w dzień po podjęciu zobowiązań. Wczesnym rankiem 9-osobowa brygada pod kierownictwem Maksymiuka udała się w pole. Do godziny 11 zasiali na 7 hektarach nawozy sztuczne. Prosto stamtąd poszli do młocki. Do godziny 17 omłócili 6 ton zboża. Obiad trwał 45 minut a potem młocka ruszyła dalej. Kiedy ściemniło się stóg oświetlano reflektorami „Zetora” . (…) ludzie szybko zjedli kolację, opatulili się w ciepłe kaftany i kurtki i brygadzista Maksymiuk znowu zapuścił motor. Brygada młóciła do godziny 23.
Dopiero teraz uświadamiam sobie i znajduję wytłumaczenie tej „dziwnej podłogi”, jednakże nie wszystkie opuszczone budynki są w nią wyposażone. Nie wiem czy powstały wcześniej przed wprowadzeniem tej technologii, czy po prostu służyły innego rodzaju hodowli.
Stojąc po środku pustych hal staram się usłyszeć odgłosy jakie odgłosy wydobywały z siebie zwierzęta stłoczone w tym kombinacie. Wyobrażam sobie ludzi doglądających trzody i krzątających się pomiędzy budynkami. Staram się poczuć zapach odchodów, patrząc na doły, które służyły ich zbieraniu. Jestem ciekaw w jakich warunkach bydło było przetrzymywane, czy dbano o nie, czy doznawało cierpienia ze strony swych hodowców i opiekunów.
Przeszukując Internet znalazłem ciekawostkę. Barszcz Sosnowskiego który jest plagą gminy został sprowadzony w latach siedemdziesiątych z ZSRR. Miał rozwiązać problem braku paszy dla bydła. Problemu jednak się nie rozwiązał, bo krowy tego jeść nie chciały, a udojone mleko nie nadawało się praktycznie do niczego. - Mleko czy śmietana miały konsystencję kleju- wspomina jedna z mieszkanek Węgorzyc. I rzeczywiście, barszcz ten można spotkać jak porasta wokół obór.
Budynków gospodarczych i takich, które pełniły zapewne funkcje biurowe jest kilkanaście, rozsianych w różnych odległościach od siebie. Ich stan techniczny jest praktycznie katastrofalny. Chyba już żaden z nich nie nadaje się do uratowania.
„Na ugorach zazielenią się oziminy. Załoga PGR Osina walczy o wykonanie zobowiązania. (…) do pracy przy likwidacji odłogów użyto wszystkie traktory i konie”
W niektórych budynkach nie jest bezpiecznie. Na wpół zawalone dachy, wsparte na metalowych reglach nie wydają się być szczególnie pewne i wytrzymałe. Praktycznie wszelkie metalowe części, jakie były w zasięgu ręki zostały wycięte prawdopodobnie palnikami, kable i wszelkie włączniki są powyrywane ze ścian. Przy niektórych stajniach znajdują się dodatkowe pomieszczenia. Zapewne służyły jako przechowalnia mleka albo były pomieszczeniami gospodarczymi. Dziś, na podstawie samej obserwacji trudno odgadnąć ich przeznaczenie.
Dopiero na miejscu, stojąc pośrodku hal, zdaje sobie z ogromu przedsięwzięcia, jakim było gospodarowanie i utrzymanie tak wielkiego kombinatu. Całość wyłożona była betonowymi płytami, doprowadzona woda, elektryczność. W samych tylko Węgorzycach musiało pracować co najmniej kilkadziesiąt osób.
„Roczny plan dostaw mleka wykonany w 111 procentach. Osiągnięcia te nie przyszły same. Są one wynikiem starannej opieki, troski o czystość krów i racjonalnego żywienia. Do osiągnięć obory w niemałym stopniu przyczynił się też i kierownik gospodarstwa, który dba o to by bydło miało latem jak najwięcej zielonki a w zimie dość kiszone.”
Gdzie bym nie spojrzał- widzę budynki. Małe, duże, obory, pomieszczenia gospodarcze. Wszystko wśród szczerego pola, zarastające chwastami. Miejsce hodowli setek i tysięcy sztuk bydła.
Wędrówka po tym miejscu przytłacza, ale pozwala też zrozumieć jak wielkim przedsięwzięciem było funkcjonowanie PGR w Osinie i okolicznych miejscowościach. Gdy upadł, pracę straciło wiele setek ludzi, którzy już w nowej rzeczywistości nie potrafili się odnaleźć. Pozostawieni sami sobie, z niskimi zasiłkami, często z uzależnieniami, z nostalgią wspominają lata świetności Kombinatu, który dbał o nich i wyręczał w wielu codziennych sprawach życiowych.
Zdjęcia na stronie:
jestemnaplus.blogspot.com/2014/07/kombinat-rolny-w-wegorzycach-2014.ht...
Takim oto tytułem zaczyna się jeden z artykułów w jednodniówce „PGR- owiec szczeciński” z września 1954 roku.
Tematem PGR-ów w Węgorzycach zainteresowałem się, gdy po raz pierwszy zobaczyłem duże, opuszczone budynki stojące w środku pola. Jako, że wcześniej z aparatem zwiedzałem znajdujące się nieopodal opuszczone bloki, które miały być przeznaczone dla pracowników PGR-u i z ich zniszczonych oraz zdemolowanych dachów widziałem zdewastowane obory i stodoły znajdujące się po drugiej stronie ulicy-wiedziałem już, że następny reportaż będzie dotyczył dawnego PGR-u.
„Nie wolno nam zapomnieć, że realizacja obowiązkowych dostaw dla państwa to możliwość dalszego rozwoju przemysłu, a zatem dalszy krok do powiększenia produkcji towarów potrzebnych wsi i zwiększenie siły obronnej naszej Ludowej Ojczyzny”.
Do pozostałości budynków PGR-ów dojeżdża się betonowymi płytami. Praktycznie wokół wszystkich zabudowań rośnie trawa wielkości od 1,5-2 metrów. Część dachów jest zawalona, wszystkie metalowe części zostały rozkradzione przez okolicznych „złomiarzy”. Ogrom pomieszczeń robi na mnie wielkie wrażenie. Hale długie na ponad 100 metrów a szerokie na około 50 kojarzą się z salami sportowymi. Znajdujące się nieopodal wraki infrastruktury powodują, że zaczynam się zastanawiać jak wyglądała produkcja w tym kombinacie. Jak ponad trzydzieści lat temu tętniło w nim życie i ile razy któryś z pracowników stojąc w tym miejscu co ja teraz, patrząc na stłoczone w klatkach zwierzęta odliczał czas do końca swojej zmiany? Szukam pozostałości po urządzeniach przemysłowych, po maszynach, dojarkach, resztkach klatek. Niestety nic nie znajduję, a jedynym pracujących urządzeniem jest kręcący się wentylator umocowany w dziurawym dachu.
Historia powstania wyglądała podobnie jak w wielu innych miejscach kraju. W roku 1971 w Osinie utworzono siedzibę Kombinatu PGR, w skład którego weszły zakłady rolne m.in. Bodzęcin, Kikorze, Węgorzyce oraz PGR-y w gminach Nowogard i Maszewo. Na terenie ośrodka Zakładu Rolnego zlokalizowano fermę bydła mlecznego na 1500 stanowisk w większości o technologii rusztowej.
„(…)W tym samym czasie traktorzysta Dalewski, który jest sekretarzem organizacji partyjnej w Węgorzycach zaorał Ursusem 6 ha ziemi, a oprócz tego pomagał przy omłotach. Nic dziwnego więc, że Sekretarz Komitetu Zakładowego towarzysz Śremski śmiało może powiedzieć: - Ja, wiecie, jestem pewien że zobowiązania nasze wykonamy w całości. Z takimi ludźmi wszystko potrafimy (…).”
Dopiero będąc w domu zaczynam przeglądać zdjęcia i zaczytuję się w teksty zamieszczone na różnych stronach dotyczące Kombinatu Rolnego w Osinie, dowiaduję się na czym polega hodowla rusztowa. Jednym słowem zwierzęta stoją na rusztach, w których znajdują się szczeliny, by wszelkie odpady biologiczne zbierały się w betonowym dole pod rusztem i prawdopodobnie kanałami spływały do przygotowanego dołu, skąd były wypompowywane. Pozwalało to zintensyfikować i usprawnić produkcję bydła mlecznego, a w szczególności utrzymać czystość w stodole.
„(…) oto jak wyglądała praca w gospodarstwie Węgorzyce w dzień po podjęciu zobowiązań. Wczesnym rankiem 9-osobowa brygada pod kierownictwem Maksymiuka udała się w pole. Do godziny 11 zasiali na 7 hektarach nawozy sztuczne. Prosto stamtąd poszli do młocki. Do godziny 17 omłócili 6 ton zboża. Obiad trwał 45 minut a potem młocka ruszyła dalej. Kiedy ściemniło się stóg oświetlano reflektorami „Zetora” . (…) ludzie szybko zjedli kolację, opatulili się w ciepłe kaftany i kurtki i brygadzista Maksymiuk znowu zapuścił motor. Brygada młóciła do godziny 23.
Dopiero teraz uświadamiam sobie i znajduję wytłumaczenie tej „dziwnej podłogi”, jednakże nie wszystkie opuszczone budynki są w nią wyposażone. Nie wiem czy powstały wcześniej przed wprowadzeniem tej technologii, czy po prostu służyły innego rodzaju hodowli.
Stojąc po środku pustych hal staram się usłyszeć odgłosy jakie odgłosy wydobywały z siebie zwierzęta stłoczone w tym kombinacie. Wyobrażam sobie ludzi doglądających trzody i krzątających się pomiędzy budynkami. Staram się poczuć zapach odchodów, patrząc na doły, które służyły ich zbieraniu. Jestem ciekaw w jakich warunkach bydło było przetrzymywane, czy dbano o nie, czy doznawało cierpienia ze strony swych hodowców i opiekunów.
Przeszukując Internet znalazłem ciekawostkę. Barszcz Sosnowskiego który jest plagą gminy został sprowadzony w latach siedemdziesiątych z ZSRR. Miał rozwiązać problem braku paszy dla bydła. Problemu jednak się nie rozwiązał, bo krowy tego jeść nie chciały, a udojone mleko nie nadawało się praktycznie do niczego. - Mleko czy śmietana miały konsystencję kleju- wspomina jedna z mieszkanek Węgorzyc. I rzeczywiście, barszcz ten można spotkać jak porasta wokół obór.
Budynków gospodarczych i takich, które pełniły zapewne funkcje biurowe jest kilkanaście, rozsianych w różnych odległościach od siebie. Ich stan techniczny jest praktycznie katastrofalny. Chyba już żaden z nich nie nadaje się do uratowania.
„Na ugorach zazielenią się oziminy. Załoga PGR Osina walczy o wykonanie zobowiązania. (…) do pracy przy likwidacji odłogów użyto wszystkie traktory i konie”
W niektórych budynkach nie jest bezpiecznie. Na wpół zawalone dachy, wsparte na metalowych reglach nie wydają się być szczególnie pewne i wytrzymałe. Praktycznie wszelkie metalowe części, jakie były w zasięgu ręki zostały wycięte prawdopodobnie palnikami, kable i wszelkie włączniki są powyrywane ze ścian. Przy niektórych stajniach znajdują się dodatkowe pomieszczenia. Zapewne służyły jako przechowalnia mleka albo były pomieszczeniami gospodarczymi. Dziś, na podstawie samej obserwacji trudno odgadnąć ich przeznaczenie.
Dopiero na miejscu, stojąc pośrodku hal, zdaje sobie z ogromu przedsięwzięcia, jakim było gospodarowanie i utrzymanie tak wielkiego kombinatu. Całość wyłożona była betonowymi płytami, doprowadzona woda, elektryczność. W samych tylko Węgorzycach musiało pracować co najmniej kilkadziesiąt osób.
„Roczny plan dostaw mleka wykonany w 111 procentach. Osiągnięcia te nie przyszły same. Są one wynikiem starannej opieki, troski o czystość krów i racjonalnego żywienia. Do osiągnięć obory w niemałym stopniu przyczynił się też i kierownik gospodarstwa, który dba o to by bydło miało latem jak najwięcej zielonki a w zimie dość kiszone.”
Gdzie bym nie spojrzał- widzę budynki. Małe, duże, obory, pomieszczenia gospodarcze. Wszystko wśród szczerego pola, zarastające chwastami. Miejsce hodowli setek i tysięcy sztuk bydła.
Wędrówka po tym miejscu przytłacza, ale pozwala też zrozumieć jak wielkim przedsięwzięciem było funkcjonowanie PGR w Osinie i okolicznych miejscowościach. Gdy upadł, pracę straciło wiele setek ludzi, którzy już w nowej rzeczywistości nie potrafili się odnaleźć. Pozostawieni sami sobie, z niskimi zasiłkami, często z uzależnieniami, z nostalgią wspominają lata świetności Kombinatu, który dbał o nich i wyręczał w wielu codziennych sprawach życiowych.
Zdjęcia na stronie:
jestemnaplus.blogspot.com/2014/07/kombinat-rolny-w-wegorzycach-2014.ht...
Zapraszam na wędrówkę, która rozpoczęła się w roku 1998 i została brutalnie przerwana dwa lata później. Wędrówkę po miejscu znajdującym się w Gminie Osina, które dla wielu mieszkańców jest widokiem dnia codziennego, a dla innych czymś, co straszy i przypomina o minionych czasach, kiedy działające PGR-y były chlubą regionu. Niedokończone bloki...
Często tędy przejeżdżam i za każdym razem spoglądam zza szyby swojego samochodu na ten twór. Za każdym razem myślę, dlaczego nie zostało to ukończone i dlaczego nie dano możliwości wprowadzenia się tam rodzinom. Biało-szare ściany z ziejącymi otworami zamiast okien powodują, że patrząc na to miejsce, tak nieodległe od ulicy, miałem ochotę tam wejść i zobaczyć, jak czas i okoliczni szabrownicy sponiewierali te budynki.
Wczoraj, uzbrojony w aparat, postanowiłem w końcu to zrobić.
Do budynku wprowadza mnie okoliczny mieszkaniec, mężczyzna mieszkający nieopodal. Podchodzimy powoli, wszędzie wokoło pełno szkła, butelek, śmieci. Trzeba uważać by nie wdepnąć w coś, co potem z trudnością będzie usunąć ze swoich butów. Pod zdezelowaną klatkę podchodzę bardzo powoli, napawając się widokiem ruin, które kiedyś były marzeniem niejednego pracownika ówczesnego kombinatu rolniczego.
Wszędzie pełno szkła i gruzu który zgrzyta pod moimi stopami powodując, że zaczynam obawiać się czy jakieś ustrojstwo nie przebije mi podeszwy i spowoduje, że przez najbliższe dni nie będę mógł normalnie chodzić. Wcale się tym nie martwie. Otchłań budynku pcha mnie ku srodkowi...
Od Marty Góreckiej, mieszkanki Osiny, otrzymałem taki oto tekst o budowlach:
"Obecnie jest to nieruchomość stanowiąca prywatną własność osoby fizycznej. Okres budowy 1988 - 1990 - ostatni etap Kombinatu Państwowych Gospodarstw Rolnych w Osinie. Miały to być mieszkania dla pracowników Zakładu Rolnego w Węgorzycach, który podlegał pod KPGR Osina. Agencja Własności Rolnej Skarbu Państwa przejęła zasoby po byłym KPGR Osina, aczkolwiek nie dokończyła budowy, gdyż nie wchodziło to w zakres jej zadań. Nazwę Agencja zmieniła na Agencję Nieruchomości Rolnych, która ogłosiła przetarg w ramach którego obecny właściciel nabył budynki. Więcej nie wiem..."
A szkoda, chciałoby się powiedzieć.... idę dalej, poruszając się po zniszczonych korytarzach, jednocześnie co chwile robiąc zdjęcie. Mój przewodnik opowiada mi o budynku, o tym co z niego rozkradziono i jak zostało one miejscem odwiedzanym głównie przez osoby, spragnione w spokoju napicia się czegoś mocniejszego.
Ogarnia mnie coraz większa fascynacja. Im wchodzę wyżej na kolejne piętra i kondygnacje, tym bardziej jestem ciekaw tego miejsca. Mój przewodnik gdzieś zniknął, zainteresowany starym stołem znajdującym się gdzieś, w jednym z pomieszczeń. Zostałem sam. Sam ze swoją fascynacją.
Skrzypiący pod nogami gruz jest jedynym odgłosem, jaki słyszę w budynku. Zapominam że muszę uważać gdzie stąpam. Pchany ciekawością posuwam się coraz wyżej, i wyżej, na kolejne piętra starając się nie pominąć żadnego pomieszczenia.
W wielu pomieszczeniach są napisy na ścianach. Wykonane zwykłą farbą i pędzlem, świadczące o tym ze to miejsce, pomimo że straszące pustką, jest odwiedzane przez innych, którzy zostawiają tutaj ślady swej bytności...
Napisy wulgarne, ośmieszające, a także sugerujące, że jest to miejsce całkiem tętniące życiem.... martwym życiem.W prawie każdym pomieszczeniu odnajduje butelki, głównie po najtańszym alkoholu, tzw. beczułki, a także piwie czy wódce. Natknąć się można także na ekskrementy, które świadczą o tym, ze ktoś nie zdążył do domu ze swoją potrzebą fizjologiczną. Powoduje to, że wielu pomieszczeniach unosi się obrzydliwy fetor, sprawiający że bardzo szybko opuszczam takie miejsca.
Postanawiam zwiedzić dach budynku, a raczej to, co pełni funkcje dachu, ponieważ prawdopodobnie nie został on ukończony. Pchany swoją ciekawością spojrzenia na okolicę z najwyższego punktu, znajdującego się w tej wsi. Po drodze pozwalam sobie na jeszcze kilka ciekawych zdjęć, które wprawiły mnie w chwile zadumy i zastanowienia...
Puste okna, które w swej szarości ścian są otworem na zieleń otaczającą budynek. Rosnące krzewy, drzewa, od wielu lat nie pielęgnowana trawa powoduje, że z większej odległości nie widać brudu i śmieci, okalających to miejsce.
W końcu docieram na sam szczyt. Z ciemnej czeluści wypełnionej zatęchłym powietrzem znalazłem się na wolnej przestrzeni. Rozglądam się wokoło podziwiając widoki i przyglądając się ogromowi zniszczeń, jakie zostały dokonane na tej budowli. Poruszam się powoli, przyglądając się naturze, która dokonuje reszty zniszczenia poprzez wypełnianie każdego wolnego kawałka pomiędzy cegłami.
Wychodzę z budynku. Zaczyna być bardzo późno, muszę wrócić do domu. Żałuję że nie zostałem tam dłużej.
Zdjęc mi nie wstawia. Link do strony gdzie sa tez fotki
jestemnaplus.blogspot.com/2014/07/wegorzyce-bloki-widma.html
Często tędy przejeżdżam i za każdym razem spoglądam zza szyby swojego samochodu na ten twór. Za każdym razem myślę, dlaczego nie zostało to ukończone i dlaczego nie dano możliwości wprowadzenia się tam rodzinom. Biało-szare ściany z ziejącymi otworami zamiast okien powodują, że patrząc na to miejsce, tak nieodległe od ulicy, miałem ochotę tam wejść i zobaczyć, jak czas i okoliczni szabrownicy sponiewierali te budynki.
Wczoraj, uzbrojony w aparat, postanowiłem w końcu to zrobić.
Do budynku wprowadza mnie okoliczny mieszkaniec, mężczyzna mieszkający nieopodal. Podchodzimy powoli, wszędzie wokoło pełno szkła, butelek, śmieci. Trzeba uważać by nie wdepnąć w coś, co potem z trudnością będzie usunąć ze swoich butów. Pod zdezelowaną klatkę podchodzę bardzo powoli, napawając się widokiem ruin, które kiedyś były marzeniem niejednego pracownika ówczesnego kombinatu rolniczego.
Wszędzie pełno szkła i gruzu który zgrzyta pod moimi stopami powodując, że zaczynam obawiać się czy jakieś ustrojstwo nie przebije mi podeszwy i spowoduje, że przez najbliższe dni nie będę mógł normalnie chodzić. Wcale się tym nie martwie. Otchłań budynku pcha mnie ku srodkowi...
Od Marty Góreckiej, mieszkanki Osiny, otrzymałem taki oto tekst o budowlach:
"Obecnie jest to nieruchomość stanowiąca prywatną własność osoby fizycznej. Okres budowy 1988 - 1990 - ostatni etap Kombinatu Państwowych Gospodarstw Rolnych w Osinie. Miały to być mieszkania dla pracowników Zakładu Rolnego w Węgorzycach, który podlegał pod KPGR Osina. Agencja Własności Rolnej Skarbu Państwa przejęła zasoby po byłym KPGR Osina, aczkolwiek nie dokończyła budowy, gdyż nie wchodziło to w zakres jej zadań. Nazwę Agencja zmieniła na Agencję Nieruchomości Rolnych, która ogłosiła przetarg w ramach którego obecny właściciel nabył budynki. Więcej nie wiem..."
A szkoda, chciałoby się powiedzieć.... idę dalej, poruszając się po zniszczonych korytarzach, jednocześnie co chwile robiąc zdjęcie. Mój przewodnik opowiada mi o budynku, o tym co z niego rozkradziono i jak zostało one miejscem odwiedzanym głównie przez osoby, spragnione w spokoju napicia się czegoś mocniejszego.
Ogarnia mnie coraz większa fascynacja. Im wchodzę wyżej na kolejne piętra i kondygnacje, tym bardziej jestem ciekaw tego miejsca. Mój przewodnik gdzieś zniknął, zainteresowany starym stołem znajdującym się gdzieś, w jednym z pomieszczeń. Zostałem sam. Sam ze swoją fascynacją.
Skrzypiący pod nogami gruz jest jedynym odgłosem, jaki słyszę w budynku. Zapominam że muszę uważać gdzie stąpam. Pchany ciekawością posuwam się coraz wyżej, i wyżej, na kolejne piętra starając się nie pominąć żadnego pomieszczenia.
W wielu pomieszczeniach są napisy na ścianach. Wykonane zwykłą farbą i pędzlem, świadczące o tym ze to miejsce, pomimo że straszące pustką, jest odwiedzane przez innych, którzy zostawiają tutaj ślady swej bytności...
Napisy wulgarne, ośmieszające, a także sugerujące, że jest to miejsce całkiem tętniące życiem.... martwym życiem.W prawie każdym pomieszczeniu odnajduje butelki, głównie po najtańszym alkoholu, tzw. beczułki, a także piwie czy wódce. Natknąć się można także na ekskrementy, które świadczą o tym, ze ktoś nie zdążył do domu ze swoją potrzebą fizjologiczną. Powoduje to, że wielu pomieszczeniach unosi się obrzydliwy fetor, sprawiający że bardzo szybko opuszczam takie miejsca.
Postanawiam zwiedzić dach budynku, a raczej to, co pełni funkcje dachu, ponieważ prawdopodobnie nie został on ukończony. Pchany swoją ciekawością spojrzenia na okolicę z najwyższego punktu, znajdującego się w tej wsi. Po drodze pozwalam sobie na jeszcze kilka ciekawych zdjęć, które wprawiły mnie w chwile zadumy i zastanowienia...
Puste okna, które w swej szarości ścian są otworem na zieleń otaczającą budynek. Rosnące krzewy, drzewa, od wielu lat nie pielęgnowana trawa powoduje, że z większej odległości nie widać brudu i śmieci, okalających to miejsce.
W końcu docieram na sam szczyt. Z ciemnej czeluści wypełnionej zatęchłym powietrzem znalazłem się na wolnej przestrzeni. Rozglądam się wokoło podziwiając widoki i przyglądając się ogromowi zniszczeń, jakie zostały dokonane na tej budowli. Poruszam się powoli, przyglądając się naturze, która dokonuje reszty zniszczenia poprzez wypełnianie każdego wolnego kawałka pomiędzy cegłami.
Wychodzę z budynku. Zaczyna być bardzo późno, muszę wrócić do domu. Żałuję że nie zostałem tam dłużej.
Zdjęc mi nie wstawia. Link do strony gdzie sa tez fotki
jestemnaplus.blogspot.com/2014/07/wegorzyce-bloki-widma.html
Na weekendzie wybrałem się trochę pozwiedzać Dukle. Wielu z Was zapyta: "Gdzie to kur*a jest?"
W takim razie zaczniemy od waloru edukacyjnego:
Jako, że od 1595 r. wszystkie przewożone przez granicę towary musiały być clone w Dukli, powstawała tutaj cała masa ciekawych budowli, z których większość niestety nie przetrwała do naszych czasów. Kilka ciekawszych miejsc jest jeszcze dostępne, dobudowane i można je odwiedzić za symboliczne pińć złociaszków. Jednak po co dodatkowo dokładać do interesu (paliwo drogie, w podróży trzeba coś jeść), skoro można się przejść tam, gdzie większość dziuń nie wejdzie, bo ich pokrzywka w nóżkę ujeb*e.
A nie ważne... Zaczynajmy.
Pozostałości wojenne przy muzeum (nie trzeba płacić za wjazd ) :
Konkurs - Który sadolek zgadnie co to jest?
Dlaczego zawsze znajdą się takie ćwierćmózgi i zaśmiecają takie obiekty?
Więcej fot w komentach, jak się spodoba.
W takim razie zaczniemy od waloru edukacyjnego:
Jako, że od 1595 r. wszystkie przewożone przez granicę towary musiały być clone w Dukli, powstawała tutaj cała masa ciekawych budowli, z których większość niestety nie przetrwała do naszych czasów. Kilka ciekawszych miejsc jest jeszcze dostępne, dobudowane i można je odwiedzić za symboliczne pińć złociaszków. Jednak po co dodatkowo dokładać do interesu (paliwo drogie, w podróży trzeba coś jeść), skoro można się przejść tam, gdzie większość dziuń nie wejdzie, bo ich pokrzywka w nóżkę ujeb*e.
A nie ważne... Zaczynajmy.
Pozostałości wojenne przy muzeum (nie trzeba płacić za wjazd ) :
Konkurs - Który sadolek zgadnie co to jest?
Dlaczego zawsze znajdą się takie ćwierćmózgi i zaśmiecają takie obiekty?
Więcej fot w komentach, jak się spodoba.
Najlepszy komentarz (43 piw)
n................a
• 2013-08-12, 15:46
r3gnol29 napisał/a:
Wielu z Was zapyta: "Gdzie to kur*a jest?"
Ja zapytam co to kurwa za pierdolona mania na cenzurowanie jebanych przekleństw na sadolu?
Postanowiłam rozejrzeć się po moim mieście i po okolicach i poszukać opuszczonych miejsc. Okazało się, że wcale nie jest ich tak mało. Chwalić się raczej nie ma czym, zdjęcia jak zdjęcia - nie powalają, a miejsca są ciekawe i tajemnicze, dlatego chcę z wami się nimi podzielić
Cukrownia:
Most kolejowy:
Dwa inne budynki:
Cukrownia:
Most kolejowy:
Dwa inne budynki:
Przywitam się z Wami drobnym tematem. Uwielbiam przeglądać tematy dotyczące pustostanów, dostępnych ruin, stąd mój pierwszy temat. Chcę przedstawić drogim sadolom jedno z tych miejsc, gdzie piwo smakuje wyjątkowo.
Jest to jeden z budynków Twierdzy Toruń - Fort XI, (który razem z fortem IV są niemal bliźniaczo największymi schronami Twierdzy).
Krótka notka, a potem to co najciekawsze:
Fort XI (niegdyś V Grosser Kurfürst, obecnie Stefan Batory) to typowy pruski fort artyleryjski z nie do końca typową historią - jeden z najciekawszych obiektów na fortecznym szlaku Twierdzy Toruń.
A to za sprawą jenieckich zapisków na murach pomieszczeń używanych jako karcery w czasie II wojny światowej.
Fort XI został wybudowany w latach 1877-1884 z betonu i cegły na planie pięciokąta. Jako umocniony punkt oporu miał strzec lewobrzeżnej linii Torunia. Załoga warowni składała się z 650 artylerzystów i jednego batalionu piechoty. Ogień z 20 dział usytuowanych na otwartych stanowiskach mógł docierać do Cierpic i Gniewkowa. Fort nie miał jednak okazji sprawdzić się w wyznaczonej roli.
Najbardziej pamiętne wydarzenia rozegrały się tu w czasie II wojny światowej. Hitlerowcy przetrzymywali tu jeńców z pobliskiego obozu Stalag XXA. Głównie Brytyjczyków, ale także Francuzów, Rosjan i Polaków. Śladem ich obecności są napisy na ścianach pomieszczeń wykorzystywanych jako karcery. Napisy są nadal wyraźne, ale z roku na rok w coraz gorszym stanie. I kilka zdjęć i Wam zaprezentuję.
"Nie zapomnij, że jesteś Brytyjczykiem" - Jeszcze dwa lata temu w pełni widoczny, dzisiaj...
"R.M. - na całe życie"
Dowcipny Francuz napisał: „Toruń, miasto turystów (niezłe hotele, dużo atrakcji)."
Narodowości jeńców
"Dobry stary Churchillu daj niemcom piekło"
Sierp i młot
Daty pojmania jeńców
Wierszyk o Hitlerze i Churchillu
"Pieprzyć to 99 mln razy"
"Wypuśćcie mnie dranie"
"Zachowajcie tę kronikę" - co niniejszym czynimy.
Inne teksty, dzisiaj już mało widoczne, ze względu na wszechobecną wilgoć:
„14 dni karceru za próbę ucieczki"
„Za pieprzenie wszystkiego..."
„Za palenie papierosów w magazynie..."
„Bo nie salutowałem niemieckiemu oficerowi..."
„Za śmianie się z potknięcia Niemca. Złamał sobie nadgarstek, mógł lepiej skręcić kark..."
Jest kilka modlitw, parę obrazków: krzyże, flagi, symbole jednostek wojskowych, nagie panienki, podobizna Hitlera...
Są nazwiska, numery wojskowe, domowe adresy. Podpisał się tu, między innymi, niejaki Robert Allan Lindsey. Ciekawe czy udało mu się wrócić cało do domu w Glasgow, na Harriet Street 22?
Obiekt od lat znajduje się w prywatnych rękach. Niegdyś mieściło się tutaj zaplecze magazynowe pobliskiego „Polmozbytu". W pomieszczeniach służących w czasie II wojny światowej za karcery firma składowała opony. Pod koniec lat 90. ubiegłego wieku fort odkupiła inna firma. Mimo formalnego obowiązku nowy własciciel nie zrobił wiele, aby ochronić zabytkową budowlę przed dewastacją..
Smutne wnioski dopiszcie sobie sami.. Róbmy zdjęcia tak delikatnych rzeczy, bo wkrótce nie będzie po nich śladu.
Oprócz dwóch pierwszych wszystkie zdjęcia moje.
Podpierałem się stronką zwinka.pl/761-Fort_XI__zachowajcie_te_kronike gdzie znaleźć można kilka zdjęć z powyższych jeszcze w nienaruszonym stanie.
Jest to jeden z budynków Twierdzy Toruń - Fort XI, (który razem z fortem IV są niemal bliźniaczo największymi schronami Twierdzy).
Krótka notka, a potem to co najciekawsze:
Fort XI (niegdyś V Grosser Kurfürst, obecnie Stefan Batory) to typowy pruski fort artyleryjski z nie do końca typową historią - jeden z najciekawszych obiektów na fortecznym szlaku Twierdzy Toruń.
A to za sprawą jenieckich zapisków na murach pomieszczeń używanych jako karcery w czasie II wojny światowej.
Fort XI został wybudowany w latach 1877-1884 z betonu i cegły na planie pięciokąta. Jako umocniony punkt oporu miał strzec lewobrzeżnej linii Torunia. Załoga warowni składała się z 650 artylerzystów i jednego batalionu piechoty. Ogień z 20 dział usytuowanych na otwartych stanowiskach mógł docierać do Cierpic i Gniewkowa. Fort nie miał jednak okazji sprawdzić się w wyznaczonej roli.
Najbardziej pamiętne wydarzenia rozegrały się tu w czasie II wojny światowej. Hitlerowcy przetrzymywali tu jeńców z pobliskiego obozu Stalag XXA. Głównie Brytyjczyków, ale także Francuzów, Rosjan i Polaków. Śladem ich obecności są napisy na ścianach pomieszczeń wykorzystywanych jako karcery. Napisy są nadal wyraźne, ale z roku na rok w coraz gorszym stanie. I kilka zdjęć i Wam zaprezentuję.
"Nie zapomnij, że jesteś Brytyjczykiem" - Jeszcze dwa lata temu w pełni widoczny, dzisiaj...
"R.M. - na całe życie"
Dowcipny Francuz napisał: „Toruń, miasto turystów (niezłe hotele, dużo atrakcji)."
Narodowości jeńców
"Dobry stary Churchillu daj niemcom piekło"
Sierp i młot
Daty pojmania jeńców
Wierszyk o Hitlerze i Churchillu
"Pieprzyć to 99 mln razy"
"Wypuśćcie mnie dranie"
"Zachowajcie tę kronikę" - co niniejszym czynimy.
Inne teksty, dzisiaj już mało widoczne, ze względu na wszechobecną wilgoć:
„14 dni karceru za próbę ucieczki"
„Za pieprzenie wszystkiego..."
„Za palenie papierosów w magazynie..."
„Bo nie salutowałem niemieckiemu oficerowi..."
„Za śmianie się z potknięcia Niemca. Złamał sobie nadgarstek, mógł lepiej skręcić kark..."
Jest kilka modlitw, parę obrazków: krzyże, flagi, symbole jednostek wojskowych, nagie panienki, podobizna Hitlera...
Są nazwiska, numery wojskowe, domowe adresy. Podpisał się tu, między innymi, niejaki Robert Allan Lindsey. Ciekawe czy udało mu się wrócić cało do domu w Glasgow, na Harriet Street 22?
Obiekt od lat znajduje się w prywatnych rękach. Niegdyś mieściło się tutaj zaplecze magazynowe pobliskiego „Polmozbytu". W pomieszczeniach służących w czasie II wojny światowej za karcery firma składowała opony. Pod koniec lat 90. ubiegłego wieku fort odkupiła inna firma. Mimo formalnego obowiązku nowy własciciel nie zrobił wiele, aby ochronić zabytkową budowlę przed dewastacją..
Smutne wnioski dopiszcie sobie sami.. Róbmy zdjęcia tak delikatnych rzeczy, bo wkrótce nie będzie po nich śladu.
Oprócz dwóch pierwszych wszystkie zdjęcia moje.
Podpierałem się stronką zwinka.pl/761-Fort_XI__zachowajcie_te_kronike gdzie znaleźć można kilka zdjęć z powyższych jeszcze w nienaruszonym stanie.
Przywitam się z Wami drobnym tematem. Uwielbiam przeglądać tematy dotyczące pustostanów, dostępnych ruin, stąd mój pierwszy temat. Chcę przedstawić drogim sadolom jedno z tych miejsc, gdzie piwo smakuje wyjątkowo.
Jest to jeden z budynków Twierdzy Toruń - Fort XI, (który razem z fortem IV są bliźniaczo największymi schronami Twierdzy).
Krótka notka, a potem to co najciekawsze:
Fort XI (niegdyś V Grosser Kurfürst, obecnie Stefan Batory) to typowy pruski fort artyleryjski z nie do końca typową historią - jeden z najciekawszych obiektów na fortecznym szlaku Twierdzy Toruń.
A to za sprawą jenieckich zapisków na murach pomieszczeń używanych jako karcery w czasie II wojny światowej.
Fort XI został wybudowany w latach 1877-1884 z betonu i cegły na planie pięciokąta. Jako umocniony punkt oporu miał strzec lewobrzeżnej linii Torunia. Załoga warowni składała się z 650 artylerzystów i jednego batalionu piechoty. Ogień z 20 dział usytuowanych na otwartych stanowiskach mógł docierać do Cierpic i Gniewkowa. Fort nie miał jednak okazji sprawdzić się w wyznaczonej roli.
Najbardziej pamiętne wydarzenia rozegrały się tu w czasie II wojny światowej. Hitlerowcy przetrzymywali tu jeńców z pobliskiego obozu Stalag XXA. Głównie Brytyjczyków, ale także Francuzów, Rosjan i Polaków. Śladem ich obecności są napisy na ścianach pomieszczeń wykorzystywanych jako karcery. Napisy są nadal wyraźne, ale z roku na rok w coraz gorszym stanie. I kilka zdjęć i Wam zaprezentuję.
"Nie zapomnij, że jesteś Brytyjczykiem" - Jeszcze dwa lata temu w pełni widoczny, dzisiaj...
"R.M. - na całe życie"
Dowcipny Francuz napisał: „Toruń, miasto turystów (niezłe hotele, dużo atrakcji)."
Narodowości jeńców
"Dobry stary Churchillu daj niemcom piekło"
Sierp i młot
Daty pojmania jeńców
Wierszyk o Hitlerze i Churchillu
"Pieprzyć to 99 mln razy"
"Wypuśćcie mnie dranie"
"Zachowajcie tę kronikę" - co niniejszym czynimy.
Inne teksty, dzisiaj już mało widoczne, ze względu na wszechobecną wilgoć:
„14 dni karceru za próbę ucieczki"
„Za pieprzenie wszystkiego..."
„Za palenie papierosów w magazynie..."
„Bo nie salutowałem niemieckiemu oficerowi..."
„Za śmianie się z potknięcia Niemca. Złamał sobie nadgarstek, mógł lepiej skręcić kark..."
Jest kilka modlitw, parę obrazków: krzyże, flagi, symbole jednostek wojskowych, nagie panienki, podobizna Hitlera...
Są nazwiska, numery wojskowe, domowe adresy. Podpisał się tu, między innymi, niejaki Robert Allan Lindsey. Ciekawe czy udało mu się wrócić cało do domu w Glasgow, na Harriet Street 22?
Obiekt od lat znajduje się w prywatnych rękach. Niegdyś mieściło się tutaj zaplecze magazynowe pobliskiego „Polmozbytu". W pomieszczeniach służących w czasie II wojny światowej za karcery firma składowała opony. Pod koniec lat 90. ubiegłego wieku fort odkupiła inna firma. Mimo formalnego obowiązku nowy własciciel nie zrobił wiele, aby ochronić zabytkową budowlę przed dewastacją..
Smutne wnioski dopiszcie sobie sami.. Róbmy zdjęcia tak delikatnych rzeczy, bo wkrótce nie będzie po nich śladu.
Oprócz dwóch pierwszych wszystkie zdjęcia moje.
Podpierałem się stronką zwinka.pl/761-Fort_XI__zachowajcie_te_kronike gdzie znaleźć można kilka zdjęć z powyższych jeszcze w nienaruszonym stanie.
Jest to jeden z budynków Twierdzy Toruń - Fort XI, (który razem z fortem IV są bliźniaczo największymi schronami Twierdzy).
Krótka notka, a potem to co najciekawsze:
Fort XI (niegdyś V Grosser Kurfürst, obecnie Stefan Batory) to typowy pruski fort artyleryjski z nie do końca typową historią - jeden z najciekawszych obiektów na fortecznym szlaku Twierdzy Toruń.
A to za sprawą jenieckich zapisków na murach pomieszczeń używanych jako karcery w czasie II wojny światowej.
Fort XI został wybudowany w latach 1877-1884 z betonu i cegły na planie pięciokąta. Jako umocniony punkt oporu miał strzec lewobrzeżnej linii Torunia. Załoga warowni składała się z 650 artylerzystów i jednego batalionu piechoty. Ogień z 20 dział usytuowanych na otwartych stanowiskach mógł docierać do Cierpic i Gniewkowa. Fort nie miał jednak okazji sprawdzić się w wyznaczonej roli.
Najbardziej pamiętne wydarzenia rozegrały się tu w czasie II wojny światowej. Hitlerowcy przetrzymywali tu jeńców z pobliskiego obozu Stalag XXA. Głównie Brytyjczyków, ale także Francuzów, Rosjan i Polaków. Śladem ich obecności są napisy na ścianach pomieszczeń wykorzystywanych jako karcery. Napisy są nadal wyraźne, ale z roku na rok w coraz gorszym stanie. I kilka zdjęć i Wam zaprezentuję.
"Nie zapomnij, że jesteś Brytyjczykiem" - Jeszcze dwa lata temu w pełni widoczny, dzisiaj...
"R.M. - na całe życie"
Dowcipny Francuz napisał: „Toruń, miasto turystów (niezłe hotele, dużo atrakcji)."
Narodowości jeńców
"Dobry stary Churchillu daj niemcom piekło"
Sierp i młot
Daty pojmania jeńców
Wierszyk o Hitlerze i Churchillu
"Pieprzyć to 99 mln razy"
"Wypuśćcie mnie dranie"
"Zachowajcie tę kronikę" - co niniejszym czynimy.
Inne teksty, dzisiaj już mało widoczne, ze względu na wszechobecną wilgoć:
„14 dni karceru za próbę ucieczki"
„Za pieprzenie wszystkiego..."
„Za palenie papierosów w magazynie..."
„Bo nie salutowałem niemieckiemu oficerowi..."
„Za śmianie się z potknięcia Niemca. Złamał sobie nadgarstek, mógł lepiej skręcić kark..."
Jest kilka modlitw, parę obrazków: krzyże, flagi, symbole jednostek wojskowych, nagie panienki, podobizna Hitlera...
Są nazwiska, numery wojskowe, domowe adresy. Podpisał się tu, między innymi, niejaki Robert Allan Lindsey. Ciekawe czy udało mu się wrócić cało do domu w Glasgow, na Harriet Street 22?
Obiekt od lat znajduje się w prywatnych rękach. Niegdyś mieściło się tutaj zaplecze magazynowe pobliskiego „Polmozbytu". W pomieszczeniach służących w czasie II wojny światowej za karcery firma składowała opony. Pod koniec lat 90. ubiegłego wieku fort odkupiła inna firma. Mimo formalnego obowiązku nowy własciciel nie zrobił wiele, aby ochronić zabytkową budowlę przed dewastacją..
Smutne wnioski dopiszcie sobie sami.. Róbmy zdjęcia tak delikatnych rzeczy, bo wkrótce nie będzie po nich śladu.
Oprócz dwóch pierwszych wszystkie zdjęcia moje.
Podpierałem się stronką zwinka.pl/761-Fort_XI__zachowajcie_te_kronike gdzie znaleźć można kilka zdjęć z powyższych jeszcze w nienaruszonym stanie.
Bangladesz. Żywa kobieta została odnaleziona w ruinach zawalonej fabryki po 17 dniach. Wyobrażacie to sobie? Nieznośny upał, smród, kurz, brak wody, jedzeni, miejsca i nagle wali ci się budynek na głowę.
Najlepszy komentarz (52 piw)
hallux
• 2013-05-12, 10:02
mogła sobie wyjeść drogę
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zobligowała nas do oznaczania kategorii wiekowych
materiałów wideo wgranych na nasze serwery. W związku z tym, zgodnie ze specyfikacją z tej strony
oznaczyliśmy wszystkie materiały jako dozwolone od lat 16 lub 18.
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów