18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Główna Poczekalnia (2) Soft (3) Dodaj Obrazki Filmy Dowcipy Popularne Forum Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie - ostatnia aktualizacja: 22 minuty temu
📌 Konflikt izrealsko-arabski - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 2:25

#rzym

ateista
k................a • 2014-03-07, 15:19
obrazek przedstawia komiks



po tagach nie było
Najlepszy komentarz (47 piw)
p................a • 2014-03-07, 16:06
to jest takie głupie i durne że aż śmieszne
Rzymski Legion
glonek82 • 2013-12-25, 19:31
Prezentacja Legionu Rzymskiego z gry Total War:Rome 2
Czyli coś co wcześniej opisywałem + jakieś dodatkowe rzeczy



ps.
Jeśli kogoś interesowały tematy o legionach to jak znajdę czas postaram się to kontynuować
Życie rzymskiego legionisty
BongMan • 2013-10-19, 1:06
Ostatnio było kilka tematów o starożytnym Rzymie, a właśnie trafiłem na coś takiego:

Życie rzymskiego legionisty (legionarius) było z pewnością bardzo trudne i wymagało ogromnej siły psychicznej, jak i fizycznej. Ochotnicy, bądź poborowi często nie byli pewni, czy wrócą do domów po 16 latach służby (w 5 roku n.e. zwiększono czas trwania służby do 20 lat). Obowiązki jakie stawiano "orłom" oraz dyscyplina miały stworzyć z nich prawdziwych mężczyzn, gotowych wygrywać bitwy z przeważającym przeciwnikiem.

Pobór żołnierzy do armii odbywał się wśród mężczyzn pomiędzy siedemnastym, a dwudziestym rokiem życia na 16 lat stałej służby wojskowej (reforma Mariusza). Przeciętny legionista rzymski mierzył zaledwie około 168 cm, co było ogromną wadą żołnierzy rzymskich. Naukowcy tłumaczą niski wzrost Rzymian tym, iż ich dietę stanowiły głównie produkty mączne, kiedy barbarzyńcy jedli mięso bogate w białko. Wzrost przeciętnego Rzymianina potwierdziły badania przeprowadzone przez Geoffreya Krona na odnalezionych 927 dorosłych szkieletach męskich, pochowanych w Italii, między rokiem 500 p.n.e. a 500 n.e. Miały one średnio 168 cm wysokości. Prawdopodobnie w rzymskim wojsku wprowadzona była selekcja żołnierzy ze względu na wzrost, gdyż legioniści musieli utrzymywać szyk w prawidłowym porządku (chociażby testudo).

Dla porównania można wspomnieć o Germanach czy Galach, którzy osiągali średnio od 170 do 185 cm wzrostu. Tym samym Rzymianie ustępowali rywalom wzrostem. Legioniści posiadali jednak zdecydowanie większe umiejętności. Potrafili działać w grupie, walczyć w różnych warunkach pogodowych, byli zdyscyplinowani, doskonale wyposażeni, no i oczywiście doskonale wyszkoleni oraz wytrzymali. Po twardym szkoleniu i codziennym drylu wojskowym, zdolni byli maszerować 37,5 km dziennie z obciążeniem na plecach sięgającym 36 kilogramów. Jedno z ćwiczeń wprowadzonych przez Gajusza Mariusza, reformatora wojskowości, polegało na długodystansowym biegu z pełnym wyposażeniem.

Od samego początku wnoszone przez młodych ludzi, nabyte wcześniej, umiejętności były właściwie wykorzystywane. Jeżeli ktoś przed poborem posiadał umiejętności kowala zostawał zbrojmistrzem, szewcy szyli obuwie dla żołnierzy, a ci którzy specjalizowali się w obróbce drewna budowali maszyny oblężnicze. Jeżeli zaś nikt nie posiadał jakiejkolwiek umiejętności mógł zostać np. członkiem drużyny mierniczej lub grupy oczyszczającej drogi. Takie czynności pełnili żołnierze kiedy nie toczyły się walki. Kiedy zaś trąby dawały sygnał do bitwy, wszyscy legioniści mieli być gotowi na stanowiskach w pełnym uzbrojeniu.

W armii rzymskiej panował także podział na doświadczonych, zaprawionych w bojach weteranów oraz "młodych", którzy starali się w jakikolwiek sposób pokazać. Starsi legioniści opowiadali historie i uczyli młodych jak postępować na polu bitwy.
Również funkcje były różne. Weterani jako sprawdzeni żołnierze puszczani byli w najgorszy wir walki, lub tam gdzie mogli przesądzić losy walki. Młodzi zaś stawali jako zwykła linia, która miała unieruchomić przeciwnika.

Warto także wspomnieć o pożywieniu, które z pewnością nie jest takie jak sobie wyobrażamy. Głównym pożywieniem legionistów był chleb. Dieta jaką stosowali Rzymianie była bardzo uboga w mięso i warzywa, które uważano za nieistotne dodatki. Mała ilość białka spożywana przez Rzymian przyczyniała się do słabego wzrostu kości, a tym samym małego wzrostu. Z kolei w Galii lub Germanii, jak już wspomniałem, głównym pożywieniem barbarzyńców było właśnie mięso.

Legioniści nie mogli sobie pozwolić na pomyłki w czasie służby. Każda była bowiem surowo karana. Jeśli wartownik został przyłapany na spaniu w czasie warty, często był albo zabijany, albo poddawany surowej karze. Podobno żołnierze rzymscy opracowali sposób snu na warcie, polegający na oparciu się całym ciałem o stojącą tarczę. Jeżeli zaś żołnierz budujący obóz został zauważony bez gladiusa przy boku, również był skazywany na śmierć.

Dyscyplina

Rzymskie wojsko było niezwykle zdyscyplinowane i karne. Wynikało to w dużym stopniu z inspekcji, których dokonywali zarówno centurioni, jak i trybuni. Z samego założenia ogólny przegląd musztry, poprawności wykonanych przez żołnierzy zadań, czy kontrola czystości uzbrojenia miała charakter mobilizujący. Chodziło tu zarówno o zagospodarowanie czasu wolnego od zajęć, jak i wyrobienie nawyku solidnej pracy i odpowiedzialności za powierzony sprzęt oraz mienie wojskowe.

Realia rzymskiej armii świetnie znał Publiusz Flawiusz Wegecjusz Renatus, czyli Wegecjusz - pisarz i historyk rzymski żyjący w II połowie IV wieku n.e. Pełnił on funkcję zarządcy skarbu; ale przede wszystkim interesował się wojskowością i hodowlą koni. Jego największym dziełem jest, dedykowany cesarzowi (prawdopodobnie Teodozjuszowi I) traktat "Zarys wojskowości" (Epitoma rei militaris) w 4 księgach, który jest jedynym zachowanym podręcznikiem wojskowości rzymskiej. Jego myślą przewodnią było przekonanie, że przywrócenie dyscypliny w armii rzymskiej w oparciu o wzory z przeszłości przywróci potęgę Rzymu. Zawarł w nim również wiele informacji dotyczących sprawowania wojny i taktyki bitewnej Cesarstwa Rzymskiego. Tak między innymi Wegecjusz opisuje pozycję centuriona w armii:

Centurion w piechocie jest wybierany ze względu na swój wzrost, siłę i zręczność w rzucaniu swą bronią miotającą i w używaniu swego miecza i tarczy; w perfekcji we wszelkiej wojskowej materii. Musi on być czujny , powściągliwy i gotowy raczej do wykonywania rozkazów, które otrzyma niż do dyskutowania, dokładny w lustrze (że kurwa co?) i w utrzymaniu właściwej dyscypliny pomiędzy żołnierzami, w uczeniu żołnierzy wyglądu schludnego i czystego, w utrzymaniu broni wyczyszczonej i lśniącej. [...] Splendor uzbrojenia nie ma wcale najmniejszego znaczenia w posiewaniu zagrożenia wśród wroga. Bo czyż może być uznawanym dobrym ten żołnierz, który przez zaniedbanie dopuszcza , aby jego uzbrojenie uszkodziło się w wyniku działania brudu i rdzy?

Tak z kolei pisze o trybunie wojskowym:

Nic nie czyni takiego zaszczytu i tak nie świadczy o kompetencji i pilności trybuna, jak postawa i dyscyplina żołnierzy, gdy ich strój jest czysty i schludny, broń błyszcząca i w dobrym porządku i kiedy wykonują oni ćwiczenia i musztrę z widoczną sprawnością.


Oczywiście za duże zaangażowanie podczas ćwiczeń oraz wykonywanie obowiązków służbowych wyróżniający się legioniści otrzymywali również nagrody.

Ci którzy, osiągnąwszy doskonałość w swych ćwiczeniach, otrzymują podwójny przydział zwani są Armaturae Duplares, a ci, którzy jedynie pojedynczy przydział Simplares. Mensores odmierzają miarą i znaczą teren na namioty w obozie i przydzielają oddziałom przypadające im tereny w garnizonach. Torquati59, nazywani tak od złotych naszyjników danych im w nagrodę za dzielność, posiadają oprócz nich rozmaite dodatki. Ci, którzy otrzymali dwa naszyjniki za dzielność zwani są Torquati Duplares, a ci, którzy otrzymali jeden – Simplares. Z tych samych powodów są również Candidatii Duplares i Candidatii Simplares60. To są główni legionowi żołnierze i oficerowie, wyróżniający się przez swe stopnie i zaszczyty. Cała reszta zwie się Munifices lub żołnierze pracujący, jako, że są oni obowiązani do każdego rodzaju prac wojskowych bez wyjątku.

Flawiusz Wegecjusz Renatus pisze także o tym, jak powienien dowodzić wódz:

[...] głównodowodzący, którego autorytet i godność są tak wielkie i któremu powierzone zostały majątki swych rodaków, obrona ich miast, życia żołnierzy i chwała państwa, powinien mieć na uwadze nie tylko dobro armii jako całości, ale rozciągać swą opiekę na każdego szeregowego żołnierza, jako że jeśli jakieś nieszczęście przytrafi się tym, którzy są pod jego rozkazami, traktowane jest to jak publiczna strata i całkowicie przypisana jego błędom w wydawanych decyzjach. Dlatego właśnie jeśli uważa on, że jego armia składa się ze słabych oddziałów, albo jeśli są one odzwyczajone od walki, powinien uważnie badać siłę, ducha, postawę każdego legionu osobno i każdego oddziału pomocniczego, jazdy i piechoty. Musi on wiedzieć, o ile to możliwe, jakie jest imię i zdolności każdego legata, trybuna, młodszego oficera i żołnierza. Musi on przyoblec się w najwyższą powagę i utrzymać ją przez surowość. Musi karać wszystkie przestępstwa wojenne najwyższymi przewidzianymi przez prawo karami. Musi on mieć charakter nieubłagany w stosunku do winnych przewinień i dawać publiczne dowody tego w różnych miejscach i przy różnych okazjach.


Ćwiczenia legionistów

Rekrut musiał się przede wszystkim nauczyć długiego maszerowania: co miesiąc żołnierze pokonywali 30 kilometrów z pełnym wyposażeniem. Połowę dystansu pokonywali krokiem swobodnym, a drugą połowę musieli przebiec.
Następnie uczyli się, jak zbudować obóz, a dwa razy dziennie wykonywali ćwiczenia wojskowe (wprawieni legioniści ćwiczyli tylko raz dziennie). Uczyli się rzutów kamieniem, pływania i jazdy konnej. Musieli umieć wskakiwać na konia i zeskakiwać zeń w biegu w pełnym rynsztunku, i to z obu stron wierzchowca, co było nie lada wyczynem, zważywszy, że w tamtych czasach nie znano strzemion. Najważniejsze jednak były ćwiczenia w posługiwaniu się bronią.

W ziemię wbijano pal, którego wysokość odpowiadała wzrostowi człowieka. Żołnierz uzbrojony w wiklinową tarczę i drewniany, tępy miecz (rudius; o takim samym ciężarze jak prawdziwy, a czasami nawet cięższy) atakował pal i uczył się zadawać ciosy. Musiał także rzucać bardzo ciężkim pilum. Urządzano również markowane bitwy, przy czym na ostrza mieczy i włóczni nakładano pokrowce, by uniknąć ewentualnych zranień.

Jak postrzegano legionistę rzymskiego?

W sądach przychylnych ludzi takich jak Plutarch reforma wojskowa Oktawiana Augusta była postrzegana jako urzeczywistnienie programu platońskiego, zawartego w "Państwie". Stałe wojsko mające za zadanie spełnianie wyspecjlizowanych funkcji, a więc zapewniające odpowiedni poziom techniczny. Postrzegano legiony jako zespół żołnierzy-obywateli wyróżnionych służbą, ze względu na pewne naturalne skłonności, rozwinięte w trakcie przeszkolenia. Ludzie ci pozwalali reszcie obywateli poświęcić się bez przeszkód ich zadaniom. Tak więc nie byli to żołnierze z konieczności. Platon chciał, aby wojsko otrzymywało jako rekompensatę, tyle ile konieczne do zaspokojenia podstawowych potrzeb. Co ciekawe zwolennicy koncepcji platońskiej uważali, że żołnierz musi spełniać szczególnie wygórowane wymogi moralne. Wyrażnie uwidocznił się ten pogląd w nazewnictwie stosowanym w pracach np. Diona Chryzostoma, który oficjalnie nazywał żołnierzy późnego cesarstwa "najszlachetniejsi" (gr.gennaiataioi).

Bardziej realistyczna wydaje się koncepcja przypisywana Kasjuszowi Dionowi. Zawiera się ona w stwierdzeniu, że skoro użyteczność przeważa nad uczciwością, to trzeba wykorzystać silniejszych i biedniejszych (chodzi tu głównie o przestępców) dla wspólnej korzyści. Można to traktować jak typowy przykład przystosowania do czasów w których pieniądz liczy się bardziej niż chwała. Nawet w poezji Horacego żołnierz pojawia się jako ten, który musi wyrzec się otium (czasu wolnego), pozbyć się wolności osobistej, poddać się władzy innych tylko po to by zarobić na niezbyt dostatnią starość.

Prawdopodobnie wielu obywateli cieszyło się z wyzwolenia od obowiązku wojskowego, jakie dało utworzenie armii zawodowej, dzięki temu mogli poświęcić się całkowicie zawodowi lub innym zajęciom. Oczywiście nie przeszkadzało im to publicznie rozpaczać nad zanikiem "dawnej rzymskiej mentalności i moralności". Według innej koncepcji żolnierz zajmuje miejsce zdegenerowanego obywatela-dekadenta, skutkiem czego nie może byc uznany za obywatela jako takiego, mimo iż w gruncie rzeczy większość żołnierzy to faktycznie obywatele lub cudzoziemcy starający się nimi zostać.
Budowa obozu marszownego w I wieku n.e.

U Tacyta następuje swoiste odwrócenie platońskich standardów. "Szlachetny gniew" charakteryzujący pierwszych żołnierzy zmienił się w ira lub furor czyli wściekłość, dzikość. Czyni to z poczciwego platońskiego wojaka (którego notabene Platon zwykł nazywać "Rasowym psem") bestię podlegającą właściwie tylko żądzy złota i czasami chwały. W imię tych dwu pragnień taki "furiat" jest w stanie podnieść broń przeciwko wspólnemu dobru którego zobowiązał się bronić.

Ideologia taka, szczególnie w IV wieku n.e., oddziaływała na bardzo silnie na wyższe klasy społeczne. Nakreśliła ideał żołnierza, który powinien być chłopskiego pochodzenia, powinien być oddzielony od reszty społeczeństwa tak ściśle jak to tylko możlwe, płacić należało mu oszczędnie aby nie popadł w zbytnią pychę, i wreszcie powinien być bezwzględnie posłuszny zwierzchnikowi oraz podlegać bezlitosnej dyscyplinie. Motywowano te cięzkie warunki stwierdzeniem "skoro Platoński pies stał się wilkiem to na jego dowódcach spoczywa ciężar ponownego ustanowienia w nim barier rozumu".
Legionista rzymski, w zależności od okoliczności, budził podziw i zachwyt lub strach i pogardę.

Tutaj ze zdjęciami, których nie chciało mi się wstawiać.
romanum.historicus.pl/legionista_rzymski.html
Tak, wiem, tobie nie chce się stawiać piwa. Nie musisz
1.Zwijanie obozu

Po pierwszym sygnale trębacza żołnierze rozpoczynali zwijanie namiotów konsulów i trybunów.a później także swoich.Po drugim sygnale juki ładowano na grzbiety mułów,a po trzecim przednie straże wyruszały z obozu

2.Porządek wymarszu

Wyruszano niemal zawsze w tym samym porządku.Przednia straż przeważnie stanowili extraordinarii,chyba że groził atak z tyłu wtedy extraordinarii szli jako ostatni.Za nimi ruszało prawe skrzydło sprzymierzeńców wyprzedzające dwa legiony.Pomiędzy legionami umieszczano tabory.Straż tylną stanowiło lewe skrzydło sprzymierzeńców.Kawaleria sprzymierzeńców towarzyszyła lekkiej piechocie lub osłaniała tabory wojsk sprzymierzonych.Kawaleria rzymska pełniła tę samą rolę wobec wojsk rzymskich.
Na terenach zajętych przez nieprzyjaciela,daleko przed głównym zgrupowaniem wojsk,szły niewielkie grupki zwiadowców,a za nimi w trzech równoległych kolumnach,maszerowali hastati,principes,triarii,a pomiędzy nimi szły tabory.W razie niespodziewanego ataku wojska z łatwością mogły stanąć w szyku bojowym.
A)Szyk normalny

B)Szyk Bojowy


3.Budowa obozu

Pod wieczór trybun i kilku centurionów ruszało do przodu w celu rozpoznania terenu i wybrania miejsca na obóz.Miejsce takie musiało mieć powierzchnię kwadratu o boku 800 metrów,musiało być łatwo dostępne,posiadać źródło wody i pastwisko dla koni.Najchętniej zakładano obóz na wzniesieniu,co utrudniało nieprzyjacielowi przeprowadzenie niespodziewanego ataku.

Trybun zaczynał od wyznaczenia miejsca dla praetorium(namiotu wodza) i ustawiał tam biały proporzec.Od niego rozpoczynano usytuowanie obozu pozostałych elementów obozu,postępując ściśle według ustalonych reguł.

Do wytyczenie granic obozu trybun posługiwał się przyrządem,zwanym groma,którego głównym elementem były dwa ruchome ramiona obracające się po wyskalowanym okręgu.

Groma


Najpierw wymierzano samo praetorium(kwadrat o boku 60 metrów),później-dwie główne prostopadłe do siebie drogi,przecinające się przed praetorium,a obok niego quaestorium i forum.

Po obu stronach quaestorium i forum stacjonowały oddziały wyborowe,kawalerie i piechota legionowa oraz oddziały pomocnicze podlegające bezpośrednio wodzowi.
Welici znajdowali się poza obozem:pełnili rolę straży przednich.Obozowali wzdłuż rowu w pobliżu bram,a na teren obozu wchodzili tylko w razie oblężenia.

Gdy na miejsce postoju docierały główne oddziały,wszystkie ważniejsze punkty obozowiska musiały być już wyznaczone i oznakowane kolorowymi chorągiewkami.Żołnierze natychmiast ustawiali się w linii przyszłego wykopu i zabierali się do pracy.Ziemię wyrzucano na zewnątrz usypując wał(agger).wzmacniając go darnią i budując palisadę ciągłą(vallum).Każdy żołnierz nosił jeden lub więcej przygotowanych zawczasu pali,jako osobiste wyposażenie.Między fosą a pierwszym szeregiem namiotów zostawiano wolną przestrzeń o szerokości około 60 metrów.Ułatwiała ona poruszanie się wewnątrz obozu,ale przede wszystkim odsuwała namiot poza zasięg nieprzyjacielskich oszczepów.

4.Wykop i nasyp

Wykop(fossa) i nasyp(agger) otaczały cały obóz złożony na planie kwadratu o boku ok. 700 metrów.
W miarę jak rosła wysokość nasypu,manipuły jeden po drugim wchodziły do obozu.Kawaleria mogła wejść dopiero wtedy,gdy została wykonana palisada od strony nieprzyjaciela.

Obozy wznoszono co wieczór,przed każdym postojem.Jeżeli obóz przewidziano na postój zimowy,przygotowywano go bardzo starannie.Mógł to być obóz przeznaczony do stałego użytkowania



5.Obóz

Teren obozu wyznaczały linie wykopów.Obóz urządzano zawsze w ten sam sposób,każdy oddział wiedział więc dokładnie w którym miejscu ustawić swoje namioty.Obóz przypominał miasto z jego ulicami i placem publicznym(forum).

Straże nocne organizowano w następujący sposób:
wieczorem podoficer prowadził do trybuna pierwszego wartownika ze swojego manipułu.Trybun wręczał wyznaczonym wartownikom tabliczkę (tessera),na której znajdowało się hasło na dany dzień dla każdej z czterech nocnych zmian warty.Wyznaczano także czterech kawalerzystów,którzy musieli objechać wszystkie straże w ciągu każdej zmiany.Zmianę warty ogłaszano dźwiękiem trąbki.Jeźdźcy wyruszali na obchód wart w towarzystwie świadków,sprawdzających po kolei tabliczki wszystkich wartowników.Jeżeli wartownik zasnął lub opuścił stanowisko,świadkowie musieli ten fakt potwierdzić i wraz z kawalerzystą sprawdzali następne straże.

Rankiem strażnicy zwracali tabliczki trybunowi,dzięki czemu mógł on natychmiast ustalić każdą nieprawidłowość i wskazać winnego naruszenia dyscypliny,co przeważnie karane było śmiercią.

Kara byłą wyjątkowo okrutna.Trybun uderzał skazanego rózgą a żołnierze natychmiast wykonywali wyrok,obrzucając nieszczęśnika kamieniami i chłoszcząc go kijami.Gdyby mimo wszystko skazany przeżył,wyrzucano go poza obóz i pozostawiano własnemu losowi.
W obozach wznoszonych na jedną noc nie budowano bram.Urządzano tylko przejścia w wale tak,aby nieprzyjaciel nie mógł z nich skorzystać .



Plan obozu (nie mogłem znaleźć dokładnie takiego jak chciałem)
Armia Republiki przed reformami Gajusza Mariusza

1.Pobór

Pobór do armii przeprowadzano tylko w wypadku wojny,ale do służby zobowiązywani byli wszyscy obywatele.Co roku,w marcu odbywał się pobór do służby,a jesienią wszystkich zwalniano.

Organizowanie armii zaczynało się od zebrania na Polu Marsowy.Były to tzw. Comitia Tributa czyli zgromadzenie ludowe,na którym głosujący byli podzieleni na tribus,które wybierały sześciu trybunów wojskowych.Później Konsulowie wraz z wybranymi wcześniej trybunami rozpoczynali na Kapitolu pobór.
Wszyscy obywatele w wieku 17-60 (16-46-juniorzy,46-60-seniorzy) musieli stawić się przed trybunów,którzy rozdzielali ich według przydatności(rekruci,żołnierze,doświadczeni i weterani).

Zdolnych do służby przeważnie bywało więcej niż potrzebowały legiony.Losowano więc rodziny,z których w danym roku wybierze się żołnierzy.Z list członków rodu wybierano czterech mężczyzn o podobnych umiejętnościach i przydzielano po jednym do każdego legionu.Wybierano następną czwórkę i rozdzielano pomiędzy legiony tak,aby wyrównać ich walory fizyczne.Losowano drugi ród,później trzeci itd.,aż do zaciągnięcia potrzebnej liczby żołnierzy.

Powołani do służby składali przysięgę posłuszeństwa.Stary żołnierz powtarzał słowa przysięgi,a wszyscy potwierdzali je słowami:"Idem in me"-To samo jest wypowiadane przeze mnie.Po przysiędze następowała defilada i składanie ofiar

2.Legioniści

Rozróżniano cztery rodzaje Legionistów.

A)Hastati(po łacinie włócznicy jednak nie nosili włóczni)
Najmłodsi i mało zamożni żołnierze legionów w czasie bitwy nacierali w pierwszej linii.uzbrojeni byli w tarcze Scutum,miecz gladius dwa długie oszczepy pila,hełm z brązu i na ogół pancerz z bardzo grubych pasów skórzanych wzmocnionych na piersi płytką w kształcie kwadratu o dł.boku ok 20 cm.



B)Princepes-Ciężko zbrojni mężczyźni w pełni sił i w miare zamożni.Tworzyli oni główny trzon legionu.Stanowili drugą linię za hastati.Byli uzbrojeni tak samo jak hastati z taką różnicą że zbroja była lepsza na ogół lorica hamata mogą sobie na to pozwolić ponieważ są bogatsi od hastati.



C)Triarii-Żołnierze najstarsi wiekiem,najbogatsi z piechoty i najbardziej doświadczeni.Zamiast oszczepów nosili długie włócznie hasta (ok.2,5 metra) używane tylko do walki wręcz.Włóczniami nie rzucano.Triarii włączali się do walki dopiero gdy pierwsze dwie linie załamały się,czyli gdy sytuacja stawała się beznadziejna stąd łacińskie powiedzenie sprawa doszło do triarii czy jakoś tak nie pamiętam.Uzbrojenie było takie same jak u hastati i princepes(poza zbroją i włócznią)



D)Welici-Tworzyli piechotę lekkozbrojną/harcowników.Byli to przeważnie młodzi ludzie z najbiedniejszych rodzin,których nie stać było na zbroje.Nosili coś w rodzaju czapki najczęściej ze skóry wilka,okrągła tarczeę,miecz gladius i dwa krótkie oszczepy
Nie posiadali zbroi.Z reguły stali przed hastati jednak nie tworzyli regularnej linii tylko nękali wroga oszczepami i zmuszali go do ataku.



3.Legiony

Armia republiki rzymskiej składała się z czterech legionów powoływanych co roku.W razie potrzeby powoływano oddziały dodatkowe.W czasie wojny z Hannibalem(218-202 r. p.n.e.)utworzono nawet 2 oddziały niewolników.

W każdym legionie służyło 4 200 ludzi,zdarzało się jednak że ich liczbę zwiększano do 5 000.Dodatkowych żołnierzy dostarczali sprzymierzeńcy Rzymu.

Legion Składał się z 60 centurii:
20 Centurii po 30 triarii każda(600 ludzi)
20 centurii po 60 principes(1 200)
20 centurii po 60 hastati (1200)
1 200 welitów rozdzielano pomiędzy trzy wyżej wymienione typy centurii.
Łączna lizba żołnierzy legionu wynosiła więc 4 200.

Dwie centurie tworzyły tak zwany manipuł(manipulus),jednostkę taktyczną.Ponadto w każdym legionie znajdował się oddział kawalerii liczący 300 ludzi wybranych spośród najbogatszych i najznakomitszych obywateli(ekwitów)

Korpus kawalerii dzielił się na dziesięć turm po trzy dekurie każda(10x30=300 ludzi)

4.Hierarchia wojskowa

Manipułami dowodziło 30 wybranych centurionów zwanych primus pilus i każdy z nich dobierał sobie jednego optio dla każdej centurii,jednego chorążego(Signifer),instruktorów(campidoctor),intedentów(pecuparius),architektów,medyków,jednego tesserariusza,która każdej nocy na tabliczce,zwanej tessera,wypisywał hasło dnia oraz trębaczy(Cornicines),którzy na rogu lub trąbce ogłaszali zmiany warty,pobudkę i wygaszanie ognisk.
Centurion wybierany dowodził całym manipułem a centurion mianowany tylko jedną centurią

Centurioni wybierani podlegali rozkazom sześciu trybunów,wyznaczanych przez głównodowodzącego spośród najbardziej doświadczonych oficerów.Dowódcą wszystkich legionów armii był konsul.

-Centurion

-Signifer(lewa) Cornicines(prawa)


5.Sprzymierzeńcy

Miasta sprzymierzone z Rzymem zobowiązane były wystawić jednakową liczbę żołnierzy.W Italii rekrutowano głównie oddziały piechoty,ale także kawalerzystów.Rzymska kawaleria była niezbyt sprawna,więc w niedługim czasie w jej szeregach Rzymian zastąpili w znacznym zakresie Italowie.
1/5 część piechoty i 1/3 kawalerii wyznaczano do wykonywania zadań specjalnych.Żołnierzy tych nazywano extraordinarii.



Armia rzymska wyglądało tak do ok 107 do 101 roku p.n.e.

6.Wyposażenie(zdjęcia
A)Hełmy
Hełm Montefortino

Hełm attycki

Hełm etrusko-koryncki

B)Zbroja-Lorica Hamata

C)Tarcza-Scutum-później jej kształt zmieniono na prostokątny

D)Miecz Gladius i sztylet Pugio

E)Oszczep-Pilum


Mam nadzieje,że tym razem nie będzie wymienianych żadnych błędów ponieważ posta pisałem na podstawie książki.

Co do zdjęć
-Nie mogłem znaleźć centuriona w odpowiedniej zbroi z tamtego okresu,a na zdjęcia z gry nie ma co narzekać.
Cygany vs Rzymianie
barni132 • 2013-09-29, 12:36
Czytałem sobie dzisiaj "Umarłe Dusze" Michaela Laimo i oto cytat, z tej książki:

Cytat:

-Na egzekucję Chrystusa przygotowano pięć gwoździ... nie cztery. Piąty gwóźdź miał mu przebić serce... Ale cyganie ukradli go Rzymianom... Zostali ukarani przez Boga za to, że przedłużyli cierpienie Chrystusa!



I teraz nasuwa się pytanie, jak zostali ukarani? Bóg kazał im wpierdalać gruz, czy co?

Wiem, że chujowy temat... dlatego wklejam focie dobrej foczki! i.sadistic.pl/pics/3d3c236c4a8c.jpg
Najlepszy komentarz (30 piw)
collins • 2013-09-29, 13:43
ciapaty wkroczył na sadistica..
Starożytni odkrwycy
Jagzzie • 2013-09-21, 22:18
Rzymianie w Chinach

Może wydawać się to nieprawdopodobne, ale już starożytni Rzymianie w swoich wojennych wyprawach dotarli aż do Chin. Rzymscy legioniści mieli jakoby pozostać w dawnych Chinach po nieudanej wyprawie wojennej, osiedlić się tam na stałe i żyć pośród tamtejszej ludności. Czy to prawda?

W 53 r. p.n.e., w czasie gdy Rzymem rządził triumwirat Cezara, Pompejusza i Krassusa, a w Chinach panowała dynastia Han, doszło do pewnego zdarzenia za którym krył się Krassus. Rzymski wódz zgromadził 45-tysięczną armię i ruszył z nią na państwo Partów. Rzymska armia przekroczyła Eufrat i poszła na wschód. Szybko jednak okazało się, że legioniści nie są w stanie pokonać Partów, którzy nękali ich dzień i noc, ostrzeliwali strzałami i prowadzili wojnę na wyczerpanie, unikając starcia w otwartym polu. Wkrótce połowa armii rzymskiej przestała istnieć. Do walnej bitwy nie doszło. Część Rzymian rozpoczęła odwrót, a 10 tysięcy legionistów dostało się do niewoli.

Według Plutarcha, resztki armii rzymskiej trafiły na wschód, na granicę państwa Partów z Chinami. Tutaj jako najemnicy, bronili granicy przed najazdami Chińczyków. W 20 roku p.n.e. zakończyła się wojna Rzymu z Partami. Rzymscy żołnierze służący w armii perskiej mogli wrócić do domu. Okazało się jednak, że... nie było chętnych do powrotu. Po rzymskich legionistach ślad zaginął. Na nowo, na ich trop trafił 2 tysiące lat później oksfordzki sinolog Homer Dubs. Znalazł on w rocznikach dynastii Han informację o bitwie Chińczyków z obwarowaną załogą Hunów. Wejścia do twierdzy Hunów bronił elitarny oddział wojskowy, z którym Chińczycy nie mogli sobie poradzić. Było to 17 lat po klęsce Rzymian w wojnie z Partami.

W tym samym czasie, w kronikach dynastii Han pojawia się wiadomość o osadzie Lijian położonej w Gansu (Lijian to zniekształcone w języku chińskim słowo „Aleksandria”). W 1993 roku grupa chińskich archeologów prowadząca wykopaliska w wiosce Zhelaizhai pod Yongchang, odnalazła domniemaną osadę Lijian, a w niej obwarowania z czasów rzymskich. Okazało się, że mieszkańcy pobliskiej wioski „od zawsze” mieli jasne włosy, niebieskie oczy i byli wysokiego wzrostu. Czyżby byli potomkami Rzymian? Do dziś nie ma pewności co stało się z kilkoma tysiącami rzymskich legionistów sprzed 2 tysięcy lat. Czy rzeczywiście zostali w Chinach i zaczęli nowe życie razem z miejscową ludnością? Czy dali początek nowej, lokalnej społeczności? Może wkrótce archeolodzy odpowiedzą na te pytania...

Pierwsze odkrycie Ameryki

Amerykę odkrył w 1492 roku Krzysztof Kolumb. Tyle podręczniki do historii. Jednak większość z nas wie, że Kolumb nie był pierwszy, że wiele wieków przed nim, Amerykę odkrył kto inny. Kto i kiedy tego dokonał? Na to pytanie nie ma jedenj odpowiedzi, ale są poszlaki i hipotezy...

Starożytni żeglarze dobrze znali basen Morza Śródziemnego. Rzadko jednak wyprawiali się poza Słupy Heraklesa, będące naturalną bramą na ocean. Rzadko nie znaczy jednak wcale. Pierwsi próbowali tego Fenicjanie. Najpierw prawdopodobnie odkryli Wyspy Szczęśliwe, czyli Wyspy Kanaryjskie, a potem Wyspy Zielonego Przylądka i Azory. Okazuje się, że z Wysp Kanaryjskich niewielki krok dzielił starożytnych żeglarzy od… Ameryki. U wybrzeży tych wysp, początek bierze wielki prąd morski, który swój bieg kończy w Zatoce Meksykańskiej. U wybrzeży Wysp Kanaryjskich zaczyna też wiać potężny pasat północno-wschodni, który przez większą część roku wieje wprost ku wybrzeżom brazylijskim. To dzięki temu pasatowi, Kolumb w 21 dni dotarł od Wysp Kanaryjskich do wysp środkowoamerykańskich. Czy jest zatem możliwe, aby Fenicjanie lub Kartagińczycy setki lat przed Kolumbem, znając Wyspy Kanaryjskie i żeglując w tamtych rejonach, nie skorzystali z pasatu i prądu morskiego i nie dotarli do Ameryki? Czy mogli, będąc świetnymi żeglarzami, „przeoczyć” takie „możliwości” stwarzane przez naturę? Wydaje się, że to mało prawdopodobne.

Jest zatem możliwe, iż Fenicjanie lub Kartagińczycy dotarli do Ameryki na długo przed Kolumbem. Mogła to być celowa wyprawa badawcza, lub przypadek. Co ciekawe, grecki historyk Diodor w I wieku p.n.e. zostawił przekaz mówiący o fenickim statku zapędzonym przez burzę w sąsiedztwo nieznanej ziemi: „Na Oceanie, na wprost Libii, znajduje się wyspa znacznej wielkości. Odległość jej od brzegów Libii wynosi wiele dni żeglugi w kierunku zachodnim. (...) Pewnego razu gwałtowny sztorm zapędził ich [Fenicjan] daleko na Ocean. Po wielu dniach (...) znaleźli się u brzegów wspomnianej wyspy”. Inny grecki historyk Pauzaniasz, podawał więcej szczegółów o tej wyspie. Twierdził, że nowy kraj był wielki, poprzecinany licznymi rzekami i gęsto zaludniony przez czerwonoskórych ludzi o włosach upiętych w koński ogon. Czy chodziło w tym wypadku o Amerykę Południową?

Jeśli Fenicjanie i Kartagińczycy w swoich wyprawach docierali dalej niż do Wysp Kanaryjskich, to utrzymywali to w ścisłej tajemnicy. Tym zapewne można tłumaczyć brak fenickich i kartagińskich źródeł dotyczących odkryć. Wieści o tych odkryciach dotarły do nas okrężną drogą przez Greków i Rzymian. Źródła rzymskie mówią o tym, że w czasie wojen punickich, gdy Rzymianie oblegali Kartaginę, część okrętów kartagińskich przełamała blokadę morską Rzymian i odpłynęła w kierunku Słupów Heraklesa. Nigdy potem już ich nie widziano. W ślad za nimi Rzymianie wysłali siedem okrętów Scypiona Emilianusa i geografa Polibiusza. Czy rzymskie statki popłynęły na zachód, aby odnaleźć uciekających Kartagińczyków? A może Rzymianie po zdobyciu Kartaginy odnaleźli w kartagińskich archiwach informacje o odległych lądach? Może popłynęli na zachód według wskazówek zawartych w mapach i opisach Kartagińczyków?

Scypion dotarł w swojej wyprawie do Senegalu i Wysp Zielonego Przylądka (europejskie statki dotarły tu dopiero 1600 lat później). Mimo to, Rzymianie nie napotkali Kartagińczyków. Gdzie się podziali? Czy ich okręty zatonęły, czy odpłynęły do... Ameryki? Portugalczycy, którzy zjawili się setki lat później w Brazylii napotkali na tajemnicze inskrypcje na skałach na wybrzeżu i w głębi lądu. Jak podaje A. Kapłanek, w XIX w. pismo to odczytano i okazało się, że są to fenickie i kartagińskie „zapiski” z I w. p.n.e. Świat nauki odniósł się do tego sceptycznie. W 1968 r. amerykański epigrafik profesor Cyrus Gordon uznał tzw. „napis z Parahyba” odnaleziony w 1874 r. w Brazylii, za autentyczny. Napis ten głosił, że w 19 roku panowania króla Hirama (około 600 r. p.n.e.), fenicki statek zapędzony został przez sztorm do wybrzeży Brazylii. Dzisiaj podważa się autentyczność napisu z Parahyba i uznaje się go za falsyfikat. Mało kto ze świata nauki uznał odkrycie profesora Gordona. Większość badaczy wstrzymuje się z komentarzami na temat obecności Fenicjan i Kartagińczyków w Ameryce Południowej lub całkowicie je neguje.

Starożytni żeglarze

O sprawach żeglugi morskiej w starożytności do niedawna niewiele wiedzieliśmy. Powszechnie uważano, że do Ameryki pierwszy dopłynął Kolumb, a Afrykę opłynął i do Indii dotarł Vasco da Gama. Wszystko to działo się w XV stuleciu, ledwie 500 lat temu. Okazuje się jednak, że już 2 tysiące lat przed Kolumbem, kilka wieków przed naszą erą, egipscy żeglarze regularnie przemierzali Ocean Indyjski i polegając na wiatrach monsunowych odbywali podróż liczącą przeszło 2 tysiące kilometrów do Indii. Czasami trafiali nawet do Kantonu. W czasie tych podróży, żeglowali na pełnym morzu nie widząc nawet brzegów (dla średniowiecznych żeglarzy było to nie do pomyślenia!).

W I w. malajscy żeglarze skolonizowali Madagaskar u wybrzeży Afryki. Razem z rodzinami i inwentarzem przepłynęli Ocean Indyjski! Wszystko to jednak blednie przy dokonaniach mieszkańców starożytnego miasta Tartessos leżącego u ujścia Gwadalkiwiru na Półwyspie Iberyjskim, którzy w II tysiącleciu p.n.e. wyprawiali się po cynę na Wyspy Brytyjskie. W roku 600 p.n.e. faraon Necho II zlecił Fenicjanom wypłynąć na Morze Czerwone i powrócić przez Słupy Heraklesa. Statki Fenicjan opłynęły Afrykę i po trzech latach powróciły do Egiptu! Sto pięćdziesiąt lat później Kartagińczycy wysłali poza Słupy Heraklesa sześćdziesiąt 50-wisłowych okrętów pod wodzą Hannona. Wyprawa ta dotarła do wybrzeży Kamerunu.

Kartagińczycy już w V w. p.n.e. posiadali na zachodnim wybrzeżu Afryki, aż po przylądek Boujdour swoje faktorie handlowe. Już w VI w. p.n.e. byli obecni na Wyspach Kanaryjskich, Maderze i Azorach. Portugalczycy i Hiszpanie nie byli więc pierwsi! Z przykładów tych wynika, że atlantycka żegluga nie była dla Kartagińczyków niczym nadzwyczajnym. Dlaczego więc tak mało o niej wiemy? Czy nie zachowały się żadne relacje z tych podróży? Kartagińczycy obawiając się konkurencji nałożyli swoiste „embargo” na informacje o trasach żeglugowych i nowoodkrytych lądach (podobnie czynili 2 tysiące lat później Portugalczycy). Rozpuszczali nawet plotki o potworach i niebezpieczeństwach czekających na żeglarzy poza Słupami Heraklesa. Wszystko po to, aby zniechęcić do wypraw konkurentów. Powodem takich zachowań była m.in. purpura, czyli szlachetny i kosztowny barwnik uzyskiwany z soków ślimaków morskich, których kolonie znajdowały się u wybrzeży Afryki i wysp odkrytych przez Kartagińczyków. Purpurę uzyskiwano też z wysuszonych samic pewnego pluskwiaka żerującego na jednym z gatunków opuncji rosnącej na Wyspach Kanaryjskich nazywanych z tego powodu Wyspami Purpurowymi.

Umiejętności nawigacyjne starożytnych żeglarzy musiały więc być bardzo wysokie. Nie pływali oni wzdłuż brzegów, ale na pełnym morzu. A. Kapłanek twierdzi, że świadczą o tym m.in. ślady odkryte w Australii (w muzeum w Sydney można obejrzeć znalezione na wschodnim wybrzeżu Australii monety z wyobrażeniami skarabeuszy datowane na 200 lat p.n.e. i „sporządzone” na egipski sposób mumie odnalezione w rejonie cieśniny Torresa). Okręty starożytnych nie należały również do małych „łupin”. Flagowy okręt króla Ptolemeusza Filipatora w II wieku p.n.e. miał 130 metrów długości i 6,5 tysiąca ton pojemności. „Aleksandria” Hierona z Syrakuzy miała 4 tysiące ton pojemności. Ówczesne pełnomorskie statki handlowe przewoziły przeciętnie od 400 do 800 ton ładunku (w średniowieczu hanzeatyckie kogi miały pojemność do 200-300 ton ładunku). „Santa Maria” Krzysztofa Kolumba ze swoimi 200 tonami wyporności była „maleństwem” przy starożytnych kolosach.

W XX stuleciu wielokrotnie udowadniano, że podróże oceaniczne są możliwe na niewielkich statkach i na tratwach zbudowanych z drzewa, skóry, czy nawet papirusu (Thor Heyerdahl, Tim Severin). Starożytni żeglarze świetnie znający się na astronomii, o niebo lepiej niż Kolumb i Cortes, pływali po oceanach i morzach, odkrywali nowe lądy i ludy, przewozili towary i zasiedlali nowe ziemie. Dziś, co do tego nie ma już wątpliwości.