Dzisiaj mija kolejna rocznica śmierci chłopaczka z mojego miasta i tak postanowiłem pokazać jak sadystycznie było kiedyś na ulicach Słupska. Dla zainteresowanych do poczytania co jak gdzie i dlaczego
W sobotę, 10 stycznia 1998 r. ok. godziny 19.45, Przemysław Czaja wraz z dwustu osobowym tłumem kibiców wracał z meczu koszykówki. Kibicom towarzyszył radiowóz policji. W pewnym momencie część grupy wtargnęła przy czerwonym świetle na przejście dla pieszych przy ul. Szczecińskiej. Jak ustalono w trakcie śledztwa, jeden z policjantów – Dariusz Woźniak – wysiadł z radiowozu i udał się w pościg za uciekającymi na jego widok kibicami, podczas gdy drugi funkcjonariusz – Robert K. – pozostał w radiowozie. Woźniak dogonił i
uderzył kilkakrotnie Przemysława Czaję pałką policyjną m.in. w okolice głowy i szyi. Poszkodowany zmarł po kilkunastu minutach (ok. 20.20) w wyniku wylewu spowodowanego odniesionymi obrażeniami. Obaj policjanci, pomimo próśb kibiców, odmówili wezwania karetki pogotowia.
Po tragicznej śmierci Słupsk stał się areną trwających przez kilka dni zamieszek między kibicami a policją, które przybrały na sile szczególnie w nocy z 11 na 12 stycznia. W miejskich walkach brali udział głównie kibice (przybyli również z innych miast). Na ulicach Słupska płonęły barykady, rzucano kamieniami i butelkami z benzyną, zdemolowano 22 policyjne radiowozy, policja odpowiedziała gazem łzawiącym.
Sytuacja została opanowana w środę 14 stycznia, po zgromadzeniu w mieście ok. 1000 policjantów wyznaczonych do patrolowania ulic. Dzięki wysiłkom lokalnych władz udało się uspokoić atmosferę przed mającym się odbyć pogrzebem chłopca. W rezultacie walk 239 dorosłych osób zostało zatrzymanych, 72 policjantów zostało rannych, z czego dwóch wymagało leczenia szpitalnego.
cd.
youtube.com/watch?v=HOV0HmrWtxA