Szpital, czekam w poczekalni znudzony, na wprost drzwi wejściowych - automatycznych, z fotokomórką. Co chwilę ktoś wchodzi i wychodzi, drzwi się otwierają i zamykają.
Nagle przed drzwiami staje murzyn o kulach, z gipsem na nodze i o zgrozo... drzwi się nie otwierają. Nie wiem ile to trwało, kilkanaście, kikadziesiąt sekund kiedy miotał się szukając klamki czy czego tam oni używają, aż ktoś z sali się zlitował i podbiegł by mu pomóc.
Specjaliści pewnie wyjasnią ten fenomen.