W Szwecji od niedawna wprowadzany jest nowy sposób oceniania filmów pod kątem tego, czy są wolne od stereotypów na temat płci. Sprawdzianu nie zdaje np. trylogia "Władcy pierścieni"', "Gwiezdne wojny" i niemal wszystkie przygody Harry'ego Pottera.
Aby uzyskać oznaczenie "A", film musi pozytywnie przejść tzw. test Bechdel, czyli muszą w nim występować co najmniej dwie postaci kobiece, które rozmawiają ze sobą o czymś innym niż o mężczyznach.
Nazwa wzięła się od amerykańskiej rysowniczki Alison Bechdel, która przedstawiła ten pomysł w jednym ze swoich komiksów w 1985 roku. Od tego czasu był on przedmiotem dyskusji między feministkami i krytykami filmowymi.
Według tego dość prostego kryterium do filmów nierówno traktujących postaci ze względu na płeć zalicza się np. cała trylogia "Władcy Pierścieni", wszystkie sześć "Gwiezdnych Wojen", opowiadający o początkach Facebooka film "The Social Network", a także prawie wszystkie filmowe adaptacje przygód Harry'ego Pottera.
Reakcja widzów na tę inicjatywę jest w zdecydowanej części pozytywna, a dla wielu "była przełomowym doświadczeniem" - podkreśla Ellen Tejle, szefowa studyjnego kina Bio Rio w Sztokholmie, jednego z czterech w kraju, które wprowadziły u siebie nowe kryterium oceny.
Na przekonania dotyczące kobiecych ról w społeczeństwie wpływa m.in. fakt, że widzowie rzadko widzą w filmach "superbohaterkę lub profesorkę lub inną kobietę, która podejmuje ekscytujące wyzwania i sobie z nimi radzi" - twierdzi Tejle. Oznaczenie "A" "ma na celu doprowadzić do tego, by na kinowych ekranach pojawiło się więcej kobiecych historii i perspektyw" - dodaje.
Popierana przez państwowy Szwedzki Instytut Filmowy inicjatywa zaczyna się przyjmować. Skandynawska stacja telewizji kablowej Viasat Film już zapowiedziała, że zacznie stosować nowe kryterium w recenzjach swoich filmów, a 17 listopada w ramach programu "Superniedziela" będzie wyświetlać tylko filmy z oceną "A" - m.in. "Igrzyska śmierci", "Żelazna Dama" czy "Savages: ponad bezprawiem".
Jednak nawet w Szwecji, gdzie dużą wagę przykłada się do promowania równouprawnienia płci, nowa ocena u niektórych budzi sprzeciw.
- Jeśli chcą, żeby filmy były inne, to powinni sami je kręcić, a nie tylko wytykać innych palcami - napisała Tanja Bergkvist, autorka bloga piętnującego szwedzkie "szaleństwo na punkcie gender".
- Jest zdecydowanie za wiele filmów, które zdają test Bechdel, ale w ogóle nie sprawiają, że społeczeństwo staje się lepsze lub sprawiedliwsze. Jest też wiele filmów, które nie zdają tego testu, ale są pod tym względem fantastyczne" - wytyka krytyk filmowy Hynek Pallas. Krytykuje on również Szwedzki Instytut Filmowy za poparcie inicjatywy, przekonując, że państwowa instytucja - i zarazem największy producent na szwedzkim rynku filmowym - nie powinien "sugerować, co można, a czego nie można włączać do filmu".
Badania przeprowadzone w Stanach Zjednoczonych jednoznacznie wskazują, że kobiety są niedostatecznie reprezentowane na srebrnym ekranie. Co więcej, w tej kwestii niewiele się zmieniło przez ostatnie 60 lat.
W 100 najbardziej dochodowych filmach wyprodukowanych w USA w 2011 roku kobiety stanowiły 33 proc. wszystkich postaci i tylko 11 proc. głównych bohaterów - wynika z badania kalifornijskiego Ośrodka Badań na temat Kobiet w Telewizji i Kinie.
Inne badanie, przeprowadzone przez centrum badawcze na Uniwersytecie Pensylwanii, pokazuje, że współczynnik liczebny męskich i kobiecych postaci w filmach co najmniej od sześciu dekad pozostaje na stałym poziomie 2:1. "Hollywood najwyraźniej uważa, że filmy z mężczyznami zarobią więcej. Ponadto większość etapów produkcji filmu - scenariusz, produkcja, reżyseria itd. - jest zdominowana przez mężczyzn. Dlatego nie zaskakuje fakt, że historie, które oglądamy na ekranie, zazwyczaj właśnie mężczyzn dotyczą" - podkreśla autorka badania Amy Bleakley.
W 2010 roku Kathryn Bigelow jako pierwsza kobieta w historii zdobyła Oscara za najlepszą reżyserię. Jej dramat wojenny "The Hurt Locker. W pułapce wojny", opowiadający o elitarnej jednostce saperów na misji w Iraku, nie zdaje testu Bechdel.