Młody ksiądz zaraz po seminarium duchownym zostaje przyjęty do osiedlowej parafii. Proboszcz chcąc przetestować jego powołanie postanawia dać mu miesięczną misje, która brzmi tak:
"Pierwszego dnia każdego tygodnia musisz pomagać i nawracać młodzież. Umawiaj się na spotkania grupowe, uczyć te młode dusze jak iść przez życie wraz z Bogiem!"
Młody ksiądz zgodził się na to bez problemu. Wypełnił swój kajet datami spotkań i niecierpliwe czekał do końca tygodnia.
Godzina 12.00, poniedziałek "Misję czas zacząć" pomyślał wchodząc na pierwsze spotkanie we wcześniej umówionej placówce. Puka do drzwi, otwiera patrzy, a tam grupka młodych łysych dzieciaków o kamiennych twarzach w większości ubranych "Na Sportowo" . Myśli sobie Ehh będzie ciężko ale dam rade! Siada razem z nimi w kręgu i pyta pierwszego z nich:
- A ty młodzieńcze co takiego złego zrobiłeś w życiu, że tu trafiłeś???
- Nic proszę księdza...
- Oj chyba kłamczuszek jestes mówi ze spokojem. No nic to może kolega odpowie na moje pytanie?
- Ja też nic Ojcze, poprostu tak wyszło.
- Lekko poddenerwowany ksiądz w myślach mowi sobie "A to gówniarze kłamią w żywe oczy, trzeba ich postraszyć może się otworzą". Pyta kolejnego i sytuacja powtarza się co raz.
W końcu zażenowany zaczyna krzyczeć:
WSZYSCY SĄ BEZ WINY TAK? SPŁONIECIE W PIEKLE ZA TE KŁAMSTWA BĘKARTY!!!
Strasznie wkur..ony wstaje, trzaska drzwiami i wychodzi.
Na korytarzu zaczepia go pewna kobieta pytając. Proszę księdza co się takiego stało???
A nie mogę sobie poradzić z tą trudną młodzieżą, jednak resocjalizacja to ciężka sprawa...
- Resocjalizacja? Pyta zdziwiona kobitka. Na Onkologii???
Kawał mój jeśli nie śmieszy to ch.j o/ Mam małego chuja, więc piszę małymi literkami