Historia z życia wzięta podobno. Znajomy opowiadał mi, jak to odwiedził kuzyna w szpitalu. Na sali obok niego leżał koleś, który próbował się zabić, bo go dziewczyna zostawiła, czy coś w tym stylu. Nie pamiętam z którego piętra wyskoczył, ale miał zajebistego pecha, bo raczej sobie nie pomógł... Skoczył tak niefortunnie, że spadł na plecy w krzaki, przeżył cudem, ale został sparaliżowany od szyi w dół. Czyli tylko głowa była sprawna, ręce i nogi nie.
No więc mój znajomy siedzi tak z kuzynem na sali, nagle ten kuzyn patrzy od stóp do głów na tego sparaliżowanego i mówi:
- I coo! Teraz o poprawkę będzie trudno, nie?!
Mistrz szydery...
Odezwą się zaraz głosy, jaki chuj z niego, tak mu dopierdalać, kiedy on i tak już ma przejebane maksymalnie...
W momencie kiedy uległby wypadkowi, a nie świadomie to zrobił, też bym tak myślał. Nie uznaję jednak takiego tchórzostwa, jakim jest samobójstwo, a to, że jest w stanie jakim jest, to na własne życzenie i własną prośbę.
Niech to będzie więc przestroga, dla tych którzy mają takie pojebane myśli. Zawsze może być jeszcze gorzej, a Ty nie będziesz w stanie nic zrobić sam.
No więc mój znajomy siedzi tak z kuzynem na sali, nagle ten kuzyn patrzy od stóp do głów na tego sparaliżowanego i mówi:
- I coo! Teraz o poprawkę będzie trudno, nie?!
Mistrz szydery...
Odezwą się zaraz głosy, jaki chuj z niego, tak mu dopierdalać, kiedy on i tak już ma przejebane maksymalnie...
W momencie kiedy uległby wypadkowi, a nie świadomie to zrobił, też bym tak myślał. Nie uznaję jednak takiego tchórzostwa, jakim jest samobójstwo, a to, że jest w stanie jakim jest, to na własne życzenie i własną prośbę.
Niech to będzie więc przestroga, dla tych którzy mają takie pojebane myśli. Zawsze może być jeszcze gorzej, a Ty nie będziesz w stanie nic zrobić sam.