rośnie nowe pokolenie spierdolin...
📌
Wojna na Ukrainie
- ostatnia aktualizacja:
Dzisiaj 14:43
📌
Konflikt izraelsko-arabski
- ostatnia aktualizacja:
Wczoraj 17:47
#władywostok
rośnie nowe pokolenie spierdolin...
Witaj użytkowniku sadistic.pl,
Lubisz oglądać nasze filmy z dobrą prędkością i bez męczących reklam? Wspomóż nas aby tak zostało!
W chwili obecnej serwis nie jest w stanie utrzymywać się wyłącznie z reklam. Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Lubisz oglądać nasze filmy z dobrą prędkością i bez męczących reklam? Wspomóż nas aby tak zostało!
W chwili obecnej serwis nie jest w stanie utrzymywać się wyłącznie z reklam. Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
albo motopedały, chuj wie...
pierwsza klasa wschodniego mocowania...
Dostaje po mordzie
Około 30 samochodów zatonęło, gdy załamał się lód na Zatoce Wojewoda we Władywostoku. Wędkarze, którzy przyjechali na ryby, zaparkowali swoje samochody bezpośrednio na lodzie. Nikt nie zginął, bo było płytko, a ludzie byli zajęci wędkowaniem.
18. Luty 2019
We Władywostoku, Volvo XC90 kierowane przez lokalnego mieszkańca, prawdopodobnie 36-letniego Nikolai T., przejechało trzyosobową rodzinę - ojca, matkę i ich 1,5-letniego niemowlaka. Kobieta i dziecko, które w wyniku incydentu otrzymały bardzo poważne obrażenia, zmarły w szpitalu. Mężczyzna pozostaje na intensywnej terapii. Sprawca tragedii uciekł z miejsca zdarzenia. Kiedy się dowiedział że jest ścigany , wrócił do domu, zabrał rzeczy i uciekł. Usunął się ze wszystkich sieci społecznościowych i rzucił telefon. Policja robi wszystko, aby go znaleźć.
We Władywostoku, Volvo XC90 kierowane przez lokalnego mieszkańca, prawdopodobnie 36-letniego Nikolai T., przejechało trzyosobową rodzinę - ojca, matkę i ich 1,5-letniego niemowlaka. Kobieta i dziecko, które w wyniku incydentu otrzymały bardzo poważne obrażenia, zmarły w szpitalu. Mężczyzna pozostaje na intensywnej terapii. Sprawca tragedii uciekł z miejsca zdarzenia. Kiedy się dowiedział że jest ścigany , wrócił do domu, zabrał rzeczy i uciekł. Usunął się ze wszystkich sieci społecznościowych i rzucił telefon. Policja robi wszystko, aby go znaleźć.
Władywostok, Rosja.
Mężczyzna chciał przejść po linie rozciągniętej między blokami.
Mężczyzna chciał przejść po linie rozciągniętej między blokami.
Najlepszy komentarz (52 piw)
traf
• 2018-07-16, 11:30
zero krzyków,histerii...ot zwykły dzień na osiedlu
Władywostok, Rosja. Z okazji wizyty samego prezydenta na Wschodnim Forum Gospodarczym, które odbędzie się na początku września lokalne władze zdecydowały się na...
Najlepszy komentarz (23 piw)
BrainSeeker
• 2016-08-27, 14:00
tranzystor napisał/a:
Coś jak u nas. Niektórym tęskno było do komuny, to zagłosowali na pisowską postkomunę.
Nie tylko pisowską, wcześniejsze partie lepsze nie były i raczej niema nadziei, że jakieś normalne będą.
Władywostok był bardzo dogodnem miastem dla średniowiecznej imprezy piratów.
Było to kresowe miasto o charakterze wojennym, miasto wysunięte przeciwko Japonji i stopniowo fortyfikujące się. Przed 30-35 laty podróż z Moskwy do Władywostoku trwała 3 miesiące, była to głucha i beznadziejna dziura. To też na oficerskie i urzędnicze stanowiska jechali tu ludzie o bardzo ciemnej przeszłości, o charakterze przedsiębiorczym, ale najczęściej występnym.
Ohydne było życie we Władywostoku lecz doprawdy najgorszą i najbardziej ponurą ilustracją jego było „Stowarzyszenie Łancepupów”. Pochodzenia słowa "łancepup" nie znam, ale treść stowarzyszenia i jego program znam dokładnie.
Było to, mówiąc sciśle, stowarzyszenie najbardziej beznadziejnych pijaków. Był to klub zamknięty, liczący tylko 50 członków. Pito tu homerycznie. Pito wyłącznie albo czysty alkohol albo najmocniejszy arak, pito te trunki dużemi szklankami od herbaty. Pito na komendę, którą wydawał budzik nakręcany co pięć minut przez Chińczyka boy’a.
Trunek przekąsywano suchym chlebem.
Czasem pito przy każdem szczekaniu psa, przy każdym turkocie przejeżdżającego powozu, przy każdym odgłosie, który dochodził z ulicy, a że klub mieścił się na jedynej w mieście ulicy „Swietlance" o powody nie było trudno. Ludzie się spijali szybko, dochodząc do szaleństwa, delirium tremens, samobójstwa, rozbestwienia kompletnego.
Pod wpływem alkoholu członkowie „klubu łancepupów" zrobili szalony wynalazek. Była to „gra w tygrysa". Wszyscy obecni członkowie usadawiali się na drabinach, lub szafach, stojących w sali, pozostawiając tylko dwóch „graczy", jeden miał w ręku nabity rewolwer i odgrywał rolę myśliwego, drugi — dzwonek i był „tygrysem".
Gdy wszystko było przygotowane, gaszono światło i w sali zapadała ciemność zupełna, gdyż okna były szczelnie zasłonięte czarnemi, grubemi firankami.
Na komendę: „Zaczynaj" — gracze rozchodzili się w różne strony. Po chwili rozlegało się ciche dzwonienie i szmer kroków biegnącego lub skaczącego człowieka. Tym dźwiękom odpowiadał strzał z rewolweru.
To „myśliwy” strzelał do „tygrysa”.
Czasem, a było to bardzo często, wystrzałowi wtórował jęk ranionego człowieka, lub głuchy łoskot padającego ciała.
„Zapalić światło” — rozlegała się komenda.
Wnoszono lampy i badano teren polowania. Ranionego odwożona do szpitala, zabitego wyrzucano na brzeg morza. Jeśli zaś ,,myśliwy" chybił, wtedy „tygrys” zmieniał się w „myśliwego" i gra trwała dalej...
Na takiem to ponurem tle rozwijała swoją krwawą robotę banda piratów, którzy w krótkim czasie stali się „władcami morza”.
Gdy na Dalekim Wschodzie wprowadzono zreformowany sąd, gdy przyszli tam nowi, prawdziwi, kulturalni prokuratorzy i sędziowie śledczy, na chwilę niebezpieczeństwo odpowiedzialności zawisło przed „władcami morza", którzy wtedy już od dawna porzucili swój zawód i stali się bardzo czynnymi obywatelami różnych miast kresowych.
Pierwszy prokurator sądu we Władywostoku, Buszajew rozpoczął dochodzenie w sprawie bandytów morskich. Wszystkie dowody ich licznych zbrodni posiadał już w swych rękach, już pisał akt oskarżający ich i pociągający do sądowej odpowiedzialności. Głuche pogłoski o tem krążyć zaczęły po Władywostoku i innych miastach. Pewnego dnia prokurator, który był namiętnym myśliwym, został zaproszony przez towarzystwo sportowe na polowanie na jelenie. Odbyło się ono na wyspie Askold, położonej o 45 kilom. od Władywostoku w zatoce „Piotra Wielkiego".
Polowanie udało się świetnie, gdyż zabito — 2 jelenie. Już się rozległa trąbka zwołująca myśliwych na statek, lecz gdy wszyscy się zebrali na pokładzie, brakowało tylko prokuratora. Znaleziono go z kulą w czole. Został zabity a „władcy morza" pozostali bezkarni.
Było to kresowe miasto o charakterze wojennym, miasto wysunięte przeciwko Japonji i stopniowo fortyfikujące się. Przed 30-35 laty podróż z Moskwy do Władywostoku trwała 3 miesiące, była to głucha i beznadziejna dziura. To też na oficerskie i urzędnicze stanowiska jechali tu ludzie o bardzo ciemnej przeszłości, o charakterze przedsiębiorczym, ale najczęściej występnym.
Ohydne było życie we Władywostoku lecz doprawdy najgorszą i najbardziej ponurą ilustracją jego było „Stowarzyszenie Łancepupów”. Pochodzenia słowa "łancepup" nie znam, ale treść stowarzyszenia i jego program znam dokładnie.
Było to, mówiąc sciśle, stowarzyszenie najbardziej beznadziejnych pijaków. Był to klub zamknięty, liczący tylko 50 członków. Pito tu homerycznie. Pito wyłącznie albo czysty alkohol albo najmocniejszy arak, pito te trunki dużemi szklankami od herbaty. Pito na komendę, którą wydawał budzik nakręcany co pięć minut przez Chińczyka boy’a.
Trunek przekąsywano suchym chlebem.
Czasem pito przy każdem szczekaniu psa, przy każdym turkocie przejeżdżającego powozu, przy każdym odgłosie, który dochodził z ulicy, a że klub mieścił się na jedynej w mieście ulicy „Swietlance" o powody nie było trudno. Ludzie się spijali szybko, dochodząc do szaleństwa, delirium tremens, samobójstwa, rozbestwienia kompletnego.
Pod wpływem alkoholu członkowie „klubu łancepupów" zrobili szalony wynalazek. Była to „gra w tygrysa". Wszyscy obecni członkowie usadawiali się na drabinach, lub szafach, stojących w sali, pozostawiając tylko dwóch „graczy", jeden miał w ręku nabity rewolwer i odgrywał rolę myśliwego, drugi — dzwonek i był „tygrysem".
Gdy wszystko było przygotowane, gaszono światło i w sali zapadała ciemność zupełna, gdyż okna były szczelnie zasłonięte czarnemi, grubemi firankami.
Na komendę: „Zaczynaj" — gracze rozchodzili się w różne strony. Po chwili rozlegało się ciche dzwonienie i szmer kroków biegnącego lub skaczącego człowieka. Tym dźwiękom odpowiadał strzał z rewolweru.
To „myśliwy” strzelał do „tygrysa”.
Czasem, a było to bardzo często, wystrzałowi wtórował jęk ranionego człowieka, lub głuchy łoskot padającego ciała.
„Zapalić światło” — rozlegała się komenda.
Wnoszono lampy i badano teren polowania. Ranionego odwożona do szpitala, zabitego wyrzucano na brzeg morza. Jeśli zaś ,,myśliwy" chybił, wtedy „tygrys” zmieniał się w „myśliwego" i gra trwała dalej...
Na takiem to ponurem tle rozwijała swoją krwawą robotę banda piratów, którzy w krótkim czasie stali się „władcami morza”.
Gdy na Dalekim Wschodzie wprowadzono zreformowany sąd, gdy przyszli tam nowi, prawdziwi, kulturalni prokuratorzy i sędziowie śledczy, na chwilę niebezpieczeństwo odpowiedzialności zawisło przed „władcami morza", którzy wtedy już od dawna porzucili swój zawód i stali się bardzo czynnymi obywatelami różnych miast kresowych.
Pierwszy prokurator sądu we Władywostoku, Buszajew rozpoczął dochodzenie w sprawie bandytów morskich. Wszystkie dowody ich licznych zbrodni posiadał już w swych rękach, już pisał akt oskarżający ich i pociągający do sądowej odpowiedzialności. Głuche pogłoski o tem krążyć zaczęły po Władywostoku i innych miastach. Pewnego dnia prokurator, który był namiętnym myśliwym, został zaproszony przez towarzystwo sportowe na polowanie na jelenie. Odbyło się ono na wyspie Askold, położonej o 45 kilom. od Władywostoku w zatoce „Piotra Wielkiego".
Polowanie udało się świetnie, gdyż zabito — 2 jelenie. Już się rozległa trąbka zwołująca myśliwych na statek, lecz gdy wszyscy się zebrali na pokładzie, brakowało tylko prokuratora. Znaleziono go z kulą w czole. Został zabity a „władcy morza" pozostali bezkarni.
W pociągu Kolei Transsyberyjskiej konduktor złapał gapowicza. Ponieważ w pobliżu nie było stacji a na zewnątrz mróz i tajga, nalał go po mordzie i poszedł dalej.
Po dwóch dniach ponownie konduktor spotyka tego samego gapowicza, a ponieważ warunki są takie same, znów leje biedaka po mordzie i idzie dalej.
Podróżni którym żal zrobiło się bitego podróżnego zapytali:
- Dokąd pan jedzie?
- Jak morda wytrzyma, to do Władywostoku!
Po dwóch dniach ponownie konduktor spotyka tego samego gapowicza, a ponieważ warunki są takie same, znów leje biedaka po mordzie i idzie dalej.
Podróżni którym żal zrobiło się bitego podróżnego zapytali:
- Dokąd pan jedzie?
- Jak morda wytrzyma, to do Władywostoku!
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zobligowała nas do oznaczania kategorii wiekowych
materiałów wideo wgranych na nasze serwery. W związku z tym, zgodnie ze specyfikacją z tej strony
oznaczyliśmy wszystkie materiały jako dozwolone od lat 16 lub 18.
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów
Pod waszym skłotem co najwyżej kolega koledze chujem w dupie może zaparkować, a nie jakiekolwiek auto. Marne prowo.