18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Główna Poczekalnia (4) Soft (3) Dodaj Obrazki Filmy Dowcipy Popularne Forum Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 18:40
📌 Konflikt izrealsko-arabski - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 23:23
🔥 Wyprzedzanie po polsku - teraz popularne
🔥 Kibic kopie ukraińca - teraz popularne

#wojna

Ostatnie przemówienie Hitlera
S................n • 2020-01-04, 18:46
II Wojna Światowa dobiega końca.
30 stycznia 1945 roku Adolf Hitler przemawia do Rzeszy, nie wiedząc, że będzie to jego ostatnie zarejestrowane przemówienie.



Ostatnie przemówienie radiowe Adolfa Hitlera - 30 stycznia 1945 r.

Transkrypcja.

Niemieccy rodacy i rodaczki! Narodowi socjaliści!

Gdy przed dwunastu laty świętej pamięci prezydent Rzeszy Hindenburg powierzył mi jako przywódcy najsilniejszej partii godność kanclerza, Niemcy były w takiej samej sytuacji wewnętrznej, jak dzisiaj pod względem politycznym znajdujemy się w sytuacji zewnętrznej. Planowo wprowadzony przez traktat wersalski i kontynuowany proces gospodarczego zniszczenia i destrukcji demokratycznej republiki prowadził stopniowo do trwałego zjawiska, jakim było prawie siedmiomilionowe bezrobocie oraz siedem milionów zatrudnionych w niepełnym wymiarze godzin, zniszczonego stanu chłopskiego, zrujnowanego rzemiosła oraz odpowiednio do tego zamarcia handlu. Niemieckie porty stały się jedynie cmentarzyskami statków. Sytuacja finansowa Rzeszy groziła załamaniem nie tylko państwa, lecz również krajów związkowych i gmin. Jednak decydującą sprawą było następujące zagadnienie. Za tym gospodarczym, metodycznym zniszczeniem Niemiec stał zarówno wówczas, jak i dzisiaj upiór azjatyckiego bolszewizmu. Tak jak dzisiaj w sprawach poważnych, tak przed przejęciem władzy, w sprawach mniejszych, wewnętrznych, mieszczaństwo było całkowicie niezdolne do stawienia temu zjawisku skutecznego oporu.

Po załamaniu w roku 1918 w dalszym ciągu nie rozumiano, że stary świat przemija, a nadchodzi nowe, że nie może chodzić o to, by ze wszystkich sił wspierać to, co okazało się zbutwiałe i spróchniałe i tym samym sztucznie podtrzymywać, lecz że konieczne jest wprowadzenie na jego miejsce tego, co jest w oczywisty sposób zdrowe. Przestarzały ustrój społeczny załamał się i każda próba utrzymania go musiała okazać się bezskuteczna. A więc nie było to inaczej, jak i dzisiaj w ogólnych zarysach, skoro również państwa burżuazyjne naznaczone są piętnem zagłady i tylko jasno ukierunkowane, stabilne światopoglądowo społeczności wydają się w stanie przetrwać ten od stuleci najcięższy kryzys Europy.

Od 30 stycznia 1933 r. darowano nam tylko sześć lat pokoju. Przez te sześć lat dokonaliśmy nadzwyczajnych rzeczy, a zaplanowaliśmy jeszcze większe; tak wielkie i tak potężne, że aż wzbudziły zawiść naszego demokratycznego, nic nie potrafiącego otoczenia.

Ale decydujące było to, że w ciągu tych sześciu lat udało się nadludzkim wysiłkiem uzdrowić rdzeń niemieckiego narodu pod względem obronności, co oznacza, że w pierwszej linii nie wyposażyliśmy go w materialne środki prowadzenia wojny, lecz napełniliśmy go duchowo wolą stawiania oporu i pewnością siebie.

Straszliwy los, jaki rozgrywa się dziś na wschodzie i w każdej wsi, na każdej miedzy, na prowincji i w miastach, eksterminuje ludność dziesiątkami, setkami tysięcy, odpierany jest przez nas i pokonywany największym wysiłkiem. Jeżeli to jest w ogóle możliwe, to wyłącznie dlatego, że w roku 1933 dokonała się wewnętrzna przemiana niemieckiego narodu. Gdyby dziś jeszcze istniały Niemcy w kształcie z traktatu wersalskiego, Europa dawno już zostałaby zmieciona przez wewnątrzazjatycki huragan. Nawet nie musimy dyskutować z tą wymierającą rasą głupców, którzy twierdzą, że bezbronne Niemcy skutkiem swojej bezsiły nie stałyby się ofiarą światowego spisku żydowskiej międzynarodówki.

Nie oznacza to nic innego, jak stawianie na głowie wszelkich praw natury! Od kiedy to bezbronna gęś nie jest zjadana przez lisa tylko dlatego, że skutkiem swojej konstytucji nie może mieć agresywnych zamiarów, i kiedy to wilk stanie się w końcu pacyfistą tylko dlatego, że owce nie noszą zbroi? A że, jak wspomniałem, istnieją takie mieszczańskie wierzące w to owce, jest tylko dowodem na to, jak bardzo niezbędne było zlikwidowanie epoki, która pragnęła w swym wychowaniu pielęgnować i zachowywać takie zjawiska, a nawet przyznawała im wpływy polityczne. Na długo przedtem, zanim do władzy doszedł narodowy socjalizm, wrzała już nieubłagana walka przeciwko żydowsko-azjatyckiemu bolszewizmowi. Nie zalał Europy już w roku 1919/1920 tylko dlatego, że sam był wówczas jeszcze zbyt słaby i niedozbrojony. Swej próby zlikwidowania Polski nie poniechał ze względu na sympatię dla ówczesnej Polski, lecz w wyniku przegranej bitwy pod Warszawą. Jego zamiar zniszczenia Węgier nie doszedł do skutku nie dlatego, że się rozmyślił, lecz dlatego, że władza bolszewicka nie mogła utrzymać się militarnie. Również nie zrezygnował z próby zrujnowania Niemiec dlatego, że nie życzono już sobie więcej zwycięstw, ale dlatego, że nie udało się usunąć resztek wrodzonych sił oporu naszego narodu. Wtedy żydostwo rozpoczęło natychmiast planowy wewnętrzny rozkład naszego społeczeństwa i miało do tego najlepszych sprzymierzeńców w tych upartych obywatelach, którzy nie chcieli uznać, że właśnie skończyła się epoka mieszczańskiego świata i nigdy już nie powróci, że przeżytkiem stała się epoka niepohamowanego liberalizmu i może prowadzić wyłącznie do swego samego załamania się, ale przede wszystkim, że wielkie zadania tych czasów mogą być realizowane tylko pod dyktatorsko skupioną siłą narodu, wychodząc od zasady równych praw dla wszystkich wynikających z równych obowiązków, tak samo jak w odwrotny sposób, wypełnianie równych obowiązków musi również nieuchronnie prowadzić do równych praw.

W ten sposób narodowy socjalizm w środku gigantycznej gospodarczej, społecznej i kulturalnej działalności twórczej, a przede wszystkim również wychowawczej dał niemieckiemu narodowi rynsztunek, który w ogóle mógł być dopiero przetworzony na wartości militarne. Siła oporu naszego narodu wzrosła od 30 stycznia 1933 r. tak ogromnie, że nie można jej porównywać z siłą poprzednich epok. Ale utrzymanie tej wewnętrznej siły oporu jest równocześnie najbezpieczniejszym gwarantem ostatecznego zwycięstwa!

Jeżeli Europa ogarnięta jest dzisiaj ciężką chorobą, to owładnięte nią państwa albo przezwyciężą ją z wytężeniem swej całej i nadzwyczajnej siły oporu, albo jej ulegną. Nawet powracający do zdrowia, a tym samym ten, który przeżył, przezwycięża taką chorobę jedynie w kryzysie, który go ostatecznie osłabia. Ale właśnie dlatego jeszcze bardziej naszą niezmienną wolą jest, by w tej walce o ocalenie naszego ludu nie przestraszyć się najokropniejszego losu wszech czasów i niezmiennie wiernie słuchać nakazu zachowania naszego narodu. Wszechmocny stworzył nasz naród. Broniąc jego istnienia, bronimy Jego dzieła. A fakt, że ta obrona połączona jest z niewypowiedzianym nieszczęściem, cierpieniem i bólem, pozwala nam jeszcze mocniej trwać przy tym narodzie. Ale pozwala nam też zyskać tę niezłomność, która jest niezbędna do wypełniania naszego obowiązku nawet w najgorszym momencie przełomowym, co oznacza wypełnianie obowiązku nie tylko wobec wiecznie porządnych Niemiec, lecz również wobec tych nielicznych nikczemników odcinających się od swojego narodu. Dlatego więc w tej walce przeznaczenia obowiązuje jeden nakaz: kto walczy honorowo, może tym samym uratować swoje życie i życie swych bliskich, kto jednak tchórzliwie lub niecnie atakuje własny naród, to w każdych okolicznościach umrze nikczemną śmiercią. Największym dziełem narodowego socjalizmu jest obudzenie i wzmocnienie tego ducha w naszym niemieckim narodzie. Gdy kiedyś, po zakończeniu tego ogromnego światowego dramatu, zadźwięczą dzwony pokoju, będzie można zobaczyć, co naród niemiecki zawdzięcza temu duchowemu odrodzeniu: to nie mniej jak swoje istnienie na tej ziemi.

Jeszcze kilka miesięcy i tygodni temu sprzymierzeni mężowie stanu otwarcie naznaczyli los Niemiec. Zostali potem upomnieni przez kilka gazet, że powinni być mądrzejsi i raczej coś obiecać, nawet jeżeli nie mieliby zamiaru później dotrzymać tej obietnicy. Pragnę w tym momencie, jako nieprzejednany narodowy socjalista i bojownik mojego narodu, raz na zawsze zapewnić tych innych mężów stanu, że każda próba wpłynięcia na narodowosocjalistyczne Niemcy frazesami w stylu Wilsona zakłada pewną naiwność, która jest dzisiejszym Niemcom nieznana. Ale nie to jest decydujące, że w demokracjach działalność polityczna i kłamstwo pojawiają się jako nierozerwalni sojusznicy, lecz decydujące jest to, że wszelkie przyrzeczenia, jakie mężowie stanu składają narodowi, są całkowicie bez znaczenia, albowiem oni sami nie są już w stanie spełnić kiedykolwiek jakiegokolwiek z tych przyrzeczeń. To nic innego, jak gdyby jedna owca chciała przyrzec drugiej, że ochroni ją przed tygrysem. Wobec tego powtarzam swoją przepowiednię: Anglia nie tylko, że nie będzie w stanie poskromić bolszewizmu, to jeszcze jej własna ewolucja będzie nieuchronnie przebiegać zgodnie z tą wyniszczającą chorobą. Państwa demokratyczne przywołały z azjatyckich stepów upiory, których już nigdy się nie pozbędą. Wszystkie te małe europejskie narody, które kapitulują na skutek obietnic aliantów, zmierzają wprost ku swej całkowitej zagładzie. Czy ten los spotka je trochę wcześniej czy później - mierząc to skalą nieuchronności - jest całkowicie bez znaczenia. To są wyłącznie taktyczne rozważania skłaniające kremlowskich Żydów, by raz postępować brutalnie, w innym zaś przypadku nieco powściągliwiej. Ale koniec będzie zawsze taki sam.

Jednak Niemcy nigdy nie zaznają takiego losu! Gwarancją tego jest wywalczone przed dwunastu laty wewnętrzne zwycięstwo naszego kraju. Bez względu na to, co wymyślą nasi wrogowie, co wyrządzą niemieckim miastom, niemieckim obszarom ziemskim, a przede wszystkim, jaki ból zadadzą naszym ludziom, to wszystko zblednie w porównaniu z nie dającą się zrekompensować boleścią i nieszczęściem, które musiałyby nas spotkać, gdyby kiedykolwiek zwyciężyło plutokracyjno-żydowskie sprzysiężenie. Stąd też w dwunastą rocznicę przejęcia władzy tym bardziej konieczne jest uczynienie serc silnych jak nigdy dotąd i utwierdzenie się w świętym postanowieniu noszenia broni bez względu na to gdzie i bez względu na to w jakich okolicznościach, tak długo, aż zwycięstwo ukoronuje nasze wysiłki. W tym dniu pragnę również rozwiać wątpliwości w innej sprawie: całemu wrogiemu światu na przekór wybrałem kiedyś w myślach swą drogę i kroczyłem nią nieznany, bezimienny, aż do ostatecznego zwycięstwa. Częstokroć ogłaszano moją śmierć i wielokroć mi jej życzono, a mimo to w końcu zwyciężyłem! Moje obecne życie będzie również określone przez powierzone mi obowiązki.

Z tych obowiązków łącznie wynika tylko jeden jedyny, mianowicie: praca i walka dla mojego narodu. Z tego obowiązku może mnie zwolnić tylko ten, który mnie do niego powołał. Gdy 20 lipca półtora metra ode mnie wybuchła bomba, w ręku opatrzności leżało pozbawienie mnie życia, a tym samym zakończenie mojego życiowego dzieła. Fakt, że Wszechmocny czuwał tego dnia nade mną, traktuję jako utwierdzenie mnie w powierzonym mi zadaniu. Dlatego też w następnych latach będę kroczył drogą bezkompromisowego reprezentowania interesów mojego narodu, niewzruszony żadną potrzebą i żadnym niebezpieczeństwem, przepełniony świętym przekonaniem, że na końcu Wszechmocny nie opuści tego, który przez całe swoje życie nie pragnął niczego innego, jak uratowania swojego narodu przed losem, na który sobie nie zasłużył ani z racji swej liczebności, ani z racji znaczenia.

Dlatego w obecnej godzinie apeluję do całego niemieckiego narodu, z moimi starymi towarzyszami broni na czele, i do wszystkich żołnierzy, by uzbroili się w jeszcze większego i silniejszego ducha oporu, by na koniec tych potwornych zmagań - ponownie jak w przeszłości - złożyć poległym na grobie wieniec z szarfą i napisem: "A jednak zwyciężyliście!".

Dlatego oczekuję od każdego Niemca, że będzie spełniał swój obowiązek do ostatecznego końca, że przyjmie na siebie każdą ofiarę, której się od niego wymaga i wymagać będzie, oczekuję od każdego zdrowego, że z narażeniem życia będzie się angażował w walkę, oczekuję od każdego chorego i ułomnego, że będzie pracował bez wytchnienia, oczekuję od mieszkańców miast, że będą wykuwać broń do tej walki, i oczekuję od każdego chłopa, że z najwyższym możliwym ograniczeniem własnych potrzeb będzie dostarczał chleb dla żołnierzy i robotników tej walki. Oczekuję od wszystkich kobiet i dziewcząt, że tak jak dotychczas będą wspierać tę walkę z najwyższym fanatyzmem. Zwracam się przy tym z najwyższym zaufaniem do niemieckiej młodzieży. Gdy stworzymy sprzysiężoną wspólnotę, będziemy mogli słusznie stanąć przed Wszechmocnym i poprosić go o łaskę i błogosławieństwo. Albowiem naród nie może uczynić nic więcej, jak tylko to, że każdy, kto może walczyć, walczy, kto może pracować, pracuje, a wszyscy wspólnie ponoszą ofiarę przepełnieni jedną myślą, by zagwarantować wolność, narodowy honor, a tym samym przyszłość i życie.

Bez względu na to, jak ciężki wydaje się w tej chwili kryzys, w końcu mimo wszystko przezwyciężymy go naszą niezłomną wolą, naszą ofiarnością i umiejętnościami. Przetrwamy również tę biedę. W tej walce nie zwycięży Azja Środkowa, lecz Europa - a na jej czele naród, który od półtora tysiąclecia reprezentował Europę jako czołowe mocarstwo przeciwko Wschodowi i reprezentować ją będzie po wsze czasy: nasza wielkoniemiecka Rzesza, naród niemiecki!

Prawdziwy głos Hitlera, nagranie z ukrycia .

Wojny i prześladowania zmusiły ich do ucieczki. W poszukiwaniu lepszego jutra trafili do Polski.

Taki mały fragment pozwolę sobie zacytować.

"Amr Al Galal (Jemen)*
Przed przyjazdem do Polski nie musiałem gotować. Jedzeniem zajmowała się żona. Teraz, kiedy sam przygotowuję sobie posiłki, wracam myślami do niej i moich dzieci. Starsze ma dziewięć lat, a młodsze niecałe dwa lata. Piszemy do siebie, bo trudno nam się zdzwonić. W Jemenie są trudności z internetem. W ojczyźnie została także moja mama."

zdjęcie uciśnionego



weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,25529251,kuchnia-nowych-polakow-tes...

Jeszcze dziś były komentarze, po tym, jak zauważono paradoks "facet w PL" ale "kobiety i dzieci w rejonie działań wojennych" komentarze wyłączono.

Jeśli nie wiesz o co chodzi to wejdź w link i pomyśl...
Najlepszy komentarz (37 piw)
aaaaaaaaaaaaaa • 2019-12-22, 22:15
dudidudi napisał/a:

pisać ze zrozumieniem to ty nie potrafisz



A Ty czytać ze zrozumieniem.
Uciekł przed wojną do Polski, ale dzieci , żonę i matkę zostawił w Jemenie.
A na zdjęciu nie wygląda na utrapionego. Tak głupi jesteś, żeby tego nie zauwazyć?
Tekst z wiki, porządnie mną wstrząsnął, pokazuje do jakiego zbydlęcenia zdolny jest człowiek. Oczywiście jak zawsze, swój udział mają Ukraińcy.

Biała Cerkiew została zajęta przez oddziały Wehrmachtu w dniu 16 lipca 1941 roku. W ślad za oddziałami regularnej armii do miasta wkroczyło wkrótce niewielkie komando SS (tzw. Teilkommando), kierowane przez SS-Obersturmführera Augusta Häfnera. Oddział ten był częścią tzw. Einsatzgruppe C – jednej z czterech specjalnych grup operacyjnych niemieckiej policji bezpieczeństwa i służby bezpieczeństwa, które operowały na tyłach frontu wschodniego z zadaniem mordowania Żydów, komunistów oraz wszelkich innych osób uznawanych przez nazistów za „niepożądane” bądź stanowiące zagrożenie dla niemieckiego panowania. W skład Teilkommando Häfnera wchodzili funkcjonariusze Einsatzgruppe C, pluton żołnierzy Waffen-SS oraz oddział pomocniczy złożony z ukraińskich kolaborantów.

Häfner i jego ludzie w krótkim czasie wymordowali niemal wszystkich dorosłych Żydów w Białej Cerkwi. Podchorąży Wehrmachtu, który miał okazję obserwować dokonywane przez Teilkommando masakry, zeznał później, że tylko podczas sześciu egzekucji, których był świadkiem, komando Häfnera zamordowało od 800 do 900 Żydów. Liczba wszystkich zamordowanych była prawdopodobnie nawet większa.

Początkowo Häfner kazał jednak oszczędzać żydowskie dzieci. Prawdopodobnie nie dotarły do niego jeszcze rozkazy mówiące o zabijaniu wszystkich Żydów bez względu na wiek i płeć[a], bądź obawiał się o morale swoich żołnierzy. Żydowskie dzieci odbierano więc mordowanym rodzicom i zamykano w opuszczonym budynku przy głównej drodze na końcu miasta – bez żadnego nadzoru dorosłych, bez wody i pożywienia. W drugiej połowie sierpnia uwięzionych było tam już około 90 żydowskich sierot – dzieci i niemowląt – spośród których najstarsze miało zaledwie 7 lat.

20 sierpnia 1941 roku kilku żołnierzy Wehrmachtu, których uwagę zwrócił dobiegający z budynku płacz dzieci, poinformowało o całej sprawie dwóch kapelanów wojskowych – katolickiego i protestanckiego. Duchowni postanowili zbadać sprawę osobiście i doznali wstrząsu na widok stanu dzieci i warunków, w jakich były więzione. Kapelani przekonani, iż cała sytuacja jest wynikiem samowolnego działania ukraińskich kolaborantów, donieśli o wszystkim dowódcy swojego oddziału, który udał się wraz z nimi do budynku, a następnie odesłał ich do dowódcy obszaru tyłowego.
Ponieważ nie udało się go odnaleźć, obaj duchowni uzgodnili, że najwyższym rangą dowódcą w okolicach Białej Cerkwi jest dowódca 295. Dywizji Piechoty, po czym udali się do kapelanów owej dywizji[3]. Czterej duchowni wspólnie udali się do miejsca, gdzie więziono dzieci. Jeden z kapelanów 295. Dywizji Piechoty napisał później w raporcie:

Dzieci siedziały lub leżały na podłodze pokrytej fekaliami. Większość dzieci, z których część była półnaga, obsiadały muchy. Kilkoro starszych dzieci […] zdrapywało tynk ze ścian i jadło go […] Panował straszny smród. Mniejsze dzieci, zwłaszcza te kilkumiesięczne, cały czas płakały.

Kapelani udali się natychmiast do sztabu dywizji, gdzie spotkali ppłk. Helmutha Groscurtha – oficera Abwehry i członka konspiracji antyhitlerowskiej. Ten udał się szybko we wskazane miejsce, gdzie również dostał wstrząsu na widok warunków, w jakich przetrzymywano dzieci. Od spotkanego przypadkiem na miejscu podoficera SS Groscurth usłyszał, że sieroty zostaną wkrótce rozstrzelane. Miejscowy dowódca obszaru tyłowego Wehrmachtu potwierdził tę informację. W międzyczasie pojawił się Häfner, który zwrócił się do podpułkownika z pretensjami, iż ten bezprawnie opóźnia likwidację dzieci.

Groscurth nakazał, za zgodą dowódcy dywizji, natychmiast wstrzymać egzekucję oraz otoczyć budynek kordonem wojska i użyć siły, gdyby esesmani próbowali zabrać dzieci. Rozkazał również podać dzieciom wodę i pożywienie. Groscurth sporządził następnie pisemny raport, który wysłał do dowództwa niemieckiej 6. Armii.

Nazajutrz, 21 sierpnia, doszło do konferencji z udziałem przedstawicieli Wehrmachtu i SS. Po ostrej dyskusji przybyły na spotkanie przełożony Häfnera, SS-Standartenführer Paul Blobel, poinformował zebranych, iż rozkaz likwidacji żydowskich dzieci z Białej Cerkwi zatwierdził dowódca 6. Armii, feldmarszałek Walter von Reichenau, który reprezentował najwyższą władzę wojskową na tym terenie. Groscurth początkowo nie chciał w to uwierzyć, lecz musiał ustąpić, gdy słowa Blobla potwierdził obecny na miejscu przedstawiciel dowództwa 6. Armii. Egzekucję dzieci zaplanowano więc na dzień następny.

Interwencja w obronie żydowskich sierot skończyła się dla Groscurtha reprymendą od samego feldmarszałka von Reichenaua. Dowódcę 6. Armii dotknął w szczególności fragment raportu Groscurtha, w którym podpułkownik porównał działania SS do metod sowieckich. Feldmarszałek określił tę opinię jako: „wysoce niesłuszną, niewłaściwą i świadczącą o wyjątkowej impertynencji”. Von Reichenau postarał się również, aby Groscurth przeczytał to oświadczenie, każąc mu je podpisać. Do głębi oburzony podpułkownik napisał później w liście do żony: „Nie możemy i nie powinniśmy wygrać tej wojny”.

Po zakończeniu sporu z Wehrmachtem funkcjonariusze Einsatzgruppe rozpoczęli przygotowania do egzekucji sierot. Häfner wzdragał się jednak przed wydaniem swoim ludziom rozkazu zabicia dzieci, obawiając się, że wywrze to fatalny wpływ na ich psychikę i morale[9]. Po kilkudziesięciominutowej ostrej dyskusji z Blobelem zdecydowali wreszcie, iż dzieci zostaną rozstrzelane przez podległych Häfnerowi ukraińskich kolaborantów.

22 sierpnia, w godzinach popołudniowych, dzieci zostały wywiezione poza miasto w przyczepie ciągniętej przez traktor i rozstrzelane nad mogiłą w lesie, którą wykopali wcześniej żołnierze Wehrmachtu.

,,Ukraińcy nie celowali w jakieś konkretne części ciała. Wpadały do grobu. Strasznie płakały. Nie zapomnę tego do końca życia. Nie mogłem tego znieść. Szczególnie pamiętam małą dziewczynkę o jasnych włosach, która chwyciła mnie za rękę. Też ją potem zastrzelono", – zeznanie Augusta Häfnera.

A to Reichenau:



A to Groscurth:



Dla Europy wojna skończyła się w maju 1945 roku, dla całego świata we wrześniu tego samego roku. Jednak cały świat nie oznacza wszystkich! W dzisiejszym odcinku opowiemy Wam historię japońskiego żołnierza, który kontynuował walkę jeszcze przez 29 lat i ostatecznie poddał się w 1974 roku!
Brytyjska załoga czołgu z pierwszej wojny światowej, przetrwała trzy dni pod ostrzałem obu stron, po utknięciu na "ziemi niczyjej".

Dziewięciu mężczyzn miało do czynienia z ostrzałem niemieckiego karabinu maszynowego, snajperami, granatami i ciężkimi atakami artylerii obu walczących stron.

Czołg o numerze F41, nazwany 'Fray Bentos', na cześć konserwowego mięsa był "męską" wersją czołgu Mark IV, o numerze fabrycznym 2329. W sierpniu 1917 r. dziewięcioosobowa załoga doświadczyła najdłuższej akcji czołgu, podczas pierwszej wojny światowej.



Powyżej poglądowe zdjęcie czołgu Mk IV- identycznego jak ten, o którym jest ta historia, i podobnie jak "Fray Bentos" uwięzionego w błocie pod Passchendaelee.

Historia Fraya Bentosa

"Fray Bentos" został powołany do akcji bojowej podczas trzeciej bitwy pod Ypres, 22 sierpnia 1917 roku, kiedy ruszył o godz.4:40 w kierunku ataku 61 Dywizji pod St Julien. To była część trzeciej bitwy o Ypres. W miarę zbliżania się do wrogich pozycji, czołg znalazł się pod ostrzałem karabinu maszynowego z farmy Somme, który załoga wkrótce uciszyła lewym, 6-funtowym działem.

Około 5:45 rano 'Fray Bentos' został ostrzelany przez niemiecki karabin maszynowy z miejsca zwanego 'Gallipoli'. Missen przypomniał sobie, że „znaleźliśmy się na brzegu bardzo głębokiego, i rozmiękłego krateru- ruszyliśmy w bok, i właśnie w tym momencie Hill spadł ze swojego siedziska. Kapitan Richardson zajął jego miejsca, Kapitan Richardson przejął kontrolę, ale nie był w stanie zapobiec zsunięciu się czołgu w głąb krateru. Utknęliśmy w leju". Hill został ranny w kark i głowę- Budd i Morrey zostali trafieni w tym samym czasie.

W tamtym okresie, czołgi tego typu, woziły drewniane belki na swych kadłubach, aby łatwiej było się wydostać z okopów, czy błotnistego terenu, jeśli utknęły. Missen próbował wydostać się z czołgu, aby zrzucić z kadłuba wspomniane belki, ale: „słyszałem, jak pociski uderzały w czołg i zobaczyłem, jak Boche* strzela do mnie z odległości około 30 metrów. Wróciłem do czołgu...”

*Boche- brytyjskie, pejoratywne określenie Niemców.

Missen wyszedł po prawej, Braedy zrobił to samo z lewej strony kadłuba, jednak nie miał szczęścia. Jak wspominał Richardson: "stracił życie, montując belki pod wielkim ogniem karabinu maszynowego”. Skoszony serią z karabinu maszynowego upadł w wypełniony wodą lej- ponieważ jego ciało utonęło, został uznany za martwego.

Chociaż 'Fray Bentos' nie mógł się ruszyć, to nadal mógł strzelać, a działonowy 6-funtówki „skutecznie ostrzelał karabin maszynowy na farmie Gallipoli”.

Złapani w ogień krzyżowy

Około godziny siódmej brytyjska piechota zaczęła wycofywać się, pozostawiając w czołgu odizolowaną załogę. Niemcy próbowali się zbliżyć, ale zostali powstrzymani przez ostrzał 6-funtowych dział i karabinu Lewisa, oraz osobiste karabiny i pistolety załogi.

Przez następne sześćdziesiąt godzin Niemcy próbowali zbliżyć się do czołgu, ale za każdym razem byli odpychani. Ze względu na kąt, pod jakim opierał się czołg, działa czołgu były bezużyteczne, a załoga musiała użyć osobistej broni, aby odeprzeć atakujących żołnierzy.

W pewnym momencie niemiecki żołnierz wszedł na czołg i wrzucił do niego granat. Brytyjskim żołnierzom udało się go wyrzucić, zanim wybuchł.

Temperatura w czołgu osiągała ponad 30 stopni C i spadała do ​​niemal zera w nocy. Mężczyźni zostali zmuszeni do picia wody z chłodnicy, aby pozostać przy życiu.



Powyżej: zdjęcie lotnice czołgu "Fray Bentos" widocznego na polu bitwy pod Passchendaele.

Missen przypomniał sobie, że „Boche znajdowali się w starym okopie blisko przedniej części czołgu i nie mogliśmy prowadzić skutecznego ostrzału z karabinu Lewisa, z powodu ustawienia czołgu, ale z łatwością strzeliliśmy do nich z karabinów przez porty strzelnicze."

Brytyjscy żołnierze również zaczęli strzelać do czołgu, więc Missen zgłosił się na ochotnika, by „wrócić i ostrzec piechotę, aby nas nie zastrzelili, bo wcześniej czy później powinniśmy się wydostać z czołgu. Wyszedłem z prawego strony i czołgałem się z powrotem do piechoty". W tym czasie, gdy Missen opuścił czołg, wszyscy członkowie załogi, z wyjątkiem Binleya, zostali ranni.

Brytyjski ostrzał snajpera został w końcu zatrzymany przez załogę czołgu(sic!), pokazującą białą szmatę z jednego z iluminatorów. Niemcy przeprowadzali jednak powtarzające się ataki: 22-giego, 23-ciego, i 24-go sierpnia, które załoga była w stanie odeprzeć.



Szkic przedstawiający ataki Niemców na czołg 'Fray Bentos'.

Ucieczka

O 21:00 Richardson zdecydował, że muszą się wycofać i wrócić na linie brytyjskie. Pomimo odniesionych ran załoga wykonała rozkazy stałe i zabrała ze sobą 6-funtowy zamek oraz całą swoją broń i mapy. Po dotarciu do najbliższej brytyjskiej piechoty, z 9. Batalionu Czarnej Straży, Richardson zaaranżował, by osłaniali czołg, aby Niemcy go nie przejęli, i pozostawili broń Lewisa załogi do dyspozycji Czarnej Straży.

Ciała Ernesta Braedy'ego nigdy nie odnaleziono... Upamiętniono go w Tyne Cot Memorial. Percy Budd też nie przeżył wojny. Zmarł 25 sierpnia 1918 r. W wieku 22 lat.

Załogę czołgu 'Fray Bentons' stanowiło dziewięć osób. Oto ich imiona:

Sierżant Robert Francis Missen
Strzelec William Morrey
Strzelec Ernest W. Hayton
Strzelec Frederick C. Arthurs
Strzelec Percy Edgar Budd
Strzelec James H. Binley
Kapral Lance Ernest Hans Braedy
Drugi porucznik George Hill
Kapitan Donald Hickling Richardson

Po ponad 70 godzinach działania na polu walki, pod ogniem obu stron, siedmiu załogantów zostało rannych, głównie od latających kawałków metalu podczas ataków, jeden został zabity. Ich odwaga sprawiła, że ​​stali się najbardziej udekorowaną załogą czołgu Wielkiej Wojny.



Powyżej: Zdjęcie bohaterskiego działonowego Williama Morreya, który walczył pomimo odniesionych obrażeń, za co został nagrodzony DCM (ang. Distinguished Conduct Medal- pol.Medal Wybitnego Zachowania).

Richardson i Hill zostali odznaczeni Krzyżem Wojskowym, Missen i Morrey Medalami Wybitnego Zachowania, oraz Hayton, Arthurs, Budd i Binley Medalami Wojskowymi. Braedy został zabity. Binley jako jedyny z załogi "pozostał nietknięty, ale zszokowany.”

Richardson walczył później w bitwie o Cambrai w czołgu, który nazwał "Fray Bentos II". Niemcy zdobyli ten czołg i wystawili go w Berlinie, na pokazie sprzętu zdobycznego- patrz zdjęcie poniżej: