Wczoraj za sprawą podpisu prezydenta Andrzeja Dudy, w życie weszła kontrowersyjna nowelizacja ustawy o Policji, zwana ustawą inwigilacyjną. W niniejszym artykule opisujemy w jaki sposób służby mogą nas inwigilować oraz co możemy zrobić, aby zachować prywatność i poufność komunikacji, nie tylko w internecie.
Choć pod kątem technicznej ochrony przed inwigilacją, kwestie polityczne nie mają żadnego znaczenia, z kronikarskiego obowiązku przypomnijmy genezę niniejszej ustawy. Jej pierwotną wersję stworzyła koalicja PO-PSL. Ustawa zawierała kontrowersyjne zapisy ale posłowie nie zdążyli jej przegłosować przed wyborami. Kiedy PiS doszedł do władzy, poprawił ustawę poprzedniego rządu, ale wcale nie na lepsze… i bez oglądania się na wiele głosów sprzeciwu (m.in. Rzecznika Praw Obywatelskich, Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, Naczelnej Rady Adwokackiej, Biura Analiz Sejmowych, GIODO i Krajowej Izby Radców Prawnych), ustawę uchwalono. Dopóki rząd (obecny lub przyszły) ustawy nie zmieni, każdy z nas może być inwigilowany w internecie i — na mocy ustawy — nigdy się o tym nie dowie…
Sprawa z ustawą nie jest prosta. Z jednej strony przecież służby muszą mieć możliwość sprawnego stosowania kontroli operacyjnej, także w internecie, aby “łapać przestępców” i dbać o nasze bezpieczeństwo — z drugiej, realizacja powszechnej, masowej inwigilacji i jedynie pozorna (bo następcza) kontrola nad kontrolującymi budzi uzasadnione obawy o możliwe nadużycia.
Nie wątpimy oczywiście, że wśród pracowników polskich służb i policji znajdują się osoby z silnym kręgosłupem moralnym, które nigdy same z siebie świadomie nie naruszyłyby prywatności niewinnych osób — ale wiemy też, że te osoby mają swoich przełożonych, często z politycznego nadania, co może prowadzić do różnych niezdrowych (i małoetycznych) sytuacji. Dlatego też, dmuchając na zimne, przedstawiamy zbiór kilku porad, które mają na celu ochronę Twojej prywatności w sieci.
zajebane z niebezpiecznik.pl