18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Główna Poczekalnia (1) Soft (3) Dodaj Obrazki Filmy Dowcipy Popularne Szukaj Forum Odznaki Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie (tylko materiały z opisem) - ostatnia aktualizacja: 56 minut temu
📌 Konflikt izrealsko-arabski (tylko materiały z opisem) - ostatnia aktualizacja: 2024-07-04, 11:38
🔥 "Nietolerancyjna" Hiszpania - popularne w ostatnich 24h

#wypłata

Polański i górnicy
weltmajster • 2015-01-28, 13:57
-Co różni Polańskiego i górników?

-Polański miał tylko trzynastkę.

P.S. Jak ktoś ma nowy nr telefonu do Tuska to niech pisze w komentarzach. Wisi mi kasę i się nie odzywa.
Najlepszy komentarz (84 piw)
weltmajster • 2015-01-28, 14:41
@up: to nie tekst, to prawda.
Wypłata w Polsce
BongMan • 2014-10-20, 17:58
Dzisiaj w pracy. Zdzieramy tapetę ze ścian i używamy urządzeń zwanych steamer, które za pomocą pary wodnej zmiękczają tapetę przez co lepiej odchodzi. Majster, Anglik, mówi do mnie:
- Tylko nie zepsuj, bo będziesz mi winny 60 funtów.
- 60 funtów za zbiorniczek z grzałką, kawałek węża i kawałek plastiku?!
- To i tak tanio, ten drugi steamer kosztował 280.
- To więcej niż miesięczna wypłata w Polsce - zauważyłem. Na to majster (przytoczę w oryginale):
- I know. Everything is worth more than Polish salary, even my shit is worth more.
Najlepszy komentarz (178 piw)
gosowski • 2014-10-20, 18:08
stary Anglik po tobie jezdzi a ty się cieszysz :d
O co walczą kandydaci na europosłów?
c................r • 2014-05-27, 16:14
Jak to o co, o pieniądze (po przeliczeniu euro na złotówki):

- 26 000zł miesięcznie - pensja podstawowa
- 1270zł za każdą obecność na posiedzeniu parlamentu
- 17 794zł miesięcznie na utrzymanie biura
- 75 240zł miesięcznie na zatrudnienie pracowników biura (bez rodziny)
- 2,04zł za kilometr przejazdu prywatnym autem
- 16 700zł miesięcznie za wykonywanie pracy europosła w swoim kraju
- 83 600zł rocznie za członkostwo we frakcji Europejskiej Partii Ludowej
- 4 600zł miesięcznej emerytury przyznawanej po osiągnięciu 63 lat - po przepracowaniu jednej kadencji
- 20 900zł jednorazowo na kursy językowe
- 8 360zł jednorazowo na kurs komputerowy
- 2/3 składki ubezpieczeniowej z polisy płaci Unia
- oraz: darmowe przeloty samolotem, refundowana opieka medyczna dla rodziny, służbowy samochód, itp.

Także nawiązując do wczorajszych wyborów - już wiecie, po co się biją o tamte stołki bardziej, niż o stołki w naszym sejmie.

źródło: tygodnik Angora
Wielki Mur Forsy
Lang • 2014-01-23, 20:53
Dużo krąży po internetach durnych stereotypów o Chinach, wedle której to kraj, gdzie ludzie harują za miskę ryżu, a nad każdym robotnikiem stoi politruk z kałachem, pilnujący, żeby robotnik wyrobił plan. Tymczasem...



We wsi Jianshe w prowincji Syczuan lokalni rolnicy otrzymali dywidendy z zysków spółdzielni, do której należą, i ułożyli banknoty w wysoki na dwa metry mur. Pieniądze przywiozło wojsko i dwa dni zajęło ich rozdzielenie. Rodziny otrzymały średnio po 200 - 300 tys. yuanów (1 yuan= 0.50 złotego). Wieśniacy mówili dziennikarzom, że bolały ich ręce od liczenia pieniędzy, żołnierze narzekali z kolei na ból pleców od spania na gotówce.



Nie wiadomo do końca, co wieśniacy zrobią z taką ilością kasy. Znam historię o facecie, prostym rolniku, który bardzo się dorobił na takich machinacjach i postanowił kupić sobie BMW, uważane także i za Wielkim Murem za symbol statusu i lansu. Sprzedawca produkował się długo na temat najnowszego modelu, rozwodząc się nad silnikiem, czujnikami cofania, GPS, wtryskiem i wytryskiem, a wieśniak słuchał nieprzekonany i ożywił się dopiero, gdy usłyszał, że na zrobienie skórzanych foteli zużyto całą jedną krowę. No, to musi być luksusowy model! - pomyślał, i rzucił na stół worek z pieniędzmi.



Żródło: BBC Farmers in Sichuan's Jianshe Build Money Wall
Najlepszy komentarz (92 piw)
Dymekx • 2014-01-23, 21:07
Ogólnie to dziwnie tam w Chinach. Kolega mojego brata gdy był w delegacji w Chinach z kimś tam jeszcze z Polski, to tak się najebali (trzeba było oblać udaną tranzakcie), że zgubili portfele. Zadzwonili to szefa firmy z którym handlowali i ten kazał zatrzymać pociąg. Niemal wszyscy pracownicy ok. 20 tys. chłopa szukało portfeli 2 Polaków. W końcu znalazł je pewien Chińczyk, no i ci (Polacy) w ramach podziękowania dla dzielnego Chińczyka chcieli dać mu trochę kasy, ten odmówił bo jak powiedział "dostanie MEDAL od szefa". Również się okazało, że szef tejże firmy zatrudnia niemal wszystkich mieszkańców miasta, czyli niezła szycha. Teraz pytanie jakie ten szef musi mieć wtyki by dawać swoim pracownikom medale i jak te blaszki muszą być ważne dla Chińczyka. Dziwni ludzie te Chińczyki.


„Jak mieszkać, to w Saksonii, jak pracować, to tylko w Bawarii” – powiadają Niemcy. Nie jest tajemnicą, że najlepiej zarabia się na południu kraju, szczególnie w Monachium. Natomiast najniższe ceny mieszkań i najmu są w miastach dawnej NRD, m.in. w Lipsku. Jak wygląda pod względem wydatków życie polskiego emigranta w Niemczech?

Polak przyjeżdżający do pracy w Niemczech rzadko może sobie pozwolić na zakup mieszkania lub domu. Pierwsze lokum imigranta to albo wynajęta kawalerka albo współdzielone z innymi lokatorami tzw. WG (niem. Wohngemeinschaft), czyli wspólnota mieszkaniowa. Pod względem najniższych cen króluje Saksonia, szczególnie zaś Lipsk, gdzie jednopokojowe mieszkanie (30 m2) wynająć można już za 300–330 euro (1,2–1,4 tys. zł), zaś pokój (18 m2) w trzyosobowej komunie za 200–280 euro (800–1,1 tys. zł). Inaczej jest w starych landach, gdzie koszty życia (ale i zarobki) są sporo wyższe. Tutaj wynajęcie takiego jednopokojowego lokalu kosztuje od 480 do nawet 700 euro (2–2,9 tys. zł) w centralnych dzielnicach. W stolicy kraju płaci się ok. 450–600 euro (1,8–2,5 tys. zł). – Za wynajem 65m2 płacimy z mężem 430 euro (1,8 tys. zł). Woda, prąd i inne opłaty to 100 euro (400 zł) rocznie, 30 euro (120 zł) kosztuje nas internet – mówi Kaja, mieszkanka Lipska. Przeważnie dodatkowe koszty są już w cenie, wtedy w ofercie widnieje oznaczenie Warmmiete (czynsz ciepły), czyli czynsz ze wszystkimi opłatami. Jeśli nie, dochodzą inne koszty utrzymania. Za wodę płaci się w Niemczech ok. 1,8 euro/m3 (7,4 zł) oraz 92,03 euro (380 zł) rocznej opłaty stałej za jej przesył. Wywóz śmieci to przeciętnie koszt 21–25 euro (86–103 zł) na miesiąc (najdroższy pod tym względem jest Hamburg – 33 euro/136 zł miesięcznie), prąd zaś 60–80 euro (250–330 zł). Za pakiet internetowy z telefonem i routerem (16 000 kB/s, bezpłatne rozmowy na telefony stacjonarne w Niemczech, minuta połączenia za granicę 1,9 centa) trzeba liczyć 20–30 euro (82–123 zł). Nie w każdym landzie równie łatwo jest znaleźć mieszkanie. Np. rok 2011 był bardzo trudny dla przyjeżdżających do Bawarii. Zniesiono tam bowiem obowiązkową służbę wojskową, wyrównały się też dwa roczniki maturzystów, które jednocześnie poszły na studia po przeprowadzonej niegdyś reformie szkolnictwa. – Przyjechałam do Monachium na staż w listopadzie 2011 r. – mówi Olga, która do maja pracowała w jednej z niemieckich firm jako praktykantka. – Już przed przyjazdem szukałam mieszkania zarówno przez internet, jak i przez znajomych. Na próżno. Gdy przybyłam na miejsce, zaczęłam chodzić na spotkania z ludźmi poszukującymi współlokatorów do WG. Do jednego ogłoszenia zgłaszało się 30–40 osób, które przychodziły razem ze mną oglądać mieszkanie. Szanse były niewielkie – dodaje. Dzięki koleżance przyjaciółki Olga znalazła kąt u dwóch Niemek w zachodniej części miasta. Za wynajem siedmiometrowego pokoju płaciła miesięcznie 200 euro (800 zł) – po znajomości.

W tygodniu w stołówce, w weekend w domu

Wbrew powszechnej opinii żywność w Niemczech nie jest o wiele droższa niż w Polsce. Niektóre produkty za Odrą kupimy nawet taniej, np. jogurty czy nabiał. Przerażać mogą natomiast ceny pieczywa – za bułkę trzeba zapłacić od 25 do nawet 90 centów (1–3,7 zł). Chleb to wydatek 1,2 euro (5 zł), gdy zaopatrujemy się w supermarkecie (np. Lidl, Penny Markt, Netto), a gdy mamy ochotę na wieloziarnisty bochenek z pobliskiej piekarni, z naszej kieszeni ubędzie nawet 2,5–3,8 euro (10–16 zł). A co np. z obiadami? – W dni powszednie, gdy jestem w pracy, najczęściej jadam w stołówce pracowniczej – mówi Marcel, pracownik jednej z monachijskich firm technologicznych, zajmującej się produkcją kart czipowych. – Koszt porządnego obiadu wynosi 6 euro (25 zł), za coś bardziej wykwintnego trzeba zapłacić ok. 8 euro (33 zł). W weekendy czasem zabieram syna do restauracji, czasem gotuję garnek pomidorówki. Myślę, że wydaję na konsumpcję tak do 500 euro (2 tys. zł) miesięcznie, ale przyznam, że nie oszczędzam na jedzeniu – dodaje. Zupę w restauracji czy barze można zjeść za 3,5–6 euro (14–25 zł), ceny makaronów wahają się w granicach 6–9 euro (25–37 zł), zaś chcąc zjeść potrawę mięsną, trzeba wyłożyć na ladę 10–17 euro (41–70 zł).

Autem lub rowerem

Kryzys gospodarczy i rosnące ceny benzyny skutecznie odstraszają Niemców od jazdy samochodem. Mało kto do pracy dojeżdża własnym autem. Mieszkańcy większych miast korzystają ze środków komunikacji publicznej. W Berlinie miesięczny bilet (na strefy A i B) kosztuje 50,8 euro (209 zł), w Monachium na obszar trzech „ringów” (podstref) – 55,8 euro (230 zł), zaś w Dreźnie na całe miasto – 50,5 euro (208 zł). Najbardziej tłoczno jednak nie jest wcale na ulicach, ale... na ścieżkach rowerowych. Dwa kółka to szybki, niedrogi i do tego zdrowy sposób na dojazd do celu. – Rower to w Niemczech świetne rozwiązanie komunikacyjne – mówi Robert, od ponad siedmiu lat pracownik sklepu i serwisu rowerowego „Little John Bikes” w Saksonii. Faktycznie: jazda ścieżką rowerową jest tu bezpieczna i wygodna, dlatego wiele osób zamiast samochodu kupuje rower. – Nie polecam na nim oszczędzać. Nowe dwa kółka to wydatek ok. 400–500 euro (1,6–2 tys. zł), ale używane, całkiem przyzwoite, można kupić nawet za 25 euro (103 zł). Ważne by był sprawny i miał światło, inaczej płaci się mandat. Sam jeżdżę rowerem do pracy, jeśli tylko jest pogoda. Z domu mam do swojego sklepu 12 kilometrów. Autem zajmuje mi to pół godziny, ale często muszę stać na światłach lub w korku. Rowerem przemierzam ten odcinek w 40–45 minut – dodaje. Przegląd roweru w warsztacie kosztuje ok. 30 euro (123 zł). W miastach nie ma problemu z zaparkowaniem pojazdu, praktycznie każde niemieckie miasto ma gęstą sieć dróg rowerowych. Na dłuższych trasach osoby bez samochodu chętnie korzystają z oferty centrali współpodróżnych (tzw. Mitfahrgelegenheit), będącej formą bezpiecznego autostopu. Pasażerowie znajdują kierowcę, który jedzie w tym samym kierunku i wszyscy dzielą się kosztami przejazdu. Za taką „podwózkę” np. z Hamburga do Kolonii płaci się ok. 22–25 euro (90–103 zł), podczas gdy za podróż pociągiem 59–83 euro (243–341 zł). Te ostatnie są jednak w Niemczech dość niezawodne i punktualne.

Nie samym chlebem emigrant żyje

Każdy emigrant oprócz potrzeb podstawowych ma jeszcze inne – kulturalne, rozrywkowe, podróżnicze. Za bilet do kina trzeba zapłacić 6–8 euro (25–33 zł). W większości kompleksów kinowych w jeden dzień w tygodniu (najczęściej we wtorek) bilety są tańsze (5,5–5,8 euro/23–24 zł). Trochę więcej pieniędzy zostawia się w kasie teatru, np. od 15 do 55 euro (62–226 zł) za przyjemność obejrzenia opery „Carmen” w Aachen. – Jak spędzam czas wolny? Lubię weekendowe wypady za miasto: nad jezioro lub w góry – odpowiada zapytany o sposób na nudę Marcel. – Jeżdżę samemu lub z przyjaciółmi. Zrzucamy się na paliwo, na miejscu kupujemy coś do jedzenia i picia, wędrujemy lub wypoczywamy na plaży – relacjonuje. Raz w tygodniu chodzi pograć w siatkówkę, której amatorskie mecze co sobotę organizuje Stowarzyszenie Polskich Studentów i Absolwentów w Monachium. Może przyjść każdy, płaci się 5 euro (20 zł) przeznaczone na wynajem sali do gry. Marcel uwielbia też basen. – Szacuję, że miesięcznie przeznaczam tak do 100 euro (411 zł) na wydatki związane z wolnym czasem – wyznaje.

Przykładowe ceny w Niemczech:
• Chleb (w supermarkecie) – 1,2–1,5 euro (5–6 zł)
• Chleb (w piekarnii )– 2,5–3,8 (10–16 zł)
• Bilet jednorazowy (Monachium) – 2,5 euro (10 zł)
• Bilet miesięczny (Berlin) – 5,8 euro/24 zł (strefy: A i B)
• Litr benzyny (super) 1,62 euro (6,7 zł)
• Ser żółty – ok. 5 euro (21 zł) za kg
• Kawa w kawiarni – 2,7–4 euro (11–16 zł)
• Bilet do kina – 6–8 euro (25–33 zł)


Źródło
Szwecja obniża podatki...
Mr.Drwalu • 2014-01-02, 10:11


Szwedzi w 2014 roku zapłacą niższy podatek od dochodu z pracy. To już piąta od 2007 roku obniżka obciążeń fiskalnych, jaką przeprowadził centroprawicowy rząd premiera Fredrika Reinfeldta. 6 na 10 podatników uważa jednak, że pogorszy to jakość państwa opiekuńczego.

Dzięki temu, przeciętnie zarabiający pracownik w Szwecji otrzyma w 2014 roku "podwyżkę" w wysokości ok. 270 koron (30 euro) miesięcznie.

Według statystyk OECD Szwecja nie jest już krajem, gdzie płaci się najwyższe podatki w Europie. W 2012 roku Szwedzi płacili podatki na poziomie najniższym od 37 lat. Wyższe podatki obowiązywały w Danii, Belgii, Francji oraz Włoszech.

Szwedzi nie do końca zadowoleni są z płacenia fiskusowi niższej daniny. Z sondażu przeprowadzonego przez pracownię Sifo dla telewizji SVT wynika, że 6 na 10 podatników jest przeciwnych kolejnej, piątej obniżce podatku od dochodu z pracy.

Za takim podejściem stoi przeświadczenie, że mniejsze dochody budżetu państwa z tytułu podatków mają wpływ na pogorszenie oferty i jakości państwa opiekuńczego. Rządzący Szwecją od 2006 roku centroprawicowy rząd umożliwił m.in. funkcjonowanie prywatnego sektora w służbie zdrowia oraz opiece nad osobami starszymi. Ponadto sprywatyzowano apteki.

Przeciwna obniżkom podatków jest socjaldemokratyczna opozycja, która postuluje ich podwyższenie. Według niej przeprowadzone w ostatnich latach cięcia, spowodowały wzrost rozwarstwienia w społeczeństwie. Na niższych podatkach najbardziej skorzystali bowiem ludzie o najwyższych dochodach. Obniżki podatku nie objęły np. pobierających zasiłki dla bezrobotnych lub zapomogi socjalne.

Rząd argumentuje jednak, że mniejszy fiskalizm państwa pobudził popyt wewnętrzny, co pomogło Szwecji łagodnie przejść panujący w Europie kryzys. Według założeń obniżka podatku od dochodu z pracy w 2014 roku ma przynieść 13 tys. nowych miejsc pracy.

W 2014 roku obniżona zostanie także m.in. wysokość podatku pobierana od emerytur oraz wysokość opłat na kasy ubezpieczenia od bezrobocia.

W ostatnich latach w Szwecji zmniejszono VAT na usługi gastronomiczne oraz podatek od przedsiębiorstw. Poza tym wprowadzono możliwość odliczania wydatków na remonty i usługi domowe, np. sprzątanie lub opieka nad dziećmi.

Źródło
Zakurwiaj, lamusie, za parę kurwa gaci - mówi pracodawca.

Cytat:

Na jednej z dużych polskich uczelni odbyło się spotkanie z przedstawi­cie­la­mi dużej firmy produkującej rajstopy, która jest potencjalnym pracodawcą absolwentów tej uczelni. Na spotkaniu panie reprezentujące firmę zachęcały studentów do aplikowania na stanowisko osoby prowadzącej facebookowy profil spółki. W zamian za prowadzenie profilu obiecywały zapłatę w wyrobach firmy.

Z kolei jedna z agencji interaktywnych zachęcała do współpracy autorów krótkich tekstów oferując im, uwaga, uwaga - 50 groszy za każdy tekst. Nie precyzując, czy jest to kwota brutto czy netto. Co więcej, preferowaną formą rachunku od autora była faktura, czyli oferta była skierowana do osób prowadzących działalność gospodarczą. Agencja podkreślała, że zależy jej na "unikalnej treści" i twierdziła, że "takie są rynkowe stawki".

Podobnych ofert można znaleźć bardzo dużo i dowodzą one jednego - polscy pracodawcy przekroczyli granice absurdu. Potencjalnym pracownikom nie chcą dawać niczego w zamian, a wymagania mają z roku na rok wyższe. Domagają się, by pracownik świeżo po szkole (czy to średniej, czy to wyższej) był gotowy do pracy z marszu i nie chcą mu płacić.

Równocześnie różnorodne badania wskazują, że barierą wzrostu polskiej gospodarki są właśnie niskie płace. Młodzi ludzie, z kolei, uciekają za granicę, gdyż w innych krajach mogą zapewnić sobie godne życie nawet za tamtejszą pensję minimalną, podczas gdy w Polsce za pensję minimalną (jeżeli już ktoś ma szczęście i dostał umowę o pracę, a nie umowę zlecenia czy o dzieło) nie można się nawet usamodzielnić.

Przedsiębiorcy narzekają przy tym, że Polacy nie chcą kupować. Ekonomiści, narzekają, że Polacy nie chcą oszczędzać. Wszyscy zaś płaczą, że młodzi ludzie chcą emigrować.

Jeżeli mają do wyboru pracę za rajstopy w Polsce albo pracę za przyzwoite pieniądze za granicą, to czy możemy się dziwić, że chcą emigrować?


hotmoney.pl/Praca-za-rajstopy-Tak-chca-placic-polscy-pracodawcy-a32729

Prawdopodobieństwo, że nie przepracuję w tym popierdolonym kraju nawet godziny właśnie wzrosło z 90% do 99%. Kurwa, strzelać do takich gnojów z ostrej amunicji!
Najlepszy komentarz (107 piw)
Dupa_Zza_Krzaka • 2013-12-08, 17:40
O to chodzi, że za rządów Korwina nie byłoby wyzysku. Po zniesieniu lub obniżeniu głupawych podatków (np. dochodowy) działalności gospodarcze rosłyby jak grzyby po deszczu. Także człowiek idący do pracy mógłby przebierać.