18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek - małych plików zapisywanych w przeglądarce internetowej - w celu identyfikacji użytkownika. Więcej o ciasteczkach dowiesz się tutaj.
Obsługa sesji użytkownika / odtwarzanie filmów:


Zabezpiecznie Google ReCaptcha przed botami:


Zanonimizowane statystyki odwiedzin strony Google Analytics:
Brak zgody
Dostarczanie i prezentowanie treści reklamowych:
Reklamy w witrynie dostarczane są przez podmiot zewnętrzny.
Kliknij ikonkę znajdującą się w lewm dolnym rogu na końcu tej strony aby otworzyć widget ustawień reklam.
Jeżeli w tym miejscu nie wyświetił się widget ustawień ciasteczek i prywatności wyłącz wszystkie skrypty blokujące elementy na stronie, na przykład AdBlocka lub kliknij ikonkę lwa w przeglądarce Brave i wyłącz tarcze
Główna Poczekalnia (8) Soft Dodaj Obrazki Dowcipy Popularne Losowe Forum Szukaj Ranking
Wesprzyj nas Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: 13 minut temu
📌 Konflikt izrealsko-arabski Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 3:27

#wypłata

Zakurwiaj, lamusie, za parę kurwa gaci - mówi pracodawca.

Cytat:

Na jednej z dużych polskich uczelni odbyło się spotkanie z przedstawi­cie­la­mi dużej firmy produkującej rajstopy, która jest potencjalnym pracodawcą absolwentów tej uczelni. Na spotkaniu panie reprezentujące firmę zachęcały studentów do aplikowania na stanowisko osoby prowadzącej facebookowy profil spółki. W zamian za prowadzenie profilu obiecywały zapłatę w wyrobach firmy.

Z kolei jedna z agencji interaktywnych zachęcała do współpracy autorów krótkich tekstów oferując im, uwaga, uwaga - 50 groszy za każdy tekst. Nie precyzując, czy jest to kwota brutto czy netto. Co więcej, preferowaną formą rachunku od autora była faktura, czyli oferta była skierowana do osób prowadzących działalność gospodarczą. Agencja podkreślała, że zależy jej na "unikalnej treści" i twierdziła, że "takie są rynkowe stawki".

Podobnych ofert można znaleźć bardzo dużo i dowodzą one jednego - polscy pracodawcy przekroczyli granice absurdu. Potencjalnym pracownikom nie chcą dawać niczego w zamian, a wymagania mają z roku na rok wyższe. Domagają się, by pracownik świeżo po szkole (czy to średniej, czy to wyższej) był gotowy do pracy z marszu i nie chcą mu płacić.

Równocześnie różnorodne badania wskazują, że barierą wzrostu polskiej gospodarki są właśnie niskie płace. Młodzi ludzie, z kolei, uciekają za granicę, gdyż w innych krajach mogą zapewnić sobie godne życie nawet za tamtejszą pensję minimalną, podczas gdy w Polsce za pensję minimalną (jeżeli już ktoś ma szczęście i dostał umowę o pracę, a nie umowę zlecenia czy o dzieło) nie można się nawet usamodzielnić.

Przedsiębiorcy narzekają przy tym, że Polacy nie chcą kupować. Ekonomiści, narzekają, że Polacy nie chcą oszczędzać. Wszyscy zaś płaczą, że młodzi ludzie chcą emigrować.

Jeżeli mają do wyboru pracę za rajstopy w Polsce albo pracę za przyzwoite pieniądze za granicą, to czy możemy się dziwić, że chcą emigrować?


hotmoney.pl/Praca-za-rajstopy-Tak-chca-placic-polscy-pracodawcy-a32729

Prawdopodobieństwo, że nie przepracuję w tym popierdolonym kraju nawet godziny właśnie wzrosło z 90% do 99%. Kurwa, strzelać do takich gnojów z ostrej amunicji!
Najlepszy komentarz (107 piw)
Dupa_Zza_Krzaka • 2013-12-08, 17:40
O to chodzi, że za rządów Korwina nie byłoby wyzysku. Po zniesieniu lub obniżeniu głupawych podatków (np. dochodowy) działalności gospodarcze rosłyby jak grzyby po deszczu. Także człowiek idący do pracy mógłby przebierać.

Zrzutka na serwery i rozwój serwisu

Witaj użytkowniku sadistic.pl,

Od czasu naszej pierwszej zrzutki minęło już ponad 7 miesięcy i środki, które na niej pozyskaliśmy wykorzystaliśmy na wymianę i utrzymanie serwerów. Niestety sytaucja związana z niewystarczającą ilością reklam do pokrycia kosztów działania serwisu nie uległa poprawie i w tej chwili możemy się utrzymać przy życiu wyłącznie z wpłat użytkowników.

Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).

Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę
 już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Płaćcie ludziom więcej
Vof • 2013-09-22, 13:09
Obstaję przy swoim - płaćcie ludziom więcej.

Po felietonie “Zanim znowu wyśmiejecie związkowców” przeczytałem, że jestem socjalistą. Mam na to całkiem kapitalistyczną odpowiedź.


Eryk Stankunowicz, I zastępca redaktora naczelnego magazynu ''Forbes''.

Tydzień temu, kiedy na ulicach Warszawy zaczynali się gromadzić demonstranci, popełniłem felieton "Zanim znów wyśmiejecie związkowców", w którym delikatnie zwróciłem uwagę, że chóralne z nich drwiny niekoniecznie mają sens, bo główny problem jaki sygnalizują - niskie zarobki - jest też problemem całej polskiej gospodarki. A więc również pośrednio przedsiębiorców i menedżerów, podstawowej grupy czytelniczej Forbesa, do których tym samym zwróciłem się z zachętą podnoszenia płac, gdy pozwalają na to rosnące zyski firm, którymi zarządzają.

Trafiłem w jakiś czuły punkt, na co wskazuje natężenie komentarzy pod tekstem i ponad 2 tysiące lajków na Facebook’u. Dowiedziałem się m.in, że jestem socjalistą, wspieram mentalność ofiar, ewentualnie nie rozumiem problemów polskich przedsiębiorców. Tak czy owak nie powinienem pracować w wolnorynkowym Forbesie, tym bardziej jako redaktor.
Przez kolejne dni teza zawarta w tekście rezonowała też mediach. We wtorek na przykład z “niektórych publicystów”, którzy widzą związek między zwiększaniem udziału wynagrodzeń w PKB a gospodarczą koniunkturą pokpiwał w Gazecie Wyborczej Witold Gadomski. W środę wsparł go Leszek Balcerowicz nazywając administracyjne pomysły z podnoszeniem płac naiwnym ultralewicowym keynesizmem.

Cenię sobie zdanie Leszka Balcerowicza oraz zazwyczaj mądrą i wnikliwą publicystykę Witolda Gadomskiego. I zgadzam się z nimi, że nie należy podnosić płac na polityczny rozkaz. Ale też uważam - co im chyba wydaje się herezją - że w Polsce AD 2013 różnica między wzrostem wydajności pracy a wzrostem kosztów pracy jest już na tyle znacząca, że zwiększanie płac, tam gdzie to możliwe, dobrze by gospodarce zrobiło. Zwiększyłoby konsumpcję, która jako że odpowiada za 2/3 PKB, najszybciej przełożyłaby się na wzrost gospodarczy. Dobrze byłoby o tym porozmawiać bez uprzedzeń zamiast ograniczać się do haseł czy erystycznych chwytów.

Kiedy zatem Witold Gadomski jako argument w obronie naszego płacowego status quo przywołuje przykład Grecji, którą podwyżki wynagrodzeń doprowadziły do utraty konkurencyjności, to sprowadzając rzecz do absurdu popełnia myślowe nadużycie. W Grecji - że posłużę się jego własnymi słowami - po wstąpieniu do Unii płace przez wiele lat rosły szybciej niż wydajność. A czy ja się domagam, żebyśmy wszyscy zarabiali nagle dwa razy więcej? Zwracam jedynie uwagę, że wydajność pracy rośnie w Polsce dość szybko, ale płace już nie.

Jak pokazują dane Eurostatu przez ostatnie 12 lat jednostkowe koszty pracy w Polsce wzrosły o prawie 14 procent, a realna wydajność pracy przypadającą na jednego zatrudnionego wzrosła o prawie 44 procent (dane OECD). Szybszy wzrost wydajności pracy niż realnych jednostkowych kosztów pracy jest oczywiście zjawiskiem prorozwojowym, ale my tu mamy dwie zmienne, które zamiast podążać za sobą, się oddalają. W Niemczech, choć z silnymi wahaniami w tym samym okresie było to odpowiednio 9 i 8 procent, czyli po tyle samo wzrosły koszty pracy co wydajność. Bardzo możliwe, że w Polsce są też inne zmienne, które podrażają koszty pracodawcom – widać to choćby w rankingach swobody działalności gospodarczej, gdzie Niemcy są dużo wyżej od Polski.
Może więc czas na refleksję dokąd nas to zjawisko prowadzi, bo jednym z jego efektów może być efekt wypychania zatrudnienia do sektora publicznego ze średnią płacą wyższą niż sektor prywatny. Jakiego więc modelu społeczeństwa i Polski chcemy? Niwelacji klasy średniej? Kolejnych fal emigracji? Rozrostu sektora publicznego, w tym biurokracji?

Ja wiem, że w gospodarce opartej na wiedzy, technologiach i innowacjach będzie potrzeba coraz więcej wyspecjalizowanych pracowników, a coraz mniej prostej siły roboczej, zarówno fizycznej jak i biurowej. Już w połowie lat 90. sugestywnie opisali ten proces politolodzy jak Toffler (Trzecia fala) czy Rifkin (“Koniec Pracy”). W najbliższym wydaniu Forbesa nawiążemy do tego tematu tekstem “Koniec świata Białych Kołnierzyków”. Tytuł mówi sam za siebie, więc gdy Gadomski tytułuje swój pamflet na roszczenia płacowe słowami “Związki bronią starego świata” zgadzam się, że luksusu w miarę stałej pracy, zwłaszcza w przemyśle nie da się utrzymać.

Warto jednak przy okazji zastanowić się co zrobić z pracownikami z tego starego świata, nie wszyscy przecież zostaną wysoko wykwalifikowanymi specjalistami, nie dla każdego znajdzie się zajęcie w usługach (i popyt na nie). Skoro ekonomia jest nauką społeczną, to porozmawiajmy o ludziach, którzy są jej podmiotem, także o ich zarobkach. Żaden wstyd. Nawet dla osoby deklarującej poglądy liberalne.

A skoro już o etykietach i poglądach. Każdy ma swoje doświadczenie pokoleniowe. Dla tzw. “pokolenia 68” były to marcowe strajki i Dworzec Gdański, co dziś widać np. po sposobie filtrowania rzeczywistości w Gazecie Wyborczej, którą ludzie dojrzewający w tamtym czasie nadal kierują. Dla odmiany 20-30 latków z “pokolenia Y” pochłania dziś udział w globalizacji i alternatywna rzeczywistość internetu, zwłaszcza Facebooka.
Ja przeżywałem najgłębiej końcówkę lat 80. stojącą pod znakiem starań o odzyskanie przez nasz kraj niepodległości i zmianę ustroju politycznego, co potem socjologowie nazwali “doświadczeniem Solidarności”. Dlatego choć w życiu osobistym stawiam na indywidualną zaradność, nie zapominam, że jestem częścią większej wspólnoty, której jestem winien solidaryzm, mający tyle wspólnego z socjalizmem, że jest na “s”.

Wróćmy jednak do faktów i zastanówmy się co konkretnie można zrobić, żeby - trawestując klasyka – firmy rosły w siłę i ludzie żyli dostatniej. Jeden z komentatorów pod poprzednim moim tekstem zwrócił uwagę, że małe i średnie firmy wypracowując ok. 75 proc. PKB i zatrudniając 70 proc. pracowników w Polsce płacą tyle, ile mogą. I że, cytuję: “podnosząc pracownikowi wynagrodzenie o 100 zł dodatkowo ok. 60 zł trzeba zapłacić państwu”. Oczywiście zdaję sobie z tego sprawę, jak i z innych powodów administracyjnych oraz makroekonomicznych, które powstrzymują firmy od inwestowania, zatrudniania nowych pracowników i płacenia więcej.

Dlatego uważam za bardzo szkodliwe pomysły zwiększania obciążeń firm, w tym - postulowanego przez związki zawodowe - podniesienia składek na ZUS. Składki i podatki w Polsce są już za wysokie - kraje Europy Zachodniej, gdy były na naszym obecnym poziomie rozwoju gospodarczego, zabierały ludziom znacznie mniej. “Gdyby gospodarka polska była bardziej atrakcyjna i elastyczna, czyli tworzyła więcej różnych miejsc pracy, to konkurencja o pracowników zmuszałaby do racjonalnego podnoszenia płac w sektorze prywatnym, wraz ze wzrostem wydajności. Ale nasi politycy nie chcą uwolnić gospodarki, więc pracodawcy prywatni nie będą ryzykować przeinwestowania i nie ruszą oszczędności firm” - zwraca mi uwagę ekonomista Rafał Antczak, wiceprezes Deloitte, który chciał kiedyś w Polsce wprowadzić podatek liniowy.

Pełna zgoda, rząd powinien dążyć do maksymalnego ułatwienia działalności gospodarczej - domagamy się tego w Forbesie od lat (jak chcecie to sprawdźcie na przykład co pisaliśmy ostatnio o państwowych kontrolach). Nie oczekuję, że pracodawcy rozwiążą problemy makroekonomiczne. Od tego są rząd i inne agendy państwa jak NBP.

Przypominam raz jeszcze, że mój tekst stanowił ZACHĘTĘ do płacenia więcej, tak jak robił to Henry Ford, żeby pracownicy mieli za co kupować u niego samochody. Wszyscy jedziemy na jednym wózku. A to, że gospodarka w Polsce kuleje i może nie pokonać pułapki średniego poziomu rozwoju gospodarczego, staje się realnym zagrożeniem. Wtedy przykłady Argentyny, czy Grecji rzeczywiście będą adekwatne dla każdego Polaka mądrego po szkodzie.

źródło: forbes.pl/stankunowicz-obstaje-przy-swoim-placcie-ludziom-wiecej,artyk...
Wypłata
nianha • 2013-07-18, 15:22
Co mówi Japończyk jak zobaczy swoją wypłatę?
O jeny!
Najlepszy komentarz (59 piw)
o................4 • 2013-07-18, 15:41
a Polak? O kurwa
- Puk puk.
- Kto tam?
- Wypłata.
- O, zapraszam, proszę się rozgościć.
- Nie, nie, ja tylko na chwilę.
Wpis zawiera treści oznaczone jako przeznaczone dla dorosłych, kontrowersyjne lub niezweryfikowane
Kliknij tutaj aby wyświetlić wpis
Wierszyk
s................9 • 2013-06-15, 18:55
Słyszałem to nie wiem od kogo dawno temu, a o dziwo na sadisticu tego nie znalazłem (jak jednak jest to "wiecie co z nim zrobić"). Pewnie pamięta jeszcze PRL, bo teraz jakoś ludzie mniej chleją.

Na ulicy jest kałuża
A w kałuży coś się nurza
"Co to? Czy to hipopotam?"-zapytacie
Nie. To tatuś po wypłacie.
Wpis zawiera treści oznaczone jako przeznaczone dla dorosłych, kontrowersyjne lub niezweryfikowane
Kliknij tutaj aby wyświetlić wpis
Najlepszy komentarz (69 piw)
Jad Kiełbasiany • 2013-06-16, 22:42
straatveger napisał/a:

a ja słyszałem taką wersje

na u licy jest kałuża której polak dupą nurza
jak poleży dłużej pijana wywłoka do 22
to przyjdą sowieckie służby i pokażą mu gdzie jego miesce pod ścianą w tył głowy



Na ulicy jest kałuża, a straatveger się w niej nurza,
Mąci wodę swoim bytem, z wypadniętym swym odbytem
Takie ścierwo co tu chodzi, stale wszystkim tylko szkodzi,
Ni to kleszcz ni poczwara, łagodnie ja rzec moge - wara!
Sprzedawczyku ty nikczemny, spłoń na stosie ty niewierny!
Młodzi na rynku pracy...
Mr.Drwalu • 2013-03-10, 17:59


Młodzi na rynku pracy: niestrawność po McPracy...

McPraca jest zła dla młodych ludzi – głosił artykuł opublikowany 27 lat temu w „The Washington Post”. Dziś dziesiątki tysięcy wchodzących w dorosłość Polaków, podobnie jak ich koledzy z innych krajów, pracują w taki sposób. Czy rzeczywiście tracą czas?

Podawanie frytek, parzenie kawy, dowożenie pizzy, nalewanie coli czy układanie ciuchów na wieszakach – McPraca wszędzie wygląda tak samo. I na całym świecie przyciąga głównie młodych ludzi. W międzynarodowych sklepach z odzieżą, fast foodach, sieciowych kawiarniach i barach szybkiej obsługi widać same młode twarze. Tam nie wymaga się okazałego CV, dyplomu wyższej uczelni ani znajomości kilku języków i legitymacji Mensy. Ale też niewiele oferuje się w zamian. Marne szanse awansu, duża rotacja pracowników, zmechanizowane zadania, mały prestiż, niskie zarobki i ciężka praca – to cechy wspólne McJobów. Tę prawidłowość zauważono już w połowie lat 80. w Stanach Zjednoczonych. Pierwszy zdiagnozował to socjolog Amitai Etzioni, który ukuł termin McJob i ostrzegał, że dla młodych ludzi to wybór najgorszy z możliwych.

W sieci sieciówek

– Nie miałam czasu szukać innej pracy, trafiłam na ogłoszenie i długo się nie zastanawiałam, bo potrzebowałam kasy – mówi 26-letnia Małgorzata z Ostrowi Mazowieckiej, która od paru miesięcy pracuje w kancelarii notarialnej, ale jeszcze do niedawna jej głównym źródłem utrzymania była praca „na pół etatu” w jednym z warszawskich centrów handlowych, w sklepie z odzieżą. Etatu oczywiście nie miała, pracowała na śmieciówce. Miała zostać kilka miesięcy, do czasu skończenia studiów, ostatecznie utknęła tam na prawie dwa lata. – Przez pierwsze dni wracałam ze łzami w oczach. Wstawałam rano, a bolały mnie nogi, jakbym właśnie zeszła z parkietu. Później się przyzwyczaiłam. Zdarzało się, że musiałyśmy dźwigać paczki z magazynu i rzygać się chciało, jak trzeba było piąty raz z rzędu układać tę samą kupkę ubrań, ale przynajmniej grafik miałam elastyczny. Dzięki temu mogłam kończyć studia – mówi dziewczyna.

To właśnie uczniowie i studenci, którzy mogą dostosować godziny pracy do szkolno-uczelnianych zajęć, najczęściej zasilają kadrę sieciówek. Niektórzy pracownicy popularnych sklepów z odzieżą nieoficjalnie przyznają nawet, że polityka tych firm nie idzie w parze z zatrudnianiem osób po trzydziestce, bo po pierwsze to nie licuje z wizerunkiem odzieżówek, a po drugie wiąże się z większymi kosztami. Wbrew pozorom firmom łatwiej i taniej pogodzić się z dużą rotacją pracowników i przyuczać wciąż nowych ludzi, którzy posadę potraktują dorywczo. A to dlatego, że żaden z nich nie będzie walczył o etat i przywileje socjalne. Młody pracownik szybciej się uczy, więcej wytrzyma i jest pokorniejszy.

Nasza bohaterka zarabiała około 800 zł miesięcznie. Koleżanki Małgorzaty piszą, że w innych sieciach, pracując na pełen etat i wytrzymując 11-, 12-godzinny dzień pracy z jedną tylko krótką przerwą, można liczyć najwyżej na 1,5 tys. zł. Ale bywa ciężko. „U mnie trzeba stać cały dzień na sklepie wyprostowanym, nie rozmawiać ze współpracownicami, każde wyjście do toalety trzeba zapisać w zeszycie, nie można usiąść, nie można używać telefonu komórkowego, koszmar”, opisuje jedna z internautek. Ale w innym poście przyznaje, że do sklepu poszła pod koniec szkoły średniej, nie mając żadnego doświadczenia, i wątpi, czy gdzieś indziej znalazłaby zatrudnienie.

McSurferzy

Amitai Etzioni, charakteryzując McJoby, wspominał nie tylko o braku perspektyw czy wyzysku młodego pracownika. Zwracał też uwagę na to, że niewymagające większych kompetencji prace na najniższych stanowiskach w gastronomii czy handlu, które do niedawna były pierwszym krokiem na ścieżce kariery, coraz powszechniej zmieniają się w zatrudnienie stałe. A to już jest niebezpieczne. Dziś wielu młodych ludzi wpada w spiralę McPracy i utyka w tym systemie na lata. Tacy ludzie nie mają co liczyć na karierę albo na zasadniczo większe zarobki, które pozwoliłyby im na realną poprawę standardu życia i planowanie przyszłości. Ta grupa pracuje tylko po to, by utrzymać się na powierzchni, niczym surferzy na fali. Nawet jeśli rozwijają się czy kształcą, to nie potrafią wspiąć się parę szczebli wyżej.

Tak jak 29-letnia Agnieszka, sprzątaczka w jednym z warszawskich hoteli. Dziewczyna właśnie odebrała nagrodę za 10-letnią wysługę. Dostanie podwyżkę – 200 zł miesięcznie – i uścisk ręki szefostwa. Sęk w tym, że nie tego oczekiwała. Agnieszka w ciągu tej dekady zdążyła skończyć zaocznie hotelarstwo i turystykę. Po cichu liczyła, że ktoś to doceni i ją awansuje. Sprzątaczka z magistrem? – pukały się w czoło koleżanki po fachu, dziwiąc się, że Agnieszka nie znalazła czegoś lepszego. A jej zabrakło sił, ambicji i determinacji. Przestała rozsyłać CV. – Zasiedziałam się, straciłam wiarę w siebie – przyznaje.

Studia wyższe nie pomogły też 25-letniej Beacie. – Przez pięć lat rodzice płacili po 2,5 tys. zł za semestr. Poszło na to razem z kosztami dojazdów, podręczników, kserówek jakieś 25 tys. zł. I niestety już wiem, że to najgorzej wydane pieniądze w ich życiu – opowiada. Beata w ubiegłym roku skończyła administrację na jednej z warszawskich uczelni prywatnych. Studiowała zaocznie i na zajęcia dojeżdżała co dwa tygodnie w weekendy ze wsi pod Mińskiem Mazowieckim. W czasie studiów, podobnie jak wcześniej, pomagała rodzicom, którzy mają gospodarstwo i sami sprzedają uprawiane warzywa na jednym z warszawskich bazarów. – Sprzedaję od dziesięciu lat i myślałam, że po studiach uda mi się znaleźć lepszą pracę. Niestety. Nawet jeśli pojawiały się propozycje, za normalną pracę w wymiarze 40 godzin tygodniowo chcieli płacić tysiąc złotych i to brutto na umowie o dzieło. Wiem, że wiele osób skrytykuje takie podejście i będzie się mądrzyć, że lepsza taka praca niż bezrobocie albo że za tysiąc złotych żyją całe rodziny, ale mnie się naprawdę taka praca nie opłaca – tłumaczy dziewczyna i wylicza, że same dojazdy kosztowałyby ją ponad sto złotych miesięcznie, a do tego jeszcze jakieś jedzenie w pracy, więc okazałoby się, że zarobiła najwyżej 700 zł. – Zamiast tego nadal handluję dla rodziców, płacą mi bardzo podobnie, ale dojeżdżam razem z nimi, sprzedaję tylko przez trzy, cztery dni w tygodniu, a więc mam więcej czasu dla siebie. Tylko tych pieniędzy i czasu straconego na studia mi szkoda – dodaje nasza rozmówczyni.

A może frytki do tego?

Do krytyki modelu pracy, którego nazwę zaczerpnięto od najbardziej znanej na świecie sieci fast foodów, z czasem zaczęło się przyłączać coraz więcej socjologów i ekonomistów. Tak bardzo, że termin McJob zaczął poważnie ciążyć samemu McDonaldowi. Koncern od blisko dwóch dekad stara się o zmianę definicji tego słowa, które w oczywisty sposób kojarzy się z firmą. Próbował najpierw na drodze prawnej, choćby walcząc z tym, że termin ten znalazł się w słownikach języka angielskiego Oxford Dictionary i Merriam-Webster. W ostatnim czasie zmieniono strategię. McDonald postanowił po prostu poprawić swój wizerunek jako pracodawcy.

W Stanach Zjednoczonych już w 2006 r. ruszyła kampania plakatowa McDonalda pod hasłem „Not bad for a McJob” (Nieźle jak na McJob), która promowała pracę w firmie, przedstawiając politykę koncernu jako niezwykle przychylną dla zatrudnionych – głównie w kwestii opieki zdrowotnej, elastycznego czasu pracy i zarobków. W Polsce w przededniu wybuchu kryzysu McDonald rozpoczął cykl kampanii reklamowych od zachęcających do pracy seniorów, poprzez polecanie jej młodzieży szkolnej jako pierwszego zatrudnienia, po najgłośniejsze spoty z hasłem „A może frytki do tego”. – To naprawdę zadziałało. Zmienia się, i to wyraźnie, sposób postrzegania pracy w McDonaldzie – przekonuje rzecznik prasowy koncernu Krzysztof Kłapa. – Owszem, kampanie reklamowe pomogły, ale najmocniej zadziałało to, że u nas jest porządna oferta. Zatrudniamy ponad 16,5 tys. osób, z tego ponad 3 tys. to menedżerowie, z których większość przeszła normalną ścieżkę awansu w firmie. Podstawowa godzinna stawka wynagrodzenia dla szeregowych pracowników to przykładowo w Warszawie 11,5 zł, a po awansie zarabia się coraz lepiej. Dodatkowo, co ważne, my zatrudniamy na normalne umowy na etat, z ubezpieczeniem, ze wszystkimi składkami. To wszystko przecież całkiem przeczy terminowi McPraca – dodaje Kłapa.

I choć częściowo jego tłumaczenia to PR firmy – bo jak wynika z ostatnich wyliczeń amerykańskiego Bloomberga McPraca pozostała McPracą, a w ostatniej dekadzie różnica między płacami najniżej opłacanych zatrudnionych i kierownictwem McDonalda w USA się podwoiła – jest w tym też ziarno prawdy.

– Rzeczywiście dziś jako McPracę, czyli taką „junk”, „śmieciową”, można postrzegać dwa rodzaje sytuacji zawodowej. Po pierwsze zatrudnionych na umowach, które nie pozwalają na stabilizację zawodową i życiową. Szczególnie gdy nie są to warunki będące wyborem pracownika, który woli elastyczne zatrudnienie, tylko zostały narzucone przez pracodawców. Po drugie to taka pozycja, która jest znacznie poniżej kompetencji, wykształcenia i oczekiwań pracownika, na którą decyduje się przymuszony przez sytuację rynkową – tłumaczy Dominik Owczarek, analityk Instytutu Spraw Publicznych. – Tu niezwykle ważny staje się element psychiczny. Jeżeli pracownik nie czuje dyskomfortu i jest usatysfakcjonowany warunkami ekonomicznymi, to kategoria McPracy go nie dotyczy – dodaje.

Kolejka do ekspresu

Rzeczywiście, wielu młodych trafiających nawet na najniższe stanowiska, do pracy fizycznej i wcale nie nadzwyczaj dobrze płatnej, jest z tego zadowolonych. W połowie stycznia ponad dwieście osób przyszło na spotkanie rekrutacyjne na otwarcie nowego McDonalda w Skierniewicach, natomiast kilka tygodni temu w Londynie na dziewięć etatów baristy w nowej kawiarni Costa Coffee zgłosiło się zaś aż 1,6 tys. chętnych.

– I ja ich rozumiem. Sam jestem w podobnej sytuacji – opowiada Tomasz, absolwent zarządzania i marketingu na Uniwersytecie Wrocławskim. – Z zewnątrz moja praca może wydawać się beznadziejna. Od poniedziałku do piątku i w co drugi weekend przez dziesięć godzin dziennie sprzedaję wycieczki w biurze podróży w centrum handlowym. Praca za 1,5 tys. zł na rękę. Ale mi się to naprawdę podoba – przekonuje Tomasz. Po studiach nie udało mu się znaleźć zatrudnienia we Wrocławiu, bo jedyne propozycje, jakie dostawał, to praca w callcenter i wprowadzanie danych w centrach usług. Postanowił wrócić do rodzinnego Gniezna.

– Najpierw do mojej pracy dopłacał urząd pracy w ramach stażu absolwenckiego, po jego zakończeniu szefostwo uznało, że się sprawdziłem, i zatrudniło mnie już na normalnej umowie. Nie są to kokosy, ale dopóki mieszkam z rodzicami, wystarcza – opowiada i tłumaczy, że praca za biurkiem w centrach usług lepsza byłaby tylko w teorii. – Proponowano mi góra 2,5 tys. zł brutto na umowie śmieciowej, to dawałoby ponad 2 tys. zł, bez ubezpieczenia i składki emerytalnej. Na samo mieszkanie musiałbym wydać co najmniej tysiąc złotych. A sama praca zapowiadała się przeraźliwie nudno. Bycie zwykłym sprzedawcą wycieczek jest o wiele ciekawsze, mam kontakt z ludźmi, mogę sobie z nimi porozmawiać. Choć szkoda mi, że moje studia i biegły niemiecki zupełnie się nie przydają, ale może za jakiś czas zacznę korzystać z wykształcenia – opowiada 25-latek.

Ten optymizm młodych McPracowników może być dosyć złudny. – Ja bym tego nie nazwał optymizmem, tylko realizmem. Są bardzo świadomi tego, jak wygląda rynek pracy, że jest kryzys. Widzą, jakie problemy mają ze znalezieniem pracy ich rówieśnicy, więc kiedy już sami pracę zdobywają, naprawdę się z niej cieszą. Choć jest to zajęcie grubo poniżej ich kompetencji, to w przeciwieństwie do pracowników takich miejsc jak centra usług i call center nie popadają tak często w marazm, nie zakopują się w nich na lata, tylko traktują je jako trampolinę do dalszego rozwoju – mówi Dominik Owczarek.

Jego zdaniem praca w charakterze pracownika fizycznego dla nikogo nie jest spełnieniem marzeń. Ale może być idealnym sposobem na zdobycie pierwszych doświadczeń, zarobienie pieniędzy wystarczających, by się utrzymać i wciąż mieć czas na dalszy rozwój.

– Żadna praca nie hańbi i żadnej pracy nie należy się wstydzić – mówi Piotr Palikowski, prezes Polskiego Stowarzyszenia Zarządzania Kadrami. Jego zdaniem podejmowanie McPracy świadczy o zaradności i determinacji młodych ludzi, a to cechy, które pracodawcy bardzo cenią u swoich potencjalnych pracowników, dlatego tym bardziej nie należy ich ukrywać w CV albo w czasie rozmowy kwalifikacyjnej. – Zdaniem przedsiębiorców kandydatom do pracy brakuje głównie umiejętności miękkich, czyli takich cech jak samodzielność, przedsiębiorczość, przejawianie inicjatywy, odporność na stres, motywacja do pracy czy kompetencje interpersonalne związane z umiejętnościami komunikacyjnymi i pracą zespołową. Każda posada pozwala młodym ludziom na zdobywanie doświadczenia zawodowego i nabywanie właśnie tych umiejętności, co przekłada się potem na wyższą efektywność, skuteczność, lepsze wykonywanie swoich obowiązków – mówi.

Zauważa też, że obecnie prawie 80 proc. pracodawców ma problemy z rekrutacją osób o odpowiednich kwalifikacjach, a polski system edukacyjny nie przygotowuje młodych ludzi na potrzeby rynku, dlatego im większe doświadczenie i obycie w organizacji, nawet jeżeli jest to McPraca, tym większe szanse na znalezienie lepszej posady w przyszłości.

Imiona bohaterów zostały zmienione

Źródło: KLIKNIJ TUTAJ
Najlepszy komentarz (29 piw)
S................l • 2013-03-10, 19:32
Cytat:

"I ja ich rozumiem. Sam jestem w podobnej sytuacji – opowiada Tomasz, absolwent zarządzania i marketingu."



Cytat:

Beata w ubiegłym roku skończyła administrację na jednej z warszawskich uczelni prywatnych.



Cytat:

Agnieszka w ciągu tej dekady zdążyła skończyć zaocznie hotelarstwo i turystykę.



Jak się kończy gówniane kierunki to się zarabia gówniane pieniądze.
Wypłata
delmonte1 • 2013-01-17, 14:00
Pracownica: Proszę wybaczyć szefie, ale w tym miesiącu nie dostałam wypłaty.
Szef: Wybaczam pani.
Najlepszy komentarz (111 piw)
Sajgonski • 2013-01-17, 17:16
@Up

Zobaczymy jak zaraz ty zostaniesz potraktowany przez resztę użytkowników za te brudne Polki (i jeszcze potraktowane z małej litery) ty wynarodowiony cwelu.
Z życia wzięte
Z................a • 2012-12-08, 15:44
Rozmowa dwóch znajomych:
-Wiesz, moja wypłata jest jak samochód hybrydowy.
-Taka nowoczesna??
-Nie, połowa na benzynę, połowa na prąd.
Wpis zawiera treści oznaczone jako przeznaczone dla dorosłych, kontrowersyjne lub niezweryfikowane
Kliknij tutaj aby wyświetlić wpis
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zobligowała nas do oznaczania kategorii wiekowych materiałów wideo wgranych na nasze serwery. W związku z tym, zgodnie ze specyfikacją z tej strony oznaczyliśmy wszystkie materiały jako dozwolone od lat 16 lub 18.

Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:

  Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów
Funkcja pobierania filmów jest dostępna w opcji Premium
Usługa Premium wspiera nasz serwis oraz daje dodatkowe benefity m.in.:
- całkowite wyłączenie reklam
- możliwość pobierania filmów z poziomu odtwarzacza
- możliwość pokolorowania nazwy użytkownika
... i wiele innnych!
Zostań użytkownikiem Premium już od 4,17 PLN miesięcznie* * przy zakupie konta Premium na rok. 6,50 PLN przy zakupie na jeden miesiąc.
* wymaga posiadania zarejestrowanego konta w serwisie
 Nie dziękuję, może innym razem