Piszę o tej książce, bo może się Wam spodobać, do tego jest świeżutka - wydana w tym roku.
Można ją określić mianem kryminalnego thrillera. Naprawdę kawał dobrej, wielowątkowej fikcji literackiej, która wciąga po samą dupę.
Fragment opisu:
"Sześć odciętych ludzkich rąk zakopanych w ziemi. Pięć zaginionych dziewczynek. Kim jest szósta, niezidentyfikowana ofiara? (...) Sadystyczny morderca bawi się z ekipą śledczą w "kotka i myszkę", nieustannie podsuwając nowe tropy. Zwłoki okaleczonych dziewczynek zostają odnalezione w starannie wybranych miejscach, wskazujących na ludzi, którzy popełnili inne, dotąd niewykryte zbrodnie."
Autor jest absolwentem prawa ze specjalnością w kryminologii i behawiorystyce, więc opis śledztwa, dochodzenia do prawdy jest wiarygodny i nie naciągany. To wielki plus. Ujęła mnie również swego rodzaju rozprawa nad fenomenem człowieka-potwora, jego motywów i cech osobowościowych.
"Określamy ich mianem potworów, ponieważ oceniamy ich jako ludzi nam dalekich, chcemy, żeby byli
inni. Tymczasem oni przypominają nas we wszystkim i pod każdym względem. Wolimy jednak wykluczyć myśl, że ktoś podobny do nas jest zdolny do takich rzeczy. Służy to po części rozgrzeszeniu naszej natury. Antropolodzy nazywają to odpersonalizowaniem przestępcy i często jest to główna przeszkoda na drodze do identyfikacji seryjnego mordercy. Ponieważ człowiek ma słabe punkty i może zostać schwytany. A potwór nie."