#zydzi
Zrzutka na serwery i rozwój serwisu
Witaj użytkowniku sadistic.pl,Od czasu naszej pierwszej zrzutki minęło już ponad 7 miesięcy i środki, które na niej pozyskaliśmy wykorzystaliśmy na wymianę i utrzymanie serwerów. Niestety sytaucja związana z niewystarczającą ilością reklam do pokrycia kosztów działania serwisu nie uległa poprawie i w tej chwili możemy się utrzymać przy życiu wyłącznie z wpłat użytkowników.
Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Wszedzie Masoneria
Swoja droga, calkiem ladne zlamanie
Wiem, wiem, chuj w dupe za brak polskich znakow
Wiem, wiem, chuj w dupe za brak polskich znakow
Ty to chyba specjalnie bez polskich znaków piszesz
Lobby żydowskie szantażuje Forbesa
Redakcja polskiej edycji Forbesa opublikowała przeprosiny, aby nie być pozwana do sądu przez lobby żydowskie za cykl artykułów, jaki ujawnił zbyt wiele prawdy o działalności tej wspólnoty pasożytniczej w Polsce.
Według raportu JTA, żydowskiej agencji telegraficznej, polska edycja magazynu Forbes przeprosiła za trzy artykuły na temat restytucji mienia przedwojennych gmin żydowskich, które ukierunkowane zostały na opis działań przywódców zorganizowanej społeczności żydowskiej w Polsce i wielu innych organizacji żydowskich.
Przeprosiny za artykuły opublikowane we wrześniu, pojawiły się w wydaniu poniedziałkowym na stronie internetowej czasopisma.
We wrześniu br. „Forbes” zamieścił trzy teksty: artykuł dziennikarza tego miesięcznika Wojciecha Surmacza „Kadisz za milion dolarów” (powstał we współpracy z izraelskim dziennikarzem Nissanem Tzurem), felieton Seweryna Aszkenazego, prezesa stowarzyszenia Beit Warszawa, „Kim są nasi przywódcy?” i felieton „Żydowskie oskarżenie” Eryka Stankunowicza, pierwszego zastępcy redaktora naczelnego „Forbesa”. W tekstach oskarżano osoby ze Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich w Polsce i Fundacji Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego o to, że sprzedają warte miliony złotych nieruchomości przedwojennych wspólnot żydowskich zwracane im przez państwo. Pieniądze ze sprzedaży miały trafiać do prywatnych kieszeni.
Tekst w miesięczniku „Forbes” nie spodobał się Związkowi Gmin Wyznaniowych Żydowskich w Polsce i Fundacji Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego, a także Michaelowi Schudrichowi, naczelnemu rabinowi Polski. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, z żądaniem sprostowania zwrócili się oni do centrali koncernu Ringier Axel Springer Polska w Zurychu z pominięciem redakcji „Forbes Polska” i jego wydawcy Ringier Axel Springer Polska.
Polski wydawca „Forbesa” zamówił jednak ekspertyzy prawne w kancelarii Kochański Zięba Rapala i Partnerzy na temat szans wygrania procesu w razie niezamieszczenia sprostowania. – Wynikało z nich, że wydawnictwo ma duże szanse taki proces wygrać. Ale niemiecka centrala Springera ugięła się pod naciskiem Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich w RP i zdecydowała, że „Forbes” musi teksty sprostować.
Sprostowanie dotyczy 15 błędów zawartych w artykule Surmacza. Redakcja je opublikowała, a w odrębnym oświadczeniu przeprosiła społeczność żydowską w Polsce. „Wyrażamy ubolewanie z powodu opublikowania nieuprawnionych twierdzeń o działaniu opisanych instytucji i osób na szkodę mienia i dziedzictwa społeczności żydowskiej w Polsce” – napisała. W oświadczeniu redakcja „Forbesa”, a także jego wydawca (Ringier Axel Springer Polska) przepraszają za trzy błędy z 15 wyszczególnionych w sprostowaniu: za to, że w tekście pojawiły się informacje, iż osoby wskazane w artykule czerpały korzyści z działalności organizacji żydowskich w Polsce, czyli ze sprzedaży odzyskanych cmentarzy w Toruniu, Gliwicach i w Lublinie, za stwierdzenie rozdzielające żydów na „prawdziwych” i „nieprawdziwych” oraz stwierdzenie, że we władzach organizacji żydowskich „prawdziwych żydów jest jak na lekarstwo„.
Kazimierz Krupa (występuje w odcinku VI Parady oszustów jako jeden z napastników na prof. Jasiewicza – przypis), redaktor naczelny miesięcznika „Forbes Polska”, nie zgadza się z większością zarzutów zamieszczonych w sprostowaniu. – Zgodnie z prawem prasowym mamy obowiązek publikowania sprostowań, które spełniają formalne wymogi. Bez względu na to, jaka jest prawda. Dziś w sprostowaniu można napisać każda bzdurę, nawet to że ziemia jest płaska, a wydawca musi je opublikować. W oświadczeniu odcięliśmy się zresztą od większości zarzutów, przyznając się tylko do błędów, które rzeczywiście popełniliśmy – mówi Krupa.
Nissan Tzur, izraelski dziennikarz piszący do dzienników „Maariv” i „The Jerusalem Post” (współpracował z Surmaczem przy tekście opublikowanym w „Forbesie”), nie ma takich oporów: – Po ukazaniu się naszego artykułu Piotr Kadličik, przewodniczący Gminy Wyznaniowej w Warszawie i rabin Schudrich wystosowali do władz Ringier Axel Springier list, w którym oskarżyli nas o nazizm, arabski terroryzm i antysemityzm. Poczułem się tak, jakbym wbito mi nóż w plecy. Jestem Żydem, a moi dziadkowie byli w obozie w Oświęcimiu. Jestem przekonany, że to centrala Springera zdecydowała o sprostowaniu. Odpowiadam tylko za swoje informacje zawarte w tekście, ale zamierzam wytoczyć proces Kadličkowi za zniesławienie – mówi Tzur.
Według JTA, „Forbes postanowił opublikować przeprosiny i sprostowania, aby uniknąć grożącego pozwu ze strony społeczności żydowskiej”.
W ten sposób, poprzez grożenie pozwami, żydowskie lobby jest w stanie cenzurować wiadomości. Forbes i inne serwisy informacyjne są pod pełną kontrolą żydowskiej mafii, i jeśli nawet redaktorzy tych mediów starają się od święta napisać kilka słów prawdy, od razu spotykają się z reakcją burków szczekających o „antysemityzmie”, jak Kadlcik, Schudrich i cała reszta kolonii pasożytniczej.
Źródło
"Cały swiat cierpi z powodu lichwiarstwa zydow, ich monopoli i oszustw. Sprawili oni, ze wielu nieszczęśliwych ludzi stało się biedakami, szczególnie chłopi i i inni ludzie pracujący".
Władcy różnych królestw zdawali sobie sprawę, ze jakoś trzeba ten problem rozwiązać, a jednocześnie cos zrobić z żydami. Bardzo wybitnym przykładem takiej próby są dwa artykuły (nr 10 i 11) fundamentu prawa konstytucyjnego świata anglojęzycznego, jakim była "Magna Carta". Oryginał był pisany po łacinie i nosił tytuł: "Magna Carta Libertatum". Ten dokument, podpisany w 1215 r. przez króla Anglii, był Wielka Karta Wolności, czyli praw i przywilejów baronów angielskich. Dwa artykuły dotyczące żydów mówiły o zasadach spłacania długów zaciągniętych u żydów w przypadku śmierci dłużnika. Chroniły one żone i dzieci przed nadmiernym wyzyskiem.
Żydzi w średniowiecznej Anglii zajmowali się handlem i lichwa. Jedna z form lichwy była sprzedaż towarów na kredyt. W Lincoln specjalizowali się żydzi w sprzedaży welnyna kredyt, a w Canterbury - w sprzedaży zboża. Bogacenie się zwartej mniejszości, kosztem wiekszości mieszkańców kraju, budziło niezadowolenie. Towarzyszyła temu bogaceniu się ostentacyjna konsumpcja. Dodać należy nieskrywana niechęć żydów do chrzescijanstwa.
W latach 1189-1190 przetoczyła się przez Anglie fala pogromów żydów. Najpierw poszły słuchy z Westminster do Londynu, ze król nakazał masakre żydów - co było nieprawda. Pózniej pogromy nastąpiły w: Lynn, Stamford Fair, Bury St.Edmunds, Colchester,Thetford, Ospringe i York. Jednocześnie władze różnych okręgów wprowadzały zakaz mieszkania żydów na ich terenach. Proces ten zapoczątkował Bury St. Edmunds (1190). Pózniej w ich slady poszly: Newcastle (1234), wycombe (1235), Southampton (1236), Berkhamsted (1242), Newbury (1244), Bridgnor (1274) i Cambridge (1275). W latach 1263-1265 w szeregu miastach ludnosc zabrała sie za grabienie dobr żydowskich. Były to: London, Canterbury, Northampton, Winchester, Cambridge, Worcester i Lincoln.
Dalsze kroki pogarszające sytuacje żydów w Anglii poczynił król Edward I, który po kilkuletnim wojowaniu na krucjatach w Ziemi Świetej wrócił do kraju w 1274 r. Zastał kraj w ruinie. Kontrola rządowa ujawniła daleko posuniętą korupcje. Wyciągnieto z tego konsekwencje i wielu bogatych zydowskich finansistow musialo sprzedac swoje majatki, by spłacic podatki i różne zobowiazania finansowe.
W 1275 r. król wprowadza "Statutem de Judeismo", czyli prawa dotyczace żydów. Przyjeło sie nazywać je "Prawami przeciwko Lichwiarstwu". Podkopały one pozycje finansowa i gospodarcza żydów. Pojawiły sie pewne pomysły przeobrażenia żydów z handlarzy i lichwiarzy w producentów czy zwykłych pracowników. Ale to sie nie udało. Anglia była ostatnim krajem opanowanym przez Żydów ale pierwszym, który się ich pozbył. Po Czwartym Soborze Laterańskim kontakty z żydami były coraz trudniejsze i miało miejsce szereg antyżydowskich wystąpień. Edward I był obarczony problemami stworzonymi przez obcą, żydowską mniejszość, coraz bardziej pochłaniającą bogactwa królestwa i nie dającą się zasymilować.
Rozwiązał problem w ten sposób, że w 1290 roku skonfiskował wszystkie żydowskie bogactwa i wyrzucił ich poza granice kraju. Aż do roku 1655 Żydzi nie mogli legalnie wjechać do Anglii. Wielka Brytania dała przykład jak należy pozbywać się problemu żydowskiego, który to przykład potem był naśladowany na kontynencie europejskim
.
Nawiasem mówiąc, wiele wieków pózniej, gdy twórcy cywilizacji samochodowej, Henry'ego Forda, oskarzono o antysemityzm, z tego powodu, ze publicznie skrytykował żydów, ze są z natury nieproduktywni i sa pasożytami, ogłosił on, ze da nagrode w wysokosci 1 000$ temu, kto wskaże jakiegoś żydowskiego farmera w USA. Nikt tej nagrody nie był w stanie zdobyć.
Żydzi, pozbawieni możliwosci zarabiania lichwa, chwycili sie innego sposobu. W latach 1278-1279 spotkały ich represje za tzw. "coin-clipping". Polegało to na ty,, ze żydzi skrawali, piłowali brzegi złotych i srebrnych monet, a nastepnie puszczali je w obieg. Strużyny i opiłki przetapiano. Za takie przestępstwo w tamtych czasach karano gardłem. Wielu żydów aresztowano. Setki żydów trafiło do Tower of London. Złośliwi mówią, ze nawet nie musieli długo isc na egzekucje, bo Wielka Synagoga została wybudowana przez żydów tuz obok Tower of London. W tejże synagodze oprócz spraw religijnych, zajmowano się także sprawami finansowymi, w tym i lichwy.
W dniu 18 VII 1290 r. król wydaje edykt o wydaleniu żydów. Mieli opuscic Anglie przed Wszystkimi Swietymi, czyli do konca pazdziernika. Pozwolono im zabrać tylko dobra ruchome. Domy i ziemie przejał król.
W trakcie podroży nadal grabiono żydów. Jeden kapitan statku utopił wszystkich pasażerów u ujscia Tamizy. Inny, o nazwisku Henry Adrian, potopił swoich pasażerów kolo wyspy Sheppey.
Wygnani żydzi udawali sie do Francji, Niemiec i Flandrii. Jednak najwiecej ich trafiło do Polski, która była nazywana "Paradisus Ludaeorum", czyli "Żydowskim Rajem". Kraj nasz, juz od czasów Mieszka I, był jednym z najbardziej tolerancyjnych krajów europejskich. Dosc powiedziec, ze połowie XVI w. trzy czwarte wszystkich żydów żyjacych na swiecie mieszkało w Polsce.
1290 – Wygnanie Żydów z Anglii
1394 – Wygnanie Żydów z Francji.
1421 – Wygnanie Żydów z Austrii.
1492 – Wygnanie Żydów z Hiszpanii
1496 – Wygnanie Żydów z Portugalii
A Polska przyjmowała ich z otwartymi ramionami
Żydzi w Polsce a lichwa
W roku 1264 książę kaliski Bolesław Pobożny nadaje Żydom wiele przywilejów, która potem w innych dzielnicach Polski były uznawane. Z mocy tego przywileju podlegali Żydzi sądom samego księcia lub wojewody. Zobowiązani byli do płacenia księciu daniny, zamieszkiwania tylko w miastach, w których żyli z pożyczania pieniędzy na procent, czego chrześcijanom zabraniały przepisy kościelne. W 1334 roku król Kazimierz Wielki uważając Żydów za żywioł w Polsce pożyteczny, potwierdził im dotychczasowy przywilej dany przez księcia Bolesława Kaliskiego i gwarantował Żydom wolność przebywania w kraju, przenoszenia się z miasta do miasta, pozwalał na handel, na odprawianie własnych nabożeństw, ponadto wyjął ich spod ustawodawstwa miejskiego poddając jurysdykcji wojewody a w sprawach gardłowych sądownictwu samego króla. W nadanym przywileju pozwalał Żydom na pożyczanie pieniędzy pod zastaw nieruchomości, dzięki temu mogli stawać się właścicielami kamienic w miastach. Wielu wypędzonych Żydów z Anglii, Francji, z Czech chroniło się w Polsce, zastając w niej niesłychaną jak na owe czasy tolerancję.
źródło bank-prawdy.blogspot.com/2012/05/lichwa-zabojca-wspoczesnego-swiata.ht...
Ubój rytualny zabroniony! Sejm odrzucił rządowy projekt
Sejm odrzucił rządowy projekt dopuszczający ubój rytualny. Za zakazem było 222 posłów, przeciw 178, wstrzymało się 9. Za zakazem glosowali w PO m.in. Ewa Kopacz, Andrzej Halicki i Agnieszka Pomaska.
Przeciwnicy zabijania nieogłuszonych, w pełni świadomych zwierząt mają nadzieje, że posłowie wreszcie zakończą biznes ubojni. Ubój rytualny odbywa się na zamówienie klientów z Izraela i krajów arabskich. Ci kupują tylko mięsa z tak zabijanych zwierząt, ponieważ mięsa ubitego w inny sposób religia zabrania im jeść. "Sadyści", "W imię religii i pieniędzy znęcamy się nad zwierzętami" - tak protestowali wczoraj pod sejmem przeciwnicy uboju.
Jako ze jest to jedyne mięso które mogą jeść muzułmanie i ortodoksyjni żydzi, uważają oni postępowanie sejmu za przejaw antysemityzu i wrogiego nastawienia do innych religi, będą musieli teraz sprowadzać mięso zza granicy (niemcy, słowacja) i płacic za nie więcej.
Prawo i Sprawiedliwość - razem ze swoim prezesem - zdania nie zmienia. Mimo wczorajszych prób nacisku ze strony rolników, posłowie zamierzają dziś podnieść ręce przeciw rządowi - czyli za przedłużeniem zakazu uboju zwierząt bez ogłuszania.
Część hodowców bydła jest za to na PiS oburzona. Protestowali wczoraj przed warszawską siedzibą PiSu. Zapowiadali, że wiozą Jarosławowi Kaczyńskiemu prawdziwą krowę. Prezes PiS już nawet zdecydował, co zrobi ze zwierzęciem - Uratujemy te krowę i oddamy ją do jakiegoś schroniska - mówił prezes PiS.
Przeciwko rządowemu projektowi nowelizacji Ustawy o ochronie zwierząt, który dopuszcza ubój bez ogłuszania na cele religijne, zagłosuje dziś także Ruch Palikota. ZA prawem do uboju są PSL i Solidarna Polska. Klub Platformy wczoraj na spotkaniu nie zdecydował, czy w tej sprawie będzie dyscyplina.
Od 1 stycznia w Polsce nie ma przepisów, które zezwalałyby na ubój rytualny, czyli bez ogłuszania zwierząt.
w końcu mam coś wspólnego z rządem ;D
http://wiadomosci.radiozet.pl/Polska/Wiadomosci/Uboj-rytualny-zabroniony!-Sejm-odrzucil-rzadowy-projekt
Pierwszy post
Nie było
Cierpienia Polski i Polaków podczas ataku, jak i okupacji Niemiec nie są omawiane. Polska jest tłem w temacie, a Polacy grają w nim oświetlone złe charaktery..
Wywiad z Panem Michalkiewiczem, który naświetla w jaki sposób są rozpowszechniane informacje na lekcjach historii w USA:
Michalkiewicz o tym, jak Żydzi używają amerykańskiego szkolnictwa do szerzenia antypolonizmu
Rozmowa z Panem Lukasem, naświetlająca w jaki sposób są zamykane usta Polskim historykom, podczas prób przedstawienia naszej historii w Ameryce:
Holokaust Polaków – rozmowa z prof. Richardem Lukasem
O antypolonizmie żydowskich historyków w USA z prof. Richardem Lukasem rozmawia Piotr Zychowicz.
Piotr Zychowicz.: Tytuł pańskiej książki musiał w Ameryce wzbudzić spore kontrowersje.
Richard Lukas.: O tak, w życiu nie spodziewałbym się, że po jej opublikowaniu rozpęta się taka burza! Pisano o mnie rzeczy wręcz niebywałe. Przekręcano moje intencje i atakowano mnie poniżej pasa. Dostawałem telefony i listy z pogróżkami oraz obelgami. Od momentu wydania „Zapomnianego Holokaustu” w Ameryce przestałem otrzymywać zaproszenia na konferencje naukowe i wykłady. Pamiętam, że moja żona powiedziała wówczas: „Boże, w coś ty się wpakował?!”.
P.Z.: No właśnie, w co pan się wpakował?
R.L.: Amerykańscy historycy dzielą się na dwie grupy. Historyków II wojny światowej i historyków Holokaustu. Pierwsi są bardzo obiektywni i profesjonalni. Ich reakcja na moją książkę była bardzo spokojna i rzeczowa. Zebrałem od nich bardzo pochlebne opinie. Druga grupa – historycy Holokaustu – składa się niemal wyłącznie z badaczy żydowskiego pochodzenia. Oni moją książkę uznali za herezję, a użycie słowa „Holokaust” za skandal.
P.Z.: Dlaczego?
R.L.: Bo uważają, że Żydzi mają patent na to słowo. A próba zestawiania ich tragedii z jakąkolwiek inną to zbrodnia. Moja książka została uznana za „zbyt propolską”.
P.Z.: Trudno sobie wyobrazić, żeby ktokolwiek stawiał jakiejś innej książce zarzut, że jest „zbyt prożydowska”.
R.L.: (śmiech) O, zdecydowanie – nikt nie ośmieliłby się wystąpić z takim zarzutem. Nikt w Stanach Zjednoczonych nie postawił takiego zarzutu profesorowi Janowi Grossowi. Podział ról jest bowiem z góry ustalony. Żydzi w opowieści o II wojnie światowej są „good guys”, a Polacy są „bad guys”.
P.Z.: A Niemcy?
R.L.: Niemcy są abstrakcją.
P.Z.: Dlaczego zdecydował się pan napisać „Zapomniany Holokaust”?
R.L.: Zaczynałem jako historyk dyplomacji i wojskowości. Napisałem książkę „Eagles East” o relacjach między Ameryką a Sowietami w czasie II wojny światowej. Potem zająłem się wojennymi relacjami między USA a Polską („The Strange Allies”). Właśnie podczas pracy nad tą ostatnią monografią natrafiłem na sporą liczbę relacji i dokumentów dotyczących cierpień wojennych Polaków. Zorientowałem się, że są to sprawy zupełnie nieznane w Ameryce.
P.Z.: Ta niewiedza wynika z ignorancji czy z innych powodów?
R.L.: Ta niewiedza wynika z pewnego specyficznego podejścia do okupacji Polski w latach 1939-1945. Polska i Polacy dla historyków amerykańskich zajmujących się tym okresem są wyłącznie tłem dla Holokaustu. Zagłada jest wydarzeniem najważniejszym i centralnym. Wszystko inne nie ma żadnego znaczenia, cała historia Polski XX w. jest pisana z perspektywy cierpienia Żydów.
P.Z.: A Polacy?
R.L.: Gdy w latach 80. brałem się za pisanie swojej książki, postanowiłem sprawdzić, co amerykańscy historycy napisali już do tej pory o cierpieniach Polaków podczas wojny. Okazało się, że… nic. Książek o cierpieniach Żydów w Polsce były już zaś wtedy tysiące. Taka sytuacja to kuriozum, zważywszy na to, że ilościowo straty wojenne wśród Polaków katolików były mniej więcej takie same jak wśród Polaków żydów. Stąd też wziął się mój pomysł na tytuł. Uważam, że nie ma powodu, dla którego nie można nazwać tego, co spotkało Polaków, Holokaustem. Polskie ofiary nie były wcale gorsze od żydowskich.
P.Z.: Jak pan tłumaczy tę dysproporcję w podejściu do tragedii Żydów i Polaków?
R.L.: Zacznijmy od prasy. W Ameryce ma ona znaczenie wręcz olbrzymie. Duszą inteligencji amerykańskiej rządzi „New York Times”. Moja książka „Zapomniany Holokaust” w ciągu ostatniego ćwierćwiecza miała w Ameryce olbrzymią liczbę wydań i w środowisku naukowym uznawana jest za „klasykę”. Interesujący się niezmiernie II wojną światową „New York Times” nie poświęcił jej jednak przez te ćwierć wieku nawet linijki.
P.Z.: A posyłał im pan egzemplarze recenzenckie?
R.L.: Zawsze (śmiech). Zawsze też bardzo uważnie czytałem „New York Timesa”, szczególnie jego sekcję z recenzjami publikacji. Przez tych kilkadziesiąt lat dziennik ten nigdy nie opublikował recenzji jakiejkolwiek książki poświęconej okupacji Polski, w której Polacy nie zostaliby przedstawieni jako sprawcy Zagłady i współodpowiedzialni za Holokaust. W ten sposób „New York Times” w odpowiedni sposób kształtuje amerykańską elitę intelektualną.
P.Z.: „New York Times” zastrasza historyków?
R.L.: Nie zastrasza. On ich zniechęca. Wystarczy bowiem przychylna recenzja w „New York Timesie”, aby książka sprzedała się w olbrzymiej liczbie egzemplarzy. Podobne podejście ma zresztą cała machina medialna w Stanach Zjednoczonych. Historyk, który chce być „sławny i bogaty”, historyk, który chce być hołubiony przez gazety, ośrodki akademickie i salony intelektualne, nie będzie więc pisał o cierpieniach Polaków. Po co tworzyć coś, co przejdzie bez echa? Mało tego, może zaszkodzić. Historyk napisze więc kolejną standardową książkę o Holokauście, w której przedstawi Polaków jako zbrodniarzy. Tak jest łatwiej.
To chyba casus wspomnianego przez pana Grossa. Swoją karierę na emigracji zaczynał od pisania o polskim cierpieniu (między innymi znakomite „W czterdziestym nas matko na Sybir zesłali”). Gdy zorientował się, że nikogo te książki nie obchodzą, zabrał się za „Sąsiadów”. „New York Times” rozpływał się nad nim w zachwytach i dostał Gross etat w Princeton .
Książka „Sąsiedzi” to coś niebywałego. Gdy ją przeczytałem, byłem zdumiony. Gdybym ja napisał coś takiego, książkę opartą na tak nieprawdopodobnie słabej bazie źródłowej, książkę niepodpartą żadną kwerendą i bazującą głównie na spekulacjach, zostałbym natychmiast wyrzucony z cechu historyków. To byłoby dla mnie kompromitujące, straciłbym swoją wiarygodność jako badacz. Pisać coś takiego bez przeprowadzenia badań w niemieckich archiwach – to wręcz niebywałe! Gross nie tylko zaś wydał taką książkę, nie tylko udało mu się uniknąć odpowiedzialności za fatalne błędy zawodowe, ale jeszcze jest za tę książkę hołubiony.
P.Z.: Jak to możliwe?
R.L.: Jest to książka ze słuszną tezą. Książka pisana pod gusta amerykańskich środowisk naukowych. Było kilku historyków Holokaustu, którzy prywatnie wyrazili mi swoje poparcie po tym, gdy napisałem „Zapomniany Holokaust”. „Brawo Richard! Zgadzam się z tobą” – mówili mi w prywatnych rozmowach. Żaden z nich jednak nigdy nie odważył się tego napisać czy powiedzieć publicznie. Wszystkie poważne wydziały zajmujące się Holokaustem na amerykańskich uczelniach są bowiem kierowane przez żydowskich historyków. Nikt nie chce się więc narazić swoim szefom.
P.Z.: Zna pan na pewno przypadek Normana Daviesa, który w latach 80. miał dostać etat na prestiżowym Uniwersytecie Stanford. Kandydatura została utrącona, bo jego książka „Boże igrzysko” została właśnie uznana za „zbyt propolską”.
R.L.: Oczywiście, że znam tę oburzającą historię. Napisałem wówczas bardzo ostry list do rektora Stanfordu, w którym wziąłem w obronę Daviesa. Ten znakomity historyk padł ofiarą patologicznego zjawiska, o którym mówimy.
P.Z.: Ktoś mógłby powiedzieć, że pańskie słowa o żydowskiej dominacji na amerykańskich uniwersytetach to teoria spiskowa?
R.L.: Ktoś taki nie miałby bladego pojęcia o amerykańskich uniwersytetach. To zresztą nie jest problem tylko wyższych uczelni. Mniej więcej 10 lat temu napisałem książkę „Did the Children Cry: Hitler’s War Against Jewish and Polish Children”. Zestawiłem w niej wstrząsające relacje dzieci pod okupacją. Zarówno żydowskich, jak i polskich. Mój wydawca zgłosił ją do prestiżowej Nagrody im. Janusza Korczaka, którą przyznaje Liga przeciwko Zniesławieniom. To najbardziej znana i wpływowa żydowska organizacja w Stanach Zjednoczonych. Nagroda ta jest przyznawana nie przez polityczny zarząd fundacji, ale przez specjalne jury, w skład którego wchodzą Żydzi i nie-Żydzi. Zarząd Ligi się tą sprawą nie zajmuje.
P.Z.: Wygrał pan?
R.L.: Tak, dostałem tę nagrodę. I byłem zachwycony, bo Janusz Korczak jest jednym z moich idoli. Człowiekiem, który reprezentował sobą wszystko to, co najlepsze w obu narodach – polskim i żydowskim. Dostałem więc oficjalną informację, że przyznano mi nagrodę. W międzyczasie zarząd Ligi zorientował się jednak, że jury przyznało nagrodę autorowi „Zapomnianego Holokaustu”. 24 godziny później dostałem list od Ligi, w którym napisano, że nagroda została mi odebrana. Stwierdzono, że nie naświetliłem problemu „w odpowiedni sposób”.
P.Z.: Jak pan zareagował?
R.L.: Wściekłem się! I uznałem, że nie odpuszczę. Natychmiast poszedłem do adwokata i kazałem mu zająć się sprawą. Napisał on list do szefa Ligi Abrahama Foxmana.
P.Z.: Polskiego Żyda, który został uratowany przez swoją polską nianię.
R.L.: Dokładnie. W liście tym mój adwokat zagroził, że uda się z tą sprawą do prasy. A Liga przeciwko Zniesławieniom niczego tak się nie boi jak czarnego PR. Postanowili mi więc nagrody nie odbierać. Wyróżnienie to wręczane jest jednak zawsze podczas wspaniałej uroczystości w Nowym Jorku, po której organizowany jest bankiet. Przychodzi na nią intelektualna elita tego miasta, szeroko pisze o niej prasa. Mnie nagrodę przysłano pocztą… To cena, jaką płacę za „Zapomniany Holokaust”.
P.Z.: Co w pańskiej książce najbardziej oburzyło jej krytyków?
R.L.: To, że sprzeciwiłem się dogmatowi, który obowiązuje w amerykańskim spojrzeniu na Holokaust. A dogmat ten brzmi: Polacy byli antysemitami. Kropka. Część była obojętna wobec zagłady Żydów, a druga część wzięła w niej aktywny udział. W swojej książce podjąłem próbę ukazania prawdziwego oblicza tego problemu. Nie kryłem, że wśród Polaków byli bandyci, którzy podczas wojny zachowywali się niegodnie. Ludzie tacy są jednak w każdym społeczeństwie. Polacy nie mieli monopolu na zło, tak jak Żydzi nie mieli monopolu na dobro. Oba narody były złożone ze zwykłych ludzi. Dobrych i złych. Wśród Żydów podczas II wojny światowej również występowały postawy niegodne.
P.Z.: Kluczowe jest chyba to, jaka była reakcja Polskiego Państwa Podziemnego na patologiczne, antysemickie zachowania wśród Polaków.
R.L.: Oczywiście. A postawa ta była skrajnie negatywna. Ludzie, którzy dopuszczali się niegodnych czynów – jak szmalcownicy – byli napiętnowani i surowo karani. Były przypadki skazywania ich na śmierć i wyroki te wykonywano. Nie będę już mówił o olbrzymiej liczbie Polaków, którzy pomagali Żydom, bo są to sprawy w Polsce dobrze znane. Wystarczy powiedzieć, że było ich znacznie, znacznie więcej niż Polaków, którzy Żydom szkodzili.
P.Z.: Mimo to od żydowskich historyków w kółko słyszymy jedno pytanie: „Dlaczego nie zrobiliście więcej?”.
R.L.: To jest chyba najlepszy przykład ukazujący, jakim nieporozumieniem są badania nad Holokaustem w Ameryce. Jak niekompetentni są prowadzący je ludzie. Ich olbrzymie, wygłaszane ex post oczekiwania wobec narodu polskiego opierają się na kompletnym niezrozumieniu epoki. Wymagania te stawiane są bowiem narodowi, który także był narodem ofiar. Narodowi, który również straszliwie cierpiał.
P.Z.: Oni jednak o tych cierpieniach nie chcą przecież słyszeć.
R.L.: Dokładnie! I właśnie rozwiązał pan zagadkę amerykańskich studiów nad Holokaustem. To, dlaczego nie mają one żadnego sensu. Tych żydowskich historyków z całej historii II wojny światowej interesuje wyłącznie jeden temat. Cierpienie Żydów. Nie interesuje ich nic poza tym. Wszystkie światła skierowane są na Żydów, wszystko pozostałe jest pozostającym w cieniu tłem. Skoro więc cierpienia Polaków ich nie interesują, to o tych cierpieniach nie wiedzą. A skoro o nich nie wiedzą, to wydaje się im, że nie istniały. A skoro nie istniały, to znaczy, że Polacy pod okupacją prowadzili normalne, spokojne życie. Nie byli niczym zagrożeni, Niemcy ich nie niepokoili. Jeżeli rzeczywiście ma się taki obraz niemieckiej okupacji Polski, to trudno się dziwić, że zadaje się pytanie: „Dlaczego nie zrobiliście więcej, aby ratować Żydów?”.
P.Z.: Zamknięte koło.
R.L.: Niestety, żydowscy historycy są po prostu niedouczeni, nie rozumieją i nie znają tematu, którym się zajmują. Piszą swoje książki w próżni. Jeżeli historyk wyrywa jakieś wydarzenie z kontekstu, to otrzymuje zdeformowany obraz. Nie pisze prawdy. Nie można pisać o historii okupacji Polski przez pryzmat doświadczenia tylko jednego narodu. Takie judeocentryczne podejście jest błędne z metodologicznego punktu widzenia. Niestety, innego, normalnego spojrzenia się nie dopuszcza. To właśnie tłumaczy, dlaczego moja książka „Zapomniany Holokaust” wywołała taki szok i oburzenie w USA . Jeżeli tym ludziom od kilkudziesięciu lat wbija się do głowy, że tylko Żydzi cierpieli, a Polacy byli antysemitami i współsprawcami Holokaustu, to nic dziwnego, że gdy pojawił się jakiś facet, który napisał, iż Polacy także padli ofiarą Holokaustu, ci ludzie byli zszokowani.
P.Z.: Naprawdę jest aż tak źle?
R.L.: Dość niedawno zostało przeprowadzone pewne badanie socjologiczne, którego wyniki uważam za katastrofalne. Przebadano amerykańskich nauczycieli akademickich i badaczy zajmujących się Holokaustem. Przyznali oni, że mają negatywny stosunek do Polaków. Jeżeli ci panowie z takim założeniem zabierają się do pisania historii, to naprawdę trudno się dziwić, że zamiast historii wychodzi im stronnicza publicystyka, propaganda. Osobiście widziałem skutki takiej pedagogiki w przypadku młodych ludzi. Są opłakane.
P.Z.: Na przykład?
R.L.: Tak jak panu powiedziałem, odkąd wydałem „Zapomniany Holokaust”, nie jestem mile widziany w ośrodkach akademickich. Naukowcy, nawet jeżeli się ze mną zgadzają, boją się mnie zaprosić. Zdarzają się jednak wyjątki. Pewnego razu zostałem poproszony o wygłoszenie wykładu na jednym z czołowych uniwersytetów w Pensylwanii. Na sali zebrał się olbrzymi tłum. Profesorowie i studenci. Około 500, może 600 osób. Opowiadałem o polskich cierpieniach podczas wojny. Gdy skończyłem, 10 obecnych na sali żydowskich profesorów wstało i w milczeniu, ostentacyjnie opuściło salę.
P.Z.: Aż trudno w to uwierzyć.
R.L.: Niestety, tak było. Pocieszające jest jednak to, że na sali zostali wszyscy studenci. Gdy tylko za profesorami zatrzasnęły się drzwi, zaczęły się sypać pytania. Młodzież była tym, co powiedziałem, całkowicie zaskoczona. „Profesorze Lukas – mówili studenci – przez okres naszych studiów nikt nigdy nam tego wszystkiego nie powiedział. Cały czas wykładano nam polską historię tylko w jej żydowskiej interpretacji. Mówiono nam o cierpieniach Żydów i niegodziwości Polaków, ale nigdy nie powiedziano nam, że Polacy także byli prześladowani”. Niestety, amerykańskie szkolnictwo wyższe na tym polu poniosło spektakularną porażkę. Dochodzi do tego, że ocalali z Holokaustu są cenzurowani przez historyków.
P.Z.: Jak to?
R.L.: Poznałem kiedyś pewną Żydówkę z Polski, która przetrwała niemiecką okupację dzięki wsparciu Polaków. Zwykłych włościan, którzy ją karmili i ukrywali, choć groziła im za to kara śmierci. Gdy to mi opowiadała, płakała. Były to łzy wdzięczności. Powiedziała mi jednak, że bałaby się o tym wszystkim powiedzieć w Ameryce publicznie. Wielu innych ocalałych z Holokaustu mówiło mi to samo. Że ich przeżycia są niepoprawne politycznie. I jeszcze jedna ciekawa rzecz, którą powiedziała mi ta pani – mówiła o podziwie dla olbrzymiego heroizmu tych Polaków. Przyznała, że wątpi, czy gdyby role się odwróciły, ona znalazłaby w sobie odwagę, żeby zrobić to samo. Łatwo więc dzisiaj, w bezpiecznej Ameryce, w bezpiecznym uniwersyteckim gabinecie, rzucać gromy na polski naród i zadawać kretyńskie pytania: „Dlaczego nie zrobiliście więcej?”.
P.Z.: Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że 70 lat po wojnie jedne ofiary tamtego konfliktu skaczą do gardła drugim.
R.L.: To wielki, smutny paradoks. Podczas wojny Polacy i Żydzi jechali na jednym wózku. Oba narody zostały napadnięte, a następnie padły ofiarą straszliwych represji ze strony Niemców. Zginęły miliony Żydów i miliony Polaków. Dziś do Niemców nikt nie ma już pretensji, a Żydzi toczą walkę z Polakami, starając się udowodnić, że to im należy się palma pierwszeństwa w jakimś makabrycznym rankingu ofiar. Doprawdy, historia dziwnie się potoczyła.
Profesor Richard Lukas jest znanym amerykańskim historykiem polskiego pochodzenia. Zasłynął napisaną w 1986 roku książką „Zapomniany Holokaust”, która została właśnie wydana w Polsce przez wydawnictwo Rebis. Opisująca polskie cierpienia podczas II wojny światowej publikacja wywołała bardzo krytyczne reakcje ze strony środowisk żydowskich. Lukas napisał również „The Strange Allies, the United States and Poland, 1941-1945″, „Bitter Legacy: Polish-American Relations in the Wake of World War II”, „Out of the Inferno: Poles Remember the Holocaust”, „Did the Children Cry: Hitler’s War Against Jewish and Polish Children, 1939-1945″.
Skutki tych działań żydowskich, są już powszechnie znane ("Polskie Obozy Zagłady", Roszczenia majątkowe Żydów w stosunku do Polski - 65 mld$, stosunek obcokrajowców do Polaków etc.)
Na koniec dodam tylko wideo, obrazujące w jaki sposób nasi "włodarze" reagują na tego typu incydenty:
"Świnka to nie jest zła rzecz"
Boli mnie serce gdy widzie ze niemcy i zydzi przeklamywuja Polska historie i przedstawiaja nas jako antisemitöw mordercöw .....
W Filmie "Unsere Mütter, unsere Väter" ktörego widzieli prawie 8.000.000 Niemczöw, oni sa przedstawieni jako zydofilöw ktörzy pröbuja ratowac zydköw, i tylko nieliczni niemczy zydköw morduje.
A AK jest przedstawiona jako Organisacja antisemiczka i AKowscy chca Zydöw w tym filmie zabic.
A zydzi (zwykle bardzo glosni) milcza. A to przeciesz niemczy ich Przodköw mordowali a nie my.
A to nie jest pierwszy film o takiej tresci, i napewno nie ostatni,
A co robi Polski rzad??? Nic, a powinni byc protesty na caly swiat.
Muszimy cos robic bo za pare lat okarze sie ze to naszi dziadkowie zydköw mordowali a niemczy ich chronili.
nadejdzie dzień, kiedy jakiś skurwysyn powie, że to się nigdy nie
wydarzyło"
o wojnie i zbrodniach hitlerców
jak widać nie mylił sie,
napisy PL [/b]
Wyśmiewani są ludzie myślący i nietypowi.
I prawdopodobnie taki człowiek właśnie nie jest ze swoimi kolesiami pazerny na władzę dla samej chęci jej posiadania i mógł by być alternatywą. Gdyby trzymał z grubymi rybami to byłby raczej szanowany i uznany nieprawdaż. Przykład naszego Korwina. Facet napisał więcej felietonów niż reszta pajacy ustaw. Udaje mu się utrzymać partie pomimo że nie weszli do rządu od dawna.Mówi o rzeczach z którymi ciężko mi się od razu nie zgodzić.Jest jedymym politykiem który odpisał do mnie. Czasem podawał nawet GG. Mimo to co mówi nie daje sie słuchać w dzisiejszym wydelikaconym i pełnym pozornego bezpieczeństwa świecie. Facet jest z innej epoki. Większość ludzi uważa go za czuba bo mówi tak a nie inaczej. Tylko na przykład w feudalnej japoni jego podejście było by zrozumiałe . Ludzie skupiają sie co ktos mówi o sprawach obyczajowych itd. Kurwa.Od tego są grupy wyznaniowe właśnie. Polityka nie trzeba lubić. Nie trzeba sie z nim zgadzać.On ma sie znać na gospodarce a nie kurwa lizać nam dupe i kraść za plecami. Mimo wszystko większość lubi anala za 20000-30000 miesiecznie razy 460 niż posłuchać wariata i mieć lepiej. Wolę czubka u władzy bo normalni sobie kurwa nie radzą. Wiem że to zabrzmi wieśniacko ale za Kaczyśkiego czułem się mniej ruchany w dupala.Czy to ze szkołą czy z pójściem do dentysty .Teraz nawet dzieciaki do kina z budy nie chodzą. O teatrze tylko słuchają w szkole. Kluby sportowe to tylko gała została. Gdzie Boks,szermierka i reszta. Wszystko rozjebane ale przecież to wina Kryzysu. Najpierw pierdolą że nas ominął a potem na niego wszystko zwalają. Co to jest. Jakiś myślący wszechmocny byt że za nich działa i podejmuje decyzje a oni biedni są od niego zależni?
Odnośnie teorii spiskowych.
Skoro stuknęli Kennedy'ego za akcje z RF i nikt tego nie powiązał to chyba zostaje czekać na jakąś grubą i jawną akcje żeby ludzie przejrzeli.
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów
Mięso mielimy na sitku 5 . Do wody dodajemy przyprawe tyrolską, peklosól, i opcjonalnie pieprz i czosnek dokładnie mieszamy i dodajemy do zmielonego mięsa. Wyrabiamy mięso do uzyskania kleistości. Najlepsze efekty uzyskamy w mikserze planetarnym. Jeżeli takiego nie mamy mieszamy ręcznie przez 10-15 minut. Umieszczamy masę w woreczku do szynkowara dokładnie ugniatając. Zawiązujemy.
Jeżeli mamy okrągły szynkowar bierzemy dwa sznurki po 80cm i kładziemy na krzyż na otwartym szybkowarze. Wkładamy woreczek z mięsem do szynkowara tak aby krzyżak ze sznurka znalazł się na dnie, a końcówki sznurka pozostały na zewnątrz szynkowara ( mocno ułatwia ten zabieg wyjmowanie gotowej wędliny ). Zamykamy szynkowar i umieszczamy w lodówce na 12 - 24 godziny. Wkładamy do garnka z wrzątkiem tak aby brzegi szynkowara wystawały 1 -2cm nad wodę. Zmniejszamy gaz i parzymy półtorej godziny w temperaturze 75 - 80 stopni. Wyjmujemy i chłodzimy w zimnej wodzie przez 15 - 20 minut. Wkładamy na 8 - 10 godzin do lodówki. Gotowe.