Dotyczy to oczywiście obu strun, z jednej strony facet wierzący że jest kobietą, z drugiej facet wierzący że nie należy do królestwa zwierząt, a jego stwórca zrobił ulepił go z błota 6 tys lat temu, a ziemia jest mu dana, więc może ją niszczyć, zatruwać i do niczego złego to nie prowadzi. Natomiast fakty, lata badań, naukę uważa się za coś głupiego i niepotrzebnego. Jeśli coś nie mieści się w memie, ewentualnie jednym rozdziale magicznej książki, to też nie mieści się w rozumkach dzisiejszych ludzi.
Dotyczy to oczywiście obu strun, z jednej strony facet wierzący że jest kobietą, z drugiej facet wierzący że nie należy do królestwa zwierząt, a jego stwórca zrobił ulepił go z błota 6 tys lat temu, a ziemia jest mu dana, więc może ją niszczyć, zatruwać i do niczego złego to nie prowadzi. Natomiast fakty, lata badań, naukę uważa się za coś głupiego i niepotrzebnego. Jeśli coś nie mieści się w memie, ewentualnie jednym rozdziale magicznej książki, to też nie mieści się w rozumkach dzisiejszych ludzi.
Lubisz oglądać nasze filmy z dobrą prędkością i bez męczących reklam? Wspomóż nas aby tak zostało!
W chwili obecnej serwis nie jest w stanie utrzymywać się wyłącznie z reklam. Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Jeżeli teologia wykracza poza rozum - to znaczy, że pojęcie prawdy nie ma żadnego zastosowania, bo jak ją kurwa geniuszu stwierdzisz? Na węch? Na bolec w dupie?
Oj lewaczku lewaczku.
1. Teologia wykracza poza naukę, ale nie musi poza rozum, zresztą to zbyt skomplikowane dla Ciebie. Dlatego będe dawkował wiedzę, abys się nie przegrzał.
2.Jeżeli coś wykracza poza rozum, to wcale nie oznacza, że prawda nie ma zastosowania. Zwyczajnie nie możemy tego objąć rozumem. Ty swoim malutkim rozumkiem mało rzeczy ogarniasz co nie znaczy, że poza tym jakże wąskim zbiorem istnieje prawda.
3.Klasyczna definicja prawdy- "Prawda to zgodność sądu z rzeczywistością", a czy sąd jest oparty na jakimś racjonalnym objawieniu, czy mistycznym przeżyciu nie ma znaczenia.
Choćby nauka była super chujowa - to ma jedna zasadniczą przewagę nad wszystkim innym - działa!
To bardzo fajnie lewaczku. Tylko, jak zwykle nie rozumiesz o co chodzi. Załóżmy, że masz Zetora, którym fantastycznie orzesz pole, działa znakomicie, ale jakbym zajebistym Zetorem nie był to nie polecisz nim w przestworza. Ktoś tworzy samolot, który lata lepiej lub gorzej. Ty natomiast przypierdalasz, się ciągle do samolotu, bo przecież nie da się nim orać pola, a konstruktorom samolotu zarzucasz spierdolenie umysłowe -bo jak można zajmować się czymś, co nie ma zdolności orania pola.
Może na tym prostym przykładzie zrozumiesz wreszcie o co chodzi.
A co do tego że konserwatywne teologicznie społeczeństwa rozwijają się szybciej
KONSERWATYWNE TEOLOGICZNIE, daj już spokój lewaczku, bo sam nie wiesz co piszesz. Twoja retoryka przypomina małpę bezsensu wklepującą litery z klawiatury. Z tą różnicą, że masz troszkę więcej rozumu niż małpa i umiesz wpisywać całe słowa, ale są one w gruncie rzeczy wpisywane z podobnym zamysłem co małpa.
- to zapewne przypadek, że cywilizacja europejska podbiła świat po tym jak odrzuciła prymat religii
Jak możesz nie dostrzegać własnej hipokryzji w każdym następnym akapicie. Najpierw wyzywasz USA od wariackiego kraju, czyli kraj który od 100 lat rządzi światem. A później, twierdzisz, że Europa zaczęła podbijać jak odeszła od religii.
Zresztą każdy geopolityk, że podbój nie zawsze równa się rozwój.
A tak na marginesie, naprawdę chce Ci się dyskutować na temat kwestii, o których oboje wiemy, że masz gówniane pojęcie. Tylko po to abym w każdym następnym poście wykazał Ci, że jesteś ignorantem?
I właśnie też mi o to chodzi. Skoro nie da się "wygenerować" tego samego rodzaju "wiary" wśród wszystkich "wiernych", zorganizowane instytucje religijne nie mają większego sensu
Chwila chwila, trochę przeskakujemy z tematu na temat. Dyskusja o istnieniu prawdy absolutnej per se to jedno, a możliwość aplikacji dla ludu to drugie.
Dlatego właśnie to argument za zinstytucjonalizowaną religią, bo bez niej byłyby już całkowite cyrki. Biblia jakby na to nie patrzeć daje dosyć duże możliwości interpretacyjne, w przeciwieństwie do koranu i hadisów. Stąd zwyczajnie muszą być ludzie, którzy będą się tym zajmować, bo zwyczajny człowiek nie ma kompetencji ani czasu aby zastanawiać się nad przesłaniem każdego fragmentu Biblii.
bóg z Koranu jest bardzo podobny do tego ze Starego testamentu, czyli jest przede wszystkim 'sprawiedliwy i surowy).
No tutaj całkowicie się nie zgodzę. Allah jest całkowicie czymś innym, nawet od Boga starego testamentu. Bóg ST to Bóg współpracujący z człowiekiem, wchodzący z nim w przymierze, szanujący człowieka, i tu się objawia jego miłość. W Koranie do despota, który jest całkowicie transcendentny. Nie jak w chrześcijaństwie gdzie oddaje swojego syna itd .
Przy tym fragmencie powstaje pytanie dotyczące wszystkich religii zorganizowanych: Jak odróżnić dobrego wierzącego od złego wierzącego?
No bo są pewne elementarne przymioty wierzącego. Stąd np. KK kalwinistów traktuje jako chrześcijan, a mormonów już nie.
Oj lewaczku lewaczku.
1. Teologia wykracza poza naukę, ale nie musi poza rozum, zresztą to zbyt skomplikowane dla Ciebie. Dlatego będe dawkował wiedzę, abys się nie przegrzał.
2.Jeżeli coś wykracza poza rozum, to wcale nie oznacza, że prawda nie ma zastosowania. Zwyczajnie nie możemy tego objąć rozumem. Ty swoim malutkim rozumkiem mało rzeczy ogarniasz co nie znaczy, że poza tym jakże wąskim zbiorem istnieje prawda.
3.Klasyczna definicja prawdy- "Prawda to zgodność sądu z rzeczywistością", a czy sąd jest oparty na jakimś racjonalnym objawieniu, czy mistycznym przeżyciu nie ma znaczenia.
1. Podobnie jak majaki kogoś kto jest obłąkany.
2. Jeżeli coś wykracza poza rozum (jak majaki obłąkanego fanatyka), to nie ma możliwości stwierdzenia czy jest coś prawdą, czy nie. Brak aparatu poznawczego.
3. No właśnie - z rzeczywistością. Piękne samozaoranie.
To bardzo fajnie lewaczku. Tylko, jak zwykle nie rozumiesz o co chodzi. Załóżmy, że masz Zetora, którym fantastycznie orzesz pole, działa znakomicie, ale jakbym zajebistym Zetorem nie był to nie polecisz nim w przestworza. Ktoś tworzy samolot, który lata lepiej lub gorzej. Ty natomiast przypierdalasz, się ciągle do samolotu, bo przecież nie da się nim orać pola, a konstruktorom samolotu zarzucasz spierdolenie umysłowe -bo jak można zajmować się czymś, co nie ma zdolności orania pola.
Może na tym prostym przykładzie zrozumiesz wreszcie o co chodzi.
Oho, wiejski filozof mi się trafił
Metafora kompletnie z dupy, bo każdy obiekt użyty w przykładzie jest do rozłożenia na czynniki pierwsze - a ja przypierdalam się do ludzi którzy swoje majaki traktują w taki sam sposób.
Zresztą właśnie to udowadniasz.
KONSERWATYWNE TEOLOGICZNIE, daj już spokój lewaczku, bo sam nie wiesz co piszesz. Twoja retoryka przypomina małpę bezsensu wklepującą litery z klawiatury. Z tą różnicą, że masz troszkę więcej rozumu niż małpa i umiesz wpisywać całe słowa, ale są one w gruncie rzeczy wpisywane z podobnym zamysłem co małpa.
Ja wiem, każdy kto w czarymary nie wierzy jest głupi - a tylko ci co wierzą w gadające węże są mądrzy
Jak możesz nie dostrzegać własnej hipokryzji w każdym następnym akapicie. Najpierw wyzywasz USA od wariackiego kraju, czyli kraj który od 100 lat rządzi światem. A później, twierdzisz, że Europa zaczęła podbijać jak odeszła od religii.
Zresztą każdy geopolityk, że podbój nie zawsze równa się rozwój.
Tak ziomuś - bo jakby europa nie odeszła od religii to by debile dalej wierzyły że za horyzontem jest przepaść i nigdzie by nie popłynęli
A tak na marginesie, naprawdę chce Ci się dyskutować na temat kwestii, o których oboje wiemy, że masz gówniane pojęcie. Tylko po to abym w każdym następnym poście wykazał Ci, że jesteś ignorantem?
No psychiatrą nie jestem. Przyznaje się bez bicia
2. Jeżeli coś wykracza poza rozum (jak majaki obłąkanego fanatyka), to nie ma możliwości stwierdzenia czy jest coś prawdą, czy nie. Brak aparatu poznawczego.
Już mnie zaczynasz irytować lewaczku. To, że nie możesz stwierdzić czy coś prawdą nie determinuje stanu faktycznego rzeczywistości. Jeżeli jesteś ślepy i nie masz aparatu poznawczego do rozpoznania koloru swojej ściany, to nie znaczy, że ona nie ma koloru. Możesz oczywiście mówić, że nieracjonalne jest twierdzenie, że ściana ma kolor biały, ale to nie wpływa na rzeczywistość, gdzie ściana jest rzeczywiście biała. Kapiszi lewaczku?
Metafora kompletnie z dupy, bo każdy obiekt użyty w przykładzie jest do rozłożenia na czynniki pierwsze
A co rozkładanie na czynniki pierwsze ma do tego? Metafora jest bardzo dobra tylko jej nie rozumiesz, w czym zresztą nic dziwnego.
Ja wiem, każdy kto w czarymary nie wierzy jest głupi
Nie przekręcaj tego co napisałem. Ty jesteś głupi, o innych możemy dyskutować.
Tak ziomuś - bo jakby europa nie odeszła od religii to by debile dalej wierzyły że za horyzontem jest przepaść i nigdzie by nie popłynęli
Ciekawe, która religia tak twierdziła.
No psychiatrą nie jestem. Przyznaje się bez bicia
Dobrze, że przynajmniej sam zauważasz, że do twojej diagnozy jest potrzebny psychiatra, a nie psycholog. To już coś
Chwila chwila, trochę przeskakujemy z tematu na temat. Dyskusja o istnieniu prawdy absolutnej per se to jedno, a możliwość aplikacji dla ludu to drugie.
Dlatego właśnie to argument za zinstytucjonalizowaną religią, bo bez niej byłyby już całkowite cyrki. Biblia jakby na to nie patrzeć daje dosyć duże możliwości interpretacyjne, w przeciwieństwie do koranu i hadisów. Stąd zwyczajnie muszą być ludzie, którzy będą się tym zajmować, bo zwyczajny człowiek nie ma kompetencji ani czasu aby zastanawiać się nad przesłaniem każdego fragmentu Biblii.
No tutaj całkowicie się nie zgodzę. Allah jest całkowicie czymś innym, nawet od Boga starego testamentu. Bóg ST to Bóg współpracujący z człowiekiem, wchodzący z nim w przymierze, szanujący człowieka, i tu się objawia jego miłość. W Koranie do despota, który jest całkowicie transcendentny. Nie jak w chrześcijaństwie gdzie oddaje swojego syna itd .
Tu możemy powrócić do sporu powstałego jeszcze za czasów walki braci polskich z katolikami o 'prawdę interpretacyjną': co jest więc ostatecznym kryterium prawdy teologicznej? Natchnienie ducha świętego, jak utrzymywali katolicy? Wobec tego pogrążymy się jeszcze bardziej w NIEABSOLUTNOŚCI. Absolutność prawdy zakłada bowiem jej ogólną dostępność, intersubiektywność - jak twierdzenia matematyczne. Jeśli jednak prawdy nie są transparentne, możemy mówić o absolutnych przekonaniach (żeby było jasne: nie chcę przez to negować jakiejkolwiek wiary, a dyskutuję jedynie z pojęciem "prawdy absolutnej").
Spróbuj przeczytać krytycznie Koran bez żadnych uprzedzeń . Mnie się zdało przy lekturze, 'odłączając się' od współczesnych tarć religijno-politycznych, że Koran to przede wszystkim "księga sprawiedliwości" (np. agresja dopuszczalna jest, wbrew temu, co się ostatnio pisze, wyłącznie jako 'reakcja' na agresję). Nowy testament z kolei zostałby nazwany przeze mnie "księgą etyczną", a Stary - "księgą wiary" (może trochę inspirując się Kirkegaardem ).
No bo są pewne elementarne przymioty wierzącego. Stąd np. KK kalwinistów traktuje jako chrześcijan, a mormonów już nie.
Przynależność kościelna jest w moim przekonaniu kwestią przygodną. Pojmowanie Boga, etyki i sprawiedliwości jest tym, co lepiej określałoby wierzącego.
Już mnie zaczynasz irytować lewaczku.
Dobre lekarstwa zwykle nie są smaczne
To, że nie możesz stwierdzić czy coś prawdą nie determinuje stanu faktycznego rzeczywistości. Jeżeli jesteś ślepy i nie masz aparatu poznawczego do rozpoznania koloru swojej ściany, to nie znaczy, że ona nie ma koloru. Możesz oczywiście mówić, że nieracjonalne jest twierdzenie, że ściana ma kolor biały, ale to nie wpływa na rzeczywistość, gdzie ściana jest rzeczywiście biała. Kapiszi lewaczku?
I tym sposobem pambuk i krasnoludki są równie prawdopodobne - bo wszak to że nie możemy ani jednego, ani drugiego zobaczyć, nie determinuje że ich nie ma.
A co rozkładanie na czynniki pierwsze ma do tego? Metafora jest bardzo dobra tylko jej nie rozumiesz, w czym zresztą nic dziwnego.
Metafora nie jest dobra, ponieważ zarówno jedno jak i drugie urządzenie istnieje, i wiemy jak działa. W przypadku teologii nic nie wiemy i nic nie możemy powiedzieć na pewno. To tak jakbyś porównywał dowolną istniejącą maszynę do hipotetycznego napędu gwiezdnego - o którym nic nie można powiedzieć na pewno. Można przedstawić tylko jakieś wyobrażenie na jego temat - i dokładnie tym jest religia.
I spoko, wyobraźnia fajna rzecz - ale jak ktoś próbuje przedkładać swoje wyobrażenie nad rzeczywistość to moim zdaniem nie różni się niczym od czuba, który twierdzi że jest Napoleonem.
Nie przekręcaj tego co napisałem. Ty jesteś głupi, o innych możemy dyskutować.
Na pewno nie chciałbym być taki "mądry" jak ty
Ciekawe, która religia tak twierdziła.
W zasadzie każda, która uważała człowieka i ziemię za pępek wszechświata.
Dobrze, że przynajmniej sam zauważasz, że do twojej diagnozy jest potrzebny psychiatra, a nie psycholog. To już coś
Każdego kto nie wierzy w gadające węże należy ubrać w kaftan i do zakładu zamkniętego. Niebezpieczne świry - racjonalizmu im się zachciewa
Spróbuj przeczytać krytycznie Koran bez żadnych uprzedzeń . Mnie się zdało przy lekturze, 'odłączając się' od współczesnych tarć religijno-politycznych, że Koran to przede wszystkim "księga sprawiedliwości" (np. agresja dopuszczalna jest, wbrew temu, co się ostatnio pisze, wyłącznie jako 'reakcja' na agresję). Nowy testament z kolei zostałby nazwany przeze mnie "księgą etyczną", a Stary - "księgą wiary" (może trochę inspirując się Kirkegaardem ).
A potem się dziwicie, jak tacy jak ja - uważają was za jedną bandę bez względu na to w którego wymyślonego przyjaciela wierzycie
I tym sposobem pambuk i krasnoludki są równie prawdopodobne - bo wszak to że nie możemy ani jednego, ani drugiego zobaczyć, nie determinuje że ich nie ma.
Znowu muszę to napisać. Jesteś ignorantem i wypowiadasz się na temat, o którym nie masz pojęcia. Najpierw wyjechałeś z typowym dla siebie kretynizmem typu,- jeżeli nie ma narzędzi poznawczych to prawda nie ma zastosowania. Spieraliśmy się w kontekście ontologicznym czyli czy prawda może istnieć w miejscu do, którego nie możemy sięgnąć myślą. Jak zwykle wyszło na moje, ale teraz mi wyjeżdżasz z prawdopodobieństwem istnienia Boga i krasnoludków, co nawet jeśli uznać za coś poważnego to jest problemem z całkiem innej beczki, czyli dowodzenia pewnych twierdzeń czyli epistemologia.
Metafora nie jest dobra, ponieważ zarówno jedno jak i drugie urządzenie istnieje, i wiemy jak działa. W przypadku teologii nic nie wiemy i nic nie możemy powiedzieć na pewno.
1. Teologia jak i nauka istnieją w takim samym stopniu, bo to są ludzkie abstrakty.
2.W nauce też nie możemy w gruncie rzeczy nic powiedzieć na pewno, bo nauka ogólnie jak i poszczególne jej działy opierają się na założeniach metafizycznych przyjmowanych na wiarę. A wiedze od wiary rozróżnia tylko stopień prawdopodobieństwa twierdzenia. Już to chyba 100x pisze na sadisticu.
3.Nauka podobnie jak zetor ma określone zastosowanie i nie da się dzięki niej odpowiedzieć na niektóre pytania, które są fundamentalne dla ludzkości. Czyli np. problem dobra i zła, celowości świata itd itd ogólnie można powiedzieć aksjologia.
W tym momencie wkracza religia, która w jakiś sposób to próbuje tłumaczyć. A, że Ty jesteś na tyle prymitywny, że nie dostrzegasz takich problemów i uważasz dysputy o nich za spierdolenie umysłowe, to tylko współczuć.
Na pewno nie chciałbym być taki "mądry" jak ty
Słabo jak na trolla, ogólnie twoje złośliwości są bardzo sztambowe i mało finezyjne.
W zasadzie każda, która uważała człowieka i ziemię za pępek wszechświata.
W zasadzie żadna, to jest tylko twoje pierdololo, aby znowu nie wyjść na kretyna.
Kończę lewaczku już z Tobą dyskusję Mam dość twojej błazenady, a mam ciekawszego dyskutanta do dyspozycji, więc nie będę marnował czasu na Ciebie. Bez obrazy.
Najpierw wyjechałeś z typowym dla siebie kretynizmem typu,- jeżeli nie ma narzędzi poznawczych to prawda nie ma zastosowania.
Chwilę temu twierdziłeś, że ateiści uważają że nie ma prawdy. Bredzisz coś po raz kolejny ja mam z tym dyskutować? To nie szpital psychiatryczny, a ja nie jestem lekarzem prowadzącym.
1. Teologia jak i nauka istnieją w takim samym stopniu, bo to są ludzkie abstrakty.
Jako metody? Owszem. Tylko że stosowanie metody naukowej daje efekty, a stosowanie teologii nie daje żadnych efektów. Taki detal
Astrologia też nie daje efektów, a weź zatwardziałym fanatykom powiedz, że horoskopy są wyssane z dupy. Ja naprawdę was nie rozróżniam - jesteście dla mnie jedną rodziną.
2.W nauce też nie możemy w gruncie rzeczy nic powiedzieć na pewno, bo nauka ogólnie jak i poszczególne jej działy opierają się na założeniach metafizycznych przyjmowanych na wiarę. A wiedze od wiary rozróżnia tylko stopień prawdopodobieństwa twierdzenia. Już to chyba 100x pisze na sadisticu.
Wyjdź oknem - sprawdź czy grawitacja to opinia czy fakt.
3.Nauka podobnie jak zetor ma określone zastosowanie i nie da się dzięki niej odpowiedzieć na niektóre pytania, które są fundamentalne dla ludzkości. Czyli np. problem dobra i zła, celowości świata itd itd ogólnie można powiedzieć aksjologia.
W tym momencie wkracza religia, która w jakiś sposób to próbuje tłumaczyć. A, że Ty jesteś na tyle prymitywny, że nie dostrzegasz takich problemów i uważasz dysputy o nich za spierdolenie umysłowe, to tylko współczuć.
No i jak wam idzie? Ustaliliście coś, czy potrzebujecie jeszcze paru tysięcy lat?
Słabo jak na trolla, ogólnie twoje złośliwości są bardzo sztambowe i mało finezyjne.
Nie trzeba od razu wpierdalać owoców morza żeby się najeść.
W zasadzie żadna, to jest tylko twoje pierdololo, aby znowu nie wyjść na kretyna.
Wystarczy przeczytać początek księgi rodzaju (kolejność stwarzania), żeby zdać sobie sprawę że autor wyobrażał sobie świat jako coś płaskiego.
Oczywiście judaizm nie jako pierwszy i nie jako ostatni tak sobie wyobrażał świat - co dowodzi po raz N-ty, że to opowieści z dupy wyjęte.
Kończę lewaczku już z Tobą dyskusję Mam dość twojej błazenady, a mam ciekawszego dyskutanta do dyspozycji, więc nie będę marnował czasu na Ciebie. Bez obrazy.
No widzę. Cóż - każda potwora znajdzie swojego amatora
Tu możemy powrócić do sporu powstałego jeszcze za czasów walki braci polskich z katolikami o 'prawdę interpretacyjną': co jest więc ostatecznym kryterium prawdy teologicznej?
Mam wrażenie, że pomieszaliśmy trochę pojęcia. Chodziło mi bardziej o istnienie prawdy absolutnej jako takiej w sensie ontologicznym, czy epistemologicznym, bo problem prawdy miesza te dwie dziedziny. Natomiast kwestia prawdy w sensie teologicznym, to trochę inna sprawa. Widział bym to w dwóch kwestiach.
1. Prawda absolutna w teologi chrześcijańskie.Czyli twierdzenie, że jest jedna obiektywna prawda pochodząca od Boga, Bóg jest prawdą itd. Jest to gigantyczny wkład chrześcijaństwa w filozofię, i dzięki temu mogła wykształcić się nauka. Jako metoda dochodzenia do prawdy.
2.Prawda teologiczna czyli jak zauważyłaś, kto ma prawo decydować jak ma być. Nie wiem czy słowo prawda tu jest odpowiednie, tu bardziej chodzi o autorytet interpretacyjny. No i co by nie mówić KK jako bezpośredni kontynuatorzy Św. Piotra, są jak dla mnie najważniejsi.
Absolutność prawdy zakłada bowiem jej ogólną dostępność, intersubiektywność
Teoretycznie nie. Można uznać, że istnieje prawda, ale nie jest ona poznawalna. I są na to dosyć mocne dowody np. twierdzenie o niedowodliwości prawdy tarskiego
- jak twierdzenia matematyczne. Jeśli jednak prawdy nie są transparentne, możemy mówić o absolutnych przekonaniach.
Zresztą, brak transparentności prawdy nie oznacza nieistnienia prawdy jako takiej. Może być np. jak w fizyce. Nigdy nie otrzymuje się idealnie dokładnych wyników, ale każdy następny zbliża nas do prawdy.
Spróbuj przeczytać krytycznie Koran bez żadnych uprzedzeń .
No muszę przyznać, że ciężko. Czytałem już jakiś czas temu, i nie dość, że sam koran się ciężko czyta, to jeszcze czytanie polega na przeskakiwaniu na te niektóre ciekawsze wersety.
Mnie się zdało przy lekturze, 'odłączając się' od współczesnych tarć religijno-politycznych, że Koran to przede wszystkim "księga sprawiedliwości"
Kompletnie się nie zgodzę. islam jeśli nawet to nie religia szatana to dużo jej nie brakuje. To zwyczajna ideologia podboju, nie mająca nic wspólnego ze sprawiedliwością, a już z pewnością z jakąś uczciwą etyką. Podstawowe rozróżnienie na naszych , i wrogów, ogólne zasady od których jest masę wyjątków, w zależności od miejsca siedzenia.
(np. agresja dopuszczalna jest, wbrew temu, co się ostatnio pisze, wyłącznie jako 'reakcja' na agresję). Nowy testament z kolei zostałby nazwany przeze mnie "księgą etyczną", a Stary - "księgą wiary" (może trochę inspirując się Kirkegaardem ).
I tu następna kwestia. ST I NT trzeba interpretować razem, i mieć pogląd całościowy. Tak samo uzupełnieniem Koranu są hadisy, i w tym kontekście islamu już kompletnie wygląda jak średniowieczny nazizm.
Przynależność kościelna jest w moim przekonaniu kwestią przygodną. Pojmowanie Boga, etyki i sprawiedliwości jest tym, co lepiej określałoby wierzącego.
W praktyce powiedział bym, że raczej pojmowanie Boga, etyki to kwestia bardziej przygodna wśród zwykłych ludzi. Bo ktoś jest np. katolikiem i będzie nim do śmierci, a niektóre poglądy teologiczne to może zmieniać od kazania do kazania. Zwyczajnie dlatego, że się czegoś nowego dowie.
Obrazek
A potem się dziwicie, jak tacy jak ja - uważają was za jedną bandę bez względu na to w którego wymyślonego przyjaciela wierzycie
Okay, nie mam nic przeciwko temu .
Mam wrażenie, że pomieszaliśmy trochę pojęcia. Chodziło mi bardziej o istnienie prawdy absolutnej jako takiej w sensie ontologicznym, czy epistemologicznym, bo problem prawdy miesza te dwie dziedziny. Natomiast kwestia prawdy w sensie teologicznym, to trochę inna sprawa. Widział bym to w dwóch kwestiach.
1. Prawda absolutna w teologi chrześcijańskie.Czyli twierdzenie, że jest jedna obiektywna prawda pochodząca od Boga, Bóg jest prawdą itd. Jest to gigantyczny wkład chrześcijaństwa w filozofię, i dzięki temu mogła wykształcić się nauka. Jako metoda dochodzenia do prawdy.
2.Prawda teologiczna czyli jak zauważyłaś, kto ma prawo decydować jak ma być. Nie wiem czy słowo prawda tu jest odpowiednie, tu bardziej chodzi o autorytet interpretacyjny. No i co by nie mówić KK jako bezpośredni kontynuatorzy Św. Piotra, są jak dla mnie najważniejsi.
Jeśli więc będziemy prawdę rozpatrywać pod kątem ontologicznym, nie sposób powiedzieć, że ktokolwiek kiedykolwiek nie wierzył w prawdę . No może z pominięciem Gorgiasza z Leontinos, który raczej jako żart napisał traktat, dzięki któremu zyskał sławę jako 'nihilista ontologiczny' - "O naturze albo niebycie".
Kościół katolicki pojmuje prawdę za pośrednictwem św. Augustyna i Tomasza po platońsku: prawdą jest to, co istnieje, a prawdą absolutną jest to, co jest warunkiem dla prawdy. Jako że w każdym bycie zaimplementowane jest prawo naturalne, które podporządkowane jest prawu boskiemu, zgodnie z filozofią Tomasza, każdy byt zależny jest od Boga - stąd też augustiańskie utożsamianie zła z niebytem, dobra zaś z bytem [jak, przykładowo, solówka jazzowa jest zła wtedy, kiedy brakuje jej proporcji solówki 'doskonałej', czy może "idealnej"] (później Newton na tej podstawie stworzył obraz Boga, jako zegarmistrza świata stale nakręcającego genialny matematyczny mechanizm świata).
Jeszcze przed Platonem pitagorejczycy utożsamiali prawdę jako byt, ale już poprzez liczbę o dwojakiej naturze - "prawdziwie ontologicznej" - czyli matematyce, oraz liczbie "ograniczonej" [peras, czyli to, co ograniczone oraz apeiron, czyli to, co nieograniczone].
Czy laicy uznają prawdę ontologiczną? Jak najbardziej. Zapytaj się takiego voidinfinity co jest prawdą, a on odpowie ci, że są nią, mówiąc po grecku, cząsteczki ziemi, ognia, powietrza i wody. Czy jest to prawda absolutna? Cóż, materia jest wieczna, niezniszczalna, niezmienna [można powiedzieć, że zmienia się wyłącznie modus materii - materia zawsze jednak pozostaje materią], czyli posiada wszystkie "cechy gatunkowe" "bytu absolutnego".
Teoretycznie nie. Można uznać, że istnieje prawda, ale nie jest ona poznawalna. I są na to dosyć mocne dowody np. twierdzenie o niedowodliwości prawdy tarskiego
Nie mieszajmy prawdy semantycznej z prawdą teologiczną albo ontologiczną . Bo o ile prawda teologiczna jeszcze jakoś z prawdą ontologiczną może współpracować, znaki służą tamtym dwóm jedynie przy opisie.
Zresztą, brak transparentności prawdy nie oznacza nieistnienia prawdy jako takiej. Może być np. jak w fizyce. Nigdy nie otrzymuje się idealnie dokładnych wyników, ale każdy następny zbliża nas do prawdy.
No, chodziło mi wcześniej rzeczywiście o "prawdę teologiczną". Samo to pojęcie wydaje mi się podejrzane właśnie ze względu na znak równości stawiany przez wierzących pomiędzy tym, co jest absolutne, a tym, w co oni wierzą. Czy pokora nie jest przypadkiem cnotą niemal każdej religii?
No muszę przyznać, że ciężko. Czytałem już jakiś czas temu, i nie dość, że sam koran się ciężko czyta, to jeszcze czytanie polega na przeskakiwaniu na te niektóre ciekawsze wersety.
Kompletnie się nie zgodzę. islam jeśli nawet to nie religia szatana to dużo jej nie brakuje. To zwyczajna ideologia podboju, nie mająca nic wspólnego ze sprawiedliwością, a już z pewnością z jakąś uczciwą etyką. Podstawowe rozróżnienie na naszych , i wrogów, ogólne zasady od których jest masę wyjątków, w zależności od miejsca siedzenia.
I tu następna kwestia. ST I NT trzeba interpretować razem, i mieć pogląd całościowy. Tak samo uzupełnieniem Koranu są hadisy, i w tym kontekście islamu już kompletnie wygląda jak średniowieczny nazizm.
Oczywiście że Koran jest tekstem średniowiecznym . W końcu powstał w umyśle człowieka, który to żył w świecie ognia i broni. Czy jest to 'ideologia podboju'? W żadnym wypadku. Raczej 'ideologia obrony'. Przed każdym ciśnięciem gromu pojawia się warunek: JEŚLI CIĘ ZAATAKUJE/BĘDZIE UZURPOWAŁ i tak dalej. Znamienne jest także to, że wszelaką formę gwałtu na wolnej woli koran traktuje jako 'grzech' jeśli nie porównywalny z morderstwem, to jeszcze gorszy. Oczywiście podmiotem wiary są w Islamie mężczyźni; nie ma się jednak co dziwić - jest to religia stworzona dla potrzeb ludu walczącego o przetrwanie.
Wiesz zapewne także, że nie ma w społeczności islamskiej jednego autorytetu, którego interpretacje uznawane byłby przez wszystkich wiernych jako prawomocne. Z tego względu zależnie od interesu promowanej idei, różni wybierają i interpretują sobie różne hadisy.
W praktyce powiedział bym, że raczej pojmowanie Boga, etyki to kwestia bardziej przygodna wśród zwykłych ludzi. Bo ktoś jest np. katolikiem i będzie nim do śmierci, a niektóre poglądy teologiczne to może zmieniać od kazania do kazania. Zwyczajnie dlatego, że się czegoś nowego dowie.
Jeśli ktoś nie myśli poważnie o Bogu albo etyce, trudno go nazwać w ogóle wiernym. Bo jakże można wierzyć w coś, nie wiedząc co to jest? Tak jak nie można marzyć o jakiejś rzeczy materialnej, o której się nie wie, że ona istnieje [chodzi mi przy tym o "marzeniu celowym" (nakierowanym na cel), jak na przykład: "człowiek antyczny nie mógł marzyć o tym, by dostać iphone'a"].
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów