18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Główna Poczekalnia (2) Soft (1) Dodaj Obrazki Filmy Dowcipy Popularne Forum Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 17:51
📌 Konflikt izrealsko-arabski - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 14:20
📌 Powodzie w Polsce - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 23:12
Wiara w Boga
AttraVersare • 2015-05-08, 17:51
Religia daje sporo dobrego, ale to kropla w morzu w porównaniu do zła, które wyrządza.



Czekam na dyskusje (bez żadnego spinania się) wierzących i niewierzących w komentarzach na teamt tego materiału.

btw. mam nadzieję że nie było
Zgłoś
Avatar
ocwpzw 2015-05-08, 20:03
Sprzed czasów cywilizacji? Co masz na myśli?

Widzisz, religia próbuje ci wmówić, jak widać z niezłym skutkiem, że jest ci potrzebna by zrozumieć świat i być dobrym, postępować właściwie, że jest drogą, którą MUSISZ kroczyć, jeśli nie chcesz, by spotkała cię zagłada. Religia jest narzędziem zaprojektowanym po to by uzyskać od ludzi odpowiednie reakcje. Wszystkie są platformami by pogmatwać umysły ofiar niewoli. Wszystkie są złem.
Jesteś zdolny by zrozumieć wszystko w świecie dookoła Ciebie. Twoja inteligencja jest nie ograniczona. Wypaczenia i złożoność są wprowadzone do Twojego zrozumienia po to by zły człowiek mógł Cię kontrolować. Zło chce od Ciebie wiary w to, że nie jesteś w stanie zrozumieć własnego świata. Jeśli zrozumiesz wagę własnej wartości, zło upadnie.

Inteligencja rozpoznaje prawdę. Jeśli dowolna prawda jest zaprezentowana w swojej czystej formie, wszyscy ludzie są zdolni ją pojąć. Nie ma prawdy której nie możesz się nauczyć.

Czy zabicie mordercy jest złe, jeśli to jedyny sposób, by obronić siebie i swoją rodzinę?
Oczywiście, nie. Wiem o tym ja, wiesz o tym ty. Inteligencja ci to podpowiada. Bo rozpoznaje prawdę. Prawda jest zawsze prosta.

Zaciemnienie zniekształca reguły by ludzie nie byli zdolni uczyć się. Zło używa zaciemnienia byś nie był zdolny zdobywać mądrości. Robi to by ograniczyć Twoją wolność. Kultura wie, że ludzie odnajdą mniej prawdy jeśli są skupieni na sztucznej złożoności.

Dlatego ktoś zobaczy zło w takim postępowaniu, dla nich mordercę trzeba osadzić w więzieniu, nawet jeśli sam wówczas miałbyś zginąć.

Sztuczna złożoność, religia się w niej specjalizuje.

Dlaczego miałbyś słuchać poleceń kapłana, czy sam nie potrafisz rozpoznać co jest właściwe? Twoje poszukiwanie wiedzy będzie dużo łatwiejsze, jeśli porzucisz wszelkie wyobrażenie o swojej niepełnowartościowości. Zło wykorzystuje zaciemnienie by sprawić by ludzie czuli się gorsi. Nie jesteś gorszy od innych ludzi i nie jesteś gorszy od żadnej idei.
Religia robi z ciebie niewolnika.
Zgłoś
Avatar
nepster 2015-05-08, 20:21 1
SaveTheTrees napisał/a:


Wszyscy są źli?



Może coś niewyraźnie napisałem wieć doprecyzuję o co mi chodziło. Nie mówię, że wszyscy są źli tylko, że nigdy jeśli porównujesz dwie/trzy/pisiąt grup/ludzi/stron nie możesz założyć w ciemno, że chociaż jedna z nich musi być dobra i zacząć jej szukać, bo może być tak, że żadna dobra nie jest. Dlatego nie można znaleźć tej dobrej strony w konfliktach zbrojnych.

Z kolei co do pytania o zabijanie, moje zdanie jest takie. Nie zabijam z zasady. Ale jeśli ktoś próbuje wyrządzić mi krzywdę w pierwszej kolejności należny rozważyć czy da się od niego odizolować jeśli tak, to dla świętego spokoju dobrze będzie wybrać tą opcję. Jeśli natomiast się nie da (np. nie będę się wyprowadzał z własnego domu tylko dlatego, że brudasy chcą mi wmówić wiarę w Allaha) i dodatkowo ta osoba stanowi zagrożenie dla mojego życia bądź zdrowia, to jak najbardziej popieram w takiej sytuacji zabójstwo ale tylko jeśli jest to samoobrona (mam tu na myśli 'muszę go zabić bo inaczej on zabije mnie' i nie wymagam żeby koniecznie czekać aż rzeczywiście spróbuje i np. przyjdzie z kolegami). W mojej opinii jeśli ktoś chce zrobić ci krzywdę to masz prawo wyrządzić mu w samoobronie taką samą i nie będzie to jeszcze czynienie zła.
Zgłoś
Avatar
SaveTheTrees 2015-05-08, 21:06 1
@ocwpzw
Kiedy ja napisałem tak koło początku, że jestem niewierzący
Pierwsze dowody na wyznawanie religii pochodzą z czasów, kiedy ludzie żyli w jaskiniach. Nie wiem nawet czy to Homo Sapiens było. Szczerze wątpię, aby jeden z małpoludów wykazał na tyle dużą wyobraźnię, żeby manipulować grupą większą niż 3 osobników.
Jak pisałem, przypominam po raz trzeci, liczy się "naturalne prawo", o którym pisałeś właśnie ty. Jeśli go przestrzegasz, to zostaniesz zbawiony (czy co tam masz dostać) nieważne czy wierzyłeś w jakiegoś Boga czy nie.
A co do inteligencji, to cóż... Z całym szacunkiem ale dupa nie nieograniczona. Nie istnieje człowiek, który ogarnąłby choćby całą znaną dziś fizykę, a ci którzy poświęcili paręnaście lat na poznanie podstaw wszystkich jej działów są zachwyceni tym, 'jak to wszystko współgra'. Po kilkunastu latach nauki samej fizyki. A nauk jest bardzo wiele. przykro mi, ale jedna osoba nie potrafi ogarnąć świata, w którym żyje.
Nie zapominajmy o ludziach ograniczonej inteligencji (tzw. debilach), którzy ogarną, że zabijanie kolegi jest złe, ale może trzeba im podpowiedzieć, że fajnie by było pomagać staruszkom? Albo kanibal, który myśli że jedzenie innych jest spoko, dopóki ktoś nie powie mu: "Nie no, kolega też ma prawo do życia on jest taki jak ty, nie zjadaj go!"
Po raz kolejny również powtarzam, że chrześcijańska religia nikogo do niczego nie zmusza.
A ze mnie to już na pewno nie robi niewolnika, bo moja styczność z religią ogranicza się do uroczystości państwowych i świąt typu Boże Narodzenie czy Wielkanoc (które obchodzę nie dla Boga, a dla siebie, podobnie jak słowiańską Noc Kupały)

@up
Powiem tak - nie ma sensu szukanie ani złego, ani dobrego, bo takie coś nie istnieje. Każdy ma w sobie trochę tego i tamtego, a i trochę czegoś całkiem odmiennego. A co do zabijania to moja opinia pokrywa się z twoją
Zgłoś
Avatar
ocwpzw 2015-05-08, 23:29
Widzisz fizyka czy jakakolwiek inna nauka, próbująca opisywać świat jest niczym innym, jak wiarą. Naukowcy wierzą w to co mówią, na wiedzy opierają się tylko w pewnych kwestiach, reszta jest założeniem. Jest w pewnym stopniu religią, mającą swoje dogmaty i przykazania. A także odłamy, nie ma spójności, jedni mówią a, drudzy b. Jeśli tak, co daje im prawo twierdzić cokolwiek, ustanawiać rzekomo niepodważalne aksjomaty, będące w rzeczywistości jedynie koncepcją? I mówimy tu o nauce ścisłej, starającej się udowadniać swoje racje, a co dopiero w przypadku religii?
Inteligencję w poznawaniu świata masz nieograniczoną, nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś to robił - poznawał świat na własną rękę. Nie mówię tu o nauce fizyki, mylisz pojęcia. Nie mów, że nie jesteś w stanie ogarnąć świata, w którym żyjesz. Nie mów, że potrzebujesz kogoś, by prowadził cię za rączkę i zasłaniał oczka, żebyś nie zobaczył czegoś, czego "nie powinieneś" jak to robią religie i mówił co dobre, a co nie. Sam to wiesz, doceń to co posiadasz.
Człowiek z własnej woli nikogo nie zje (chyba, że w sytuacji bez wyjścia), zrobi to natomiast jeśli uwierzy, że tak chce wyższa istota, że tak należy, że wszyscy dookoła tak robią więc on też musi. Nie może przecież przeciwstawić się woli kultury prawda?

Moje posty nie odnosiły się bezpośrednio do ciebie, lecz do religii i jej wpływu w ogóle. Ale skoro, jak piszesz obchodzisz kupalnockę, to widzę, że mamy coś wspólnego. Choć miast Bożego Narodzenia świętuję Szczodre Gody i Dzień Narodzin Światła Świata a zamiast Wielkanocy w równonoc wiosenną Jare Gody i Nowy Rok. Tak jak to pierwotnie miało być, dopóki katolicy tego nie zawłaszczyli.
Dobrze, że świętujesz dla siebie, ale to oznacza, że jesteś poganinem (znów odnoszę się do ogółu, wiem co masz na myśli mówiąc, że jesteś niewierzący, sam określiłbym się tym mianem, gdyby zapytał mnie o to ktoś "z zewnątrz"- jeśli wiesz o czym mówię). W katolicyzmie bowiem czy też w chrześcijaństwie nie ma takiego pojęcia. Nie ma dowolności, nie ma interpretacji, nie ma swobody w kontaktach z Bogami, nie można czerpać tego co nam potrzebne w danej chwili. Opiera się na sprecyzowanym panteonie Bogów, nie zostawia odrobiny swobody w wierze. Ustala obrzędy, rytuały, posłuch, daniny.

Tak jak mówisz, małpoludy nie chciały manipulować innymi, dlatego wiara przyrodzona jest jak dla mnie najlepszą drogą przez życie. Dlatego, że jest naturalna, dobrowolna, nieskanonizowana, dojrzała i wolna od doktryn, niehierarchiczna i anarchistyczna, spójna logicznie i zgodna z wszechświatem. I przede wszystkim bezpośrednia, bez niczyjego "światłego" przewodnictwa. Każdy ma Boga w sobie i staje się Bogiem będąc jego cząstką. Nie ma granic twoja możliwość do zrozumienia i szczęścia. Masz nieskończoną wartość.

I owszem, nie istnieje dobro ani zło, nie istnieje dobry i miłosierny Bóg. Nie ma Szatana, który jest złem i wszystko co złe pochodzi od niego. Dobrzy lub źli mogą być tylko ludzie i ich czyny. "Zło" w moich poprzednich postach to oczywiście skrót myślowy.
Zgłoś
Avatar
SaveTheTrees 2015-05-09, 10:24 1
Chwila, czy ty uważasz, że skoro nie widziałeś czegoś na własne oczy, to ten kto ci o tym opowiada chce cię zniewolić? A widziałeś kiedyś Mount Everest? Albo dżunglę w Amazonii? W moim toku edukacji samo zdobycie wiedzy mnie raczej wyzwoliło i otworzyło mi oczy - teraz widzę chociaż część tego, co dzieje się wokół mnie.
A tak poza tą nowszą fizyką to te podstawy są sprawdzalne doświadczalnie. Ale jak pisałem - fizyka to tylko fizyka. Dzięki biologii i chemii rozumiem część procesów, dzięki którym żyję. To pozwala mi przewidzieć, co się stanie gdy, powiedzmy czuję ucisk gardła - albo mnie łeb rozboli, albo wypiję herbatkę z Hibiskusa i będzie git. Każda z nauk daje mi coś użytecznego, ale też pozwala zrozumieć wiele rzeczy dla własnej satysfakcji. Jeśli twierdzisz, że nauka jest złem, to widocznie za mało się w nią zagłębiłeś.
Nie mówię, że potrzebuję kogoś żeby mnie prowadził, ani razu tak nie napisałem. Chodzi o to, że zbyt dużo się wokół nas dzieje, żeby to wszystko ogarnąć.
A religia chrześcijańska nie zakazuje poznawania świata - po prostu daje ludziom nadzieję, że po śmierci coś jest. Szczerze mówiąc, to myślenie o tym, co ze mną będzie po śmierci mnie przeraża, dużo łatwiej jest stwierdzić, że czeka mnie tam coś fajnego, lepiej się wtedy żyje.

A ludzie (według mnie) nie mogą być 'dobrzy' lub 'źli', biali albo czarni. Wszyscy są szarzy.
Zgłoś
Avatar
ocwpzw 2015-05-09, 12:37
Nie, ale twierdzę, że nie należy nauce bezgranicznie wierzyć. Jak mówiłem ma w sobie dogmatyczność religii i jako taka nie dopuszcza innych możliwości. Nie dopuszcza nawet myśli, że może się mylić, choć często tak jest i nawet wówczas swych błędów nie chce za bardzo poprawiać. Dla przykładu cała historia starożytna, opiera się w większości na wyssanych z palca historyjkach. Nikt nie sprawdzał ich autentyczności przy formułowaniu tez, które zostały z nami do tej pory mimo licznych dowodów na ich błędność.

I bardzo dobrze, że dzięki nauce dowiadujemy się nowych rzeczy, ale nie powinniśmy zostawać w tym procesie bierni. Atomy i kwanty zostawmy fizykom, ale uniwersalne wartości możemy przecież poznawać sami. Zwłaszcza w sferze duchowej nie ma miejsca na pośrednictwo. Każdy człowiek inaczej funkcjonuje we wszechświecie, inaczej go odbiera, ma inne przeznaczenie, inne potrzeby i możliwości. Nie ma jedynego, słusznego "przepisu na życie" jak starają się to przedstawiać religie.

Mówisz, że religia nie przesłania prawdziwego obrazu świata? Czy to nie chrześcijanie twierdzą, że jesteś gorszy, że bez Boga nie istniejesz, że każdy aspekt swego życia powinieneś jemu powierzać i tylko w nim pokładać nadzieje? "Panie, NIE JESTEM GODZIEN, abyś przyszedł do mnie, ale powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja". Twoja dusza jest chora? Nie sądzę, nie sądzę też, aby ktokolwiek oprócz ciebie mógł nią dysponować.

I po śmierci oczywiście coś jest. Nie potrzebujesz żadnej religii do tego. Co więcej możesz doświadczyć tego, jeśli chcesz i masz na tyle wiary i odwagi. Ale tego można doświadczyć tylko osobiście, bez pośredników. Na tym świecie są rzeczy, o których nie powiedzą ci naukowcy ani kapłani, można ich natomiast doświadczyć bezpośrednio. Musisz odrzucić strach, jeśli chcesz poszukiwać prawdy, dla mnie po śmierci nie ma nic przerażającego. Jeśli ty czujesz strach, zastanów się czy to nie twoje uczynki tym strachem powodują, jeśli jesteś dobrym człowiekiem, nie masz się czego bać.

Ech, nie pisałem, że ludzie są "tylko" dobrzy i "tylko" źli. Pisałem, że ich uczynki mogą być dobre lub złe, nie powodowane jakimś uosobionym, wyższym, uniwersalnym "dobrem" lub "złem". To oni je determinują więc nie ma przebaczenia i odpuszczenia win. Nie ma karty "wychodzisz z więzienia", odbębnisz zdrowaśkę i tabula rasa. Nic z tych rzeczy. Każdy ponosi konsekwencje swoich czynów i jest za nie odpowiedzialny, żaden Bóg ani kapłan cię od tego nie uwolni.

Mówisz, że ludzie są szarzy, to by sugerowało, że dobro i zło (czy tam biel i czerń) są w równowadze, raz są dobrzy a raz źli. Ja bym powiedział, że są łaciaci, jak krówki . Tak czy siak, dobro i zło leży u podstaw naszej natury i to my sami kierujemy swoim życiem odpowiadając za każdą decyzję.
Zgłoś
Avatar
SaveTheTrees 2015-05-09, 16:20 1
Z tą 'szarością' chodziło mi o to, że każdy ma w sobie i zło i dobro (tak jak ty mówisz).

Co do twierdzenia, że niewierni są gorsi, to się prawie nie spotkałem z kimś kto tak twierdził (poza jakimiś nawiedzonymi debilami).
A czy ty, pisząc o przeznaczeniu każdego człowieka i o tym co jest po śmierci nie stworzyłeś właśnie typowo religijnych dogmatów?

Śmierci obawiam się, gdy rozważam ją pod kątem 'wyłączenia świadomości' - jeśli coś takiego przytrafi się żywemu człowiekowi, to gdy się ocknie to ma wrażenie że nie minęła sekunda, nawet jeżeli minęło pół godziny. No i teraz pytanie - a co jeśli już się nie 'włączysz' z powrotem? Jedną z teorii, które założyłem jest to, że będziesz żył w ostatniej chwili przed śmiercią, którą zapamiętałeś, albo że będziesz 'wiecznie żył' we wspomnieniach z twojego życia. Dlatego chcę żyć tak, by mieć co wspominać .
A jeśli nie wspomnienia, to co? Czyżby gówno? W tej sytuacji będziemy trochę jak foton, dla którego nie istnieje taka wartość jak czas - jeśli kiedyś poruszał się wolniej, to normalnie sobie był. W momencie, gdy osiągnął prędkość c, to czas zniknął, więc nie mógłby myśleć (impulsy w mózgu potrzebują czasu żeby się przemieścić). Oczywiście pominąłem dualizm korpuskularno - falowy Nie mógłby też czuć, jego świadomość zatrzymuje się tu, gdzie zatrzymało się nasze pojmowanie a zaczeła fizyka kwantowa
W tej sytuacji znacznie przyjemniej założyć jakiś 'dogmat'. Widzisz - ja na podstawie zeznań ludzi, którzy byli o włos od śmierci wysnułem takie pseudonaukowe teorie - ty, podobnie jak wszystkie religie, założyłeś że 'coś' potem jest. Chociaż szczerze mówiąc sam nie jestem przekonany do swoich pomysłów, najlepiej to o śmierci albo nie myśleć, albo dla świętego spokoju założyć coś, co pozwoli wyeliminować strach.
Zgłoś
Avatar
scoobiedoobiedooya 2015-05-09, 16:59 1
Nawiązując krótko do filmiku. Modlitwa nie polega na tym że prosisz i masz. Nie można poprosić o rzecz materialną, np. pieniądze. Można poprosić o wsparcie duchowe które nam pomoże w dążeniu do celu. To jest analogiczne do każdej prośby. Na dodatek w filmiku pada określenie że "Bóg każe zabijać dzieci" a w tle przewija się słynny motyw kiedy Bóg wystawia Abrahama na próbę i każe mu zabić Izaaka. Ale czy ostatecznie ginie? Nie.

Ciekawi mnie też piętnowanie religii katolickiej i Boga. To jest jak piętnowanie rasy białej. Wszystko co złe odnosi się do Boga albo do człowieka białego. Dlaczego ludzie którzy wygłaszają przemowę nie grzmią na Allaha? Bo ostatnimi czasy wygodniej jest piętnować Boga i jego winić za to że ktoś jest muzułmaninem, buddystą albo kimś innym. Ogólnie ja, jako katolik, nie wtryniam się w sprawy religijne drugiej osoby a to co zostawię na Ziemi nie przyda się w Niebie więc po prostu staram się żyć z każdym jak najlepiej. Oczywiście w imię zasady - jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie.

Jestem gotów śmiało stwierdzić że to religia nauczyła ludzi w dawnych czasach pewnej moralności i pewnych zasad. Dlatego nie widzę przeciwwskazań żeby religie wśród nas funkcjonowały. Z historii wiadomo że ateizacja społeczeństwa często kończy się rozlewem krwi i godzi to w wolność człowieka. Historia pokazuje też że społeczeństwo nie potrafi funkcjonować bez religii. To jest tylko sinusoida która raz zbliża do wiary w pewnego boga (zależnie od religii) a raz do ateizmu. Prostym przykładem są epoki począwszy od średniowiecza, idąc przez romantyzm i oświecenie, aż do czasów współczesnych. Epoki naprzemiennie różniły się podejściem społeczeństwa do spraw religijnych. Polska przez ostatnie stulecie była krajem wielce religijnym, ale z nadejściem XXI wieku i nowym pokoleniem to się zmienia. Nie inaczej było na Bliskim Wschodzie, choć tutaj sytuacja jest odwrotna. Kilka dekad temu taki kraje jak Afganistan lub Iran odeszły od radykalnego islamu, a teraz z kolei mamy do czynienia z terroryzmem.

Wniosek z tego płynie taki - wiara to sprawa prywatna i nikt nie ma prawa się w te kwestie wtryniać, co najwyżej można debatować tak jak my to robimy tu teraz.
Zgłoś
Avatar
nepster 2015-05-09, 17:20
@scoobiedoobiedooya
wychwalasz religię jako przyczynek postępu i przytaczasz na dowód czasy średniowiecza. Wybacz ale w tym momencie mam poważne obawy co do stanu twojej inteligencji. Średniowiecze bowiem jest idealnym przykładem tego jak religia była wykorzystywana do manipulowania i ociemniania ludzi. Każdy kto śmiał wysunąć wnioski albo teorie sprzeczne z ustaleniami kościoła był uznawany za heretyka. Zakrawa wręcz na absurd, że człowiek urodzony np. w Hiszpanii był z marszu uznawany za katolika i sądzony przez kościół, gdzie państwo nie miało nad swoimi obywatelami żadnej władzy. To gdzie do ciężkiej kurwy nędzy jest ludzkie prawo do samostanowienia. Dlaczego ktoś kurwa zakładał i jakim prawem, że ten czy inny człowiek chciał być katolikiem i dlaczego kiedy otwarcie ogłosił, że nim nie jest był uznawany za syna Diabła i palony na stosie?? Albo przykład wypraw krzyżowych, z której strony kościół był w nich orędownikiem pokoju?? To nie ateizm prowadził do rozlewu krwi tylko właśnie religia i to ta sama religia hamowała postęp. Owszem przyznaję, że ludzie religijni mają większe hamulce moralne w pewnych kwestiach i jest to konieczne, bo na samym ateizmie nie zajedziemy daleko ale przesadzeni w drugą stronę z organizacją religii jako najwyższego prawodawstwa jest sporą przesadą. Nawet dzisiaj, kiedy nauka poszła tak bardzo do przodu, kiedy mechanizmy poczynania dzieci są dobrze poznane i kiedy jebane prezerwatywy nie robią nikomu krzywdy a pomagają opanować dzietność, kościół katolicki ma czelność mówić, że to grzech, że mąż ma pompować swoją spermę w żonę jak miał ochotę na seks a potem modlić się żeby kalendarzyk zadziałał. No błagam ale z takim przewodnictwem to jako ludzkość nigdzie nie zajdziemy.

Takie podsumowanie, religia rozwija moralność ale hamuje postęp z kolei ateizacja rozwija naukę ale odczłowiecza. Jak na razie ludziom nie udało się znaleźć złotego środka
Zgłoś
Avatar
SaveTheTrees 2015-05-09, 17:33
@up
Ale mówimy o tym co było kiedyś, czy o dzisiejszej religii? Z resztą, ja nie mówiłem, że religia jest superhiperzajebista, bo wtedy pewnie sam bym ją wyznawał. Mówię tylko, że nie jest samym złem.
Zgłoś
Avatar
scoobiedoobiedooya 2015-05-09, 18:13 1
nepster napisał/a:

wychwalasz religię jako przyczynek postępu i przytaczasz na dowód czasy średniowiecza.



scoobiedoobiedooya napisał/a:

Jestem gotów śmiało stwierdzić że to religia nauczyła ludzi w dawnych czasach pewnej moralności i pewnych zasad. Dlatego nie widzę przeciwwskazań żeby religie wśród nas funkcjonowały. Z historii wiadomo że ateizacja społeczeństwa często kończy się rozlewem krwi i godzi to w wolność człowieka. Historia pokazuje też że społeczeństwo nie potrafi funkcjonować bez religii. To jest tylko sinusoida która raz zbliża do wiary w pewnego boga (zależnie od religii) a raz do ateizmu. Prostym przykładem są epoki począwszy od średniowiecza, idąc przez romantyzm i oświecenie, aż do czasów współczesnych.



Zamień słowo średniowiecze na np. antyk albo epokę kamienia łupanego. Ja nie mówię tu tylko o religii katolickiej i gdzie niby wychwalam średniowiecze? Sens mojej wypowiedzi podam na przykładzie nieistniejącego już narodu i państwa Babilon. W czasach sumeryjskich powstała religia babilońska i państwo Babilon, a wkrótce po tym król Hammurabi stworzył kodeks prawny. Antyczni grecy którzy wierzyli w Zeusa, Posejdona, itd. tworzyli matematykę którą znamy po dzień dzisiejszy. Egipcjanie którzy czcili Re zagłębiali się w astrologię, podobnie Majowie. Podobnie było w Polsce. Religia dała początek naszemu narodowi.

Co do samego faktu że społeczeństwo średniowiecza było manipulowane to nie jest nowość. Dobrze wiem że duchowni znajdujący się na niższych szczeblach hierarchii Kościoła nie mieli dostępu do pełnej treści Pisma Świętego. To tak jak z dzisiejszą telewizją reżimową - ktoś powie że jest tak i tak, a szara masa uwierzy.

nepster napisał/a:

Albo przykład wypraw krzyżowych, z której strony kościół był w nich orędownikiem pokoju??



Pozwolę sobie zaznaczyć na wstępie że Polacy nigdy nie wzięli udziału w wyprawie krzyżowej. Więc mnie jako potomka Polaków, w tym całego narodu jako spadkobierców, nie możesz winić za winy innego narodu (tak jak np. teraz się wini Polaków za Holocaust). Po drugie, nigdzie nie jest zapisane jakoby sam Bóg nakazywał urządzania wypraw krzyżowych. Po prostu swego czasu kler wykorzystywał niewiedzę ludzi i w ten sposób manipulował nimi dla własnej korzyści.

Jeśli chcesz się kłócić że to wina katolików w samych sobie to analogicznie możemy się pokłócić czy dzisiejszy Niemiec jest taki sam jak ten z 1940 roku.

nepster napisał/a:

Dlaczego ktoś kurwa zakładał i jakim prawem, że ten czy inny człowiek chciał być katolikiem i dlaczego kiedy otwarcie ogłosił, że nim nie jest był uznawany za syna Diabła i palony na stosie??



Tak jak wcześniej wspomniałem, nie było to polecenie z ręki Boga. Pozwól że zadam Ci pytanie - dlaczego krytykujesz religię katolicką która została użyta jako narzędzie przez niepowołane ręce do mordowania, a nie zajmiesz się religiami które otwarcie mówią o zabijaniu niewiernych?

nepster napisał/a:

To nie ateizm prowadził do rozlewu krwi tylko właśnie religia i to ta sama religia hamowała postęp.



Nie można powiedzieć że religia hamowała postęp. Dzięki religii odtworzyłem część drzewa genealogicznego które aż do końcówki XVIII wieku. Wszystko dzięki chrztom i zgonom które były dokumentowane przez Kościół Katolicki. Nie zaprzeczam tym że trzeba być wierzącym żeby móc w dzisiejszych czasach takie dokumentacje prowadzić. Co do ateizmu to sam ateizm do rozlewu krwi nie prowadził, ale w niepowołanych rękach (jak np. Mao Zedonga) mógł wyrządzić wiele krzywdy. Rozumiesz teraz co miałem na myśli mówiąc o katolicyzmie w rękach ludzi niepowołanych?

nepster napisał/a:

Nawet dzisiaj, kiedy nauka poszła tak bardzo do przodu, kiedy mechanizmy poczynania dzieci są dobrze poznane i kiedy jebane prezerwatywy nie robią nikomu krzywdy a pomagają opanować dzietność, kościół katolicki ma czelność mówić, że to grzech, że mąż ma pompować swoją spermę w żonę jak miał ochotę na seks a potem modlić się żeby kalendarzyk zadziałał. No błagam ale z takim przewodnictwem to jako ludzkość nigdzie nie zajdziemy.



Przyznam rację i powiem że obecne podejście Kościoła do pewnych praw jest pomylone i należy prawa te natychmiast zreformować.

nepster napisał/a:

Takie podsumowanie, religia rozwija moralność ale hamuje postęp z kolei ateizacja rozwija naukę ale odczłowiecza. Jak na razie ludziom nie udało się znaleźć złotego środka



Jest złoty środek. Wystarczy wziąć pod uwagę Polaka, człowieka który odkrył że Ziemia krąży w okół Słońca i duchownego - uwaga, uwaga - Mikołaj Kopernik.

PS. Zdaję sobie sprawę że mogłem nie odpowiedzieć na wszystko (nie tylko sadolem człowiek żyje), jak będziesz chciał to odpowiem później
Zgłoś
Avatar
ocwpzw 2015-05-09, 18:27
SaveTheTrees napisał/a:

Z tą 'szarością'
Co do twierdzenia, że niewierni są gorsi, to się prawie nie spotkałem z kimś kto tak twierdził (poza jakimiś nawiedzonymi debilami).


Nie mówiłem o niewiernych, tylko o katolikach.
Cytat:


A czy ty, pisząc o przeznaczeniu każdego człowieka i o tym co jest po śmierci nie stworzyłeś właśnie typowo religijnych dogmatów?


Nie, gdyż jak mówiłem każdy oddziałuje inaczej, każdy podąża własną ścieżką, po prostu nie ma tu miejsca na dogmatyzm, każdy sam weryfikuje własny stan, nie jest zależny od czyjejkolwiek opinii. Kluczowa jest wolność jednostki, sterowana od wewnątrz tzn. brak zewnętrznej kontroli (czy to religijnej, czy jakiejkolwiek innej) przy jednoczesnej samokontroli (czyli odnalezienie Boga w sobie).

Cytat:

Śmierci obawiam się, gdy rozważam ją pod kątem 'wyłączenia świadomości' - jeśli coś takiego przytrafi się żywemu człowiekowi, to gdy się ocknie to ma wrażenie że nie minęła sekunda, nawet jeżeli minęło pół godziny. No i teraz pytanie - a co jeśli już się nie 'włączysz' z powrotem? Jedną z teorii, które założyłem jest to, że będziesz żył w ostatniej chwili przed śmiercią, którą zapamiętałeś, albo że będziesz 'wiecznie żył' we wspomnieniach z twojego życia. Dlatego chcę żyć tak, by mieć co wspominać .
A jeśli nie wspomnienia, to co? Czyżby gówno? W tej sytuacji będziemy trochę jak foton, dla którego nie istnieje taka wartość jak czas - jeśli kiedyś poruszał się wolniej, to normalnie sobie był. W momencie, gdy osiągnął prędkość c, to czas zniknął, więc nie mógłby myśleć (impulsy w mózgu potrzebują czasu żeby się przemieścić). Oczywiście pominąłem dualizm korpuskularno - falowy Nie mógłby też czuć, jego świadomość zatrzymuje się tu, gdzie zatrzymało się nasze pojmowanie a zaczeła fizyka kwantowa
W tej sytuacji znacznie przyjemniej założyć jakiś 'dogmat'. Widzisz - ja na podstawie zeznań ludzi, którzy byli o włos od śmierci wysnułem takie pseudonaukowe teorie - ty, podobnie jak wszystkie religie, założyłeś że 'coś' potem jest. Chociaż szczerze mówiąc sam nie jestem przekonany do swoich pomysłów, najlepiej to o śmierci albo nie myśleć, albo dla świętego spokoju założyć coś, co pozwoli wyeliminować strach.



Widzisz, ja nie zakładam niczego, ja sprawdziłem na własnej skórze, że "coś" jest. Doświadczyłem tego. Nie mogę natomiast wypowiedzieć się w kwestii świadomości ani natury tego stanu, natomiast z całą pewnością on istnieje. Być może dla każdego z osobna ten stan będzie czymś innym. Nie ma jednoznacznej opinii wśród ludzi, którzy doświadczyli tego stanu. To by również odpowiadało temu, co powiedziałem o naszych relacjach ze światem, każdy odbiera i oddziałuje inaczej, być może po śmierci również. Jak widzisz nie kieruję się żadnym dogmatem. Dopuszczam cały wachlarz różnych możliwości.

Myślę, że popadanie w dogmaty nie zlikwiduje strachu, bo to on cię w nie pcha. Dla mnie odrzucenie dogmatów i strachu było wspaniałym rozwiązaniem, bo na własną rękę zacząłem szukać prawdy i ją znalazłem. Doświadczyłem masy pozytywnych, czasem strasznych rzeczy, ale wszystkie były prawdziwe i żadna nie była zła. Była naturalna, pierwotna i czysta. Teraz już się nie boję, bo poznałem prawdę.

Prawda jest jedna, ale droga do jej poznania jest inna dla każdego. Przede wszystkim trzeba chcieć ją poznać, następnie odrzucić wszystkie wdruki prawa, nauki, kultury i religii, pozostawić tylko niepodważalne reguły i zacząć jej szukać. W oparciu o wiedzę, o inteligencję, duchowość i działanie. Przynajmniej w moim przypadku tak to wyglądało.
Zgłoś
Avatar
SaveTheTrees 2015-05-09, 19:26
Aż mnie zaintrygowałeś, co to za stan, którego doznałeś?
No i widzę, że jesteś pewny, że po Twojej śmierci nastąpi stan, którego doznałeś za życia. Ale co jeśli ten stan był tylko np. wytworem mózgu pracującego na innych falach niż zwykle?
Zgłoś
Avatar
ocwpzw 2015-05-09, 21:52
Cóż, to było chyba wynikiem bardzo długiego procesu, wiąże się z tym cała moja duchowa droga i długo by tu opowiadać. Nie wiem nawet czy wolno mi o tym mówić zwłaszcza, że każdy ma niejako własne ścieżki i mógłbym popchnąć kogoś do działania, którego później by żałował. Jednak jeśli cię to intryguje to mogę zdradzić sam moment kiedy to nastąpiło. Mianowice był to pewien niezamierzony przeze mnie krok w trakcie celebrowania rytu pod kątem Dziadów i Welesa. Zwykle nie zapuszczam się w te rejony więc nie bardzo wiedziałem jak się zachować. Pierwotnie miałem zamiar jedynie oddać cześć przodkom i przybliżyć sobie nieco samą naturę tej przestrzeni. Jak mówiłem jednak nie mam odpowiedniej praktyki i powodowała mną głównie ciekawość, w każdym razie metodą prób i błędów w końcu udało mi się nawiązać nić porozumienia, lecz wówczas coś popchnęło mnie w zupełnie innym kierunku. Nastąpił swego rodzaju "przeskok". Straciłem kontrolę nad własnymi myślami i w jakiś sposób wydobyła się ze mnie skrywana głęboko chęć, o której nie miałem pojęcia, nawet nie wiem jak to nazwać, może "przejścia". Porównałbym to do stanu kiedy pod wodą zaczyna nam brakować powietrza i widząc nad głową powierzchnię brniemy do niej właściwie bez udziału świadomości, lub kiedy "budzimy się" z omdlenia. Przyznam, że w tym momencie byłem przerażony jak nigdy w życiu, autentycznie zmroziło mi krew, czułem jej zimno w żyłach. Później przestałem czuć cokolwiek, i wyłączyła mi się świadomość i wszystkie zmysły oprócz słuchu i wzroku, te się bardzo wyostrzyły. Widziałem niesamowicie wyraźnie trawę, zboże, drzewa, niebo słyszałem ptaki, pszczoły, wiatr, szum rzeki. Ale nie "miałem ciała" nie "czułem" siebie, jakby mnie tam nie było, ale byłbym tym obrazem, który widziałem i tymi dźwiękami które słyszałem. A później nastąpił kolejny "przeskok" gdy wszystko zniknęło, ale zniknęło totalnie wszystko, nawet pamięć o zniknięciu i sam fakt zniknięcia i wtedy nastąpił ten stan, nie potrafię go nawet opisać. To jest tak jakbym go "nie pamiętał" ale wiem jak "brzmi jego echo", faktycznie "nie było mnie". Ciężko mi to wytłumaczyć to jest kompletnie nie do porównania z czymkolwiek. Niesamowite jest też to, że nie czułem i nie wiedziałem nic "w trakcie" nie mam "pamięci" tamtych wydarzeń. Może tak, ocknąłem się w bardzo dziwny sposób, nie mając świadomości siebie, ani świata, ani tego że się "ocykam" , jakby mógł się czuć nowo napisany program przy pierwszym uruchomieniu. Dopiero z czasem zaczęła wracać świadomość, aha dodam, że ocknąłem się gdy było zupełnie ciemno, ani księżyca ani gwiazd (jak zaczynałem było może koło 11 rano), zupełnie zdezorientowany wlokłem się w kierunku domu (choć wtedy nawet nie wiedziałem, że idę w tym kierunku, ani w jakimkolwiek, totalne zero świadomości) a w głowie brzmiało mi cichutko właśnie to "echo", choć wówczas nie zdawałem sobie sprawy czym ono jest i właściwie nie zwracałem na nie uwagi, przyjąłem je po prostu za coś normalnego. I tak sobie zanikało w miarę jak wracała mi świadomość. Pamiętam jeszcze, że gdy kładłem się spać, nie miałem jeszcze świadomości tego co się stało. Obudziłem się całkiem normalny, ale nadal nie pamiętałem co się stało wczoraj. Dopiero z czasem wracały te wspomnienia, jak oglądany losowymi fragmentami film, w dodatku wspak, jednak cały fragment od "przeskoku" do "wyjścia" jest niedostępny. W lipcu minie rok od tamtych wydarzeń, a niektóre fragmenty jeszcze parę miesięcy temu wracały. Teraz już nic nie wraca, zaczynam gubić to "echo" wcześniej jeszcze mogłem je usłyszeć gdy się dobrze skupiłem, teraz już tylko pamiętam jak "brzmiało". Ostatni fragment dotarł do mnie na początku listopada, tak myślę, że ostatni bo dopełnił moje przebudzenie. Uświadomiłem sobie że przed samym ocknięciem poczułem, a właściwie nie poczułem, wówczas nic nie czułem i nic nie wiedziałem, kurde nie wiem, może "znana mi była" jakaś zbiorowa obecność, myślę że przodków, tak jakbym doświadczył ich obecności. Może odprowadzili mnie na skraj tamtego świata? Sam nie wiem. Bardzo to było wszystko zagmatwane. Nie wiem czy to był mózg pracujący na innych falach, ale im więcej o tym myślałem, tym bardziej przekonywałem się, że to było jak najbardziej prawdziwe. Drugi raz bym tego jednak nie zrobił, czuję że nie było to właściwe, naruszyłem pewną sferę z głupiej ciekawości. Nie tak powinno to wyglądać.
Zgłoś
Avatar
SaveTheTrees 2015-05-09, 22:51
Z racji zainteresowań nie mogę powstrzymać się od zadania kilku pytań
Oczywiście odpowiedz tylko na te, które uznasz to za stosowne. Chcę również zaznaczyć, że w żadnym razie nie mam zamiaru dowodzić, że to efekt naćpania czy czegoś takiego, bo zdarzyło mi się spotkać z 'niecodziennymi' właściwościami mózgu człowieka.

1. Czy jesteś w stanie mniej - więcej określić czas od początku celebrowania rytu do 'przeskoku'?
2. Czy spożywałeś jakiekolwiek nietypowe pokarmy/płyny (rośliny, grzyby, coś zrobionego tradycyjnymi metodami) przed lub w trakcie celebracji?
3. Czy byłeś niedaleko otwartego ognia, kadzideł, dymiących naparów?
4. Czy sam ryt przeprowadzałeś z, że się tak wyrażę, 'głęboką wiarą', czy też głównie z ciekawości?
5. Czy oczekiwałeś jakiegokolwiek stanu 'odmiennego', który miał być spowodowany celebracją? (nie czymś materialnym - samą celebracją)
6. Wtedy było raczej ciepło? Zakładam, że nie padało? No i czy byłeś w cieniu?
7. Czy miałeś kiedyś doświadczenia z LD (świadomy sen) lub OOBE?
8. Czy w którymś momencie miałeś paraliż mięśni? (jak pisałeś - nie czułeś ich, ale nie pamiętasz może braku możliwości poruszania?)
9. Czy w którymś momencie czułeś jakby 'zgniatanie' klatki piersiowej (jakby ci ktoś ją trzymał uciśniętą)
10. Czy pamiętasz żebyś miał jakieś halucynacje (wzrokowe, czuciowe, słuchowe, węchowe, smakowe)?
11. Czy na następny dzień miałeś jakieś objawy, np. bóle głowy, nudności?

Kurde, oddałbym lewe jądro za zapis EEG Muszę powiedzieć, że sam się zastanawiałem nie raz nad możliwością 'opuszczenia ciała'. No bo popatrzmy tak - jest organizm, który umiera. Jest zbudowany z tych samych związków chemicznych co za życia. Czemu zatem, po dostarczeniu tlenu itp. do komórek organizm nie ożywa? Czego tu brakuje? Tu pozwolę sobie wpieprzyć kolejny mój dziwny pomysł, o tym, że część 'danych' może znajdować się w nas w formie jakiejś fali czy czegoś takiego, która jest w stanie opuścić ciało. Coś jak chmura obliczeniowa z komputera . No cóż, jeśli odkryję duszę, to na pewno wspomnę o tym na Sadolu
Zgłoś
Przejdź to ostatniego posta w temacie